Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Powieść w świecie prasy. Bolesław Prus i inni - ebook

Data wydania:
1 stycznia 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
74,00

Powieść w świecie prasy. Bolesław Prus i inni - ebook

Autor bada związki pomiędzy powieścią i prasą w ostatnich trzech dekadach XIX wieku z pewnym „wychyleniem” w czasy późniejsze. Pokazuje, że powieść tego okresu to nie tylko literatura zamieszczona w prasie, lecz także kompozycja na różne sposoby współpracująca z kontekstem gazetowym stron. Czasopismo zaś nie jest zwykłym nośnikiem: kształtuje ono sposób postrzegania rzeczywistości i oddziałuje na zawarte w nim treści literackie.
Autor traktuje dzienniki, tygodniki, prasę humorystyczną jako szczególne nośniki, odmienne od książki i generujące własne dodatkowe znaczenia publikowanych tam utworów, nie zawsze dostrzegalne w późniejszym wydaniu książkowym. Wybrał okres, w którym symbioza literackiej prozy oraz publicystyki uprawianej w Królestwie Polskim osiąga szczyt i znajduje wyraz w twórczości Orzeszkowej, Sienkiewicza, a zwłaszcza Bolesława Prusa – parających się na ogół także profesją dziennikarską.
Głównym bohaterem jest tu właśnie Bolesław Prus – bezsprzecznie najbardziej „dziennikarski” wśród pisarzy polskich ostatnich dziesięcioleci XIX stulecia, a zarazem najbardziej „literacki” wśród ludzi ówczesnej prasy. Wydawałoby się, że nie sposób już niczego nowego o nim powiedzieć. Tymczasem tezy autora, bardzo rzetelne i poparte ogromnym historycznoliterackim materiałem dowodowym, wchodzą w zasadnicze spory z autorami tej rangi, co Henryk Markiewicz, i wychodzą z nich zwycięsko.
Książka łączy rozmaite perspektywy metodologiczne i dyscyplinarne:
historię literatury i historię czasopiśmiennictwa (tę ostatnią uprawianą na inną modłę niż w klasycznym prasoznawstwie), porusza pytanie  o pogranicze fikcji i dokumentu;
kwestie genologiczne (gatunki literackie versus gatunki dziennikarskie  i publicystyczne); tło i warunki, w jakich te dwie sfery mogły się przenikać, proces hybrydyzacji gatunków;
zagadnienie dotyczące warunków lektury;
kulturową perspektywę postrzegania powieści (czasopismo jako nośnik, dzięki któremu kultura miast, kwestie społeczne i obyczajowe mogły oddziaływać na twórczość literacką).

Dodatkowo książka wpisuje się – jako pierwsza albo jedna z pierwszych  prac w Polsce – w postulaty formułowane przez orędowników anglosaskich „studiów czasopiśmienniczych” (ogłoszone przez R. Scholesa i L. Seana periodical studies – badanie  gazet i periodyków jako swoistej całości  o własnej strukturze).  
Książka przeznaczona dla badaczy zajmujących się poetyką i teorią powieści, teorią gatunków literackich i pozaliterackich, jak również historyków literatury II połowy XIX wieku, historyków prasy oraz historyków i badaczy kultury nowoczesnej w jej wczesnej fazie, badaczy rodzącej się u schyłku XIX wieku kultury masowej. Publikacja może zainteresować także osoby zajmujące się historią wydawców i księgarzy w Warszawie, varsavianistów oraz nauczycieli szkolnych i medioznawców.

Kategoria: Polonistyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-01-19166-5
Rozmiar pliku: 1,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rola czasopisma w publikacji literackiej

W jednym z rozdziałów Lalki Prusa, noszącym tytuł W jaki sposób zaczynają otwierać się oczy, pojawia się następujący fragment:

Wielki post nie był tak nudny, jak obawiano się w modnym świecie.

Naprzód Opatrzność zesłała wezbranie Wisły, co dało powód do publicznego koncertu i kilku prywatnych wieczorów z muzyką i deklamacją. Następnie w szeregu prelegentów na Osady Rolne wystąpił jeden krakowianin, nadzieja partii arystokratycznej, na którego odczyt wybrało się najlepsze towarzystwo. Potem Szegedyn uległ powodzi, co znowu wywołało wprawdzie nieduże składki, ale za to ogromny ruch w salonach. Odbył się nawet w domu hrabiny teatr amatorski, na którym odegrano dwie sztuki w języku francuskim i jedną w angielskim (L II, 393/394).

Słowa te, które poprzedza nieprzyjemna dla Rzeckiego rozmowa z doktorem Szumanem, brzmią jak kompozycyjne ostre cięcie pozwalające narratorowi przenieść się szybko na arystokratyczne salony. Jak bowiem poucza nas akapit następny: „We wszystkich tych filantropijnych zajęciach panna Izabela brała czynny udział”. Ot, zwykła dla powieści dziewiętnastego wieku zmiana scenerii, konieczna, jeśli czytelnik ma śledzić równoległe losy kilku bohaterów, funkcjonujących zwykle w różnych społecznościach, a więc i w różnych przestrzeniach (skromne mieszkanie, ulica, salon).

Tymczasem w pierwodruku powieści, czyli publikacji w warszawskim „Kurierze Codziennym” (1887–1889), zacytowany fragment otwierał kolejny odcinek znacznie dłuższego wówczas rozdziału noszącego tytuł Pan Rzecki strzela, a Pan Bóg kule nosi. Odcinek ów ukazał się w numerze siedemdziesiątym drugim z 13 marca 1889 roku. Inicjalna pozycja, jaką zajmował w nim omawiany cytat, tłumaczy zapewne ów swoisty dla powieści w felietonie ostry montaż, biorący się z potrzeby uczynienia z każdej kolejnej części odrębnej jednostki kompozycyjnej zamkniętej własną ramą. Odcinki takie, umieszczone później w edycji książkowej jako kolejne fazy większych rozdziałów, przypominają nieco osobne sceny w dramacie, zwłaszcza po rozstaniu się przez tę formę z konwencją jedności miejsca. Jest to rzecz znana i bynajmniej nie mówi o przytoczonym cytacie wszystkiego. Nie odsłania w pełni jego lekturowego uwarunkowania, jaki tworzy tu przede wszystkim bardzo konkretny kontekst – gazetowa strona.

Narratorski komentarz dotyczy wydarzeń z roku 1879, wpisanych wyraźnie w rytm kalendarzowy. Otóż zanim w rytmie tym przyszła pora na Wielki Post, czytelnik śledził odsłanianą stopniowo historię karnawałowego balu wydawanego przez księcia. Jak pamiętamy, książę dla przypomnienia Wokulskiemu jego właściwej w warszawskiej socjecie pozycji spóźniał się z doręczeniem mu zaproszenia. O tej książęcej złośliwości wspomina Rzeckiemu Szuman w odcinku publikowanym 23 lutego (L II, 346/347). Sęk w tym, że dwa dni wcześniej w numerze pięćdziesiątym drugim „Kurier” umieścił krótką relację z balu charytatywnego „na szpitalik dziecięcy” (Bal wczorajszy). Z kolei 24 lutego (numer pięćdziesiąty piąty), a więc dzień później, czytamy o kolejnych warszawskich balach, również powiązanych z dobroczynnością (Zabawy i dobroczynność na stronie 1). Są to oczywiście bale z okazji karnawału, o którym „Kurier Codzienny” wspomina w tym okresie nierzadko, na przykład 25 lutego (numer pięćdziesiąty szósty). Jeszcze w numerze pięćdziesiątym piątym pojawia się fragment Pamiętnika starego subiekta, w którym Rzecki wspomina o balu u księcia (L II, 355). Z kolei 3 marca (numer sześćdziesiąty drugi), a więc już po zakończeniu okresu karnawałowego, czytamy początek późniejszego książkowego rozdziału Damy i kobiety: „W minionym karnawale i w bieżącym wielkim poście fortuna po raz trzeci czy czwarty znowu łaskawym okiem spojrzała na dom pana Łęckiego” (L II, 366). Cytat, od którego rozpoczęliśmy, odnosi się zatem do Wielkiego Postu w czasie fabularnym, czyli w roku 1879, ale zarazem wpisuje się w realny post przeżywany przez czytelnika w marcu roku 1889. I nie tylko ze względu na pokrywające się z grubsza miesiące. To skrzyżowanie się dwóch czasów – fabuły i publikacji – zostaje przygotowane przez całą serię artykułów poświęconych okresowi poprzedniemu, to jest karnawałowi, a mających swoją paralelę w bieżących odcinkach powieści Prusa. Co więcej, występująca w cytacie wzmianka o wezbraniu Wisły (które rzeczywiście nastąpiło w marcu 1879 roku) stanowi jakby literackie echo wiadomości, z którą czytelnik „Kuriera” mógł się zapoznać dzień wcześniej – 12 marca 1889 (numer siedemdziesiąty pierwszy) donoszono o zagrożeniu powodzią w Warszawie.

Sprawa kolejna: analizowany komentarz narratorski przypomina stylem pewien typ komentarza dziennikarskiego, z jakim ówczesny czytelnik prasy pewnie niejednokrotnie się stykał. Jest on charakterystyczny głównie dla felietonu, a więc niezwykle osobistej wypowiedzi publicystycznej, nie tyle informującej, ile prezentującej autorski punkt widzenia z wykorzystaniem wielu, nieraz bliskich literaturze środków. Łatwo odgadnąć, jaki typowy dla felietonu ton dominuje w tym panoramicznym oglądzie poczynań warszawskiej arystokracji. To ironia oparta na swoistej relacji celów i środków: ich skontrastowaniu (ukojenie lęku przed nudą dzięki klęskom żywiołowym) oraz zamianie (niewielki zysk na walkę z ofiarami klęsk, ale za to „duży ruch w salonach”). Z podobną ironią oraz wieloma jej odmianami, wpisanymi w takie „panoramiczne” spojrzenia, czytelnik „Kuriera Codziennego” spotykał się przede wszystkim u samego Prusa w jego Kronikach tygodniowych, prezentowanych w tej samej rubryce co utwory literackie, a więc właśnie pod felietonową kreską. Jak 22 stycznia 1888 roku:

Cóż zaś w ubiegłym tygodniu trafiło się najważniejszego?

Mróz zelżał; bal na nauczycielki udał się podobno znakomicie; urzędnicy Drogi Nadwiślańskiej, którzy skutkiem oszczędności musieli sobie strzelać we łby, już postrzelali sobie we łby. Więc i pod tym ostatnim względem będziemy mieli spokój, jeżeli nie na trzy lata, to przynajmniej do nowej serii oszczędności (KC 1888; nr 22).

Na ton zbliżony do krótkiego felietonu czy też po prostu na ironię możemy się natknąć także ponad „odcinkiem” (jak nazywano przeznaczony dla tej formy publikacji dół gazety odcięty od reszty poziomą kreską). Zacytujmy choćby fragment wspomnianej relacji Bal wczorajszy z 21 lutego 1889 roku autora ukrywającego się pod skrótem „cek”:

Jak zwykle cały nasz highlife stanął w zwartym szeregu do apelu, zawsze chętny, gdy idzie o cel dobroczynny… na zabawie zawsze skory, gdy go wzywają takie czcigodne gospodynie, jak „pani Augustowa”, jak p. Konstantowa Górska.

Więc oświetlone rzęsiście sale ratusza przedstawiały jeden olbrzymi trephauz, pełen wiotkich, delikatnych, a dziwnie upajających egzotycznych kwiatów…

Pośród tej jasnej, mieniącej się od pereł i brylantów wiązanki przesuwają się lekko uśmiechnięci dżentelmeni, spokojni w ruchach, wykwintni w każdym drobiazgu, z zawsze gotowym francuskim kalamburem na ustach (KC 1889; nr 52).

Często trudno orzec, na ile serio autor artykułu czy relacji z jakiegoś wydarzenia uderza w pompatyczne tony, na ile zaś zbliża się do sarkazmu. Dlatego właściwy felieton – jak zauważył Piotr Stasiński – może uchodzić za parodię pozostałej zawartości gazety. Zwróćmy uwagę na charakterystyczne w cytowanej relacji powoływanie się na nazwiska znaczących w środowisku osób, także w jej dalszej części:

Westalkami separatyzmu okazują się zatem wdzięczne, wiotkie, egzotyczne panie…

Wszystko to jednak nie przeszkadza ożywionej zabawie, którą o g. 11-ej otwiera polonezem p. gubernator warszawski, br Medem z p. Konstantową Górską; w drugą parę kroczą p. br Medem z gospodarzem zabawy Kaźmierzem Dobieckim.

Potem następuje rozkoszny walc… (tamże)

Być może słychać w tym lekko prześmiewcze echo wiadomych wersów z ostatniej księgi Pana Tadeusza, ale przytaczanie pełnych nazwisk zarówno osób z „towarzystwa”, jak i zwykłych obywateli, których perypetie opisywano w dziale lokalnym, było w ówczesnej prasie normą (oprócz zrozumiałego podawania nazwisk polityków, wyższych urzędników, ludzi sztuki i tym podobne). Wydaje się, że nic innego nie robi Prus, włączając w narratorskie sprawozdania z wydarzeń w domu panny Izabeli całe serie nazwisk niejako okazjonalnych, często jednorazowych i znaczących:

Panowie Niwiński, Malborg, Rydzewski i Pieczarkowski prawie zasypywali ją bukietami, a pan Szastalski zwierzył się kilku damom, że prawdopodobnie jeszcze w tym roku będzie musiał odebrać sobie życie (L II, 396).

Tendencję tę do skrajności doprowadzi w publikowanej również w „Kurierze Codziennym” Emancypantce (jak pierwotnie brzmiał tytuł powieści ukazującej się tam w latach 1890–1893).

Powołując się na rozróżnienia funkcjonujące w poetyce od dziesięcioleci, można założyć, że cytat, od którego rozpoczęliśmy nasze rozważania, wchodzi z najbliższym gazetowym kontekstem w relację co najmniej dwojaką: a) tematycznej przyległości (zbieżności), b) formalnego (stylistycznego, gatunkowego) podobieństwa. Trzeba podkreślić, że w pracach poświęconych fenomenowi powieści publikowanej w czasopiśmie zagadnienie to niemal w ogóle nie istnieje. Poza historycznym opracowaniem problemu (epoki rozpoczętej przez francuskie gazety „La Presse” i „Journal des débats”, w których ukazywały się między innymi powieści Balzaca i Sue) w ramach badań nad poetyką tych utworów mówi się najczęściej o wpływie tej formy publikacji na szczególny kształt fabuły, o zbieżności ideologicznej tytułu prasowego i drukowanych w nim powieści oraz o schlebianiu niskim gustom czytelników, prowadzącym do masowego zalewu tanią, sensacyjną literaturą. Ograniczmy się na razie do wstępnego zarysowania stanowisk badawczych.

Szczególną właściwością takiej jednostki konstrukcyjnej

– pisała o odcinku Stefania Skwarczyńska –

jest to, że występuje w bezwzględnym odosobnieniu, że przedziela ją od następnej percepcji odbiorcy dłuższa przerwa czasowa określonej długości. Stąd autor stara się z jednej strony podtrzymać zainteresowanie odbiorcy przez dynamizację treści, z drugiej komponuje tak, aby możliwie każda jednostka zawierała jakiś szczególnie ważny moment treściowy.

Teza ta przybierała w późniejszych opracowaniach rozmaite warianty, była na różne sposoby dowodzona, ale zasadniczo poza nią nie wyszedł niemal żaden z polskich badaczy. Niektórzy z nich zwracali mimochodem uwagę na silne oddziaływanie tak publikowanej powieści, na swoisty efekt rzeczywistości, prowadzący do przekonania czytelników, że poznają historie realnych osób. „Ale to zagadnienie – pisał Edward Pieścikowski w swoim studium o Emancypantkach – pozostawić wypadnie badaczom spraw metodologicznych i socjologom kultury”. Historyka i teoretyka literatury powinien natomiast interesować „proces powstawania powieści w odcinkach”, „rozumiany jako kompleks spraw warsztatowych, a nie w kategoriach fenomenu psychologicznego”. Ów „kompleks spraw warsztatowych”, jak wynika z pierwszego rozdziału książki Pieścikowskiego, to kwestie czysto immanentnej budowy utworu (duża rola zdarzenia, prezentacji scenicznej, napięcia i puenty). W takim ujęciu powieść w czasopiśmie (podobnie jak opowiadanie, nowela) nie różni się niczym od powieści wydawanej w odcinkach metodą odmienną, jak choćby praktykowaną w Anglii do połowy dziewiętnastego wieku formą edycji zeszytowych (tak ukazywały się utwory Dickensa). A przecież gazetowa szpalta stanowi najbliższe, w pełni dostępne i zarazem weryfikowalne tło, na którym rozgrywała się lektura tekstu. Tło, które, jak widzieliśmy, lekturę tę warunkowało i na zasadzie swoistego reader’s response aktywnie kształtowało sam utwór, decydując na całe dziesięciolecia o poetyce gatunku. Zamieszczony w prasie utwór w żadnym razie nie podlegał owemu „bezwzględnemu odosobnieniu”, na które zwraca uwagę Skwarczyńska, a wzmiankowana przez nią „dłuższa przerwa czasowa” w oczekiwaniu na kolejny odcinek mogła być wypełniona lekturą sąsiadujących z nim tekstów o odmiennym nastawieniu referencyjnym. Czy rzeczywiście fenomen oddziaływania prasowego otoczenia może wyjaśnić tylko perspektywa socjologa i psychologa (Pieścikowski) lub w najlepszym razie prasoznawcy (Jastrzębski)? Co zyskalibyśmy, przykładając do gazety jako swoistego tekstu narzędzia literaturoznawcze?

Zanim udzielę odpowiedzi na to pytanie, chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden typ relacji, która (znacznie rzadziej wprawdzie) może wiązać utwór literacki z kontekstem czasopisma użyczającego mu swych łamów. Otóż każdy taki utwór zajmuje w nim określone miejsce: stronę, pozycję na stronie, tak lub inaczej wpasowaną między sąsiednie artykuły i inne gatunki prasowe. Jest to więc miejsce w całej strukturze konkretnego tytułu. Relacja trzeciego typu byłaby więc związkiem – złożonym i skomplikowanym – między tekstem a poetyką czasopisma. Na ile można mówić o takiej poetyce i jakie ma ona znaczenie dla utworu publikowanego w gazecie?

Łatwiej przynajmniej zarysować odpowiedź na część drugą tak postawionego pytania. To właśnie struktura czasopisma może decydować o konkretnym wariancie opisanej wyżej kontekstowej przyległości i kontekstowego podobieństwa; o tym, z jaką właściwością tej struktury dany tekst wchodzi w interakcję, a także jak silny jest to proces. Jak zobaczymy, niektóre powieści, jak Lalka Bolesława Prusa z jej stylistyczną i tematyczną heterogenicznością, w jakimś stopniu naśladują całą gazetową stronę. Jeśli to nawet przypadek szczególny, nie zrozumiemy jego doniosłości bez wcześniejszego zdania sobie sprawy, czym właściwie ta gazetowa strona jest.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: