- W empik go
Popkultura - ebook
Popkultura - ebook
Obraz świata oczami człowieka zagubionego pośród nowoczesności i pośpiechu, jasnych bilbordów, wszechobecnych reklam, ucisku społeczeństwa oraz wzrostu znaczenia marzeń złudnych. Tom poetycki składa się z czterech części, każda z nich opowiada o innym problemie dotyczącym życia w XXI wieku; sentymentalność do minionych lat, rozważania na temat kruchości człowieczeństwa czy choćby toksyczne uczucia — to tylko ułamek tego, co skrywa „Popkultura”.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8245-128-3 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Czasami\ mam\ wrażenie,\ że nie spełniłem\ wszystkich\ zawartych\ obietnic,
a innym\ razem\ czuję,\ iż wypada\ już stąd\ odejść.
Te\ sprawy\ nie powinny\ mnie\ obchodzić,
jednak\ wciąż\ jestem\ do nich\ w jakiś\ sposób\ przywiązany.
Kiedy\ ojciec\ wiózł\ mnie\ samochodem\ do miasta
i opowiadał\ o bardzo\ odległych\ czasach,
uśmiechał się\ a ja\ byłem\ zachwycony —
strach\ złapał\ mnie\ wtedy\ mocno\ za gardło\ i trwał\ do samego\ końca.
Spytał\ mnie\ on,\ czy nie chciałbym\ prowadzić\ tego\ dalej —
czy umiem\ pokonać\ swoje\ demony;
zniweczyć\ kłamstwa\ i plany,
które\ oni\ ciągle\ snują-? —
Bo pewnego\ dnia\ mnie\ opuści
i pozostawi\ tylko\ błysk\ oraz\ imię;
tajemnicę,\ którą\ będę\ musiał\ kiedyś\ zrozumieć,
aby dołączyć\ do Międzygalaktycznej\ Konfederacji\ Aniołów.
Tego\ dnia\ nie płakałem,
bo kiedy\ byłem\ małym\ chłopcem,
to ojciec\ obiecał\ mi\ zbawienie.
I mimo,\ że kiedyś\ odejdzie,
umrze\ i mnie\ tu\ zostawi,
to pamięć\ o tym\ nie zginie.
Nie mogę\ objąć\ tego\ swoim\ umysłem,
ale moja\ dusza\ jeszcze\ tutaj\ wróci.Lunae\ Lumen
Nie mam\ przyjaciół,\ którzy\ zdołaliby\ przyjąć\ mój\ cały\ ból\ i cierpienie.
Ten\ ogrom\ ich\ przerasta,\ więc\ nie mam\ im\ tego\ za złe.
Aby podążać\ ku światłości\ należy\ wyrzec się\ zawiści\ i mroku,
oraz\ potrafić\ tańczyć\ w rytm\ nadany\ przez\ życie.
Daj\ mi\ jakiekolwiek\ powody\ do bycia\ ukończonym,
bo bycie\ obojętnym\ wobec\ tego\ już dłużej\ nie działa.
Och,\ nie widzisz\ tego,\ jak tutaj\ umieram\ w osamotnieniu?
Moje\ rany się\ nie zabliźnią,
będą\ ciągle\ krwawić.
Zatem\ pozostaje\ mi\ modlić się\ o skrzydła,
na których\ kiedyś\ stąd\ odlecę.Singularyzacja
Tam,\ gdzie się\ udasz,
prędzej\ czy później\ powędruję\ również\ i ja.
Mógłbym\ zawrócić,\ by krwawić\ dalej,
ale czy świat,\ tak naprawdę,\ pragnie\ akurat\ tego?
Błagania\ w stronę\ nieba\ wywołały\ we mnie\ chorobę,
zatem\ obumieram\ z powodu\ własnej\ nieudolności;
stałem się\ obłudnie\ wierzący —
ubolewam\ nad stratą\ własnego\ siebie.
A po tym\ wszystkim\ tak zwyczajnie\ odwracasz\ głowę;
nie kocham\ cię\ tak,\ jak kochałem\ wczoraj —
uczucia\ wyparowały\ wraz\ z twoim\ kolorem,
a ja\ jestem\ już tylko\ cząstką\ dawnego\ siebie.
Kiedy\ odeszłaś,\ tak zwyczajnie\ zniknęłaś\ z horyzontu,
zrozumiałem,\ że nie dam\ rady\ pogrzebać\ twojego\ spojrzenia\ i słabego\ oddechu;
Nie mogę\ kochać\ cię\ tak,\ jak robiłem\ to wczoraj,
ponieważ\ zimno\ stalowej\ szyny\ nigdy\ nie będzie\ zielenią\ wiosennych\ pól\ kukurydzy.Atlantyk
Nigdy\ nie mówiłem,\ że kłamię\ i będę\ przy tobie\ wiecznie;
gdybym\ wtedy\ umarł,\ teraz\ bylibyśmy\ razem.
Nie mogę\ czekać\ w nieskończoność,\ zapomnieć\ tego\ błysku\ oraz\ imienia,
ale ty\ możesz\ kolejny\ raz\ spróbować…\ i spróbować…
Codziennie\ umieram,\ widząc\ twoją\ twarz\ przed\ zmęczonymi\ oczami;
grad\ pocisków,\ lejący się\ z krwistego\ nieba,\ rozrywający\ kończyny\ jak brudne\ szmaty.
Nigdy\ już nie wrócisz\ do naszego\ domu…
Nigdy\ już razem\ nie zatańczymy…
Oczekujący\ na śmierć\ i rozwiązanie\ ślubów;
jak pusta,\ bezużyteczna\ bryła\ mięsa,
rzucana,\ bestialsko\ rozdzierana\ na drobne\ kawałki —\ żółtym,\ jasnym\ żarem,\ przypieczona,
czeka\ na śmierć…\ jest\ już martwa…
Nigdy\ nie powróci\ do domu.
Słone\ fale\ pochłoną\ go\ w całości,
kości\ zaś\ wyplują,\ by grzały się\ w słońcu\ Normandii;
ku przestrodze,\ dla następnych\ odważnych.Serendypność
Gdzie\ jesteś,\ moje\ pragnienie?
Najgorszy\ ze wszystkich\ koszmarów;
ubiegłych,\ samotnych\ nocy?
Nie mogę\ spać,\ nie mogę\ zamknąć\ oczu,
nieważne\ jak zmęczony\ tym\ już jestem —
grunt,\ że ty\ masz się\ raczej\ dobrze.
Śnie\ z ciemnych\ uliczek,\ gdzie\ jesteś?
Aniele\ czuwający\ nad starą\ wierzbą,
dlaczego\ za tobą\ tęsknię?
Życzę\ ci\ wszystkiego\ dobrego,
żeby\ ta\ chora,\ obca\ ciemność\ nas\ kiedyś\ opuściła —
odnajdziesz\ mnie\ po jej\ drugiej\ stronie.
Mała\ duszyczko,\ kochane\ widmo,
brakuje\ mi\ twoich\ dłoni\ i oczu;\ zapachu,
który\ opadał\ powoli\ na dywan\ przytulnego\ salonu.
Chciałbym\ ci\ wyszeptać\ ostatnie\ słowa
nim\ odejdę\ stąd\ na dobre;
spryskać\ tobą\ moje\ niewyspane\ oczy.
Chciałbym,\ żeby\ trwało\ to w nieskończoność,
ale teraz\ jesteś\ tylko\ głosem\ w mojej\ głowie —
nieustającym\ krzykiem,
gdzieś\ daleko,\ ukrytym\ za ciężką\ kurtyną,
która\ nigdy\ ponownie\ nie zostanie\ odsłonięta;
wołam\ cię\ i wołam,\ tęsknię\ wciąż\ za tobą.Pieśń\ Wypalenia
Wypalony,
kartka\ papieru\ i czarny\ długopis.
Jak bezbronne\ dziecko\ na rękach\ matki,
jestem\ zamknięty\ na świat,
choć\ sądziłem,\ iż poznałem\ go\ w całości.
Smutek\ i żal;
krople\ wody\ pełne\ melancholii.
Nie zdołam\ przeprosić\ wszystkich\ moich\ mistrzów;
tam,\ gdzie\ trwa\ oczekiwanie\ na słowa\ pełne\ świeżości —
usta\ moje\ wciąż się\ nie ruszają.
Pytania\ o wiarę\ i pytania\ o czas,
miały\ być\ one\ filarami\ świątyni
człowieka\ oraz\ jego\ skrytych\ marzeń.
Wyczerpany\ i zmęczony\ pytam\ teraz\ o siebie,
ciekaw\ jestem,\ ile\ w tym\ ciele\ mnie\ jeszcze\ zostało.Do Śmierci
<Śmierć!>
Pozwól\ mi\ umrzeć,
gdyż\ ziemia\ pod stopami\ miększa\ być\ już nie może;
błoto\ i krew! —\ tyle\ wart\ jest\ aktor\ w śmiesznym\ Teatrze\ Życia.
Odgrywałem\ swoją\ rolę\ idealnie,
pięknie\ wyglądałem\ z maską\ na twarzy;
trubadurzy\ grają\ wciąż,\ i grają —\ dym\ uchodzi\ przez\ moje\ oczy.
<Śmierć!>
Jak na czarną\ paradę,\ wzywają mnie
szambelani\ orbitalnej\ orkiestry;\ na obumarłych\ trąbach\ wygrywając
ostatni\ hymn,\ waszego\ wybitnego\ poety.
Zgniecie\ mnie\ to oraz\ upodli,\ lecz\ najpierw\ daj\ mi\ umrzeć,\ Boże!;
albowiem\ jestem\ tylko\ i wyłącznie\ sobą,
kolejny\ raz\ cię\ tu\ zawiodę.
<Śmierć!>
Uważam,\ że świat\ jest\ piękny,
ale ja\ na pewno\ nie jestem\ jego\ tworem.
Przekleństwa\ w stronę\ nieba\ ześlą\ mi\ purpurę,\ czy raczej\ zapłacą\ złotem?
Dlatego\ podaruj\ mi\ dzisiaj\ śmierć!
Niech\ wypali\ rozpadlinę\ człowieka\ do samego\ końca,
jako\ iż niepotrzebna\ Życiu\ jest\ kolejna\ niewyżyta,\ pełna\ pychy\ gęba.
Czekasz\ na wezwanie,
chociaż\ dobrze\ wiesz,\ że owe\ nigdy\ nie nadejdzie.
Czekasz\ na deszcz,
który\ zmyje\ cierpienie\ z desek\ twego\ świata.
Twierdzisz,\ że jesteś\ gotowy —\ gotowy\ na zmianę.
Czekasz\ na deszcz.
Patrzysz\ na ciemne\ niebo,
doszukując się\ innej\ prawdy.
Mówisz,\ że jesteś\ spokojny,
mimo\ szalejącej\ w twoim\ sercu\ wichury.
Widzę,\ jak trzęsą\ ci się\ dłonie
i ogarnia\ cię\ pustka —
ale nie martw się,\ nie musisz\ tonąć\ we łzach.
Tylko\ wyobraź\ sobie,\ że nie ma\ twojego\ boga,
nie ma\ twoich\ wielkich\ nadziei;
zamknij\ oczy,
bo twierdzisz,\ że jesteś\ gotowy\ na ból.
Tylko\ wyobraź\ sobie,\ że morze\ jest\ spokojne.
Napisz\ swój\ ostatni\ list.
Czekaj\ na mnie\ w deszczu…Epilog:\ Trzecia\ Forma
Wyzionąłem\ ducha\ dnia\ czternastego.
Nic\ po mnie\ nie zostało,\ może\ trochę\ kości\ i zeszytów.
Wierzyłem\ w swoją\ pracę,\ słowa\ oraz\ czyny,
a ty\ potraktowałeś\ mnie\ jak zwykłego\ śmiertelnika —
człowieka\ bez żadnych\ ambicji.
Starałem się\ patrzeć\ głębiej\ i dostrzegać\ to,\ co ukryte.
Każda\ maleńka\ drobinka\ kurzu\ była\ drogowskazem —
ideałem,\ który\ pragnąłem\ rozprzestrzeniać.
Chciałem\ robić\ to,\ co było\ nakazane
w romantycznych\ księgach.
Miłość\ jest\ jedną\ z ciemności\ tego\ świata,