Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • Empik Go W empik go

Pomimo burz - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
26 marca 2025
29,99
2999 pkt
punktów Virtualo

Pomimo burz - ebook

Niektóre uczucia uderzają jak burza, są gwałtownie i nieprzewidywalnie, zostawiają po sobie chaos.

Weronika wie, jak smakuje wolność, i nie zamierza z niej rezygnować. Nie wierzy w miłość, bo ta zbyt wiele razy okazała się iluzją. Dorian żyje według własnych zasad, bez zobowiązań i granic. Tę dwójkę łączy buntownicza natura, ale kiedy los wrzuca ich w wir intensywnych doznań, zamiast spokoju rodzi się burza, której żadne z nich nie potrafi opanować.

Przyciągają się i odpychają, ranią i leczą. Ale czy można wygrać walkę z uczuciami, które wcale nie chcą odejść? A może czas przestać uciekać i pozwolić sobie na coś więcej?

„Pomimo burz” to porywający, pełen napięcia i prawdziwych emocji romans, o którym nie będziesz mogła zapomnieć!

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7995-834-4
Rozmiar pliku: 944 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Spis treści

- Prolog
- Część pierwsza: Burza
- Rozdział 1
- Rozdział 2
- Rozdział 3
- Rozdział 4
- Rozdział 5
- Rozdział 6
- Rozdział 7
- Rozdział 8
- Rozdział 9
- Rozdział 10
- Rozdział 11
- Rozdział 12
- Część druga: Przed burzą
- Rozdział 13
- Rozdział 14
- Rozdział 15
- Rozdział 16
- Rozdział 17
- Część trzecia: Pomimo burz
- Rozdział 18
- Rozdział 18
- Rozdział 19
- Rozdział 20
- Rozdział 21
- Rozdział 22
- Rozdział 23
- Epilog
- Playlista,
- PodziękowaniaProlog:

Weronika

A nie da w dłoni zamknąć się dwóch dzikich serc,

Nazywam się winny, bo cokolwiek zrobiłbym,

Już nigdy nie będę właśnie tym, z kim chciałaś być…

„Winny”, Mateusz Mijal

Naładowana pozytywną energią po całonocnej rozmowie z przyjaciółką, wsiadłam do ubera i pojechałam prosto do mieszkania Inka. Nie miałam jeszcze pojęcia, jak wyjaśnię mu moje zachowanie, ucieczkę, wtedy, kiedy klęczał przede mną i wyznawał mi miłość. Pogubiłam się we własnych uczuciach. Zależało mi na Dorianie, ale przerażała mnie wizja formalnego związku, nie tylko dlatego, że nadal w takim byłam… ale również dlatego, że bałam się ponownego ograniczania, bo wiedziałam, jak bardzo miłość mnie potrafi oślepić i ogłupić. Na słabych nogach podeszłam do klatki, na moje szczęście drzwi były otwarte. Chyba nie zniosłabym rozmowy przez domofon. Szłam na drugie piętro, serce waliło mi jak młotem. Miałam wrażenie, że jego uderzenia niosą się echem po całej mojej głowie. Drżałam. Stanęłam przed mahoniowymi drzwiami i próbowałam uspokoić nerwy. Ostatni raz stresowałam się tak, gdy wsiadałam do pociągu, który miał zawieźć mnie do lepszego życia. Odetchnęłam głęboko i zapukałam. Odczekałam chwilę i wścibsko przyłożyłam ucho do drzwi, chciałam podsłuchać, czy ktoś jest w środku. Wcześniej zawsze wchodziłam bez pukania, jednak podejrzewałam, że moje dzisiejsze zachowanie mogło pozbawić mnie tego przywileju. Mimo wszystko nacisnęłam klamkę, mieszkanie było otwarte. Weszłam do środka. W pomieszczeniu unosił się odór alkoholu, pierwszym, co zauważyłam, była przepełniona popielniczka na stoliku kawowym. Podeszłam bliżej do kanapy, spodziewałam się, że zastanę na niej pijanego Robsona. Po zrobieniu dwóch kroków odkryłam, że tuż za oparciem leży Ink. Jego kruczoczarne włosy były w nieładzie, miał na sobie tylko koszulkę i bokserki. Jednak gorszy okazał się dla mnie widok śpiącej czarnowłosej lafiryndy wtulonej w mojego mężczyznę. Wreszcie zatrzymałam wzrok na tatuażu – pięknym feniksie na szczupłym, bladym udzie dziewczyny… udzie w samych kusych spodenkach, które spoczywało na nogach Inka.

– Kurwa – wyszeptałam, starałam się opanować.

Tatuaż dziewczyny wykonano stylem Doriana. Wszędzie bym go poznała. Najwyraźniej nie byłam jedyną klientką, z którą wdał się w bliższą relację. Ogarnięta furią, odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do wyjścia. W drzwiach zderzyłam się z wchodzącym Robertem.

– Dlaczego nigdy nie zamykacie tych pieprzonych drzwi?! – krzyknęłam na niego, nie siliłam się na powitanie.

– Wyszedłem tylko po bułki. – Wzruszył ramionami.

Z całych sił starałam się nie rozpłakać, przecież byłam twarda, a łzy były słabością. A przynajmniej tak sobie głupio wmawiałam. Moje wcześniejsze krzyki najwyraźniej obudziły Doriana i czarnulkę, bo chłopak przysiadł na kanapie, a dziewczyna wymamrotała:

– Kto tak drze ryja od rana?

Miałam ochotę podejść do niej i wytargać ją za włosy. Przypomniałam sobie jednak, że nie jestem już nastolatką i powinnam trzymać uczucia na wodzy. Spojrzałam tylko na Inka, który przeczesywał wytatuowaną dłonią włosy, próbował najwyraźniej przypomnieć sobie, co wydarzyło się poprzedniego wieczora. Podeszłam bliżej, odgoniłam myśli, które kotłowały mi się w głowie. Nie wiem, czego oczekiwałam. Zerknęłam w jego zielone, chwilowo przekrwione oczy. W jednej chwili zrobiło mi się go szkoda, wyglądał na nieźle skacowanego. Zerknęłam jeszcze raz na dziewczynę, a na serdecznym palcu jej dłoni dostrzegłam połyskujący niewielki pierścionek z niebieskim brylancikiem. To chyba przelało czarę goryczy, bo podeszłam do Doriana i, nie zważając na nic, uderzyłam go w twarz, po czym odwróciłam się na pięcie i pobiegłam do wyjścia. Zaskoczony Ink krzyczał, żebym zaczekała, że to nieporozumienie. Jednak dla mnie jedynym nieporozumieniem były moje pieprzone uczucia, które po raz kolejny sprawiły mi tyle cierpienia. Może nie każdemu pisana jest romantyczna miłość…Rozdział 1

Weronika

Nie musiałabym się Tobą dzielić, nie, nie,

Gdybym mogła, schowałabym

Twoje oczy w mojej kieszeni,

Żebyś nie mógł oglądać tych,

Które są dla nas zagrożeniem

„Zazdrość”, Hey

Szorowałam płytki w łazience przy akompaniamencie „Princess of the Dawn” Accept. Chciałam, żeby basowe brzmienie zagłuszyło moje myśli. Pragnęłam się odciąć od otoczenia. Marzyłam o tym, aby istniał magiczny przycisk pozwalający zresetować uczucia. Choć zaprzeczałam tak długo, jak to tylko możliwe… pokochałam Inka. Seks był nieziemski, ale łączyła nas nie tylko fizyczność. Zaczęłam się w nim zakochiwać. Nie mogłam jednak go poślubić, bo w moich rodzinnych stronach już miałam męża. Mimo że ostatni raz nawiązałam z nim kontakt siedem lat temu, wciąż nie zdecydowałam się na rozwód. Cokolwiek by jednak mówić o Florku, był mi wierny, a tymczasem Ink zaraz po tym, jak uciekłam mu sprzed nosa…

Cisnęłam szczotką w kąt i oparłam się plecami o wciąż mokre płytki. Z pozoru byłam silna, niezależna i wiecznie zbuntowana, prowadziłam dwa biura rachunkowe, uważałam się za panią własnego losu. Jednak kiedy w grę wchodziła miłość, zaczynałam panikować i wszystko psuć. W zderzeniu z uczuciem czułam się słaba i bezradna.

Wyszłam z łazienki i podeszłam do telefonu, żeby zadzwonić do Majki. Wyłączyłam muzykę i zawiesiłam palec przed ekranem, chciałam wybrać numer przyjaciółki. W salonie zrobiło się dziwnie cicho, na plecach poczułam dreszcze. Choć zazwyczaj lubiłam swoją samotność, teraz czułam się przytłoczona pustką mieszkania. Nim zdążyłam zadzwonić, ktoś załomotał w drzwi wejściowe. Podeszłam do nich na palcach i zerknęłam przez wizjer. Po drugiej stronie stał Ink. Włosy miał zmierzwione, zapewne od ciągłego przeczesywania. Był bledszy niż zwykle. Jakaś część mnie pragnęła go przytulić. Jednak buntownicza natura wzięła górę i podsunęła mi obraz Doriana i czarnulki sprzed kilku godzin. Postanowiłam zignorować mężczyznę, nie odeszłam jednak od drzwi, nie mogłam przestać go obserwować. Zapukał po raz kolejny, jeszcze mocniej i gwałtowniej.

– Burza, wiem, że tam jesteś! Słyszałem muzykę, stoję tu już dobre piętnaście minut! Otwórz mi te pieprzone drzwi i porozmawiajmy.

– Nie mamy o czym! – ryknęłam, niemal zdarłam sobie gardło.

– Dobra! Chciałem być dojrzały, ale jak nie chcesz rozmawiać, to nie!

Byłam rozdarta. Niby cieszyłam się, że odszedł, ale z drugiej strony poczułam się zawiedziona, chciałam, żeby postarał się bardziej. Osunęłam się od drzwi, a po chwili usłyszałam szczęk zamka. Przypomniałam sobie, że jakiś czas temu dałam Inkowi klucze do mojego mieszkania.

– Kurwa – zaklęłam pod nosem. Szybko doskoczyłam do wejścia i przesunęłam zasuwkę z łańcuszkiem, uniemożliwiłam w ten sposób Dorianowi wtargnięcie do środka.

Niezrażony tym mężczyzna przełożył rękę przez szparę i sięgnął do zasuwki. Niewiele myśląc, pchnęłam z całej siły drzwi i przytrzasnęłam mu dłoń.

– Kurwa, Wera, chcesz mi połamać palce? Wiesz, że są mi potrzebne – zachrypiał ze śmiechem.

– O, przykro mi bardzo, nie będziesz mógł teraz zadowalać swoich dziwek.

– Jakich dziwek, kobieto! Otwieraj te drzwi, bo naprawdę połamiesz mi palce i nie będę mógł pracować.

Odsunęłam się niechętnie, nie zamierzałam go uszkodzić, jednak Ink wykorzystał moment mojej nieuwagi i wdarł się do środka. Przelotnie zerknęłam na jego dłoń, by się upewnić, że nie zrobiłam mu większej krzywdy. Mimo wszystko nie chciałam, żeby cierpiał… Chociaż kiedy przypominałam sobie jego z tą czarną bździągwą, nie byłam już tego taka pewna.

– Po co przyszedłeś?

– To chyba ja zasługuję na wyjaśnienia. Zostawiłaś mnie wczoraj samego, uciekłaś, a ja jak debil klęczałem jeszcze dobre kilka chwil, zanim dotarło do mnie, co się wydarzyło.

– Dlatego poleciałeś się od razu pocieszyć? Albo nie, nie chcę wiedzieć. Lepiej będzie, jak już pójdziesz.

Naparłam na niego, próbowałam wypchnąć go za drzwi. Przeklęłam sama siebie w duchu, bo moje serce fiknęło koziołka, jak tylko poczułam zapach jego perfum. Nie protestował. Wyszedł z mieszkania, chyba zrezygnowany już moim postępowaniem.

– I klucze mi oddaj! – warknęłam, gdy już był na progiem.

Wyciągnął pęk kluczy i położył go na mojej dłoni, po czym od razu zacisnął ją w pięść.

– Weronika, jak już dojrzejesz do tego, żeby ze mną porozmawiać, to po prostu przyjdź, będę czekać – wyszeptał ze smutkiem w głosie.

– Jasne, jak przebiję się przez tłum lasek goszczących w twoim łóżku – sarknęłam.

Ink odwrócił się do mnie, a w jego zielonych oczach błysnęło coś na kształt rozbawienia.

– Wierz sobie, w co chcesz, Wera. Nie było w moim łóżku nikogo, odkąd zrozumiałem, ze się w tobie zakochałem.

– Aż do wczorajszego wieczora.

– Tak – spuścił głowę. – Ale Iga, którą widziałaś dziś rano, to moja siostra. Przyjechała wczoraj, bo zjebał jej się cały świat. Przykro mi, że tak nisko mnie cenisz.

Stałam jak wryta i obserwowałam oddalającego się mężczyznę. Po chwili zniknął za zakrętem schodów. Tymczasem ja wciąż tkwiłam w drzwiach i patrzyłam w pustkę. Tak łatwo go oceniłam, jego wcześniejsze przeboje z kobietami rzuciły cień na to, jak go postrzegałam. I ja nigdy nie byłam święta, więc potrafiłam pogodzić się z przeszłością Inka… Pytanie tylko, czy on zaakceptuje moją.

Ink

Głowa pulsowała mi z bólu. Nie wiedziałem, czy to ze zdenerwowania, czy jeszcze po wczorajszym piciu. Burza była dla mnie jedną wielką pieprzoną zagadką. Bywały chwile, kiedy mi się wydawało, że pod powłoką niebieskich włosów i tatuaży widzę prawdziwą Weronikę, jednak im bardziej przekonywałem siebie, że ją znam, tym więcej mnie w niej zaskakiwało. Najpierw pomyślałem, że zwyczajnie przestraszyłem ją swoimi oświadczynami. Posłuchałem rady pieprzonego romantyka Robsona i tylko zrobiłem z siebie idiotę. Przysiadłem na ławce przed blokiem i odpaliłem szluga w oczekiwaniu na ubera. Nie potrafiłem zdefiniować swojego uczucia do Wery, nie znałem się na miłości. Wiedziałem jednak, że chcę tę szaloną kobietę w swoim życiu. Nie pragnąłem jej tylko na noc, chciałem mieć ją zawsze obok.

– Kurwa – szepnąłem sam do siebie i strzepnąłem kiepa.

Jak się pierdoli, to wszystko jednocześnie. Iga przyjechała do mnie wczoraj zapłakana, bo nasz ojciec wyjebał ją z domu. Owszem, zaczęła mu pyskować i stanęła w obronie matki… Szkoda, że nie mogła tego samego oczekiwać od niej. Miałem ochotę jechać do Krakowa i obić mu ten zarozumiały pysk. Tylko co by to zmieniło? Już jedną sprawę przez niego miałem, nie chciałem więcej z powodu tego gnoja pakować się w tarapaty. Więcej byłoby z tego szkody niż pożytku. Prowadziłem dobrze prosperujący salon tatuażu, bez trudu dam radę utrzymać siostrę tak, że nie będzie musiała nawet pracować, skupi się wyłącznie na studiach. W Krakowie była na trzecim roku położnictwa, na pewno i w Warszawie znajdzie dla siebie coś odpowiedniego. Nawet jeżeli miałbym płacić za jej naukę zaoczną. Poradzimy sobie. Pieprzyć matkę i jej toksyczne małżeństwo.

Moje rozmyślania przerwał nadjeżdżający transport. Zająłem miejsce z tyłu i przywitałem się z kierowcą, miałem nadzieję, że trafił mi się milczący typ, bo nie miałem ochoty na siłę nawijać o pogodzie. Po kilku minutach znalazłem się już u siebie w domu, opadłem zmęczony na kanapę, a obok mnie przysiadł Robert.

– I jak poszło?

– Nie poszło. – Zacisnąłem palce na nasadzie nosa i zerknąłem na kumpla. – Jestem beznadziejny w te klocki.

– Stary, jeżeli chodzi o kobiety, to każdy jest beznadziejny. A już szczególnie, jeżeli chodzi o niebieskowłose, pewne siebie trzydziestolatki.

– Wera ma trzydzieści dwa lata – odparłem jakby to miało jakieś znaczenie.

– Mniejsza z tym… Przejdzie jej. Swoją drogą, co takiego zrobiłeś wczoraj, że wszystko się rozjebało?

– Oświadczyłem się jej.

– Co?! – ryknął, że aż podskoczyłem.

– To, co słyszałeś. Poszedłem za twoją radą…

– Czekaj… Ja ci kazałem się jej oświadczać? – Robson zmarszczył brwi zaskoczony.

– No, poniekąd. Powiedziałeś coś w stylu: „wyznaj jej, co czujesz, zadeklaruj swoje oddanie, ona musi wiedzieć, że to coś trwałego, musi mieć pewność, że traktujesz ją poważnie” – modulowałem głos, przedrzeźniając Robsona.

– I gdzie tu masz powiedziane, żebyś się jej oświadczył? Myślałem, że kto jak kto, ale ty wiesz, że Burza alergicznie reaguje na małżeństwo.

– A co ty taki spec od związków nagle jesteś? – warknąłem wkurzony.

– Staram się pomóc.

– To przestań.

Wstałem, byłem wkurwiony na cały świat, a gadanie Roberta tylko to potęgowało. Doskonale wiedziałem, że Burza nie oczekiwała żadnych deklaracji. Wielokrotnie powtarzała mi, że dla niej małżeństwo to zamknięcie w klatce, a ona jest ptakiem potrzebującym wolności. Czy jakieś inne farmazony. Nie miałem pojęcia, skąd wzięły się u niej takie przekonania, a teraz wychodziło na to, że miałem się już nie dowiedzieć. Położyłem się w sypialni i zacząłem wpatrywać się tępo w sufit. Chwilę później przyszła Iga i rzuciła się na łóżko obok mnie. Przygarnąłem siostrę do siebie. Choć miała już dwadzieścia dwa lata, wciąż była dla mnie moją małą siostrzyczką. Dzieliła nas dekada, może dlatego nigdy nie kłóciliśmy się jak typowe rodzeństwo. Można powiedzieć, że wychowywaliśmy się osobno, bo kiedy ona zaczynała dorastać, ja już wyprowadzałem się z domu. Mimo to łączyła nas silna więź, zawsze trzymaliśmy tę samą stronę. Byłem dla niej ramieniem do wypłakiwania i powiernikiem, gdy miała problemy z chłopakami czy przyjaciółkami. Wielokrotnie powtarzała mi, że jestem jej bohaterem, a ja to uwielbiałem. Ona natomiast stała się moją iskierką, kiedy brakowało mi siły, by wyjść z ciemności po śmierci ojca i po kolejnych miłosnych przygodach naszej matki.

– Myślę, że nie powinnam nosić tego pierścionka kupionego dla Smerfetki.

– Smerfetki? – zapytałem rozbawiony, zignorowałem początek zdania.

– No… Rano, jak tu wpadła, byłam na takim kacu, że w pierwszej chwili myślałam, że pierdolona Smerfetka mnie nawiedziła.

Wybuchnąłem śmiechem i spojrzałem na siostrę. Była młodszą, damską wersją mnie. Jej kruczoczarne włosy delikatnie falowały się od ucha aż do końców, a zielone, kocie oczy tak bardzo przypominały mi moje własne. Takie same, jak naszego ojca…

– Dałem ci ten pierścionek, bo jesteś jedyną kobietą, którą choć odrobinę rozumiem.

– Bo jestem twoją siostrą! Jakbyś był moim chłopakiem, pewnie nie miałbyś pojęcia, czego oczekuję.

– Zostaw sobie ten pierścionek. Jak tak na niego patrzę, to mi się zdaje, że i tak by nie pasował do Burzy…

– Powinieneś jej kupić taki z kotwicą…

– Czemu, u licha, z kotwicą? – Zmarszczyłem czoło, starałem się nadążyć za jej tokiem myślenia.

– Bo kotwica to symbol nadziei, a w waszym wypadku to już zostaje tylko nadzieja na lepsze jutro.

– Pocieszające. – Uśmiechnąłem się słabo.

– Hej… A może się jeszcze zejdziecie, jak ochłonie?

– No… Tego się trzymam.

– Kotwica jak nic, a najlepiej, jakby to były kotwica i koło sterowe na jednym pierścionku.

– Czy chcę wiedzieć dlaczego? – Uniosłem brew niepewny.

– Żeby okazać, że nadal może kierować swoim życiem. To byłoby jak powiedzenie, że nie chcesz jej ograniczać, że nadal jest wolna… Ale z tobą boku.

– Od początku powinienem ciebie pytać o zdanie, a nie wierzyć w słowa Robsona.

– Polecam się na przyszłość. – Uśmiechnęła się i wstała. – Aha, Dorian, jeszcze jedno…

Potaknąłem, zachęcając ją, żeby dokończyła zdanie.

– Nie mogłeś sobie znaleźć jakiejś prostszej w obsłudze kobiety?

– Byłoby nudno!

Pokręciła głową, po czym roześmiała się i szepnęła pod nosem, że życzy mi powodzenia. Wiedziałem, że nie będzie łatwo. Przed nami prawdziwa burza z piorunami, wierzyłem jednak, że wyjdzie po niej słońce i będzie nam dane cieszyć się nim wspólnie. Choć teraz oboje potrzebowaliśmy czasu.Rozdział 2

Ink

Wychodzę do klubu, miałem wychodzić na prostą,

Dobra, zrobię to za tydzień, teraz lejcie mi gorzką

(…)

Mam dość już tych wszystkich zer,

Dziś chcę zniszczyć się,

Dziś zapomnieć chcę,

Ratuj, ratuj

Mam dość już tych wszystkich zer,

Dziś chcę zniszczyć się,

Dziś zapomnieć chcę,

„Ratuj”, Smolasty, Tribbs

Kolejny dzień po pracy. Znowu siedziałem w swojej sypialni i gapiłem się bezmyślnie w sufit. Nie miałem kontaktu z Werą od dwóch tygodni i łapałem się czasami na tym, że chciałem zwyczajnie wyciągnąć telefon i napisać do niej, czy gdzieś wyskoczymy. Szybko jednak dochodziłem do wniosku, że to głupi pomysł. Ja już wykonałem ruch, teraz była jej kolej. Jeżeli nie chciała się angażować, nie mogłem zrobić nic więcej. Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.

– Proszę! – ryknąłem, nie otwierając oczu.

– Idziemy z Robsonem na kluby, idziesz z nami? – zapytała Iga.

Podparłem się na łokciach, podniosłem powieki i zobaczyłem siostrę wystrojoną w strój zbyt kusy jak na wyjście do klubu. Krótka, czarna sukienka. Długie, czarne włosy, opadające falami na ramiona. Wiedziałem, że wszyscy faceci w klubie będą się za nią oglądać, a tatuaż na nodze tylko ich bardziej nakręci. Cholera, czasami nie potrafiłem zrozumieć, że ona już jest dorosłą kobietą i ma prawo się zabawić. W pierwszym odruchu zamierzałem powiedzieć, że nigdzie nie wyjdzie w takim stroju. Cichy głosik w głowie podpowiadał mi jednak, że lepiej byłoby, jakbym zachowywał się jak jej brat, nie jak ojciec.

– Pójdę – odezwałem się chyba nazbyt opryskliwie, bo zmierzyła mnie podejrzliwym spojrzeniem.

– Nie chcesz, to nie musisz, pójdziemy sami.

– Idę przecież, nie wymyślaj – warknąłem i podniosłem się z łóżka. – Wezmę tylko szybki prysznic.

– Okej, czekamy w salonie.

– Kurtkę jakąś włóż, zmarzniesz. – Nie wiedziałem, dlaczego te komentarze opuściły moją głowę. – Albo w ogóle się przebierz.

– No w worek jutowy najlepiej, bo mój braciszek nie może znieść myśli, że dorosłam.

Odwróciła się na pięcie, odgarnęła włosy z ramion i wyszła z pokoju. Skarciłem się w duchu za głupie teksty, nie chciałem być nadopiekuńczy… Ale instynkt brał górę, była moją małą siostrzyczką i chciałem ją chronić. Czułem, że czeka nas piekielnie długa impreza. Będę musiał odliczać do dziesięciu za każdym razem, kiedy w pobliżu Igi pojawi się jakiś przypadkowy napaleniec. Kurwa. Życie starszego brata jest przejebane.

Ogarnąłem się szybko i przebrałem w świeże ciuchy, podwinąłem rękawy czarnej koszuli i obejrzałem się w lustrze. Zastanawiałem się, jaka jest szansa, że dziś w klubie spotkam Burzę… Raczej nikła, bo zazwyczaj w takich miejscach wolała pojawiać się ze mną. Chyba że jakimś cudem wyciągnie Majkę na imprezę, ale to graniczyło z cudem.

– Damulko, przestaniesz się już pindrzyć w tej łazience?! – ryknął Robson, waląc w drzwi. – Taksówka za chwilę podjedzie, mamy jechać bez ciebie?

– Już idę! – odkrzyknąłem i na szybko spryskałem się perfumami.

Wepchnąłem do kieszeni portfel i klucze. Z przyzwyczajenia rozejrzałem się jeszcze po przedpokoju i sprawdziłem, czy niczego nie zapomniałem. Robert w tym czasie otworzył przed Igą drzwi. Gdy przechodziła przez próg, dotknął jej pleców.

– Łapy! – syknąłem na niego, sprzedając mu kuksańca w bok.

– Odjebało ci dzisiaj, chłopie? Przecież to prawie i moja siostra. – wyszeptał Robert, mierząc mnie spojrzeniem.

– Sorry – wymamrotałem.

Znaliśmy się już od kilku lat. Robert poznał Igę, jak była szesnastolatką, więc szczerze wątpiłem, by budziła w nim pożądanie. Wierzyłem mu, w końcu dzieliło ich dziewięć lat. Traktował ją jak brat, ufałem, że zaopiekuje się Igą tak samo dobrze jak ja.

W końcu weszliśmy do klubu. Znałem ochroniarza, miał na imię Patryk, kiedyś tatuowałem mu rękaw. Jego niespełnionym marzeniem były walki MMA, ale skończył na bramce w tym lokalu. Klubowa muzyka uderzyła w moje uszy, szedłem za Robsonem prowadzony wprost do baru. Zamówiliśmy piwo, a Iga wzięła da siebie jakiegoś kolorowego drinka o wymyślnej nazwie. Siostra wyczaiła puste miejsce i pociągnęła nas w jego kierunku. Przysiedliśmy i sączyliśmy alkohol w milczeniu, nie było opcji, żeby w takim hałasie swobodnie rozmawiać. W końcu porwałem siostrę na parkiet, by trochę się rozerwać. Robert szybko do nas dołączył, tańczyliśmy obok siebie. Starałem się ignorować fakt, że co jakiś czas do Igi podbija coraz to nowy pacan, usiłuje postawić jej drinka albo obmacać w tańcu. Byłem dumny, widząc, że siostra ich odpędza i czasami niby przypadkiem wbija im łokieć pod żebra. „Moja krew!” – pomyślałem, uśmiechając się pod nosem.

– Idę po drinka! – ryknąłem w ucho Robsona. – Miej oko na Igę!

Skinął głową i przybliżył się do dziewczyny, żeby nie umknęła mu w tłumie. Podszedłem do baru, spokojny, że siostra jest w dobrych rękach, zamówiłem whisky z lodem i wypiłem niemal jednym haustem, rozkoszując się przyjemnym paleniem w przełyku. Od razu zamówiłem drugą szklankę, tym razem dłużej delektując się smakiem napoju.

– Ink! Czeeeeść – jakiś piskliwy głos zabrzmiał tuż przy moim uchu.

Odwróciłem się niechętnie, a moim oczom ukazała się niska brunetka z kolczykiem w brwi. Wpatrywałem się w jej twarz i starałem się sobie przypomnieć, skąd, do chuja, mnie zna.

– Nie pamiętasz mnie? Byliśmy ze sobą jakieś dwa lata temu, poznaliśmy się w tym klubie. Tatuowałeś moją siostrę.

Wpatrywałem się w laskę, starając się ją skojarzyć. Niestety, zanim zrozumiałem, że z Burzą pragnę czegoś więcej, było w moim życiu wiele kobiet. Uśmiechnąłem się przepraszająco, z nadzieją, że się wkurwi i odejdzie.

– Nic nie szkodzi, ja cię pamiętam. – Błysnęła zębami w uśmiechu i przejechała językiem po wargach. Nie umknął mi fakt, że język też miała przebity, a błyskotka kusząco połyskiwała na jego środku.

– Zatańczymy? – zapytała, starając się przekrzyczeć muzykę.

– Nie teraz, piję. – Na potwierdzenie uniosłem szklankę z alkoholem

– Może postawisz mi drinka? – Wymówiła te słowa, przybliżywszy usta do mojego ucha.

Jakiś nieznośny głosik w mojej głowie mówił mi, że powinienem się zabawić, zapomnieć o Burzy. Przecież ona najwyraźniej chciała zapomnieć o mnie. Skinąłem więc do brunetki. Dziewczyna rozejrzała się po hokerach przy barze, ale nie było nigdzie dwóch wolnych obok siebie. Nic sobie z tego nie robiąc, wcisnęła się obok mnie. Jej dłoń zaczęła niebezpiecznie wędrować po moim udzie. Kurwa, kiedyś byłbym zachwycony takim obrotem spraw, dziś jednak byłem wściekły. Przesunąłem się i ustąpiłem kobiecie miejsca. „Pierdolony dżentelmen Ink”, zabrzmiały w mojej głowie słowa Burzy, która zawsze w ten sposób komentowała moje starania, szczególnie wtedy, kiedy byliśmy właśnie w fazie kłótni.

– Czego się napijesz? – zapytałem, odgarniając włosy z jej szyi.

Zadrżała pod moim dotykiem. Nachyliłem się do barmana i złożyłem zamówienie. Wziąłem dwie czyste, bo kolorowa okazała się już za słaba na dzisiejszy wieczór. Dziewczyna, ku mojemu zaskoczeniu, poprosiła o to samo. Zmierzyłem ją spojrzeniem, gdy wychyliła pierwszy kieliszek i popiła go sokiem pomarańczowym. Skrzywiła się uroczo. Wypiłem dwie setki, jedna po drugiej, i sięgnąłem po szklankę z popitką. Jednak dziewczyna złapała ją i odsunęła tak, że nie mogłem jej dosięgnąć. Uśmiechnęła się przebiegle i bez krępacji wpiła się w moje usta. Zaskoczony nie od razu odwzajemniłem pocałunek. Laska smakowała wódką i papierosami, zupełnie obco…

– Mieszkam niedaleko, co ty na to? – wyszeptała, oderwawszy się ode mnie.

Toczyłem właśnie wewnętrzną walkę między tym, czego oczekiwało moje ciało, a czego pragnęły serce i umysł. Poddałem się jednak temu pierwszemu i skinąłem głową.

– Powiem tylko kumplom, że wychodzę.

– Zaczekam na zewnątrz – obiecała dziewczyna, przejeżdżając palcem po mojej twarzy.

Kurwa. W tłumie szukałem Robsona i Igi, dostrzegłem ich tańczących i śmiejących się z czegoś.

– Ja wychodzę! – ryknąłem do przyjaciela. – Zaopiekujesz się Igą?

– Spoko, odstawię ją bezpiecznie do domu! Baw się! – wykrzyknął Rob, a przynajmniej wydawało mi się, że to właśnie słyszałem.

Przeciskałem się przez tłum. Im bliżej wyjścia, tym mniej ludzi wpadało mi pod nogi. W końcu wyszedłem na chodnik i zobaczyłem nieopodal brunetkę palącą szluga. Dopiero w świetle neonów i ulicznych lamp mogłem ją dokładnie prześledzić wzrokiem. Czerwona sukienka opinała jej talię, podkreślając niewielki biust i wypukły tyłek. Przypuszczałem, że ciemne włosy do połowy pleców są farbowane. Czarne szpilki dodawały dziewczynie kilka centymetrów wzrostu, choć i tak sięgała mi zaledwie do klaty. Część mnie chciała uciec do domu i zapomnieć o tej przygodzie, jednak druga kazała mi zignorować myśli o Burzy i dać się ponieść chwili. Posłuchałem tej drugiej i podszedłem do dziewczyny.

– Prowadź, księżniczko – rzuciłem, bo nie miałem pojęcia, jak się do niej zwrócić.

Za zbędne uznałem teraz pytanie jej, jak ma na imię. Ona najwyraźniej również nie uważała za słuszne się przedstawiać, skoro jej nie pamiętałem. Uśmiechnęła się tylko i złapała mnie za dłoń. Jej mała rączka śmiesznie wyglądała w mojej wielkiej wytatuowanej łapie. Zupełnie jak ręka Weroniki, z tym że Burza miała zawsze paznokcie w odcieniach niebieskiego, a nie wściekłego różu. Pokręciłem głową, odrzucając myśli o byłej kochance, i skupiłem się na dziewczynie kroczącej obok mnie. Opowiadała mi teraz coś o swojej pracy. Postanowiłem, że będę przynajmniej udawał, że słucham. Wyłapałem tylko strzępy informacji, a właściwie tylko to, że czasami potrzebuje oderwania się od rzeczywistości, dlatego raz na dwa tygodnie spędza weekend w klubie. Weszliśmy do jakiejś kamienicy, a dziewczyna poprowadziła mnie na pierwsze piętro. Otworzyła stare, drewniane drzwi, po czym wpuściła mnie do środka i zapaliła światło w przedpokoju.

– Mieszkam z koleżankami, ale dziś będziemy sami – powiedziała kokieteryjnie.

Prawdę mówiąc, było mi wszystko jedno, czy ktoś będzie razem z nami w mieszkaniu. Wprowadziła mnie do pokoju i zakomunikowała, że idzie się odświeżyć, a przy okazji przyniesie nam coś do picia. Przetarłem zmęczone oczy i przysiadłem na łóżku. Odłożyłem skórzaną kurtkę na stojący obok fotel i czekałem na dziewczynę. W międzyczasie dostrzegłem zdjęcia ustawione na komodzie obok telewizora. Wstałem, żeby je obejrzeć. Liczyłem na to, że pomogą mi przypomnieć sobie, skąd znam się z brunetką. Przejechałem spojrzeniem po fotografiach, ale żadna nic mi nie mówiła. Dopiero spojrzawszy na ostatnie zdjęcie, brunetki z rudowłosą dziewczyną, przypomniałem sobie tę parkę. Może dlatego, że idealnie było widać tutaj tatuaż, który robiłem rudej. Swoje prace kojarzyłem z większą łatwością niż twarze ludzi. Przypomniałem sobie, że brunetka miała na imię Anka i na pierwszą sesję przyszła z siostrą. Wymieniliśmy się wtedy numerami, a potem spaliśmy ze sobą może ze dwa razy… No, góra trzy. Ruda miała chłopaka, pamiętam to, za to jej siostra niemal sama właziła mi do łóżka. Byłbym głupcem, gdybym nie skorzystał. Teraz już nie myślałem w ten sposób, zastanawiałem się, jak potem wytłumaczę się z tego szybkiego podrywu Weronice. Gdyby jednak zechciała w końcu ze mną porozmawiać, co jej powiem? Wiesz, kocham cię, ale kiedy się nie odzywałaś do mnie przez dwa tygodnie, pieprzyłem wszystko, co napotkałem na mojej drodze? Straciłbym ją wtedy bezpowrotnie, a nie mógłbym z nią być, nie wyznawszy jej wcześniej, że miałem chwilę słabości i poszedłem do łóżka z inną. Moje rozterki przerwała Anka, stając w drzwiach pokoju w samej bieliźnie.

– Kurwa – syknąłem pod nosem.

– Podoba ci się to, co widzisz? – zapytała kokieteryjnie, wyginając się dziwnie.

Owszem, podobało, byłem przecież człowiekiem wrażliwym na piękno. Dziewczyna okazała się kształtna, chciałem przejechać dłonią po jej zagłębieniach, dotknąć piersi. Jednak miała jedną wadę: nie była Burzą. Niewiele myśląc, podszedłem do dziewczyny, wziąłem ja w ramiona i przybliżyłem do siebie. Ucieszona zarzuciła mi ręce na szyję i oblizała wargi w oczekiwaniu. Nachyliłem się i odrzuciłem jej ciemne pasma do tyłu, gładziłem dłonią jej kark. Zadrżała w moich ramionach. Uśmiechnąłem się. Przysunąłem wargi do jej ucha i wyszeptałem zachrypniętym głosem:

– Wybacz, ale jednak nie jesteś w moim typie.

Odsunąłem się, by wyjść z mieszkania i zostawić roznegliżowaną, zaskoczoną kobietę w jej sypialni.

Kobieta krzyknęła za mną, że chyba sobie kpię, i rzuciła w drzwi poduszką zabraną z pobliskiego fotela. Zdążyłem się uchylić i uśmiechnąć przebiegle, żeby jeszcze bardziej ją rozeźlić. Była zbyt łatwa, a ja przyzwyczaiłem się do zdobywania. Burzy, oczywiście, bo tylko ona miała tyle pewności siebie, żeby mnie na przemian odrzucać i zapraszać do swojego serca, kiedy tylko zmienił jej się nastrój.

Kiedy wyszedłem na zewnątrz, chłód czerwcowej nocy uświadomił mi, że zostawiłem w mieszkaniu dziewczyny kurtkę. Postanowiłem jednak zignorować ten fakt i wrócić rano po moją zgubę, gdy dziewczyna ochłonie, a ja nie będę narażony na jej irytację. Włożyłem ręce do kieszeni i wyciągnąłem telefon, żeby zadzwonić po ubera, nie było już sensu dołączać w klubie do Igi i Robsona, lepiej, żebym jechał do domu.

Weronika

Poprawiłam włosy i pewnym krokiem ruszyłam do pracy. Jako szefowa musiałam sprawiać pozory, jednak kiedy weszłam do biura i zobaczyłam Malwinę z Dominiką, od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech. To z tymi dziewczynami stawiałam w tym biznesie pierwsze kroki i bez dwóch zdań mogłam je nazywać bliskimi koleżankami. Słowo „przyjaciółka” zarezerwowałam tylko dla Majki. Mogłam mieć wiele kumpelek i znajomych, jednak to do Majki leciałam ze wszystkimi smutkami czy radościami. To z nią również spędziłam cały weekend, jedząc lody przed telewizorem i obgadując Doriana. Maja dobrze trafiła, bo choć początkowo byłam podejrzliwa co do Jawora, dziś już wiedziałam, że chce dla mojej przyjaciółki tego samego, co ja – szczęścia i spokoju.

– Jak minął wam weekend? – zagadałam do dziewczyn.

Malwina tylko uśmiechnęła się blado i uniosła w moją stronę kubek z parującym napojem. Domyśliłam się, że to mocna kawa. Rudowłosa kobieta wygląda, jakby nie spała przez kilka ostatnich dni. Cóż, parę miesięcy temu została mamą. Razem z mężem tworzyli ciekawy związek, bardzo wspierający, oparty na przyjaźni. Zmieniali się przy dziecku. Tomek bez problemu przeszedł na urlop ojcowski, żeby Malwina mogła wrócić do pracy zaraz po macierzyńskim.

– My byliśmy u rodziców Michała, masakra. Nienawidzę jego siostry – rzuciła Dominika i opadła zmęczona na fotel.

– Widzę, że dla żadnej z nas minione dni nie były łaskawe. To w poniedziałek wpadamy w nowy tydzień z nową energią! – Klasnęłam w dłonie i przeszłam na zaplecze, by odłożyć torbę.

W przerwach między kolejnymi klientami rozmawiałyśmy o pierdołach. Bolała mnie głowa, bo ostatniej nocy po raz kolejny pozwoliłam sobie na słabość. Byłam silna tylko powierzchownie. Jak każdy inny potrafiłam płakać. A teraz po raz pierwszy w życiu miałam złamane serce. Naprawdę po raz pierwszy, bo odchodząc od Florka, czułam ekscytację, spokój i chyba nawet szczęście. Teraz, kiedy straciłam Inka, czułam jedynie pustkę. Odrzuciłam myśli na bok i skupiłam się na dziewczynie przechodzącej właśnie przez drzwi frontowe. Była to siostra Malwy, uśmiechnęła się i przywitała z nami. Znałam ją pobieżnie, kilka razy wyszłyśmy razem na jakąś imprezę, na pewno była bardziej rozrywkowa niż Malwina. Wyglądem też znacząco się różniły – Malwina swoje jasne włosy farbowała na wściekły rudy, który idealnie pasował do jej jasnych oczu, siostra za to miała włosy kruczoczarne, ale nie byłam w stanie stwierdzić, czy też je farbuje, czy takimi obdarzyła ją natura. Była też o wiele niższa od Malwy. Animuszu dodawały jej wysokie szpilki.

– Cześć, dziewczyny, przyszłam porwać moją siostrę – rzuciła na powitanie i cmoknęła Malwinę w policzek.

– Jak dla mnie możesz już ją brać – powiedziałam, nie odrywając wzroku od komputera.

– Zostało mi jeszcze czterdzieści minut – odparła Malwa zaskoczonym tonem.

– Anka, jeśli obiecasz, że pomożesz jej się rozerwać, zanim wróci do domu, to naprawdę już możecie iść.

– Dlaczego ja nie mam takiego szefa? – Anka ze śmiechem przysiadła w fotelu przy ścianie.

– Bo pracujesz w korporacji – wtrąciła się Dominika. – Czasami mam wrażenie, że twoi przełożeni są jakimiś cyborgami.

– Może. – Anka wzruszyła ramionami i zaraz dodała: – Ale miałam przygodę w weekend. Wyrwałam najlepsze ciacho w okolicy i zaciągnęłam go do siebie.

– Uuu, gorący, płomienny seks? Opowiadaj! – Zainteresowałam się, pozwalając sobie na chwilę przerwy.

– A najlepsze jest to, że po wszystkim chłopak zostawił u mnie swoją kurtkę, więc jeszcze jest szansa na powtórkę. – Poruszyła sugestywnie brwiami.

– No dobra, masz zdjęcie tego przystojniaka? – Dominika wstała i usiadła obok Anki, czekała, aż ta pokaże jej zdjęcie chłopaka, którego udało jej się zdobyć.

– Nie mam na telefonie, ale czekaj, znajdę go na fejsie.

Dziewczyna zaczęła szukać obiektu swoich westchnień, a Dominika wykorzystała okazję do oderwania się od obowiązków i wpatrywała się w swój telefon. Sama wstałam z fotela z nadzieją, że i ja zobaczę, kogo zaliczyła. Podeszłam do dystrybutora z wodą i nalałam do kubka zimnego płynu. W międzyczasie Anka znalazła chłopaka i pokazała go Dominice.

– Kuuuuurwa – przeciągłe przekleństwo wydobyło się z ust Dominiki.

– Aż taki dobry, co? – Roześmiałam się i podeszłam do nich, po czym zerknęłam na wyświetlacz.

W jednej chwili poczułam, jak grunt usuwa mi się spod stóp. Patrzyłam na uśmiechniętą twarz Doriana. Poczułam ukłucie w sercu, nogi miałam jak z waty, nie potrafiłam nad sobą zapanować. Dominika szybko ustąpiła mi miejsca i pozwoliła usiąść w fotelu. Mrugałam z prędkością światła, żeby odgonić łzy, nie mogłam publicznie okazać słabości.

– Co jest, laska? – Anka zabrała telefon sprzed mojej twarzy i spojrzała na mnie podejrzliwie.

– To jej facet – zakomunikowała Dominika.

– Ups, przykro mi, że tak kiepsko trafiłaś. Ale przynajmniej miałaś z nim nieziemski seks, nie? – dziewczyna zaszczebiotała złośliwie i zaśmiała się sztucznie.

– Może tobie się pomyliło? Może to nie był on? – zapytałam z drżeniem w głosie.

– Przecież wiem, z kim sypiam, laska – obruszyła się Anka. – Zresztą mam jego kurtkę w torbie, zamierzałam mu ją dziś oddać. Chcesz zobaczyć?

Schyliła się do płóciennej torby, która stała obok jej nóg, i wyciągnęła kurtkę Inka. Poznałabym ją wszędzie. Choć teoretycznie każdy mógłby mieć takie samo okrycie, byłam na tyle blisko, że mogłam wyczuć perfumy Inka unoszące się w powietrzu. Ten zapach kpił ze mnie, z tej romantycznej części mojej duszy, która myślała, że dla mnie Ink się zmieni.

– Chyba lepiej będzie, jak to schowasz i poczekasz na Malwę na zewnątrz – rzuciła Dominika.

– No dobrze, ale, hej, to nie moja wina, że jej chłoptaś lubi zabawę. Nie wspominał, że jest zajęty. – Cmoknęła wkurzająco, zapakowała kurtkę z powrotem do torby i wyszła.

– Dziękuję – powiedziałam cicho do Dominiki.

– Wydaje mi się, że zrobiła to specjalnie. – Domi kucnęła obok mnie i uśmiechnęła się pocieszająco.

– Skąd mogła wiedzieć o Inku i o mnie? Nie, zwyczajnie poszedł się zabawić, między nami wszystko skończone, miał prawo.

– A jednak nie ignorujesz tego faktu. Nadal ci na nim zależy, kochasz go.

– To już bez znaczenia. – Wstałam i wygładziłam ubranie, przybierając obojętny wyraz twarzy.

Choć serce paliło mnie żywym ogniem, rozdzierało bólem, nie mogłam dłużej pozwolić sobie na słabość i okazywanie emocji.

– Jestem gotowa, poprawiłam trochę makijaż w łazience, mogę już wychodzić? – Malwa wyszła z pomieszczenia socjalnego i zmierzyła nas spojrzeniem – Wszystko okej?

– Oczywiście, idź już i baw się dobrze. – Zmusiłam się do uśmiechu.

– To do jutra – rzuciła na do widzenia i wyszła, zostawiając mnie samą z Dominiką.

– Wera, wiem, że nie chcesz o tym rozmawiać.

– Masz rację, nie chcę – ucięłam i siadłam do komputera.

Wpatrywałam się jednak w monitor bez większej pewności, co powinnam teraz robić. Miałam mętlik w głowie, nie lubiłam tracić kontroli. A teraz wszystko wymykało mi się z rąk, jakbym nie potrafiła własnego życia utrzymać w ryzach. A to wszystko dlatego, że pozwoliłam sobie na słabość, jaką była miłość. To prawda, co mówią, że miłość nas ogłupia, sprawia, że tracimy kontakt z rzeczywistością i nie umiemy racjonalnie oceniać sytuacji. Już raz dałam się zamknąć w sidłach zauroczenia, myślałam, że z Inkiem będzie inaczej. Jednak po raz kolejny wkręciłam się w związek z nieodpowiednim facetem. Zaczynałam wątpić, czy gdzieś na świecie są jeszcze faceci, którzy zasługują na uwagę.

– Oczywiście, że wiedziała o tobie i Inku! Przecież on tatuował Malwę, pamiętasz? To Malwa ci poleciła studio Inka?

– Być może, Domi, to już nieważne, naprawdę. – Uśmiechnęłam się sztucznie. – Pracuj lepiej – starałam się rzucić ostrzejszym tonem szefowej.

Nie miałam już ochoty siedzieć tutaj. I tak się na niczym nie skupię. Potrzebowałam wina, Majki i zwyczajnego przyjacielskiego przytulenia. Wyłączyłam komputer i zerknęłam na Dominikę.

– Zamknij dzisiaj, ja muszę jeszcze coś załatwić. Widzimy się jutro.

Dziewczyna tylko skinęła głową, nie siląc się już na próby rozmawiania ze mną. Przeszłam pewnym kokiem na zaplecze i skręciłam w lewo do łazienki dla personelu. Złapałam brzegi umywalki i zacisnęłam chwyt, aż pobielały mi knykcie. Podniosłam wzrok i zerknęłam na swoje odbicie. Wpatrywałam się w swoje zielone oczy, jakbym obserwowała kogoś obcego. W mojej głowie pojawiły się słowa Inka: „Oboje mamy rzadki zielony kolor oczu, to znak, że powinniśmy być razem”. Wspomnienia zaczęły zalewać moją głowę – uśmiechnięta twarz Doriana, wpatrzone we mnie zielone oczy, pełne miłości. Przynajmniej wtedy wydawało mi się, że były przepełnione uczuciem. Często na początku darliśmy ze sobą koty. Seks był zawsze gwałtownym zrywem. Jednak im bardziej siebie poznawaliśmy, tym więcej dostrzegaliśmy w sobie ukrytych cech. Oboje pozwalaliśmy sobie na wrażliwość wyłącznie w naszym towarzystwie. Kiedy leżeliśmy na jego kanapie, wtuleni, patrząc w telewizor, kiedy spacerowaliśmy nad Wisłą… W zwykłej codzienności dostrzegaliśmy szczęście. Przy sobie ściągaliśmy maski, obnażając swoje słabości i pokazując inną naturę, zarezerwowaną dla bliskich. A jednak nie potrafiłam się zmusić do szczerości wobec niego, nie potrafiłam mu opowiedzieć o Florku i mojej przeszłości. Ciągle widziałam we wspomnieniach Inka klęczącego przede mną, wtedy mi się wydawało, że jego zielone oczy przepełnione były miłością. To ja go zraniłam, to ja to wszystko zniszczyłam, to ja skrywam tajemnicę i nie potrafię mu jej wyjawić. A mimo to czułam, że i on nie był wobec mnie fair, od razu lądując w łóżku z innymi laskami. Widocznie nie kochał mnie tak bardzo, jak sobie to wymyśliłam.

Wzięłam się w garść, poprawiłam w lustrze makijaż i wyszłam z łazienki, starając się przybrać maskę obojętności. Zgarnęłam z zaplecza swoje rzeczy, szybko pożegnałam się z Domi i wyszłam z pracy. Drałowałam przed siebie, rozglądając się po zatłoczonym mieście. Obserwowałam mijających mnie ludzi i zastanawiałam się, co trzymali w sekrecie. Nogi same zaprowadziły mnie do salonu tatuażu Inka. Stanęłam w pewnej odległości i dostrzegłam przed wejściem Ankę. Poczułam się, jakby ktoś zdzielił mnie w twarz. Nie tylko przespali się po sobotniej imprezie, ale spotykali się w tygodniu. Przypomniałam sobie, że miała jego kurtkę i być może przyszła tylko ją zwrócić. Jednak gdyby między nimi do niczego nie doszło, zostawiłaby ją w recepcji i wyszła. Po kilku sekundach dołączył do niej Ink. Sięgnął po okrycie, ale dziewczyna przekornie schowała ją za plecy i nachyliła się w jego stronę, gotowa do pocałunku. Nie miałam ochoty tego obserwować, lecz zamiast odejść w przeciwnym kierunku, ruszyłam w ich stronę i, niewiele myśląc, stanęłam obok Anki. Byłam od niej nieco wyższa, ale nie na tyle, żeby zrównać się wzrostem z Dorianem. Wyglądał za dobrze, zbyt idealnie jak na faceta, którego musiałam nienawidzić. Ubrany jak zwykle w ciemne kolory, z czarnymi włosami, które teraz były w dziwnym nieładzie dodającym mu tylko uroku. Pragnęłam przejechać dłonią po jego jednodniowym zaroście i wtulić się w jego pierś. Potrzebowałam go jak tlenu… Choć starałam się temu zaprzeczyć, bez niego nie potrafiłam oddychać.

– Weronika? – zapytał zmieszany i zaskoczony.

– Fajny miałeś weekend, nie? – sarknęłam.

– Co? O czym ty mówisz?

– Szkoda mi każdej sekundy spędzonej w twoim towarzystwie! Jesteś złamanym chujem, niewartym uczuć żadnej kobiety.

Zrobiłam w tył zwrot i już miałam odejść, gdy nagle Ink złapał mnie za ramię i zmusił, żebym się zatrzymała. Odwróciłam się w jego stronę i od razu tego pożałowałam, wyglądał jak szczeniak, którego ktoś kopnął. Miałam ochotę go przytulić i pozwolić, żeby wszystko mi wyjaśnił. W tym momencie byłam nawet gotowa wybaczyć mu ten zryw z Anką, pragnęłam go objąć go i sprawić, żeby uśmiechnął się tak, jak kiedyś.

– Proszę, nie odchodź, porozmawiajmy – powiedział błagalnie.

– Nie mam czasu dla ciebie, spieszę się – rzuciłam, próbując opanować drżenie głosu.

– Dokąd?

– Do lekarza, muszę się przebadać i sprawdzić, czy mnie czymś nie zaraziłeś. Cholera wie, jakie kurwy przetoczyły się przez twoje łóżko.

Wyrwałam się z jego uścisku i szybkim krokiem odeszłam, cały czas próbując przezwyciężyć chęć obrócenia się i sprawdzenia, co robi Dorian z Anką. Szybko jednak odrzuciłam tę myśl, krocząc pewnie przed siebie. Do moich uszu zdążyły jeszcze dotrzeć słowa jakiejś innej kobiety, która kazała Inkowi się uspokoić. Jego odpowiedzi na szczęście już nie usłyszałam. Z tyłu zapewne wyglądałam jak pewna siebie kobieta, która odchodzi i zostawia za sobą przeszłość. Jednak moja twarz w tym momencie zdradzała wszystkie uczucia, nie mogłam już opanować łez. Szłam i płakałam jak mała zraniona dziewczynka, już nie potrafiłam być silna. Gubiłam się w swoich uczuciach, w tym, co powinnam zrobić i jak się zachować. Chciałam jechać do Majki, jednak jakiś cichy głosik w głowie podpowiadał mi, że nie powinnam jej się narzucać ze swoimi problemami. Dopiero odzyskała miłość, stworzyła szczęśliwy związek, nie powinnam aż tak bardzo obarczać jej swoimi problemami. Błąkałam się jeszcze bardzo długo po ulicach Warszawy. Nogi bolały mnie od niewygodnego obuwia, a głowa pękała od nadmiaru myśli. Zachowałam się impulsywnie, po raz kolejny nie tak, jak powinnam. Jakaś część mnie pragnęła pójść do Inka i pozwolić mu wszystko wyjaśnić. Jednak od razu pojawiała się również myśl, że wymagałoby to ode mnie tłumaczenia, dlaczego odrzuciłam jego oświadczyny, a nie byłam jeszcze gotowa otwierać bramy z przeraźliwym napisem PRZESZŁOŚĆ. Przysiadłam na przystanku i tępo wpatrywałam się w przejeżdżające samochody. Jakaś para obok mnie przytulała się do siebie, przyprawiając mnie o mdłości. Podjechał autobus, którym mogłabym się dostać do Inka. Oparłam się tej myśli. Bałam się, że zobaczę w jego domu Ankę, a tego byłoby już za wiele. Z jednej strony wiedziałam, że nie powinnam go oceniać, nie byliśmy już parą, mógł robić, co chciał, z drugiej jednak czułam się zdradzona i ta zdrada paliła mnie od środka żywym ogniem. Czułam, że już nigdy nie będzie między nami dobrze. Byliśmy skazani na samotność. Na spotkania z przypadkowymi ludźmi, którzy na chwilę dadzą nam namiastkę szczęścia…Playlista,

czyli co na początku
rozdziałów i w treści gra:

1. „Winny”, Mateusz Mijal

2. „Zazdrość”, Hey

3. „Princes of the Dawn”, Accept

4. „Ratuj”, Smolasty, Tribbs

5. „Dawniej”, Martin Lange

6. „Spadam”, Coma

7. „Ikar”, Smolasty

8. „Niepokonani”, Perfect

9. „Deszcz”, Qry

10. „Zegarmistrz światła purpurowy”, Tadeusz Woźniak

11. „Ona jest ze snu”, Ira

12. „Idziesz ze mną”, Dawid Kwiatkowski

13. „Muza”, Kali & Pawbeats

14. „Into the sun:, Sons Of The East

15. „Chciałbym”, Dawid Kwiatkowski

16. „You Got Me Thinking”, Joshua Radin

17. „Miał być ślub”, Monika Brodka

18. „Breadfan”, Metallica

19. „Am I Evil?”, Metallica

20. „Niech przyjdzie dzień”, Krzysztof Napiórkowski

21. „Na dnie”, Kali

22. „Kolońska i szlugi”, sanah

23. „Nadzieja”, Sound’n’Grace

24. „Taką wodą być”, Happysad

25. „Instynkt”, O.S.T.R

26. „Surrender”, Birdy

27. „Miracle of Love”, Jamie Lawsona

28. „Lubiła tańczyć”, Rotary

29. „Pocałuj noc”, Varius Manx

30. „List”, Hey

31. „Szary świat”, sanah i Kwiat Jabłoni

32. „Love Like This”, Kodaline

33. „Lubię twoje włosy”, Manchester

34. „Po prostu bądź”, Maanam

35. „Kocham cię”, Chłopcy z Placu Broni

36. „Tusz”, Smolasty feat. TymekPodziękowania

Dziękuję bardzo wszystkim Czytelnikom, którzy dotarli do ostatniego słowa tej książki. Mam nadzieję, że historia Inka i Burzy przypadła Wam do gustu. To zawsze Wy, drodzy Czytelnicy, jesteście na pierwszym miejscu w moich podziękowaniach, bo dla każdego autora jesteście nieocenionym skarbem.

Dziękuję całemu zespołowi Wydawnictwa Inanna za danie mi szansy, aby kolejna historia zrodzona w mojej głowie mogła ukazać się w postaci książki. Wielkie podziękowania za promocję moich książek i zaangażowanie, jakie wkładacie w swoją pracę.

Dziękuję wszystkim bookstagramerom, booktokerom i wszystkim zajmującym się promocją literatury – robicie kawał dobrej roboty.

Pozdrawiam serdecznie!

Justyna
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij