- W empik go
Portret z historią tom 1 - ebook
Portret z historią tom 1 - ebook
"Ars longa, vita brevis" (Sztuka długa, życie krótkie), mawiał Hipokrates i coś w tym jest. Poprzez sztukę osiągnąć można życie wieczne. W pamięci potomnych zachowuje się to, co po nas zostaje w postaci dzieł sztuki.
Czesław Czapliński, jako wybitny fotograf, dokumentował życie ludzi związanych w ten czy inny sposób ze sztuką - malarzy, tancerzy, aktorów, wokalistów, grafików, marszandów. Postanowiliśmy zebrać jego portrety w serię książek (w jednej pozycji nie sposób byłoby pomieścić wszystkich), by ocalić od zapomnienia, przybliżyć ich życie, spojrzeć wreszcie prosto w oczy. Na kadrach zdjęć zachowała się cząstka duszy bohaterów. Niektórzy już odeszli do lepszego świata, tym bardziej należy im się nasze spojrzenie.
Od Autora:
Przez lata przyjaźniąc się z księdzem-poetą Janem Twardowskim, robiliśmy m.in. wspólny projekt abum-wystawa: Czapliński-Twardowski „WIZYTKI Hortus Conclusus”, została mi w pamięci jego wypowiedź: „Nie umiera ten, kto trwa w pamięci żywych”. To skłoniło mnie do pisania o wybitnych ludziach i pokazywania ich zdjęć, często z przed kilkudziesięciu lat.
W środku Tom 1 Czesław Czapliński PORTRET z HISTORIĄ portrety:
•Magdalena ABAKANOWICZ •Zdzisław BEKSIŃSKI •Ewa BRAUN •Ewa DEMARCZYK •Wojciech FIBAK •Tadeusz KANTOR •Ryszard KAPUŚCIŃSKI •Krystyna KOFTA •Marek KWIATKOWSKI •Lech MAJEWSKI •Jan NOWAK JEZIORAŃSKI •Rafał OLBIŃSKI •Barbara PIASECKA-JOHNSON •Paloma PICASSO •Andrzej PITYŃSKI •Małgorzata POTOCKA •Wisława SZYMBORSKA •Andy WARHOL
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8166-192-8 |
Rozmiar pliku: | 86 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
„Moje rzeźby są czymś innym, czego nie daje się opisać łatwo według modnych terminów krytyki sztuki. Rzeźba, to jakiś przedmiot, który się gdzieś stawia. Natomiast w moim świecie odbiorca staje wobec czegoś, co każe myśleć. Tym przedmiotem przecież nie można udekorować mieszkania ani ogrodu. Reprezentuję pewną filozofię, za pomocą której chcę rzucić światu wyzwanie” Magdalena Abakanowicz
29 października 2019 roku rynek sztuki odnotował nowy rekord na aukcji dzieł sztuki w Polsce – Caminando Magdaleny Abakanowicz sprzedano za ponad 8 mln zł. Rzeźba przez lata należała do amerykańskiego aktora Robina Williamsa i jego żony Marshy. Juliusz Windorbski, prezes DESA Unicum, który prowadził licytację – powiedział: „Po raz pierwszy najdrożej sprzedaną pracą jest praca kobiety. Osoba, która wylicytowała, zrobiła świetny interes, bo wartość tej pracy będzie rosła bezdyskusyjnie”. Wylicytowane na aukcji w DESA Unicum dzieło Abakanowicz, pobiło rekord należący do Wojciecha Fangora, którego grupa pięciu prac została sprzedana w 2018 roku za ponad 7 mln 11 tys. zł. Nie wiadomo, kto został nabywcą dzieła Magdaleny Abakanowicz i czy rzeźba pozostanie w Polsce.Zdzisław BEKSIŃSKI (1929–2005)
„…Malarz powinien `widzieć` i – jak sądzę, nie musi rozumieć tego, co widzi (...). Bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe, jest opowiedzenie utworu muzycznego i podobnie trudno jest chyba z obrazem. To tak jak opisać smak czekolady komuś, kto nigdy nie miał jej w ustach. Reasumując: obrazy są do oglądania, a reszta jest milczeniem…”
Zdzisław Beksiński
Zdzisław Beksiński (ur. 24 lutego 1929 w Sanoku – zm. 21 lutego 2006 w Warszawie, pochowany w rodzinnym grobowcu w Sanoku) – architekt, artysta malarz, rzeźbiarz, fotograf.
W młodości marzył, aby zostać reżyserem filmowym. „Mój ojciec – jak wspominał Beksiński – był pragmatykiem, szybko obliczył, że jako reżyser nie znajdę pracy. Natomiast w kraju zniszczonym przez wojnę na pewno nie grozi mi bezrobocie w zawodzie architekta. Ponieważ byłem posłusznym dzieckiem, posłuchałem ojca”. W 1947 roku Zdzisław Beksiński rozpoczął więc studia na Wydziale Architektury Politechniki Krakowskiej. Po ich ukończeniu zajmował się fotografią, brał udział w wystawach, wysyłał zdjęcia na zagraniczne konkursy, pracował kolejno w Krakowie i Rzeszowie, by w 1955 roku powrócić z żoną do rodzinnego Sanoka.
Właśnie tam, w Sanoku, zetknąłem się po raz pierwszy z pracami Beksińskiego, były to lata 70., kiedy zaczynałem w Łodzi swoją przygodę z fotografią w ŁTF (Łódzkie Towarzystwo Fotograficzne) przy ul. Piotrkowskiej 102 i chodziłem na wykłady profesorów do łódzkiej Filmówki.
Wilhelm BRASSE (1917–2012)
Wpadłem przypadkowo w archiwum TVP na film dokumentalny Portrecista (2005), który mną wstrząsnął. Film opowiada historię Wilhelma Brasse – przedwojennego fotografa – portrecisty, uczestnika i świadka najtragiczniejszych rozdziałów historii XX wieku.
Portrecista to historia fotografa, którego praca stała się w okresie wojny przekleństwem i wybawieniem jednocześnie. Fotografia była życiową pasją Wilhelma Brasse, a jej tajniki techniczne i artystyczne poznał przed wojną. Pracował w dużym atelier przy głównej ulicy Katowic, gdzie zasłynął z pięknych portretów. Wtedy nawet nie przypuszczał, że niebawem będzie robił ich po kilka tysięcy miesięcznie. Brasse trafił do specjalnego komando rozpoznawczego Wydziału Politycznego, zwanego obozowym gestapo. Tu pod okiem SS prowadził fotograficzną dokumentację obozu od jego powstania do ewakuacji. Fotografował to, co mu kazano: pracę więźniów, prywatne spotkania oficerów SS z ich rodzinami, doświadczenia medyczne, a przede wszystkim robił policyjne portrety więźniów do kartotek. Nasz Polak był autorem wielu zdjęć znanych z podręczników historii na całym świecie.
W filmie bohater opowiada o kilku, wybranych zdjęciach i opisuje związane z nimi historie. Mówi o oprawcach, którzy wsławili się bestialstwem, i o zwykłych ludziach, z którymi zetknął się w pracowni fotograficznej w ich drodze na śmierć.
Młody Brasse najbardziej pamięta oczy. Setki tysięcy oczu wyrażających niedowierzanie w to, czego są świadkami, strach, przerażenie i beznadzieję. Do dziś widzi je wszędzie, nawet we śnie. Nigdy po wojnie nie był w stanie wziąć aparatu do ręki.
Sam tytuł Portrecista już był przewrotny, bo czy można nazwać portrecistą, człowieka który robi zdjęcia ludziom idącym na śmierć? Zacząłem zastanawiać się, czy główny bohater filmu, żyje czy to jakaś historia z przeszłości. Odszukałem informację, że żyje, postanowiłem jakoś do niego dotrzeć i spotkać się. Znowu przypadek, albo to może już nie jest przypadek? Na jedną z moich wystaw w Łazienkach Królewskich w Warszawie przyszła Agata Steczkowska (ze słynnej rodziny Steczkowskich). Podeszła do mnie i mówi – proszę pana widzę, że robi pan ciekawe rzeczy, a ja mam taki temat, który może pana zainteresować. Wernisaż to zawsze trudny czas na rozmowy, umówiliśmy się następnego dnia i Agata zaproponowała mi, byśmy coś razem zrobili a propos Wilhelma Brasse, którym byłem bardzo zainteresowany. Agata pracowała przy filmie Portrecista – skomponowała muzykę i dyrygowała orkiestrą. Od słowa do słowa i okazało się, że poznała Brassa, zresztą pochodził z jej rodzinnych stron, z Żywca. Powiedziałem, że chętnie bym go poznał, zadeklarowała, że postara się zorganizować spotkanie.
Do takiego spotkania lubię być przygotowany, wiedza na temat fotografowanej osoby bardzo pomaga w nawiązaniu kontaktu. Zacząłem czytać o Brassie, który urodził się jako wnuk Alberta Karola Brasse, pochodzącego z Alzacji, pracującego jako ogrodnik u właścicieli browaru w Żywcu. Matka Brassa była Polką, a ojciec wielkim patriotą, uczestnikiem wojny z bolszewikami w 1920 roku. Zawodu fotografa nauczył się, pracując od roku 1935 w atelier „Foto-Korekt” w Katowicach przy ul. 3 Maja, należącym do jego ciotki.Ewa BRAUN (1944)
Ewa Braun – można powiedzieć, że związek z życiem artystycznym ma we krwi, jednak jej ścieżka życiowa nie była ścieżką literacką, lecz filmową. Urodziła się w okupowanym Krakowie (2.08.1944 ) jako córka Andrzeja Brauna – pisarza, poety i reportażysty. Los związał ją jednak ze stolicą Polski, ponieważ ukończyła historię sztuki na Uniwersytecie Warszawskim.
Braun jako dekorator wnętrz i scenograf współpracowała z wybitnymi reżyserami polskimi i zagranicznymi, m.in. z Andrzejem Wajdą (Wielki tydzień, 1995), Agnieszką Holland (Europa Europa, 1990), Krzysztofem Zanussim (Brat naszego Boga, 1997; Dotknięcie ręki, 1992; Życie za życie. Maksymilian Kolbe, 1991; Gdzieśkolwiek jest, jeśliś jest, 1988; Spirala, 1978), Peterem Kassovitzem (Jakub Kłamca, 1999), Januszem Majewskim (C. K. Dezerterzy, 1985, Zaklęte rewiry 1975, Epitafium dla Barbary Radziwiłłówny, 1982, Sprawa Gorgonowej, 1977), Wojciechem Jerzym Hasem (Nieciekawa historia, 1982, Pismak, 1985), Volkerem Schlöndorffem (Król Olch, 1996). Pracowała także przy serialach i produkcjach telewizyjnych, takich jak Kariera Nikodema Dyzmy Jana Rybkowskiego, Królowa Bona Janusza Majewskiego czy Zaklęty dwór Antoniego Krauze. Statuetkę Oscara przyniosła jej scenografia do obsypanej nagrodami Listy Schindlera. Ewa jest pierwszą Polką uhonorowaną w Hollywood Oscarem (1994).
Ta mierząca 35 cm i ważąca prawie 4 kg, odlana z brązu i pokryta czternastokaratowym złotem statuetka to, jak powszechnie wiadomo, najwyższe na świecie profesjonalne wyróżnienie w dziedzinie filmu przyznawane przez członków Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej.
To było 27 października 2007 roku, przed Muzeum Narodowym rozpościerał się namiot , w którym odbywał się wernisaż mojej i mojego mistrza Benedykta Jerzego Dorysa – wystawy pt. „Artyści”. Miało na nim przemawiać kilka osób: Nina Andrycz, Ewa Braun, Janusz Głowacki. W ostatniej chwili ustaliłem z dyrektorem Ferdynandem Ruszczycem kolejność ich wystąpień. Po kilku słowach powitania przed mikrofonem stanęła Ewa Braun. „Winna jestem państwu wyjaśnienie, jak powstało moje zdjęcie, które Czesław pokazuje na wystawie”. I już wiedziałem, co powie dalej. – „To było niedługo po otrzymaniu Oscara, nie byłam jeszcze wówczas przygotowana do współpracy z mediami. Kiedy dowiedziałam się, że ma przyjść do mnie fotograf, przygotowywałam się całe przedpołudnie, aby dobrze wypaść. Po wejściu Czesław popatrzył na mnie, a potem powiódł wzrokiem dookoła. Z jego spojrzenia wyczytałam, że nie jest zachwycony. »Czy mógłbym się rozejrzeć po domu?«, zapytał grzecznie. Przytaknęłam. Pierwszym pomieszczeniem, do którego zajrzał, była, o zgrozo, sypialnia. Odwrócił się do mnie rozpromieniony i w słowach nieznoszących sprzeciwu powiedział: » Proszę założyć szlafrok!«. Muszę powiedzieć, że się trochę wystraszyłam – roześmiała się Ewa, patrząc na mnie – A to, co zrobił, zobaczą państwo na wystawie”.
Tak wyglądała relacja bohaterki sesji. Jeśli zaś chodzi o moje wspomnienia... Po wejściu do mieszkania zobaczyłem elegancką osobę w przytulnym wnętrzu. Nie był to jednak materiał na portret zdobywczyni Oscara. Kiedy zajrzałem do sypialni, zobaczyłem na toaletce z kosmetykami Oscara, który służył jako wieszak do naszyjnika z pereł! To dawało szansę na niebywałe zdjęcie. Ale aby ono oddawało niezwykły charakter sytuacji, Ewa musiała być w szlafroku, tak jakby się rano przygotowywała do wyjścia, dlatego poprosiłem ją o zmianę ubrania.Ewa DEMARCZYK (1941–2020)
Kiedy dowiedziałem się, że zmarła Ewa Demarczyk, o której od lat, niewiele było słychać – stanął mi przed oczami jej obraz z 17 stycznia 1987 roku, kiedy uczestniczyłem w próbie, w legendarnym nowojorskim Town Hall, gdzie miała mieć koncert. Przyszedłem jak zwykle wcześniej i rozmawiałem z organizatorami o zrobieniu zdjęć – „wszystko zależy od Ewy Demarczyk, która zwykle nie wyraża zgody” – usłyszałem. Zrozumiałem, że muszę sam to załatwić. Usiadłem spokojnie w ostatnim rzędzie, nieopodal wejścia dla artystów, aby mieć wchodzących pod kontrolą. Po dwudziestu minutach pojawiła się Ewa Demarczyk w długim futrze, była przecież prawdziwa zima. Pomyślałem, teraz albo nigdy. Szła środkiem sali znajdującej się z półmroku, podszedłem do niej, mówiąc – dzień dobry – skręciła lekko głowę w moją stronę, ale szła dalej. Powiedziałem jej, że chciałbym zrobić zdjęcia, dokładnie takie jak na koncercie, mam na myśli oświetlenie. Doszliśmy do sceny, nic nie powiedziała, przed sceną zdjęła futro, położyła na fotelu i powiedziała – mam sukienkę, w której będę na koncercie i weszła na scenę. Zrozumiałem, że mogę zostać na próbie. Zrobiłem niesamowite zdjęcia, kiedy ustawiono światło na scenie, Nie ukrywam, że jako jedyny miałem takie szczęście.
Koncert opisał „The New York Times” – 26 stycznia 1987 roku Stephen Holden – Ewa Demarczyk śpiewa w Town Holl:
...Ewa Demarczyk, znana w swojej ojczyźnie jako „Czarny Anioł Polskiej Piosenki”, jest jedną z niewielu popularnych wokalistek na świecie, której zasoby wokalne, teatralne dowodzenie i muzyczna dyskryminacja, przynajmniej częściowo, przekraczają barierę językową. To sprawia, że tak wielu europejskich wykonawców jest niedostępnych dla amerykańskiej publiczności.
Wokalistka, która pojawiła się w sobotę w ratuszu, w towarzystwie zespołu kameralnego złożonego z dwóch fortepianów, dwojga skrzypiec, wiolonczeli, gitary akustycznej, kontrabasu i perkusji, ma uderzające podobieństwo wokalne do Edith Piaf. Ale w przeciwieństwie do legendarnego paryskiego „małego wróbelka”, pani Demarczyk sprawuje dynamiczną kontrolę wyszkolonej śpiewaczki artystycznej. Jej materiałem nie jest sentymentalna, populistyczna piosenka uliczna Krakowa, gdzie uczęszczała do szkoły teatralnej i stała się legendą kabaretu, ale oprawa muzyczna, takich pisarzy jak: Julian Tuwim, Robert Desnos, Osip Mandelstam i Andrzej Szmidt. Zygmunt Konieczny, kompozytor kilku jej piosenek, pisze melancholijny wschodnioeuropejski idiom ludowy, który łączy w sobie posmak rustykalnych walców i muzyki cygańskiej z dostojnością rodem z Chopina.
Na sobotnim występie pani Demarczyk ubrana na czarno, występowała w półmroku, poruszając się i wychodząc z reflektorów jak zjawa żałobna. Niemal nieruchoma podczas każdej piosenki i wykazując niemal mistyczną koncentrację, wokalistka wyrażała emocje swoją twarzą i niezwykłym głosem, wahającym się pomiędzy intensywnym, medytacyjnym szumem a wibrującą, ostrą deklamacją. Emocje również wahały się od oskarżycielskiego sarkazmu i czułego smutku, przy czym każdy cień był precyzyjnie destylowany….Tadeusz KANTOR (1915–1990)
Rytm twórczości jest nieprzerwany; wymaga totalnego, bez reszty permanentnego zaangażowania myśli, woli i wyobraźni (…)
…Moim domem było i jest moje dzieło…
Tadeusz Kantor
Tadeusz Kantor (ur. 6 kwietnia 1915 w Wielopolu Skrzyńskim – zm. 8 grudnia 1990 w Krakowie, pochowany na Cmentarzu Rakowickim) – malarz, reżyser i scenograf, teoretyk sztuki; w latach 1942–1944 kierował konspiracyjnym Teatrem Niezależnym, od 1955 teatrem Cricot 2 w którym do 1975 wystawił adaptacje dramatów Stanisława Ignacego Witkiewicza, następnie własne przedstawienia Umarła klasa (1975), Wielopole, Wielopole (1980), Niech sczezną artyści (1985), Nigdy tu już nie powrócę (1988), Dziś są moje urodziny (1991).
Jego mama, Helena Kantor, w 1921 roku wraz z Tadeuszem i jego starszą siostrą Zofią przeniosła się do Tarnowa, gdzie Tadeusz rozpoczął naukę w IV klasie (poprzednie klasy odbył w Wielopolu) Szkoły Ćwiczeń przy Seminarium Nauczycielskim Męskim. W latach 1925–1933 uczył się w Gimnazjum im. Kazimierza Brudzińskiego w Tarnowie. 5 października 1934 roku zapisał się na Wydział Malarstwa Krakowskiej ASP do pracowni prof. Władysława Jarockiego. W tym czasie fascynowała go twórczość Stanisława Wyspiańskiego. Równocześnie studiował malarstwo teatralne u prof. Karola Frycza, dyrektora teatrów krakowskich.
Krystyna KOFTA (1942)
…Gubimy w kobiecie człowieka, namawiając ją, by robiła wszystko, żeby przypodobać się mężczyźnie…
... We lose a man in a woman, persuading her to do everything to please the man ...
Krystyna Kofta
Krystyna Kofta (ur. 23 grudnia 1942 w Poznaniu) – pisarka, felietonistka, artystka malarka. Ukończyła Liceum Plastyczne im. Piotra Potworowskiego w Poznaniu. Przez rok studiowała malarstwo na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Jest absolwentką filologii na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Debiutowała w 1976 roku opowiadaniem Lustro, które opublikowane zostało na łamach „Kultury”. Jest autorką wielu powieści: Suki (2015), Faust (2010), Chwała czarownicom (2002), Krótka historia Iwony Tramp (2001), Złodziejka pamięci (1998), Sekretny dziennik Melanii R (1997), Ciało niczyje (1988), Pawilon małych drapieżców (1988), Wióry (1980, wyd. zmienione 2006), Wizjer (1978). Ma w swoim dorobku liczne opowiadania m.in. Zachcianki. Dziesięć zmysłowych opowieści (2012), Nocna koszula mojej matki Autor przychodzi wieczorem (2012), Kobieta z bagażem (2009), Wakacje Pana Tuliszki Wakacyjna miłość (2008), Diabeł, stróż grzesznej dziewczynki Pikanterie. Opowiadania miłosne (2006), Królowa Fryzjerek Wszystkie dni lata (2005), Wielką miłość tanio sprzedam (2003), Sezon na papierówki (2003), Człowiek, który nie umarł (1990). Jest autorką książek publicystycznych: Lewa, wspomnienie prawej. Dziesięć lat później (2014), Mała encyklopedia małżeńska (2012), Jak zdobyć i utrzymać mężczyznę. Nowe spojrzenie (2011), Monografia grzechów: Z dziennika 1978–1989 (2006), Gdyby zamilkły kobiety (2005), Lewa, wspomnienie prawej (2003), Wychowanie seksualne dla klasy wyższej, średniej i niższej (2000), Harpie, piranie, anioły (z Małgorzatą Domagalik, 1997), Jak zdobyć, utrzymać i porzucić mężczyznę (1992).
Pisała również książki dla dzieci Mój brat, Malowanie; Istota. Tworzy również scenariusze filmowe oraz dramaty. Na podstawie Lewa, wspomnienie prawe, najbardziej osobistej z jej książek, powstał monodram w reżyserii Tomasza Obary, wystawiany przez m.in. Teatr im. Wilama Horzycy w Toruniu, w Centrum Onkologii w Warszawie, a następnie wystawiany w Budapeszcie.
Z powodzeniem tworzy scenariusze filmowe, m.in. Lubię nietoperze (reż. Grzegorz Warchoł, 1985), Femina (reż. Piotr Szulkin, 1990), Pępowina (reż. Piotr Szulkin / Teatr Telewizji,TVP2; w roli głównej Nina Andrycz, 1992).
Za słuchowisko radiowe Stare wiedźmy otrzymała Grand Prix na Festiwalu „Dwa Teatry” 2007. W tym samym roku we Frankfurcie nad Odrą odbyła się premiera jej sztuki Salon profesora Mefisto.
Współpracuje z czasopismami „Twój Styl”, w którym publikuje swoje felietony. Pisuje o literaturze do pisma „Nowe Książki”.
Maluje, rysuje – wystawiała swoje prace plastyczne w Poznaniu i Warszawie. Bloguje i pasjonuje się polityką. Feministka społeczna, broni kobiet chorych, pokrzywdzonych, doświadczających przemocy.
Od wielu lat bierze aktywny udział w akcjach profilaktyki raka piersi. Współpracuje z fundacjami i organizacjami.
W 2013 roku została członkiem kapituły ustanowionej Nagrody Newsweeka im. Teresy Torańskiej.
Jest żoną profesora psychologii Mirosława Kofty (brata Jonasza Kofty).
Odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (2003), Bursztynowym Łukiem Amazonek (2007), Srebrnym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” (2009).prof. Marek KWIATKOWSKI (1930–2016)
Marek Kwiatkowski, prof. dr hab. (ur. 25 kwietnia 1930 roku w Caen we Francji, zm. 10 sierpnia 2016 roku) – historyk sztuki, muzealnik i varsavianista. Absolwent historii sztuki na Uniwersytecie Warszawskim. Już w trakcie studiów pracował w Muzeum Narodowym w Warszawie jako osobisty asystent profesora Stanisława Lorentza.
Wieloletni dyrektor i twórca Muzeum Łazienki Królewskie (1960–2008). Przez 48 lat realizował idee króla Stanisława Augusta Poniatowskiego (1792) utworzenia w Łazienkach nowoczesnego muzeum publicznego, scalając obiekty i restaurując je. Inicjator i współorganizator sprowadzenia do Polski prochów króla.
W 1983 roku prof. Kwiatkowski wstąpił do Towarzystwa Naukowego Warszawskiego. Był badaczem historii Warszawy, autorem kilkudziesięciu naukowych pozycji książkowych.
Profesora Marka Kwiatkowskie poznałem podczas pobytu w Warszawie w 1989 roku, kiedy przyleciałem na otwarcie mojej wystawy „Twarzą w twarz” w Zachęcie Narodowej Galerii Sztuki. Pierwsze zdjęcie zrobiłem mu 14 lutego 1989 roku. Pamiętam jak dziś, odwiedziłem go w jego mieszkaniu w Łazienkach Królewskich, znajdującego się w skrzydle pałacu Na Wyspie. Po pół godzinie przeszliśmy na ty, tak było łatwiej się komunikować. Przeprowadziłem z nim rozmowę, którą opublikowałem w Nowym Jorku. Wywołała ona wielkie zainteresowanie. W ciągu lat zrobiliśmy wiele wspólnych projektów w Łazienkach Królewskich, w tym Galerię Plenerową w Alejach Ujazdowskich.
Lech MAJEWSKI (1953)
…W Wenecji woda jest wszędzie. Przynosi miastu śmierć, a równocześnie wszystko ożywia. Nawet ściany wyglądają jak żywy organizm. Woda jest tu takim samym żywiołem jak roślinność w Rio de Janeiro. Pamiętam w Rio opuszczony pałac, który liście dosłownie zżerały. Bo roślinność w Rio ma zęby. A w Wenecji zęby ma woda…”
Lech Majewski
Lech Majewski (ur. 30 sierpnia 1953 w Katowicach) – reżyser filmowy i teatralny, pisarz, poeta i malarz. W każdej z tych dziedzin osiągnął wiele.
Członek Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej, Gildii Reżyserów Amerykańskich i Europejskiej Akademii Filmowej.
Studiował w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie oraz na Wydziale Reżyserii PWSFTViT w Łodzi. Jego dyplomem była nowela Zwiastowanie w filmie fabularnym Zapowiedź ciszy. Samodzielnym debiutem fabularnym Majewskiego stał się Rycerz (1980), wysoko oceniony w Wielkiej Brytanii i USA.
Jesienią 1981 roku reżyser został zaproszony do Cambridge i pozostał w Anglii. W 1982 roku wyreżyserował na Tamizie Odyseję Homera. Przedstawienie zdobyło uznanie krytyki i publiczności: Times określił je jako „potężny teatr”. Plenerowa Odyseja zwróciła również uwagę Michaela Hausmana, producenta m.in. Amadeusza Milosa Formana, w wyniku czego Majewski został zaproszony do Stanów Zjednoczonych, gdzie zrealizował Lot świerkowej gęsi oparty na motywach swojej debiutanckiej powieści Kasztanaja.
W 1986 roku wyjechał do Rio de Janeiro, by napisać scenariusz wspólnie z Ronaldem Biggsem, „mózgiem” słynnego napadu stulecia. Więzień Rio został ukończony w 1988 roku w Pinewood Studios pod Londynem. W filmie, dystrybuowanym przez Columbię Pictures-TriStar, grają: Florinda Bolkan, Peter Firth oraz Breno Mello, pamiętny odtwórca Czarnego Orfeusza.
W 1990 roku przeniósł się do Hollywood, gdzie rozpoczął współpracę ze studiem Davida Lyncha, realizując Ewangelię według Harry’ego opartą na własnym scenariuszu.
W 1993 roku Majewski zajął się operą, reżyserując polską prapremierę Króla Ubu Krzysztofa Pendereckiego w Teatrze Wielkim w Łodzi, uhonorowanym Złotą Maską za najlepszy spektakl sezonu oraz Złotym Orfeuszem Warszawskiej Jesieni w 1994 roku.
Jan NOWAK-JEZIORAŃSKI (1914–2005)
„Obraz, który nie jest oglądany, przestaje żyć” – to słowa legendarnego Jana Nowaka-Jeziorańskiego, którego pokazuję jako kolekcjonera dzieł sztuki. O tej pasji, niewiele osób wie, gdyż była to jego bardzo prywatna sprawa.
Jana Nowaka-Jeziorańskiego poznałem, kilka miesięcy po moim przylocie do Nowego Jorku w 1979 roku. Spotykaliśmy się wielokrotnie w Nowym Jorku, w Annandale koło Waszyngtonu, gdzie mieszkał, a później odwiedzałem go w Warszawie przy ulicy Czerniakowskiej, gdzie przeniósł się pod koniec życia, po 58 latach emigracji. Był legendą.
W czasie II wojny światowej walczył pod pseudonimem Jan Nowak w szeregach Armii Krajowej jako członek „Akcji N” (wojny psychologicznej z przeciwnikiem). Dowództwo AK powierzyło mu trzykrotnie misję emisariusza podziemia krajowego do władz Rzeczypospolitej w Londynie, co opisał w bestsellerze Kurier z Warszawy (1978). W latach 1952–1975 Jan Nowak-Jeziorański był pierwszym dyrektorem sekcji polskiej nadającej z Monachium Radia Wolna Europa (RWE), o czym wspominał w książkach: Wojna w eterze (1985) oraz Polska z oddali (1988). Po przyjeździe do Stanów Zjednoczonych był konsultantem Państwowej Rady Bezpieczeństwa USA za prezydentury J. Cartera, R. Reagana i G. Busha (1977–1992). Zawsze mocno związany z Polonią i Polską, przez prawe trzydzieści lat (1979–1996) był dyrektorem krajowym Kongresu Polonii Amerykańskiej. W latach 1990–1993 prowadził w Telewizji Polskiej cykl programów „Polska z oddali”. Ich kontynuacją były późniejsze audycje nadawane w Polskim Radiu. W latach dziewięćdziesiątych bardzo intensywnie lobbował na rzecz przyjęcia Polski do NATO. Za swoją działalność był wyróżniany największymi odznaczeniami m.in. Orderem Orła Białego, Virtuti Militari, Medalem Wolności (Presidential Medal of Freedom).
W piątą rocznicę śmierci Jana Nowaka-Jeziorańskiego (zm. 20. 01.2005) w Muzeum Powstania Warszawskiego, w Audytorium jego imienia, odbył się pokaz filmów dokumentalnych o nim. Wśród prezentowanych obrazów znalazł się także film Kolekcjoner zrealizowany przez mnie i Krzysztofa Strykiera.
Rafał OLBIŃSKI (1943)
„…William Faulkner powiedział, że każdy artysta jest opętany przez demony, choć nie bardzo wie, dlaczego został przez nie wybrany. Ale też nie ma czasu, żeby się nad tym zastanawiać. Ja się pod tym podpisuję. Demony, weny, muzy są. Kłębią się gdzieś, ale nie mamy dla nich czasu, bo mamy terminy…”
Rafał Olbiński
Pierwsze portrety Rafałowi Olbińskiemu zrobiłem w czasie jego pierwszej wystawy w Nowym Jorku, w październiku 1981 roku, w Polskim Instytucie Naukowym, gdzie miałem wystawę w maju, tego samego roku. Czterdzieści lat temu! Od tego czasu zaprzyjaźniliśmy się. Fotografowałem go wielokrotnie prywatnie i w pracowniach w Nowym Jorku, Warszawie, Brukseli…, napisałem o nim kilka artykułów, on zrobił dla mnie kilka ważnych okładek do moich książek, albumów i plakatów. Ale muszę powiedzieć, że tamte, pierwsze portrety, robione w wyjątkowej sytuacji, kiedy on i ja, w sumie zaczynaliśmy w Nowym Jorku, są niesamowicie prawdziwe. Nawet nie wiem, jak je opisać. Mam je tylko czarno-białe, ale nie wyobrażam sobie, że mogły by być kolorowe.
Rafał Olbiński (ur. 21 lutego 1943 roku w Kielcach) – grafik, malarz, ilustrator, jeden z najbardziej światowych polskich artystów. Studiował na wydziale architektury Politechniki Warszawskiej. Przyznaje, że podobał mu się „romantyzm tego zawodu” i dodaje: „miałem to szczęście, że uczyli mnie znakomici profesorowie, jeszcze przedwojenni. Szalenie barwne postacie, jak Pniewski, Hryniewiecki, Bogusławski”.
Drogę artystyczną rozpoczynał jako grafik w redakcji „Jazz Forum”. W 1981 roku wyjechał do Stanów Zjednoczonych z wystawą plakatów jazzowych i tam zastał go stan wojenny. Od 1985 roku wykłada w prestiżowej School of Visual Arts na Manhattanie.
Mówi o sobie: „Jestem amerykańskim plastykiem urodzonym w Polsce. Gdybym w 1981 roku mimo „wojny” wrócił do kraju, z pewnością nie poszedłbym w kierunku, jaki wybrałem” .
Jego prace zdobią okładki, m.in. „New York Timesa”, „Time’a”, „Der Spiegla”, czy „Newsweeka”, zrobił ich kilkadziesiąt. Otrzymał prawie 200 prestiżowych nagród, w tym złote i srebrne medale stowarzyszenia Society of Illustrators w Nowym Jorku. Jest także laureatem paryskiej Prix Savignac i londyńskiej Nagrody Przeglądu Twórców (1994), zwycięzcą konkursu na plakat reklamujący „Nowy Jork – stolica świata” (1995) oraz został oficjalnym artystą obchodów Dnia Ziemi w Nowym Jorku (2003). Plakatem do opery Salome wystawionej w Filadelfii umocnił artystyczną przygodę z muzyką klasyczną. Wykonał serię okładek do wyjątkowego płytowego wydawnictwa – 24 najsłynniejszych oper, a także zadebiutował jako scenograf, przygotowując Don Giovanniego W.A. Mozarta w Filadelfii (2002).
Perfekcyjny warsztat (każda praca jest mistrzowsko wykonana bez użycia technik komputerowych) i nieograniczona wyobraźnia sprawiają, że należy do czołówki światowych ilustratorów i plakacistów.Barbara PIASECKA-JOHNSON (1937–2013)
Barbara Piasecka-Johnson (ur. 25 lutego 1937 roku w Staniewiczach – zm. 1 kwietnia w roku 2013, została pochowana na cmentarzu św. Wawrzyńca we Wrocławiu) – historyk sztuki, przedsiębiorca, filantropka, kolekcjonerka. Rok przed śmiercią „Forbes” umieścił ją na 120. miejscu najbogatszych osób na świecie.
Pierwszy raz w Nowym Jorku spotkałem i fotografowałem Barbarę Piasecką-Johnson w październiku 1982 roku ze Zbigniewem Brzezińskim i Nelą Rubinstein.
Od tamtego czasu, odwiedzałem ją wielokrotnie w Jasnej Polanie koło Princeton, szczególnie, gdy przyjeżdżali wybitni goście – jak na przykład książę Albert z Monako ( 21 września 2002 roku. Wróćmy do przeszłości Barbary Piaseckiej, która w wieku 31 lat w 1968 roku z 200 dolarami w kieszeni i dyplomem ukończenia studiów z historii sztuki przyjeżdża do Stanów Zjednoczonych. Znajduje pracę jako służąca w domu jednego z najbogatszych ludzi w Ameryce, J. Sewarda Johnsona Sr., syna założyciela kompanii Johnson & Johnson. W ciągu trzech lat wychodzi za mąż za 42 lata starszego od siebie Johnsona. Kiedy po dwunastu latach małżeństwa, 23 maja 1983 roku, Johnson Sr. umiera na raka prostaty, Barbara dziedziczy spadek, który czyni ją jedną z najbogatszych kobiet na świecie, obok królowej Anglii Elżbiety II i królowej Holandii Beatrix. Trudno o bardziej spektakularny przykład kariery.
Do czasu śmierci Johnsona Sr. było bardzo mało informacji o Barbarze Piaseckiej-Johnson, która unikała wywiadów, a fotografów bała się jak diabeł święconej wody. Niezmiernie rzadko pojawiała się publicznie, zawsze w silnej obstawie ochrony osobistej. Pamiętam, jak na początku lat osiemdziesiątych zaprzyjaźniona osoba umawiała dla mnie sesję zdjęciową. Motywacja odmowy była taka, że Johnson Sr. (jej mąż) bał się, aby jej nie porwano, i wolał, aby ludzie nie wiedzieli, jak wygląda. Jedyne informacje o Piaseckiej-Johnson pochodziły od ludzi, którzy pracowali u Johnsona i z takich czy innych względów stracili pracę. Niewiarygodne opowieści wydawały się fantazją. Nic nie wskazywało na to, że kiedykolwiek dowiemy się prawdy.
Jednak po otwarciu testamentu Johnsona, kiedy okazało się, że nasza Polka dziedziczy fortunę ocenianą na 400 milionów do 1 biliona dolarów, a sześcioro dzieci nic, rozpoczął się największy w historii Ameryki proces „Johnson v. Johnson” z udziałem 210 adwokatów, którzy wzięli ponad 24 miliony dolarów honorarium za swoje usługi. Proces odsłonił kulisy wielu spraw, same dokumenty zgromadzone w sądzie przez Barbarę Piasecką-Johnson, jako odpowiedź na zarzuty dzieci, zawierały 55 tysięcy stron.
Z procesu wynikało, że najbardziej rozsierdziła dzieci Johnsona gwałtowna zmiana stylu życia ich ojca i wręcz nienormalne wydawanie zawrotnych sum pieniędzy. Jeden ze świadków na rozprawie stwierdził, że główna spadkobierczyni chełpiła się, że „wydała więcej w ciągu roku, niż królowa Elżbieta II”. Za rządów Barbary Piaseckiej-Johnson samochody dodge zostały zastąpione mercedesami i bentleyami, niedroga posiadłość we Francji Bordeaux zamieniona na Chateau Haut-Brion i Saint-Julien. Z innych większych zakupów nieruchomości w tym okresie można wymienić kupno wyspy na Bahama za 7,5 miliona dolarów, dwóch domów we Włoszech, domu na Florydzie i oczywiście budowę Jasnej Polany, której samo utrzymanie w pierwszych sześciu miesiącach 1983 roku kosztowało ponad milion dolarów.Paloma PICASSO (1949)
„…Zajęło mi cztery lata, aby malować jak Rafael, ale uczyłem się całe życie, aby malować jak dziecko…” – Pablo Picasso, i dalej – „Nie ma czegoś takiego jak sztuka abstrakcyjna. Zawsze trzeba od czegoś zacząć. Później można usunąć wszystkie ślady po realizmie”.
Zawsze fascynował mnie Pablo Picasso. Niestety, nie miałem możliwości go osobiście poznać i zrobić mu portret – zmarł w roku 1973, kiedy ja dopiero rozpoczynałem przygodę z fotografią. Jednak zawsze wszystko, co związane było z Picassem, budziło we mnie ogromne zainteresowanie. Pomyślałem sobie, jeśli zbliżę się do tych, którzy go dobrze znali, to przez nich zbliżę się do Picassa, którego już nie ma wśród żywych.
Pamiętam wiele lat temu, rozmowę ze słynnym amerykańskim fotografem, Davidem Douglasem Duncanem (1916–2018), niestety dziś już nieżyjącym, który jest autorem wspaniałych zdjęć Picassa. Zafascynowany wielkim malarzem, pojechał bez wcześniejszego umówienia do jego domu na południu Francji, w końcu lat 50. Ub. wieku i stanął pod drzwiami. Zapukał, i kiedy otworzył mu Picasso, powiedział: – „Mistrzu przyjechałem zrobić panu zdjęcia, bo jestem panem zafascynowany. Picasso spojrzał na niego badawczo i po chwili odrzekł: – „To wchodź. Wybierz sobie, któryś z gościnnych pokoi i możesz pozostać, tak długo jak chcesz”.
Andrzej PITYŃSKI (1947-2020)
…Pomniki przemawiają symbolem. Dobry pomnik, oglądany nawet przez kilka minut, pamięta się przez długie lata lub całe życie. Pomniki są jak słupy milowe w historii narodów, nie pozwalają innym systemom i ustrojom zniszczyć waloru i rdzenia kultury narodowej…
Andrzej Pityński
Z Andrzejem Pityńskim przyjaźnię się od 1980 roku, czyli od samego mojego początku w Nowym Jorku. Zrobiliśmy kilka wspólnych projektów, pisałem i fotografowałem wszystkie jego pomniki w Ameryce i w Polsce. Powstało kilka katalogów i wystaw jego prac, niedawno skończyłem o nim film dokumentalny, który zaczyna się wręczeniem Pityńskiemu przez Prezydenta, najwyższego odznaczenia w Polsce Orderu Orła Białego.
Pityński w Stanach Zjednoczonych cieszy się sławą wybitnego twórcy rzeźby pomnikowej i należy do elitarnego National Sculpture Society (NSS).
Małgorzata POTOCKA (1948)
Małgorzata Potocka z domu Antoszewska (ur. 21 lutego w Warszawie – „wiecznie młoda”, jak sama mi parę dni temu powiedziała) – tancerka, reżyser, choreograf i pedagog baletu. Twórczyni teatru kabaretowo-rewiowego Sabat (2001).
Absolwentka Warszawskiej Szkoły Baletowej. Stypendystka broadwayowskiej szkoły tańca i paryskiej rewii. Zadebiutowała w 1972 roku na scenie Teatru Wielkiego w Warszawie w spektaklu Ecce homo J. Berghmansa w reż. Josepha Lazziniego. W latach 70. stworzyła zespół „Naya-Naya”, późniejsza nazwa to zespół baletowy „Sabat”. Autorka spektakli rewiowych, estradowych i telewizyjnych. „Sabat” wystąpił między innymi w Wiedniu, Berlinie, Nowym Jorku, Las Vegas, Londynie, Bangkoku, Rzymie, Sztokholmie. Za propagowanie polskiej kultury w świecie została odznaczona Złotym Krzyżem Zasługi (1996). Podróżując wraz z zespołem po świecie, przeżyła wiele niezwykłych i fascynujących przygód; jedna z nich okazała się bardzo dramatyczna. W październiku 1985 roku Potocka wraz z członkami grupy Sabat, była jednym z zakładników porwanego przez palestyńskich terrorystów statku MS „Achille Lauro”. Było to przerażające i tragiczne wydarzenie, które zaważyło o dalszym jej życiu. Postanowiła, że jeśli przeżyje, to stworzy w swoim kraju pierwszą po wojnie sceną rewiową.
Jest twórczynią wielu spektakli, m.in. Rewia. Moja miłość; Seksbomba; Arszenik i Stare Koronki; Serenada Księżycowa – pamiętnik gentlemana; Viva Małgosia; Broadway Foksal Street; Magia i Rewia; Witaj Europo; Od Chopina do Moniuszki – pejzaż polskich łąk; Pocałunki Świata – czyli świat bliżej nas.
Czterokrotnie zamężna, „nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa, jeśli chodzi o mężów” – wspomniała mi ostatnio Potocka, cokolwiek by miało to znaczyć.Wisława SZYMBORSKA (1923–2012)
Czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła.
Wisława Szymborska
Wisława Szymborska, a właściwie Maria Wisława Anna Szymborska-Włodek (ur. 2 lipca 1923 roku na Prowencie, obecnie część Kórnika, zm. 1 lutego 2012 w Krakowie) – przez wielu nazywana jest pierwszą damą polskiej poezji. Jej wiersze przetłumaczono na 42 języki.
Laureatka Nagrody Nobla w dziedzinie literatury. W jej osobie, jak głosiła laudacja, Szwedzka Akademia postanowiła „…uhonorować przedstawicielkę niezwykłej czystości i siły poetyckiego spojrzenia. Poezji jako odpowiedzi na życie, sposobu na życie, pracy nad słowem jako myślą i wrażliwością”. Wisława Szymborska pisała również felietony, eseje oraz limeryki. Tworzyła i propagowała także żartobliwe gatunki literackie – krótkie wierszyki zwane lepiejami, moskalikami, altruikami oraz odwódkami. Była osobą niezwykle ceniącą swoją prywatność, rzadko pojawiała się publicznie, brała udział tylko w wyjątkowo ważnych spotkaniach poetyckich.
Od dawna wiedziałem o stosunku poetki do wystąpień i wizyt publicznych, trudno więc było nawet marzyć o fotografowaniu pani Wisławy w jej mieszkaniu. A fotografia w jej sypialni… to brzmiało jak czysta fantazja. Jednak czasami nawet nierealne marzenia mogą się spełnić. Dowodem są oczywiście… zdjęcia. Jeszcze przed rokiem 1996, w którym Wisława Szymborska dostała Nagrodę Nobla, bezskutecznie usiłowałem zrobić jej portret. Wiedziałem, że po tym, jak otrzymała Nobla, realizacja mojego planu będzie trudniejsza, jeśli nie niemożliwa. Rzeczywiście, poetka jeszcze bardziej odizolowała się od świata. W dodatku w jej otoczeniu pojawił się sekretarz Michał Rusinek, który miał czuwać nad bezpośrednimi kontaktami pani Wisławy z otoczeniem. Poprosiłem dwie bliskie jej osoby z Krakowa o przekazanie pytania, czy pozwoliłaby się sportretować. I tak czekałem na odpowiedź, która nie przychodziła. Spędzałem kilka dni w Willi Halama (Domu Pracy Twórczej ZAiKS-u, którego byłem członkiem) przy ul. Piłsudskiego w Zakopanem. Bardzo lubię to miejsce również z tego powodu, że w czasie obiadów i kolacji, można spotkać wybitnych twórców polskiej kultury. Jak pamiętam, wszystkich intrygował mały, dwuosobowy stolik, który stał pusty w rogu przy ścianie. Po trzech dniach na obiedzie pojawiła się Wisława Szymborska, skłoniła się wszystkim i usiadła. Rozmowy jakby przycichły, nikt prócz obsługi nie podszedł jednak do poetki. Po obiedzie pierwsza wyszła z jadalni, udała się na ganek, gdzie zapaliła papierosa, a potem wróciła na piętro do swojego pokoju.
Andy WARHOL (1928–1987)
„…Podoba mi się, że w Ameryce najbogatsi konsumenci w zasadzie kupują te same rzeczy, co biedni. Siedzisz przed telewizorem i pijesz Coca Colę, i wiesz, że prezydent pije colę, Liz Taylor pije colę, i myślisz sobie, że ty też możesz pić colę…”
Andy Warhol (1928–1987) nazywany „papieżem pop-artu”, który rysował, malował, pisał, robił filmy i teatr, a także fotografował. Warhol często używał do swojego malarstwa fotografii, jako wyjściowego materiału i nie krył się z tym, jak to robi większość malarzy. „Nigdy nie czytam, tylko oglądam obrazki” mawiał Andy Warhol.
Przez lata spotykałem go w Nowym Jorku, z którym związany był od 1949 roku, gdzie przeniósł się z Pittsburgha, po ukończeniu Carnegie Institute of Technology. Z nieodłącznym Minoxem (mały aparat) w ręku, których jak sam mówił, miał 40. Ciągle coś fotografował. Na dwa lata przed jego śmiercią w 1985 roku, wyszedł w wydawnictwie Harper&Row album zdjęć „America”, gdzie z tysięcy negatywów Warhola wybrano trzysta zdjęć. Przez lata fotografował swoich niezwykłych znajomych, których zaskakiwał maleńkim, niepozornym Minoxem w najbardziej banalnych pozach. Dziś są to unikatowe zdjęcia, takich gwiazd jak: Billy Idol, Madonna, Liza Minnelli, Liberace, Dana Ross, Mick Jagger, Grace Johnes, John Travolta, Paloma Picasso, Truman Capote. Zarówno na zdjęciach, jak i w swoich pracach malarskich, Warhol przez całe życie udowadniał prawdę i pokazywał, że piękno kryje się wszędzie, podobnie jak brzydota.
Czesław Czapliński – światowej sławy artysta fotograf, dziennikarz i autor filmów dokumentalnych, urodzony w 1953 roku w Łodzi. Od roku 1979 mieszka w Nowym Jorku i Warszawie. Autor 43 albumów i książek, wielu filmów dokumentalnych i kilkuset wystaw fotograficznych, m.in. w Narodowej Galerii Sztuki „Zachęta” w Warszawie, Muzeum Sztuki w Łodzi, Muzeum Narodowym w Warszawie, Muzeum Łazienki Królewskie w Warszawie, a także w Nowym Jorku, Chicago, Nicei, Moskwie, Londynie, Monachium i Brukseli. W ciągu ponad 40 lat kariery, fotografował najbardziej znane osobistości ze świata biznesu, kultury, polityki, sportu m.in. Muhammad Ali, Maurice Béjart, Leonard Bernstein, Bernardo Bertolucci, Cindy Crawford, Oscar de la Renta, Catherine Deneuve, Placido Domingo, Umberto Eco, Michael Jackson, Henry Kissinger, Calvin Klein, Jerzy Kosiński, Luciano Pavarotti, Paloma Picasso, Roman Polański, Isabella Rossellini, Donald Trump czy Andy Warhol.
Zdjęcia Czaplińskiego publikowane były na całym świecie m.in. w pismach „The New York Times”, „New York Post”„Time”, „Vanity Fair”, „The Washington Post”, „Newsweek”, „Twój Styl”, „Sztuka”, „Viva”, „Rzeczpospolita”. Prace artysty znajdują się w zbiorach Library of Congress w Waszyngtonie, New York Public Library, Muzeum Narodowym w Warszawie i Wrocławiu, Muzeum Sztuki w Łodzi, Bibliotece Narodowej w Warszawie i wielu kolekcjach prywatnych na całym świecie.
Czesław Czapliński PORTRET z HISTORIĄ
https://www.czczaplinski.com/blog