- W empik go
Powiedziała M - ebook
Powiedziała M - ebook
Czy można kochać mimo zła, jakie wyrządziła druga osoba? Czy można przestać kochać „na zawołanie”? W życiu Ady Jaroszyńskiej od zawsze liczy się tylko jeden mężczyzna: Michał. Kiedy on w końcu odwzajemnia jej uczucie, wydaje się, że to początek bajki. Zaczyna się wspólne organizowanie życia – młodzi rzucają się w wir pracy, by się dorobić i spełnić wspólne marzenia. Niestety, mąż równie mocno jak żonę kocha wiele innych kobiet. Skołowana Ada wybacza raz i drugi, za wszelką cenę pragnąc trwać „póki śmierć ich nie rozłączy”. Wtedy na horyzoncie pojawia się przystojny lekarz…
Czy młoda dziewczyna będzie umiała odróżnić prawdziwą miłość od chwilowej fascynacji? I co oznacza przepowiednia wróżki, która powiedziała, że „M przeznaczony”? Wkrótce Ada będzie musiała dokonać najtrudniejszego w życiu wyboru…
Krótko po dwudziestej drugiej byłyśmy na miejscu. Z daleka widziałyśmy rozświetlony lokal i słychać było dźwięki muzyki: lokalna kapela góralska dawała popis.
(…)
Kiedy Beata wyciągała kluczyk ze stacyjki, a ja nadal odpinałam oporne pasy, nagle zamarłam. W tym samym momencie spojrzałyśmy na auto, które stało obok. Jakaś para baraszkowała w nim na całego.
– Ty, patrz! Ale ich wzięło – rechotała Becia, poszturchując mnie w ramię. – Jak króliki jakieś!
Drzwi miałam już otwarte i jedną nogę na zewnątrz, gdy nagle para odwróciła głowy. Mimo lekko zaparowanych szyb widziałam ich bardzo dobrze. Siedziałam jak sparaliżowana.
– Boże – jęknęłam. „Panem królikiem” był Michał. Mój Michał!
Dorota Rodzim – urodziła się w Świętokrzyskiem, Ślązaczka z wyboru – przyjechała do Tarnowskich Gór za miłością. Dumna mama dwóch córek, która po wypuszczeniu dzieci w świat postanowiła spełnić swoje marzenia. Pisze, kiedy ma czas. Nieraz w trakcie gotowania lub w notatniku z listą zakupów. Ciągle nie potrafi się przyzwyczaić, żeby używać dyktafonu.
„Powiedziała M” jest jej debiutem literackim.
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8219-301-5 |
Rozmiar pliku: | 606 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Mieliśmy plany, marzenia… Kupić mieszkanie, a najlepiej mały domek na przedmieściach. Lepsze auto… Mieć dzieci. Oboje kochaliśmy dzieci do tego stopnia, że zaczepialiśmy na ulicy matki z wózkami, a wolny czas chętnie spędzaliśmy z maluchami mojego brata. Michał szalał z nimi na całego i zazwyczaj obaj chłopcy po takim wariactwie byli chorzy. Bratowa zaczęła nas straszyć, że będziemy płacić za leki, i często upewniała się, czy Michał na pewno skończył sześć lat i nie zatrzymał się w rozwoju w okolicach wieku jej starszego synka. „Gówniaki” – tak nazywał dzieciaki mój mąż – były najcudowniejsze na świecie. Imponowało mi, że nie miał problemu z przebieraniem bobasów bez użycia maski. Uwierzcie mi, że potrafiły wyprodukować takie ilości smrodu, że trzeba było cały pokój wietrzyć z godzinę.
I nagle, jak grom z jasnego nieba, okazało się, że w naszym małżeństwie panował spory tłok. W naszym przypadku „na dorobku” oznaczało, że ja po pracy dorabiałam swoim klientkom paznokcie (żele, hybrydy), a mój mąż… dorabiał mi rogi. Oczywiście tajemnica poliszynela. Ale od początku…