Porucznik Borewicz. Rozkład jazdy. Tom 9 - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
1 lutego 2012
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Porucznik Borewicz. Rozkład jazdy. Tom 9 - ebook
Opowiadanie oparte na motywach scenariusza serialu „07 zgłoś się”. Z pewnością przypomni przygody przystojnego porucznika Borewicza, przed którym drżał świat przestępczy PRL-u.
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-62964-52-9 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Rozkład jazdy
Zapadła już głęboka noc. Skromny domek otoczony niewielkim zadbanym ogródkiem pogrążył się w mroku. Tylko w jednym oknie paliło się światło. Wokół panowała cisza.
W pokoju tyłem do okna siedziała kobieta, coś szyjąc. Była sama. Ciszę przerwało skrzypnięcie furtki, kobieta jednak nie zwróciła na to uwagi. Drgnęła, dopiero kiedy rozległo się pukanie. Odwróciła się gwałtownie do okna i znieruchomiała. Za szybą mignęła sylwetka mężczyzny z nienaturalnie dużymi uszami.
W tym momencie szczęknęła klamka. Kobieta zastygła w bezruchu. Wyraźnie słyszała, że ktoś próbuje wejść na ganek. Rozpoznała skrzypnięcie zawiasów małego okienka.
– Kto tam? – zapytała z niepokojem.
– Proszę otworzyć! – odezwał się męski głos. – Potrzebuję pomocy... Wypadek...
Kobieta powoli podeszła do drzwi. Była w zaawansowanej ciąży, poruszała się z trudem. Lekko uchyliła drzwi, nie zwalniając łańcucha. Ostrożnie wyjrzała.
W szparze drzwi ujrzała twarz mężczyzny w karnawałowej masce zająca z wystającymi zębami. Kobieta zamarła z przerażenia, otworzyła usta krzyku, lecz nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
– Otwierać! – rozkazał mężczyzna.
Kobieta dopiero teraz krzyknęła rozdzierająco.
– Nieee!
Odskoczyła od drzwi. Z przerażeniem obserwowała, jak mężczyzna odsuwa łańcuch. Dłonie zacisnęła na sukience mocno opinającej brzuch.
Nagle z głębi mieszkania wyszła kobieta w czarnym płaszczu. Twarz miała zasłoniętą maską kota. Podeszła bliżej. Stanęła przed ciężarną i podniosła palec do ust.
– Ani słowa – szepnęła. – Jesteśmy ścigani. Potrzebujemy jedzenia i picia.
Sięgnęła do łańcucha i otworzyła drzwi. Do przedpokoju wszedł mężczyzna w przebraniu zająca i jeszcze jeden z naciągniętą na głowę damską pończochą. Na twarzy zastygł mu przerażający grymas.
Kobieta w ciąży zdrętwiała. W jej oczach malowało się przerażenie. Nagle ocknęła się, odskoczyła od ściany i wpadła do kuchni, obijając się o sprzęty. Zatrzasnęła za sobą drzwi.
Ludzie w maskach wybuchli śmiechem.
– Pani Zosiu! – krzyknął w kierunku kuchni mężczyzna przebrany za zająca. – Nie ma pośpiechu! Naprawdę potrzebujemy tylko pół litra...
Kobieta nie odpowiadała.
Mężczyzna w pończosze na twarzy podszedł do kuchennych drzwi. Pchnął je lekko. Na podłodze, oparta o ścianę z szeroko rozrzuconymi nogami siedziała kobieta. Jęczała cicho, przyciskając dłońmi brzuch. Na twarz wystąpiły jej krople potu. Mężczyzna w przebraniu zająca podbiegł do niej. Ukląkł obok i zerwał z twarzy maskę.
– Pani Zosiu, co się stało? – zapytał z niepokojem. – To ja – wziął ją za ramiona. – Poznaje mnie pani? To ja – lekko nią potrząsnął.
Z drugiej strony stanęła kobieta w masce kota na twarzy. Schyliła się, usiłując unieść Zosię. Nagle z przerażeniem dostrzegła rosnącą szybko czerwoną plamę na sukience ciężarnej.
Spocona twarz Zosi odchyliła się bezwładnie do tyłu. Znieruchomiała. Kobieta w masce kota krzyknęła.
***
Było już późno. Dancing w hotelu Petropol był znany na cały w Płock, toteż w lokalu panował tłok.
Przy stoliku siedział młody wysoki mężczyzna z dwoma kolegami. Ubrany był w garnitur najmodniejszego kroju, miał stylowo przycięte włosy. Nonszalancko zaciągał się papierosem. Nie zwracał uwagi na dyskutujących towarzyszy, tylko pożerał wzrokiem dziewczynę śpiewającą szybką, bitową piosenkę. Na stoliku stała wódka, kawa i piwo. Wszyscy trzej mieli już nieźle w czubie.
Mężczyzna przywołał gestem kelnera. Szepnął mu coś na ucho. Kelner pokręcił przecząco głową. Mężczyzna niezadowolony z odmowy chwycił go za klapy. W tym momencie od stolika poderwali się jego dwaj koledzy. Złapali go za ramiona, próbując uspokoić, i posadzili z powrotem na krześle. Kelner ruchem pełnym dostojeństwa poprawił marynarkę i oddalił się w kierunku baru.
Piosenkarka kątem oka dostrzegła zamieszanie. Spojrzała w stronę stolika i dostrzegłszy machającego do niej mężczyznę, odwróciła twarz.
Mężczyzna przywoływał ją energicznym ruchem ponad tańczącymi.
Dziewczyna skończyła śpiewać. Szepnęła coś kierownikowi zespołu i zeszła z estrady, nie zwracając uwagi na jego gwałtowne protesty. Szybkim krokiem przemierzyła salę i skierowała się do hotelowego hallu. Była zdenerwowana.
Mężczyzna poderwał się od stolika. Z wściekłością odtrącił rękę próbującego go zatrzymać kolegi. Ruszył za piosenkarką.
***
Przy kontuarze w hallu stał znudzony portier. Nawet nie spojrzał, kiedy minęła go piosenkarka. Dziewczyna skręciła koło recepcji i wzburzona szybko się oddaliła.
W tym momencie z impetem otworzyły się drzwi od restauracji. Do hallu wszedł mężczyzna, który wcześniej dawał piosenkarce znaki. Wyjął z ust papierosa i przygasił go w popielniczce stojącej na stoliku przy drzwiach. Portier spojrzał na niego przelotnie, kiedy mijał recepcję. Pokręcił głową i sięgnął do szuflady po papierosy.
Wtem rozległ się przeraźliwy kobiecy krzyk. Portier rzucił papierosy i pobiegł jego kierunku. W tym samym momencie krzyk usłyszała sprzątaczka pracująca w drugim końcu korytarza. Kobieta poderwała się gwałtownie i pobiegła w kierunku głosu. W ciemnościach omal nie wpadła na pędzącego portiera. Podbiegli razem do otwartych drzwi. Wewnątrz paliło się światło.
***
Portier i sprzątaczka stanęli w drzwiach hotelowego pokoju przerobionego na garderobę. Scena, którą ujrzeli, mroziła krew w żyłach. Zza parawanu widać było leżącą piosenkarkę z odsłoniętymi piersiami. Na piersi miała głęboką, broczącą obficie ranę. Nad kobietą klęczał młody człowiek. W obu dłoniach trzymał długi nóż. Kiedy zdał sobie sprawę z obecności portiera i sprzątaczki, uniósł głowę i popatrzył na nich szeroko otwartymi oczyma. Malowało się w nich szaleństwo. Powoli wstał z klęczek i podszedł do recepcjonisty, niosąc na rozłożonych dłoniach nóż, jakby chciał go pokazać. Sprzątaczka przeraźliwie krzyknęła. Mężczyzna jakby obudził się z letargu, odrzucił gwałtownie nóż i odwrócił się. Dopadł do otwartych drzwi balkonu i błyskawicznie wyskoczył przez barierkę.
Krzyk sprzątaczki nie ustawał.
***
Przed hotel z wyciem syreny zajechała milicyjna nysa. Z samochodu wyskoczyło trzech cywili. Jeden z nich, porucznik Uriasz, rzucił w przelocie kilka poleceń stojącym obok mundurowym milicjantom.
Inspektorzy weszli do hallu, gdzie gromadził się podniecony tłum – goście, pokojowe, kelnerzy. Porucznik zapytał o coś kaprala pilnującego wejścia. Ten wskazał portiera i roztrzęsioną sprzątaczkę. Podszedł do nich jeden z inspektorów.
Porucznik Uriasz przeszedł do pokoju, w którym popełniono zbrodnię. Otworzył drzwi i obrzucił wzrokiem pomieszczenie, w którym pracowała już ekipa dochodzeniowa. Podszedł do zwłok piosenkarki i uchylił prześcieradło, którym były przykryte. Popatrzył bez emocji na twarz zamordowanej i dał znak, aby pielęgniarze wynieśli ciało.
***
Portier i sprzątaczka stali przed porucznikiem Uriaszem lekko przygarbieni. Wpatrywali się w milicjanta w nabożnym skupieniu. W hallu kręcili się milicjanci z dochodzeniówki.
– Pan tu wszedł pierwszy? – Uriasz spojrzał na portiera.
– Ja – wyrwała się sprzątaczka. – Krew sikała, panie oficerze. A potem się na mnie rzucił – opowiadała podekscytowana. – Z nożem, panie oficerze.
Porucznik popatrzył na nią dziwnym wzrokiem. W tym momencie minęli ich pielęgniarze z noszami. Uriasz odciągnął portiera na bok.
– Pan go znał? – zapytał.
Portier pokręcił przecząco głową.
– Nie.
– To jak tu wszedł? – indagował porucznik. – Mieszkał w hotelu?
– Przekradł się jakoś – recepcjonista nie był przekonany.
Uriasz popatrzył na niego przeciągle.
– Ja teraz odchodzę, a pan się zastanowi – powiedział. – Za pięć minut spiszemy pańskie zeznania.
***
Technik trzymał w ręku dość prymitywnie wyglądający nóż z charakterystycznym ostrzem i drewnianą rączką. Cały we krwi, na ostrzu i rękojeści wyraźnie widać było odciski palców. Uriasz przyglądał mu się dokładnie.
– Ja się na tym nie znam, panie poruczniku – odezwał się technik – ale to jest ręczna robota, chyba ostrze od bagnetu.
Porucznik pokiwał w zamyśleniu głową. Przeszedł do stolika, na którym leżała rozrzucona zawartość damskiej torebki.
– Nazywała się Drecka Barbara – wyjaśnił drugi technik, widząc jego zainteresowanie. – Miała dwadzieścia sześć lat. Przyjechali tu z Torunia.
– Kto? – zdziwił się Uriasz.
– No ten zespół – wyjaśnił technik.
– Skąd wiesz?
– Moja Zośka jest na bieżąco, jeśli idzie o zespoły – odparł mężczyzna.
***
Kilka minut później porucznik Uriasz wszedł do gabinetu dyrektora hotelu. Przy biurku siedział inspektor, naprzeciwko skulony na krześle portier. Ciemność rozjaśniała tylko stojąca na biurku lampa.
– Pamięć wróciła? – Uriasz wskazał głową portiera.
– Jasne – pokiwał głową inspektor.
– No i chwała Bogu – odezwał się porucznik. – Więc jak?
– Julian Dworczyk – odparł inspektor. – Wszedł za nią z restauracji.
– Mieszkał tu?
– Nigdy – zaprotestował portier. – Słowo honoru – uderzył się w piersi.
– To skąd pan zna nazwisko? – przycisnął go Uriasz.
– Słyszałem, jak mówił. Przecież spisywaliście go parę dni temu, rozrabiał, upił się... – popatrzył na porucznika zdziwiony jego niewiedzą.
– Patrol tu był? – zainteresował się Uriasz. – Jedź i sprawdź wszystkie zapisy – polecił inspektorowi. – Dziękujemy panu – popatrzył na portiera.
Mężczyzna poderwał się z miejsca i szybko wyszedł.
***
Kierownik zespołu bitowego był zniecierpliwiony przesłuchaniem. Kręcił się na krześle. Co chwila brał do rąk futerał, to znów go odkładał.
– Jeździł za nią wszędzie – opowiadał. – Uważał się za narzeczonego. Robił awantury, odgrażał się.
– Miał podstawy? – spytał Uriasz.
– Może i miał, ale ona mówiła, że to się dawno skończyło.
– Co?
– No – kierownik zespołu zawahał się – miłość niby.
– Dawno ją pan poznał? – Uriasz zaczął z innej beczki.
– Ponad rok. Poznaliśmy się na jakiejś chałturze i została z nami.
– A przedtem?
– Nie wiem – odparł muzyk. – Śpiewała w jakimś duecie – Czerwone Rajstopy, Zielone Skarpetki… Coś takiego, nie pamiętam dokładnie. Przepraszam, mogę już iść? – poprosił. – Wie pan, dyrektor każe grać, bo gości to niewiele obchodzi, dziś sobota jakby nie było.
***
Kompan Dworczyka już trzeźwy stał prawie na baczność i przestraszonym wzrokim wodził za przechadzającym się po gabinecie Uriaszem.
– Nawet nie wiedziałem, jak się nazywa, tylko Julek, Julek… Stawiał, miał forsę, kto by się nie przysiadł, panie poruczniku.
– A skąd miał tę forsę, nie wiecie? – Uriasz zatrzymał się i popatrzył pytająco na mężczyznę. Jakiś adres? Gdzie mieszkał? Może jakieś nazwisko? Imię?
***
Zapadła już głęboka noc. Skromny domek otoczony niewielkim zadbanym ogródkiem pogrążył się w mroku. Tylko w jednym oknie paliło się światło. Wokół panowała cisza.
W pokoju tyłem do okna siedziała kobieta, coś szyjąc. Była sama. Ciszę przerwało skrzypnięcie furtki, kobieta jednak nie zwróciła na to uwagi. Drgnęła, dopiero kiedy rozległo się pukanie. Odwróciła się gwałtownie do okna i znieruchomiała. Za szybą mignęła sylwetka mężczyzny z nienaturalnie dużymi uszami.
W tym momencie szczęknęła klamka. Kobieta zastygła w bezruchu. Wyraźnie słyszała, że ktoś próbuje wejść na ganek. Rozpoznała skrzypnięcie zawiasów małego okienka.
– Kto tam? – zapytała z niepokojem.
– Proszę otworzyć! – odezwał się męski głos. – Potrzebuję pomocy... Wypadek...
Kobieta powoli podeszła do drzwi. Była w zaawansowanej ciąży, poruszała się z trudem. Lekko uchyliła drzwi, nie zwalniając łańcucha. Ostrożnie wyjrzała.
W szparze drzwi ujrzała twarz mężczyzny w karnawałowej masce zająca z wystającymi zębami. Kobieta zamarła z przerażenia, otworzyła usta krzyku, lecz nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
– Otwierać! – rozkazał mężczyzna.
Kobieta dopiero teraz krzyknęła rozdzierająco.
– Nieee!
Odskoczyła od drzwi. Z przerażeniem obserwowała, jak mężczyzna odsuwa łańcuch. Dłonie zacisnęła na sukience mocno opinającej brzuch.
Nagle z głębi mieszkania wyszła kobieta w czarnym płaszczu. Twarz miała zasłoniętą maską kota. Podeszła bliżej. Stanęła przed ciężarną i podniosła palec do ust.
– Ani słowa – szepnęła. – Jesteśmy ścigani. Potrzebujemy jedzenia i picia.
Sięgnęła do łańcucha i otworzyła drzwi. Do przedpokoju wszedł mężczyzna w przebraniu zająca i jeszcze jeden z naciągniętą na głowę damską pończochą. Na twarzy zastygł mu przerażający grymas.
Kobieta w ciąży zdrętwiała. W jej oczach malowało się przerażenie. Nagle ocknęła się, odskoczyła od ściany i wpadła do kuchni, obijając się o sprzęty. Zatrzasnęła za sobą drzwi.
Ludzie w maskach wybuchli śmiechem.
– Pani Zosiu! – krzyknął w kierunku kuchni mężczyzna przebrany za zająca. – Nie ma pośpiechu! Naprawdę potrzebujemy tylko pół litra...
Kobieta nie odpowiadała.
Mężczyzna w pończosze na twarzy podszedł do kuchennych drzwi. Pchnął je lekko. Na podłodze, oparta o ścianę z szeroko rozrzuconymi nogami siedziała kobieta. Jęczała cicho, przyciskając dłońmi brzuch. Na twarz wystąpiły jej krople potu. Mężczyzna w przebraniu zająca podbiegł do niej. Ukląkł obok i zerwał z twarzy maskę.
– Pani Zosiu, co się stało? – zapytał z niepokojem. – To ja – wziął ją za ramiona. – Poznaje mnie pani? To ja – lekko nią potrząsnął.
Z drugiej strony stanęła kobieta w masce kota na twarzy. Schyliła się, usiłując unieść Zosię. Nagle z przerażeniem dostrzegła rosnącą szybko czerwoną plamę na sukience ciężarnej.
Spocona twarz Zosi odchyliła się bezwładnie do tyłu. Znieruchomiała. Kobieta w masce kota krzyknęła.
***
Było już późno. Dancing w hotelu Petropol był znany na cały w Płock, toteż w lokalu panował tłok.
Przy stoliku siedział młody wysoki mężczyzna z dwoma kolegami. Ubrany był w garnitur najmodniejszego kroju, miał stylowo przycięte włosy. Nonszalancko zaciągał się papierosem. Nie zwracał uwagi na dyskutujących towarzyszy, tylko pożerał wzrokiem dziewczynę śpiewającą szybką, bitową piosenkę. Na stoliku stała wódka, kawa i piwo. Wszyscy trzej mieli już nieźle w czubie.
Mężczyzna przywołał gestem kelnera. Szepnął mu coś na ucho. Kelner pokręcił przecząco głową. Mężczyzna niezadowolony z odmowy chwycił go za klapy. W tym momencie od stolika poderwali się jego dwaj koledzy. Złapali go za ramiona, próbując uspokoić, i posadzili z powrotem na krześle. Kelner ruchem pełnym dostojeństwa poprawił marynarkę i oddalił się w kierunku baru.
Piosenkarka kątem oka dostrzegła zamieszanie. Spojrzała w stronę stolika i dostrzegłszy machającego do niej mężczyznę, odwróciła twarz.
Mężczyzna przywoływał ją energicznym ruchem ponad tańczącymi.
Dziewczyna skończyła śpiewać. Szepnęła coś kierownikowi zespołu i zeszła z estrady, nie zwracając uwagi na jego gwałtowne protesty. Szybkim krokiem przemierzyła salę i skierowała się do hotelowego hallu. Była zdenerwowana.
Mężczyzna poderwał się od stolika. Z wściekłością odtrącił rękę próbującego go zatrzymać kolegi. Ruszył za piosenkarką.
***
Przy kontuarze w hallu stał znudzony portier. Nawet nie spojrzał, kiedy minęła go piosenkarka. Dziewczyna skręciła koło recepcji i wzburzona szybko się oddaliła.
W tym momencie z impetem otworzyły się drzwi od restauracji. Do hallu wszedł mężczyzna, który wcześniej dawał piosenkarce znaki. Wyjął z ust papierosa i przygasił go w popielniczce stojącej na stoliku przy drzwiach. Portier spojrzał na niego przelotnie, kiedy mijał recepcję. Pokręcił głową i sięgnął do szuflady po papierosy.
Wtem rozległ się przeraźliwy kobiecy krzyk. Portier rzucił papierosy i pobiegł jego kierunku. W tym samym momencie krzyk usłyszała sprzątaczka pracująca w drugim końcu korytarza. Kobieta poderwała się gwałtownie i pobiegła w kierunku głosu. W ciemnościach omal nie wpadła na pędzącego portiera. Podbiegli razem do otwartych drzwi. Wewnątrz paliło się światło.
***
Portier i sprzątaczka stanęli w drzwiach hotelowego pokoju przerobionego na garderobę. Scena, którą ujrzeli, mroziła krew w żyłach. Zza parawanu widać było leżącą piosenkarkę z odsłoniętymi piersiami. Na piersi miała głęboką, broczącą obficie ranę. Nad kobietą klęczał młody człowiek. W obu dłoniach trzymał długi nóż. Kiedy zdał sobie sprawę z obecności portiera i sprzątaczki, uniósł głowę i popatrzył na nich szeroko otwartymi oczyma. Malowało się w nich szaleństwo. Powoli wstał z klęczek i podszedł do recepcjonisty, niosąc na rozłożonych dłoniach nóż, jakby chciał go pokazać. Sprzątaczka przeraźliwie krzyknęła. Mężczyzna jakby obudził się z letargu, odrzucił gwałtownie nóż i odwrócił się. Dopadł do otwartych drzwi balkonu i błyskawicznie wyskoczył przez barierkę.
Krzyk sprzątaczki nie ustawał.
***
Przed hotel z wyciem syreny zajechała milicyjna nysa. Z samochodu wyskoczyło trzech cywili. Jeden z nich, porucznik Uriasz, rzucił w przelocie kilka poleceń stojącym obok mundurowym milicjantom.
Inspektorzy weszli do hallu, gdzie gromadził się podniecony tłum – goście, pokojowe, kelnerzy. Porucznik zapytał o coś kaprala pilnującego wejścia. Ten wskazał portiera i roztrzęsioną sprzątaczkę. Podszedł do nich jeden z inspektorów.
Porucznik Uriasz przeszedł do pokoju, w którym popełniono zbrodnię. Otworzył drzwi i obrzucił wzrokiem pomieszczenie, w którym pracowała już ekipa dochodzeniowa. Podszedł do zwłok piosenkarki i uchylił prześcieradło, którym były przykryte. Popatrzył bez emocji na twarz zamordowanej i dał znak, aby pielęgniarze wynieśli ciało.
***
Portier i sprzątaczka stali przed porucznikiem Uriaszem lekko przygarbieni. Wpatrywali się w milicjanta w nabożnym skupieniu. W hallu kręcili się milicjanci z dochodzeniówki.
– Pan tu wszedł pierwszy? – Uriasz spojrzał na portiera.
– Ja – wyrwała się sprzątaczka. – Krew sikała, panie oficerze. A potem się na mnie rzucił – opowiadała podekscytowana. – Z nożem, panie oficerze.
Porucznik popatrzył na nią dziwnym wzrokiem. W tym momencie minęli ich pielęgniarze z noszami. Uriasz odciągnął portiera na bok.
– Pan go znał? – zapytał.
Portier pokręcił przecząco głową.
– Nie.
– To jak tu wszedł? – indagował porucznik. – Mieszkał w hotelu?
– Przekradł się jakoś – recepcjonista nie był przekonany.
Uriasz popatrzył na niego przeciągle.
– Ja teraz odchodzę, a pan się zastanowi – powiedział. – Za pięć minut spiszemy pańskie zeznania.
***
Technik trzymał w ręku dość prymitywnie wyglądający nóż z charakterystycznym ostrzem i drewnianą rączką. Cały we krwi, na ostrzu i rękojeści wyraźnie widać było odciski palców. Uriasz przyglądał mu się dokładnie.
– Ja się na tym nie znam, panie poruczniku – odezwał się technik – ale to jest ręczna robota, chyba ostrze od bagnetu.
Porucznik pokiwał w zamyśleniu głową. Przeszedł do stolika, na którym leżała rozrzucona zawartość damskiej torebki.
– Nazywała się Drecka Barbara – wyjaśnił drugi technik, widząc jego zainteresowanie. – Miała dwadzieścia sześć lat. Przyjechali tu z Torunia.
– Kto? – zdziwił się Uriasz.
– No ten zespół – wyjaśnił technik.
– Skąd wiesz?
– Moja Zośka jest na bieżąco, jeśli idzie o zespoły – odparł mężczyzna.
***
Kilka minut później porucznik Uriasz wszedł do gabinetu dyrektora hotelu. Przy biurku siedział inspektor, naprzeciwko skulony na krześle portier. Ciemność rozjaśniała tylko stojąca na biurku lampa.
– Pamięć wróciła? – Uriasz wskazał głową portiera.
– Jasne – pokiwał głową inspektor.
– No i chwała Bogu – odezwał się porucznik. – Więc jak?
– Julian Dworczyk – odparł inspektor. – Wszedł za nią z restauracji.
– Mieszkał tu?
– Nigdy – zaprotestował portier. – Słowo honoru – uderzył się w piersi.
– To skąd pan zna nazwisko? – przycisnął go Uriasz.
– Słyszałem, jak mówił. Przecież spisywaliście go parę dni temu, rozrabiał, upił się... – popatrzył na porucznika zdziwiony jego niewiedzą.
– Patrol tu był? – zainteresował się Uriasz. – Jedź i sprawdź wszystkie zapisy – polecił inspektorowi. – Dziękujemy panu – popatrzył na portiera.
Mężczyzna poderwał się z miejsca i szybko wyszedł.
***
Kierownik zespołu bitowego był zniecierpliwiony przesłuchaniem. Kręcił się na krześle. Co chwila brał do rąk futerał, to znów go odkładał.
– Jeździł za nią wszędzie – opowiadał. – Uważał się za narzeczonego. Robił awantury, odgrażał się.
– Miał podstawy? – spytał Uriasz.
– Może i miał, ale ona mówiła, że to się dawno skończyło.
– Co?
– No – kierownik zespołu zawahał się – miłość niby.
– Dawno ją pan poznał? – Uriasz zaczął z innej beczki.
– Ponad rok. Poznaliśmy się na jakiejś chałturze i została z nami.
– A przedtem?
– Nie wiem – odparł muzyk. – Śpiewała w jakimś duecie – Czerwone Rajstopy, Zielone Skarpetki… Coś takiego, nie pamiętam dokładnie. Przepraszam, mogę już iść? – poprosił. – Wie pan, dyrektor każe grać, bo gości to niewiele obchodzi, dziś sobota jakby nie było.
***
Kompan Dworczyka już trzeźwy stał prawie na baczność i przestraszonym wzrokim wodził za przechadzającym się po gabinecie Uriaszem.
– Nawet nie wiedziałem, jak się nazywa, tylko Julek, Julek… Stawiał, miał forsę, kto by się nie przysiadł, panie poruczniku.
– A skąd miał tę forsę, nie wiecie? – Uriasz zatrzymał się i popatrzył pytająco na mężczyznę. Jakiś adres? Gdzie mieszkał? Może jakieś nazwisko? Imię?
***
więcej..