Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Porady praktyczne dla początkującego elektryka - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 lutego 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Porady praktyczne dla początkującego elektryka - ebook

Książka przeznaczone jest dla początkujących elektryków i wszystkich „złotych rączek”, które zajmują się w swojej pracy elektryką. Znajdziemy w niej ponad 170 praktycznych porad płynących z doświadczenia zawodowego, których w szkole czy na kursie nie sposób się nauczyć. Jest to wiedza, którą uzyskuje się tylko w wieloletniej praktyce zawodowej.
Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8351-712-4
Rozmiar pliku: 8,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Zamiast wstępu

Oddajemy do rąk Szanownego Czytelnika nieocenioną pomoc: wiedzę praktyczną gromadzoną latami następujących po sobie fachowców-elektryków.

Praktyka zawodowa pokazuje, że sama wiedza elektryczna wyniesiona ze szkoły, przeczytana w książkach czy w internecie czasem staje bezradna naprzeciw konkretnego problemu, czy awarii, które trafiają się na zleceniu. Jak ważna jest to wiedza, możemy przekonać się na każdym kroku. Czasem samo ściągnięcie klosza w lampie nastręcza osobie niedoświadczonej problemu, jeśli producent zastosował niecodzienne mocowanie. Niektóre klosze bowiem się odkręca, inne przekręca lub pociąga w dół, aby wyszły z zatrzasków, a inne trzymają się po prostu na magnesach — ściągnąć taki klosz łatwo, ale potem założyć, nie mając wiedzy o magnesach, trudno, bo patrzysz i nie widzisz żadnego gwintu, zatrzasków ani nic. Dopiero jak uda ci się przypadkiem trafić magnesem na blaszkę, klosz będzie się trzymał. W ten oto sposób powiększysz swoje doświadczenie zawodowe.

Doświadczenie równie ważne co wiedza

Doświadczenie zawodowe to równorzędny element naszego rozwoju zawodowego co wiedza. Bez doświadczenia jesteśmy trochę jak dzieci we mgle. Niby mamy odpowiednią wiedzę, aby wykonać zlecenie, jednak na żywo, stojąc przed konkretnym zadaniem, rozkładamy ręce lub czujemy się niepewnie, co często kończy się źle wykonanym zadaniem. Oto kilka przypadków z życia wziętych pokazujących jak ważne jest doświadczenie zawodowe.

Pierwszy przykład pochodzi z jednego z zakładów produkcyjnych. Na szczeblu kierowniczym zastanawiano się, w jaki sposób zwiększyć produkcję. Ograniczeniem była maszyna, która — jak każda maszyna — ma swoją określoną wydajność. Panowie inżynierowie z działu technicznego zaproponowali więc rozwiązanie będące efektem ich wiedzy technicznej, jaką wynieśli z politechniki. Pomysł był prosty: jeśli zwiększymy częstotliwość pracy turbiny, zacznie się ona szybciej kręcić, a tym samym cała maszyna zwiększy swoją wydajność, bo będzie po prostu szybciej pracowała. Pomysł wręcz genialny. Odpowiednie wytyczne, co i jak w maszynie zmienić, trafiły do mechanika, który miał dokonać zmian. Gdy jednak usłyszał, co zamierzają zrobić, roześmiał się im w twarz, mówiąc, że to głupi pomysł, że to nie zda egzaminu. Nikt jednak nie zważał na jego obiekcje. Nie może przecież być tak, żeby zwykły robotnik, taki po zawodówce, był mądrzejszy od panów inżynierów po studiach. Zrobiono więc tak, jak kazali i maszyna rzeczywiście zaczęła szybciej pracować. Nie na długo jednak. Po niespełna trzech miesiącach zepsuła się, a cała linia produkcyjna stanęła na wiele dni, co przyniosło duże straty dla firmy. Okazało się, że pourywały się łopaty w turbinie. Turbina nie była zaprojektowana na takie prędkości obrotowe i materiał po prostu nie wytrzymał.

Zwykły mechanik po zawodówce, ale z dwudziestoletnim doświadczeniem, nie mając takiej wiedzy jak inżynierowie po studiach, od razu wiedział, że to się nie uda. Było to dla niego coś oczywistego. Tak mówiło mu doświadczenie zawodowe. Sama wiedza panów inżynierów nie wystarczyła.

Następny przykład, jaki przytoczymy, może przydarzyć się także nam, w naszej praktyce zawodowej. Otóż klient wymieniał u siebie w mieszkaniu junkers na piec dwufunkcyjny, aby grzał nie tylko wodę w kranie, ale także kaloryfery. Włożył więc wtyczkę do gniazdka i uruchomił piec, aby sprawdzić, czy wszystko działa. Niestety zaraz wyskoczył błąd, który po odczytaniu wskazywał na „błąd zasilania”. Zaczął więc szukać: może źle dokręcona śrubka, może gdzieś nie łączy, może gniazdko, może słaby przewód, może instalacja… Nic nie pomagało. W końcu wezwał fachowca. Fachowiec przyszedł, popatrzył, wyciągnął wtyczkę i włożył ją do drugiej części gniazdka (gniazdko było podwójne) — piec zaczął działać. Drobny szczegół, a ile problemów może nastręczyć…

Fachowiec wiedział, że takie piece potrzebują fazy z lewej strony, a w gniazdku podwójnym ta faza jest po różnej stronie, w zależności od tego, do której części włożymy wtyczkę. Trzeci przykład także może stać się kiedyś naszym udziałem.

Fachowiec bez doświadczenia zawodowego przyszedł podłączyć piekarnik do zabudowy. Niby prosta rzecz: kabel podłączyć do kabla. Producent zalecał przegrzać grzałki, włączając piekarnik na godzinę czasu, ustawiając temperaturę na dwieście stopni. Tak też fachowiec zrobił. Po dwudziestu minutach w piekarniku wyskoczył błąd informujący o błędzie zasilania. Skonfundowany tą nieoczekiwaną sytuacją, aby sprawdzić instalację, przeniósł piekarnik do przedpokoju i podłączył na krótko prosto do bezpiecznika. Piekarnik zaczął normalnie działać i po nastawionej godzinie wyłączył się, tak jak powinno być.

— Oho — pomyślał fachowiec. — Więc to wina instalacji w kuchni.

Wymienił przewód na nowy, ale po podłączeniu piekarnika dalej wyskakiwał błąd zasilania. Zaczął więc sprawdzać kolejne punkty i miejsca, które mogły wpływać na taki stan rzeczy. Zawsze było tak samo: w przedpokoju piekarnik działa, a obok w kuchni nie działa, wyskakuje błąd. W końcu, już z braku innych sensowniejszych pomysłów, powiedział sobie tak: „a może ten piekarnik nie lubi światła?”, bo w przedpokoju jest stale półmrok, a w kuchni bardzo jasno od słońca. Wrócił więc do szczegółu, który od początku zwracał jego uwagę, mianowicie na górze piekarnika znajdował się jakiś czujnik. Nigdzie nie znalazł informacji, od czego on jest, więc dał sobie z nim spokój. Teraz, w akcie desperacji, po wyskoczeniu błędu, nakrył go ręką. Piekarnik od razu zaczął działać. Nakrył więc czujnik pudełkiem i włączył piekarnik jeszcze raz. Tym razem żadnych problemów nie było. Piekarnik działał normalnie.

Fachowiec stracił na to zlecenie trzy pełne dniówki, sprawdził i poprawił całą instalację elektryczną w kuchni i przewody zasilające, łącznie z licznikiem i przyłączem, a tu okazał się taki drobny szczegół. Podłączając piekarnik, był on od góry nie zasłonięty, normalnie powinna tam być płyta indukcyjna lub po prostu szafka. Tutaj od góry nic nie zasłaniało czujnika i gdy przyszły refleksy świetlne z okna, czujnik uznał to za początek pożaru i zablokował działanie piekarnika. Nie mając takiej wiedzy praktycznej, nasza praca na zleceniu może okazać się drogą bardzo ciernistą.

Powyższe przykłady jasno pokazują, jak bardzo doświadczenie jest przydatne w praktyce zawodowej. Nie da się wszystkiego nauczyć w szkole czy wyczytać z książek. Taką wiedzę praktyczną zdobywa się latami. Każde kolejne zlecenie może nas czegoś nauczyć, sprawić, że następnym razem będziemy mądrzejsi, przez co wykonamy zlecenie szybciej i lepiej.

Książka, jaką oddaję do Waszych rąk, jest właśnie takim podzieleniem się doświadczeniem zawodowym. Zawsze bowiem lepiej uczyć się na cudzych błędach niż na swoich. Mam nadzieję, że będzie ona dla Was nie tylko pomocna, ale także inspirująca, zachęcająca do tego, aby stać się w każdym calu profesjonalistą, co — jak zobaczycie — odbywa się w wielu wymiarach i na wielu płaszczyznach.

_Robert Trafny_10 porad praktycznych dla początkującego elektryka

Pierwszy rozdział naszej książki rozpoczynamy od tematu bardzo powszechnego w praktyce elektryka domowego, czyli od gniazdek elektrycznych. Temat może niezbyt skomplikowany, ale jak się za chwilę przekonamy, porady są jak najbardziej przydatne i… ważne.

1. Zawsze sprawdzaj, czy przewód nie jest pod napięciem

Wydawać by się mogło, że jest to oczywista oczywistość, ale wyrobienie w sobie takiego podświadomego nawyku (podobnie jak np. zapinanie pasów bezpieczeństwa zaraz po wejściu do samochodu) nieraz uchroni nas od niebezpieczeństwa albo co najmniej od niemiłego doświadczenia porażenia prądem. Powyższa rada nabiera znacznie większego znaczenia, gdy nad instalacją pracujemy w kilka osób. Wtedy, proszę mi wierzyć, wszystko jest możliwe…

Pamiętam pewien przypadek ze swojej praktyki, gdy wykonywałem usługę z pewnym, dużo bardziej doświadczonym elektrykiem ode mnie. Podłączył on pod bezpiecznik tymczasowy przewód do nowej instalacji, którą kładliśmy, aby coś tam sprawdzić, następnie wyłączył bezpiecznik, informując mnie o odłączeniu prądu. Jakie było moje zdziwienie, gdy na przewodzie, do którego podłączałem włącznik światła, nadal było napięcie. Zdziwiony kolega przerzucił bezpiecznik na drugą pozycję — napięcie w dalszym ciągu było obecne. Czary? Nie. Szybko okazało się, że ten doświadczony elektryk (17 lat praktyki) podłączył przewód nie pod ten zacisk bezpiecznika, co trzeba. Podłączył bowiem przewód do zacisku, do którego było doprowadzone zasilanie, więc wyłączenie przez niego bezpiecznika nic nie dało, bo przewód był poza nim. Nauka stąd praktyczna: zawsze kieruj się ograniczonym zaufaniem i nawet gdy ci twój szef, doświadczony elektryk czy ty sam mówi, że nie ma tam prądu, ty zawsze sobie sprawdź, co ci szkodzi…

Przypomina mi się w tym miejscu kolega ze szkoły elektrycznej, którego właśnie tacy doświadczeni energetycy wysłali na słup wysokiego napięcia: „Wchodź śmiało! Linia jest odłączona od prądu!”. Nie była… Jak go odrzuciło, to spadając, połamał sobie kręgosłup i skończyła się jego kariera elektryka.

Trochę wyżej wspomniałem, abyś nie ufał nawet sobie, bo tak samo: nie wiesz, z czym się spotkasz. Nawet jeśli sam prowadzisz instalację, a zwłaszcza gdy modernizujesz tę, która jest (a więc nie do końca tobie znaną), zawsze sobie sprawdź, czy nie ma na przewodzie fazy. Jako przykład podam ci inne swoje doświadczenie: Otóż, prowadziłem nową instalację w pomieszczeniach handlowych, w których była już stara, dwużyłowa instalacja. Prądu jednak nie było z uwagi na jego odłączenie przez zarządcę budynku w puszce. Rzeczywiście, prądu nigdzie nie było… poza jednym gniazdkiem. Okazało się, że kiedyś pomieszczenia te wchodziły w skład większej całości i akurat prąd do tego gniazdka szedł z gniazdka lub puszki nienależącej obecnie do tego podnajemcy tylko zza ściany od innego podnajemcy. Czy dam następnym razem głowę, że w instalacji nie ma prądu, nawet gdy to ja sam go odłączę na bezpieczniku? Raczej nie…

Rada wynikająca z praktyki jest taka: zawsze sobie sprawdź, czy na przewodzie, za który się zabierasz, nie ma prądu. To dużo czasu nie zajmuje, a może uratować ci życie.

Prąd możesz sobie sprawdzić, bądź neonówką, bądź, zwierając bezpośrednio przewody ze sobą. Skoro prądu nie ma to nic się nie stanie, ale jeśliby był, to zaraz się o tym dowiesz, powodując zwarcie. Lepsze jednak to niż abyś to ty miał zostać porażony prądem.

2. Faza zamiast zera

Wiedzą praktyczną, którą w książkach nie znajdziemy w sposób bezpośredni jako naukę zawodu, są dosyć częste przypadki, gdy gniazdko przestaje działać a my — sprawdzając neonówką — stwierdzamy ze zdziwieniem, że w gniazdku są dwie fazy lub że na obudowie urządzenia pojawia się „faza”. Po odkręceniu gniazdka nie dostrzegamy niczego niezwykłego i często początkujący elektryk jest w kropce: Co się dzieje?

Zjawisko, które w tej poradzie przedstawiamy, objawia się w kilku wariantach, które teraz opiszemy. Zaczniemy od podania rozwiązania tego stanu rzeczy. Otóż w sytuacji opisanej wyżej przyczyną jest odłączenie, oderwanie lub upalenie się przewodu z nadmiarową fazą, jednak uszkodzenie to zazwyczaj występuje nie w tym niedziałającym gniazdku, lecz w puszce lub poprzednim gniazdku, z którego jest owo gniazdko zasilane. Może być także odpowiedzialne za to uszkodzenie przewodu gdzieś po drodze, ale w statystycznie mniejszej ilości. Uszkodzenie zachodzi zazwyczaj na przyłączu do kostki lub zacisku, ewentualnie do jednego centymetra od tego przyłącza.

Omawiana przez nas żyła neutralna lub ochronna przewodu przestaje mieć połączenie z potencjałem ziemi i jest zawieszona niejako w elektrycznej próżni. Jeśli przy takiej żyle będzie szła żyła z fazą, to na tamtej zaindukuje się prąd. Nie będzie to jednak napięcie 230 V, choć neonówka tak wskazuje. W zależności od sytuacji będzie to różnica potencjałów rzędu 20—190 V. Powyższe zjawisko zachodzi zarówno przy rozłączonej żyle neutralnej (zero), jak i żyle ochronnej (bolec gniazdka).

Jeśli w niedziałającym gniazdku neonówka wskaże nam dwie fazy, a bezpiecznik nie wybija, możemy być pewni, że przyczyną tego jest odłączenie jednej z żył tego przewodu. Łatwo zresztą możemy się o tym przekonać, mierząc woltomierzem napięcie między właściwą fazą a żyłą, na której „faza” także występuje, chociaż nie powinna. Podobna różnica potencjałów będzie występować także między tą fałszywą fazą a zerem lub bolcem — w zależności od tego, która z tych dwóch żył się odłączyła.

Aby nie być gołosłownym, a także, aby dać szanownemu Czytelnikowi możność nauki, proponuję przeprowadzenie prostego doświadczenia. Proszę wziąć kawałek przewodu trzyżyłowego i wetknąć go do gniazdka (do fazy) jedną z żył (Uwaga na napięcie na końcu przewodu). Pozostałe żyły proszę pozostawić wolne. Teraz proszę wziąć neonówkę i sprawdzić poszczególne żyły. Zaświeci się ona na każdej żyle, także na tych, które nie są do niczego podłączone.

Dla lepszego oglądu możesz przeprowadzić jeszcze jedno proste doświadczenie. Podłącz przedłużacz mający bolec (uziemienie) do gniazdka także mającego podłączone uziemienie. Neonówka na bolcach przedłużacza nie wykryje „fazy”. Jeśli jednak podłączysz ten przedłużacz do gniazdka niemającego bolca ochronnego (a więc przewód ochronny przedłużacza pozostaje w próżni) zobaczysz, że na bolcach przedłużacza neonówka wykryje „fazę”. Wyobraź sobie teraz, że podłączasz do tego przedłużacza metalowe urządzenie z podłączoną obudową do uziemienia. Zaraz ta „faza” znajdzie się na obudowie i stworzy zagrożenie dla użytkownika. Nie będzie to, co prawda 230 V, ale zawsze jakieś napięcie będzie, chociaż nie powinno go być.

Dzięki powyższemu doświadczeniu możesz nabyć kolejną naukę: Nie podłącza się przedłużacza zawierającego bolce ochronne do gniazdka, które takiego bolca ochronnego nie ma. Nie podłącza się nawet na chwilę, bo właśnie ta chwila wystarczy, aby w niesprzyjających okolicznościach zabić człowieka.

3. Neonówka to nierzetelny wskaźnik

Z nauk uzyskanych w poprzedniej poradzie mamy jeszcze jedną naukę: neonówka nie jest najlepszym wskaźnikiem dla elektryka. Doświadczenia poprzednie wykazały nam w sposób niezbity, że neonówka zaświeci się, chociaż na przewodzie jest 70—90 woltów. Mało tego: zaświeci ona nawet przy napięciu 20 V!

Neonówka przydaje się do szybkiego stwierdzania, na której żyle jest faza, ale do określenia wielkości napięcia jest w ogóle nieprzydatna. Jeśli więc spotkamy się z instalacją 24-woltową i stwierdzimy neonówką, że „faza” jest, nie zrozumiemy, dlaczego wkręcona żarówka na 230 V nie świeci. Neonówka nie powie nam, że w instalacji jest obniżone napięcie. Obok neonówki w praktyce elektryka przydaje się więc także próbnik elektryczny stwierdzający wielkość napięcia lub zwykły (analogowy lub cyfrowy) woltomierz.

4. Faza w gniazdku podwójnym

Zasada mówi, aby w gniazdku fazę dawać z lewej strony. Zauważ jednak, że w przypadku podwójnego gniazdka wtyczka urządzenia inaczej jest wkładana w dolną część, a inaczej (odwrotnie) w górną. W pierwszym przypadku faza we wtyczce urządzenia będzie po lewej stronie, a w drugim po prawej. Zazwyczaj nie ma to dużego znaczenia, ale jeśli koniecznie chcesz mieć (lub urządzenie tego wymaga) fazę po którejś stronie to pamiętaj o tej zależności: w gniazdku podwójnym faza pojawi się z dowolnej strony wtyczki, w zależności od wyboru (górnej lub dolnej) części gniazdka.

_Faza we wtyczce popłynie różną żyłą, w zależności od tego, do której części gniazdka podłączymy wtyczkę._
Sytuacja, która wymaga dostarczenia fazy po z góry określonej stronie wtyczki, wymusza na nas użycie gniazdka pojedynczego, aby kiedyś nieświadomy użytkownik nie wyciągnął wtyczki i nie przełożył jej do drugiej części.

5. Nie dokręcaj śrubek kostki łączeniowej na siłę

Jeśli łączysz przewody za pomocą klasycznej kostki, taką na śrubki, nie dokręcaj ich na siłę. Miedź jest dosyć miękka i kręcąc śrubkę na siłę, zgniatasz żyłę, a tym samym zmniejszasz jej średnicę.

Zrób sobie proste doświadczenie tego typu, a zobaczysz, że średnica przewodu w miejscu, gdzie dokręcała śrubka, zmniejszyła się o połowę. Co ci więc z tego, że poprowadzisz odpowiedniej średnicy przewód, skoro na łączeniu dajesz przyczynek do późniejszej awarii. To właśnie jest jeden z powodów, dlaczego przewody upalają się przeważnie na łączeniach. Przewody na kostce mają być przykręcone mocno (aby nie było luzu), ale bez przesady.

_Zmniejszenie średnicy przewodu przez śrubkę zacisku_
6. Nakrętkę z zerwanym gwintem w gniazdku można wymienić

Czasami u początkujących elektryków można zaobserwować zjawisko, które można nazwać przedobrzeniem. Jeden z takich przykładów poznaliśmy w poprzedniej poradzie. Chcąc mieć pewność, że przewód nie będzie luźny i nie będzie słabo łączył, przewrażliwiony elektryk kręci śrubkę w kostce ile sił.

To samo podejście obserwujemy przy kręceniu śrubek w gniazdku, chcąc przyłączyć do niego przewody. W tym przypadku problem jest większy, ponieważ łatwo zerwać gwint takiej śrubki. Jeśli wyrobił się gwint na śrubce, to dużego problemu nie ma. Wystarczy ją wykręcić i włożyć nową. Gorzej jest, gdy wyrobi się gwint w nakrętce, ale zazwyczaj istnieje możliwość, aby ją wymienić.

W tym miejscu przerywamy nasz opis, aby uczulić wszystkich początkujących monterów, aby nie ignorowali przypadków przekręconej śrubki w gniazdku. Jeśli już przytrafi się wam coś takiego, należy ją wymienić. Połączenie przewodu z gniazdkiem musi być mocne (zwłaszcza przy większych prądach), a przekręcająca się śrubka nie jest w stanie tego zapewnić. Przewód prędzej czy później zacznie iskrzyć a złącze się grzać, wypalając styki, co w najgorszym wypadku może doprowadzić nawet do pożaru.

Chcąc wymienić w gniazdku nakrętkę z wyrobionym gwintem, należy wyciągnąć z wnętrza gniazdka cały mosiężny moduł (patrz fotografia poniżej). Będzie on zawierał z boku przełożoną śrubkę z nakrętką, do której podłącza się przewód. Wystarczy tylko wymienić nakrętkę (sprawdzając, czy gwint jest w porządku) i złożyć na powrót całość.

7. Przyłączanie większej ilości przewodów do gniazdka

Czasem na poziomie prowadzenia nowej instalacji lub rozszerzania tej, co jest, zachodzi potrzeba podłączenia do gniazdka lub włącznika więcej niż dwóch przewodów. Jeśli mamy tylko jeden zacisk to zazwyczaj umożliwia on podłączenie dwóch przewodów. Jak podłączyć zatem resztę?

Sposób pierwszy sprawdza się czasami dla przewodów 1,5 mm². Jak się odkręci śrubkę zacisku maksymalnie, to na siłę można dwa przewody wcisnąć razem do jednej dziurki zacisku, a ponieważ ma on ich dwa, więc można w ten sposób upchać do czterech przewodów, choć nie jest to rozwiązanie zalecane. Z oczywistych względów dla przewodów 2,5 mm² nie uda się już tego zrobić.

Drugi sposób, nie siłowy, polega na użyciu kostek zaciskowych lub złączek Wago. Podłącza się wszystkie przewody danego typu (a więc osobno fazy, zera i uziemienia) najlepiej do złączki wago i od niej prowadzi się krótki przewód łączący złączkę z gniazdkiem lub wyłącznikiem. Jako że zacisk gniazdka ma dwie dziurki, więc do drugiej dziurki można podłączyć któryś z przewodów, redukując w ten sposób wielkość wago. Jeśli tego nie robimy, to należy pamiętać, że wago musi mieć jeden zacisk więcej, niż ilość przewodów, bo przecież musimy go połączyć z gniazdkiem.

W przypadku wykorzystania obu dziurek zacisku gniazdka niech tym drugim przewodem, który podłączamy bezpośrednio do gniazdka, nie będzie przewód zasilający (doprowadzający prąd). Wiadomo, że z czasem połączenia na zaciskach ulegają rozluźnieniu z różnych przyczyn (utlenianie, drgania, zły montaż…) co może stwarzać różne problemy. Jeśli trafi to na przewód zasilający, od którego idzie zasilanie dalej, to problem przeniesie się dalej, często w miejsce znacznie odległe co utrudni zlokalizowanie przyczyny usterki. Lepiej zasilanie podłączyć pod wago, bo tam pewność styków będzie większa, a jeżeli śrubka na gniazdku się poluzuje, to problem dotknie tylko jednego przewodu, więc łatwo będzie można dojść, gdzie leży przyczyna.

8. Dodatkowe mocowanie gniazdka

Czasami zdarza się, iż po przykręceniu gniazdka do puszki nie trzyma ono zbyt mocno i wychodzi potem razem ze wtyczką. Nie zawsze jest to nasza wina. Niektórzy producenci stosują rozwiązania, które po prostu się nie sprawdzają, dając np. śrubki do tych bocznych łapek ze złej jakości materiału, które szybko się wyrabiają i za Chiny ludowe nie sposób takiego gniazdka mocno przykręcić.

Inną przyczyną mogą być gniazdka z zabezpieczeniem otworów przed wkładaniem np. gwoździa do dziurki. Zabezpieczenia takie to zaślepki nałożone od wewnątrz, które podnoszą się tylko przy wkładaniu wtyczki. Zaślepki te zwiększają jednak opór, co w połączeniu z grubymi bolcami niektórych wtyczek sprawia, że wyciągając taką wtyczkę, słabo zamocowane gniazdko wychodzi po którymś razie razem ze wtyczką.

Ratunkiem dla montera w tego typu przypadkach są dodatkowe otwory montażowe w puszce, które możemy wykorzystać do przykręcenia gniazdka dodatkowymi śrubkami. Otworów tych mamy dwie pary: góra-dół i prawa-lewa strona. Po przykręceniu w ten sposób gniazdka będzie ono na pewno trzymać.

Producenci niektórych puszek głębokich zaopatrują je w stosowne śrubki, które są całe wkręcone w puszkę. Podczas montażu takiej puszki warto te śrubki sobie wykręcić, nawet jeśli nie zamierzamy w tym przypadku ich stosować. Prędzej czy później przydadzą się do ujarzmiania co oporniejszych gniazdek, będą wtedy jak znalazł, gdy okaże się, że puszka ma otwory, ale bez śrubek.

_Dodatkowe otwory do mocowania gniazdka_
Powiedzenie mówi, że lepiej nosić niż się prosić, więc jest to dobra praktyka, aby mieć przy sobie woreczek z różnymi śrubkami i nakrętkami. Jakimi? Ano przede wszystkim takimi, z jakimi spotykamy się w swojej praktyce zawodowej, a więc śrubki i nakrętki pasujące do gniazdek, włączników itd. Gdy przekręcisz gwint w śrubce, podłączając przewód do gniazdka, nie przeklinasz na czym świat stoi, tylko wyciągasz z woreczka taką samą śrubkę i wymieniasz, nie tracisz czasu na przygody typu „w poszukiwaniu pasującej śrubki”.

W przypadku puszek, które nie mają otworów do przykręcania gniazdka, z powodzeniem (czasami) stosowałem dłuższe wkręty, wkręcając je między ścianką puszki a ścianą.

Dodatkowe śrubki, o których w tym punkcie piszemy, są nieocenioną pomocą przy montowaniu i zgrywaniu ze sobą kilku gniazdek połączonych wspólną ramką. Z ich pomocą cała praca idzie znacznie szybciej i bardziej komfortowo. Warto je więc w zanadrzu zawsze mieć.

9. Rozkład puszek pod ramki

Przygotowując puszki pod gniazdka, które będą zawarte w jednej ramce, najlepiej wybrać puszki głębokie i oczywiście przeznaczone do tego, czyli tak zwane „puszki łączone”. Nie musimy martwić się wtedy tym, w jakich odległościach ustawić je obok siebie, aby pasowały do ramki. Puszki te są tak zaprojektowane, że wystarczy je połączyć ze sobą do oporu i tak połączone wmurować w ścianę (pamiętając oczywiście o ich wypoziomowaniu) a każda ramka o tej długości razem z gniazdkami będzie pasować, nie będzie ani za dużo, ani za mało.

W innej sytuacji, gdy chcemy ustawić obok siebie dwa lub więcej gniazdek, ale bez wspólnej ramki, musimy zwiększyć odległość między puszkami, bo inaczej pokrywki gniazdek będą nachodzić na siebie. O ile więcej należy je rozsunąć? Trudno powiedzieć, gdyż to zależy od kształtu pokrywki gniazdka. Trzeba sobie doświadczalnie wyznaczyć.

10. Oczko z przewodu

Dawniej, częstą techniką elektromonterską było zawijanie przewodu podłączanego do gniazdka w tzw. oczko i umieszczanie w środku śrubki. Dzięki takiemu zabiegowi nie było możliwości, aby przewód sam wyskoczył z gniazdka, no, chyba że się upalił… Dzisiaj dużo elektryków nie stosuje tego, podłączając przewód prosto, dziwiąc się potem, że są problemy. Jeśli zależy nam na jakości, zawsze lepiej podłączyć gniazdko na takie oczko. Trochę więcej czasu schodzi, ale przynajmniej będzie pewnie.

Ta praktyka często sprawdza się w przypadku podłączania przewodów (zwłaszcza tych cieńszych) do bezpieczników (esów). Gdy są one podłączone prosto, to potrafią po prostu wyjść. Zawijając je w oczko, połączenie jest bardziej pewne.6 porad praktycznych przy podłączaniu światła

W poprzednim rozdziale przedstawiliśmy pierwszą część porad praktycznych, których w szkole lub książkach nie sposób znaleźć. W tej części przedstawiamy kilka porad związanych z podłączaniem lamp i włączników.

1. Niedziałający włącznik światła

Czasem zdarza się początkującemu elektrykowi, że podłączył włącznik światła i choć jest on nowy, prosto ze sklepu, nie działa. Odpowiedzialne za to jest zbyt mocne przykręcenie włącznika do puszki. Wystarczy trochę poluzować te łapki z boku włącznika, które trzymają go w puszce, a zacznie od razu działać.

Spotkałem się też z tego typu przypadkiem przy używanym włączniku. Przez rok od dnia zamontowania działał dobrze, a później przestał. I w tym przypadku wystarczyło poluzować nieco zaczepy.

2. Jak podłączyć lampę

Często spotykam się z ignorancją elektryków, nawet tych doświadczonych, przy podłączaniu lampy, mianowicie podłączają oni przewody (zwłaszcza te stare, bez kolorów), jak im się trafi. Oczywiście, z elektrycznego punktu widzenia lampa będzie działać bez zarzutu, ale naszym zadaniem jest danie od siebie nie tylko rzetelnie wykonanej pracy, ale także bezpiecznej. To my — jako monterzy — musimy pomyśleć o bezpieczeństwie użytkownika — on nie musi się na tym znać ani pamiętać naszych ewentualnych przestróg co do np. wykręcania żarówki.

Chcąc zapewnić pełne bezpieczeństwo użytkownika, nie powinniśmy nigdy podłączać fazy w lampie do zacisku, który łączy się z gwintem żarówki (w przypadku żarówek bezgwintowych jest to bez znaczenia). Jeśli to zrobimy, to istnieje (nieduże, ale jednak) niebezpieczeństwo porażenia prądem przy odkręcaniu żarówki. Jeśli faza będzie na gwincie, a użytkownik za głęboko złapie za żarówkę, tak że dotknie palcem gwintu, porazi go prąd.

Niektórzy przemądrzali fachowcy mogą oczywiście argumentować, że nie ma to wielkiego znaczenia, bo żarówkę i tak wykręca się przy zgaszonym świetle, a więc gdy faza będzie na włączniku odcięta.

Puszczenie fazy do lampy przez włącznik to oczywiście poprawne działanie, ale nie wystarczające, aby zabezpieczyć użytkownika. Po pierwsze — skoro użytkownik wymienia żarówkę, to pewnie jest ona spalona, a więc nie świeci. Jeśli kilkakrotnie on włączał-wyłączał włącznik, aby sprawdzić „światło”, może już nie wiedzieć, czy lampa jest w tej chwili zapalona (choć nie świeci) czy nie. Może oczywiście spojrzeć na pozycję włącznika i z niej się dowiedzieć, ale założę się, że Ty sam Szanowny Czytelniku pewnie nie wiesz, w jakiej pozycji twoje włączniki światła zapalają lampę, bo niewielu zwraca na to uwagę.

Musimy także przewidzieć sytuację, że kiedyś przyjdzie jakiś pan Czesio, zacznie coś grzebać przy włączniku i później, podłączając go, puści przez wyłącznik zero (spotkałem się już z takimi przypadkami). Oczywiście dotyczy to tylko sytuacji, gdy do włącznika doprowadzone jest także zasilanie i w środku następuje łączenie. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby pan Czesio grzebał w puszce łączeniowej i z niej puścił na włącznik zero.

Opisane wyżej przypadki nie zdarzają się często, ale jednak się zdarzają i przynoszą śmiertelne żniwo. Naszym zadaniem jako projektanta instalacji lub montera jest przewidzenie każdej możliwej głupoty, jaką użytkownik lub niekompetentny pan Czesio może zrobić i takie wykonanie usługi, aby ograniczyć potencjalne niebezpieczeństwo do minimum.

Reasumując, podłączając lampę, fazę podłączamy zawsze do trzonka żarówki, a na jej gwint dajemy zero. Nawet jeśli spalona żarówka będzie podłączona do prądu, wystarczy tylko pół obrotu żarówką, aby zaraz odłączyć ją od fazy i w ten sposób zapewnić bezpieczeństwo dla użytkownika.

3. Przewód żółtozielony w lampie

Podłączając lampę, często spotykamy się z przewodem w kolorze żółtozielonym. Jak wiemy, standardowo używany jest on do podłączenia uziemienia. Nowoczesne instalacje umożliwiają poprzez ten przewód podłączenie metalowej obudowy lampy do uziemienia, aby w razie przebicia uchronić użytkownika przed porażeniem prądem.

Bez względu na to, czy mamy do czynienia z instalacją starą, czy nową, przed wykorzystaniem przewodu żółtozielonego musimy upewnić się, jakie jest jego przeznaczenie. Często bowiem takiego uziemienia do lampy w ogóle się nawet nie doprowadza, a przewód ten (jeśli jest to przewód 3-żyłowy) wykorzystuje się do rozdzielenia światła na dwa włączniki (włącznik podwójny): jednym klawiszem zapala się jedną grupę żarówek, a drugim drugą.

W takim rozwiązaniu zero (standardowo na niebieskim przewodzie) mostkuje się, a faza zasilania idzie na zacisk wspólny włącznika. Od niego przewodem w kolorze czarnym idzie faza do lampy dla jednej grupy żarówek, a przewodem żółtozielonym (bo innego w przewodzie 3-żyłowym nie ma) idzie… faza do lampy dla drugiej grupy żarówek. Trzeba więc o tym pamiętać, że w kostce zaciskowej przy lampie przewód żółtozielony to może być uziemienie, ale równie dobrze (a pewnie nawet i częściej) może to być faza. Podłączając więc przewód żółtozielony do obudowy lampy, musimy bezwzględnie upewnić się, że jest to przewód uziemiający, a nie fazowy, inaczej użytkownika, chociażby przy myciu lampy porazi prąd!

O tym, czy przewód żółtozielony pracuje jako uziemienie, czy jako faza łatwo przekonamy się, zaglądając do puszki łączeniowej albo do włącznika i stwierdzając, do czego przewód ten jest podłączony.

Innym sposobem jest pomiar napięcia w kostce. Jeśli przewód żółtozielony jest przewodem fazowym, to pomiędzy nim (przy włączonym włączniku) a zerem wystąpi napięcie 230 V, a jeśli jest to uziemienie, to takiego napięcia nie będzie.

4. Ostrożnie z lustrami i lampami

Kolejna praktyczna porada elektryczna, której w książkach nie znajdziemy, jedynie w praktyce, dotyczy lamp, kloszy, luster i wszystkiego szklanego co może zawierać w sobie oświetlenie, obojętnie czy tradycyjne, czy LED-owe.

Podłączanie lampy czy podświetlonego lustra nie jest niczym skomplikowanym, ale już niejeden nieostrożny monter na nich się przejechał. Jest to zazwyczaj osprzęt drogi (nawet kilkaset złotych) i… delikatny. Wystarczy chwila nieuwagi, nieroztropność, aby coś się ukruszyło, pękło lub stłukło. Czasem wystarczy tylko zdjąć lustro ze ściany i położyć je na twardej posadce lub kafelkach łazienki, aby kawałek się ukruszył. Trzeba bardzo na to uważać i zawsze takie rzeczy kłaść delikatnie (bez przesuwania w bok) na czymś miękkim: ręczniku, szmacie, dywanie…

Uważać należy także na składanie i montowanie żyrandola, zwłaszcza z luźno zwisającymi kloszami. Podczas zawieszania żyrandola pod sufit, gdy za bardzo rozhuśtamy go, klosze mogą uderzyć o siebie (lub np. o drabinę) i się stłuc. Jeśli jest taka możliwość, zawsze starajmy się zawieszać żyrandol bez kloszy, a te zakładać dopiero na sam koniec, gdy wszystko inne zostało już przez nas zrobione i podłączone.

5. Zawieszanie transformatorów do oświetlenia

Czasami jest potrzeba poprowadzenia instalacji oświetleniowej, 12-woltowej, która wymaga zastosowania transformatorów obniżających napięcie sieciowe. Jeśli instalacja jest rozbudowana, musimy wykorzystać kilka takich transformatorów. W tym miejscu brak wiedzy elektrotechnicznej objawi się w niepoprawnie działającym oświetleniu.

Częstym bowiem błędem monterów jest zawieszenie wszystkich transformatorów (np. toroidalnych) na gwoździu wbitym w ścianę. Nie mają oni świadomości, że wprowadzenie kawałka żelastwa, które obejmuje te transformatory działa jak dodatkowy rdzeń, który będzie zakłócał strumień magnetyczny z poszczególnych transformatorów, co odbije się zaraz na ich prawidłowym działaniu. Transformatora, nawet jednego, nie zawiesza się na gwoździu, chociaż niektórzy tak robią. Lepiej użyć drewnianego kołka.

6. Natężenie prądu ważniejsze od napięcia

Często u początkujących elektryków obserwuje się lekceważenie napięcia 12 V. Najlepiej jest to widoczne przy projektowaniu instalacji oświetleniowej. Myślą sobie oni: e, 12 V… to wystarczy dać jakikolwiek przewód… Później dziwią się, że instalacja szwankuje lub izolacja przewodów się topi.

Przyczyną tego stanu rzeczy jest błędne przekonanie, że uważać należy tylko na napięcie sieciowe, 230 V, a takim niskim to nie trzeba się przejmować, bo cóż takie napięcie może narobić? Bierze się to z błędnego przeświadczenia, że to napięcie jest najważniejsze, gdy tymczasem w praktyce elektryka o wiele ważniejszym jest pobierany prąd, zwłaszcza przy projektowaniu instalacji.

Wyobraźmy sobie instalację oświetleniową złożoną z 8 żarówek 24 W, w pierwszym przypadku zasilaną napięciem 230 V (żarówki także na to napięcie), a w drugim, napięciem obniżonym 12 V (żarówki oczywiście 12-woltowe). Jakiego użyć przewodu dla tej instalacji? Z prostych rachunków wyjdzie nam, że w pierwszej instalacji będzie płynął prąd 0,8 A, a więc wystarczy standardowy przewód 1,5 mm² lub nawet 1 mm² i bezpiecznik nawet 6 A, a w drugiej instalacji będzie płynął prąd 16 A! Poprzednia instalacja okaże się za słaba. W tym przypadku musimy zastosować przewód 2,5 mm² i bezpiecznik minimum 16 A. A zdawałoby się, że to tylko 12 woltów…Kilka porad elektromonterskich

W poprzednich rozdziałach poznaliśmy wiedzę wynikającą bardziej z doświadczenia niż wyuczoną w szkole a odnoszącą się do gniazdek i oświetlenia. W tym rozdziale zajmiemy się kolejnym obszarem elektrycznej działalności, mianowicie instalacjami i przewodami.

1. Nie upychaj przewodów młotkiem

Czasami, aby upchać kilka przewodów w bruździe, niektórzy mało rozsądni fachowcy używają młotka. Nie jest to jednak dobry pomysł, zważywszy na to, że izolacja wewnętrznych przewodów jest dosyć delikatna i łatwo ją naruszyć (przez obtarcie jednego przewodu o drugi) uderzając po nich młotkiem.

Bruzdę należy przygotować w taki sposób, aby nie trzeba było potem ubijać przewodów młotkiem. Spotkałem się już z takim przypadkiem, że nowo postawiona instalacja (jeszcze nieużywana) wybijała bezpiecznik. Okazało się, że w miejscu, gdzie fachowiec ubijał przewody młotkiem, powstało zwarcie, bo izolacja żył została naruszona przez obtarcie.

2. Zawsze wykonuj usługę elektryczną zgodnie ze sztuką zawodu

Ta rada jest bardzo ważna, gdyż klienci (zazwyczaj nieznający się na elektryce) mają czasami różne pomysły lub oczekiwania co do instalacji, nie zawsze zgodnych z przepisami, ze sztuką zawodu, a niejednokrotnie nawet ze zdrowym rozsądkiem (np. oświetlenie 230 V przy wannie lub w samej wannie).

Mówi się, że „klient nasz pan” — skoro płaci to, jeśli chce tak, a nie inaczej, to jego sprawa i jego odpowiedzialność. Nie jest to właściwa postawa. Klient nie musi się znać na elektryce, nie musi dostrzegać zagrożenie, a nawet może je sobie lekceważyć i ignorować, ale pamiętaj Szanowny Elektryku, że cokolwiek mu się stanie i będzie dochodzenie, to ciebie obwinią o to, bo wykonałeś coś niezgodnie z przepisami. Nie będzie tłumaczenia, że klient tak sobie życzył. To ty uczyłeś się zawodu, ty byłeś świadomy niebezpieczeństwa i ty to zrobiłeś. Zawsze będziesz za to odpowiedzialny — jeśli nie karnie to na pewno moralnie.

Pamiętaj o tym, że poszczególne przepisy i zalecenia, jakie opisują usługi elektryczne, nie zostały wyssane z palca, ale są odpowiedzią na dotychczasowe przypadki i doświadczenie zawodowe, i choć niektóre zalecenia zabezpieczają użytkownika w bardzo rzadkim przypadku (np. raz na 10 tysięcy), to nigdy nie masz pewności, że ten przypadek nie trafi się akurat przy twojej fuszerce.

Podsumowując, przepisy i zalecenia są po to, aby je stosować, bo napisali je fachowcy mądrzejsi i bardziej doświadczeni od ciebie. Powinien to być dla każdego, zwłaszcza początkującego elektryka, wystarczający argument, choćby i ktoś nie do końca rozumiał, dlaczego akurat ma być tak, a nie inaczej.

3. Średnica przewodów

Często można spotkać się z opinią, że przewód 1,5mm² wytrzymuje prąd 14,5A (obciążalność długotrwała), a 2,5mm² — 19,5A. Jest to jednak zbytnie uproszczenie, gdyż obciążalność przewodu zależy przecież od wielu czynników. Dla tego samego przewodu inna będzie obciążalność, gdy wmurujemy go w ścianę, puścimy po ścianie czy np. w peszlu. Ma to związek ze sposobem odprowadzania ciepła z przewodu grzejącego się pod obciążeniem.

Biorąc pod uwagę powyższy warunek, musimy pamiętać o tym, że maksymalna obciążalność przewodu zależy od temperatury, także temperatury otoczenia. Im gorsze warunki oddawania ciepła przez przewód (np. instalacja w pomieszczeniu służącym do suszenia elementów), tym mniejszym prądem można go obciążyć.

Podobnie, wszystkie tabele obciążalności przewodów podają wartości dla określonej temperatury otoczenia (np. 20°C). Jeśli temperatura otoczenia jest inna, należy już zastosować odpowiednie współczynniki obniżające lub zwiększające dopuszczalną obciążalność, jaka wynika z tabeli.

Innym czynnikiem obniżającym obciążalność przewodu jest układanie go wielowarstwowo: kilka przewodów, jeden przy drugim. Wspominaliśmy już o tym, jak dużą rolę odgrywa możliwość oddawania przez przewód ciepła. Ułożenie kilku przewodów obok siebie ogranicza oddawanie tego ciepła, bo jeden przewód będzie grzał drugi, a więc obciążalność prądowa takiego pojedynczego przewodu spadnie.

Kolejną kwestią, o której należy pamiętać, jest spadek napięcia na przewodach. Im dłuższy przewód, tym ten spadek napięcia będzie większy. Najlepiej jest to widoczne dla napięcia stałego (12—24V), przeważnie w zasilaniu taśmy LED. Jeśli odległość między zasilaczem a taśmą nie przekracza dwóch metrów, śmiało możemy użyć cieńszego przewodu (np. 0,35), ale jeśli ta odległość będzie wynosić kilka metrów więcej, to ten spadek napięcia będzie coraz bardziej istotny, co zaowocuje słabszym świeceniem diod. Nie będą one po prostu miały wystarczającej mocy, aby świecić pełnym blaskiem. Wystarczy jednak wymienić przewód na grubszy (np. 1 mm), a zaczną świecić pełnym swoim blaskiem.

Dla sieci energetycznej przepisy dopuszczają 10-procentowe odstępstwo od napięcia nominalnego, zarówno w górę, jak i w dół. Ciągnąc kilkudziesięciometrowy przewód, należy więc obliczyć, jaki wystąpi na nim spadek napięcia i czy czasem nie należy zastosować grubszy przewód, niż to wynika normalnie z praktyki.

4. Kanały w ścianach

Jeśli prowadzimy instalację w blokach z tzw. wielkiej płyty, możemy do przeprowadzenia przewodów użyć kanałów, w jakie zaopatrzone są niektóre ściany. Nie są one bowiem pełne (bo szkoda betonu) tylko puste w środku. Wyglądają jak betonowe rury połączone razem ze sobą i wyrównane betonem z wierzchu.

_Ściana z wielkiej płyty_
Płyty takie odnajdziemy w ścianach zewnętrznych określających mieszkanie (kanały pionowe) oraz na sufitach (kanały poziome). Na suficie mogą być one ułożone wzdłuż lub w poprzek — jak jest w danym przypadku, powiedzą nam pęknięcia na suficie. Często bowiem w miejscu łączenia takich płyt powstają na suficie pęknięcia. Wystarczy je zlokalizować. Pierwszy kanał rozpocznie się ok. 15—20 cm od takiego pęknięcia. Szerokość kanału wynosi ok. 15 cm, więc nie trudno się na niego natknąć.

Jeśli prowadząc przewody, nie chcemy za bardzo niszczyć ściany lub tępić przecinaka, możemy skorzystać z tych kanałów. Wystarczy tylko nawiercić w linii prostej kilka otworów próbnych na głębokość ok. 2—3 cm, aby — jeśli kanały w ścianie są — na taki kanał natrafić. Następnie nawiercamy wokół jeszcze kilka otworów i wybijamy (np. przecinakiem) niewielki otwór — do przepchania przewodu spokojnie wystarczy otwór o średnicy 2 cm. Podobny otwór wykonujemy w miejscu, gdzie przewód ma wyjść, a następnie przepychamy go. Nie ukrywam, że w tym przepychaniu trzeba mieć trochę wprawy, ale jest to technika oszczędzająca czas, naszą siłę, ostrze przecinaka i gips, którego nie musimy używać do zalepienia bruzdy.

Jeśli musimy z przewodem zjechać po ścianie w dół lub pójść z nim w górę do planowanego gniazdka, to śmiało te kanały możemy wykorzystać także do osadzenia puszki pod gniazdko.

Wszelkie ściany działowe nie są wykonane z takich płyt, więc nie ma co szukać. Często jednak zbudowane są one z cegły dziurawki (cegły z podłużnymi otworami w środku), więc i je możemy wykorzystać w prowadzeniu przewodów. Jeśli prowadzimy wiązkę kilku przewodów to najlepiej odnaleźć w cegle taki otwór i rozkuć go od przodu, a następnie taką pogłębioną bruzdę poprowadzić tak daleko, jak potrzebujemy. Wystarczy nam wtedy wąska bruzda, aby tylko przepchać pojedynczy przewód, bo w głębi będzie naturalna, dosyć szeroka wnęka pochodząca od cegły dziurawki.

_Cegła dziurawka_
5. Nigdy nie zostawiaj niezabezpieczonej roboty

Jeśli prowadząc lub modernizując instalację, nie zdążysz wszystkiego zrobić i pozostałą część pozostawiasz do następnego dnia, to nigdy nie zostawiaj jej niezabezpieczonej. Nawet jeślibyś powiedział właścicielowi, wskazując wystający przewód: „Tu proszę nie dotykać, bo jest prąd” — nie rób tego. A co się stanie, gdy jakimś cudem akurat przyjdzie ktoś do niego w odwiedziny i nieświadomy (i nieuprzedzony przez właściciela) wsadzi łapy tam, gdzie nie trzeba… Samemu właścicielowi także przecież może się zapomnieć. Chcesz mieć kogoś na sumieniu?

Zostawiając rozpoczętą robotę do następnego dnia, zostawiajmy ją zawsze w taki sposób, aby w żadnych okolicznościach nikomu nic się nie mogło stać. Jest to jeden z elementów naszej odpowiedzialności zawodowej.

6. Zawsze sprzątaj po sobie

Na koniec rada mniej elektryczna a bardziej z zakresu dobrej praktyki. Niektórzy fachowcy uważają, że ich zadaniem jest wykonanie usługi lub usunięcie usterki a sprzątaniem niech się zajmują amatorzy (właściciel). Można podchodzić i w ten sposób, ale lepiej pozostawić po sobie w pełni dobrą opinię, zwłaszcza jeśli się z tego utrzymujemy.

Kiedy posprzątamy po sobie (z grubsza oczywiście), dobre zdanie o nas w oczach klienta wzrośnie i polecając nas innym, na pewno o tym wspomni, rekomendując nas tym samym bardziej. Wystarczy jednak, że w rozmowie wspomni: „A ten, to pozostawił po sobie syf — do północy siedzieliśmy i sprzątaliśmy po nim…”, aby trochę zniechęcić do nas potencjalnego klienta.

Warto po skończonej robocie zabrać się do sprzątania po sobie, bo klienci bardzo często w tym momencie powstrzymują nas, mówiąc, że sami sobie posprzątają, więc wiele się zazwyczaj nie napracujemy, a dobra opinia po nas pozostanie.

Sprzątanie po sobie świadczy o naszym profesjonalizmie i jeśli nie z dobrego wychowania, to przynajmniej dbając o naszą renomę w tym marketingu szeptanym, powinniśmy zawsze o sprzątaniu pamiętać.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: