Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość
  • promocja
  • Empik Go W empik go

Potęga umysłu - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
13 listopada 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Potęga umysłu - ebook

Jeśli chcesz poznać metody, które pozwalają odkryć myśli drugiego człowieka i wywierać wpływ na jego zachowanie. Jeśli interesuje cię, w jaki sposób można przejmować kontrolę nad decyzjami i rozpoznawać kłamstwa. Jeśli marzysz o tym, żeby znacznie rozwinąć możliwości swojej pamięci oraz zdobyć wiedzę, której nie uczą w żadnej szkole. Jeśli zamierzasz zrozumieć moc podświadomości, empatii, sugestii, mowy ciała, a także poznać historie ludzi, którzy dzięki temu osiągnęli sukces. Jeśli pragniesz odkryć tajemnice ludzkiego umysłu – ta książka jest dla ciebie.

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-68226-91-1
Rozmiar pliku: 4,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Skoro trzy­masz wła­śnie w dło­niach tę książkę, to zna­czy, że roz­po­czy­nasz dziś nie­zwy­kłą po­dróż po ta­jem­ni­cach ludz­kiego umy­słu. Długo za­sta­na­wia­łem się nad tym, czy po­wi­nie­nem zdra­dzić te se­krety i jak do­ko­nać wła­ści­wej kom­pi­la­cji wie­dzy, którą udało mi się po­siąść przez po­nad dwa­dzie­ścia pięć lat mo­ich nie­usta­ją­cych stu­diów w tej jakże roz­le­głej i fa­scy­nu­ją­cej mnie dzie­dzi­nie. Wiele z tego, o czym za mo­ment prze­czy­tasz, to zdo­by­wana przez wieki całe, cho­wana czę­sto gdzieś w za­ka­mar­kach bi­blio­tek i ar­chi­wów, za­dzi­wia­jąca, a nie­kiedy wręcz za­ka­zana wie­dza. Ko­rzy­staj z niej więc mą­drze i wy­łącz­nie w szla­chet­nym celu. Bądź od­po­wie­dzialny i nie wy­rzą­dzaj ni­komu krzywdy tym, czego się na­uczysz w trak­cie lek­tury. Mam rów­nież szczerą na­dzieję, że czy­ta­jąc tę książkę, nie­je­den raz się uśmiech­niesz, a także głę­boko zdzi­wisz, po­zna­jąc ta­jem­nice mo­jego ży­cia, któ­rymi ni­gdy wcze­śniej tak szcze­rze ani pu­blicz­nie się nie dzie­li­łem. Być może wy­sta­wię też na próbę twoje do­tych­cza­sowe prze­ko­na­nia i wraż­li­wość. Ro­bię to wy­łącz­nie po to, że­byś uświa­do­mił so­bie dzia­ła­nia me­cha­ni­zmów, ja­kie stoją za tym, dla­czego my­ślisz tak, jak my­ślisz, czu­jesz to, co czu­jesz, je­steś, jaki je­steś.

In­struk­cja ob­sługi czło­wieka to w końcu naj­waż­niej­sza ze wszyst­kich in­struk­cji, ja­kie warto po­znać – a ta do­ty­czy na­szego naj­bar­dziej oso­bi­stego, naj­szla­chet­niej­szego i naj­droż­szego skarbu, jaki po­sia­damy: na­szego umy­słu.

Od­kryję przed tobą rów­nież me­tody czy­ta­nia my­śli ob­cych lu­dzi, tech­niki ma­ni­pu­la­cji oraz spo­soby, dzięki któ­rym już za mo­ment znacz­nie pod­nie­siesz ja­kość swo­jego ży­cia. Znaj­dziesz tu rów­nież od­nie­sie­nia do fa­scy­nu­ją­cego świata zwie­rząt, który jest nie­ro­ze­rwal­nie zwią­zany z nami, a także wielu le­gend i zja­wisk nad­przy­ro­dzo­nych po­wsta­łych na prze­strzeni wie­lo­let­niej hi­sto­rii świata. Być może za­sta­na­wiasz się, skąd ja to wszystko wiem – i na to py­ta­nie także już wkrótce po­znasz od­po­wiedź. Za­cznijmy za­tem od sa­mego po­czątku, czyli od tego, że wszyst­kim rzą­dzi przy­pa­dek.

Przy­pa­dek, czyli zbieg na­stę­pu­ją­cych po so­bie zda­rzeń bez żad­nego prze­my­śla­nego planu, któ­rego na­gle sta­łeś się głów­nym bo­ha­te­rem. Je­śli wie­rzysz w prze­zna­cze­nie oraz w to, że gdzieś tam każdy z nas ma za­pi­sany swój los, za­uważ, pro­szę, że na­wet to, iż po­ja­wi­łeś się na tym świe­cie, jest kom­plet­nym przy­pad­kiem. Fakt, że ów świat w ogóle po­wstał, to rów­nież nic wię­cej jak tylko przy­pa­dek. Na py­ta­nie, czy w ogóle po­wstał, czy po pro­stu ist­nieje, z pew­no­ścią też kie­dyś znaj­dziemy nie­pod­wa­żalną od­po­wiedź. Bo wła­ści­wie po­wstaje bez prze­rwy. Tym bo­wiem, co przy­świeca nie­usta­ją­cej hi­sto­rii na­szego Wszech­świata, jest wieczna zmiana. Na­sza pla­neta, po­dob­nie jak wszyst­kie inne ciała nie­bie­skie, a także cały świat zwie­rząt i ro­ślin, po­trze­bo­wała mi­liar­dów lat, za­nim osią­gnęła obecną formę. Czas jed­nak wciąż pę­dzi na­przód i za mi­liardy ko­lej­nych lat to wszystko, co nas ota­cza, także zwy­czaj­nie prze­sta­nie ist­nieć. Po­myśl o tych wszyst­kich plem­ni­kach two­jego taty, które skoń­czyły ży­wot tam, gdzie tylko on wie. O ko­mór­kach ja­jo­wych two­jej mamy, które ni­gdy nie po­da­ro­wały tego, co jest naj­cen­niej­sze, czyli sa­mego ży­cia. One także bez­pow­rot­nie gdzieś prze­pa­dły. Mia­łeś ko­smicz­nego farta, że w ogóle się uro­dzi­łeś – w swoim wy­jąt­ko­wym cza­sie, który bez­li­to­śnie pę­dzi na oślep, po­zo­sta­wia­jąc za sobą na­szą hi­sto­rię, która kie­dyś sta­nie się lek­cją dla przy­szłych po­ko­leń. Od ko­ły­ski ob­ser­wu­jemy nie­ustanną zmianę nas sa­mych, tak samo jak w hi­sto­rii Ziemi ob­ser­wu­jemy pro­ces zmiany ca­łego na­szego ga­tunku, kli­matu, roz­miesz­cze­nia kon­ty­nen­tów, które wie­lo­krot­nie zmie­niały swoje po­ło­że­nie, a także świata fauny i flory. Ich za­chwy­ca­jącą prze­szłość mo­żemy oglą­dać jak na dłoni pod mi­kro­sko­pem elek­tro­no­wym, tak samo jak od­kry­wamy prawdę o naj­dal­szych za­ka­mar­kach ko­smosu dzięki te­le­sko­powi Webba. I kiedy wy­do­by­wamy ma­je­sta­tyczne ko­ści ko­lej­nych wy­mar­łych di­no­zau­rów, które kró­lo­wały na na­szej pla­ne­cie przez około 160 mi­lio­nów lat i przez myśl im ni­gdy nie prze­szło, że mi­liony lat póź­niej bę­dziemy tu­taj żyć my, nie snu­jemy już le­gend przy ogni­sku jak nasi przod­ko­wie, któ­rzy ich ko­ści brali za na­ma­calny do­wód na to, że kie­dyś po tej pla­ne­cie cho­dziły smoki. Sta­jemy się co­raz mą­drzejsi, roz­wią­zu­jąc krok po kroku za­gadkę ży­cia, któ­rym rzą­dzi bez­duszne prze­mi­ja­nie. To wła­śnie ono spra­wia, że na­da­jemy wy­jąt­kowy sens wszyst­kiemu, co nas spo­tyka. Sta­ramy się naj­le­piej, jak umiemy, nadać chwi­lom war­tość. Bo wszystko trwa za­le­d­wie chwilę. Na­sza mło­dość, sta­rość, wdech, wy­dech. Wie­rzymy, że spo­tka­li­śmy na swo­jej dro­dze Pana Z, bo był nam pi­sany. Nie bie­rzemy przy tym zu­peł­nie pod uwagę faktu, że gdyby osa uką­siła psa i na­le­ża­łoby go za­brać do we­te­ry­na­rza, to wów­czas sio­stra Pana Z nie zdą­ży­łaby od­wieźć brata do pracy o wy­zna­czo­nej po­rze. Mu­siałby wziąć tak­sówkę lub wsiąść w au­to­bus i wszystko prze­su­nę­łoby się o kilka mi­nut, a Pan Z nie zna­la­złby się w tym miej­scu, w tym cza­sie ani w tym na­stroju, kiedy nie­spo­dzie­wa­nie skrzy­żo­wały się wa­sze spo­wo­do­wane oso­bi­stym przy­pad­kiem drogi. I to nikt inny, tylko wy sami nada­li­ście wy­jąt­kowe zna­cze­nie temu spo­tka­niu. Dla lu­dzi, któ­rzy was mi­jają, ono zu­peł­nie nic nie zna­czy. Na­wet go nie do­strze­gają. Spo­tka­li­ście się w tłu­mie przez przy­pa­dek, tak samo jak ja kie­dyś przez przy­pa­dek po­śród wielu ksią­żek tra­fi­łem na tę pierw­szą, szcze­gólną dla mnie, która ni­czym po­pchnięta pal­cem kostka do­mino po­rwała mnie w tę fa­scy­nu­jącą po­dróż mo­jego ży­cia. Na jej okładce znaj­do­wała się krysz­ta­łowa czaszka, która przy­kuła moją uwagę. Nie pa­mię­tam, w jaki spo­sób zna­la­zła się w mo­jej bi­blio­teczce. Nie pa­mię­tam rów­nież ani jej au­tora, ani ty­tułu, ale wciąż przed oczami mam tę okładkę – i hi­sto­rie za­pi­sane w środku: na te­mat Yeti, UFO, po­twora z Loch Ness, Trój­kąta Ber­mudz­kiego i in­nych nie­śmier­tel­nych le­gend prze­ka­zy­wa­nych z po­ko­le­nia na po­ko­le­nie. Wtedy chyba obu­dził się w moim sercu ro­man­tyzm. By­łem dziec­kiem i przyj­mo­wa­łem zu­peł­nie bez­kry­tycz­nie każdą z nich, ślepo wie­rząc, że wszystko, co czy­tam, wy­da­rzyło się na­prawdę. Tak prze­cież było na­pi­sane w książce. To za­dzi­wia­jące, ale wielu do­ro­słych my­śli po­dob­nie. Na­wet dziś, kiedy każdą in­for­ma­cję można zwe­ry­fi­ko­wać w rze­telny spo­sób, rzadko spraw­dzamy, kto jest au­to­rem słów i które wy­daw­nic­two stoi za pu­bli­ka­cją. A prze­cież to dwie naj­istot­niej­sze kwe­stie, na które po­win­ni­śmy zwró­cić szcze­gólną uwagę. Ku­pu­jemy ty­tuły ni­czym na­główki w ser­wi­sach plot­kar­skich. Nie za­sta­na­wiamy się nad ich wia­ry­god­no­ścią; ule­gamy emo­cjom i przy­swa­jamy książki, słowa, my­śli, które mo­de­lują nasz umysł ni­czym pla­ste­linę. Po­chła­nia­łem w ten spo­sób książki od naj­młod­szych lat, czy­ta­łem do­słow­nie wszystko, co wpa­dło mi w ręce – książki, ko­miksy, ga­zety – a moi ro­dzice na­wet nie za­uwa­żyli, kiedy opa­no­wa­łem tę nie­zwy­kłą umie­jęt­ność zdo­by­wa­nia wie­dzy. Któ­re­goś przed­po­łu­dnia po pro­stu usia­dłem na­prze­ciwko nich, wzią­łem do ręki ga­zetę, która le­żała na la­kie­ro­wa­nej ła­wie w du­żym po­koju, i za­czą­łem czy­tać na głos.

Fot. z ar­chi­wum pry­wat­nego au­tora

Ży­cie za­wsze przy­nosi naj­lep­sze hi­sto­rie. W czwar­tej kla­sie szkoły pod­sta­wo­wej za­czą­łem uczęsz­czać na koło hi­sto­ryczne pro­wa­dzone przez pana Ja­wor­skiego. To był chyba ten mo­ment, w któ­rym obu­dziły się we mnie ra­cjo­na­lizm i scep­ty­cyzm. Jak dziś pa­mię­tam tamte po­po­łu­dnia spę­dzane po lek­cjach w opu­sto­sza­łym i zu­peł­nie ci­chym bu­dynku szkoły. At­mos­fera była wręcz ma­giczna, szcze­gól­nie je­sie­nią i zimą, kiedy przy opusz­czo­nych ko­ta­rach na­uczy­ciel wy­świe­tlał nam – ma­łym cie­kaw­skim – prze­źro­cza i opo­wia­dał o hi­sto­rii sta­ro­żyt­nego Egiptu, Bi­zan­cjum, Me­zo­po­ta­mii. Ła­pa­łem się za głowę, słu­cha­jąc, ja­kich fan­ta­stycz­nych od­kryć z nauk ści­słych i przy­rod­ni­czych do­ko­nali wieki temu sta­ro­żytni Grecy, i o póź­niej­szych wie­kach ciem­no­ści, ja­kie spro­wa­dził na lu­dzi Ko­ściół ka­to­licki. Ta­les był w sta­nie prze­wi­dzieć za­ćmie­nia Słońca, co świad­czyło o jego za­awan­so­wa­nej wie­dzy na te­mat cy­kli astro­no­micz­nych. Anak­sy­man­der twier­dził, że Zie­mia jest za­wie­szona w prze­strzeni, a lu­dzie po­cho­dzą od in­nych zwie­rząt. Anak­sa­go­ras na­uczał, że Słońce to roz­ża­rzona masa, na­to­miast Em­pe­do­kles – że świa­tło pę­dzi z ol­brzy­mią pręd­ko­ścią, co po­twier­dziły póź­niej­sze od­kry­cia do­ty­czące pręd­ko­ści świa­tła. Ary­starch wpro­wa­dził he­lio­cen­tryczną teo­rię Wszech­świata, opartą na prze­ko­na­niu, że to Słońce, a nie Zie­mia, jest cen­trum układu pla­ne­tar­nego. Po­nadto po­dej­rze­wał, że gwiazdy to inne, od­le­głe słońca. Z ko­lei De­mo­kryt twier­dził, że wszyst­kie rze­czy skła­dają się z nie­wi­dzial­nych i nie­znisz­czal­nych ato­mów po­ru­sza­ją­cych się w próżni. Jego kon­cep­cje stały się pod­stawą póź­niej­szych teo­rii na te­mat ato­mów w fi­zyce i che­mii. Era­to­ste­nes pra­wi­dłowo ob­li­czył roz­miary Ziemi, spo­rzą­dził jej mapę oraz prze­ko­ny­wał, że można do­pły­nąć do In­dii, że­glu­jąc na za­chód z wy­brzeży Hisz­pa­nii. Hip­parch prze­wi­dział, że wszyst­kie gwiazdy ro­dzą się, wę­drują przez wieki całe, a na­stęp­nie giną. Ska­ta­lo­go­wał także ich po­ło­że­nie oraz roz­miary. Bi­blio­teka Alek­san­dryj­ska, do któ­rej na­le­żeli wszy­scy, o któ­rych wspo­mnia­łem, była naj­wspa­nial­szą skarb­nicą wie­dzy sta­ro­żyt­nego świata i gdyby nie do­szło do jej cał­ko­wi­tego znisz­cze­nia, ani Ko­per­nik, ani Ko­lumb, ani inni wielcy nie mu­sie­liby na nowo od­kry­wać tego, co setki lat temu zo­stało już opo­wie­dziane przez do­cie­ka­ją­cych prawdy lu­dzi. Mój na­uczy­ciel był cu­dow­nym czło­wie­kiem, który po­ka­zał mi, jak prawda hi­sto­ryczna prze­plata się z le­gen­dami mi­nio­nych cy­wi­li­za­cji, ich kul­turą i sztuką. Opo­wia­dał o praw­dzi­wych lu­dziach i wy­my­ślo­nych bo­gach, któ­rzy dawno temu ode­szli w za­po­mnie­nie, a jed­nak wy­warli ogromny wpływ na to, jak dziś wy­gląda nasz świat. Za­nim ukoń­czy­łem szkołę pod­sta­wową, zna­łem już całą mi­to­lo­gię Gre­ków i Rzy­mian oraz Bi­blię – książki pełne fan­ta­stycz­nych hi­sto­rii i nad­przy­ro­dzo­nych zja­wisk, które prze­cież nie mo­gły ni­gdy i ni­g­dzie tak na­prawdę się wy­da­rzyć. Moja wie­dza z hi­sto­rii była tak upo­rząd­ko­wana, że ka­te­cheta w ósmej kla­sie nie do­pu­ścił mnie do bierz­mo­wa­nia, po­nie­waż upar­cie pro­si­łem, aby nie łą­czył le­gend re­li­gii ju­de­ochrze­ści­jań­skiej z prawdą hi­sto­ryczną. W tam­tym cza­sie za­czy­ty­wa­łem się już w hor­ro­rach Gra­hama Ma­ster­tona, który po mi­strzow­sku po­tra­fił łą­czyć w fa­bule wie­rze­nia ple­mion In­dian z cza­sami współ­cze­snych Ame­ry­ka­nów i swo­imi opo­wie­ściami zdo­łał prze­jąć zu­pełną kon­trolę nad moim na­sto­let­nim umy­słem. Pa­mię­tam ciarki, kiedy za­my­ka­łem się z książką sam na sam w moim nie­wiel­kim po­koju na jed­nym z łódz­kich osie­dli. Nie mia­łem wów­czas jesz­cze wy­star­cza­ją­cej wie­dzy, żeby zro­zu­mieć me­cha­nizm, jaki stoi za tym, że za­pi­sane słowa wy­wo­łują w mo­jej gło­wie ta­kie ob­razy i ta­kie emo­cje. Tam­ten stan był jed­nak ni­czym nar­ko­tyk; książ­kami Ma­ster­tona kar­mi­łem się wła­ści­wie co­dzien­nie, aż w końcu prze­czy­ta­łem wszyst­kie, ja­kie wy­dano wów­czas w Pol­sce.

Kiedy wspo­mi­nam czasy dzie­ciń­stwa, pa­mię­tam zwłasz­cza to, że pra­wie bez prze­rwy czy­ta­łem albo oglą­da­łem filmy na do­mo­wym wi­deo lub w ki­nie. W wieku za­le­d­wie sze­ściu lat po­sta­no­wi­łem, że kiedy do­ro­snę, zo­stanę ak­to­rem. Nie­które ka­sety VHS oglą­da­łem tyle razy, że zna­łem na pa­mięć li­sty dia­lo­gowe, a kiedy Rambo wy­sa­dzał w po­wie­trze wiet­nam­skie wio­ski za po­mocą strzał z przy­mo­co­wa­nym ła­dun­kiem wy­bu­cho­wym za­miast grotu, na ekra­nie te­le­wi­zora ucie­kały ko­lory. Te ta­śmy na­dal stoją w po­koju mo­ich ro­dzi­ców i przy­po­mi­nają mi o tym, gdzie to wszystko się za­częło. Pa­mię­tam rów­nież, jak kie­dyś po­je­cha­łem tram­wa­jem do kina na drugi ko­niec mia­sta, żeby zo­ba­czyć naj­now­szy film Spiel­berga o di­no­zau­rach, które na wiel­kim ekra­nie wy­glą­dały jak żywe. Zu­peł­nie nie zwró­ci­łem uwagi na to, o któ­rej go­dzi­nie koń­czy się se­ans. Były to czasy, kiedy nie ist­niały jesz­cze te­le­fony ko­mór­kowe i nie mo­głem po­wia­do­mić ro­dzi­ców, że wrócę póź­niej niż zwy­kle, a że za­wsze by­łem słowny i punk­tu­alny, w domu cze­kał na mnie tata z awan­turą. Na szczę­ście nie zo­sta­łem ło­bu­zem, tylko olim­pij­czy­kiem z dzie­dziny kul­tury an­tycz­nej i ła­ciny, choć kra­inę Rzy­mian i Gre­ków zna­łem wów­czas je­dy­nie z kart ksią­żek i fil­mów. Ta wie­dza po­zwo­liła mi ła­twiej zdać ma­turę, a na­uczy­ciele z więk­szą po­błaż­li­wo­ścią pa­trzyli na moje nie­do­cią­gnię­cia z in­nych przed­mio­tów. Przy­dała mi się rów­nież pod­czas eg­za­mi­nów wstęp­nych na stu­dia w łódz­kiej fil­mówce, które były speł­nie­niem mo­ich dzie­cię­cych ma­rzeń. Pod­czas za­bawy za­wsze od­gry­wa­łem hi­sto­rie swo­ich ulu­bio­nych książ­ko­wych i fil­mo­wych bo­ha­te­rów. W moim dzie­cię­cym po­koju znaj­do­wała się ol­brzy­mia szu­flada pełna prze­róż­nych prze­brań, które non stop były w uży­ciu. Cza­sami po­sia­da­łem ma­giczną moc Jedi, dzięki któ­rej do­ko­ny­wa­łem cu­dów ni­czym Luke Sky­wal­ker, in­nym ra­zem tak jak Ody­se­usz prze­mie­rza­łem nie­bez­pieczne kra­iny i wy­ko­rzy­stu­jąc wro­dzony spryt, sta­wia­łem czoła wszyst­kim prze­ciw­no­ściom losu. Mo­że­cie się śmiać, ale po se­an­sie Po­wrotu Jedi spraw­dza­łem, czy uda mi się prze­su­nąć przed­mioty siłą wła­snego umy­słu, bo nie dość, że wi­dzia­łem to w fil­mach, to jesz­cze prze­czy­ta­łem o tym w książce. Nie miesz­ka­łem z ro­dzeń­stwem, jed­nak do­sko­nale po­tra­fi­łem ba­wić się w sa­mot­no­ści. Wy­da­wało mi się, że na tym wła­śnie po­lega za­wód ak­tora. Nie zda­wa­łem so­bie wów­czas sprawy, ja­kie to trudne, aby wia­ry­god­nie ode­grać rolę i wzbu­dzić nie w so­bie, ale w wi­dzu te praw­dziwe emo­cje, które od dziecka per­fek­cyj­nie wy­wo­ły­wały we mnie moje uko­chane książki i filmy. „Kła­mie pan!”, „Nie wie­rzę panu!” – grzmiał raz po raz mój pro­fe­sor, Wal­de­mar Wil­helm, kiedy wcho­dzi­łem na scenę. Kom­plet­nie nie po­tra­fi­łem zro­zu­mieć, skąd on to wie i dla­czego tak uważa! Po­tra­fił sie­dzieć na wprost sceny, na któ­rej sta­łem bez­bronny przez wiele go­dzin za­jęć, i z za­mknię­tymi oczami po­wta­rzać bez prze­rwy: „Źle! Nie! E!”. Prze­cież z ca­łych sił sta­ra­łem się do­brze za­grać po­wie­rzoną mi rolę. „Pan coś gra, pan coś udaje” – po­wta­rzał pro­fe­sor. „Pan ma nie grać. Pan ma być!” I te jego słowa, rzu­cone kie­dyś w Ło­dzi przy ulicy Tar­go­wej, otwo­rzyły na­gle ma­giczną klapkę w mo­jej gło­wie.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: