- W empik go
Powiastki cmentarne - ebook
Powiastki cmentarne - ebook
"Nie jest pewne, czy ten dar był mu wrodzony. Co do mnie, to sądzę, że zjawił mu się niespodzianie. Trzeba dodać, że do trzydziestego roku życia był on sceptykiem i nie wierzył w potęgi cudowne. Tu muszę powiedzieć, że był to człowiek małego wzrostu, oczy miał czarne, świecące, czuprynę rudą, szczotkowatą, wąsy duże i piegi na twarzy. Nazywał się George Mac Fothering — nazwisko, które żadną miarą myśli o cudach nie podsuwa — i był urzędnikiem w firmie Gomshott. Nader wyrobiony w argumentacji słownej, właśnie w chwili, gdy dowodził niemożliwości cudów, otrzymał pierwszą wskazówkę o swej mocy nadzwyczajnej." (fragment)
Kategoria: | Opowiadania |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7991-046-5 |
Rozmiar pliku: | 404 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Rzecz dzieje się pod werendą pewnej cukierni w ogrodzie…
…Wieczór letni, słońce idzie już spać i mówi dobranoc gwiazdom, które tu i owdzie wyglądają z przepaści błękitu, niby kąpiące się dziewice z gęstwin tataraku, dokąd zapędziły je zuchwałe spojrzenia nieskromnego, lecz ognistego chłopca.
Balsamiczna woń ogrodu miesza się z dymem tytoniu, wyziewami kawy i herbaty i pyłem, wznieconym przez damskie suknie. Szmer liści przedwcześnie zgrzybiałych drzewek i kaskada słowiczego śpiewu walczą o lepsze z szelestem wykrochmalonych ogonów, brzękiem łyżeczek, basowymi głosami gości i dyszkantem krótko ostrzyżonych, lecz nie dość krótko utrzymywanych chłopców.
Od kilku godzin, przed zmieniającymi się dość często szklankami ponczu, siedzą trzy indywidua z linii obrończej. Jedno z nich jest patronem, drugie adwokatem, trzecie mecenasem.
Panowie ci o godzinie piątej mówili o tym, że dni są gorące, o szóstej przeszli do reform sądowych, o siódmej do polityki, o ósmej do piękności natury, przy czym jednomyślnie zgodzili się, że widok księżyca w pełni pozostanie na zawsze piękny.
Gdy słońce zaszło, na ulicach zapłonął gaz, a każdy z obecnych powitał szóstą z kolei szklankę ponczu, gdy w dodatku księżyc ukazał się na firmamencie — wówczas lodowata skorupa wzajemnej nieufności poczęła topnieć. Trzej juryści dostrzegli, że w piersiach ich, obok kodeksu cywilnego i kryminalnego, istnieją jeszcze serca, poczęli rozmawiać o miłości i o dawno ubiegłych młodzieńczej swobody latach…
Potem nastało milczenie…
Potem niebo okryło się gwiazdami, niby złotym makiem, a słowiki w różnych stronach ogrodu śpiewały tak, jak śpiewać umieją tylko zakochane słowiki…
Potem dusze prawników wypełniły się wspomnieniami, jakąś nieokreśloną melancholią, jakimś uczuciem potrzeby wylania się..
Potem wniesiono nowe szklanki ponczu i zaczęły się opowieści.