Pomorze 1920 - ebook
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Pomorze 1920 - ebook
Publikacja poświęcona wydarzeniom na Pomorzu w okresie wojny polsko-bolszewickiej 1919-1920. Mało znany fragment dziejów tej ziemi, dopiero co odzyskanych przez Polskę na mocy traktatu wersalskiego.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-11-14199-5 |
Rozmiar pliku: | 4,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Słowo wstępne
Rok 1920 na Pomorzu zapisał się jego powrotem do Macierzy po półtorawiekowej niewoli i obroną przed najazdem sowieckim. Są to dwie, ale jakże różne operacje wojskowe. Na te wielkie wydarzenia historyczne, które nastapiły w tak krótkim odstępie czasu, złożyło się wiele chwil pięknych i wzniosłych, i tyle wydarzeń dramatycznych i tragicznych, ile tylko niesie pożoga wojenna.
Słowem — był to rok niezwykły.
Zanim przedstawię operację wyzwolenia Pomorza i jego przyłączenia do Polski w styczniu i lutym 1920 r., warto przypomnieć mało znane powstańcze epizody pomorskie z okresu, gdy tzw. Kongresówka i Galicja znajdowały się już w Polsce. Opowiem nieco o radości Polaków — bo warto ciągle przypominać te uczucia Krajan — Kaszubów, Kociewian i Pomorzan — związanych ze spełnieniem ich marzeń o wolnej Polsce. Wróciliśmy też wtedy nad Bałtyk. Nie bez powodu tak symboliczną rangę nadał tej chwili gen. Józef Haller. Przyjrzymy się także (z konieczności wybiórczo) wojskowości pomorskiej z wiosny i lata 1920 r.
W następnej kolejności zajmiemy się wojną polsko-sowiecką, a dokładniej jej fragmentem pomorskim. Bitwa Polaków z Sowietami, która przeszła do historii pod nazwą warszawskiej, charakteryzowała się kilkoma wzajemnie powiązanymi formami działań wojennych — od obrony do kontruderzenia i pościgu. Zyskała ona zasłużenie sławę „osiemnastej decydującej bitwy w dziejach świata”. Nie bez podstaw pisał sowiecki wódz Michaił Tuchaczewski (Pochód za Wisłę):
„Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że gdybyśmy byli wyrwali z rąk burżuazji polskiej jej burżuazyjną armię szlachecką, wówczas rewolucja klasy robotniczej w Polsce stałaby się faktem dokonanym. A pożar ten nie dałby się ograniczyć ścianami polskimi. Jak wzburzony potok, rozlałby się po całej Europie zachodniej”.
Była to w istocie potężna operacja wojskowa, rozgrywająca się w sierpniu tego roku na znacznej przestrzeni. Jej przebieg opierał się na klasycznym schemacie napoleońskim. Przeto zwycięstwo znad Wisły przyćmiło wszystkie inne ówczesne wysiłki i wydarzenia wojenne na pozostałych odcinkach wielusetkilometrowego frontu.
Po wojnie rozgorzał namiętny i nierozstrzygnięty na dobre do dziś spór o autorstwo planu tej operacji: czy stworzył go Naczelny Wódz Józef Piłsudski, czy szef Sztabu Generalnego gen. Tadeusz Rozwadowski, czy też, jak chcą inni, Francuz, gen. Maxime Weygand? Nie rozstrzygając tej kwestii, wyrażam opinię, iż decydujący głos w wojsku ma zawsze dowódca — w tym przypadku Józef Piłsudski — i to on ponosił za wszystko odpowiedzialność największą. Nic więc dziwnego, iż uczestnicy sporu z każdej strony sięgali po różnorakie argumenty, z fałszowaniem lub pomijaniem dokumentów włącznie. Skarżył się na to m.in. także Józef Piłsudski (Rok 1920), ale i sam nie był bez winy. W takiej to, po części, atmosferze rósł kult niezwyciężonego wodza Józefa Piłsudskiego, dla którego pewne wątki działalności jego samego lub innych były zbędne, niepożądane, bądź wręcz szkodliwe. Na tym tle uległy deprecjacji i zapomnieniu m.in. wydarzenia wojenne na Pomorzu.
Obszar DOG „Pomorze” stanowił wojskową jednostkę administracyjną, która na skutek rozwoju działań wojennych, wraz z zapleczem będącym w podporządkowaniu DOG Poznań, stała się faktycznie odrębnym obszarem operacyjno-taktycznym. Wiedział o tym Naczelny Wódz i być może zamierzył tę odrębność wykorzystać. Historiografia wojny polsko-bolszewickiej nie zna „Armii Zachodniej”, ale czyżby tej armii nie było w ogóle? Czy „Armia Zachodnia” była w rozumieniu Naczelnego Wodza tylko „niedookreślonym” pomysłem na pozyskanie dodatkowych rezerw, czy też może czymś większym — np. wyjściem awaryjnym na wypadek klęski pod Warszawą?
Dopiero po bitwie brodnickiej stało się możliwym rzeczywiste podporządkowanie obszaru DOG „Pomorze”, pod względem operacyjnym, dowódcy 5. Armii, gen. Władysławowi Sikorskiemu. Wtedy pomysł „Armii Zachodniej” można już było uznać wg jednych za chybiony, ba niedorzeczny, albo political fiction, jak chcą inni.
Jakby dla równowagi, wkład Wielkopolan i Pomorzan w tej wojnie został dostrzeżony na zupełnie innej płaszczyźnie. To mit bitnych i mężnych „oddziałów poznańskich”, czyli pułków Wojska Polskiego, zrodzonych w Powstaniu Wielkopolskim 1918/1919 r. Oddziały wielkopolskie i pomorskie z reguły spójne, świetnie wyekwipowane, umundurowane i obute, świeciły przykładem wysokiej dyscypliny i nieustępliwości w boju, a i nierzadko sukcesem w bitwie.
Przedtem jedynie ppłk dypl. Zygmunt Bohusz-Szyszko (Działania wojenne nad Dolną Wisłą, Warszawa 1931) zajmował się fragmentarycznie obroną linii rzeki Wisły, ze szczególnym uwzględnieniem Płocka i Włocławka, które przynależąc do DOG Warszawa i DOG Łódź, znajdowały się poza pomorskim odcinkiem obrony.
Spróbuję zatem przypomnieć wysiłek zbrojny przede wszystkim Dowództwa Okręgu Generalnego „Pomorze” na rzecz obrony własnego terytorium. W takim ujęciu jest to pierwsze opracowanie tematu.
Zapraszam do lektury.Powrót do Macierzy
Działania powstańcze na Pomorzu
Jest swoistym paradoksem, ale zarazem charakterystycznym symptomem problemu, że w Bydgoszczy, na granicy Kujaw i Pomorza, znajduje się jedyny w kraju Grób Nieznanego Powstańca Wielkopolskiego. Bydgoszczy, jako drugiemu po Poznaniu pod względem wielkości i znaczenia miastu Wielkiego Księstwa Poznańskiego, powinna przypaść — wydawałoby się — adekwatna rola w wysiłku powstańczym, a jednak tak się nie stało. Powstańcy wielkopolscy dotarli niemal do rogatek miasta. Jednak związki z powstaniem i tradycje powstańcze Bydgoszczy były zawsze bardzo silne.
Powstanie wielkopolskie 1918/19 r. nie objęło działaniami zbrojnymi także Pomorza, choć nie ulega najmniejszym wątpliwościom twierdzenie, że to właśnie sukcesowi powstania, zawdzięcza ono powrót do Macierzy, a Polska nad Bałtyk.
Powstanie powszechne na Pomorzu nie mogło wybuchnąć z wielu powodów. Nie znaczy to jednak, że w wielu, bardzo wielu wioskach i miastach nie było determinacji i woli walki z zaborcą, że nie czyniono przygotowań i wreszcie, że w wielu miejscowościach tej walki nie podjęto. Podejmowano liczne próby w co najmniej kilku miejscowościach. Z wielu zrezygnowano niemal w ostatnim momencie…
Jedno wszak przyznać należy: wysoce patriotyczna postawa Pomorzan po raz kolejny została potwierdzona w tej najdłuższej z wojen nowoczesnej Europy. Głębokie umiłowanie wolności, sprawiedliwości, rzetelna praca i przywiązanie do religii oraz narodowa jedność w połączeniu z polską kulturą i oświatą przez długie lata niewoli były wizerunkiem Pomorzanina — Polaka. I choć tej walki z zaborcą nie mogli stoczyć w swej ojcowiźnie, podjęli ją i stoczyli wespół z Wielkopolanami na polskiej ziemi i w polskiej sprawie.
Niepodległościowe nadzieje ludności polskiej zamieszkałej na Pomorzu zostały szczególnie pobudzone wraz z wojenną klęską państw zaborczych. Coraz częściej dobiegały też wieści, iż wielu synów pomorskich rodzin, wcielonych do wojska pruskiego, przeżyło tę straszliwą wojnę i np. z francuskiej niewoli przeszło do Wojska Polskiego powstającego we Francji, że dowodzi nimi gen. Józef Haller, a w Paryżu działa Komitet Narodowy Polski z Romanem Dmowskim na czele. W listopadzie 1918 r. rozeszły się wieści o mającym nastąpić już w grudniu w gdańskim porcie lądowaniu wojsk polskich z Francji. Był nawet przygotowany plan rozwinięcia powstania z linii kolejowej Gdańsk–Toruń na Warmię. Wszystko to napełniało otuchą i przybliżało marzenia.
Wtedy też, w listopadzie 1918 r., zaczęły zawiązywać się pierwsze ogniwa Organizacji Wojskowej Pomorza. Od zarania była to organizacja konspiracyjna ludności polskiej zakładająca wystąpienie zbrojne o przyłączenie Pomorza do Macierzy. Jej struktury poczęto budować w poszczególnych powiatach, poczynając od góry, tj. Wydziału Wojskowego i Straży Ludowej Podkomisariatu Naczelnej Rady Ludowej w Gdańsku. Na czele OWP stanął dr Franciszek Kręcki, ps. „Bobrius”. Pod oficjalnym, akceptowanym przez władze pruskie, tworzeniem oddziałów Służby Straży i Bezpieczeństwa oraz Straży Ludowej powstawały ogniwa polskiej konspiracji wojskowej. Miała ona przystąpić do akcji wspólnie z Wielkopolską i Śląskiem po wylądowaniu armii gen. Hallera. Pod jej osłoną planowano rozszerzyć polskie posiadanie na Pomorzu od Gdańska wzdłuż wybrzeża Bałtyku po Słupsk na zachodzie i Warmię na wschodzie. Od południa mieli współdziałać z nimi powstańcy kujawscy z ośrodka w Inowrocławiu.
Inną organizacją o wielkich zasługach dla niepodległości, już zasiedziałą w społeczeństwie pomorskim, był Związek Towarzystw Gimnastycznych „Sokół”. W Bydgoszczy działał już od 1886 r., a w latach 1894–1895 powołał swoje gniazda m.in. w Toruniu, Grudziądzu, Chełmnie i Chełmży i rozrósł się do wielkiej potęgi na całym Pomorzu. To dzięki istnieniu „Sokoła” polskie „państwo w państwie” zyskało jeden z najważniejszych czynników politycznych, czyli zorganizowaną siłę.
Niewątpliwie sokolstwo miało świadomość celu: przygotowywanie kadr bojowych polskich. Zadanie to spełniło, dowodem tego był udział sokołów w armii gen. Hallera, masowe przekradanie się członków „Sokoła” przez kordon do powstania wielkopolskiego w r. 1919 i żywa działalność w ruchu zbrojnym na Pomorzu. Wszyscy konspiratorzy przynależni do OWP składali przysięgę wojskową, tę samą, jak powstańcy w Wielkopolsce:
„W obliczu Boga Wszechmocnego w Trójcy Świętej Jedynego ślubuję, że Polsce, Ojczyźnie mojej i sprawie całego narodu Polskiego zawsze i wszędzie służyć będę, że kraju Ojczystego i dobra narodowego do ostatniej kropli krwi bronić będę, że Komisariatowi Naczelnej Rady Ludowej w Poznaniu i dowódcom i przełożonym swoim, mianowanym przez Komisariat, zawsze i wszędzie posłusznym będę, że w ogóle tak się zachowywać będę, jak to przystoi na mężnego i prawego żołnierza-Polaka, że po zjednoczeniu Polski złożę przysięgę żołnierską, ustanowioną przez polską zwierzchność państwową”.
Gdy okazało się, że wskutek sprzeciwu Anglików i Niemców przybycie armii gen. Hallera poprzez Gdańsk jest niemożliwe, a jedynie na pokładzie brytyjskiego okrętu wojennego 25 XII 1918 r. przybył tam Ignacy Jan Paderewski, było już jasne, że nie ma na co dłużej czekać.
Najlepiej do samodzielnej akcji powstańczej była przygotowana Wielkopolska, i tam też 27 XII 1918 r. powstanie wybuchło. Odtąd sytuacja na Pomorzu uległa zaostrzeniu. Władze prowincji zażądały od ludności polskiej zdawania broni, a za jej ukrywanie zagrożono oddaniem pod sąd. Zakazano zebrań publicznych, rozwiązano oficjalnie działające związki polskich wojskowych i straże obywatelskie. Zakazano ćwiczeń wojskowych, a ich organizatorom grożono aresztowaniem. Zezwolono miejscowym dowódcom wojskowym na rewizje po polskich domach. W tej sytuacji polskie organizacje niepodległościowe zostały zmuszone do pogłębienia konspiracji. Struktury jej podporządkowano Dowództwu Głównemu w Poznaniu, zaś pod względem politycznym nadal była związana z Komisariatem Naczelnej Rady Ludowej.
Po sukcesach wojskowych pierwszych dni powstania wszystko wskazywało na to, że i Bydgoszcz padnie względnie łatwym łupem powstańców. Upadek Inowrocławia spowodował panikę bydgoskich Niemców, a w mieście wprowadzono stan oblężenia. Niemcy zorientowawszy się w strategicznych celach powstańców, nie zamierzali jednak lekko oddać miasta. Podjęto pilnie organizację ochotniczych oddziałów Heimatschutzu i Sicherheitdienstu. Wzmacniano oddziały Grenzschutzu. Mobilizowała się także do walki z powstańcami 4. Dywizja Piechoty. Zaostrzono terror wobec ludności polskiej, wielu działaczy niepodległościowych aresztowano, a innych zaś dotknęły surowe represje. W krótkim czasie Bydgoszcz wyrosła na centralny wręcz ośrodek antypolski i antypowstańczy.
Z jednej więc strony apetyty powstańców i pragnienia miejscowej ludności, z drugiej siła i terror zaborcy. W tym wszystkim, jak głos rozsądku, zabrzmiały jedne z pierwszych rozmów prowadzonych przez Naczelną Radę Ludową w dniu 4 i 5 I 1919 r. właśnie w Bydgoszczy. Podczas tych rozmów odbytych w gmachu Prezydium regencji bydgoskiej (dziś: ul. Jagiellońska 3 — siedziba Wojewody Kujawsko-Pomorskiego) stronę polską reprezentowali Wojciech Korfanty i Adam Poszwiński, i choć strona niemiecka reprezentująca m.in. ministerium wojny nie miała pełnomocnictw do podjęcia wiążących ustaleń, podjęto istotne dla zasięgu powstania decyzje. Zdecydowano m.in. o opuszczeniu przez powstańców Nakła i zapewnieniu Niemcom nienaruszalności linii kolejowej Toruń–Bydgoszcz–Piła–Krzyż. Rozstrzygał się wówczas nader ważny polski interes państwowy. Chodziło o zapewnienie swobody ewakuacji do Rzeszy wojsk niemieckich pozostających nadal na linii frontu wschodniego. Niemcy mieli zaproponować, niejako w zamian, oddanie Polakom Wilna. Tak więc los Bydgoszczy i Pomorza, odciętych od powstania w tej przełomowej chwili, zdaje się, przypieczętowała wielka polityka. Niepodległościowa konspiracja na Pomorzu tymczasem tężała i rosła w siłę, mimo że bydgoska rewolucyjna Rada Robotniczo-Żołnierska zajęła skrajnie antypolską postawę, wprowadzając m.in. stan wyjątkowy w całej regencji i popierając ideę tworzenia oddziałów Grenzschutzu. Oto charakterystyczny tekst ulotki agitacyjnej:
„Baczność! Tego jeszcze nie było! Baczność! Codziennie wielkie galowe przedstawienie na wolności. Wyciąg z programu: Dyrektor Michałek ze swoimi tresowanymi osłami bliźniaczymi Korfanty i Paderewski (znakomita trupa artystycznych strzelców), Szczeciński August skacze przez 10 metrów szeroką Noteć. Horido! Horido! Wielka nagonka na polskie świnie szlacheckie! (karabiny wydaje się przy kasie) Deszcz podarków »Granat w garnku od zupy« czyli »przeszkoda w obiedzie«. Pantomima z fajerwerkiem. Artyści i sztukmistrze, którzy się do tego nadawają, są przedsiębiorstwu mile widziani. Do wywozu wysokiej gaży są specjalne wagony do dyspozycji. Stół znakomity. O liczny udział prosi Dyrekcja”.
Na odwrotnej stronie ulotki znajdujemy następującą notatkę:
„Kamracie! Powyższe humorystyczne obwieszczenie polega na zupełnej prawdzie. Kto chce do nas przystąpić, ten musi zadać sobie zasadnicze pytanie: »Czy zdolny jestem tak jak dawniej poddać się zupełnie pod rozkazy swoich oficerów?!« Jeżeli możesz odpowiedzieć »tak«, to przystąp do naszych szeregów! Zgłoszenia do Batalionu Grenzschutzu 4, Baraki lotników, Bydgoszcz.
Freikorps v. d. Decken”.
Bydgoszczanie jednak nie zrezygnowali z walki o polskość miasta. Szykany wobec ludności polskiej wzmagały tylko jej siłę, wolę wytrwania i chęć odwetu. Termin lokalnego powstania wyznaczono na noc z 2/3 V 1919 r. Cztery kolumny powstańców bydgoskich miały zaatakować koszary w różnych częściach miasta, dworzec kolejowy i prezydium policji. Powstańcy byli nieźle przygotowani do akcji. Uzbrojenie wykradano z koszar lub wykupywano od żołnierzy za żywność od dłuższego już czasu. Przechowywano ją m.in. w grobowcach na cmentarzu Starofarnym.
Akcję powstańców jednak powstrzymał Melchior Wierzbicki, powszechnie szanowany działacz niepodległościowy. Może i na szczęście, bowiem efekt był trudny do przewidzenia, a plan nieskorelowany z oddziałami powstańczymi pod Bydgoszczą. Jak ironia losu, brzmi wiadomość, że syn Melchiora, Janusz Wierzbicki, był pierwszym bydgoszczaninem, który zginął w powstaniu 9 I 1919 r., pod Zbąszyniem.
„Po rozpoczęciu powstania w Inowrocławiu — wspominał inny bydgoski działacz niepodległościowy, Józef Milchert — przyprowadzono z okolicy Gniewkowa dużo jeńców w samych koszulach i spodniach, bez butów przy 20 stopniach mrozu, przy tym bito i katowano nieboraków w najbestialniejszy sposób. Wszystkich internowanych prowadzono do lokalu Bartza przy ul. Marcinkowskiego, którymi się szybko zajął »czerwony krzyż«, ad hoc stworzony, w którym wielki udział brały pp. Apolonia i Aniela Ziółkowskie, Teskowa i inne. Więcej podejrzanych posyłano do Altdamm, i to całymi wagonami. Wielkim ofiarodawcą dla jeńców okazał się Niemiec, August Latte, fabrykant sera, który swych produktów cetnarami darował (na kilkaset Mk gotówki) .Na mnie się specjalnie uwzięto i wciąż straszono, że nocą mnie aresztują, tak, że musiałem się nocami u krewnych lub obcych ukrywać. Tak samo działo się z ks. Filipiakiem, którego wspólnie z aptekarzem Kużajem mocno na dworcu poturbowano. Do Wielkanocy się prawie nie zmieniło, lecz z nastaniem cieplejszej pory i gdy głód zaczął dokuczać, wyjechała większa część Grenzschutzu na wyżerkę na wieś, w mieście się uspokoiło”.
Sytuacja w zdominowanej przez Niemców Bydgoszczy była typowa dla obszaru Pomorza. Zderzenie dwu postaw: z jednej strony ciągle rosnące niepodległościowe dążenia Polaków, z drugiej — brutalna siła okupanta, który wrósł już w ten teren od kilku pokoleń. Jednak etniczna polska ludność w przynajmniej kilku wydarzeniach mocniej zaakcentowała swoje aspiracje.
W Czersku, w dniu 6 I 1919 r., mieszkańcy ówczesnej wioski gremialnie, jak to w święto Trzech Króli bywa, udawali się do kościoła. Żołnierze Grenzschutzu, ujrzawszy polskie odznaki narodowe na odzieniu niektórych, poczęli je zrywać. Poleciały nie tylko kokardy, ale też krzyżyki i medaliki. Na tym tle wybuchła bójka, w której poturbowano żołnierzy. Polacy gromadnie udali się pod ratusz, pragnąc zaprotestować przeciwko prowokacji. Tymczasem oficerowie nie tylko nie poparli ludności, lecz wręcz pogłębili poczucie gwałtu. Wzburzenie ludności polskiej dosięgło zenitu, gdy okazało się, że wojsko niemieckie ustawia w swoim obozie armaty wycelowane na Czersk. Komendant oddziału publicznie oświadczył, że za poturbowanie żołnierzy zbombarduje wioskę. Wówczas sytuacja wymknęła się spod kontroli. Komendant został uwięziony, a mieszkańcy opanowali ratusz, dworzec kolejowy i pocztę. Poczęto rozdzielać ukrywaną dotąd broń i szykować się do obrony miejscowości. Rozesłano także kurierów po okolicy z prośbą o pomoc. Gotowość do obrony Czerska zarządzono na godz. 15.00, bowiem wg zasłyszanych informacji na godz. 17.00 Niemcy wyznaczyli szturmowanie wioski. Jednak oddział Genzschutzu w pełnym rynsztunku bojowym, z dowódcą na koniu na czele, wkroczył do Czerska już o godz. 13.00. Maszerującym pośpiesznie przez wioskę żołnierzom orkiestra dodawała odwagi, gdy strzelali na postrach wokół. Gdy ktoś z Polaków użył broni, spadł z konia zabity dowódca. Zapanowała obustronna wymiana ognia. Kilku żołnierzy zostało rannych.
Ludność Czerska musiała ulec przewadze militarnej przeciwnika. Nastąpiły wówczas aresztowania, jako zakładników, zacniejszych obywateli. Gdy jednak Rada Ludowa zażądała ich uwolnienia, Niemcy, widząc determinację Polaków, odstąpili od tego zamiaru. Następnego dnia jednak sprokurowali oskarżenia o zdradę stanu wobec kilku obywateli i tym sposobem usiłowali osiągnąć odwet. Wobec nieugiętej postawy społeczeństwa i tego nie udało się im dowieść.
Jeszcze w listopadzie 1918 r. ogniwa OWP powstały w Toruniu, którymi dowodził Bolesław (Ludwik?) Makowski. Konspiratorzy wykradli broń z arsenału twierdzy strzeżonego wtedy przez rewolucyjną niemiecką Radę Robotniczo-Żołnierską. Przed Bożym Narodzeniem 1918 r. w Toruniu powstał Komitet dla Wyzwolenia Pomorza pod wodzą Ottona Steinborna i Władysława Szumana. W połowie stycznia 1919 r. Toruń przygotowywał się do zbrojnego powstania, którego wybuch zaplanowano na 1 II. Powstanie miało ogarnąć południową część Pomorza. Do akcji jednak nie doszło. Niemcy aresztowali jednego z przywódców i w ich ręce dostały się plany akcji. Pokłosiem tego jednak były wydarzenia określane jako „powstanie w Chełmży”.
Determinacja ludności polskiej na Pomorzu do samostanowienia narastała wręcz rewolucyjnie. Tak też i było w Chełmży. Jesienią 1918 r. społeczeństwo było zorganizowane w licznych stowarzyszeniach działających jawnie i tajnie, a komendantem miasta był mieszkaniec sąsiedniego Strużala, porucznik armii niemieckiej Kazimierz Siudowski. To właśnie zdecydowało o wyborze miejsca wiecu dla powiatu toruńskiego, na którym miały się odbyć wybory Powiatowej Rady Ludowej i delegatów na Sejm do Poznania. Wiec odbył się w końcu listopada, a prezesem Rady wybrano Adama Czarlińskiego. Liczna Straż Ludowa po wybuchu powstania w Wielkopolsce kierowała ochotników do oddziałów powstańczych poprzez stację zbiorczą właśnie w majątku Czarlińskiego w Zakrzewku. Jednak miejscowi działacze Straży Ludowej, wśród nich ks. wikary Józef Wrycza, byli zwolennikami walki zbrojnej o przyłączenie Pomorza do odrodzonej Polski.
Na rozwój wypadków nie trzeba było długo czekać. Wobec rzekomo zapowiedzianego na 2 II 1919 r. wybuchu lokalnego powstania, władze pruskie skierowały tam już 28 I 500-osobowy oddział Freikorpsu pod dowództwem por. Gerharda Rossbacha. Oddział zatrzymał się kilka kilometrów przed miastem, a jego dowódca w asyście 3 żołnierzy udał się na rozmowy do ratusza. Burmistrz Hartwich obawiał się skutków zakwaterowania w mieście tak licznego oddziału wojska i nie zgodził się na jego wkroczenie do Chełmży.
„Zjawienie się samochodu z żołnierzami Grenzschutzu podziałało na społeczeństwo chełmżyńskie piorunująco — wspominał później Kazimierz Siudowski. — Podnieceni wypadkami wielkopolskimi, wszyscy Polacy stanęli na odgłos trąbki na Rynku, by idąc za głosem tłumionych od dzieciństwa uczuć, porwać za broń i ruszyć przeciw odwiecznemu, znienawidzonemu wrogowi. Komenda miejscowa Straży Ludowej, która niestety znajdowała się dopiero w początkach organizacji, przystąpiła natychmiast do organizowania trzech kompanii, czego też na poczekaniu dokonano.
Podczas tego rozbrojono Rossbacha i wraz z asystą zamknięto w piwnicy ratusza, po czym 10 śmiałków uzbrojonych w karabiny siadło do niemieckiego samochodu i wyruszyło niezwłocznie jako patrol rozpoznawczy naprzeciw baonowi Grenzschutzu.
Na 500 metrów przed nieprzyjacielem patrol został przyjęty ogniem karabinu maszynowego. Zatrzymano samochód i w tym momencie padł trupem szofer Jan Szczypiorski. Pozostali rozsypali się w tyralierę i poczęli gęsto ostrzeliwać się. Wobec przygniatającej przewagi nieprzyjaciela, patrol nasz musiał w ogniu 2 karabinów maszynowych wycofać się z potyczki, pozostawiając w rękach wroga trzech jeńców, i to: Maksymiliana Polcyna, Jana Szalkowskiego i Władysława Drumowicza.
Podczas tego naprędce sklecone kompanie bez należycie zorganizowanego dowództwa zajęły pozycje obronne przed miastem. Jedna kompania pod dowództwem Michalskiego usadowiła się przy parku 3-go Maja obok wodociągów miejskich, druga pod dowództwem Komuńskiego na nowym cmentarzu. Trzeci oddział otrzymał zadanie udania się na teren majątku Strużal, by z flankowej pozycji przeciwdziałać posuwaniu się sił nieprzyjacielskich.
W międzyczasie podczas nerwowego przygotowywania się do akcji obronnej, zamknięty w piwnicach ratuszowych Rossbach zdołał umknąć tylnym wyjściem. Przedarłszy się droga okrężną do swego oddziału, dowódca niemiecki wydał swej artylerii rozkaz otwarcia ognia. Z jego dwu armat padł niebawem jeden granat na miasto, drugi na teren miejskiego szpitala. Rossbach działał tu widocznie pod wpływem własnych przeżyć, gdyż został przez społeczeństwo chełmżyńskie przy rozbrojeniu porządnie obity.
Delegacja obywatelska w osobach burmistrza Chełmży oraz przedstawiciela społeczeństwa polskiego Bronisława Kurzętkowskiego, nie zdołała niestety zapobiec dalszej akcji niemieckiej i odwieść Rossbacha od zamiaru wkroczenia do miasta.
Tymczasem oddziały powstańcze wycofały się z braku amunicji ze swych pozycji i gotowały do dalszej walki w murach miasta. Silny napór oddziałów Rossbacha, który w dalszym ciągu groził zbombardowaniem miasta i w części groźbę swą wykonał oraz brak amunicji, a przede wszystkim duże braki organizacji dowództwa, które prawie nie istniało, spowodowały rozsypkę oddziałów polskich. Część ochotników rozeszła się po domach, gdzie pochowała broń na lepszą okazję. Większość walczących Polaków opuściła natychmiast miasto, by ujść przed represjami rozszalałych żołnierzy Grenzschutzu i udała się na teren Wielkopolski.
Wkroczenie oddziału Rossbacha do miasta Chełmży zamieniło się w niezasłużony triumf rozbestwionej soldateski niemieckiej, która ostrzeliwując się raniła kilkunastu przechodniów. W rezultacie walki poległo po stronie polskiej 6 powstańców, kilkudziesięciu zaś odniosło mniej lub więcej poważne rany”.
Miasto zostało brutalnie sterroryzowane. Niemcy poszukiwali przywódców zrywu. Jednym z pierwszych aresztowanych był ks. Wrycza. Ogółem uwięziono 5 podejrzanych. Tego jednak było Niemcom zbyt mało: zatrzymano dalszych 10 zakładników oraz ogłoszono umyślnie wygórowaną liczbę sztuk broni palnej i siecznej, którą mieszkańcy winni oddać. Pod pretekstem poszukiwania ukrytej broni, bowiem zdano tylko niewielką liczbę karabinów, przeprowadzano rewizje i kradzieże po domach. Uwięzionych przetransportowano do Grudziądza i osadzono w kazamatach twierdzy „Courbièrre”. Byli to: ks. Józef Wrycza, dr Stanisław Pilatowski, Kazimierz Siudowski, Paweł Szymański, Maksymilian Polcyn, Jan Szalkowski, Władysław Durmowicz, Jan Górny, Franciszek Lewicki, Aleksander Grzegorski, Józef Lewicki, Bolesław Witkowski, Maksymilian Zieliński, Franciszek Śliwiński, Stanisław Kasprzewski i Franciszek Rywalski. Wytoczono im proces o zdradę stanu. Gdy winy nie udało się udowodnić, na podstawie orzeczenia Najwyższego Sądu Rzeszy w Dreźnie zwolniono ich po 4–5 miesiącach aresztu. Niebawem niemal więc wszyscy znaleźli się w szeregach wielkopolskich wojsk powstańczych.
Dodajmy, że pamięć o tych wydarzeniach jest ciągle żywa, a obchody rocznicowe „powstania w Chełmży” mają uroczystą oprawę.
Niepodległościowe dążenia ludności polskiej wzrastały wraz z kolejnymi latami wojny i klęskami Niemiec także na tych terenach etnicznych, który nigdy wcześniej do królestwa polskiego nie należały, jak w brodnickiem. Silne były tam polskie wpływy dzięki duchowieństwu, prasie i organizacjom kulturalnym i ekonomicznym. Dzieje Powiatowej Rady Ludowej w Brodnicy są piękną dokumentacją tych aspiracji i dążeń. Pierwszym komendantem Tajnej Organizacji Wojskowej, później Straży Ludowej, był rtm. Stanisław Ossowski. Historia utrwaliła jego charakterystyczną wypowiedź: „poślijcie mnie w pole, w pierwsze okopy, pójdę chętnie do szturmu na bagnety — ale do pracy konspiracyjnej nie jestem stworzony”. Utworzył sieć polskich placówek wojskowych w powiecie z zadaniami strzeżenia życia i mienia Polaków oraz obiektów publicznych, po czym w styczniu 1919 r. przekazał komendę, nielegalnie przekroczył granicę pruską i dołączył do oddziałów powstańczych w Wielkopolsce. Jednak najbardziej zagorzali bojownicy rwali się do walki. Zachęcani przez oficerów Wojska Polskiego z wyzwolonego już Rypina, wbrew decyzjom Powiatowej Rady Ludowej, postanowili zbrojnie oderwać Brodnicę od Prus i przyłączyć do Macierzy. Powstanie zaplanowano wywołać 9 I 1919 r., sygnałem do walki miało być podpalenie stodół Hollatza na Michałowie i na domenie Zamkowej. Wywiad Grenzschutzu zdobył na tyle wcześnie tę informację, że zdołał uprzedzić powstańców. Już od godz. 16-ej pododdziały niemieckie sterroryzowały miasto dziką strzelaniną. Na czele spiskowców stał dowódca kompanii szturmowej Straży Ludowej Julian Majewski.
Wielki wkład pracy niepodległościowej na terenie Brodnicy wniósł właściciel majątku Opalenica, Michał Robiński. Zastąpił on rtm. Stanisława Ossowskiego na stanowisku dowódcy Straży Ludowej. Werbował ochotników do Wojska Polskiego, skupował broń i amunicję, strzegł mienia publicznego przez rozkradzeniem i wywozem do Niemiec. Spośród brodnickich działaczy koniecznie należy wymienić także dyrektora banku Sylwestra Bizana i aptekarza Zygmunta Stankowskiego, którzy w styczniu 1919 r. zostali aresztowani i uwięzieni w twierdzy Wisłoujście oraz oskarżeni przez Grenzschutz o zdradę stanu przed Najwyższym Trybunałem Karnym w Lipsku.
Z kolei o sytuacji na Kaszubach dobitnie świadczy rezolucja tamtejszej ludności przyjęta w marcu 1919 r. Czytamy w niej:
„My Kaszubi miasta kaszubskiego Kościerzyny i okolicy na zebraniu Towarzystwa Ludowego — wieca w liczbie 1000 osób głosimy uroczyście całemu światu cywilizowanemu, że nasi pradziadowie, dziadowie, ojcowie, jak i my całem sercem jesteśmy Polakami ze krwi i z kości.
Wara Niemcom, gdyby chcieli nas, nasze matki, nasze żony, nasze dziatki liczyć do plemienia innego, obcego.
Wara jeszcze raz!
My Kaszubi jesteśmy, zostaniemy na naszej polskiej ziemi Polakami.
Nie zginiemy!
Bo nigdy do zguby nie przyjdą Kaszuby”.
Ciekawym przykładem pokojowego rozwiązywania problemów narodowościowych na Pomorzu są wydarzenia w Gniewie.
Po ukonstytuowaniu się Powiatowej Rady Ludowej z ks. dr. Antonim Wolszlegierem, sprawującym jednocześnie funkcję wiceprezesa Naczelnej Rady Ludowej w Poznaniu, Polacy poczuli swą siłę działania. Nieustanne petycje i zażalenia na samowole i nadużycia prawa przez Grenzschutz kierowane do władz niemieckich zdecydowały, że rząd Rzeszy zgodził się na wycofanie oddziału z Gniewu i oddanie koszar w zamku krzyżackim w polskie ręce. Pod jednym wszakże warunkiem: Polacy zapewnią ład i porządek na tym terenie własnymi siłami i na własny koszt. I tu się Niemcy przeliczyli. W ciągu kilku ledwie godzin stawiło się do Straży Ludowej 200 ochotników. Rada Ludowa umundurowała ich i uzbroiła. Koszty utrzymania tego 239-osobowego oddziału w okresie jego funkcjonowania, tj. od 1 VII 1919 r. do 27 I 1920 r., wyniosły wg obliczeń z 1930 r. ok. 150–200 tys. zł. W oddziale obowiązywał polski mundur wojskowy, polskie były komendy i polscy dowódcy. Por. Franciszek Głowacki uchodził za głównodowodzącego w suwerennej „republice gniewskiej”, jak to wówczas mówiono.
Niemcy, gdy się zorientowali co się stało w Gniewie, byli bardzo zaskoczeni polską organizacją i sprawnością działania. Nie śmieli jednak podejmować żadnych działań destrukcyjnych.
Niepodległość Gniewu odbyła się znacznym wysiłkiem, przede wszystkim politycznym i ekonomicznym, jednak opłaciła się sowicie. Polacy zatroszczyli się bowiem o to, by Niemcy zrezygnowali z prób rabunku i wywozu polskiego mienia do Rzeszy. Oddział strzegł także bezpieczeństwa mostu kolejowego w rejonie Opalenia.
Podobne przykłady można mnożyć. O wielu z nich zachowały się jedynie szczątkowe informacje. Niewiele znamy już szczegółów o wydarzeniach w Świeciu w dniu 22 II i w Toruniu 28 II. Jaki był przebieg wydarzeń w Kościerzynie 6 I i w Tucholi w końcu tego miesiąca? Jak doszło do rozbrojenia niemieckiej załogi w Pucku 11 I? Czy jeszcze uda się ocalić od zapomnienia działalność aż po rok 1920 dezerterów z armii niemieckiej od wojny światowej ukrywających się w Borach Tucholskich w partyzanckich oddziałach: Szarmacha, Wincentego Szpicy, Franciszka Kleinschmidta, braci Gnacińskich, Pawła Ottona i Maksa Kitowskiego? Historycy oceniają, że w tych oddziałach mogło przebywać ok. 60–100 osób.
Setki Pomorzan, ochotników do powstania w Wielkopolsce, poszło z Krajny, Borów Tucholskich, Kociewia, Kaszub i Warmii. Najczęściej wykorzystywano punkty przerzutowe przez kordon niemiecki w rejonie Bydgoszczy, w Suchatówce, Otłoczynie, Nowej Wsi, Młyńcu, Lubiczu, Elgiszewie, Gołubiu, Zakrzewku, pod Nakłem w Paterku i Niedoli. Dzięki nim w Wojskach Wielkopolskich utworzono Dywizję Pomorską pod dowództwem płk. Stanisława Skrzyńskiego.
Za zasługi w walkach o niepodległość 13 bojownikom z OWP nadano Srebrne Krzyże Orderu Wojennego Virtuti Militari.
O ile znany jest w miarę dobrze militarny wysiłek Pomorzan w zwycięstwo powstania, o tyle nikt chyba nie potrafi odpowiedzieć na pytanie: jaki był wpływ np. „Gazety Grudziądzkiej” o ogromnym wówczas i chyba dziś jeszcze nakładzie 128 000 egz. na świadomość narodową Pomorzan? Słowem: Pomorze doby Powstania Wielkopolskiego 1918/19 r., aż po rok 1920 ciągle czeka na swoją syntezę. Wówczas bowiem rozgrywała się wielka sprawa — polskości Pomorza — najczęściej małymi krokami.
Wojskowa operacja rewindykacji Pomorza, czyli „Los zmienny a Bóg cudowny”
Traktat uroczyście podpisany 28 VI 1919 r. w Wersalu zakończył wojnę światową, która nam, Polakom, przywróciła utraconą państwowość. Na tej podstawie Polska miała odzyskać część Pomorza o wielkości 15 843 km². Mieliśmy powrócić nad Bałtyk, ale bez obszaru Wolnego Miasta Gdańska, bez wschodnich części powiatów złotowskiego, człuchowskiego, wałeckiego i lęborskiego oraz bez lokalnej, ale ważnej gospodarczo linii kolejowej Piła–Chojnice. Miasto Chojnice przyznano jednak Polsce. W czterech powiatach Powiśla zamieszkałych głównie przez ludność polską zamierzono przeprowadzić plebiscyty. Pozostawało uczucie niespełnionych dążeń, żadna bowiem strona konfliktu nie była usatysfakcjonowana. O ile Polacy uznali te ustalenia jednak za akt sprawiedliwości dziejowej, to dla Niemców polskie Pomorze szyderczo nazwane „korytarzem pomorskim” już od tej chwili było rozwiązaniem doraźnym.
Polska ludność Pomorza żądała natychmiastowego zrzucenia jarzma niewoli i przyłączenia do Macierzy. To jednak okazało się nie takie proste. Istotnie było wiele problemów do rozwiązania. Należało ludności zapewnić nie tylko ciągłość sprawowanej władzy i dostępność urzędów, ale poczucie bezpieczeństwa publicznego, ciągłość dostaw żywności, sprawowania handlu, funkcjonowania banków i pieniądza. Natychmiast ujawniły się kłopoty związane z administracją poprzez brak polskich urzędników, nauczycieli, policjantów, po sprawy uregulowania zasad przejęcia i zapewnienia funkcjonowania własności państwowej, jak lasy, koleje, obiekty wojskowe, sądy i więzienia.
Ciężar prac związanych z rewindykacją Pomorza objęło Ministerstwo byłej Dzielnicy Pruskiej. Sejm Ustawodawczy 31 VII ratyfikował traktat wersalski, a 1 VIII 1919 r. podjął uchwałę o utworzeniu województwa pomorskiego. Oburzające było postanowienie traktatu, iż to nie Niemcy wypłacą Polsce odszkodowanie, a wręcz przeciwnie, to Polska miała zapłacić za przejęty majątek państwowy w zaborze pruskim oraz uregulować proporcjonalną do wielkości zajętych ziem część przedwojennego zadłużenia Niemiec, łącznie ok. 2,5 mld marek niemieckich.
Na konferencji w Berlinie strona polska przedstawiła przygotowaną także w sierpniu 2-wariantową koncepcję przejęcia Pomorza. Powinno ono nastąpić zgodnie z wolą ludności polskiej, niezwłocznie po ratyfikacji traktatu wersalskiego przez Niemcy lub w 14 dni po tej ratyfikacji, wspólnie z wojskami koalicji, które miały wkroczyć na teren Wolnego Miasta Gdańska. Operacja miała równocześnie przebiegać po obu stronach Wisły w ciągu 5 dni. Zdaniem Niemców było to zbyt szybkie tempo, a 2 kolumny marszowe wojsk polskich miałyby utrudnić wycofanie oddziałów niemieckich na zachód. Istota problemu tkwiła jednak gdzie indziej. Niemcom zależało na zyskaniu czasu niezbędnego do wywiezienia z opuszczanych terenów każdego, możliwego składnika majątku, np. na masową skalę rozpoczęto grabież lasów i ziemiopłodów. Przeciągali więc ratyfikowanie traktatu i pertraktacje w sprawie oddania Pomorza.
Siedemnastego października 1919 r. minister Władysław Seyda mianował wojewodą pomorskim Stefana Łaszewskiego. Wtedy rozpoczęło się organizowanie Urzędu Wojewódzkiego Pomorskiego z wydziałami: Prezydialno-Administracyjnym, Wyznań Religijnych i Spraw Szkolnych, Dochodów Państwowych i Podatków, Robót Publicznych oraz Administracji Wisły. Podjęto także starania o utworzenie komisarycznej polskiej administracji samorządowej.
Równolegle podjęto zdecydowane przygotowania wojskowe. Ustalono w Naczelnym Dowództwie Wojska Polskiego, iż tereny przyznane Polsce, a wchodzące w skład Prus Książęcych i Królewskich przejmą wojska gen. Józefa Hallera przybyłe z Francji do kraju koleją w kwietniu–czerwcu 1919 r., zaś tereny przynależne do Księstwa Poznańskiego przywrócą Macierzy Wojska Wielkopolskie gen. Józefa Dowbor-Muśnickiego. Od września 1919 r. przeprowadzono unifikację i włączenie w istniejące struktury Wojska Polskiego „błękitnej armii” gen. Hallera i jej odrębność dość szybko zanikła. Nieco później włączono w struktury WP także Wojska Wielkopolskie, ale one zdołały jednak w większym stopniu zachować swoją proweniencję.
W październiku 1919 r. kierownictwo przygotowań powierzono gen. Józefowi Hallerowi. Gen. Haller objął utworzony 19 X związek operacyjny WP nazwany Frontem Pomorskim. Jego dowództwo posadowiono w Skierniewicach. Szefem sztabu mianowano doświadczonego oficera sztabowego płk. Adama Nieniewskiego, z którym gen. Haller znał się z Legionów, a pracowali razem już od czerwca. Dla Wielkopolski, począwszy od 15 XI, utworzono w Poznaniu adekwatne Dowództwo Frontu Wielkopolskiego pod dowództwem gen. Józefa Dowbor-Muśnickiego. Linię rozgraniczenia obszaru Pomorza pomiędzy oboma frontami ustalono w ten sposób, iż FWlkp. zajmie obszary wzdłuż lewobrzeżnej Wisły do linii: Wiąg (włącz.) — st. kol. Laskowice — (wyłącz.) — Sierosław — Małe Gacno — Kiełpin — Nowa Cerkiew — Chojniczki (włącz.). Obaj generałowie Haller i Dowbor-Muśnicki otrzymali z NDWP rozkazy opracowania szczegółowych planów zajęcia rewindykowanych obszarów.
Prace sztabowe wymagały wielu uzgodnień z ministrem Seydą i wojewodą Łaszewskim oraz władzami wojskowymi. Rozważano różne warianty rewindykacji Pomorza. Już 26 X w DFPom. powstał dokument pod tytułem „Plan okupacji Prus Królewskich i Książęcych”, w którym słowo „okupacja” oznacza nic innego, jak „zajęcie”. Pojęciem tym posługiwano się na wypadek konieczności siłowego odebrania Pomorza Niemcom. Ujęto w nim kwestie współdziałania oddziałów wojskowych wkraczających na Pomorze i zabezpieczenia ważnych obiektów komunikacyjnych. Później powstały jeszcze takie ważne ustalenia, jak zasady przejmowania twierdz od władz niemieckich (10 XI 1919 r.), rozkaz o postępowaniu na wypadek zniszczenia mostów na Wiśle w Toruniu i Grudziądzu przez ustępujące wojska niemieckie (24 XI 1919 r.) oraz określenie kompetencji władz cywilnych i wojskowych po przejęciu Pomorza (6 XII 1919 r.).
Z kolei, szef Polskiej Misji Wojskowej w Berlinie, gen. Robert Lamezan-Salins, 24 X 1919 r. zawarł z Niemcami porozumienie w sprawie wojskowego przekazania terenu Polsce, ale dopiero 25 XI 1919 r. podpisano umowę „o wycofaniu wojsk z odstąpionych obszarów i oddaniu zarządu cywilnego” na terenach Pomorza przyznanych Polsce. Były to podstawowe regulacje w tej sprawie.
Od strony wojskowej ustalono:
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
------------------------------------------------------------------------
1 S. Bizan, Powiat i miasto Brodnica w walkach o niepodległość 1914–1920 rok, tom I, Brodnica 1938, s. 110.
2 Historia Powstania Wielkopolskiego w Bydgoszczy wedle Józefa Milcherta i inne opracowania powstańcze, pod red. Wojciecha Zawadzkiego, Bydgoszcz 2005.
3 Obecnie: Dąbie koło Szczecina. Tam oraz w Goleniowie i Żaganiu Niemcy utworzyli obozy, w których przetrzymywali ogółem kilka tysięcy aresztowanych i internowanych Polaków. Na początku lutego 1919 r., w bydgoskich koszarach przy ul. Zygmunta Augusta, więziono w bardzo trudnych warunkach ok. 600 aresztowanych w Bydgoszczy oraz internowanych Polaków, w tym wiele kobiet i dzieci, spędzonych z terenów działań wojennych, m.in. z Szubina i Rynarzewa. Później wywieziono ich do obozu w Altdamm. Wielu z nich utraciło życie. Zob.: Bydgoszcz w dobie powstania wielkopolskiego, praca zbiorowa pod red. Zdzisława Grota, Bydgoszcz 1970.
4 Niemcy nazywali Józefa Milcherta „królem polskim” trochę z racji prezencji, ale głównie przez dobitnie manifestowaną polskość.
5 Było to 9 I 1919 r.
6 K. Siudowski, Ze wspomnień konspiratora pomorskiego, Szkice i fragmenty z powstania wielkopolskiego 1918/19, pod red. Zygmunta Wieliczki, Poznań 1933, s. 65–70.
7 Byli to: Jan (Władysław) Szczypiorski lat 25, Antoni Kiełbasiewicz lat 28, Franciszek Rosiński lat 48, Weronika Żurawska lat 19, Edward Zieliński lat 28 oraz dwoje dzieci: 8-letni Alfons Wiliński i 11-letni Kazimierz Lewandowski, który zmarł wskutek odniesionych ran kilka dni później; wg: L. Sobociński, Z krwawych dni Chełmży, Powrót. Dokumentacja ustanowienia suwerenności polskiej na Pomorzu w latach 1918–1920, wybór: J. Bełkot i M. Wojciechowski, Toruń 1988, s. 250.
8 S. Bizan, dz. cyt., t. I, s. 62–63.
9 Powrót, dz. cyt., s. 53.
10 Skład Dowództwa Frontu (Wlkp.): dowódca i szef sztabu z adiutanturą, Oddziały: I — Organizacyjny, II — Informacyjny, III — Operacyjny, IIIa — Łączności, IIIb — Lotnictwo, IV — Kwatermistrzostwo (o strukturze: szef Oddziału — kwatermistrz, zastępca szefa i adiutantura, sekcje: 1 — Ogólna, 2 — Intendentura, 3 — Broni i amunicji, 4 — Techniczna, 5 — Samochodowa, 6 — Taborów i koni, 7 — Sanitarna, 8 — Weterynaryjna, 9 — Duchowieństwa, 10 — Sądowo-prawna, 11 — Personalna, 12 — Zdobyczy wojennych, 13 — Polityczna), IVa — Kolejowy, V — Prezydialny z kompanią sztabową i wydziałem gospodarczym, Inspektoraty: Artylerii, Wojsk technicznych i Sanitarny.Wykaz skrótów
baon — batalion
bsap. — batalion saperów
DFPom. — Dowództwo Frontu Pomorskiego
DOG — Dowództwo Okręgu Generalnego
DOK — Dowództwo Okręgu Korpusu
DStrz. sow. — Dywizja Strzelców (sowiecka)
DSWlkp. — Dywizja Strzelców Wielkopolskich
dyon — dywizjon
GO — Grupa Operacyjna
KK sow. — Korpus Kawalerii (sowiecki)
KN — Krzyż Niepodległości
kpt. mar. — kapitan marynarki
KW — Krzyż Walecznych
pac — pułk artylerii ciężkiej
I/265 pp — I batalion 265. Pułku Piechoty
MI — Médaille Interalliée
ppLeg. — pułk piechoty Legionów
ppłk dypl. — podpułkownik dyplomowany
ps., pstrz. — pułk strzelców
psk — pułk strzelców konnych
puł., p.uł. — pułk ułanów
rtm. pil. — rotmistrz pilot
sierż.-obs. — sierżant obserwator
6/16 pap — 6. bateria 16. Pułku Artylerii Polowej
sow. — sowiecki
VM — Virtuti Militari
ZKZ — Złoty Krzyż ZasługiW popularnonaukowej serii pt. „Historyczne bitwy” ukazały się ostatnio:
M. Olędzki, WOJNY MARKOMAŃSKIE 162–185 n.e. • J. Wojt- czak, WOJNA PARAGWAJSKA 1864–1870 • J. Centek, SOMMA 1916 • R. Warszewski, VILCABAMBA 1572 • W. Włodarkiewicz, POLESIE 1939 • S. Nowak, PUSZCZA KAMPINOSKA–JAKTORÓW 1944 • J. Jastrzębski, PEARL HARBOR 1941 • J. Spyra, AYACUCHO 1824 • S. Leśniewski, KONSTANTYNOPOL 1204 • T. Fiszka-Borzyszkowski, WOJNA BURSKA 1880–1881 • T. Szeląg, AMIDA 359 • W. Kępka-Mariański, INSUREKCJA WARSZAWSKA 1794 • J. Wojtczak, CULLODEN MOOR 1746 • M. Staniszewski, FORT PILLOW 1864 • B. Nowaczyk, CHOJNICE 1454 ŚWIECINO 1462 • W. Kalwat, KAMPANIA LANGIEWICZA 1863 • J. Molenda, WOJNY GUARAŃSKIE 1628–1756 • R. Warszewski, BOLIWIA 1966–1967 • M.A. Piegzik, GUADALCANAL 1942–1943 • A. Murawski, GÓRY PINDOS 1943–1949 • P. Korzeniowski, FLANDRIA 1940 • M. Franz, A. Pastorek, TEXEL 1673 • Ł. Migniewicz, kleidion 1014 • P. Groblewski, ANTIETAM 1862 • P. Rochala, VERCELLAE 101 p.n.e. • L. Kania, WILNO 1944 • P. Zarzycki, Iłża 1939 • T. Fijałkowski, ATLANTYK 1939–1945 • R. Warszewski, Cuzco 1536–1537 • J. Wojtczak, Minnesota 1862 • Ł. Burkiewicz, Aleksandria 1365 • K. Plewako, CAMBRAI 1917 • M. Kuczyński, WOJNA CZU Z HAN 209–202 P.N.E. • L. Wyszczelski, LWÓW 1920 • M.A. Piegzik, HOLENDERSKIE INDIE WSCHODNIE 1941–1942 • W. Polakiewicz, LIMANOWA 1914 • A. Lorbiecki, M. Wałdoch, CHOJNICE 1939 • M. Leszczyński, pomorze 1945 • G. Lach, IPSOS 301 p.n.e. • R. Warszewski, KONGO 1965 • A. Toczewski, FESTUNG KÜSTRIN 1945 • J. Wojtczak, CALLAO 1866 • R. Dzieszyński, KRAKÓW 1768–1772 • T. Jarmoła, KRETA 1941 • R.F. Barkowski, CROTONE 982 • Z. Stąpor, BERLIN 1945 • S. Kaliński, BOLIMÓW 1915 •
W przygotowaniu: A. Zieliński, malta 1565
Rok 1920 na Pomorzu zapisał się jego powrotem do Macierzy po półtorawiekowej niewoli i obroną przed najazdem sowieckim. Są to dwie, ale jakże różne operacje wojskowe. Na te wielkie wydarzenia historyczne, które nastapiły w tak krótkim odstępie czasu, złożyło się wiele chwil pięknych i wzniosłych, i tyle wydarzeń dramatycznych i tragicznych, ile tylko niesie pożoga wojenna.
Słowem — był to rok niezwykły.
Zanim przedstawię operację wyzwolenia Pomorza i jego przyłączenia do Polski w styczniu i lutym 1920 r., warto przypomnieć mało znane powstańcze epizody pomorskie z okresu, gdy tzw. Kongresówka i Galicja znajdowały się już w Polsce. Opowiem nieco o radości Polaków — bo warto ciągle przypominać te uczucia Krajan — Kaszubów, Kociewian i Pomorzan — związanych ze spełnieniem ich marzeń o wolnej Polsce. Wróciliśmy też wtedy nad Bałtyk. Nie bez powodu tak symboliczną rangę nadał tej chwili gen. Józef Haller. Przyjrzymy się także (z konieczności wybiórczo) wojskowości pomorskiej z wiosny i lata 1920 r.
W następnej kolejności zajmiemy się wojną polsko-sowiecką, a dokładniej jej fragmentem pomorskim. Bitwa Polaków z Sowietami, która przeszła do historii pod nazwą warszawskiej, charakteryzowała się kilkoma wzajemnie powiązanymi formami działań wojennych — od obrony do kontruderzenia i pościgu. Zyskała ona zasłużenie sławę „osiemnastej decydującej bitwy w dziejach świata”. Nie bez podstaw pisał sowiecki wódz Michaił Tuchaczewski (Pochód za Wisłę):
„Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że gdybyśmy byli wyrwali z rąk burżuazji polskiej jej burżuazyjną armię szlachecką, wówczas rewolucja klasy robotniczej w Polsce stałaby się faktem dokonanym. A pożar ten nie dałby się ograniczyć ścianami polskimi. Jak wzburzony potok, rozlałby się po całej Europie zachodniej”.
Była to w istocie potężna operacja wojskowa, rozgrywająca się w sierpniu tego roku na znacznej przestrzeni. Jej przebieg opierał się na klasycznym schemacie napoleońskim. Przeto zwycięstwo znad Wisły przyćmiło wszystkie inne ówczesne wysiłki i wydarzenia wojenne na pozostałych odcinkach wielusetkilometrowego frontu.
Po wojnie rozgorzał namiętny i nierozstrzygnięty na dobre do dziś spór o autorstwo planu tej operacji: czy stworzył go Naczelny Wódz Józef Piłsudski, czy szef Sztabu Generalnego gen. Tadeusz Rozwadowski, czy też, jak chcą inni, Francuz, gen. Maxime Weygand? Nie rozstrzygając tej kwestii, wyrażam opinię, iż decydujący głos w wojsku ma zawsze dowódca — w tym przypadku Józef Piłsudski — i to on ponosił za wszystko odpowiedzialność największą. Nic więc dziwnego, iż uczestnicy sporu z każdej strony sięgali po różnorakie argumenty, z fałszowaniem lub pomijaniem dokumentów włącznie. Skarżył się na to m.in. także Józef Piłsudski (Rok 1920), ale i sam nie był bez winy. W takiej to, po części, atmosferze rósł kult niezwyciężonego wodza Józefa Piłsudskiego, dla którego pewne wątki działalności jego samego lub innych były zbędne, niepożądane, bądź wręcz szkodliwe. Na tym tle uległy deprecjacji i zapomnieniu m.in. wydarzenia wojenne na Pomorzu.
Obszar DOG „Pomorze” stanowił wojskową jednostkę administracyjną, która na skutek rozwoju działań wojennych, wraz z zapleczem będącym w podporządkowaniu DOG Poznań, stała się faktycznie odrębnym obszarem operacyjno-taktycznym. Wiedział o tym Naczelny Wódz i być może zamierzył tę odrębność wykorzystać. Historiografia wojny polsko-bolszewickiej nie zna „Armii Zachodniej”, ale czyżby tej armii nie było w ogóle? Czy „Armia Zachodnia” była w rozumieniu Naczelnego Wodza tylko „niedookreślonym” pomysłem na pozyskanie dodatkowych rezerw, czy też może czymś większym — np. wyjściem awaryjnym na wypadek klęski pod Warszawą?
Dopiero po bitwie brodnickiej stało się możliwym rzeczywiste podporządkowanie obszaru DOG „Pomorze”, pod względem operacyjnym, dowódcy 5. Armii, gen. Władysławowi Sikorskiemu. Wtedy pomysł „Armii Zachodniej” można już było uznać wg jednych za chybiony, ba niedorzeczny, albo political fiction, jak chcą inni.
Jakby dla równowagi, wkład Wielkopolan i Pomorzan w tej wojnie został dostrzeżony na zupełnie innej płaszczyźnie. To mit bitnych i mężnych „oddziałów poznańskich”, czyli pułków Wojska Polskiego, zrodzonych w Powstaniu Wielkopolskim 1918/1919 r. Oddziały wielkopolskie i pomorskie z reguły spójne, świetnie wyekwipowane, umundurowane i obute, świeciły przykładem wysokiej dyscypliny i nieustępliwości w boju, a i nierzadko sukcesem w bitwie.
Przedtem jedynie ppłk dypl. Zygmunt Bohusz-Szyszko (Działania wojenne nad Dolną Wisłą, Warszawa 1931) zajmował się fragmentarycznie obroną linii rzeki Wisły, ze szczególnym uwzględnieniem Płocka i Włocławka, które przynależąc do DOG Warszawa i DOG Łódź, znajdowały się poza pomorskim odcinkiem obrony.
Spróbuję zatem przypomnieć wysiłek zbrojny przede wszystkim Dowództwa Okręgu Generalnego „Pomorze” na rzecz obrony własnego terytorium. W takim ujęciu jest to pierwsze opracowanie tematu.
Zapraszam do lektury.Powrót do Macierzy
Działania powstańcze na Pomorzu
Jest swoistym paradoksem, ale zarazem charakterystycznym symptomem problemu, że w Bydgoszczy, na granicy Kujaw i Pomorza, znajduje się jedyny w kraju Grób Nieznanego Powstańca Wielkopolskiego. Bydgoszczy, jako drugiemu po Poznaniu pod względem wielkości i znaczenia miastu Wielkiego Księstwa Poznańskiego, powinna przypaść — wydawałoby się — adekwatna rola w wysiłku powstańczym, a jednak tak się nie stało. Powstańcy wielkopolscy dotarli niemal do rogatek miasta. Jednak związki z powstaniem i tradycje powstańcze Bydgoszczy były zawsze bardzo silne.
Powstanie wielkopolskie 1918/19 r. nie objęło działaniami zbrojnymi także Pomorza, choć nie ulega najmniejszym wątpliwościom twierdzenie, że to właśnie sukcesowi powstania, zawdzięcza ono powrót do Macierzy, a Polska nad Bałtyk.
Powstanie powszechne na Pomorzu nie mogło wybuchnąć z wielu powodów. Nie znaczy to jednak, że w wielu, bardzo wielu wioskach i miastach nie było determinacji i woli walki z zaborcą, że nie czyniono przygotowań i wreszcie, że w wielu miejscowościach tej walki nie podjęto. Podejmowano liczne próby w co najmniej kilku miejscowościach. Z wielu zrezygnowano niemal w ostatnim momencie…
Jedno wszak przyznać należy: wysoce patriotyczna postawa Pomorzan po raz kolejny została potwierdzona w tej najdłuższej z wojen nowoczesnej Europy. Głębokie umiłowanie wolności, sprawiedliwości, rzetelna praca i przywiązanie do religii oraz narodowa jedność w połączeniu z polską kulturą i oświatą przez długie lata niewoli były wizerunkiem Pomorzanina — Polaka. I choć tej walki z zaborcą nie mogli stoczyć w swej ojcowiźnie, podjęli ją i stoczyli wespół z Wielkopolanami na polskiej ziemi i w polskiej sprawie.
Niepodległościowe nadzieje ludności polskiej zamieszkałej na Pomorzu zostały szczególnie pobudzone wraz z wojenną klęską państw zaborczych. Coraz częściej dobiegały też wieści, iż wielu synów pomorskich rodzin, wcielonych do wojska pruskiego, przeżyło tę straszliwą wojnę i np. z francuskiej niewoli przeszło do Wojska Polskiego powstającego we Francji, że dowodzi nimi gen. Józef Haller, a w Paryżu działa Komitet Narodowy Polski z Romanem Dmowskim na czele. W listopadzie 1918 r. rozeszły się wieści o mającym nastąpić już w grudniu w gdańskim porcie lądowaniu wojsk polskich z Francji. Był nawet przygotowany plan rozwinięcia powstania z linii kolejowej Gdańsk–Toruń na Warmię. Wszystko to napełniało otuchą i przybliżało marzenia.
Wtedy też, w listopadzie 1918 r., zaczęły zawiązywać się pierwsze ogniwa Organizacji Wojskowej Pomorza. Od zarania była to organizacja konspiracyjna ludności polskiej zakładająca wystąpienie zbrojne o przyłączenie Pomorza do Macierzy. Jej struktury poczęto budować w poszczególnych powiatach, poczynając od góry, tj. Wydziału Wojskowego i Straży Ludowej Podkomisariatu Naczelnej Rady Ludowej w Gdańsku. Na czele OWP stanął dr Franciszek Kręcki, ps. „Bobrius”. Pod oficjalnym, akceptowanym przez władze pruskie, tworzeniem oddziałów Służby Straży i Bezpieczeństwa oraz Straży Ludowej powstawały ogniwa polskiej konspiracji wojskowej. Miała ona przystąpić do akcji wspólnie z Wielkopolską i Śląskiem po wylądowaniu armii gen. Hallera. Pod jej osłoną planowano rozszerzyć polskie posiadanie na Pomorzu od Gdańska wzdłuż wybrzeża Bałtyku po Słupsk na zachodzie i Warmię na wschodzie. Od południa mieli współdziałać z nimi powstańcy kujawscy z ośrodka w Inowrocławiu.
Inną organizacją o wielkich zasługach dla niepodległości, już zasiedziałą w społeczeństwie pomorskim, był Związek Towarzystw Gimnastycznych „Sokół”. W Bydgoszczy działał już od 1886 r., a w latach 1894–1895 powołał swoje gniazda m.in. w Toruniu, Grudziądzu, Chełmnie i Chełmży i rozrósł się do wielkiej potęgi na całym Pomorzu. To dzięki istnieniu „Sokoła” polskie „państwo w państwie” zyskało jeden z najważniejszych czynników politycznych, czyli zorganizowaną siłę.
Niewątpliwie sokolstwo miało świadomość celu: przygotowywanie kadr bojowych polskich. Zadanie to spełniło, dowodem tego był udział sokołów w armii gen. Hallera, masowe przekradanie się członków „Sokoła” przez kordon do powstania wielkopolskiego w r. 1919 i żywa działalność w ruchu zbrojnym na Pomorzu. Wszyscy konspiratorzy przynależni do OWP składali przysięgę wojskową, tę samą, jak powstańcy w Wielkopolsce:
„W obliczu Boga Wszechmocnego w Trójcy Świętej Jedynego ślubuję, że Polsce, Ojczyźnie mojej i sprawie całego narodu Polskiego zawsze i wszędzie służyć będę, że kraju Ojczystego i dobra narodowego do ostatniej kropli krwi bronić będę, że Komisariatowi Naczelnej Rady Ludowej w Poznaniu i dowódcom i przełożonym swoim, mianowanym przez Komisariat, zawsze i wszędzie posłusznym będę, że w ogóle tak się zachowywać będę, jak to przystoi na mężnego i prawego żołnierza-Polaka, że po zjednoczeniu Polski złożę przysięgę żołnierską, ustanowioną przez polską zwierzchność państwową”.
Gdy okazało się, że wskutek sprzeciwu Anglików i Niemców przybycie armii gen. Hallera poprzez Gdańsk jest niemożliwe, a jedynie na pokładzie brytyjskiego okrętu wojennego 25 XII 1918 r. przybył tam Ignacy Jan Paderewski, było już jasne, że nie ma na co dłużej czekać.
Najlepiej do samodzielnej akcji powstańczej była przygotowana Wielkopolska, i tam też 27 XII 1918 r. powstanie wybuchło. Odtąd sytuacja na Pomorzu uległa zaostrzeniu. Władze prowincji zażądały od ludności polskiej zdawania broni, a za jej ukrywanie zagrożono oddaniem pod sąd. Zakazano zebrań publicznych, rozwiązano oficjalnie działające związki polskich wojskowych i straże obywatelskie. Zakazano ćwiczeń wojskowych, a ich organizatorom grożono aresztowaniem. Zezwolono miejscowym dowódcom wojskowym na rewizje po polskich domach. W tej sytuacji polskie organizacje niepodległościowe zostały zmuszone do pogłębienia konspiracji. Struktury jej podporządkowano Dowództwu Głównemu w Poznaniu, zaś pod względem politycznym nadal była związana z Komisariatem Naczelnej Rady Ludowej.
Po sukcesach wojskowych pierwszych dni powstania wszystko wskazywało na to, że i Bydgoszcz padnie względnie łatwym łupem powstańców. Upadek Inowrocławia spowodował panikę bydgoskich Niemców, a w mieście wprowadzono stan oblężenia. Niemcy zorientowawszy się w strategicznych celach powstańców, nie zamierzali jednak lekko oddać miasta. Podjęto pilnie organizację ochotniczych oddziałów Heimatschutzu i Sicherheitdienstu. Wzmacniano oddziały Grenzschutzu. Mobilizowała się także do walki z powstańcami 4. Dywizja Piechoty. Zaostrzono terror wobec ludności polskiej, wielu działaczy niepodległościowych aresztowano, a innych zaś dotknęły surowe represje. W krótkim czasie Bydgoszcz wyrosła na centralny wręcz ośrodek antypolski i antypowstańczy.
Z jednej więc strony apetyty powstańców i pragnienia miejscowej ludności, z drugiej siła i terror zaborcy. W tym wszystkim, jak głos rozsądku, zabrzmiały jedne z pierwszych rozmów prowadzonych przez Naczelną Radę Ludową w dniu 4 i 5 I 1919 r. właśnie w Bydgoszczy. Podczas tych rozmów odbytych w gmachu Prezydium regencji bydgoskiej (dziś: ul. Jagiellońska 3 — siedziba Wojewody Kujawsko-Pomorskiego) stronę polską reprezentowali Wojciech Korfanty i Adam Poszwiński, i choć strona niemiecka reprezentująca m.in. ministerium wojny nie miała pełnomocnictw do podjęcia wiążących ustaleń, podjęto istotne dla zasięgu powstania decyzje. Zdecydowano m.in. o opuszczeniu przez powstańców Nakła i zapewnieniu Niemcom nienaruszalności linii kolejowej Toruń–Bydgoszcz–Piła–Krzyż. Rozstrzygał się wówczas nader ważny polski interes państwowy. Chodziło o zapewnienie swobody ewakuacji do Rzeszy wojsk niemieckich pozostających nadal na linii frontu wschodniego. Niemcy mieli zaproponować, niejako w zamian, oddanie Polakom Wilna. Tak więc los Bydgoszczy i Pomorza, odciętych od powstania w tej przełomowej chwili, zdaje się, przypieczętowała wielka polityka. Niepodległościowa konspiracja na Pomorzu tymczasem tężała i rosła w siłę, mimo że bydgoska rewolucyjna Rada Robotniczo-Żołnierska zajęła skrajnie antypolską postawę, wprowadzając m.in. stan wyjątkowy w całej regencji i popierając ideę tworzenia oddziałów Grenzschutzu. Oto charakterystyczny tekst ulotki agitacyjnej:
„Baczność! Tego jeszcze nie było! Baczność! Codziennie wielkie galowe przedstawienie na wolności. Wyciąg z programu: Dyrektor Michałek ze swoimi tresowanymi osłami bliźniaczymi Korfanty i Paderewski (znakomita trupa artystycznych strzelców), Szczeciński August skacze przez 10 metrów szeroką Noteć. Horido! Horido! Wielka nagonka na polskie świnie szlacheckie! (karabiny wydaje się przy kasie) Deszcz podarków »Granat w garnku od zupy« czyli »przeszkoda w obiedzie«. Pantomima z fajerwerkiem. Artyści i sztukmistrze, którzy się do tego nadawają, są przedsiębiorstwu mile widziani. Do wywozu wysokiej gaży są specjalne wagony do dyspozycji. Stół znakomity. O liczny udział prosi Dyrekcja”.
Na odwrotnej stronie ulotki znajdujemy następującą notatkę:
„Kamracie! Powyższe humorystyczne obwieszczenie polega na zupełnej prawdzie. Kto chce do nas przystąpić, ten musi zadać sobie zasadnicze pytanie: »Czy zdolny jestem tak jak dawniej poddać się zupełnie pod rozkazy swoich oficerów?!« Jeżeli możesz odpowiedzieć »tak«, to przystąp do naszych szeregów! Zgłoszenia do Batalionu Grenzschutzu 4, Baraki lotników, Bydgoszcz.
Freikorps v. d. Decken”.
Bydgoszczanie jednak nie zrezygnowali z walki o polskość miasta. Szykany wobec ludności polskiej wzmagały tylko jej siłę, wolę wytrwania i chęć odwetu. Termin lokalnego powstania wyznaczono na noc z 2/3 V 1919 r. Cztery kolumny powstańców bydgoskich miały zaatakować koszary w różnych częściach miasta, dworzec kolejowy i prezydium policji. Powstańcy byli nieźle przygotowani do akcji. Uzbrojenie wykradano z koszar lub wykupywano od żołnierzy za żywność od dłuższego już czasu. Przechowywano ją m.in. w grobowcach na cmentarzu Starofarnym.
Akcję powstańców jednak powstrzymał Melchior Wierzbicki, powszechnie szanowany działacz niepodległościowy. Może i na szczęście, bowiem efekt był trudny do przewidzenia, a plan nieskorelowany z oddziałami powstańczymi pod Bydgoszczą. Jak ironia losu, brzmi wiadomość, że syn Melchiora, Janusz Wierzbicki, był pierwszym bydgoszczaninem, który zginął w powstaniu 9 I 1919 r., pod Zbąszyniem.
„Po rozpoczęciu powstania w Inowrocławiu — wspominał inny bydgoski działacz niepodległościowy, Józef Milchert — przyprowadzono z okolicy Gniewkowa dużo jeńców w samych koszulach i spodniach, bez butów przy 20 stopniach mrozu, przy tym bito i katowano nieboraków w najbestialniejszy sposób. Wszystkich internowanych prowadzono do lokalu Bartza przy ul. Marcinkowskiego, którymi się szybko zajął »czerwony krzyż«, ad hoc stworzony, w którym wielki udział brały pp. Apolonia i Aniela Ziółkowskie, Teskowa i inne. Więcej podejrzanych posyłano do Altdamm, i to całymi wagonami. Wielkim ofiarodawcą dla jeńców okazał się Niemiec, August Latte, fabrykant sera, który swych produktów cetnarami darował (na kilkaset Mk gotówki) .Na mnie się specjalnie uwzięto i wciąż straszono, że nocą mnie aresztują, tak, że musiałem się nocami u krewnych lub obcych ukrywać. Tak samo działo się z ks. Filipiakiem, którego wspólnie z aptekarzem Kużajem mocno na dworcu poturbowano. Do Wielkanocy się prawie nie zmieniło, lecz z nastaniem cieplejszej pory i gdy głód zaczął dokuczać, wyjechała większa część Grenzschutzu na wyżerkę na wieś, w mieście się uspokoiło”.
Sytuacja w zdominowanej przez Niemców Bydgoszczy była typowa dla obszaru Pomorza. Zderzenie dwu postaw: z jednej strony ciągle rosnące niepodległościowe dążenia Polaków, z drugiej — brutalna siła okupanta, który wrósł już w ten teren od kilku pokoleń. Jednak etniczna polska ludność w przynajmniej kilku wydarzeniach mocniej zaakcentowała swoje aspiracje.
W Czersku, w dniu 6 I 1919 r., mieszkańcy ówczesnej wioski gremialnie, jak to w święto Trzech Króli bywa, udawali się do kościoła. Żołnierze Grenzschutzu, ujrzawszy polskie odznaki narodowe na odzieniu niektórych, poczęli je zrywać. Poleciały nie tylko kokardy, ale też krzyżyki i medaliki. Na tym tle wybuchła bójka, w której poturbowano żołnierzy. Polacy gromadnie udali się pod ratusz, pragnąc zaprotestować przeciwko prowokacji. Tymczasem oficerowie nie tylko nie poparli ludności, lecz wręcz pogłębili poczucie gwałtu. Wzburzenie ludności polskiej dosięgło zenitu, gdy okazało się, że wojsko niemieckie ustawia w swoim obozie armaty wycelowane na Czersk. Komendant oddziału publicznie oświadczył, że za poturbowanie żołnierzy zbombarduje wioskę. Wówczas sytuacja wymknęła się spod kontroli. Komendant został uwięziony, a mieszkańcy opanowali ratusz, dworzec kolejowy i pocztę. Poczęto rozdzielać ukrywaną dotąd broń i szykować się do obrony miejscowości. Rozesłano także kurierów po okolicy z prośbą o pomoc. Gotowość do obrony Czerska zarządzono na godz. 15.00, bowiem wg zasłyszanych informacji na godz. 17.00 Niemcy wyznaczyli szturmowanie wioski. Jednak oddział Genzschutzu w pełnym rynsztunku bojowym, z dowódcą na koniu na czele, wkroczył do Czerska już o godz. 13.00. Maszerującym pośpiesznie przez wioskę żołnierzom orkiestra dodawała odwagi, gdy strzelali na postrach wokół. Gdy ktoś z Polaków użył broni, spadł z konia zabity dowódca. Zapanowała obustronna wymiana ognia. Kilku żołnierzy zostało rannych.
Ludność Czerska musiała ulec przewadze militarnej przeciwnika. Nastąpiły wówczas aresztowania, jako zakładników, zacniejszych obywateli. Gdy jednak Rada Ludowa zażądała ich uwolnienia, Niemcy, widząc determinację Polaków, odstąpili od tego zamiaru. Następnego dnia jednak sprokurowali oskarżenia o zdradę stanu wobec kilku obywateli i tym sposobem usiłowali osiągnąć odwet. Wobec nieugiętej postawy społeczeństwa i tego nie udało się im dowieść.
Jeszcze w listopadzie 1918 r. ogniwa OWP powstały w Toruniu, którymi dowodził Bolesław (Ludwik?) Makowski. Konspiratorzy wykradli broń z arsenału twierdzy strzeżonego wtedy przez rewolucyjną niemiecką Radę Robotniczo-Żołnierską. Przed Bożym Narodzeniem 1918 r. w Toruniu powstał Komitet dla Wyzwolenia Pomorza pod wodzą Ottona Steinborna i Władysława Szumana. W połowie stycznia 1919 r. Toruń przygotowywał się do zbrojnego powstania, którego wybuch zaplanowano na 1 II. Powstanie miało ogarnąć południową część Pomorza. Do akcji jednak nie doszło. Niemcy aresztowali jednego z przywódców i w ich ręce dostały się plany akcji. Pokłosiem tego jednak były wydarzenia określane jako „powstanie w Chełmży”.
Determinacja ludności polskiej na Pomorzu do samostanowienia narastała wręcz rewolucyjnie. Tak też i było w Chełmży. Jesienią 1918 r. społeczeństwo było zorganizowane w licznych stowarzyszeniach działających jawnie i tajnie, a komendantem miasta był mieszkaniec sąsiedniego Strużala, porucznik armii niemieckiej Kazimierz Siudowski. To właśnie zdecydowało o wyborze miejsca wiecu dla powiatu toruńskiego, na którym miały się odbyć wybory Powiatowej Rady Ludowej i delegatów na Sejm do Poznania. Wiec odbył się w końcu listopada, a prezesem Rady wybrano Adama Czarlińskiego. Liczna Straż Ludowa po wybuchu powstania w Wielkopolsce kierowała ochotników do oddziałów powstańczych poprzez stację zbiorczą właśnie w majątku Czarlińskiego w Zakrzewku. Jednak miejscowi działacze Straży Ludowej, wśród nich ks. wikary Józef Wrycza, byli zwolennikami walki zbrojnej o przyłączenie Pomorza do odrodzonej Polski.
Na rozwój wypadków nie trzeba było długo czekać. Wobec rzekomo zapowiedzianego na 2 II 1919 r. wybuchu lokalnego powstania, władze pruskie skierowały tam już 28 I 500-osobowy oddział Freikorpsu pod dowództwem por. Gerharda Rossbacha. Oddział zatrzymał się kilka kilometrów przed miastem, a jego dowódca w asyście 3 żołnierzy udał się na rozmowy do ratusza. Burmistrz Hartwich obawiał się skutków zakwaterowania w mieście tak licznego oddziału wojska i nie zgodził się na jego wkroczenie do Chełmży.
„Zjawienie się samochodu z żołnierzami Grenzschutzu podziałało na społeczeństwo chełmżyńskie piorunująco — wspominał później Kazimierz Siudowski. — Podnieceni wypadkami wielkopolskimi, wszyscy Polacy stanęli na odgłos trąbki na Rynku, by idąc za głosem tłumionych od dzieciństwa uczuć, porwać za broń i ruszyć przeciw odwiecznemu, znienawidzonemu wrogowi. Komenda miejscowa Straży Ludowej, która niestety znajdowała się dopiero w początkach organizacji, przystąpiła natychmiast do organizowania trzech kompanii, czego też na poczekaniu dokonano.
Podczas tego rozbrojono Rossbacha i wraz z asystą zamknięto w piwnicy ratusza, po czym 10 śmiałków uzbrojonych w karabiny siadło do niemieckiego samochodu i wyruszyło niezwłocznie jako patrol rozpoznawczy naprzeciw baonowi Grenzschutzu.
Na 500 metrów przed nieprzyjacielem patrol został przyjęty ogniem karabinu maszynowego. Zatrzymano samochód i w tym momencie padł trupem szofer Jan Szczypiorski. Pozostali rozsypali się w tyralierę i poczęli gęsto ostrzeliwać się. Wobec przygniatającej przewagi nieprzyjaciela, patrol nasz musiał w ogniu 2 karabinów maszynowych wycofać się z potyczki, pozostawiając w rękach wroga trzech jeńców, i to: Maksymiliana Polcyna, Jana Szalkowskiego i Władysława Drumowicza.
Podczas tego naprędce sklecone kompanie bez należycie zorganizowanego dowództwa zajęły pozycje obronne przed miastem. Jedna kompania pod dowództwem Michalskiego usadowiła się przy parku 3-go Maja obok wodociągów miejskich, druga pod dowództwem Komuńskiego na nowym cmentarzu. Trzeci oddział otrzymał zadanie udania się na teren majątku Strużal, by z flankowej pozycji przeciwdziałać posuwaniu się sił nieprzyjacielskich.
W międzyczasie podczas nerwowego przygotowywania się do akcji obronnej, zamknięty w piwnicach ratuszowych Rossbach zdołał umknąć tylnym wyjściem. Przedarłszy się droga okrężną do swego oddziału, dowódca niemiecki wydał swej artylerii rozkaz otwarcia ognia. Z jego dwu armat padł niebawem jeden granat na miasto, drugi na teren miejskiego szpitala. Rossbach działał tu widocznie pod wpływem własnych przeżyć, gdyż został przez społeczeństwo chełmżyńskie przy rozbrojeniu porządnie obity.
Delegacja obywatelska w osobach burmistrza Chełmży oraz przedstawiciela społeczeństwa polskiego Bronisława Kurzętkowskiego, nie zdołała niestety zapobiec dalszej akcji niemieckiej i odwieść Rossbacha od zamiaru wkroczenia do miasta.
Tymczasem oddziały powstańcze wycofały się z braku amunicji ze swych pozycji i gotowały do dalszej walki w murach miasta. Silny napór oddziałów Rossbacha, który w dalszym ciągu groził zbombardowaniem miasta i w części groźbę swą wykonał oraz brak amunicji, a przede wszystkim duże braki organizacji dowództwa, które prawie nie istniało, spowodowały rozsypkę oddziałów polskich. Część ochotników rozeszła się po domach, gdzie pochowała broń na lepszą okazję. Większość walczących Polaków opuściła natychmiast miasto, by ujść przed represjami rozszalałych żołnierzy Grenzschutzu i udała się na teren Wielkopolski.
Wkroczenie oddziału Rossbacha do miasta Chełmży zamieniło się w niezasłużony triumf rozbestwionej soldateski niemieckiej, która ostrzeliwując się raniła kilkunastu przechodniów. W rezultacie walki poległo po stronie polskiej 6 powstańców, kilkudziesięciu zaś odniosło mniej lub więcej poważne rany”.
Miasto zostało brutalnie sterroryzowane. Niemcy poszukiwali przywódców zrywu. Jednym z pierwszych aresztowanych był ks. Wrycza. Ogółem uwięziono 5 podejrzanych. Tego jednak było Niemcom zbyt mało: zatrzymano dalszych 10 zakładników oraz ogłoszono umyślnie wygórowaną liczbę sztuk broni palnej i siecznej, którą mieszkańcy winni oddać. Pod pretekstem poszukiwania ukrytej broni, bowiem zdano tylko niewielką liczbę karabinów, przeprowadzano rewizje i kradzieże po domach. Uwięzionych przetransportowano do Grudziądza i osadzono w kazamatach twierdzy „Courbièrre”. Byli to: ks. Józef Wrycza, dr Stanisław Pilatowski, Kazimierz Siudowski, Paweł Szymański, Maksymilian Polcyn, Jan Szalkowski, Władysław Durmowicz, Jan Górny, Franciszek Lewicki, Aleksander Grzegorski, Józef Lewicki, Bolesław Witkowski, Maksymilian Zieliński, Franciszek Śliwiński, Stanisław Kasprzewski i Franciszek Rywalski. Wytoczono im proces o zdradę stanu. Gdy winy nie udało się udowodnić, na podstawie orzeczenia Najwyższego Sądu Rzeszy w Dreźnie zwolniono ich po 4–5 miesiącach aresztu. Niebawem niemal więc wszyscy znaleźli się w szeregach wielkopolskich wojsk powstańczych.
Dodajmy, że pamięć o tych wydarzeniach jest ciągle żywa, a obchody rocznicowe „powstania w Chełmży” mają uroczystą oprawę.
Niepodległościowe dążenia ludności polskiej wzrastały wraz z kolejnymi latami wojny i klęskami Niemiec także na tych terenach etnicznych, który nigdy wcześniej do królestwa polskiego nie należały, jak w brodnickiem. Silne były tam polskie wpływy dzięki duchowieństwu, prasie i organizacjom kulturalnym i ekonomicznym. Dzieje Powiatowej Rady Ludowej w Brodnicy są piękną dokumentacją tych aspiracji i dążeń. Pierwszym komendantem Tajnej Organizacji Wojskowej, później Straży Ludowej, był rtm. Stanisław Ossowski. Historia utrwaliła jego charakterystyczną wypowiedź: „poślijcie mnie w pole, w pierwsze okopy, pójdę chętnie do szturmu na bagnety — ale do pracy konspiracyjnej nie jestem stworzony”. Utworzył sieć polskich placówek wojskowych w powiecie z zadaniami strzeżenia życia i mienia Polaków oraz obiektów publicznych, po czym w styczniu 1919 r. przekazał komendę, nielegalnie przekroczył granicę pruską i dołączył do oddziałów powstańczych w Wielkopolsce. Jednak najbardziej zagorzali bojownicy rwali się do walki. Zachęcani przez oficerów Wojska Polskiego z wyzwolonego już Rypina, wbrew decyzjom Powiatowej Rady Ludowej, postanowili zbrojnie oderwać Brodnicę od Prus i przyłączyć do Macierzy. Powstanie zaplanowano wywołać 9 I 1919 r., sygnałem do walki miało być podpalenie stodół Hollatza na Michałowie i na domenie Zamkowej. Wywiad Grenzschutzu zdobył na tyle wcześnie tę informację, że zdołał uprzedzić powstańców. Już od godz. 16-ej pododdziały niemieckie sterroryzowały miasto dziką strzelaniną. Na czele spiskowców stał dowódca kompanii szturmowej Straży Ludowej Julian Majewski.
Wielki wkład pracy niepodległościowej na terenie Brodnicy wniósł właściciel majątku Opalenica, Michał Robiński. Zastąpił on rtm. Stanisława Ossowskiego na stanowisku dowódcy Straży Ludowej. Werbował ochotników do Wojska Polskiego, skupował broń i amunicję, strzegł mienia publicznego przez rozkradzeniem i wywozem do Niemiec. Spośród brodnickich działaczy koniecznie należy wymienić także dyrektora banku Sylwestra Bizana i aptekarza Zygmunta Stankowskiego, którzy w styczniu 1919 r. zostali aresztowani i uwięzieni w twierdzy Wisłoujście oraz oskarżeni przez Grenzschutz o zdradę stanu przed Najwyższym Trybunałem Karnym w Lipsku.
Z kolei o sytuacji na Kaszubach dobitnie świadczy rezolucja tamtejszej ludności przyjęta w marcu 1919 r. Czytamy w niej:
„My Kaszubi miasta kaszubskiego Kościerzyny i okolicy na zebraniu Towarzystwa Ludowego — wieca w liczbie 1000 osób głosimy uroczyście całemu światu cywilizowanemu, że nasi pradziadowie, dziadowie, ojcowie, jak i my całem sercem jesteśmy Polakami ze krwi i z kości.
Wara Niemcom, gdyby chcieli nas, nasze matki, nasze żony, nasze dziatki liczyć do plemienia innego, obcego.
Wara jeszcze raz!
My Kaszubi jesteśmy, zostaniemy na naszej polskiej ziemi Polakami.
Nie zginiemy!
Bo nigdy do zguby nie przyjdą Kaszuby”.
Ciekawym przykładem pokojowego rozwiązywania problemów narodowościowych na Pomorzu są wydarzenia w Gniewie.
Po ukonstytuowaniu się Powiatowej Rady Ludowej z ks. dr. Antonim Wolszlegierem, sprawującym jednocześnie funkcję wiceprezesa Naczelnej Rady Ludowej w Poznaniu, Polacy poczuli swą siłę działania. Nieustanne petycje i zażalenia na samowole i nadużycia prawa przez Grenzschutz kierowane do władz niemieckich zdecydowały, że rząd Rzeszy zgodził się na wycofanie oddziału z Gniewu i oddanie koszar w zamku krzyżackim w polskie ręce. Pod jednym wszakże warunkiem: Polacy zapewnią ład i porządek na tym terenie własnymi siłami i na własny koszt. I tu się Niemcy przeliczyli. W ciągu kilku ledwie godzin stawiło się do Straży Ludowej 200 ochotników. Rada Ludowa umundurowała ich i uzbroiła. Koszty utrzymania tego 239-osobowego oddziału w okresie jego funkcjonowania, tj. od 1 VII 1919 r. do 27 I 1920 r., wyniosły wg obliczeń z 1930 r. ok. 150–200 tys. zł. W oddziale obowiązywał polski mundur wojskowy, polskie były komendy i polscy dowódcy. Por. Franciszek Głowacki uchodził za głównodowodzącego w suwerennej „republice gniewskiej”, jak to wówczas mówiono.
Niemcy, gdy się zorientowali co się stało w Gniewie, byli bardzo zaskoczeni polską organizacją i sprawnością działania. Nie śmieli jednak podejmować żadnych działań destrukcyjnych.
Niepodległość Gniewu odbyła się znacznym wysiłkiem, przede wszystkim politycznym i ekonomicznym, jednak opłaciła się sowicie. Polacy zatroszczyli się bowiem o to, by Niemcy zrezygnowali z prób rabunku i wywozu polskiego mienia do Rzeszy. Oddział strzegł także bezpieczeństwa mostu kolejowego w rejonie Opalenia.
Podobne przykłady można mnożyć. O wielu z nich zachowały się jedynie szczątkowe informacje. Niewiele znamy już szczegółów o wydarzeniach w Świeciu w dniu 22 II i w Toruniu 28 II. Jaki był przebieg wydarzeń w Kościerzynie 6 I i w Tucholi w końcu tego miesiąca? Jak doszło do rozbrojenia niemieckiej załogi w Pucku 11 I? Czy jeszcze uda się ocalić od zapomnienia działalność aż po rok 1920 dezerterów z armii niemieckiej od wojny światowej ukrywających się w Borach Tucholskich w partyzanckich oddziałach: Szarmacha, Wincentego Szpicy, Franciszka Kleinschmidta, braci Gnacińskich, Pawła Ottona i Maksa Kitowskiego? Historycy oceniają, że w tych oddziałach mogło przebywać ok. 60–100 osób.
Setki Pomorzan, ochotników do powstania w Wielkopolsce, poszło z Krajny, Borów Tucholskich, Kociewia, Kaszub i Warmii. Najczęściej wykorzystywano punkty przerzutowe przez kordon niemiecki w rejonie Bydgoszczy, w Suchatówce, Otłoczynie, Nowej Wsi, Młyńcu, Lubiczu, Elgiszewie, Gołubiu, Zakrzewku, pod Nakłem w Paterku i Niedoli. Dzięki nim w Wojskach Wielkopolskich utworzono Dywizję Pomorską pod dowództwem płk. Stanisława Skrzyńskiego.
Za zasługi w walkach o niepodległość 13 bojownikom z OWP nadano Srebrne Krzyże Orderu Wojennego Virtuti Militari.
O ile znany jest w miarę dobrze militarny wysiłek Pomorzan w zwycięstwo powstania, o tyle nikt chyba nie potrafi odpowiedzieć na pytanie: jaki był wpływ np. „Gazety Grudziądzkiej” o ogromnym wówczas i chyba dziś jeszcze nakładzie 128 000 egz. na świadomość narodową Pomorzan? Słowem: Pomorze doby Powstania Wielkopolskiego 1918/19 r., aż po rok 1920 ciągle czeka na swoją syntezę. Wówczas bowiem rozgrywała się wielka sprawa — polskości Pomorza — najczęściej małymi krokami.
Wojskowa operacja rewindykacji Pomorza, czyli „Los zmienny a Bóg cudowny”
Traktat uroczyście podpisany 28 VI 1919 r. w Wersalu zakończył wojnę światową, która nam, Polakom, przywróciła utraconą państwowość. Na tej podstawie Polska miała odzyskać część Pomorza o wielkości 15 843 km². Mieliśmy powrócić nad Bałtyk, ale bez obszaru Wolnego Miasta Gdańska, bez wschodnich części powiatów złotowskiego, człuchowskiego, wałeckiego i lęborskiego oraz bez lokalnej, ale ważnej gospodarczo linii kolejowej Piła–Chojnice. Miasto Chojnice przyznano jednak Polsce. W czterech powiatach Powiśla zamieszkałych głównie przez ludność polską zamierzono przeprowadzić plebiscyty. Pozostawało uczucie niespełnionych dążeń, żadna bowiem strona konfliktu nie była usatysfakcjonowana. O ile Polacy uznali te ustalenia jednak za akt sprawiedliwości dziejowej, to dla Niemców polskie Pomorze szyderczo nazwane „korytarzem pomorskim” już od tej chwili było rozwiązaniem doraźnym.
Polska ludność Pomorza żądała natychmiastowego zrzucenia jarzma niewoli i przyłączenia do Macierzy. To jednak okazało się nie takie proste. Istotnie było wiele problemów do rozwiązania. Należało ludności zapewnić nie tylko ciągłość sprawowanej władzy i dostępność urzędów, ale poczucie bezpieczeństwa publicznego, ciągłość dostaw żywności, sprawowania handlu, funkcjonowania banków i pieniądza. Natychmiast ujawniły się kłopoty związane z administracją poprzez brak polskich urzędników, nauczycieli, policjantów, po sprawy uregulowania zasad przejęcia i zapewnienia funkcjonowania własności państwowej, jak lasy, koleje, obiekty wojskowe, sądy i więzienia.
Ciężar prac związanych z rewindykacją Pomorza objęło Ministerstwo byłej Dzielnicy Pruskiej. Sejm Ustawodawczy 31 VII ratyfikował traktat wersalski, a 1 VIII 1919 r. podjął uchwałę o utworzeniu województwa pomorskiego. Oburzające było postanowienie traktatu, iż to nie Niemcy wypłacą Polsce odszkodowanie, a wręcz przeciwnie, to Polska miała zapłacić za przejęty majątek państwowy w zaborze pruskim oraz uregulować proporcjonalną do wielkości zajętych ziem część przedwojennego zadłużenia Niemiec, łącznie ok. 2,5 mld marek niemieckich.
Na konferencji w Berlinie strona polska przedstawiła przygotowaną także w sierpniu 2-wariantową koncepcję przejęcia Pomorza. Powinno ono nastąpić zgodnie z wolą ludności polskiej, niezwłocznie po ratyfikacji traktatu wersalskiego przez Niemcy lub w 14 dni po tej ratyfikacji, wspólnie z wojskami koalicji, które miały wkroczyć na teren Wolnego Miasta Gdańska. Operacja miała równocześnie przebiegać po obu stronach Wisły w ciągu 5 dni. Zdaniem Niemców było to zbyt szybkie tempo, a 2 kolumny marszowe wojsk polskich miałyby utrudnić wycofanie oddziałów niemieckich na zachód. Istota problemu tkwiła jednak gdzie indziej. Niemcom zależało na zyskaniu czasu niezbędnego do wywiezienia z opuszczanych terenów każdego, możliwego składnika majątku, np. na masową skalę rozpoczęto grabież lasów i ziemiopłodów. Przeciągali więc ratyfikowanie traktatu i pertraktacje w sprawie oddania Pomorza.
Siedemnastego października 1919 r. minister Władysław Seyda mianował wojewodą pomorskim Stefana Łaszewskiego. Wtedy rozpoczęło się organizowanie Urzędu Wojewódzkiego Pomorskiego z wydziałami: Prezydialno-Administracyjnym, Wyznań Religijnych i Spraw Szkolnych, Dochodów Państwowych i Podatków, Robót Publicznych oraz Administracji Wisły. Podjęto także starania o utworzenie komisarycznej polskiej administracji samorządowej.
Równolegle podjęto zdecydowane przygotowania wojskowe. Ustalono w Naczelnym Dowództwie Wojska Polskiego, iż tereny przyznane Polsce, a wchodzące w skład Prus Książęcych i Królewskich przejmą wojska gen. Józefa Hallera przybyłe z Francji do kraju koleją w kwietniu–czerwcu 1919 r., zaś tereny przynależne do Księstwa Poznańskiego przywrócą Macierzy Wojska Wielkopolskie gen. Józefa Dowbor-Muśnickiego. Od września 1919 r. przeprowadzono unifikację i włączenie w istniejące struktury Wojska Polskiego „błękitnej armii” gen. Hallera i jej odrębność dość szybko zanikła. Nieco później włączono w struktury WP także Wojska Wielkopolskie, ale one zdołały jednak w większym stopniu zachować swoją proweniencję.
W październiku 1919 r. kierownictwo przygotowań powierzono gen. Józefowi Hallerowi. Gen. Haller objął utworzony 19 X związek operacyjny WP nazwany Frontem Pomorskim. Jego dowództwo posadowiono w Skierniewicach. Szefem sztabu mianowano doświadczonego oficera sztabowego płk. Adama Nieniewskiego, z którym gen. Haller znał się z Legionów, a pracowali razem już od czerwca. Dla Wielkopolski, począwszy od 15 XI, utworzono w Poznaniu adekwatne Dowództwo Frontu Wielkopolskiego pod dowództwem gen. Józefa Dowbor-Muśnickiego. Linię rozgraniczenia obszaru Pomorza pomiędzy oboma frontami ustalono w ten sposób, iż FWlkp. zajmie obszary wzdłuż lewobrzeżnej Wisły do linii: Wiąg (włącz.) — st. kol. Laskowice — (wyłącz.) — Sierosław — Małe Gacno — Kiełpin — Nowa Cerkiew — Chojniczki (włącz.). Obaj generałowie Haller i Dowbor-Muśnicki otrzymali z NDWP rozkazy opracowania szczegółowych planów zajęcia rewindykowanych obszarów.
Prace sztabowe wymagały wielu uzgodnień z ministrem Seydą i wojewodą Łaszewskim oraz władzami wojskowymi. Rozważano różne warianty rewindykacji Pomorza. Już 26 X w DFPom. powstał dokument pod tytułem „Plan okupacji Prus Królewskich i Książęcych”, w którym słowo „okupacja” oznacza nic innego, jak „zajęcie”. Pojęciem tym posługiwano się na wypadek konieczności siłowego odebrania Pomorza Niemcom. Ujęto w nim kwestie współdziałania oddziałów wojskowych wkraczających na Pomorze i zabezpieczenia ważnych obiektów komunikacyjnych. Później powstały jeszcze takie ważne ustalenia, jak zasady przejmowania twierdz od władz niemieckich (10 XI 1919 r.), rozkaz o postępowaniu na wypadek zniszczenia mostów na Wiśle w Toruniu i Grudziądzu przez ustępujące wojska niemieckie (24 XI 1919 r.) oraz określenie kompetencji władz cywilnych i wojskowych po przejęciu Pomorza (6 XII 1919 r.).
Z kolei, szef Polskiej Misji Wojskowej w Berlinie, gen. Robert Lamezan-Salins, 24 X 1919 r. zawarł z Niemcami porozumienie w sprawie wojskowego przekazania terenu Polsce, ale dopiero 25 XI 1919 r. podpisano umowę „o wycofaniu wojsk z odstąpionych obszarów i oddaniu zarządu cywilnego” na terenach Pomorza przyznanych Polsce. Były to podstawowe regulacje w tej sprawie.
Od strony wojskowej ustalono:
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
------------------------------------------------------------------------
1 S. Bizan, Powiat i miasto Brodnica w walkach o niepodległość 1914–1920 rok, tom I, Brodnica 1938, s. 110.
2 Historia Powstania Wielkopolskiego w Bydgoszczy wedle Józefa Milcherta i inne opracowania powstańcze, pod red. Wojciecha Zawadzkiego, Bydgoszcz 2005.
3 Obecnie: Dąbie koło Szczecina. Tam oraz w Goleniowie i Żaganiu Niemcy utworzyli obozy, w których przetrzymywali ogółem kilka tysięcy aresztowanych i internowanych Polaków. Na początku lutego 1919 r., w bydgoskich koszarach przy ul. Zygmunta Augusta, więziono w bardzo trudnych warunkach ok. 600 aresztowanych w Bydgoszczy oraz internowanych Polaków, w tym wiele kobiet i dzieci, spędzonych z terenów działań wojennych, m.in. z Szubina i Rynarzewa. Później wywieziono ich do obozu w Altdamm. Wielu z nich utraciło życie. Zob.: Bydgoszcz w dobie powstania wielkopolskiego, praca zbiorowa pod red. Zdzisława Grota, Bydgoszcz 1970.
4 Niemcy nazywali Józefa Milcherta „królem polskim” trochę z racji prezencji, ale głównie przez dobitnie manifestowaną polskość.
5 Było to 9 I 1919 r.
6 K. Siudowski, Ze wspomnień konspiratora pomorskiego, Szkice i fragmenty z powstania wielkopolskiego 1918/19, pod red. Zygmunta Wieliczki, Poznań 1933, s. 65–70.
7 Byli to: Jan (Władysław) Szczypiorski lat 25, Antoni Kiełbasiewicz lat 28, Franciszek Rosiński lat 48, Weronika Żurawska lat 19, Edward Zieliński lat 28 oraz dwoje dzieci: 8-letni Alfons Wiliński i 11-letni Kazimierz Lewandowski, który zmarł wskutek odniesionych ran kilka dni później; wg: L. Sobociński, Z krwawych dni Chełmży, Powrót. Dokumentacja ustanowienia suwerenności polskiej na Pomorzu w latach 1918–1920, wybór: J. Bełkot i M. Wojciechowski, Toruń 1988, s. 250.
8 S. Bizan, dz. cyt., t. I, s. 62–63.
9 Powrót, dz. cyt., s. 53.
10 Skład Dowództwa Frontu (Wlkp.): dowódca i szef sztabu z adiutanturą, Oddziały: I — Organizacyjny, II — Informacyjny, III — Operacyjny, IIIa — Łączności, IIIb — Lotnictwo, IV — Kwatermistrzostwo (o strukturze: szef Oddziału — kwatermistrz, zastępca szefa i adiutantura, sekcje: 1 — Ogólna, 2 — Intendentura, 3 — Broni i amunicji, 4 — Techniczna, 5 — Samochodowa, 6 — Taborów i koni, 7 — Sanitarna, 8 — Weterynaryjna, 9 — Duchowieństwa, 10 — Sądowo-prawna, 11 — Personalna, 12 — Zdobyczy wojennych, 13 — Polityczna), IVa — Kolejowy, V — Prezydialny z kompanią sztabową i wydziałem gospodarczym, Inspektoraty: Artylerii, Wojsk technicznych i Sanitarny.Wykaz skrótów
baon — batalion
bsap. — batalion saperów
DFPom. — Dowództwo Frontu Pomorskiego
DOG — Dowództwo Okręgu Generalnego
DOK — Dowództwo Okręgu Korpusu
DStrz. sow. — Dywizja Strzelców (sowiecka)
DSWlkp. — Dywizja Strzelców Wielkopolskich
dyon — dywizjon
GO — Grupa Operacyjna
KK sow. — Korpus Kawalerii (sowiecki)
KN — Krzyż Niepodległości
kpt. mar. — kapitan marynarki
KW — Krzyż Walecznych
pac — pułk artylerii ciężkiej
I/265 pp — I batalion 265. Pułku Piechoty
MI — Médaille Interalliée
ppLeg. — pułk piechoty Legionów
ppłk dypl. — podpułkownik dyplomowany
ps., pstrz. — pułk strzelców
psk — pułk strzelców konnych
puł., p.uł. — pułk ułanów
rtm. pil. — rotmistrz pilot
sierż.-obs. — sierżant obserwator
6/16 pap — 6. bateria 16. Pułku Artylerii Polowej
sow. — sowiecki
VM — Virtuti Militari
ZKZ — Złoty Krzyż ZasługiW popularnonaukowej serii pt. „Historyczne bitwy” ukazały się ostatnio:
M. Olędzki, WOJNY MARKOMAŃSKIE 162–185 n.e. • J. Wojt- czak, WOJNA PARAGWAJSKA 1864–1870 • J. Centek, SOMMA 1916 • R. Warszewski, VILCABAMBA 1572 • W. Włodarkiewicz, POLESIE 1939 • S. Nowak, PUSZCZA KAMPINOSKA–JAKTORÓW 1944 • J. Jastrzębski, PEARL HARBOR 1941 • J. Spyra, AYACUCHO 1824 • S. Leśniewski, KONSTANTYNOPOL 1204 • T. Fiszka-Borzyszkowski, WOJNA BURSKA 1880–1881 • T. Szeląg, AMIDA 359 • W. Kępka-Mariański, INSUREKCJA WARSZAWSKA 1794 • J. Wojtczak, CULLODEN MOOR 1746 • M. Staniszewski, FORT PILLOW 1864 • B. Nowaczyk, CHOJNICE 1454 ŚWIECINO 1462 • W. Kalwat, KAMPANIA LANGIEWICZA 1863 • J. Molenda, WOJNY GUARAŃSKIE 1628–1756 • R. Warszewski, BOLIWIA 1966–1967 • M.A. Piegzik, GUADALCANAL 1942–1943 • A. Murawski, GÓRY PINDOS 1943–1949 • P. Korzeniowski, FLANDRIA 1940 • M. Franz, A. Pastorek, TEXEL 1673 • Ł. Migniewicz, kleidion 1014 • P. Groblewski, ANTIETAM 1862 • P. Rochala, VERCELLAE 101 p.n.e. • L. Kania, WILNO 1944 • P. Zarzycki, Iłża 1939 • T. Fijałkowski, ATLANTYK 1939–1945 • R. Warszewski, Cuzco 1536–1537 • J. Wojtczak, Minnesota 1862 • Ł. Burkiewicz, Aleksandria 1365 • K. Plewako, CAMBRAI 1917 • M. Kuczyński, WOJNA CZU Z HAN 209–202 P.N.E. • L. Wyszczelski, LWÓW 1920 • M.A. Piegzik, HOLENDERSKIE INDIE WSCHODNIE 1941–1942 • W. Polakiewicz, LIMANOWA 1914 • A. Lorbiecki, M. Wałdoch, CHOJNICE 1939 • M. Leszczyński, pomorze 1945 • G. Lach, IPSOS 301 p.n.e. • R. Warszewski, KONGO 1965 • A. Toczewski, FESTUNG KÜSTRIN 1945 • J. Wojtczak, CALLAO 1866 • R. Dzieszyński, KRAKÓW 1768–1772 • T. Jarmoła, KRETA 1941 • R.F. Barkowski, CROTONE 982 • Z. Stąpor, BERLIN 1945 • S. Kaliński, BOLIMÓW 1915 •
W przygotowaniu: A. Zieliński, malta 1565
więcej..