Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Ponad wszystko - ebook

Data wydania:
14 lutego 2023
Ebook
39,90 zł
Audiobook
39,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ponad wszystko - ebook

Po tragicznej śmierci rodziców dziewięcioletnia Sofia trafia do domu wuja. Tam nie czekają na nią jednak ani miłość, ani bezpieczeństwo. Okazuje się, że wuj uwikłany jest w brudne interesy. Pewnego dnia, wiedziona ciekawością, schodzi do piwnicy, jedynego miejsca, w którym nie wolno jej przebywać, i odnajduje pobitego chłopca, Gavina, któremu bez zastanowienia pomaga w ucieczce.

Kilka lat później dorosła już Sofia spotyka w restauracji, w której pracuje, wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyznę o brązowych włosach i zielonych oczach. Od razu wie, kim on jest. Śniła o nim prawie każdej nocy. Gavin na początku nie poznaje dziewczyny, ale i tak nie może oderwać od niej wzroku. Z czasem okazuje się, że tym razem to on będzie musiał jej pomóc i zapewnić jej schronienie we własnym klubie motocyklowym. Co przyszłość przyniesie tym dwojgu, związanym ze sobą tajemnicą z przeszłości?

„Ponad wszystko” to drugi tom z serii „Naznaczone kobiety”, w którym poznajemy losy Sofii, przyjaciółki Mai, bohaterki powieści „Wybrana dla niego”.

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-91-8054-544-0
Rozmiar pliku: 2,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

BARLOW, OREGON, ROK 2010

SOFIA, 9 LAT

Zdy­szana wpa­dłam do po­koju i za­mknę­łam za sobą drzwi. Serce wa­liło mi mocno i szybko, by­łam pewna, że za­raz ro­ze­rwie mi klatkę pier­siową. Krzyk ko­biety niósł się echem po ca­łym domu. Za­kry­łam uszy rę­koma, dzięki czemu do­cho­dziły do mnie już tylko stłu­mione od­głosy, nieco… zno­śniej­sze. Tak było co­dzien­nie. Cza­sami ich pła­cze i krzyki mie­szały się z moim wła­snym łka­niem. Ba­łam się. Tak bar­dzo się ba­łam. Chcia­ła­bym, żeby mój Ma­xim tu był. On na pewno wie­działby, jak im po­móc.

Pew­nej nocy nie wy­trzy­ma­łam i ze­szłam spraw­dzić, co tam się dzieje. Serce omal nie wy­sko­czyło mi z piersi, gdy zo­ba­czy­łam te wszyst­kie ko­biety, po­bite i za­krwa­wione. Pa­mię­tam, że za­czę­łam wtedy pła­kać i krzy­czeć, lecz nim kto­kol­wiek mnie za­uwa­żył, Da­nił przy­ło­żył mi dłoń do ust, żeby stłu­mić moje wrza­ski. Szybko wy­pro­wa­dził mnie stam­tąd in­nym wyj­ściem, na pewno nie tym, któ­rym we­szłam. Po­wie­dział mi wów­czas, że gdyby to wuj mnie zła­pał, mia­ła­bym po­ważne kło­poty. Przy­ka­zał mi tu ni­gdy nie wra­cać i ni­gdy z ni­kim nie roz­ma­wiać o tym, co wi­dzia­łam. Nie po­słu­cha­łam ku­zyna i kilka dni temu wró­ci­łam w to samo miej­sce, ale ko­biet już nie było. Był za to An­ton i za­pro­wa­dził mnie do wuja. Do­tknę­łam ręką twa­rzy – skóra na­dal pie­kła w miej­scu, w które wtedy wy­mie­rzył cios. Na szczę­ście wszedł Da­nił i uchro­nił mnie przed ko­lej­nym ude­rze­niem. Od tego czasu sta­ra­łam się scho­dzić wu­jowi z drogi.

Uło­ży­łam się wy­god­nie w łóżku. Za oknem było ciemno, co ozna­czało, że po­win­nam już dawno spać. Wie­dzia­łam, że je­śli ju­tro będę nie­przy­tomna, pani Jen­sen znowu bę­dzie zła. Nie lu­bię jej. Wciąż na mnie krzy­czy, gdy nie po­tra­fię za­pa­mię­tać prze­ra­bia­nego ma­te­riału. Mimo że sta­ram się z ca­łych sił, nie mogę się przy niej sku­pić. Chcia­ła­bym cho­dzić do szkoły jak inne dzie­ciaki. Da­nił mówi, że to na ra­zie nie­moż­liwe, ale jak będę grzeczna, to po­roz­ma­wia na ten te­mat z wu­jem.

***

Ze­rwa­łam się prze­stra­szona, usi­łu­jąc zro­zu­mieć, co się dzieje. Do­piero po chwili do­tarło do mnie, że to krzyki mnie obu­dziły.

Znowu.

Na trzę­są­cych się no­gach po­de­szłam do drzwi. Otwo­rzy­łam je i ro­zej­rza­łam się na boki. Ko­ry­tarz oka­zał się pu­sty. Na szczę­ście ni­g­dzie nie było Iwana i An­tona. Tego ostat­niego ba­łam się naj­bar­dziej ze wszyst­kich pra­cow­ni­ków wuja. Da­nił po­wta­rza, że An­ton nie zrobi mi krzywdy, że jest tu po to, by mnie chro­nić, ale on i tak wzbu­dzał we mnie strach. Miał tak samo prze­ra­ża­jący wy­raz twa­rzy jak mój wuj, gdy na mnie pa­trzył.

Sły­sza­łam ło­mo­ta­nie wła­snego serca w piersi, gdy wy­cho­dzi­łam na ko­ry­tarz. Wie­dzia­łam, że po­win­nam była zo­stać w po­koju, tak jak ka­zał mój ku­zyn, ale ba­łam się tam zo­stać sama. Ten krzyk mnie prze­ra­żał. Tym ra­zem krzy­czał chyba ja­kiś męż­czy­zna. Tak mi się wy­da­wało. Bie­głam przed sie­bie, aż do­tar­łam na drugi ko­niec ko­ry­ta­rza. Za­trzy­ma­łam się przed drzwiami po­koju Da­niła. Wy­tar­łam mo­kre od potu dło­nie o no­gawki pi­żamy. Za­pu­ka­łam kilka razy i cze­ka­łam, ale nikt nie od­po­wie­dział. Prze­krę­ci­łam klamkę, lecz drzwi się nie otwo­rzyły. Prze­łknę­łam ner­wowo ślinę. Wie­dzia­łam, gdzie jest. O tej po­rze mógł być tylko w jed­nym miej­scu. Ze­szłam ci­chutko po scho­dach i prze­mknę­łam na tyły domu, gdzie znaj­do­wało się wej­ście do piw­nicy. By­łam w po­ło­wie drogi w dół, gdy znowu usły­sza­łam prze­ra­ża­jący krzyk, a po­tem czy­jeś kroki. Strach mnie pa­ra­li­żo­wał. Nie wie­dzia­łam, czy iść da­lej, czy może ucie­kać z po­wro­tem do po­koju. Na­gle zda­łam so­bie sprawę, że kroki, za­miast się zbli­żać, od­da­lają się ode mnie. Ode­tchnę­łam z ulgą i za­czę­łam po­woli scho­dzić, aż zna­la­złam się na sa­mym dole. Ro­zej­rza­łam się, żeby się zo­rien­to­wać, gdzie iść da­lej. Świa­tło w ko­ry­ta­rzu było bar­dzo słabe, ale udało mi się do­strzec kil­koro drew­nia­nych drzwi, wzdłuż ko­ry­ta­rza, po pra­wej stro­nie. Za jed­nymi z nich ostat­nim ra­zem zła­pał mnie An­ton. Lewą stronę spo­wi­jała ciem­ność, więc nie mia­łam po­ję­cia, co się tam znaj­duje. Nim zdą­ży­łam po­my­śleć, co da­lej, usły­sza­łam krzyki i mę­skie głosy. Spa­ni­ko­wana sku­li­łam się we wnęce, po ciem­nej stro­nie. Jedne z bocz­nych drzwi się otwo­rzyły i na ko­ry­tarz wy­szedł An­ton, a za­raz za nim Sa­muel. Na ich twa­rzach ma­lo­wały się uśmie­chy, co było dość dziwne, bo oni ni­gdy nie oka­zy­wali za­do­wo­le­nia. Gdy od­su­nęli się od drzwi, mia­łam ide­alny wi­dok na wnę­trze po­koju. Pod­sko­czy­łam ze stra­chu i przy­ci­snę­łam dłoń do ust, sta­ra­jąc się po­wstrzy­mać krzyk, gdy moim oczom uka­zał się za­krwa­wiony męż­czy­zna przy­wią­zany do krze­sła. Jego głowa zwi­sała bez­wład­nie. Obok stał Da­nił, a jego dło­nie były całe we krwi. Po chwili po­ja­wił się rów­nież wuj. Pod­szedł do przy­wią­za­nego męż­czy­zny, pod­niósł mu głowę i krzyk­nął pro­sto w twarz:

– Módl się, gnoju, żeby twój oj­ciec do ju­tra za­ła­twił sprawę, bo jak nie, to z przy­jem­no­ścią wpa­kuję ci kulkę w łeb.

Męż­czy­zna na krze­śle się za­śmiał i na­wet ja ze swo­jego miej­sca wi­dzia­łam, że spra­wiło mu to trud­ność.

– Rów­nie do­brze jak ja wiesz, że stary ma w du­pie to, czy mnie wy­koń­czysz czy nie. Gdyby było ina­czej, już dawno od­dałby ci to­war, więc oszczędź mi wi­doku swo­jej pa­skud­nej gęby i za­bij mnie od razu.

Drgnę­łam prze­stra­szona, gdy wuj ude­rzył skrę­po­wa­nego męż­czy­znę w twarz. Głowa od­sko­czyła mu na bok i jęk­nął z bólu. Za­mknę­łam oczy, nie mo­gąc dłu­żej znieść tego wi­doku. Usły­sza­łam krzyki i prze­kleń­stwa, a po­tem kroki. Gdy otwo­rzy­łam oczy, wuj i Da­nił stali w ko­ry­ta­rzu. Głowa po­bi­tego zwi­sała na jego piersi.

– Sonny, masz czas do ju­tra.

Sku­li­łam się jesz­cze bar­dziej, gdy wuj za­czął cho­dzić w tę i z po­wro­tem z te­le­fo­nem przy uchu.

– Mam to, kurwa, w du­pie! Nie, nie mam czasu na ta­kie gierki. Albo przy­wie­ziesz mi to­war, albo ode­ślę ci syna w fo­lio­wym worku. – Wuj za­śmiał się z od­po­wie­dzi. – Nie mia­łem pro­blemu, żeby za­bić wła­snego brata, my­ślisz, że przy gnojku będę miał ja­kieś opory? Masz czas do ju­tra! – Pod­szedł do Da­niła, który przy­słu­chi­wał się ca­łej roz­mo­wie.

Ra­zem ru­szyli scho­dami w górę.

Nie mo­głam od­dy­chać, ob­raz roz­ma­zy­wał mi się przed oczami. To nie może być prawda. Wuj miał tylko jed­nego brata, mo­jego ojca, który prze­cież zgi­nął w wy­padku sa­mo­cho­do­wym, tym sa­mym, z któ­rego tylko ja wy­szłam żywa.

– Gdy tylko An­ton wróci, niech się po­zbę­dzie tego ma­łego skur­wiela.

– Nie cze­kamy, aż Sonny się zjawi?

– Nie. Ten mały gnój miał ra­cję, gdyby Sonny’emu za­le­żało na ży­ciu syna, przy­niósłby to­war w zę­bach, a nie cze­kał na cud. Gnoje mu­szą do­stać na­uczkę. Poza tym bę­dzie to ja­sny prze­kaz dla in­nych, by nie za­dzie­rali z Alek­san­drem Dy­mi­tro­wem.

Usły­sza­łam, jak drzwi do piw­nicy się otwie­rają, a po­tem za­my­kają.

Wie­dzia­łam, że po­win­nam jak naj­szyb­ciej wra­cać do po­koju, nim się zo­rien­tują, że mnie nie ma. Wy­szłam z cie­nia i spoj­rza­łam na drzwi, za któ­rymi sie­dział po­bity męż­czy­zna. Do­tarło do mnie, że je­śli mu nie po­mogę, to go za­biją. Przed oczami sta­nęły mi te wszyst­kie ko­biety, za­krwa­wione i brudne, któ­rym nie po­mo­głam. Za­mknę­łam oczy i na­bra­łam po­wie­trza w płuca. Tłu­ma­czy­łam so­bie, że Da­nił nie po­zwoli, by stała mi się krzywda.

Prawda?

Drżącą dło­nią chwy­ci­łam klamkę i po­cią­gnę­łam do sie­bie. Otwo­rzy­łam drzwi i na chwiej­nych no­gach we­szłam do środka. Nie­mal ru­nę­łam na pod­łogę, gdy zo­ba­czy­łam, ile krwi ze­brało się u stóp męż­czy­zny. Pa­mię­ta­łam z lek­cji pani Jen­sen, że duża utrata krwi może do­pro­wa­dzić do śmierci. Jezu, mia­łam na­dzieję, że jesz­cze żyje, bo tej krwi było na­prawdę mnó­stwo. Męż­czy­zna na­gle się po­ru­szył, jakby usły­szał moje my­śli. Pod­nio­słam wzrok i mimo że oczy za­cho­dziły mi łzami, uj­rza­łam twarz tego nie­szczę­śnika. Spoj­rzał na mnie ja­sno­zie­lo­nymi oczami. Był dużo młod­szy, niż po­cząt­kowo są­dzi­łam. Mógł być w wieku Da­niła, czyli mieć ja­kieś pięt­na­ście lat, cho­ciaż oka­zał się dużo po­tęż­niej­szy niż mój ku­zyn. Nogi miał spięte pla­sti­ko­wymi za­ci­skami. Przy­pusz­cza­łam, że z rę­kami zro­biono to samo. Prze­tar­łam dłońmi twarz i ro­zej­rza­łam się po po­miesz­cze­niu, w po­szu­ki­wa­niu cze­goś ostrego, czym mo­gła­bym prze­ciąć two­rzywo.

– C-c-co ro­bisz? – za­py­tał za­krwa­wiony chło­pak.

Prze­nio­słam spoj­rze­nie na jego twarz.

– Szu­kam cze­goś, czym będę mo­gła to prze­ciąć – od­po­wie­dzia­łam, wska­zu­jąc dło­nią na jego nogi.

Mil­czał przez chwilę, przy­glą­da­jąc mi się po­dejrz­li­wie.

– Tam. – Wska­zał głową na róg po­koju. – Ale nie o to py­ta­łem. Dla­czego tu je­steś? To ja­kiś ich test, żart?

– Chcę ci po­móc. Za­biją cię, je­śli tu zo­sta­niesz. – Za­czę­łam iść we wska­zaną stronę.

Sta­nę­łam przed starą ko­modą. Otwo­rzy­łam pierw­szą szu­fladę i zna­la­złam całą masę dziw­nych ostrych na­rzę­dzi. Mój wzrok spo­czął na oso­bli­wie wy­gię­tym nożu. Wzię­łam go do ręki i wró­ci­łam z nim na śro­dek po­koju. Chło­pak wstrzy­mał od­dech, gdy przed nim uklę­kłam i za­czę­łam prze­ci­nać pla­stik. Cały czas czu­łam na so­bie jego wzrok. Gdy upo­ra­łam się z wię­zami na no­gach, sta­nę­łam za nim, by roz­wią­zać mu ręce. Wi­dzia­łam, jak szybko pul­suje żyła na szyi tego nie­szczę­śnika. Gdy tylko prze­cię­łam za­cisk, chło­pak ze­rwał się na równe nogi i wy­rwał mi nóż z rąk.

– Czego, kurwa, chcesz?

Czu­łam bi­jącą od niego wście­kłość.

– Mó­wi­łam ci prze­cież, chcę ci po­móc. Mu­simy się po­śpie­szyć, za­raz wróci An­ton.

Z wa­lą­cym ser­cem ru­szy­łam w stronę drzwi, nie mó­wiąc nic wię­cej. Sły­sza­łam, jak chło­pak po­dąża tuż za mną, mru­cząc coś pod no­sem. Wie­dzia­łam, że nie mogę po­pro­wa­dzić go tą samą drogą, którą tu we­szłam, bo to by ozna­czało ko­niecz­ność przej­ścia przez sa­lon i ko­ry­tarz, żeby do­trzeć do wyj­ścia. Była tylko jedna opcja: żeby ten nie­szczę­śnik prze­żył, mu­sia­łam go wy­pro­wa­dzić tym sa­mym wyj­ściem, któ­rym wy­pro­wa­dził mnie Da­nił. Po­gna­li­śmy ko­ry­ta­rzem. Cho­ciaż wła­ści­wie to ja bie­głam, a on szedł za mną, pod­pie­ra­jąc się o ścianę. Skrę­ci­li­śmy w prawo, po­tem w lewo, aż zna­leź­li­śmy się na sa­mym końcu wą­skiego ko­ry­ta­rza. Chło­pak wy­rzu­cił z sie­bie se­rię prze­kleństw, wi­dać było, że każdy krok spra­wia mu ogromny ból. Gdy sta­nę­li­śmy przed me­ta­lo­wymi drzwiami, wy­cią­gnę­łam klucz ze szcze­liny mię­dzy ce­głami, w któ­rej ostat­nim ra­zem scho­wał go Da­nił, a na­stęp­nie prze­krę­ci­łam go w zamku.

– Gdy przej­dziesz przez te drzwi, do­trzesz na tyły domu. Wi­dzia­łam tam wodę, może uda ci się prze­pły­nąć na drugą stronę.

Chło­pak ski­nął głową i otwo­rzył drzwi. Na­gle jego zimna i uma­zana krwią dłoń od­szu­kała moją.

– Chodź ze mną. – Sku­pił wzrok na moim po­liczku.

Wie­dzia­łam, na co pa­trzył. Trudno było prze­oczyć ogromny si­niec pod moim okiem. Prze­łknę­łam ślinę i po­krę­ci­łam głową.

– Nie mogę. Nie zo­sta­wię Da­niła. – Wy­rwa­łam dłoń z uści­sku za­krwa­wio­nego chło­paka. – Idź już, oni na pewno za­raz wrócą. Wuj mó­wił, że przy­śle tu An­tona, a ja nie chcę się z nim spo­tkać – po­wie­dzia­łam ner­wowo.

Na­sto­la­tek po­ki­wał głową na zgodę, choć wi­dzia­łam, że nie był co do tego prze­ko­nany. Nim od­su­nął za­suwę w drzwiach, prze­chy­lił głowę i spoj­rzał na mnie jesz­cze raz.

– Jak masz na imię?

– So­fia, a ty? – pal­nę­łam bez za­sta­no­wie­nia, a prze­cież po­win­nam my­śleć wy­łącz­nie o tym, żeby jak naj­szyb­ciej zna­leźć się w po­koju.

– Cruz – Od­chrząk­nął. – Na­zy­wam się Ga­vin Cruz. – Po czym od­wró­cił się i wy­szedł, zni­ka­jąc w ciem­no­ści.OBECNIE

GAVIN

Za­trza­sną­łem za sobą drzwi do ła­zienki. Opar­łem się dłońmi o brzeg zlewu i spoj­rza­łem w lu­stro. Wy­glą­da­łem jak gówno. Na twa­rzy mia­łem za­schniętą krew i sa­dzę. Mu­sia­łem się do­pro­wa­dzić do po­rządku, za­nim So­fia mnie znaj­dzie. Nie mia­łem po­ję­cia, jak mo­głaby za­re­ago­wać, gdyby zo­ba­czyła mnie w tym sta­nie. Wolę nie my­śleć, co by się stało, gdyby się do­wie­działa, gdzie by­łem i czyja krew po­krywa moje ciało. Rzu­ci­łem ko­szulkę na zie­mię, a za­raz po­tem do­rzu­ci­łem do niej resztę rze­czy, które mia­łem na so­bie. Wszystko ocie­kało bru­dem i krwią lu­dzi Da­sha. Od­krę­ci­łem kran i wsze­dłem pod prysz­nic, żeby zmyć z sie­bie po­zo­sta­ło­ści tego gów­nia­nego dnia.

Wła­śnie wró­ci­li­śmy z Jack­son. Wszystko miało być do­grane, dla­tego nie ro­zu­miem, co do chuja po­szło nie tak. Było nas tam wię­cej niż dość, by raz na za­wsze roz­pie­przyć Loki Ri­ders.

Moi lu­dzie mieli skur­wiela na oku od wielu dni, więc to­tal­nie nie poj­muję, jak temu gno­jowi udało się zwiać. Cho­ciaż je­śli moje prze­czu­cie jest słuszne, to w ogóle go tam nie było. Mam na­dzieję, że Shade się nie myli i to ten jego dok­to­rek jest kre­tem, a nie ktoś ode mnie. Wy­bie­ra­łem swo­ich lu­dzi dość skru­pu­lat­nie, dla­tego nie mam je­ba­nego po­ję­cia, kto mógłby nas zdra­dzić. Po tym, jak prze­ją­łem klub po śmierci ojca, nie zda­rzyło się nic, co mo­głoby świad­czyć o ja­kim­kol­wiek prze­cieku ze strony mo­ich lu­dzi. To mu­siał być je­den z lu­dzi Shade’a, nie było in­nej opcji.

Pier­do­lony Dash.

Dzi­siaj w nocy mie­li­śmy się po­zbyć tego śmie­cia raz na za­wsze. Oka­zało się, że za­miast Da­sha i jego lu­dzi cze­kali na nas uzbro­jeni po zęby, ale kom­plet­nie nie­przy­go­to­wani do walki pro­spekci. Po gów­nie, które się tam roz­pę­tało, trzeba było po­sprzą­tać, by nie zo­sta­wić żad­nych śla­dów dla fe­de­ral­nych. By­łem ku­rew­sko wy­czer­pany i wście­kły. Dash żył, a mo­jej ko­bie­cie na­dal gro­ziło nie­bez­pie­czeń­stwo, choć So­fia twier­dziła, że Dash jej nie za­graża, mimo zmiany, jaka w nim za­szła przez te kilka lat. Mó­wiąc o zmia­nie, miała na my­śli to, że to­tal­nie mu od­je­bało.

Po wyj­ściu spod prysz­nica owi­ną­łem ręcz­nik wo­kół bio­der. Nie mia­łem tu żad­nych ubrań, poza stertą brud­nych ła­chów na pod­ło­dze. Wsze­dłem z po­wro­tem do po­koju i za­sta­łem w nim Ashera.

– Co tu ro­bisz? Nie mia­łeś cza­sem iść ki­mać?

– Pew­nie po­szedł­bym spać, gdyby nie twoja po­pier­do­lona przy­ja­ciółka. Stary, mu­sisz coś z nią zro­bić. Mam do­syć niań­cze­nia tej baby. Bra­ciom też koń­czy się cier­pli­wość.

Chry­ste, znowu to samo.

– Do­brze zajmę się tym. – Prze­cze­sa­łem dło­nią mo­kre włosy. – Ale nie dzi­siaj. Nie mam siły wy­słu­chi­wać jej pier­do­le­nia, trzeba jej jak naj­szyb­ciej zna­leźć ja­kąś metę, gdzie bę­dzie mo­gła się ukryć, w ra­zie gdyby Car­los so­bie o niej przy­po­mniał.

Asher z po­sępną miną sta­nął do­kład­nie na­prze­ciw mnie.

– Kurwa, sam jej to po­wiedz. Tej suce cał­kiem od­je­bało. Roz­sta­wia na­szych lu­dzi po ką­tach, jakby to ona tu była pre­zy­den­tem. – Uśmiech­nął się smutno, po czym po­krę­cił głową. – Ostrze­ga­łem cię, ale za­wsze masz wszystko w du­pie, gdy na ho­ry­zon­cie po­ja­wia się Lucy. Mu­sisz skoń­czyć z po­ma­ga­niem jej. Jak my­ślisz, ile So­fia jesz­cze znie­sie?

– So­fia zro­zu­mie.

– Kurwa, czło­wieku! By­łem tam z tobą! Sły­sza­łeś, co mó­wiła Mai? Ona ma dość. Zo­stawi twoją głu­pią dupę i to bę­dzie wy­łącz­nie twoja wina.

– Nie, nie zo­stawi. Wszystko jej wy­tłu­ma­czę. Poza tym do­brze wiesz, dla­czego to ro­bię. – Pod­sze­dłem do stołu i na­la­łem dwie szklanki szkoc­kiej. Jedną po­da­łem bratu, a drugą na­tych­miast wy­chy­li­łem.

– Ile jesz­cze bę­dziesz pła­cił za to, co zro­bił nasz stary? To nie była twoja wina, wbij to so­bie w końcu do tej pu­stej pały!

– Nie wiem, może masz ra­cję, ale gdy­bym wtedy nie przy­pro­wa­dził Lucy do klubu, to nic by się nie stało.

Na twa­rzy mo­jego brata po­ja­wił się wy­raz nie­do­wie­rza­nia, a po­tem zło­ści. Z po­sępną miną sta­nął na­prze­ciw mnie.

– Nie! To nie ty ją zgwał­ci­łeś, tylko nasz je­bany oj­ciec! Prze­stań pła­cić za jego błędy. Ro­zu­miem, że na po­czątku chcia­łeś jej po­móc. Ale mi­nęły lata! Ona cię wy­ko­rzy­stuje. Kurwa, na­wet mnie na po­czątku było jej szkoda, te­raz jed­nak my­ślę, że temu jej mę­żowi na­leży się me­dal za to, że tak długo zno­sił tę po­krę­coną sukę!

– Wiem, kurwa! To był ostatni raz. Skoń­czy­łem z nią. Po tym, co usły­sza­łem od So­fii, nie ma już dla Lucy miej­sca w tym klu­bie. Nie po tym, jak pró­bo­wała mi wmó­wić, że So­fia pie­przy się z Tra­vi­sem za mo­imi ple­cami.

– No i kurwa, do­brze. W końcu mó­wisz z sen­sem. – Brat po­kle­pał mnie po ra­mie­niu. – Nikt z nas nie wie­rzył w te jej bred­nie. Każdy, kto choć raz wi­dział, jak twoja ko­bieta na cie­bie pa­trzy, nie mógł mieć żad­nych wąt­pli­wo­ści, że ona cię ko­cha. Cho­ciaż nikt, do kurwy nę­dzy, nie wie dla­czego – za­kpił i ru­szył w stronę drzwi, ale za­nim wy­szedł, obej­rzał się jesz­cze przez ra­mię.

– Aha, i jesz­cze jedno, bra­cia chcą wie­dzieć, co da­lej. Mó­wi­łeś coś o ze­bra­niu…

– Kurwa, mogę się cho­ciaż ubrać? – Wska­za­łem wolną ręką na ręcz­nik, któ­rym by­łem owi­nięty. – Po­wiedz im, że nie­długo przyjdę. Jed­nak naj­pierw mu­szę po­roz­ma­wiać z So­fią.

Asher kiw­nął brodą i w końcu wy­szedł.

Do­brze.

W tym, co po­wie­dział mój brat, było dużo prawdy. Nie mia­łem po­ję­cia, czym so­bie za­słu­ży­łem na tak cu­do­wną ko­bietę jak So­fia. Trwała przy mnie w klu­bie peł­nym sam­ców alfa, bez grama pry­wat­no­ści. Wie­dzia­łem, jak trudne może być ży­cie w klu­bie mo­to­cy­klo­wym, szcze­gól­nie dla ta­kiej dziew­czyny jak ona. Mimo to nie mo­głem po­zwo­lić jej odejść. Gdy zo­ba­czy­łem ją w tej re­stau­ra­cji, od razu wie­dzia­łem, że prze­pa­dłem bez reszty. Była naj­pięk­niej­szą istotą, jaką wi­dzia­łem w ży­ciu. Mo­men­tal­nie po­czu­łem, że mu­szę ją mieć, że zro­bię wszystko, by ją zdo­być. Po­tem do­słow­nie wbiło mnie w zie­mię, gdy się oka­zało, że dziew­czyna sto­jąca przede mną jest tą, która przed laty ura­to­wała mi ży­cie.

Tylko nie­liczni wie­dzieli, jak na­prawdę po­zna­łem So­fię. Nie chcia­łem, by kto­kol­wiek po­wią­zał ją z Dy­mi­tro­wem. Im mniej osób wie­działo, tym mniej­sze było praw­do­po­do­bień­stwo, że jej po­pier­do­lony wuj ją od­naj­dzie. Jedno, co mu­sia­łem Da­showi przy­znać, to że za­wsze sta­rał się ją chro­nić przed swoim zje­ba­nym oj­cem. Nie­stety w tym mo­men­cie Dash był rów­nie nie­zrów­no­wa­żony jak jego stary. Jego ob­se­sja na punk­cie Mai, za­miast ma­leć, jak miała na­dzieję So­fia, przy­brała ab­sur­dalny roz­miar.

Od­sta­wi­łem pu­stą szklankę i otwo­rzy­łem szafę. Pierw­sze, co rzu­ciło mi się w oczy, to prze­strzeń. Dużo wol­nej prze­strzeni.

Wszyst­kie ubra­nia So­fii znik­nęły. Po ko­lei za­czą­łem otwie­rać szu­flady ko­mody. Wszyst­kie były pu­ste.

Co do chuja?

Ubra­łem się w eks­pre­so­wym tem­pie i do­słow­nie wy­bie­głem z po­koju, po dro­dze spraw­dza­jąc wszyst­kie po­miesz­cze­nia.

Gdy wpa­ro­wa­łem do baru, więk­szość już tu była. Bra­cia cze­kali na dal­sze in­struk­cje po nie­uda­nej ak­cji z Loki. Prze­szu­ka­łem wzro­kiem po­miesz­cze­nie. Gdy tylko go do­strze­głem, na­tych­miast ru­szy­łem w jego kie­runku. Stał przy drzwiach, śmie­jąc się z cze­goś, co po­wie­dział mu Asher. Gdy zo­ba­czył, jaka fu­ria mnie ogar­nęła, uśmiech na­tych­miast zszedł mu z twa­rzy.

– Gdzie ona jest?

– Kto? O czym ty mó­wisz?

– Py­tam o So­fię! Nie zgry­waj idioty, Matt! Mów, gdzie, do kurwy nę­dzy, jest moja ko­bieta!

Matt otwo­rzył sze­roko oczy ze zdzi­wie­nia. Wo­kół nas ze­brali się za­cie­ka­wieni bra­cia. Sły­sza­łem ich po­mruki zdzi­wie­nia. Asher pa­trzył na mnie z wy­rzu­tem. Wie­dzia­łem, co my­ślał, i miał, kurwa, ra­cję.

– Nie wiem! Po­szła do po­koju, mó­wiła, że boli ją głowa. – Przy­mru­żył oczy, wy­glą­dał, jakby się za­sta­na­wiał. – Może za­py­taj Lucy – do­dał po chwili.

– Dla­czego, do chuja, mam py­tać Lucy? To ty mia­łeś pil­no­wać So­fii, a nie ona.

Matt prze­łknął ślinę. Wie­dział, że zje­bał po ca­ło­ści.

– Z tego, co mi wia­domo, wi­działa So­fię jako ostat­nia. Miała jej za­nieść coś na ból głowy.

Z iry­ta­cją wy­pu­ści­łem po­wie­trze z płuc.

– Kiedy to było?

– Nie wiem, trzy, może cztery go­dziny temu.

Kurwa.

Jak na za­wo­ła­nie do baru chwiej­nym kro­kiem po­de­szła Lucy. Jak zwy­kle bar­dziej ro­ze­brana niż ubrana. Za wszelką cenę chciała przy­po­mi­nać na­sze klu­bowe pa­nienki, które umi­lały czas moim bra­ciom.

Wy­mi­ną­łem Matta i pod­sze­dłem pro­sto do niej. Ude­rzy­łem pię­ścią w bar, na co pod­sko­czyła prze­stra­szona. Jej mętne spoj­rze­nie nie po­zo­sta­wiało złu­dzeń – na pewno coś wzięła. Już od ja­kie­goś czasu po­dej­rze­wa­łem, że po­wo­dem jej przy­jazdu nie była ciężka ręka męża, a ra­czej uza­leż­nie­nie.

– Co jej, kurwa, po­wie­dzia­łaś? – wark­ną­łem. W środku aż ki­pia­łem ze zło­ści.

– O czym ty mó­wisz? – Wy­cią­gnęła dłoń w moją stronę, na co zro­bi­łem krok do tyłu.

– Co po­wie­dzia­łaś So­fii?! Ona nie mo­gła się tak po pro­stu spa­ko­wać i odejść. Mu­sia­łaś jej coś, kurwa, na­ga­dać!

– Nie roz­ma­wia­łam z nią – od­po­wie­działa nie­prze­ko­nu­jąco, pró­bu­jąc uni­kać mo­jego wzroku.

– Skończ w końcu pier­do­lić! – wrza­sną­łem.

– Nic jej nie po­wie­dzia­łam. Może ta twoja So­fia – ostat­nie słowo wy­mó­wiła z nie­sma­kiem – miała już dość klu­bo­wego ży­cia i ode­szła. To prze­cież oczy­wi­ste, że ktoś taki jak ona nie pa­suje do na­szego świata.

Asher miał ra­cję. Chry­ste, czemu ja tego wcze­śniej nie za­uwa­ży­łem?

– Chcia­łaś chyba po­wie­dzieć: „mo­jego świata”. I co, kurwa, mia­łaś na my­śli, mó­wiąc: „ktoś taki jak ona’’?

– Och, pro­szę cię – za­drwiła – po­trze­bu­jesz sil­nej ko­biety. – Zro­biła chwiejny krok w moim kie­runku, uśmie­cha­jąc się sze­roko. – A nie ta­kiej, co boi się wła­snego cie­nia. – Ro­ze­śmiała się. – So­fia ode­szła. Gdyby jej na to­bie za­le­żało, toby na cie­bie za­cze­kała, a nie ucie­kała jak tchórz pod twoją nie­obec­ność. Więc nie ma zna­cze­nia, co jej po­wie­dzia­łam. – Wy­pięła w moją stronę swoje sztuczne cycki. My­ślała za­pewne, że wy­gląda po­cią­ga­jąco.

– Dla mnie to, kurwa, ma zna­cze­nie! – huk­ną­łem, wi­dząc, jak ta wzdryga się na mój krzyk. – Bez względu na to, co so­bie uro­iłaś, ni­gdy nie bę­dziemy ra­zem, Lucy. Roz­ma­wia­li­śmy już o tym. Za­wsze trak­to­wa­łem cię jak sio­strę, ni­gdy nie da­łem ci do zro­zu­mie­nia, że jest ina­czej. Dla­tego. do chuja, nie ro­zu­miem, skąd ten po­mysł.

– Ona do cie­bie nie pa­suje, nie wi­dzisz tego? – Lucy wzięła głę­boki od­dech. – Ro­zu­miem, że ona ci się po­doba, ale wy­gląd to nie wszystko, Ga­vin.

Par­sk­ną­łem krót­kim śmie­chem, krę­cąc przy tym głową. Lucy do­sko­nale wie­działa, dla­czego chcia­łem być z So­fią. Wiele razy opo­wia­da­łem jej o pięk­nej dziew­czy­nie, która do­słow­nie wbiła mnie w zie­mię.

– Znamy się całe ży­cie, a ona? Co ta dziwka o to­bie wie? Nie ma­cie ze sobą nic wspól­nego.

– Nie­ważne, ile lat się znamy, ni­gdy wię­cej nie na­zwiesz mo­jej ko­biety dziwką. To twoje pierw­sze i ostat­nie ostrze­że­nie, zro­zu­mia­łaś? – krzyk­ną­łem, na co za­chwiała się do tyłu. – Nie mam po­ję­cia, kiedy ze słod­kiej dziew­czyny za­mie­ni­łaś się w na­czelną sukę, Lucy.

– Do­brze wiesz, co mnie zmie­niło!

Pod­bró­dek Lucy za­drżał, a po chwili po jej po­licz­kach po­pły­nęły łzy.

Kla­syczne za­gra­nie. Gdy wszystko inne za­wie­dzie, za­cznij pła­kać. Może gdy by­li­śmy młodsi, to by na mnie za­dzia­łało, ale nie, kurwa, te­raz.

– Całe ży­cie zgry­wasz po­krzyw­dzoną dziew­czynkę. Mam już, do chuja, dość zno­sze­nia two­jego gówna. Spa­kuj swoje rze­czy. Jesz­cze dziś prze­nie­siesz się do miesz­ka­nia w mie­ście. Nie bę­dziesz dłu­żej miesz­kała w klu­bie. Za­mie­rzam od­na­leźć So­fię i spro­wa­dzić ją z po­wro­tem, a je­stem, kurwa, wię­cej niż pewny, że nie bę­dzie chciała miesz­kać z tobą pod jed­nym da­chem.

Ru­szy­łem w stronę swo­jego biura.

Spier­do­li­łem sprawę. My­śla­łem tylko o tym, jak ko­lejny raz po­sprzą­tać ba­ła­gan, któ­rego na­ro­biła Lucy, zu­peł­nie nie bio­rąc pod uwagę tego, ja­kie kon­se­kwen­cje ja i So­fia bę­dziemy mu­sieli po­nieść.BARLOW (OREGON)

SOFIA, 16 LAT

Wcią­gnę­łam gło­śno po­wie­trze i otwo­rzy­łam oczy. Pot i łzy spły­wały po mo­jej szyi, two­rząc mo­krą plamę na po­duszce. Mój od­dech się rwał, a serce wa­liło jak sza­lone. W gło­wie wciąż mia­łam ob­razy ze snu i cho­ciaż mi­nęło już tyle lat, wspo­mnie­nia tam­tej nocy na­wie­dzały mnie prak­tycz­nie co­dzien­nie. Co noc wi­dzia­łam umę­czo­nego, przy­wią­za­nego do krze­sła chło­paka. Krew spły­wała po jego po­ra­nio­nym ciele, two­rząc mo­krą plamę u jego stóp. Tylko że w moim śnie na­sto­la­tek nie wy­cho­dził z piw­nicy. Mój senny kosz­mar za każ­dym ra­zem koń­czył się śmier­cią Ga­vina. Po­mimo mo­ich bła­gań An­ton za­wsze za­bi­jał chło­paka. Ostat­nie, co wi­dzę, nim się bu­dzę, to jego mar­twe zie­lone oczy.

Po­de­rwa­łam się do po­zy­cji sie­dzą­cej, sły­sząc pu­ka­nie do drzwi. Prze­tar­łam twarz i spoj­rza­łam na ze­ga­rek sto­jący na półce, była do­kład­nie siódma rano. Wsta­łam z łóżka i po­de­szłam do drzwi, lecz za­nim zdą­ży­łam prze­krę­cić klucz, do mo­ich uszu do­tarło wark­nię­cie Da­niła.

– Mia­łaś py­tać, za­nim ko­muś otwo­rzysz, za­po­mnia­łaś już?

Wes­tchnę­łam.

– Jest siódma rano. Je­stem pewna, że wszyst­kie świ­nie jesz­cze śpią. – Otwo­rzy­łam drzwi i spoj­rza­łam na niego wy­mow­nie. – Cóż, wszyst­kie poza jedną.

Da­nił się ro­ze­śmiał, nie­wzru­szony moją iro­niczną od­po­wie­dzią. Już dawno przy­zwy­czaił się do mo­jego sar­ka­zmu. Tylko przy nim czuję się na tyle swo­bod­nie, by mó­wić to, na co tylko przyj­dzie mi ochota. Ku­zyn, od­kąd z nimi za­miesz­ka­łam, trosz­czył się o mnie na tyle, na ile po­tra­fił.

– Mogę wejść? – za­py­tał, wła­ści­wie już wcho­dząc do mo­jego po­koju.

– Je­śli po­wiem, że nie, coś to zmieni?

Da­nił wzru­szył ra­mio­nami, prze­szedł obok mnie i usiadł na moim łóżku.

– Mu­simy po­ga­dać. Je­śli nie chcesz ze mną, to mogę przy­słać Iwana.

Wzdry­gnę­łam się na samą myśl. Iwan był co prawda dużo mil­szy od An­tona, mimo to nie mia­łam naj­mniej­szej ochoty na roz­mowę z nim.

– Nie! – po­wie­dzia­łam gło­śniej, niż było to ko­nie­czne. – Wolę roz­ma­wiać z tobą. – Usia­dłam przy to­a­letce, cze­ka­jąc, aż Da­nił prze­każe mi to, z czym przy­szedł.

– Jak się pew­nie zo­rien­to­wa­łaś, stary robi dzi­siaj im­prezę, z tego, co wiem, bę­dzie sporo lu­dzi. Nie­stety na ko­la­cji mu­sisz być, co do tego mój oj­ciec był nie­ugięty. – Da­nił po­chy­lił się, opie­ra­jąc łok­cie na ko­la­nach, a na jego twa­rzy po­ja­wił się gry­mas. – Chcę, byś za­raz po po­siłku po­szła do po­koju, naj­le­piej mo­jego. Za­mkniesz się na klucz, zro­zu­mia­łaś? Stary przy­dzie­lił mi za­da­nie, więc nie będę mógł cię dzi­siaj pil­no­wać. – Ostat­nie zda­nie wy­sy­czał przez za­ci­śnięte zęby.

Prze­łknę­łam ner­wowo ślinę.

– Ostat­nim ra­zem obie­ca­łeś, że wszystko mi wy­ja­śnisz. – Wsta­łam i spoj­rza­łam wprost na niego. – Dla­czego za każ­dym ra­zem, gdy wuj or­ga­ni­zuje przy­ję­cie, za­my­kasz mnie w po­koju i ka­żesz tam sie­dzieć, aż sam po mnie nie przyj­dziesz? Co tam się dzieje?

– Są rze­czy, któ­rych na­prawdę nie mogę ci po­wie­dzieć. Wiem, że obie­ca­łem ci prawdę… – wes­tchnął. – Wiesz prze­cież, czym się zaj­mu­jemy, prawda?

Ski­nę­łam ner­wowo głową. Oczy­wi­ście, że wie­dzia­łam, czym się zaj­mują. Chyba każdy w pro­mie­niu kil­ku­set ki­lo­me­trów wie­dział, kim jest Alek­san­der Dy­mi­trow. Był ni­kim wię­cej jak gang­ste­rem, choć lu­bił się na­zy­wać biz­nes­me­nem lub przed­się­biorcą.

Biz­nes­men ten miał oczy­wi­ście kilka le­gal­nych in­te­re­sów, które były przy­krywką dla jego in­nych dzia­łań. Han­del ży­wym to­wa­rem – tym przede wszyst­kim się zaj­mo­wał. O prze­my­cie broni i han­dlu nar­ko­ty­kami do­wie­dzia­łam się sto­sun­kowo nie­dawno. Zu­peł­nie przez przy­pa­dek usły­sza­łam frag­ment roz­mowy An­tona z ja­kimś męż­czy­zną. Nie ma­jąc po­ję­cia, że je­stem w po­bliżu, roz­ma­wiali o tym, że więk­szość pie­nię­dzy z prze­mytu idzie na za­kup broni, która jest sprze­da­wana in­nym ban­dy­tom po­kroju mo­jego wujka.

– No wła­śnie. Dzi­siej­sze przy­ję­cie ma zwią­zek z na­szym… biz­ne­sem. Nie chcę, że­byś się krę­ciła po domu. Wiem, że za cho­lerę nie po­tra­fisz usie­dzieć na du­pie – zmru­żył oczy – ale dzi­siaj mu­sisz mnie po­słu­chać, sio­stra, zro­zu­mia­łaś?

– Oni przy­cho­dzą po te ko­biety, prawda?

Za­miast od­po­wie­dzi usły­sza­łam po­tok prze­kleństw wy­do­by­wa­jący się z ust Da­niła. Wie­dzia­łam, że nie ma sensu na­ci­skać. Da­nił ni­gdy nie chciał o tym roz­ma­wiać.

– Do­brze, za­mknę się w po­koju – mruk­nę­łam. – Ale skoro to dla mnie ta­kie nie­bez­pieczne, to dla­czego nie po­mo­żesz mi stąd uciec? Na li­tość bo­ską! Twój oj­ciec nie­na­wi­dzi mnie na wskroś, nie mam po­ję­cia, dla­czego za­brał mnie do sie­bie po tym, jak za­bił moją ro­dzinę. Rów­nie do­brze mógł mi strze­lić w łeb. On na­wet nie jest w sta­nie na mnie pa­trzeć bez gry­masu na twa­rzy. Prze­cież to nie ja go okra­dłam, na Boga!

Gdy by­łam dziec­kiem, są­dzi­łam, że to na­tu­ralny wy­raz twa­rzy mo­jego wujka. Do­piero z bie­giem lat za­uwa­ży­łam, że gry­mas wy­krzy­wia ją tylko wtedy, gdy spo­gląda w moją stronę. My­śla­łam, że po pro­stu przy­po­mi­nam mu swo­jego ojca, a jego brata – zdrajcę, który go okra­dał. Kilka lat temu po­wie­dzia­łam Da­ni­łowi, że wiem, jak zgi­nęła moja ro­dzina. Ku­zyn przy­znał, że był tego świa­domy, ale zu­peł­nie nie ro­zu­mie de­cy­zji swo­jego ojca. Ja na­to­miast wie­dzia­łam, że skoro wu­jek z taką ła­two­ścią za­bił swo­jego brata, to bez skru­pu­łów po­zbę­dzie się rów­nież mnie.

– Je­śli to cię po­cie­szy, to wiedz, że Alek­san­der nie­na­wi­dzi wszyst­kich… Cóż, wszyst­kich oprócz sie­bie. Co do two­jego odej­ścia, to ab­so­lut­nie nie wcho­dzi w grę. Do­sko­nale wiesz, jak to się skoń­czyło ostat­nim ra­zem. Jak my­ślisz, ile razy jesz­cze uda mi się prze­ko­nać ojca, by nie ro­bił ci krzywdy? Nie mogę go po­wstrzy­my­wać w nie­skoń­czo­ność.

Wzdry­gnę­łam się na samo wspo­mnie­nie tam­tego dnia. Zmar­twiony wy­raz twa­rzy Da­niła świad­czył o tym, że on też o tym my­ślał. Tego dnia udało mi się uciec i dojść do naj­bliż­szego po­ste­runku po­li­cji. Po­li­cjant, któ­remu opo­wie­dzia­łam o wszyst­kim, co działo się w domu, za­miast mi po­móc, przy­wiózł mnie z po­wro­tem do wuja. Jak się oka­zało, po­li­cja od lat fi­gu­ro­wała na jego li­ście płac. Tego dnia nie zo­sta­łam uka­rana, wuj ob­my­ślił okrut­niej­szy plan. Za­miast mnie uka­rał Da­niła. Po­bił go tak do­tkli­wie, że ten przez kilka dni nie był w sta­nie sa­mo­dziel­nie wstać z łóżka. Wuj do­sko­nale wie­dział, że to za­boli mnie bar­dziej. Od tego czasu nie pró­bo­wa­łam wię­cej ucie­kać. Gdy­bym za­dzwo­niła po po­li­cję, ry­zy­ko­wa­ła­bym jesz­cze gor­sze kon­se­kwen­cje póź­niej. Nie mo­głam zro­bić ab­so­lut­nie nic.

– Mo­żemy odejść ra­zem, Da­nił. Twój oj­ciec nas nie zła­pie, je­śli do­brze się do tego przy­go­tu­jemy. Mo­żemy po­je­chać do Eu­ropy albo…

Da­nił prze­rwał mi gar­dło­wym śmie­chem.

– Sio­stra, ile razy mam ci po­wta­rzać, że ta­kie ży­cie mi pa­suje? – Za­cmo­kał z dez­apro­batą. – Mam to we krwi, zresztą ty rów­nież. – Rzu­cił mi iro­niczne spoj­rze­nie. – Mu­sisz tylko zro­zu­mieć i za­ak­cep­to­wać fakt, że na­le­żysz do ro­dziny Dy­mi­tro­wów. Spójrz – po­wiódł ręką do­okoła – wszystko, co mamy za­wdzię­czamy, jak to kie­dyś ład­nie uję­łaś, „brud­nym in­te­re­som’’. Lu­bię kasę i wszystko, co mogę dzięki niej osią­gnąć. Forsa daje mi wła­dzę i prawda jest taka, że nie ob­cho­dzi mnie, w jaki spo­sób ją zdo­by­wam. Nie je­stem do­brym czło­wie­kiem. Po tylu la­tach po­win­naś już do tego przy­wyk­nąć – za­kpił. – Nie za­mie­rzam ni­g­dzie wy­jeż­dżać i ty także tego nie zro­bisz. – Po­słał mi ostrze­gaw­cze spoj­rze­nie. – Może za parę lat, gdy to ja przejmę in­te­resy, wró­cimy do te­matu two­jego wy­jazdu. Na tę chwilę nie ma o czym mó­wić. Mamy zbyt wielu wro­gów, któ­rzy tylko cze­kają, by nas do­rwać. Uwierz mi, tu­taj je­steś bez­piecz­niej­sza niż gdzie­kol­wiek in­dziej.

Gdy to usły­sza­łam, po­czu­łam bo­le­sny ucisk w piersi. Z roku na rok Da­nił za­czy­nał co­raz bar­dziej przy­po­mi­nać swo­jego ojca. Biła od niego ta sama aura bez­względ­no­ści. A ta odro­bina em­pa­tii, która do nie­dawna od­róż­niała go od zde­ge­ne­ro­wa­nego Alek­san­dra, wciąż się kur­czyła.

Da­nił wstał, co ozna­czało ko­niec dys­ku­sji. Pod­szedł do drzwi, ale od­wró­cił się jesz­cze raz w moją stronę.

– Iwan bę­dzie miał na cie­bie oko. Po­sta­raj się go dzi­siaj nie pro­wo­ko­wać. Fa­cet jest cier­pliwy, ale ma swoje gra­nice – stwier­dził, po czym za­mknął za sobą drzwi.

Sfru­stro­wana wy­pu­ści­łam po­wie­trze. Nie­na­wi­dzi­łam tego miej­sca. Moim je­dy­nym ma­rze­niem było wy­je­chać stąd, nie oglą­da­jąc się za sie­bie. Je­dyną osobą, za którą bym tę­sk­niła, byłby Da­nił, no, może jesz­cze pani Han­sen, na­sza ku­charka. Była miła, z re­guły. Reszta mnie prze­ra­żała. Mimo tylu lat spę­dzo­nych z tymi ludźmi strach nie ze­lżał ani odro­binę. Dzięki Bogu wuja wi­dy­wa­łam na­prawdę spo­ra­dycz­nie, na­to­miast jego pra­cow­ni­ków znacz­nie czę­ściej, niż­bym chciała. Po tym, jak uwol­ni­łam chło­paka, wej­ście do piw­nicy i wschod­niego skrzy­dła stało się prak­tycz­nie nie­moż­liwe. W drzwiach za­in­sta­lo­wano elek­tryczne zamki, które tylko ochrona mo­gła otwo­rzyć. Wie­dzia­łam, że wuj nie za­prze­stał swo­ich prak­tyk i z pew­no­ścią znowu tam ko­goś prze­trzy­my­wał. Tym ra­zem jed­nak nie mo­głam nic zro­bić.

Da­nił do­my­ślał się od po­czątku, że to ja po­mo­głam prze­trzy­my­wa­nemu chło­pa­kowi. Nie­trudno było na to wpaść, zwa­żyw­szy na to, że za­stał mnie wtedy wy­cho­dzącą z piw­nicy. Ku­zyn nie za­py­tał, co tam ro­bi­łam, nie mu­siał. Za­pro­wa­dził mnie do po­koju i po­ło­żył spać. Ni­gdy nikt nie po­wią­zał mnie ze znik­nię­ciem Ga­vina. Wuj o mało nie za­bił za to Sa­mu­ela, jed­nego ze swo­ich lu­dzi, po­dej­rze­wa­jąc, że to on źle zwią­zał chło­paka. Po­win­nam była czuć wy­rzuty su­mie­nia, że to przeze mnie ten czło­wiek zo­stał pra­wie za­ka­to­wany na śmierć, i może tak wła­śnie by było, gdyby nie to, że Sa­muel miał za­miar do­kład­nie tak samo po­stą­pić z Ga­vi­nem.

Otrzą­snę­łam się ze swo­ich po­nu­rych my­śli i za­czę­łam się przy­go­to­wy­wać do za­jęć. Spóź­nie­nie nie wcho­dziło w grę. Panna Jen­sen lu­biła do­no­sić wu­jowi o wszyst­kim, co mnie do­ty­czyło.

Te kilka go­dzin mi­nęło bar­dzo szybko. Po jak zwy­kle mę­czą­cych za­ję­ciach z na­uczy­cielką wró­ci­łam do po­koju i za­czę­łam się szy­ko­wać na ko­la­cję. Ubra­łam się zgod­nie ze wska­zów­kami Da­niła, czyli im wię­cej, tym le­piej. Długa zie­lona suk­nia była ide­alna na tę oko­licz­ność.

Opar­łam się o ścianę i wyj­rza­łam przez okno. Wes­tchnę­łam sfru­stro­wana. Na ze­wnątrz stało już mnó­stwo sa­mo­cho­dów. Więk­szość ich wła­ści­cieli była w środku, reszta pew­nie sie­działa na pa­tio, są­dząc po od­gło­sach, które stam­tąd do­cho­dziły. Sły­sząc pu­ka­nie, po­de­szłam do drzwi. Na ze­wnątrz cze­kał na mnie Iwan. Jak zwy­kle bez słowa kiw­nię­ciem głowy dał znać, bym ru­szyła za nim. Ra­zem ze­szli­śmy na dół i skie­ro­wa­li­śmy się pro­sto do ja­dalni, gdzie więk­szość to­wa­rzy­stwa już sie­działa za sto­łem. Jak za­wsze byli to wy­łącz­nie męż­czyźni. Ko­biet pra­wie ni­gdy nie za­pra­szano. Go­ście, choć róż­nił ich wiek, mieli pewne ce­chy wspólne – wszy­scy bez wy­jątku byli od­ra­ża­jący i ob­le­śni. Na­sze przy­by­cie spra­wiło, że roz­mowy przy stole uci­chły. Wuj rów­nież już sie­dział – jak zwy­kle za­jął miej­sce u szczytu stołu. Po jego pra­wej stro­nie sie­dział An­ton, co było dziwne, bo to miej­sce na­le­żało do Da­niła. Krze­sło mo­jego ku­zyna mimo jego nie­obec­no­ści po­winno po­zo­stać pu­ste. Gdy wuj do­strzegł, że tam je­stem, na jego twa­rzy po­ja­wił się pe­łen sa­mo­za­do­wo­le­nia uśmiech.

Idąc, mo­dli­łam się, by po­sa­dzili mnie jak naj­da­lej od wuja i An­tona. Nie­stety Iwan po­pro­wa­dził mnie do krze­sła tuż obok tego ostat­niego. Za­uwa­ży­łam, że męż­czyźni wciąż na mnie pa­trzą, więc spu­ści­łam wzrok na swoje dło­nie.

Przy­wy­kłam do po­żą­dli­wych mę­skich spoj­rzeń. Współ­pra­cow­nicy wuja, po­dob­nie jak lu­dzie z ochrony, przy­glą­dali mi się od lat. Ich nie­wy­bredne ko­men­ta­rze ja­sno po­ka­zy­wały, czego ode mnie chcieli. Za­zwy­czaj to igno­ro­wa­łam, o ile nie pró­bo­wali kłaść na mnie swo­ich łap. Na szczę­ście zda­rzyło się to je­dy­nie raz – i tylko dzięki Da­ni­łowi nie zro­biono mi krzywdy. Męż­czy­zna, w wieku mniej wię­cej zbli­żo­nym do wuja, bę­dący wów­czas czę­stym by­wal­cem tego domu, wszedł do mo­jego po­koju. By­łam tak za­sko­czona jego na­głym wtar­gnię­ciem, że za­nim zdą­ży­łam w ja­ki­kol­wiek spo­sób za­re­ago­wać, le­ża­łam na łóżku, fa­cet trzy­mał jedną rękę na mo­jej szyi, a drugą pró­bo­wał mi wło­żyć mię­dzy nogi. Do dziś pa­mię­tam strach, jaki wtedy czu­łam. Dzięki Bogu po­ja­wił się mój ku­zyn i ścią­gnął ze mnie tego ob­le­cha. To wła­śnie wtedy ucie­kłam, ko­rzy­sta­jąc z po­wsta­łego za­mie­sza­nia, i to wła­śnie tam­tego dnia, gdy po­li­cja wio­zła mnie z po­wro­tem, zro­zu­mia­łam, że na­wet je­śli ja­kimś cu­dem uda mi się uciec, Alek­san­der i tak mnie znaj­dzie.

– Pa­no­wie, to moja bra­ta­nica So­fia – przed­sta­wił mnie z tym swoim zło­śli­wym uśmie­chem.

Do­sko­nale zda­wał so­bie sprawę, jak stre­su­jące jest dla mnie prze­by­wa­nie wśród jego go­ści, szcze­gól­nie po tym, co się zda­rzyło. Dla­tego taką ra­dość spra­wiał mu mój nie­po­kój, zwłasz­cza że nie było obok mnie Da­niła. Gdy­bym miała zga­dy­wać, to po­wie­dzia­ła­bym, że spe­cjal­nie wy­słał gdzieś swo­jego syna, tylko po to, by pa­trzeć na mój strach.

– Do­bry wie­czór – przy­wi­ta­łam się ci­cho, sta­ra­jąc się nie pa­trzeć na ni­kogo.

Część męż­czyzn była mi do­brze znana. Czę­sto wi­dy­wa­łam ich przy róż­nych oka­zjach. We­dług pani Han­sen, na­szej ku­charki, która od czasu do czasu nie bała się po­wie­dzieć cze­goś wię­cej, Alek­san­der Dy­mi­trow parę lat wcze­śniej chciał za wszelką cenę za­ist­nieć w pół­światku, więc po­sta­wił na jesz­cze je­den in­te­res, który osta­tecz­nie stał się jego głów­nym i naj­bar­dziej do­cho­do­wym za­ję­ciem. Był to han­del ży­wym to­wa­rem. Ko­biety po­ry­wano, a na­stęp­nie sprze­da­wano do do­mów pu­blicz­nych. Wy­ją­tek sta­no­wiły ofiary prze­trzy­my­wane w piw­nicy. Te były po­do­bno prze­zna­czone dla klien­tów in­dy­wi­du­al­nych, czyli mię­dzy in­nymi męż­czyzn sie­dzą­cych wła­śnie przy stole.

Ko­la­cja dłu­żyła się nie­mi­ło­sier­nie. Sta­ra­łam się uni­kać wzroku po­zo­sta­łych, wciąż wpa­tru­jąc się w ta­lerz. Kark dia­bel­nie mnie bo­lał. Po­si­łek mi­jał w akom­pa­nia­men­cie śmie­chów. Wi­dać było, że to­wa­rzy­stwo do­brze się bawi. W więk­szo­ści by­łam igno­ro­wana, co przy­ję­łam z wielką ulgą. Poza kil­koma uwa­gami do­ty­czą­cymi mo­jego do­ro­słego wy­glądu za­sad­ni­czo dali mi spo­kój. Do­piero gdy po­dano ostat­nie da­nie, mo­głam ode­tchnąć z ulgą. Gdy męż­czyźni za­częli po­woli wsta­wać – naj­pew­niej po to, żeby udać się na pa­tio – wy­strze­li­łam od stołu jak tor­peda. Nie cze­ka­jąc na­wet na Iwana. Chcia­łam jak naj­szyb­ciej stam­tąd uciec. Nie uszłam jed­nak da­leko, za­trzy­mała mnie czy­jaś ręka. Spoj­rza­łam w górę i ze zgrozą za­uwa­ży­łam, że to An­ton. Za­czę­łam się w pa­nice roz­glą­dać za Iwa­nem, lecz ten jakby roz­pły­nął się w po­wie­trzu.

– Nie je­steś już taka od­ważna, gdy Da­nił nie łazi dwa kroki za tobą, co?

Wzdry­gnę­łam się, na co mój prze­śla­dowca się ro­ze­śmiał. Spoj­rza­łam w stronę, gdzie jesz­cze chwilę temu sie­dział Iwan. Nie było go tam, ale za to w po­bliżu tego miej­sca stał Alek­san­der z rę­kami skrzy­żo­wa­nymi na piersi i miną świad­czącą o wy­jąt­ko­wym za­do­wo­le­niu z sie­bie.

– Je­żeli szu­kasz Iwana, to tu­taj go nie znaj­dziesz.

Po­now­nie spoj­rza­łam na An­tona.

– Niań­cze­nie cię nie na­leży do jego obo­wiąz­ków. – Na jego usta wpły­nął ob­le­śny uśmiech. – Od dzi­siaj to ja będę się tobą zaj­mo­wał.

– Je­stem pewna, że ty rów­nież masz inne za­ję­cia. Dam so­bie radę. – Pró­bo­wa­łam wy­rwać ra­mię z jego uści­sku, ale tylko wzmoc­nił uchwyt.

– Po­zwól, że ci wy­ja­śnię. Da­nił już nie bę­dzie cię ochra­niał. Te­raz to moje za­da­nie. – Zlu­stro­wał mnie z góry na dół. – Na­wet nie masz po­ję­cia, jak bar­dzo się z tego cie­szę. – Po­cią­gnął mnie w kie­runku drzwi.

– Da­nił na to nie po­zwoli – szep­nę­łam, czu­jąc, że w oczach wzbie­rają mi łzy.

An­ton za­trzy­mał się gwał­tow­nie.

– Taki jest roz­kaz two­jego wuja – wark­nął przez zęby. – Zresztą Da­nił o wszyst­kim wie i nie za­mie­rza pod­wa­żać de­cy­zji ojca. Da­nił wy­je­chał i prędko nie wróci. – Ostat­nie zda­nie prak­tycz­nie wy­mru­czał z za­do­wo­le­niem.

Nie, nie, nie, to nie mo­gła być prawda. Nie ro­zu­mia­łam, dla­czego Da­nił się na to zgo­dził. Do­sko­nale wie­dział, co to dla mnie ozna­cza. An­ton nie­na­wi­dził mnie nie­mal tak samo jak wuj. Z tą jed­nak róż­nicą, że wuj pa­trzył na mnie z obrzy­dze­niem, na­to­miast w spoj­rze­niu An­tona do­strze­ga­łam po­żą­da­nie. Zer­k­nę­łam raz jesz­cze w stronę za­do­wo­lo­nego z sie­bie wuja. Stłu­mi­łam łka­nie, sta­ra­łam się nie wy­dać z sie­bie żad­nego dźwięku, nie chcia­łam mu dać sa­tys­fak­cji. Wie­dzia­łam, że mój los wła­śnie zo­stał przy­pie­czę­to­wany. Tylko ucieczka mo­gła mnie ura­to­wać.

Nie było już czasu na pla­no­wa­nie.

Mu­sia­łam to zro­bić na­tych­miast.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: