Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Pomogę Ci... - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
31 sierpnia 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pomogę Ci... - ebook

Pełen tajemnic i sprzeczności, przyciągał do siebie niczym magnes. Tak inny od Antka, był jego zupełnym przeciwieństwem. Obiecywał, że pomoże mi zapomnieć. Uzależnił od adrenaliny. Pokazał prawdziwe emocje. A później zrobił coś, co ponownie wywróciło mój świat do góry nogami...

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788397113329
Rozmiar pliku: 2,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział pierwszy

Byliśmy młodzi. Byliśmy szczęśliwi. Byliśmy zakochani. I na całym świecie nie było drugiej, tak dobrze dobranej pary. Szliśmy razem ramię w ramię od podstawówki, przez całe gimnazjum i liceum, aż do studiów, gdzie rozdzieliły nas kierunki. Ja wybrałam kosmetologię, on ekonomię. Wszyscy włącznie z nami żartowali, że gdy otworzę swój gabinet, nie będę musiała martwić się o finanse, bo od początku znajdą się w dobrych rękach.

Mniej więcej w połowie studiów, postanowiliśmy ze sobą zamieszkać. Również w tym samym czasie, okazało się, że znajomy mojego taty za parę dni, będzie miał wolne mieszkanie, które może nam udostępnić w zamian za opłacanie czynszu i bieżących opłat. Uznając to za dobry znak, postanowiliśmy przyjąć propozycję i tydzień później, trzymając w ręku klucze od swojego pierwszego, samodzielnego mieszkania, prawie skakałam z ekscytacji do góry. Jak ostatnia idiotka cieszyłam się, że w końcu będę mogła poznać smak wolności od innej strony. Moje przyjaciółki już od dawna nie mieszkały z rodzicami. Szkoda jednak, że nie miałam pojęcia, iż ta radość już wkrótce obróci się przeciwko mnie...

Dwa miesiące później...

– Maja – Antek wyszedł z łazienki i wszedł do salonu. – Nie widziałaś mojej wody po goleniu?

Leżąc na kanapie z książką i starając się pochłonąć wiedzę wzrokiem przed jutrzejszym

egzaminem, przecząco pokręciłam głową.

– I to jest właśnie to, o czym mówię – westchnęłam. – Rzeczy wbrew pozorom, mają swoje miejsce.

Podszedł bliżej i siadając niemal na samym skraju sofy, spojrzał na mnie błagalnie.

– Pomożesz mi szukać? – Jęknął. – Za dwie godziny jestem umówiony z Wojtkiem na piwo, żeby obgadać wspólny projekt.

Mordując swojego chłopaka wzrokiem, niechętnie odłożyłam książkę i podniosłam się do pozycji siedzącej. To nie pierwszy raz, gdy coś nagle znikało. w naszym mieszkaniu działa się prawdziwa magia i nie miała ona nic wspólnego z czarami. Za to z bałaganiarstwem, owszem.

– Zaczyna mi brakować do ciebie sił – upomniałam go. – Który raz w tym tygodniu czegoś szukasz?

Antek położył sobie rękę z tyłu głowy i zaczął się po niej drapać. Do złudzenia przypominało to nerwicę natręctw, bo robił tak tylko wtedy, gdy nie mógł sobie czegoś przypomnieć. Oczywiście w przeciwieństwie do mnie; ja pamiętałam o wszystkim, nawet o tym, o czym nie powinnam lub nie chciałam. Uginając się pod jego autentyczną bezradnością, wstałam z kanapy.

– Jesteś najlepsza – powiedział i posłał mi jeden ze swoich najsłodszych uśmiechów. – Bez ciebie nie wiem, co bym zrobił.

– Prawdopodobnie – spojrzałam na niego przez ramię. – Obszedłbyś się bez wody po goleniu albo poszedłbyś do sklepu i kupił nową. Zawsze, jest jakaś opcja.

Zgodnie z moimi przypuszczeniami, woda kolońska stała pod zlewem. Zamykając drzwiczki od szafki, podałam chłopakowi prawie pełną buteleczkę.

– A skąd ona się tam wzięła? – Wbił wzrok w przeźroczyste szkło.

– Nie mam zielonego pojęcia – odparłam. – Ja jej tam nie włożyłam.

– Ja też nie – Odkręcił zakrętkę i wylał kilka kropel na dłoń. – Więc w takim razie kto?

Zaciągając się zapachem, który z głębi serca uwielbiałam, wzruszyłam ramionami.

– Pewnie ta sama osoba, która dwa dni temu schowała kluczyki od twojego samochodu w lodówce.

Antek, był cudownym facetem i kochałam go ponad życie, jednak moja pedantyczność kłóciła się z jego chaotycznością. Wcześniej, zanim ze sobą zamieszkaliśmy, często słyszałam, że ma problem z odkładaniem przedmiotów na miejsce i jest roztrzepany, ale nigdy nie traktowałam tego poważnie. Uważałam, że inni przesadzają, bo jak ktoś tak doskonały może mieć wady? To brzmiało nieprawdopodobnie.

***

Po wyjściu Antka, wróciłam do nauki. Jutrzejszy egzamin, był jednym z najważniejszych i zależało mi na zaliczeniu go przy pierwszym podejściu. Nienawidziłam poprawek, bo zawsze wiązały się z podwójnym stresem. Czas płynął bardzo szybko, więc kiedy mogłam już odłożyć podręcznik i spojrzałam na zegarek, rozchyliłam usta z wrażenia. Dochodziła dwunasta w nocy. Wstałam z kanapy i w drodze do łazienki, napisałam do Antka wiadomość.

Ja: Skończyłam się już uczyć i idę spać. Widzimy się rano. Kocham cię.

PS. Zamorduję cię, jeśli mnie obudzisz po powrocie.

Antek uwielbiał informować mnie o swoich późnych powrotach, robiąc mi pobudki. Później wtulał się w moje plecy i zwyczajnie zasypiał, za to ja do rana nie byłam w stanie ponownie zasnąć.Rozdział drugi

Antek nie wrócił. Ani tamtego dnia, ani następnego, ani żadnego kolejnego. Rozmowa o zaginionej wodzie kolońskiej, była ostatnią, jaką mieliśmy szansę ze sobą przeprowadzić. a wiadomość? Jej nawet nie przeczytał. Nie mógł, bo pijany i naćpany idiota odebrał mu tę szansę. Potrącił Antka na przejściu dla pieszych, gdy ten przez nie przechodził, by wrócić do domu. Wszystko to rozegrało się na oczach Wojtka, który nie zdążył jeszcze odejść i całe szczęście, bo dzięki temu mój chłopak nie spędził ostatnich minut swojego życia w kompletnej samotności. Można powiedzieć, że odszedł na rękach swojego przyjaciela, który nie chciał go opuścić nawet, gdy karetka była już na miejscu i sanitariusze podjęli się reanimacji.

Z całego pogrzebu nie pamiętałam za wiele. Ktoś mnie przytulał, ktoś próbował pocieszać, a jeszcze ktoś inny szeptem obiecywał, że wszystko będzie kiedyś dobrze, że wszystko kiedyś się ułoży. Ogarnięta niewypowiedzianym żalem, nie miałam siły wyprowadzać ich z błędu, dlatego przyjmowałam te uwagi ze spokojem.

Gdy jednak nadszedł czas opuszczenia trumny z ciałem Antka do przygotowanego wcześniej dołu, poczułam, jak coś zaczyna we mnie pękać i tłumione emocje przejmują nade mną kontrolę. Trzymając w jednej dłoni czerwoną różę, kucnęłam, żeby drugą dłonią nabrać garść ziemi.

– Dlaczego? – Powiedziałam, opadając na kolana i brudząc sobie ubranie. – Czemu, to musiałeś być ty?

– Maja – poczułam, jak ktoś próbuje pomóc mi wstać. – Już czas.

Czas na co? Kręcąc przecząco głową, wyrwałam ramię z uścisku i wciąż wbijając wzrok w czarną, jak smoła ziemię, zaniosłam się histerycznym płaczem.

– Najpierw niech mi powie, dlaczego musiał odejść? Dlaczego nie chciał walczyć, tylko postanowił mnie zostawić? To jest, kurwa, niesprawiedliwe.

Powinnam krzyczeć, ale nie miałam na to siły. Wystarczyło, że zmuszałam się do mówienia.

– Maju, kochanie – rozpoznałam głos mojej mamy. – Chodź do mnie, proszę.

– Nie – położyłam się na ziemi. – Obiecaliśmy sobie, że umrzemy razem. a on złamał tę przysięgę. Niech powie mi dlaczego.

Dławiąc się łzami, zastanawiałam się, jak przeżyję bez niego resztę życia, jeżeli nie potrafiłam przeżyć raptem kilku dni. Mogłabym wmawiać sobie, że wyjechał w ważnych sprawach, ale ważne sprawy pewnego dnia się kończą i wtedy trzeba wracać. Jednakże on by już nie wrócił, bo przecież zmarli nie wstawali z grobów. Zostawali w lodowatych mogiłach na zawsze. Ich ciała rozpadały się na kawałki w przeszywającej serce ciszy.Rozdział trzeci

Podobno ważne wydarzenia, potrafiły dzielić życie ludzi na czas przed i po. Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, byłam skłonna się z tym zgodzić, jednak z niewielką różnicą. Ja nie dzieliłam go na przed i po, a życie z i bez. Strata Antka, była ciosem prosto w serce. Nie umiałam pogodzić się z brakiem rozrzuconych skarpetek, widokiem czystej umywalki i lustra pozbawionego kropek po paście do zębów w łazience. Przeklinałam nawet rzeczy leżące na swoim miejscu i brak dźwięków odbijających się od ścian. Cały czas czekałam. Cały czas miałam nadzieję, że za chwilę usłyszę zgrzyt klucza w zamku, a potem zobaczę Antka i cały ten pieprzony koszmar się skończy. Weźmie mnie w swoje ramiona i będzie trzymał w nich tak długo, aż sama nie zechcę ich opuścić. Później włączymy jakiś film na Netflixie, zrobimy popcorn i objadając się nim, spędzimy w ten sposób całą noc. I właśnie to czekanie w jakiś sposób przypominało iluzję, bo chociaż dobrze wiedziałam, że on już nigdy nie przekroczy progu naszego domu, to jednak wciąż żywiłam nadzieję, że zostałam wkręcona w najgorszy żart na świecie. Jednak czekanie było złudne, bo on nigdy już nie przekroczy progu domu. Najbardziej niesprawiedliwe w tym wszystkim było to, iż miał przed sobą całe życie i nieskończoną ilość planów, których nikt inny nie będzie mógł zrealizować. I tu już nie chodziło tylko o mnie czy o nas, ale również jego rodziców, którzy tak jak ja, najpewniej wylewali teraz łzy zadręczając się jego utratą. Śmierć wbrew pozorom nie kończyła się na trumnie i kilku budujących zdaniach na nagrobku. Ten, który odchodził, zostawiał po sobie pustkę nie do wypełnienia, poczucie niedopowiedzenia i żal rozrywający od środka. Żadne święta, wakacje czy inne wolne dni już nigdy nie będą takie same.

Po pogrzebie rodzice chcieli, żebym zatrzymała się u nich chociaż na kilka dni, martwili się i to było właściwie zrozumiałe, ale ja nie wyobrażałam sobie w tym momencie bycia gdzie indziej, niż w miejscu, w którym wciąż czuć było Antka. Zaraz po grzecznościowym poczęstunku, na który zostałam zaproszona po mszy żałobnej, wróciłam do swojego mieszkania i zamykając się w nim od środka, spędziłam w ten sposób kilka dni.

– Majka! – Dosyć głośne uderzenia w drzwi i wrzaski dobiegające z klatki schodowej, zmusiły mnie, żebym podniosła się z podłogi, na której leżałam otoczona zdjęciami. – Wiem, że tam jesteś. Otwórz mi!

Nie mając zamiaru spełnić prośby, usiadłam po turecku. Wzięłam jedno z najbliżej leżących zdjęć Antka do ręki i przycisnęłam do klatki piersiowej. Mój chłopak uwielbiał wszystko uwieczniać na fotografiach. Bez przerwy powtarzał, że to najtrwalsza pamiątka. Miał pieprzoną rację. Gdyby nie zdjęcia, nie mogłabym teraz na niego patrzeć.

– Liczę do pięciu! – Głos po drugiej stronie drzwi, oderwał mnie od myśli. – Później zacznę wyważać. Raz... Dwa...

Nie odkładając fotografię, stanęłam na nogach i włócząc stopami, ocierając kolanem o kolano przeszłam na korytarz. Gdy liczenie dobiegło końca, przekręciłam zamek.

– Nareszcie! – Intruz wdarł się do środka, odbierając mi moją przestrzeń. – Co się z tobą dzieje dziewczyno?!

Przez chwilę miałam wrażenie, że śnię. Przede mną stał Wojtek w nienagannym ubraniu i z tym samym błyskiem w oku, który miał zawsze, gdy przychodził, żeby zobaczyć się z Antkiem.

– Co tu robisz? – Zapytałam przez ściśnięte z emocji gardło. – Antka nie ma...

Widząc, jak dolna żuchwa się napina pod wpływem zaciskania zębów, zawahałam się. Nie możliwe, żeby zdążył już zapomnieć, ale z drugiej strony wyglądał, jakbym to ja sobie wszystko wymyśliła. Może faktycznie tylko śniłam, a za chwilę do mieszkania wejdzie również Antek? Za plecami chłopaka, zaczęłam szukać tego, za którym tęskniłam najbardziej.

– Nowości nie powiedziałaś. – Słysząc kpinę w głosie Wojtka, spojrzałam mu w twarz. – Przyszedłem do ciebie. Ja rozumiem, że w tym momencie masz ciężki czas, ale do cholery! To cię nie zwalnia z chodzenia na uczelnię.

Uczelnia? Co on pieprzył? Od kiedy obchodziły go moje studia? Starając się to zrozumieć, dopiero po chwili dotarło do mnie, że przecież on również chodził na tę samą uczelnię, co ja i Antek. Nie studiowałam z nimi, ale widzieliśmy się na korytarzu i pomiędzy zajęciami, gdy akurat wszyscy mieliśmy okienko.

– Odpuść – odparłam spokojnym głosem, przejeżdżając dłonią po włosach, które już dawno zapomniały o istnieniu szamponu i szczotki. – Nie mam do tego siły.

– Brawo! – Zaklaskał w dłonie. – Dzisiaj ci odpuszczę, bo nie masz siły. Jutro też nic z tym nie zrobisz, bo znowu nie będziesz miała siły. a po jutrze wyrzucą cię z uczelni. Tego właśnie chcesz? Myślisz, że Antek byłby zadowolony z takiego obrotu spraw?

Antek. Wściekłość, którą tłumiłam wylała się ze mnie. Z nerwów moje ręce zaczęły drżeć i nie byłam w stanie nad nimi zapanować. Niech go, kurwa, szlag!

– Mojego chłopaka w to nie mieszaj! – Wrzasnęłam. – Wiesz czemu nie mam siły? Bo on nie żyje! a wiesz dlaczego? Bo wyciągnąłeś go do zasranego baru, żeby omawiać w nim jakiś debilny projekt! Gdyby nie ty, Antek teraz byłby przy mnie! a moje życie nie zostałoby wywrócone do góry nogami!

Nie sądziłam, by ktokolwiek zrozumiał piekło, jakie musiałam przeżywać. Jednego dnia planowaliśmy wakacje, a kolejnego musiałam go żegnać. To nie było ani normalne, ani w porządku. Skąd do cholery miałam wziąć siłę, której zaczęto nagle ode mnie wymagać?Rozdział czwarty

Gdy złość ustąpiła miejsce kompletnej beznadziei i zalałam się łzami, Wojtek nie pytając o pozwolenie, przyciągnął mnie do siebie, mocno przytulając. w jego ramionach było mi jednocześnie dziwnie, ale również dobrze. Dziwnie, ponieważ nie były to ramiona Antka, a dobrze, bo odnajdywałam w nich ukojenie dla własnych poszarpanych emocji. Podczas gdy on z czułością przesuwał ręką po mojej głowie, ja uspokajałam oddech.

– Dziękuję – powiedziałam, w pewnym momencie odsuwając się od Wojtka. – Już mi lepiej.

Chrząknął, wsadzając dłonie do kieszeni. Wzrokiem uciekł w bok, jakby speszyło go to, że przed chwilą mnie pocieszał. Może tak było naprawdę? Nie chciałam w to wnikać ani tym bardziej tego analizować.

– Gdybym mógł cofnąć czas, z kurewską przyjemnością zamieniłbym się z Antkiem miejscami.

Teraz to ja poczułam się nieswojo. w złości mówiliśmy różne rzeczy. Później nie mogliśmy ich cofnąć, a słowa miały ogromną moc. Źle dobrane, uderzały w najczulsze punkty i nie można było ich cofnąć. Mistrzowie słowa przeobrażali je w miecze do walki z innymi.

– Przepraszam – mruknęłam. – Ja wcale tak nie myślę, po prostu... – Nabrałam powietrza w płuca. – Jestem wściekła, bo ośmielił się po raz pierwszy zrobić coś tylko sam beze mnie, a nie tak się umawialiśmy.

– Zbieraj się – usłyszałam w odpowiedzi. – Zabiorę cię gdzieś, gdzie będziesz mogła z nim porozmawiać.

– Nie chcę iść na cmentarz. – Pokręciłam przecząco głową. – Nie czuję się na to gotowa.

Wojtek posłał mi lekko kpiące spojrzenie i prychnął.

– Myślisz, że tylko tam można rozmawiać ze zmarłymi?

Nie wiedząc co odpowiedzieć, wzruszyłam ramionami.

– A jest jeszcze jakieś inne miejsce?

– Dowiesz się niedługo – posłał mi w odpowiedzi tajemnicze spojrzenie. – Ile potrzebujesz czasu, żeby doprowadzić swój wygląd do porządku?

Tak naprawdę nie miałam wcale ochoty niczego doprowadzać do porządku, ale głos w głowie podpowiadał mi, żebym nie stawiała oporu i po prostu zrobiła to, co chciał. Nic nie odpowiadając, odwróciłam się na pięcie i odeszłam w kierunku sypialni. Wojtek w tym czasie słysząc po krokach poszedł do kuchni.

***

Nie zrobię tego. Chyba postradał zmysły, jeśli myślał, że powierzę własne życie szelkom i linie. Miałam złamane serce, ale nie byłam w desperacji. Już samo stanie na wysięgniku znajdującym się siedemdziesiąt metrów nad ziemią powodowało, że nogi w kolanach drżały ze strachu, a patrzenie w dół przyprawiało o silne zawroty głowy.

– Chcę stąd zejść – powiedziałam, robiąc krok do tyłu. – To za wiele.

– Pomogę ci to założyć – Wojtek trzymał w ręku uprzęż. – Pierwszy raz zawsze jest trudny, później staje się uzależnieniem.

On nie postradał zmysłów, on po prostu zwariował. Rozejrzałam się w poszukiwaniu drogi ucieczki. Niestety wejście do windy, którą tu wjechaliśmy stało za plecami chłopaka, a drugie znajdowało się za mną. Poczułam się złapana w potrzask.

– Więc rezygnuję z uzależnień – mruknęłam. – Pozwól mi stąd wyjść.

– Wyjdziesz, spokojnie – kiwnął głową. – A teraz przełóż jedną rękę przez szelki.

– Czy ty słyszysz, co ja do ciebie mówię? – Prychnęłam urażona. – Nie skoczę. Zabierz mnie stąd.

Przez chwilę patrzyliśmy na siebie, po czym złapał mnie za rękę i zaczął ubierać w szelki, jakbym była małym dzieckiem. Jedna ręka, potem druga. Zatrzask. Następnie rozszerzył mi nogi i wsuwając dłoń pomiędzy moje uda, sięgnął do zwisającego z tyłu paska.

– Jeśli jest za mocno, powiedz. – Zażądał, zabezpieczając mi nogi. – Musisz być dobrze zabezpieczona.

– Najlepiej będę zabezpieczona, stojąc dwiema nogi na ziemi. – Odparłam z nieukrywaną irytacją.

– I obiecuję cię, że za chwilę na niej staniesz, ale najpierw porozmawiasz z Antkiem. Przecież tego chciałaś, tak?

Niech go jasny szlag. Chciałam, ale zupełnie inaczej to sobie wyobrażałam. Sądziłam, że nasza rozmowa odbędzie się w ciszy, a nie w powietrzu lecąc głową w dół.

– Jesteś chory – warknęłam, gdy skończył mocowanie. – Jak Antek mógł się z kimś takim przyjaźnić?

– Bo przeciwieństwa mała się przyciągają. a teraz odwróć się tyłem do mnie, żebym mógł zapiąć linę.

Nie odpuści mi. Nie odpuści. Życząc mu w myślach dwóch chorób jednocześnie, odwróciłam się do niego tyłem. Przez chwilę dotykał moich pleców.

– Gotowe – poinformował mnie z satysfakcją. – Teraz słuchaj uważnie. Nie odwracasz się już w moją stronę. Idziesz do przodu i stając przy krawędzi, wyciągasz przed siebie ręce. Jasne?

Mówił to z taką pewnością w głosie, że mimowolnie wykonywałam jego polecenia. Czułam, że mnie trzyma i zabezpiecza przed przedwczesnym skokiem. Jakaś część mojej osobowości mu ufała.

– Policzę teraz do trzech, a ty w tym czasie pochylisz się do przodu. Zgoda?

Łapiąc powietrze głęboko w płuca i zapatrując się przed siebie, kiwnęłam głową na zgodę.

– Raz… Dwa… Zamknij oczy…Trzy.

Leciałam. Nawet nie poczułam, gdy Wojtek puścił linę za którą mnie przytrzymywał. Przez cały czas miałam zamknięte oczy, a w myślach prowadziłam z Antkiem rozmowę. Pod powiekami przelatywały mi wszystkie nasze dobre momenty. Jego uśmiech. Jego czułe spojrzenia. Delikatny dotyk rąk. Pocałunki pełne miłości. Słyszałam wyznania miłości, które wymienialiśmy między sobą każdego dnia.

– I gotowe – rozmowę z moim chłopakiem przerwał mężczyzna, który odbierał skaczących. – Jak było? Podobało się?

– Chcę jeszcze raz – powiedziałam z poważną miną. – Mogę?Rozdział piąty

Wojtek pomimo moich próśb, nie pozwolił mi skoczyć drugi raz. Powiedział, że jak na pierwszy raz wystarczy wrażeń i w zamian zabrał mnie do pobliskiej knajpy. Chociaż patrząc na menu, można byłoby się pokusić o stwierdzenie, że nie jest to knajpa, a lokal serwujący kebaby.

– Często jadasz w tego typu miejscach? – Zapytałam, gdy zajmowaliśmy miejsca przy jednym z trzech stolików.

– Czasami – mruknął, odchylając się na oparciu i patrząc gdzieś ponad moją głową. – Wiem, że to nie jest zdrowe i pewnego dnia mój organizm się za to na mnie zemści.

– Antek też uwielbiał śmieciowe jedzenie. – Odparłam zgodnie z prawdą. – Mówił, że życie to kebab.

Po co to powiedziałam? Przecież musiał o tym wiedzieć. Antek nie miał przed nim, podobnie jak przede mną żadnych tajemnic.

– Wiem – potwierdził moje przypuszczenia – A ja chcę dać ci namiastkę życia z nim. Zanim nauczysz się żyć bez niego i odkryjesz, że dalej możesz robić wszystko, co robiłaś z nim.

Byłam pewna, że drewniane krzesełko na którym siedziałam zachrzęściło pod moim ciężarem, jakby zaraz miało się zapaść. Patrzyłam na mężczyznę oniemiałym wzrokiem. Jak jego zdaniem miało to wyglądać? Będzie spędzał ze mną całe dnie, tulił do snu i czekał, aż zasnę, tylko po to by rano zjeść ze mną śniadanie? Będzie przygotowywał dla mnie kąpiel i później czekał z ręcznikiem? Bo tak robił Antek. Dbał o mój komfort, traktując przy tym, jak księżniczkę.

– Myślę, że Antek byłby ci wdzięczny za chęć pomocy, ale ja – zawahałam się, bo nie chciałam wyjść na niewdzięczną – poradzę sobie sama. Poza tym ja nie chcę uczyć się życia bez niego. Ja chcę, żeby on wrócił. Rozumiesz?

– On nie wróci – Wojtek pozostawał bezlitosny. – A ty musisz przejść przez żałobę i w trakcie nie zwariować.

Wciągnęłam głębiej powietrze. Kim on był, żeby mówić mi takie rzeczy? Nie miał prawa mówić takich słów. Może dla niego, to było łatwe, ale dla mnie Antek był całym światem. Tylko, co Wojtek mógł o tym wiedzieć? Z nikim nie był i z nikim się nie spotykał, chociaż wiele dziewczyn tylko czekało na jakiś znak z jego strony, żeby móc wkraść się w jego łaski.

– A ty jesteś takim znawcą, tak? – Prychnęłam. – Gówno wiesz o tym, co czuję i przez co przechodzę każdego dnia. Nic o mnie nie wiesz i nie masz pojęcia, jak boli strata.

Chciałam wstać, ale złapał mnie za rękę. Wymownie spojrzałam na jego dłoń w miejscu, gdzie zaciskał palce na moim nadgarstku. Poprawiając się na krześle, poluzował uścisk.

– Antek nie jest pierwszą osobą, która odeszła na moich oczach – wymamrotał. – Tylko wtedy zachowałem się, jak tchórz i zjebałem po całości. Pomoc tobie, to jedyny sposób, żebym mógł oczyścić własne sumienie. Jesteś moją drugą szansą.

Wciągnęłam głębiej powietrze, bo jego szczerość uderzyła we mnie z podwójną siłą. Akceptując Wojtka jedynie jako przyjaciela Antka, sama nigdy nie starałam się go poznać. Nie interesowała mnie ani jego przeszłość, ani to, jakie przysłowiowe trupy ukrywał w swojej szafie. Wiedziałam jedynie, że pod flanelowymi koszulami ukrywa tatuaże, o których czasami z fascynacją opowiadał Antek.

– Czyli chcesz mną wytrzeć swoje błędy, tak? – Wydęłam dolną wargę. – Nie jestem gumką myszką ani jakąś wycieraczką do butów.

– Po prostu pozwól mi pomóc. – Odparł nieco zmęczonym tonem. – Poza tym Antek też by nie chciał, żebyś była sama.

Odniosłam wrażenie, że próbuje się nim zastawić. Wykorzystywał fakt, że Antek stał się moim czułym punktem i na wszystko, co było związane z moim chłopakiem, źle reagowałam. Pieprzony manipulant.

– Myślę, że Antek nie chciałby, żebyś traktował go, jak swoją tarczę i uważał za argument w rozmowach ze mną.

– I wcale go tak nie traktuje – pokręcił przecząco głową. – Zależy mi jedynie na tym, żeby spłacić pewien dług. Teraz mam okazję. Nie sądziłem, że kiedyś dostanę szansę na naprawę błędów.

Dług. Sumienie. Błędy. Coś mi tu nie pasowało. Brakowało jakiegoś elementu, o którym specjalnie nie wspomina, bo zbyt szybko dodam dwa do dwóch. Po głowie zaczęło tłuc się pytanie czy Antek o tym wiedział.Rozdział szósty

Po obiedzie Wojtek odwiózł mnie do domu. Przez całą drogę nie zamieniliśmy ani jednego słowa, co właściwie mi odpowiadało, bo i tak miałam o czym myśleć. Wyznanie, że Antek nie był pierwszą osobą, która przy nim odeszła, siedziało mi głowie niczym drzazga pod paznokciem. Zastanawiałam się, kim była ta osoba i czy po jej śmierci również tak szybko doszedł do siebie, jak po śmierci Antka. Bo jeśli miałam być zupełnie szczera, to nie wyglądał na osobę, która cierpi po stracie przyjaciela. Żadnego żalu, żadnego smutku.

– Jesteśmy na miejscu – powiedział w pewnym momencie, tym samym odrywając mnie od negatywnych myśli. – Dasz sobie radę sama?

Potrząsając głową, odwróciłam twarz w kierunku mężczyzny. On nie patrzył na mnie. Wbijał wzrok w przednią szybę, a dłonie miał zaciśnięte na kierownicy. Wyglądał, jakby był zły o ile nie wściekły. Nie znałam go na tyle, by bezbłędnie odczytać nastrój.

– A uważasz, że nie dam?

– Nie wiem – wzruszył ramionami. – Ostatnim razem zamknęłaś się w swoim mieszkaniu na cztery spusty i odizolowałaś od świata.

Wiedział czemu to zrobiłam, a i tak postanowił mi to wypomnieć. Spędziłam w jego towarzystwie raptem kilka godzin, a już wiedziałam, że nie znajdę w nim ani jednej cechy, którą mógłby mi przypominać Antka. Mój chłopak nie należał do tych z gatunku skomplikowanych.

– Udam, że tego nie słyszałam – warknęłam. – To wszystko?

– Przyjadę do ciebie z samego rana – zakomunikował. – Jeśli znów nie będziesz chciała otworzyć drzwi tym razem wejdę siłą. Rozumiesz?

To brzmiało, jak groźba. Jednakże, jeśli był w stanie zmusić mnie do skoku na bungee, to był również zdolny do wyważenia drzwi. Nie mogłam tego zignorować.

– Otworzę – odparłam. – Czy mogę już iść?

W odpowiedzi odpalił silnik, co było dla mnie jednoznaczną odpowiedzią. Otworzyłam drzwi od samochodu i wysiadłam z niego. Po chwili rozległ się potężny warkot i Wojtek odjechał nie czekając, aż dojdę do klatki schodowej.

***

Po długiej i odprężającej kąpieli, zebrałam się w sobie i zadzwoniłam do rodziców. Mój telefon był pełen zignorowanych połączeń, dlatego postanowiłam to naprawić. Wybrałam numer mamy. Odebrała niemal od razu.

– W końcu – jęknęła do słuchawki. – Razem z tatą bardzo się martwiliśmy. Byliśmy gotowi jechać do ciebie, żeby sprawdzić czy wszystko w porządku.

– Przepraszam – przejechałam dłonią po mokrych włosach. – Potrzebowałam ciszy.

– Jak się czujesz?

Dobre pytanie. Czułam się, jak rozdeptane gówno, na którym można było się poślizgnąć i złamać nogę.

– Jeśli skłamię i powiem, że dobrze, uspokoi cię to?

– Wróć do domu – usłyszałam w odpowiedzi. – Nie powinnaś teraz być sama.

– Nie chcę – spojrzałam na swoje bose stopy. – I nie naciskaj więcej, bo zdania nie zmienię.

– Maju, proszę cię – wyczułam, że mama zaczyna się denerwować. Mocniej przycisnęłam słuchawkę do ucha.– Przy nas szybciej dojdziesz do siebie.

Westchnęłam ciężko.

– Skoczyłam dziś na bungee. – Powiedziałam, zmieniając temat.

– Co zrobiłaś? – Moja rodzicielka nie dowierzała. – To niebezpieczne.

Uśmiechnęłam się, bo dokładnie tak samo myślałam, zanim stanęłam na wysięgniku, a później znów byłam na ziemi.

– Wiem – przytaknęłam – Ale dzięki temu mogłam porozmawiać z Antkiem.

Nastąpiła krótka cisza, podczas której moja rozmówczyni wzięła głębszy oddech. Słyszałam, jak wciąga powietrze.

– Rozumiem, że za nim tęsknisz, ale to tak nie działa. Nie możesz narażać swojego życia i zdrowia.

– Dzięki temu poczułam się lepiej – odparłam z naciskiem na ostatnie słowo i dodałam pośpiesznie – Wojtek mnie namówił.

Znów chwila ciszy.

– Wojtek, ten chłopak, który...

– Tak, mamo – przerwałam jej. – Ten Wojtek. Dokładnie ten sam, który był przy śmierci Antka.

Wszyscy mogli poznać Wojtka na pogrzebie. Ubrany w czarną koszulę, stał w bezpiecznej odległości, dopóki nie położyłam się na ziemi prosząc, by pochowali mnie razem z moim chłopakiem. Jako jedyny miał odwagę podejść i powiedzieć, żebym przestała robić sceny. Reszta osób jedynie przyglądała się widowisku, jakie urządziłam. Nawet rodzice Antka nie starali się interweniować, chociaż to im powinno zależeć najbardziej na tym, by ten pogrzeb zakończył się, jak najszybciej.

– Jak on się trzyma? – Ton głosu mamy, zmienił się na bardziej łagodny. – Pewnie też jest mu ciężko.

Na końcu języka miałam uwagę o jego dzisiejszej propozycji i stwierdzenie, że ma już wprawę w patrzeniu na śmierć. Gdybym tylko o tym wspomniała, mama zaczęłaby zadawać pytania, na które nie mogłabym udzielić jej żadnych odpowiedzi, bo sama niewiele wiedziałam.

– Zdziwię cię, ale lepiej ode mnie. – Przewróciłam oczami, przygryzając policzek od środka. – Mam wrażenie, że po nim to spłynęło.

Oczami wyobraźni widziałam, jak mama potrząsa głową i załamuje ręce. Gdy dowiedziała się o śmierci Antka nie mogła w nią początkowo uwierzyć. Upierała się, że to musi być jakaś pomyłka, a ja coś źle zrozumiałam. Oddałabym wszystko, żeby tak właśnie było.

– To nie tak – mruknęła. – Każdy śmierć przeżywa inaczej. Jestem niemal pewna, że odejście Antka wpłynęło również na niego.

Czy ona właśnie zaczęła go bronić? Przecież nawet go nie znała. Chciałabym umieć tak szybko znajdować dla innych usprawiedliwienia . Do oczu napłynęły mi łzy, a poprawione samopoczucie trafił szlag.Rozdział siódmy

Po rozmowie z mamą, zwalczyłam w sobie chęć zakopania się w pościeli i zmusiłam się do przejrzenia zalegającej od kilku dni poczty w komputerze. Chciałam na siłę zapchać czymś głowę, by nie myśleć o Antku, którego brakowało mi w każdej minucie. Czemu strata musiała boleć tak bardzo? Czemu to nie mogło być łatwiejsze?

Podobno żałoba dzieliła się na kilka etapów szok, zaprzeczenie, smutek, ukojenie, akceptacja.

Według tej skali byłam na trzecim etapie i nie wyobrażałam sobie dobrnięcia do ostatniego, w którym godzę się z utratą Antka, bo niby jak pogodzić się z bezsensowną śmiercią kogoś, kto nadal mógł żyć i być szczęśliwym? Gdybym mogła cofnąć czas i dostałabym wybór, wolałabym się z nim rozstać, bo przynajmniej wiedziałabym, że żyje. Na początku ciężko byłoby mi się odnaleźć w pojedynkę, ale sama świadomość, iż nadal jest wśród żywych pchałaby mnie do przodu. To mógł zrozumieć tylko ktoś, kto tak jak ja bez żadnego ostrzeżenia został sam.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: