- W empik go
Ponowne narodziny - ebook
Ponowne narodziny - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 255 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Porównuję – o łaskawy czytelniku – całą filozofię, astrologię i teologię wraz z ich matką do szlachetnego drzewa, co rośnie w pięknym ogrodzie. Oto ziemia, w której owo drzewo stoi, daje mu nieustannie soki, z których czerpie ono swą jakość życia; drzewo natomiast rośnie samo w sobie z soków ziemi, ciągnie w górę i rozpościera swe gałęzie. A tak, jak ziemia używa swej siły, aby drzewo rosło i mężniało, tak i drzewo natęża wszystkie moce swych gałęzi, bowiem pragnie wydać wiele dobrych owoców.
Jeśli drzewo rodzi niewiele owoców, a przy tym są one całkiem maleńkie i robaczywe, to winę ponosi nie wola drzewa, które jakoby rozmyślnie pragnęło wydawać złe owoce, podczas gdy jest ono szlachetnym drzewem dobrej jakości; winne są częste i silne ataki zimna, gorąca, zarazy, gąsienic i robactwa, bowiem tym, co je psuje i sprawia, że rodzi mało dobrych owoców, jest jakość, co z gwiazd do otchłani strącona została.
Drzewo ma to do siebie, że im większe i starsze, tym słodsze wydaje owoce. W młodości rodzi ich niewiele, gdyż sprawia to dzika i nieokrzesana ziemia oraz nadmiar wilgoci w drzewie; a choćby zakwitło przepięknie, to i tak większość jabłek z niego opadnie, chyba że rośnie ono na bardzo dobrym gruncie.
Drzewo ma w sobie dobrą jakość słodką oraz trzy inne jakości, które są mu przeciwne: gorzką, kwaśną i cierpką. Jakie jest drzewo, takie będą też jego owoce, gdy je słońce uczyni i słodycz napełni, aż staną się bardzo smaczne; owoce jego muszą ponadto przetrwać deszcze, wichury i burze.
A gdy drzewo się zestarzeje tak bardzo, że soki nie dotrą więcej do wyschniętych konarów, jego pień, a nawet korzenie wypuszczą wiele zielonych pędów; upiększą one stare drzewo, które – zanim się zestarzało – było tak samo pięknym, zielonym pędem i drzewkiem. Natura bowiem albo soki bronią się tak długo, aż pień uschnie zupełnie; wtedy drzewo się ścina na opał.
A teraz zapamiętaj, co oznacza ta przypowieść. Ogród, w którym rośnie drzewo, to świat, grunt to natura, pień drzewa oznacza gwiazdy, gałęzie i konary to elementy, owoce, które owo drzewo rodzi, to ludzie, natomiast soki w drzewie oznaczają klarowną boskość. Tak więc ludzie zostali uczynieni z natury, gwiazd i elementów, ale tak jak w drzewie soki, tak Bóg Stworzyciel panuje we wszystkim. Natura ma w sobie dwie jakości aż po dzień Sądu Ostatecznego: jakość cielesną, niebiańską i świętą oraz jakość wściekłą, piekielną i spragnioną.
Tak więc jakość dobra jakościuje się i natęża ze wszystkich sił, aby wydać dobre owoce, i panuje w niej Duch Święty, dając przy tym soki i życie. Jakość zła natomiast również ze wszystkich sił męczy się i pędzi, aby wydawać ustawicznie złe owoce, a diabeł daje jej soki i ogień piekielny. -
Jedna i druga jakość jest zatem w drzewie natury, a ludzie, co z tego drzewa uczynieni zostali, żyją między nimi na tym świecie i w tym ogrodzie w wielkim niebezpieczeństwie; raz opromienia ich blask słońca, to znów smaga ulewa, wicher albo śnieżyca. To jest: gdy człowiek podnosi swego ducha ku boskości, to tryska w nim i jakościuje się Duch Święty; jeśli natomiast człowiek pozwoli swemu duchowi pogrążyć się w tym świecie, w rozkoszy zła, wtedy będzie go dręczył i zawładnie nim diabeł, i tryśnie w nim diabelska posoka. A gdy człowiek pozwoli, aby nim diabeł wraz ze swą trucizną zawładnął, stanie się z nim jak z jabłkiem, co robaczywieje, opada i gnije, gdy dotknie je mróz, żar bądź zaraza.
Tak jak w naturze, tak i w człowieku jest, płynie, i panuje dobro i zło. Człowiek jest bowiem dzieckiem Bożym, co z najlepszego rdzenia natury uczynione zostało, aby panować w tym, co dobre i przezwyciężać to, co złe. Chociaż czepia się go także i zło, tak jak w naturze zło czepia się dobra, to przecież potrafi on owo zło pokonać; gdy podnosi swego ducha w Panu, to tryska w nim Duch Święty i pomaga mu zwyciężyć.
Tak jak w naturze jakość dobra jest władna zwyciężyć jakość złą, bowiem pochodzi ona od Boga i panuje w niej Duch Święty, tak jakość wściekła ma moc zwyciężania w złej duszy, gdyż diabeł jest potężnym władcą wściekłości i jej panem po wszystkie wieki. – Przez upadek Adama i Ewy człowiek sam się strącił we wściekłość, która obarczyła go zła brzemieniem; a gdyby nie to, jego źródło i popęd byłyby tylko w tym, co dobre. Tymczasem jednak są one w jednym i drugim, i jak powiada św. Paweł w Liście do Rzymian: "Czyż nie wiecie, że jeśli się oddajecie jako słudzy w posłuszeństwo, stajecie się sługami tego, komu jesteście posłuszni, czy to grzechu ku śmierci, czy też posłuszeństwa Bogu ku sprawiedliwości?" Skoro jednak człowiek ma popęd w jednym i drugim, może więc sięgać do nich wedle woli; żyje on bowiem na tym świecie między obiema jakościami: dobrą i złą, i obie jakości są w nim samym; a w której moc popadnie, ta siła – święta bądź piekielna – nim zawładnie. Chrystus bowiem powiada: "Ojciec mój chce dać Ducha Świętego tym, którzy go o to poproszą" Również w ten sposób Bóg nakazał człowiekowi dobro i zakazał mu czynienia zła; także w ten sposób, że mu codziennie dobro głosić i innych do jego czynienia nakłaniać rozkazał. Widzimy więc wyraźnie, że Bóg nie chce zła, ale pragnie, aby przyszło jego królestwo i stała się wola jego jako w niebie tak i na ziemi.
Ponieważ jednak człowiek zatruty jest grzechem, przez co włada nim jakość zarówno wściekła, jak i dobra, a ponadto – na wpół martwy i pozbawiony krzty zrozumienia – nie jest w stanie poznać ani Boga, swego Stwórcy, ani natury i jej działania, dlatego też natura od początku aż po dzień dzisiejszy obraca swój największy wysiłek, a Bóg przeznaczył na ten cel swego Ducha Świętego, aby nieustannie rodzić i na wszelkie sposoby kształtować ludzi mądrych, pobożnych i rozumnych, którzy nauczą się rozpoznawać zarówno naturę, jak też Boga Stworzyciela, którzy dzięki ich pismom i naukom zawsze światłem świata byli. Po to Bóg ustanowił kościół na ziemi ku swojej wiecznej chwale; przeciwko temu powstał i srożył się diabeł, niszcząc niejedną szlachetną gałąź przez wściekłość w naturze, której jest panem i Bogiem.
Jeśli natura często stwarzała uczonego, rozumnego człowieka obdarzonego pięknymi talentami, to diabeł czynił najusilniejsze starania, aby owego człowieka uwieść za pomocą uciech cielesnych, pychy oraz żądzy bogactwa i władzy. Tak oto diabeł opanowywał człowieka, a jakość wściekła zwyciężała jakość dobrą; z jego rozumu, sztuki i wiedzy wyrastały kacerstwo i błąd, które prawdzie urągając, wielkie pomyłki na ziemi spowodowały i dobrze się zastępom piekielnym przysłużyły. Zła Jakość w naturze walczyła bowiem od zawsze z jakością dobrą, wznosząc się i psując niejeden szlachetny owoc w łonie matki, jak to jasno widać po raz pierwszy u Kaina i Abla, którzy wyszli z ciała jednej matki. Pyszny Kain od urodzenia gardził Bogiem, Abel natomiast był człowiekiem skromnym i bogobojnym. To samo dostrzegamy w trzech synach Noego, jak też w Abrahamie i Izaaku, i Ismaelu, osobliwie jednak w Izaaku z Ezawem i Jakubem, którzy już w łonie matki trącali się i mocowali ze sobą, na co Bóg rzekł: Jakuba ukochałem, a Ezawa znienawidziłem Nie inaczej działo się też w naturze, gdzie obie jakości zmagały się gwałtownie ze sobą.
Gdy bowiem Bóg burzył się w naturze, chcąc objawić się światu przez pobożnego Abrahama, Izaaka i Jakuba i ustanowić na ziemi kościół ku swojej chwale, w tym samym czasie szalała w naturze złość i jej władca Lucyfer. Ponieważ w człowieku było dobro i zło, dlatego mogły nim władać obie te jakości; z tego też powodu z jednej matki zrodził się równocześnie człowiek zły i człowiek dobry. Tak więc zarówno na tym (erste), jak i na drugim świecie widać wyraźnie aż po kres naszego czasu, jak królestwo niebieskie i piekielne bezustannie i na wszelkie sposoby zmagały się ze sobą w naturze i jakie wysiłki czyniły, niby niewiasta w połogu. Widać to najwyraźniej u Adama i Ewy, którzy mieli przejść próbę wytrwałości w jakości dobrej, w anielskiej naturze i postaci; rosło w raju drzewo obu jakości: dobrej i złej, a Stwórca zabronił Adamowi i Ewie spożywania jego owoców. Lecz zła jakość w naturze zmogła jakość dobrą i rozbudziła w Adamie i Ewie żądzę skosztowania obu owoców. Dlatego w okamgnieniu przybrali zwierzęcą naturę i postać, i jedli owoce z drzewa zła i dobra, ł musieli się na zwierzęcy sposób rozmnażać i tak żyć, i zmarniał niejeden szlachetny pęd, przez nich zrodzony. Widać potem działanie Boga w naturze, gdy na ten świat przyszli święci ojcowie: Abel, Set, Enosz, Kenan, Mahalalel, Jered, Henoch, Matuzalem , Lamech i święty Noe; objawili oni światu imię Pańskie i głosili pokutę, bowiem powodował nimi Duch Święty. Ale w naturze działał także bóg piekieł, przez co rodzili się szydercy i gardziciele, a jako pierwszy z nich Kain i jego potomstwo; i stało się z tym światem to, co dzieje się z młodym drzewem, które wprawdzie rośnie, zieleni się i pięknie kwitnie, lecz z powodu swej dzikiej natury daje mało dobrych owoców. Tak więc natura dawała na tym świecie mało dobrych owoców, choć równie pięknie rozkwitała w sztuce doczesnej i przepychu; nie mogło to bowiem objąć Ducha Świętego, który wtedy i teraz działał w naturze. Dlatego powiedział Bóg: żałuję, że stworzyłem ludzi i poruszył naturę, Iżby wyginęło wszystko, co żyje w suchości, oprócz korzenia i pnia, które pozostały; i użyźniwszy glebę pod dzikim drzewem, przygotował je do rodzenia lepszych owoców. Lecz drzewo, gdy się ponownie zazieleniło, zrodziło raz jeszcze owoce dobre i złe, czyli synów Noego; rychło znaleźli się szydercy i gardziciele Boga, i było niewiele gałęzi z świętymi, dobrymi owocami, natomiast inne gałęzie rodziły dzikich pogan.
A gdy Bóg zobaczył, że człowiek obumarł w swoim poznaniu, znów poruszył naturę i pokazał ludziom, w jaki sposób jest w niej dobro i zło, aby unikali tego, co złe, i żyli w tym, co dobre; i spuścił ogień natury na Sodomę i Gomorę, by dać światu straszliwe exemplum. A gdy ślepota ludzi, którzy nie chcieli nauk Ducha Bożego, brać górę poczęła, dał im Bóg prawa i pouczenia, jak się zachowywać mają, potwierdzając je cudami i danymi znakami, aby nie zagasło poznanie prawdziwego Boga. – Ale i tym razem światło nie rozbłysło, bowiem mrok i wściekłość broniły się w naturze, którą władał despotycznie ich władca. Mimo to, osiągnąwszy swój wiek średni, drzewo natury podniosło się i wydało trochę łagodnych, słodkich owoców na znak, że odtąd smaczne owoce rodzić będzie. Wtedy to słodki jego konar zrodził pobożnych proroków, którzy nauczali i głosili nadejście światła, co kiedyś wściekłość w naturze pokona. Tak oto wśród pogan rozbłysło naturalne światło, iż poznali naturę i jej działanie, aczkolwiek było to tylko światło w dzikiej naturze, a nie światło świętości. Dzika natura bowiem nie została jeszcze pokonana, a światło i ciemność dopóty się ze sobą pasowały, dopóki słońce nie wzeszło i swoim żarem nie zmusiło drzewa, iżby wydało miłe, słodkie owoce, to znaczy – nim nie wyszedł książę światła z serca Boga i nie stał się człowiekiem w naturze, zmagając się z nią w swym ludzkim ciele i w mocy boskiego światła.
Ta oto książęca i królewska gałąź wyrosła w naturze i stała się drzewem rozpościerającym swe konary od Wschodu do Zachodu i całą naturę obejmującym; zmagało się ono i walczyło z wściekłością, co była w naturze, i z jej księciem, a pokonawszy go, zatryumfowało jako król natury i wzięło księcia wściekłości do niewoli w Jego własnym domu. Psalm 68. A gdy to się stało, z królewskiego drzewa, co rosło w naturze, wyrosło wiele tysięcy legionów wybornych, słodkich pędów, wszystkie zaś miały zapach i smak wspaniałego drzewa. A choć smagały je ulewy, śnieżyce, grad i niepogoda, przez co niejedna gałązka została złamana i odpadła od pnia, to nieustannie wyrastały nowe pędy. Wielką niepogodę z gradobiciem, piorunami, błyskawicami i ulewami wzburzyła w naturze wściekłość i jej władca po to właśnie, aby odłamać z dobrego drzewa wiele wspaniałych gałązek. Ale nawet odłamane gałązki smakowały tak powabnie, słodko i rozkosznie, że ani język ludzki, ani anielski tego wysłowić nie zdoła; miały one bowiem w sobie wielką siłę i cnotę, które zdrowiu dzikich pogan służyły. Poganin, który skosztował pędów owego drzewa, stawał się wolny od dzikości natury, w której się urodził, i sam był słodką gałązką wybornego drzewa, zielenił się na nim i dźwigał pyszne owoce jak królewskie drzewo. Wielu pogan spieszyło więc pod wyborne drzewo, gdzie leżały świetne gałązki, oderwane przez wichry, mocą księcia ciemności wzburzone; a który poganin powąchał taką oderwaną gałązkę, ten był uzdrowiony z dzikiej wściekłości, którą miał w sobie od urodzenia. A gdy ujrzał książę ciemności, że poganie zabiegają gorliwie wcale nie o drzewo, a właśnie o owe gałązki, i gdy dostrzegł swą wielką stratę i szkodę, poniechał wzniecania burz na wschodzie i południu, i postawił pod drzewem przekupnia, aby zebrał gałązki, które odpadły od wybornego drzewa. A gdy nadeszli poganie pytając o dobre i krzepiące gałązki… przekupień zaoferował im je za pieniądze, aby mieć lichwę z wybornego drzewa. Tego bowiem żądał od niego książę wściekłości za to, że drzewo to wyrosło w jego krainie i zepsuło jego grunt
Zobaczywszy, że owoce wspaniałego drzewa można nabywać za pieniądze, zbiegli się tłumnie do kramarza i kupowali owoce drzewa, a przybywali z wysp dalekich i z samego kraju świata. A gdy kramarz spostrzegł, ile towar jego Jest wart i jaki jest miły… wymyślił podstęp, aby swemu panu przysporzyć bogactwa; rozesłał więc kupców do wszystkich krajów, iżby oferowali jego towar na sprzedaż bardzo go zachwalając. Ale zaczął ów towar fałszować i sprzedawać jako dobre owoce takie, których nie zrodziło drzewo, a wszystko po to, aby powiększyć bogactwo swego pana.
Wszyscy poganie, mieszkańcy wszystkich wysp i ludy ziemię zamieszkujące wyrośli z dzikiego drzewa, co było zarazem dobre i złe; przez to byli na wpół ślepi i nie widzieli dobrego drzewa, co swe konary rozpościerało od wschodu do zachodu. Inaczej bowiem nie kupowaliby sfałszowanego towaru. Lecz nie znając wspaniałego drzewa, co przecież rozpościerało swe gałęzie nad nimi wszystkimi, podążali za kramarzami, kupując wymieszany i sfałszowany towar jako dobry w mniemaniu, że służy on ich zdrowiu. Ponieważ jednak tak bardzo pożądali dobrego drzewa, które przecież ponad nimi wszystkimi się wznosiło, wielu z nich ozdrowiało dzięki tej ogromnej ochocie i pożądaniu, które pod owo drzewo zanosili. Albowiem to niefałszowany towar kramarza, lecz unoszący się nad nimi zapach drzewa uzdrawiał ich z ich wściekłości i dzikiego urodzenia; i działo się tak przez długi czas.
A gdy książę ciemności, która jest źródłem wściekłości, zła i zepsucia, ujrzał, że zapach wspaniałego drzewa uzdrawia ludzi od jego trucizny i dzikiej natury , wpadł w gniew i zasadził na północy dzikie drzewo, które wyrosło z wściekłości natury, i kazał ogłosić: oto jest drzewo życia; kto z niego jeść będzie, ten ozdrowleje i wiecznie żyć będzie! A miejsce to, gdzie rosło dzikie drzewo, samo było dzikie, a ludy tamtejsze ani wówczas, ani dziś jeszcze nie poznały prawdziwego światła Bożego; drzewo to wyrosło na górze Hagar, w domu szydercy Ismaela.
A gdy zakrzyknięto: oto jest drzewo życia!, pospieszyły dzikie ludy, co nie z Boga, lecz z dzikiej natury zrodzonymi były, do owego dzikiego drzewa i je ukochały, i spożywały owoce jego. A drzewo rosło i potężniało od soku wściekłości w naturze, i rozpościerało swe konary od północy aż do wschodu i zachodu; skoro miało swe źródło i korzenie w dzikiej naturze, która była zarazem zła i dobra, takie też były jego owoce. Ponieważ wszyscy ludzie w owej okolicy wyrośli z dzikiej natury, drzewo, co ich wszystkich przerosło, stało się tak wielkie, że swymi konarami sięgnęło godnej krainy pod drzewem świętym.
A ta była przyczyna, że drzewo dzikie tak potężnie wyrosło: ludy spod drzewa dobrego podążyły wszystkie za kramarzami sprzedającymi fałszowany towar i spożywały fałszywe, zarówno złe jak i dobre owoce w mniemaniu, że od nich uzdrowionymi będą, a przez to porzuciły drzewo święte, dobre i mocarne. Tymczasem ludzie, coraz bardziej ślepił, słabli, tracili siły i nie mogli zabronić dzikiemu drzewu na północy, aby więcej nie rosło. Byli bowiem zbyt wyczerpani i o wiele za słabi. I chociaż widzieli, że jest to drzewo dzikie i złe, to Jednak byli zbyt wyczerpani i słabi, i nie mogli zabronić mu wzrostu. Gdyby nie pospieszyli byli za kramarzami z ich fałszowanym towarem i spożywali nie fałszywe owoce, lecz owoce wspaniałego drzewa, byliby nabrali mocy do stawienia oporu dzikiemu drzewu. Skoro jednak rzucili się za dziką naturą rodzaju ludzkiego w miłą ich sercom obłudę, dzika natura zawładnęła także nimi, a dzikie drzewo wyrosło wysoko i szeroko ponad nich, psując ich swoją dziką siłą. Albowiem książę wściekłości w naturze dał drzewu swą moc psucia ludzi, którzy zakosztowali dzikich owoców kramarza. A gdy opuścili drzewo życia szukając – jak matka Ewa w raju – własnej mądrości, zawładnęła nimi wrodzona jakość, i popadli w ostry obłęd, jak o tym pisze św. Paweł w Drugim Liście do Tesaloniczan.
I wszczął książę wściekłości wojnę, i wzniecił zawieruchy, które z dzikiego drzewa na północy runęły na ludy nie z dzikiego drzewa zrodzone, a wyczerpane i słabe ludy runęły powalone nawałnicą, co z dzikiego drzewa się poczęła.
A przekupień pod dobrym drzewem mamił ludy z południa i zachodu, i z północy, a zachwalając usilnie swój towar, oszukiwał podstępnie ludzi prostodusznych, zaś z ludzi mądrych czynił swych przekupniów i kramarzy, którzy także mieli z tego swoją korzyść; doprowadził w końcu do tego, że nikt już naprawdę nie widział ani nie rozpoznawał świętego drzewa, a cała kraina stała się jego własnością. Kazał wówczas ogłosić, co następuje: "Jam jest pniem dobrego drzewa i stoję na jego korzeniu, i zostałem zaszczepiony na drzewie życia. Kupujcie mój towar, który wam sprzedaję, on bowiem was z dzikiego urodzenia waszego uzdrowi i żyć wiecznie będziecie. Oto wyrosłem z korzenia dobrego drzewa i mam owoc świętego drzewa w swojej mocy; siedzę na stolcu Bożej siły i mam władzę tak w niebie, jak i na ziemi:
przychodźcie do mnie i kupujcie za pieniądze owoce życia!"
I przybiegły wszystkie ludy, kupowały i spożywały je aż do zatraty. Wszyscy królowie z południa, zachodu i północy, którzy skosztowali owoców kramarza, żyli w wielkiej bezsile; albowiem dzikie drzewo z północy rozrastało się nad nimi coraz bardziej, niszcząc ich przez długi czas. I był na ziemi czas marny, gdy nic nie było, świat się bowiem zatrzymał, lecz ludzie sądzili, że jest to dobry czas – tak bardzo zaślepił ich przekupień pod drzewem.
Tymczasem na zachodzie nędza i ślepota ludzi wzbudziły litość Boga i ponownie poruszyły dobre drzewo, wspaniałe, boskie drzewo dźwigające owoc życia; i wyrosła z niego tuż przy korzeniu gałąź, co się zazieleniła; i był jej dany sok drzewa i Duch; a Duch mówił językami, pokazywał każdemu prześwietne drzewo, i rozbrzmiewał głos jego w wielu odległych krainach. – I rzucili się ludzie, aby zobaczyć i usłyszeć, cóż to takiego. I pokazano im wspaniałe i zacne drzewo życia, z którego ludzie jedli na początku i byli oswobodzeni z dzikości ich urodzenia. Bardzo się uradowali i z ogromną radością jedli z drzewa życia, które dało im wytchnienie i nowe siły, i śpiewali nową pleśń o prawdziwym drzewie życia, i - wyzwoleni od dzikości urodzenia – znienawidzili przekupnia, jego kramarzy i fałszowany towar. – Przybyli wszyscy głodni i spragnieni drzewa życia, zasiedli w prochu, a pożywiwszy się drzewem świętym, ozdrowieli z dzikości urodzenia i wściekłości natury, w której żyli, i zostali zaszczepieni na drzewie życia.
Nie przybyli tylko wszyscy kramarze przekupnia i ich obłudnicy, którzy zebrali skarby, sprzedając po lichwiarsku sfałszowany towar; albowiem pogrążyli się oni w nierządzie Lichwiarstwa i obumarli w śmierci, i żyli w dzikiej naturze; powstrzymały ich lęk i odkryta hańba, że tak długo uprawiali bezrząd z kupcem i zwodzili na manowce dusze ludzkie, rozgłaszając, jakoby byli zaszczepieni na drzewie życia i jakoby żyli w Bożej sile i w pobożności, oferując na sprzedaż owoc życia. Wobec oczywistych dowodów ich hańby – oszustwa, chciwości i łajdactwa – zamilkli, pozostali tam, gdzie byli i wstydzili się, zamiast czynić pokutę za swoje okrucieństwa i bezbożność, i udać się wraz z głodnymi i spragnionymi do źródła wiecznego życia: dlatego umarli z pragnienia, a ich wieczysta męka staje się coraz dotkliwsza i dręczy ich sumienie.
A gdy handlarz fałszowanym towarem obaczył, że jego oszustwo wyszło na jaw, wpadł w wielki gniew i zwątpienie; zwrócił łuk swój przeciw ludowi pobożnemu, który nie chciał kupować jego towaru, i zabiwszy wielu ludzi, znów bluźnił przeciw zielonej gałęzi, co wyrosła z drzewa życia. Ale Archanioł Michał, który stoi przed Bogiem, przyszedł i zwyciężył go, broniąc ludu pobożnego.
Gdy książę ciemności ujrzał upadek swego handlarza, a jego oszustwo wyszło na jaw, wzniecił w dzikim drzewie na północy zawieruchę przeciwko ludowi pobożnemu, a handlarz z południa pospieszył jej z pomocą; lud pobożny natomiast bardzo urósł w siłę. I tak, jak było na początku, gdy święte i wspaniałe drzewo urosło, zwyciężając wściekłość w naturze i jej księcia, tak stało się i teraz.
A gdy lud cały ujrzał drzewo szlachetne i święte, jak się nad ludami wszystkimi wraz ze swym smakiem rozpościera, iżby mógł jeść z niego każdy wedle własnej woli, stracił ochotę spożywania owoców jego i zapragnął skosztować korzeń drzewa; ludzie mądrzy i rozumni szukali korzenia i kłócili się o niego.
Lecz książę ciemności miał w zamyśle coś innego, aniżeli korzeń i drzewo. Widząc bowiem, że ludzie nie chcieli już jeść z dobrego drzewa, ale spierali się o jego korzeń, spostrzegł widocznie, że stali się słabi i bezsilni, i że znów zawładnęła nimi dzika natura. Dlatego też nakłonił ich do pychy, iżby każdy jeden uważał, że to on posiadł ów korzeń, i że jemu należą się posłuch i uważanie. I zbudowali pałace, służąc potajemnie bożkowi Mamonowi, co wzburzyło ludzi świeckich , i żyli żądzami ciała, w pożądliwości dzikiej natury, folgując w nadmiarze brzuchowi; i zdali się na owoc drzewa, które, rozpościerając się nad nimi wszystkimi, obiecywało uzdrowienie także tym, którzy popadli w zepsucie. Tymczasem służyli wedle popędu dzikiej natury księciu ciemności, a wspaniałe drzewo było im tylko przykryciem; wielu z nich żyło niczym dzikie zwierzęta, wiodąc żywot w pysze, zbytku i przepychu; bogacz tuczył się potem i znojem biedaka i jeszcze go do wysiłku przymuszał.
Wszystkie złe uczynki stały się dzięki podarkom dobre; prawa wypływały ze złej jakości w naturze; każdy pożądał wiele pieniędzy i dóbr wszelakich, i był żądny zbytku i blichtru. Dla nikczemnika nie było żadnego ratunku; łajania, przekleństwa i krzywoprzysięstwo nie uchodziły za występek i pławiły się w jakości wściekłej jako świnia tarzająca się w łajnie. To czynili pasterze ze swymi owcami, a z szlachetnego drzewa nie zachowali nic prócz jego nazwy; owoce, siła i życie drzewa musiały bowiem służyć jako przykrycie ich grzechów. Tak więc cały świat, prócz maleńkiej grupki zrodzonych pośród cierni ze wszystkich ludów ziemi od wschodu do zachodu, żył w wielkim utrapieniu i wzgardzie. Wszyscy bez różnicy żyli w niemocy, w popędzie dzikiej natury, i tylko maleńka grupka spośród wszystkich ludów została uratowana. Stało się więc to samo, co przed potopem, zanim szlachetne drzewo w naturze nie wzeszło.
Ponieważ ludzie na końcu tak bardzo pożądali korzenia drzewa, tajemnica i misterium dotąd w ukryciu przed ludźmi mądrymi i rozumnymi pozostaje, i nie rozproszy się jej mrok na wysokościach, lecz w otchłani i w wielkiej prostocie, tak jak szlachetne drzewo wraz z jego rdzeniem i sercem zawsze przed ludźmi w świecie obytymi ukryte było; a gdy sądzili oni, że stoją na drzewa korzeniu i jego wierzchołka sięgają, nie było to przecież niczym więcej, jak tylko złudną mgłą, co ich oczy zasnuwała.
A szlachetne drzewo w naturze tak na początku, jako i dzisiaj wysiłki ogromne czyniło, aby się objawić wszystkim ludom, językom i mowie wszelkiej; diabeł natomiast wściekał się i szalał w dzikiej naturze, i bronił się niby rozwścieczony lew. Jednakże szlachetne drzewo rodziło w miarę upływu czasu coraz słodsze owoce, i coraz wyraźniej się objawiało mimo wściekłości i szaleństwa diabła, aż w końcu nastała jasność. Albowiem na korzeniu szlachetnego drzewa wyrósł pęd zielony i korzeń ów otrzymał soki i życie, i dany mu był duch drzewa, który opromienił szlachetne drzewo swą wspaniałą siłą i mocą, i takoż naturę, w której owo drzewo wzrastało.
A gdy to się stało, rozwarły się w naturze wrota do poznania obu jakości: złej i dobrej, i objawiło się wszystkim ludziom na ziemi niebieskie Jeruzalem oraz królestwo piekieł. I rozeszły się światło i głos na cztery świata strony, a fałszywy kupiec z południa ujawnił się całkowicie; znienawidzili go jego ludzie i wyplenili do szczętu.
A gdy to się stało, uschło także dzikie drzewo na północy, a lud wszelki nawet na najdalszych wyspach święte drzewo podziwiał. I ujawnił się książę ciemności, odkryto jego tajemnice, a wszyscy ludzie na ziemi ujrzeli i poznali jego hańbę, szyderstwo i zepsucie, albowiem stało się światło. Lecz było tak tylko przez czas krótki, bo oto ludzie porzucili światło i żyli w żądzy ciał swoich ku zepsuciu zmierzając; albowiem tak jak rozwarły się wrota światła, tak i wrota ciemności stanęły otworem, i wychodziły z nich obu siły rozmaite i przeróżne sztuki.
Jako że ludzie żyli od początku w gąszczu dzikiej natury, tylko na rzeczy ziemskie zważając, tak więc na końcu nie mogło być lepiej, ale tylko gorzej. Wiele gwałtownych burz przeciwko wschodowi i północy pośrodku tego czasu na zachodzie roznieconych zostało; z północy natomiast runęła na święte drzewo rwąca rzeka, niszcząc wiele jego gałęzi, a pośrodku rzeki stało się światło i uschło dzikie drzewo na północy. I rozgniewał się książę ciemności w wielkiej pożądliwości natury; albowiem wzburzone, święte drzewo w naturze chciało się podnieść i zapalić w uwielbieniu świętego. Bożego majestatu, i zrodzić z siebie złość, która tak długo była mu przeciwna i przeciwko niemu walczyła. Równie srogo wzburzyło się drzewo ciemności, wściekłości i zepsucia, które wkrótce zapalonym być miało, i wyruszył z niego książę ze swymi legionami, aby zniszczyć szlachetny owoc dobrego drzewa. – I było okropnie w jakości wściekłej, w której mieszka książę ciemności; mówiąc ludzkim językiem – było to jak nadciągająca, okropna burza, co przeraża mnogimi błyskawicami i straszną wichurą. Natomiast w jakości dobrej, w której stało święte drzewo życia, było całkiem przyjemnie, słodko i rozkosznie, niczym w królestwie radości. Jedno i drugie burzyło się przeciw sobie tak gwałtownie, że zapłonęły w mgnieniu oka cała natura i obie jakości.
Ogień Ducha Świętego zapalił drzewo życia w jego własnej jakości, i płonęła jego jakość w ogniu niebiańskiej radości w niezbadanym świetle i czystości. W ogniu tym jakościowały się wszystkie głosy albo niebiańskie radości, które od zawsze były w jakości dobrej, a światło Trójcy Świętej świeciło w drzewie życia, wypełniając całą jakość, w której to drzewo stało.
A drzewo jakości wściekłej, która jest inną częścią natury, także zostało zapalone i płonęło płomieniem piekielnym w ogniu gniewu Bożego, a źródło wściekłości wezbrało aż do wieczności, a książę ciemności pozostał wraz ze swoimi legionami w jakości wściekłej jako w swoim królestwie. Przeminęła w tym ogniu ziemia, gwiazdy i elementy; każde bowiem spłonęło równocześnie w ogniu swojej jakości i wszystko się rozłączyło. Albowiem poruszył się Starzec , w którym jest cała siła i są wszystkie stworzenia, i wszystko, co tylko nazwanym być może, a siły nieba, gwiazd i elementów znów stały się słabe i przybrały taki kształt, jaki miały przed dziełem stworzenia. Same tylko jakości dobra i zła, które w naturze były jedna w drugiej, teraz zostały rozłączone, a jakość zła księciu złości i wściekłości jako wieczne mieszkanie daną była, a to oznacza piekło bądź odrzucenie, którego jakość dobra w wieczności ani objąć, ani dotknąć nie może, to zapomnienie dobra wszelkiego w jego wieczności.
W drugiej jakości, co ma źródło w Trójcy Świętej i ją Duch Święty rozświetla, stało drzewo życia wiecznego. I wyszli z niej wszyscy ludzie, których lędźwie pierwszego człowieka Adama zrodziły – każdy z nich w swojej sile i jakości, w jakiej wzrastał na ziemi. Jedli z dobrego drzewa na ziemi, które się zwie Jezusem Chrystusem, i wytrysnęło w nich miłosierdzie Boże na radość wieczną, i mieli w sobie siłę jakości dobrej. Ci zostali przyjęci do jakości dobrej i świętej, śpiewali pieśń ich oblubieńca, każdy swoim głosem i wedle pobożności swojej.
Także i ci – wśród nich wielu pogan, ludy wszelkie i ludzie niegodni – którzy w świetle natury i ducha zrodzonymi byli, a choć na ziemi drzewa życia nigdy nie rozpoznali, to jednak wzrastali w cieniu jego siły wszystkie ludy ziemi obejmującym, także i ci zostali przyjęci do tej samej siły, w której wzrastali i którą duch ich był okryty; śpiewali pieśń swojej siły o szlachetnym drzewie życia wiecznego; każde bowiem wysławiano wedle jego siły.
I zrodziła święta natura pełne radości, niebiańskie owoce, a tak jak na ziemi w obu jakościach owoce złe i dobre zrodziła, tak teraz wydała owoce niebiańskie i pełne radości. A równi aniołom ludzie Jedli owoce – każdy wedle swojej jakości – i śpiewali pieśń Boga i pieśń o drzewie życia wiecznego. I było to w Bogu Ojcu niby niebiańska muzyka, niby radość tryumfująca; albowiem po to wszystkie rzeczy na początku z Ojca uczynione zostały i tak pozostanie na wieki wieków.
Także i ci, co na ziemi w sile drzewa gniewu wzrastali, to znaczy ci, którzy – pokonani przez jakość wściekłą – uschli w złości ich ducha i w grzechach swoich, także i ci – każdy wedle siły swojej – wyszli i zostali przyjęci do królestwa ciemności, a każdy z nich został zaklęty w sile, w której wzrastał; ich król zowie się Lucyfer, to znaczy wypędzony ze światłości.
I wydała jakość piekielna owoce, jak to uczyniła t także na ziemi; ale zrodziła je tylko w swej własnej jakości, bowiem dobro było od niej oddzielone. A podobni do duchów ludzie oraz diabły jedli owoce swojej jakości; albowiem tak jak na ziemi ludzie nie są wszyscy w jednej jakości, lecz się między sobą różnią, tak samo jest z wypędzonymi duchami, z aniołami i ludźmi w niebiańskiej wspaniałości i tak będzie na wieki wieków. Amen.
Oto, łaskawy czytelniku, krótka opowieść o obu jakościach w naturze od początku do końca, a także o tym, jak powstały z nich oba królestwa: niebieskie i piekielne, a także o tym, jak się ze sobą zmagają i co się z nimi stanie w przyszłości.
Księdze mojej taki oto nadałem tytuł: Korzeń albo matka filozofii, astrologii i teologii. Wiedz zatem, o czym owa księga traktuje.
1. Przez filozofię będzie mowa o Bożej sile, o tym, czym jest Bóg i w jaki sposób jest w Bożej Istocie natura, gwiazdy i elementy, a także o tym, skąd rzecz wszelka ma swój początek, jakie są niebo i ziemia, anioły, ludzie i diabły, jako też niebo i piekło, i wszystko, co jest elementowe; będzie też mowa o tym, czym są obie jakości w naturze – z prawdziwego gruntu poznania ducha, w popędzie i wzburzeniu Boga.
2. Przez astrologię będzie mowa o siłach natury, gwiazd i elementów, o tym, jak z nich wyszły wszystkie stworzenia, jak owe siły wszystko napędzają, wszystkim rządzą i we wszystkim działają, również o tym, jak zło i dobro działa poprzez nie w ludziach i zwierzętach, z czego panowanie zła i dobra nad tym światem i ich w nim obecność wynika, a także o tym, jak na tym świecie królestwo piekielne i królestwo niebieskie Istnieją. – A nie jest moim zamiarem, iżbym miał opisywać gwiazd wszystkich przebieg, miejsce i nazwy, albo to, jakie są ich coroczne koniunkcje, opozycje lub kwadraty, albo to wszystko, co się dzieje każdego roku i każdej godziny, a co w ciągu wielu lat przez uczonych, mądrych i rozumnych ludzi dzięki ich pilnym obserwacjom, uwadze, głębokiemu namysłowi i obliczeniom zbadane zostało. Zostawiam więc uczonym to, czego sam ani nie studiowałem, ani się nie uczyłem; albowiem moim zamiarem jest pisać wedle ducha i rozumu, a nie podług oglądu.
3. Przez teologię będzie mowa o królestwie Chrystusowym, o tym. Jakie ono jest. Jak się przeciwstawia królestwu piekieł, jak z nim walczy w naturze i spiera się, a także o tym, jak ludzie dzięki wierze i Duchowi mogą pokonać królestwo piekieł, zatryumfować w Bożej sile i uzyskawszy zbawienie, odnieść nad nim zwycięstwo; będzie mowa też o tym, jak człowiek poprzez działanie jakości piekielnej sam się wpędza w zepsucie, i wreszcie o tym, jaki obrót wezmą sprawy w jednym i drugim przypadku.
Pierwsza część tytułu dzieła: "Wschód Jutrzenki" jest tajemnicą, misterium ukrytym przed ludźmi mądrymi i rozumnymi na tym świecie, którego sami wkrótce będą musieli doświadczyć. Dla tych natomiast, którzy księgę tę w prostocie ducha i pożądaniu Ducha Świętego czytać będą, tylko w Bogu nadzieję pokładając, nie będzie żadnej tajemnicy, lecz zrozumienie powszechne. – Nie chcę więc objaśniać owego tytułu, pozostawiając to bezstronnemu czytelnikowi, który pędzi w dobrej jakości tego świata.
A gdy nad tą księgą zasiądzie mistrz przemądrzalec, który się jakościuje w jakości wściekłej, będzie on trzymał stronę przeciwną, tak jak królestwa niebieskie i piekielne wzajemnie się przeciwko sobie burzą i są sobie przeciwnymi. Ów człowiek powie przede wszystkim, że uniosłem się zbyt wysoko ku boskości, co mi wcale nie przystoi. Następnie stwierdzi, że skoro szczycę się Duchem Świętym, to powinienem nim także żyć, a takie życie czynionymi cudami zaświadczać. Po trzecie powie, że czynię to, co czynię z żądzy sławy. Po czwarte – że nie jestem do tego dość uczony. A po piąte bardzo go rozgniewa wielka prostota autora, jest bowiem tak na świecie, że patrzy się na to, co wysoko, a prostota gniew jeno budzi.
Stronniczym przemądrzalcom chciałbym przeciwstawić praojców z pierwszego świata – tak samo małych, pogardzanych ludzi, przeciw którym wściekał się i szalał świat i diabeł, jak to było za czasów Henocha, gdy świątobliwi ojcowie po raz pierwszy głosili potężnym głosem imię Pańskie; choć nie wstąpili ciałem do nieba, to przecież widzieli wszystko własnymi oczyma, a to za sprawą Ducha Świętego, który się w ich duchu objawił. Później widzimy to na innym świecie także u świętych praojców, patriarchów i proroków, że byli oni prostymi ludźmi, po części nawet tylko pastuchami. Także Chrystus Zbawiciel, bohater boju z naturą, stał się człowiekiem, aczkolwiek był zarazem księciem i królem ludzkości; mimo to przebywał na tym świecie w wielkiej prostocie i był tego świata prostym zaledwie mieszkańcem; także jego apostołowie byli ubogimi, pogardzanymi rybakami i zwykłymi ludźmi. Chrystus nawet dziękuje Ojcu niebieskiemu, że zakrył przed mądrymi i roztropnymi to, co objawił prostaczkom. Widzimy zarazem, że byli równie nędznymi grzesznikami noszącymi w sobie oba popędy natury: ten zły i ten dobry. To nie żądza sławy, ale popęd Ducha Świętego sprawił, że nawoływali do walki z grzechami świata i własnymi i że grzechy te potępiali. I niczego nie mogli mieć z własnych sił i zdolności, ani dać żadnego pouczenia o tajemnicach Bożych, bowiem to wszystko stało się wyłącznie z popędu Boga.
Tak więc nie mogę powiedzieć, napisać ani pochwalić w sobie samym niczego, jak tylko to, żem prostaczek i nędzny grzesznik, który codziennie musi prosić:
Panie, odpuść nam nasze winy! i powiadać za Apostołami: Zbawiłeś nas. Panie, przez krew swoją! Ja także nie wstąpiłem do nieba i nie widziałem wszystkich dzieł i stworzeń Bożych, albowiem to niebo objawiło się w moim duchu i w duchu rozpoznaję dzieła i stworzenia Boże; a i wola po temu nie jest moją naturalną wolą, jeno popędem Ducha, przez co niejeden z upadków diabła znieść mi przyszło. Duch człowieka nie pochodzi tylko z gwiazd i elementów, bowiem jest w nim ukryta także iskierka światła i siły Bożej. Nie na próżno jest zapisane w I Księdze Mojżeszowej: "I stworzył Bóg człowieka na obraz swój. Na obraz Boga stworzył go" A słowa te takie mają znaczenie, że człowiek z całej istoty boskości został uczyniony.
Ciało jest z elementów, dlatego musi mieć elementowe pożywienie. Dusza natomiast nie ma swego źródła jedynie w ciele; jakkolwiek w ciele powstaje i ciało jest jej pierwszym początkiem, to przecież przyjmuje swe źródło także z zewnątrz; tutaj również panuje Duch Święty w taki sposób, w jaki wszystko wypełnia i w jaki wszystko jest w Bogu, a Bóg sam jest wszystkim.
Ponieważ Duch Święty ma w duszy naturę elementową jako owej duszy własność, dlatego zgłębia ona tajniki zarówno boskości, jak też natury; albowiem jej źródło i pochodzenie z istoty całej boskości się wywodzi. A gdy ją Duch Święty zapali, widzi to, co czyni Bóg Ojciec, tak jak syn, który widzi, co jego ojciec w domu czyni; jest ona domownikiem albo dzieckiem w domu Ojca niebieskiego. A tak jak oko ludzkie sięga aż do gwiazd, z których się wywodzi, tak też dusza sięga spojrzeniem aż do Bożej istoty, w której żyje.
Ale jej poznanie jest ułomne, bowiem dusza ma swe źródło także w naturze, w której jest zło i dobro, a dusza człowieka upadłego we wściekłość natury codziennie i co godzina grzechami splamiona zostaje; tak więc wściekłość, co jest w naturze, panuje również w duszy. Natomiast Duch Święty nie wchodzi do wściekłości, lecz panując w źródle duszy, które jest w światłości Boga, walczy ze wściekłością w duszy. Dlatego dusza nie osiągnie w tym życiu pełnego poznania, aż na końcu rozdzielą się światło i ciemność, a ziemia pochłonie wściekłość wraz z ciałem; wtedy to dusza ujrzy jasno i w całej okazałości Boga Ojca. Jeśli natomiast duszę zapali Duch Święty, to zatryumfuje ona w ciele na podobieństwo wielkiego ognia, a serce i nerki zadrżą z radości. Jednakowoż to nie wielkie i dogłębne poznanie Boga Ojca, ale jego umiłowanie w ogniu Ducha Świętego tryumfować będzie.
I wschodzi ziarno poznania Boga w ogniu Ducha Świętego, i jest wprzódy tak maleńkie, jako ziarnko gorczycy z przypowieści Jezusa w Ewangelii św. Mateusza a gdy urośnie, staje się drzewem i rozpościera swe konary w Bogu Stworzycielu; a tak jak kropla w morzu moc ma niewielką, tak wielka rzeka, która do niego wpływa, o wiele więcej uczynić może.
I jest w Bogu to, co przeszłe, teraźniejsze i przyszłe, dal, głębia i wyżyny, oraz to, co bliskie i to, co dalekie jako rzecz jedna, jako to, co zrozumiałe ; a pobożna dusza ludzka widzi to też na tym świecie, aczkolwiek tylko w części niewielkiej. Często nie dostrzega, że nie widzi niczego; albowiem diabeł, który jest w źródle wściekłości, co się w duszy znajduje, ciężkie jej ciosy zadaje i często szlachetne ziarnko gorczycy ukrywa; oto, dlaczego człowiek nieustannie walczyć musi.
W taki to sposób i tak poznanie Ducha pojmując, będę pisał w niniejszej księdze o Bogu Ojcu naszym, w którym jest wszystko i który jest wszystkim; będę traktował o tym, jak wszystko się rozdzieliło i elementowym stało, a także o tym, jak wszystko w całym drzewie życia postępuje i jak się porusza.
Tutaj właśnie ujrzysz prawdziwy grunt Boga i to, jaka była jedna Istota przed czasem tego świata; powiem też o tym, jak i z czego święte anioły stworzone zostały, i o straszliwym upadku Lucyfera i jego zastępów opowiem; będzie mowa też o tym, z czego niebo, ziemia, gwiazdy i elementy, jako też w ziemi metale, kamienie i wszystkie stworzenia uczynione zostały; jakież są narodziny życia i cielesność wszystkich rzeczy; czymże jest prawdziwe niebo, w którym mieszka Bóg ze świętymi pospołu, a także o tym, czym jest gniew Boży i ogień piekielny, i jak wszystko zapalone zostało. Summa sumarum zobaczysz, co i w jaki sposób jest Istotą wszystkich istot.
Pierwszych siedem rozdziałów traktuje za pomocą przenośni bardzo pobieżnie i przystępnie o istocie Boga i aniołów, aby czytelnik mógł krok po kroku dotrzeć do głębokiego sensu i prawdziwego gruntu. W rozdziale ósmym natomiast zaczyna się głębia w Bożej istocie, a im dalej, tym jest ona większa. A niektóra species nieraz powtórzona i coraz dokładniej opisana będzie. Iżby czytelnika, a i mojej własnej, uporczywej dociekliwości zadość uczynić.
A to, co w tej księdze wyda ci się nie dość dokładnie wyjaśnione, uznasz później za jasne i klarowne; albowiem nasze poznanie jest z powodu zepsucia naszego niedoskonałe i ułomne, aczkolwiek ta oto księga jest cudem świata, który dla duszy pobożnej zapewne zrozumiały będzie.
To powiedziawszy, czytelnika łagodnej i świętej miłości Boga polecam.