Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • nowość
  • promocja

Powolna przemoc i ekologia ubogich - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
1 grudnia 2025
5015 pkt
punktów Virtualo

Powolna przemoc i ekologia ubogich - ebook

Rob Nixon opowiada o długotrwałej, systemowej przemocy, której ofiarami padają ubodzy, wykluczeni, pozbawieni władzy mieszkańcy Ziemi. Najczęściej nie jest ona w ogóle postrzegana w jako przemoc. Umyka naszej uwadze. Stosują ją aktorzy zglobalizowanego, neoliberalnego kapitalizmu, dążąc do akumulacji kapitału, w miejscach skrytych przed wzrokiem opinii publicznej: dawnych koloniach, krajach globalnego Południa, obszarach zamieszkanych przez ludność rdzenną, zgettoizowanych dzielnicach miast, peryferiach zamieszkanych przez ubogą i pozbawioną sprawczości politycznej ludność.

„Powolna przemoc” jest uważana za jedną z najważniejszych publikacji ekokrytycznych XXI wieku, a tytułowe pojęcie na stałe weszło już do słownika literatury ekologiczno-społecznej.

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Spis treści

Przedmowa

Wstęp

Powolna przemoc, neoliberalizm i ekologiczna pikareska

Kopalne przyspieszenie. Petrodespotyzm i klątwa zasobów

Niemożliwe marzenia. Ken Saro-Wiwa, sprawiedliwość ekologiczna i prawa mikromniejszości

Powolna przemoc, płeć i ekologia ubogich

Wspólnoty niewyobrażone. Megazapory, monumentalna nowoczesność i uchodźcy rozwojowi

Obcy w ekowiosce. Rasa, turystyka i czas środowiskowy

Ekologiczny krajobraz po bitwie. Wojna precyzyjna i powolna przemoc

Ekologia, postkolonializm i studia amerykańskie

Epilog. Sceny z morskiego dna. Przyszłość sprzeciwu

Podziękowania

Bibliografia

Przypisy

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8325-223-0
Rozmiar pliku: 1,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZEDMOWA

Poszukując inspiracji podczas pisania tej książki, wielokrotnie wracałem do trzech wyjątkowych postaci. Są to zupełnie niepodobne do siebie osoby: literaturoznawca Edward Said, biolożka i autorka książek popularnonaukowych Rachel Carson oraz socjolog Ramachandra Guha. Każda z nich wpisuje się jednak w model publicznego intelektualisty, który nie boi się wyznaczać nowych ścieżek poszukiwań, przebiegających często z dala od myśli głównego nurtu, a co więcej – nie boi się zmagań z przejawami wrogości wywołanej swoim brakiem pokory. Zarówno prowadząc badania naukowe w archiwach, jak i pisząc eseje czy felietony polemiczne, Said, Carson i Guha zawsze czuli olbrzymią potrzebę dotarcia do różnych grup odbiorczych, co pomogło im w pewnym sensie ukształtować własnych czytelników i czytelniczki, ponieważ nie podporządkowywali się konwencjom narzucanym przez swoje dyscypliny naukowe i profesjonalne standardy.

Piękno bycia nauczycielem polega na tym, że możemy wytyczyć sobie cele zachęceni jedną właściwą inspiracją, która pojawi się we właściwym czasie. Taki wpływ miał na mnie Said, kiedy w połowie lat 80. odbywałem studia magisterskie na Uniwersytecie Columbia. Widziałem przed sobą dwie równie nieatrakcyjne ścieżki: podążać albo śladem zeskorupiałych starych formalistów w tweedowych marynarkach Ivy League piszących piękne słówka o literaturze pięknej, albo śladem będących właśnie na topie nowych formalistów, którzy pędzili jak lemingi na klify dekonstrukcji. Zagubionemu i niezdecydowanemu młokosowi stawiającemu pierwsze kroki w amerykańskim świecie akademickim, rozdartemu między zamiłowaniem do literatury a żyłką do polityki międzynarodowej, Said pokazał trzecią możliwość: zachęcił mnie, by pogodzić te dwie pasje i znaleźć głos, którym mógłbym posłużyć się do realizacji ich obu. Ośmieliła mnie determinacja, z jaką poszukiwał stylu – a raczej całej gamy stylów – aby dać odpowiedni wyraz swoim szerokim zainteresowaniom. Zachowując intelektualną głębię, nie zaniedbywał przejrzystości wywodu. Uczył i pisał tak, jakby chciał, aby wszyscy go zrozumieli – co nie powinno dziwić u badacza literatury. Jego podejście wydawało się pełne jasności i entuzjazmu, zwłaszcza w porównaniu z alternatywami: sesjami uważnego czytania (close reading) w kapsułach odciętych od świata lub seminariami dekonstrukcjonistów, na których mówiąc niejasnym językiem, dążyliśmy do niejasnych celów i szturchając nieżywą prozę napisaną przez nieżywych autorów, próbowaliśmy poruszyć ją choć na tyle, żebyśmy mogli nazwać nasze wysiłki „grą”. Said był zupełnie inny: miał świadomość olbrzymiego znaczenia perswazji i przymusu, a także poważnych skutków posługiwania się polityczną nowomową i tworzenia pozorów językowych. Był czytelnikiem uznającym znaczenie kontekstu historycznego, politycznego i biograficznego, w dodatku każdy z nich posiadał dla niego równie istotną wagę.

Zręczność języka, jakim operował Said, pozwoliła mu dotrzeć do wielu grup odbiorczych: przedstawicieli i przedstawicielek różnych dyscyplin, mieszkańców różnych kontynentów, którzy poznawali go przez rozmaite media. Gardził kultem trudnego tekstu, przekonaniem, że zawiły język jest oznaką wielkiej inteligencji. Wiedział, że o wiele więcej wysiłku wymaga mówienie o teorii lekko i sprytnie niż przekonywanie innych, że bełkotliwy galimatias jednodniowych neologizmów pełni funkcję „interwencji”. Dbałość o styl na stałe wpisała się w jego idealizm polityczny, postawę buntownika i obrońcy innych.

Jako ekolog muszę zadać sobie pytanie: czy w zainteresowaniu Saida światem jest miejsce na zainteresowanie planetą? W 2003 roku, na miesiąc przed śmiercią, zakończył on esej dla pisma „Counterpunch” słowami wyrażającymi tęsknotę za przyszłością, którą kształtują „alternatywne społeczności z całego świata i alternatywne źródła informacji, a wszyscy mamy świadomość, że nasze wspólne istnienie na tej maleńkiej planecie łączy potrzeba dbania o ochronę środowiska, prawa człowieka i wolność”¹ (2003, 5). Choć Said wyraził pod koniec życia taki pogląd, trudno byłoby uznać go za osobę zaangażowaną ekologicznie w konwencjonalnym sensie. Jest jednak całkiem możliwe, a nawet prawdopodobne, że gdyby omawiana przeze mnie w tej książce aktywna postawa międzynarodowych ruchów na rzecz sprawiedliwości ekologicznej miała nieco większy związek z badaniami w naukach humanistycznych, Said dostrzegłby ich wspólnotę ze swoimi rozważaniami na temat buldożerów w gajach oliwnych, prawa do ziemi i polityki wodnej – kwestiami, którymi żywo zajmuje się w pracy After the Last Sky.

Lekceważący stosunek Saida do tego, co nazywał „drobiazgowymi zobowiązaniami świata produkcji intelektualnej”, przypomina zniecierpliwienie widoczne w pracach Rachel Carson, postaci jeszcze bardziej nieszablonowej (Said 1983, 3). Carson uważała, że misja publicznej intelektualistki polega na demaskowaniu eufemizmów i pustosłowia rozpowszechnianych przez amerykańską machinę militarno-przemysłową okresu zimnej wojny. Dobrze znane jest jej twierdzenie, że herbicydy i insektycydy należy zgodnie z prawdą nazywać biocydami: te środki o rzekomo celowanym działaniu używane w „wojnie” ze szkodnikami w rzeczywistości celują po prostu w życie. Prawie dwie dekady przed szaleńczą neoliberalną deregulacją Carson ostrzegała, że niepowstrzymana chęć kapitalizmu do wprowadzania na rynek niekontrolowanych specjalistycznych produktów konsumenckich zostawi za sobą znaczną liczbę niespecjalistycznych ofiar.

Carson przekierowała część obaw amerykańskiego społeczeństwa z zagrożenia komunizmem na puszkę owadobójczego sprayu Doom² stojącą na półce w kuchni. Pokazując, w jaki sposób wybory dokonywane w drobnych, codziennych sprawach mogą sprawić, że nasz świat stanie się miejscem bardziej przyjaznym do zamieszkania, Silent Spring całkowicie zmieniło krajobraz strachu oraz, co najważniejsze, jego czasowy wymiar. Książka, która ukazała się zaledwie kilka tygodni przed kryzysem kubańskim, wzywała pogrążoną w paranoi Amerykę do przejęcia kontroli nad własnymi lękami poprzez zmianę stylu życia w skali krótkoterminowej, która ograniczyłaby ryzyko katastrofy w perspektywie długoterminowej. Szerokie spojrzenie Carson na wymiar czasowy ryzyka zmobilizowało wiele osób do zaangażowania się w działania na rzecz bardziej rygorystycznych praw w zakresie ochrony środowiska w USA i innych krajach. Autorka ta udzieliła nam zatem lekcji, jak nie tracić nadziei i jak walczyć o duże i małe sprawy.

Podobnie jak Said, Carson głośno wyrażała nieufność wobec opinii certyfikowanych ekspertów, podejrzewając, że pod presją finansową nie zachowują się oni w pełni profesjonalnie, co stawia pod znakiem zapytania dostęp społeczeństwa do obiektywnych i wiarygodnych wyników badań. Naukowczyni nie poruszała bezpośrednio takich tematów jak imperializm, klasa czy rasa, ale wyraźnie nawiązywała do kwestii ekologii ubogich, ponieważ poważnie niepokoiło ją uwikłanie machiny militarno-przemysłowej w ukrywanie skażeń toksycznych, zarówno poprzez podejmowane działania, jak i stosowaną retorykę. Ponadto jej postawa pomogła przyspieszyć przejście od ideologii konserwacjonizmu do stanowiska społeczno-ekologicznego, które okazało się pożyteczniejsze dla ruchów na rzecz sprawiedliwości ekologicznej. Domenami Carson były przede wszystkim protest i synteza: próbując ukazać sprawy w szerszej perspektywie, wychodziła poza konwencjonalne rozumienie oryginalności. Ujawniając wątpliwe sposoby finansowania nauki sztywno podzielonej na dyscypliny – i idące za nimi negatywne konsekwencje dla zdrowia publicznego – stała się buntowniczą erudytką.

Miarą wątłości relacji między badaniami postkolonialnymi a ekologią jest fakt, że Said nigdy nie wspomina w swoich pracach o Carson³. (Należałoby dodać, że jest to również miarą uporczywej i nieżyczliwej obojętności Saida na każdy silny głos kobiecy). A jednak Carson w wielu ważnych kwestiach wyprzedziła nieufność Saida wobec skategoryzowanej wiedzy specjalistycznej, nieetycznych sposobów finansowania badań naukowych oraz używania mętnego języka. Ona również nie dowierzała fałszywemu obiektywizmowi działań badawczych sponsorowanych przez korporacje. Nie ufała naukowcom, którzy występując przed nienaukową publicznością, mówili jedynie do samych siebie. Kultura – i kult – eksperta były dla Carson, co później zrozumiał także i Said, osłabiające intelektualnie, etycznie zaś godne ubolewania, ponieważ pozostawały uwikłane w geopolitykę czasów zimnej wojny.

Ramachandra Guha jest trzecią niedającą się sklasyfikować postacią, która dostarczyła mi szczególnej inspiracji. Z wykształcenia socjolog, z natury historyk środowiska, dziennikarz, opiniotwórca, autor książek o sporcie – postanowił, jak sam to określił, „nie być wierny żadnej metodologii”. Podobnie jak Carson, Guha wybrał połączenie wolności i ryzyka, jakie niesie ze sobą praca na uniwersytecie: brak pewności stałego zatrudnienia, ale też brak zobowiązań i konieczności zawierania kompromisów. Zażenowany szowinizmem naukowym w równym stopniu, co narodowym, zrobił niewątpliwie więcej niż jakikolwiek inny intelektualista, żeby obalić mit, jakoby ekologia była jedynie działaniem „osób o pełnym żołądku”, na które mogą sobie pozwolić tylko przedstawiciele średniej i wyższej klasy najbogatszych społeczeństw świata (Said 1983, 1). Powracał do zapomnianych motywów amerykańskiej i europejskiej myśli ekologicznej, a nawet je rozwijał, podkreślając, że nie odgrywają one roli przewodniej dla całego świata (Said 1983, 20). Już w 1989 roku zabrał się do demontażu opartego na dobrych intencjach, lecz w gruncie rzeczy jałowego projektu głębokiej ekologii, który – mimo globalnych ambicji – miał bardzo ograniczony zakres⁴ (Guha 1989a). Guha sugerował potrzebę powiązania ekologii z globalnymi kwestiami sprawiedliwego podziału dóbr – te drugie z kolei łączą się z nierównym obciążeniem konsumpcyjnym i militaryzacyjnym narzucanym naszej planecie o ograniczonych zasobach przez bogatych i biednych, zarówno jednostki, jak i państwa. Odkrywając głęboko zakorzenione tradycje myśli ekologicznej i aktywizmu wśród ubogich, Guha oparł się pokusie tworzenia sentymentalnego obrazu „tradycyjnych” kultur jako społeczności „naturalnych” ekologów i ekolożek.

Guha współpracował z ekspertami, którzy doskonale uzupełniali jego wiedzę, m.in. z indyjskim ekologiem i antropologiem Madhavem Gadgilem oraz z katalońskim ekonomistą Joanem Martinezem Alierem. Wspólnie stworzyli terminologię, którą posługuje się ta książka (i wiele innych prac z różnych dziedzin). Pojawienie się w słowniku określeń takich jak „ekologia ubogich”, „ludzie ekosystemu”, „wszystkożercy” (w znaczeniu: bogaci konsumenci, którzy eksploatują planetę) oraz „socjoekologia” to zasługa Guhy i jego współpracowników⁵. Część tych terminów zyskała popularność nawet w świecie mediów i polityki publicznej. Osiągnięcie to świadczy o elastyczności retorycznej Guhy, któremu zależy na nowatorstwie, ale który jednocześnie chce pozostawać przystępny i świadomy możliwości oferowanych przez różne konteksty, regiony geograficzne oraz gatunki. Nieinstytucjonalny z natury, zdyscyplinowany, lecz nie przytłoczony samodyscypliną, Guha jest idealnym przykładem osoby, którą kiedyś nazywano niezależnym intelektualistą.

Jako że Guha znajdował się poza głównymi nurtami zarówno marksizmu, jak i zachodniej ekologii lat 80., musiał mierzyć się z jednej strony z pogardą radykałów z Trzeciego Świata, którzy uznawali ekologię za stek reakcyjnych, snobistycznych bzdur, a z drugiej – z krytyką przedstawicieli głębokiej ekologii, którzy oskarżali go o postawę antyekologiczną i antyamerykańską (Guha 2008, 1). Na przestrzeni lat jego publikacje znacząco wpłynęły jednak na kształt dyskusji inspirujących humanistykę oraz nauki społeczne ukierunkowane na kwestie środowiskowe (Guha 1989b).

To właśnie tych troje zupełnie odmiennych, niedających się sklasyfikować intelektualistów – palestyński literaturoznawca żyjący na wygnaniu w Ameryce, biolożka morska wywodząca się z wiejskich rejonów Pensylwanii oraz socjolog z miasta Dehradun u podnóża Himalajów – stanowiło moje źródło inspiracji, zarówno ze względu na występujące między nimi różnice, jak i na wspólny ton ich myśli.¹ Dziękuję za zwrócenie mojej uwagi na ten esej Anthony’emu Vitalowi i Hansowi-Georgowi Erneyowi, którzy wspomnieli o nim w artykule wstępnym Postcolonial Studies and Ecocriticism do numeru pisma „Journal of Commonwealth and Postcolonial Studies” 13 (2007), s. 6. Ślady rodzącej się świadomości ekologicznej można dostrzec także w rozważaniach Saida na temat polityki ziemi (2009, 85). Interesujące rozważania na temat potencjalnego związku Saida z myślą ekologiczną – zob. DeLoughrey i Handley 2010.

² Doom oznacza dosłownie „zagładę” (przyp. tłum.).

³ Relacja Saida do badań postkolonialnych bynajmniej nie była prosta, ponieważ uważał, że jego prace mają charakter bardziej antyimperialny niż postkolonialny – zwłaszcza odkąd tę drugą dziedzinę coraz częściej kojarzono z metodologiami poststrukturalistycznymi. Mimo to powszechnie uważa się go za postać założycielską badań postkolonialnych.

⁴ Reprezentujący odmienne perspektywy Murray Boochkin i Andrew Ross również odegrali istotną rolę w tym demontażu.

⁵ Guha wspomina o stworzeniu tych terminów w kilku publikacjach. Zob. np. Guha 2006, 214, 233; Guha 2000, 98–124. Tekstem szczególnie istotnym w kontekście dokładniejszego odczytania i zastosowania tych kluczowych terminów jest Martinez Alier 2003.¹ Na temat planu Summersa zob. także: Mukherjee 2010.

² Kategoria „Zachód” jest niewątpliwie uproszczeniem. Ekologia ubogich mieszkańców Ameryki Północnej i Europy – choć nie jest tematem rozważań tej książki – stała się dla zamożnych ekologów z globalnej Północy impulsem do rozszerzenia zakresu tego, co uznaje się za ekologię, oraz do uznania – w perspektywie zarówno teraźniejszości, jak i przeszłości – że aktywizm wyłaniający się z krajów Trzeciego Świata może być istotną siłą i pełnić funkcję potencjalnego sojusznika w globalnej wojnie o zasoby. Jednakże, jak pokazuję w przedostatnim rozdziale o zagrożeniach ekologicznych będących skutkiem tzw. wojny precyzyjnej, bardzo trudno ukazać w jednej opowieści zagrożenia, jakie powolna przemoc stanowi dla zdrowia żołnierzy rekrutowanych w ubogich warstwach społecznych bogatych krajów oraz dla zdrowia jeszcze uboższych mieszkańców długotrwale zamieszkujących strefy działań wojennych, zlokalizowanych przecież w przeważającej mierze na globalnym Południu. Problem z traktowaniem związanych w ten sposób (choć nadal nierównych) zagrożeń jako wspólnej całości jest charakterystyczny dla złożonej niedostrzegalności powolnej przemocy. Oczywiście ubodzy nie zamieszkują jedynie globalnego Południa, ale ich odsetek jest tam nieproporcjonalnie wysoki.

³ Arundhati Roy wyraziła pewne wątpliwości wobec samego pojęcia pisarki-aktywistki. Jednakże jej obawy, że takie określenie przyznaje pisarzom-aktywistom szczególny status, czyni z nich oficjalnych ekspertów i może grozić zawężeniem kategorii zarówno pisarza, jak i aktywisty, powinny wywoływać w nas sceptycyzm jako przejaw fałszywej skromności oraz pewnego asekuranctwa, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że oficjalnie pełni ona w mediach funkcję profesjonalnej (choć nonkonformistycznej) pośredniczki. W rzeczywistości jedynie bardzo nieliczni pisarze otwarcie przyjmują publiczną rolę aktywistów, a ich twórczość – zwłaszcza gdy balansuje między powieścią lub poezją a zaangażowaną literaturą faktu – cechuje duża zmienność: z jednej strony obstają przy artystycznej niezależności od zobowiązań ideologicznych, z drugiej zaś stanowczo deklarują zaangażowanie polityczne. Tego rodzaju przeskoki między deklaracją a zaprzeczeniem znajdziemy w utworach takich postaci jak Albert Camus, Jean-Paul Sartre, James Baldwin, Langston Hughes, Wole Soyinka, Derek Walcott, Gabriel García Márquez, Carolyn Forche, Josif Brodski, Paul Muldoon, Mahmoud Darwish czy Nadine Gordimer, by wymienić tylko kilka nazwisk. Aby zapoznać się ze stanowiskiem Roy na temat pisarki-aktywistki, zob. Roy 2005, 143–44.

⁴ W tym miejscu Nixon niewłaściwie odczytuje słowa Fanona. W rzeczywistości Fanon pisze, że „można postawić znak równości pomiędzy DDT i religią chrześcijańską” (1985, 24) (przyp. tłum.).

⁵ Choć w swoich czasach Fanon nie mógł jeszcze pisać o powolnej przemocy wynikającej z nierówno rozłożonych zagrożeń dla środowiska, był on oczywiście świadomy psychologicznego balastu wartości kolonialnych ułatwiającego rozwój neokolonializmu. Co więcej, w sekcji Wojna kolonialna a zaburzenia psychiczne pisał o powolnej przemocy wynikającej z kolonialnej „pacyfikacji”, czyli o psychologicznych skutkach, które wykraczają czasowo poza konkretne akty dostrzegalnej przemocy. Zob. Fanon 1985, 169–212.

⁶ Główny nurt japońskiej pamięci zbiorowej podtrzymuje mit wyjątkowości tego kraju jako ofiary ataku nuklearnego, obejmując amnezją ofiary w Mikronezji i Polinezji, które – patrząc z perspektywy środowiskowej i epidemiologicznej długotrwałości skutków działań – zginęły w wyniku ataków jądrowych Stanów Zjednoczonych i Francji.

⁷ Często niepoprawnie cytowane słowa Faulknera pochodzą z dramatu Requiem dla zakonnicy: Faulkner 1980, 60.

⁸ Wnikliwą analizę wpływu pozostałości cząstek stałych na czasowy wymiar myśli ekologicznej – oraz na literaturę epoki wiktoriańskiej – znajdziemy w pracy doktorskiej Jesse’ego Oaka Taylora (2009).

⁹ Biomagnifikacja to wzrost stężeń toksyn w organizmach wyższych (przyp. tłum.).

¹⁰ Nie mogę tu dokonać dokładnego przeglądu licznych prac Galtunga na temat pokoju i przemocy. Nie będę zatem omawiał wprowadzonego przez niego na późniejszym etapie pojęcia przemocy kulturowej, które uzupełniło teorię przemocy strukturalnej o dodatkowe aspekty.

¹¹ Jestem niezwykle wdzięczny Schneiderman za interesującą wymianę zdań – w tym również porównanie koncepcji Galtunga z moją – w trakcie dyskusji po moim wystąpieniu w Vassar College w 2008 roku.

¹² Symboliczny związek między tempem przesunięć tektonicznych zgodnie z geologicznym sposobem rozumienia szybkości a szybkością funkcjonowania technologii medialnych można zauważyć w fakcie, że Crutzen po raz pierwszy upowszechnił swoją koncepcję epoki antropocenu na własnym blogu, a nie poprzez wolniejsze medium, jakim jest recenzowane czasopismo naukowe (The Anthropocene, http://www.mpch-mainz.mpg.de/~air/anthropocene/).

¹³ Pozostałości substancji Agent Orange są nadal obecne w środowisku naturalnym Wietnamu, mimo że minęło już ponad 50 lat od oprysków. W 2019 roku rząd USA zdecydował się na współpracę z Wietnamem i rozpoczęcie operacji oczyszczania skażenia (zob. Black 2019). Niestety, działania zostały ostatnio przerwane na skutek ograniczenia wydatków na USAID przez administrację Donalda Trumpa (zob. Rising i Ghosal 2025) (przyp. tłum.).

¹⁴ Leopold nie był tu do końca konsekwentny: niekiedy optował za etyką opartą na zmysłowej bezpośredniości umocowanej lokalną wiedzą, czasem zaś prezentował się jako zwolennik etyki międzypokoleniowej, słabiej osadzonej w konkretnej chwili bądź w określonym, widocznym miejscu.

¹⁵ Zob. przede wszystkim: Michaels 2008; Oreskes i Conway 2010; Hoggan 2009.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij