-
promocja
Powrót Cienia. Tom 6. Historia Śródziemia - ebook
Powrót Cienia. Tom 6. Historia Śródziemia - ebook
Powrót Cienia (pierwotny tytuł pierwszego tomu Władcy Pierścieni) jest fascynującym studium wielkiego arcydzieła J.R.R. Tolkiena, które odsłania nieznane dotąd kulisy pracy nad cyklem. Niczym w powieści przygodowej śledzimy przemiany, którym ulegały główne wątki opowieści. Ujrzymy, jak magiczny pierścień Bilba przekształcił się w ogromnie niebezpieczny Pierścień Rządzący Władcy Ciemności, a także poznamy dokładny i zaskakujący moment, kiedy Czarny Jeździec po raz pierwszy zjawia się w Shire. Postać hobbita zwanego Trotterem (później Łazikiem lub Aragornem) jest rozwinięta, choć jego prawdziwa tożsamość pozostaje na pozór niemożliwym do rozwiązania problemem. Imiona i charakter towarzyszy Froda ulegają licznym zmianom, a inni bohaterowie występują w nieznanych dotąd wcieleniach, jak sprzymierzony z Nieprzyjacielem groźny Drzewacz i zawzięty, nieżyczliwy gospodarz Maggot. Książka zawiera także reprodukcje pierwszych roboczych map i faksymile stron najwcześniejszych rękopisów.
Historia Śródziemia to najbardziej oczekiwany przez fanów na całym świecie (w całości ukazała się tylko po angielsku i hiszpańsku, wybrane tomy natomiast opublikowano po polsku, francusku, niemiecku, szwedzku, węgiersku i rosyjsku) dwunastotomowy cykl książek wydanych przez Christophera Tolkiena na podstawie zapisków i notatek, które pozostawił jego ojciec.
Historia Śródziemia
Tom VI
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
| Kategoria: | Fantasy |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8335-729-4 |
| Rozmiar pliku: | 5,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
J.R.R. Tolkien w liście do W.H. Audena, 7 czerwca 1955
Wykaz polskich wydań Tolkiena, do których odsyłają skróty w niniejszym tomie
_Hobbit albo tam i z powrotem_. Tłum. Paulina Braiter. Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2017
_Księga zaginionych opowieści._
Część 1. Tłum. Maria Gębicka-Frąc, Cezary Frąc.
Wiersze przeł. Joanna Drzewowska, Katarzyna Staniewska. Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2022
_Księga zaginionych opowieści. Część 2._ Tłum. Agnieszka Sylwanowicz.
Wiersze przeł. Katarzyna Staniewska. Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2023
_Ballady Beleriandu._ Tłum. Agnieszka Sylwanowicz.
Wiersze przeł. Katarzyna Staniewska. Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2023
_Niedokończone opowieści Śródziemia i Númenoru._ Tłum. Paulina Braiter, Agnieszka Sylwanowicz. Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2019
_Silmarillion_. Tłum. Maria Skibniewska. Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2017
_J.R.R. Tolkien. Listy_.
Wybrane i opracowane przez Humphreya Carpentera przy współudziale Christophera Tolkiena. Tłum. Agnieszka Sylwanowicz. Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2020
_Władca Pierścieni_, tom I/II/III. Tłum. Jerzy Łoziński. Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2017
Uwagi o nazwach własnych
W związku z tym, że _Powrót Cienia_ jest pierwszym z czterech tomów poświęconych pracy nad _Władcą Pierścieni_, wydawca zdecydował o wprowadzeniu w tej części _Historii Śródziemia_ w odniesieniu do nazw własnych uzupełnienia w postaci podania w nawiasach kwadratowych obok terminów z bazowego tłumaczenia Jerzego Łozińskiego także ich odpowiedników zaczerpniętych z pozostałych polskich przekładów powieści Tolkiena — Marii Skibniewskiej oraz Marii Gębickiej-Frąc i Cezarego Frąca (oznaczenia S i F tylko w przypadku różniących się od siebie terminów w tych tłumaczeniach).PRZEDMOWA
Jak wiadomo, J.R.R. Tolkien kilka lat po publikacji Władcy Pierścieni sprzedał manuskrypty i maszynopisy Uniwersytetowi Marquette w Milwaukee, wraz z materiałami powiązanymi z Hobbitem i Gospodarzem Gilesem z Ham, a także Panem Błyskiem. Wiele miesięcy upłynęło pomiędzy wysyłką tych ostatnich pism, które dotarły do uczelni w lipcu 1957 roku, a tekstami Władcy Pierścieni, które trafiły tam dopiero w następnym roku. Powodem było to, że mój ojciec podjął się porządkowania, opisywania i opatrywania datami różnych rękopisów Władcy Pierścieni, ale ukończenie pracy w tym czasie okazało się niemożliwe. Oczywiste jest, że nigdy tego nie zrobił, i w końcu wysłał pisma w takiej nieuporządkowanej formie; w Marquette zauważono, że to materiały przekazane „w przypadkowej kolejności”. Gdyby je uporządkował, wtedy zorientowałby się, że zbiór rękopisów, choć bardzo obszerny, nie jest kompletny.
Siedem lat później, w 1965 roku, pracując nad redakcją Władcy Pierścieni, ojciec zwrócił się do dyrektora bibliotek w Marquette z pytaniem, czy w narracji można wykryć pewien schemat dat i wydarzeń, ponieważ, jak napisał: „Nigdy nie sporządziłem pełnego harmonogramu ani notatki o przekazanych wam pismach”. W liście tym wyjaśnił, że przekazywał materiały w czasie, gdy były one rozproszone między jego domem w Headington w Oksfordzie a jego pokojami w Kolegium Merton; nadmienił, że nadal posiada „materiał pisemny”, który „powinien należeć do was”, i obiecał, że gdy skończy redakcję Władcy Pierścieni, zajmie się tą sprawą. Nie zrobił tego.
Osiem lat później, po śmierci ojca, odziedziczyłem te pisma, ale chociaż Humphrey Carpenter odniósł się do nich w swojej książce J.R.R. Tolkien. Biografia (1977)1 i zacytował kilka zawartych w nich wczesnych uwag, sam przez wiele lat nie poświęcałem im uwagi, pochłonięty długotrwałym analizowaniem ewolucji fabuły Dawnych Dni, a także legend Beleriandu i Valinoru. Dopiero gdy zbliżał się czas publikacji III tomu Historii Śródziemia, wpadłem na pomysł, że cykl może obejmować opis powstawania Władcy Pierścieni, jednak w ciągu ostatnich trzech lat co jakiś czas zajmowałem się odcyfrowywaniem i analizą będących w moim posiadaniu rękopisów Władcy Pierścieni (i zadanie to jeszcze nie zostało ukończone). Większość pism ojca pozostawionych w 1958 roku należy do najwcześniejszych faz tworzenia, choć w niektórych przypadkach (szczególnie w wielokrotnie przepisywanym pierwszym rozdziale) kolejne wersje wynoszą narrację do zaawansowanego stanu. Zaznaczę tutaj, że w Anglii zostały jedynie wstępne zapiski i najwcześniejsze szkice z zarysem dalszego przebiegu opowieści, większość pism natomiast trafiła do Marquette.
Nie wiem, jak to się stało, że ta część rękopisów nie została wysłana do Marquette; mogę się tylko domyślać. Ojciec był płodnym autorem z przymusem pisania („Okazuje się, że niemożność używania pióra lub ołówka jest równie nieznośna, jak utrata dzioba przez kurę”, napisał do Stanleya Unwina w 1963 roku, kiedy uskarżał się na dolegliwości prawej ręki) — ciągle poprawiał, przetwarzał, zaczynał od nowa, a przy tym nigdy nie wyrzucał brudnopisów, więc siłą rzeczy zapiski te były przemieszane, nieuporządkowane i rozproszone. Wydaje się mało prawdopodobne, aby w czasie przekazywania pism do Marquette interesował się wczesnymi szkicami lub dokładnie je pamiętał; niektóre z nich zostały zastąpione i przepisane nawet dwadzieścia lat wcześniej, bez wątpienia już dawno odłożone na bok, zapomniane i pogrzebane.
Bez względu na to, jaka była tego przyczyna, oczywiście warto byłoby połączyć rozdzielone rękopisy i ulokować je w jednym miejscu. Taki, jak podejrzewam, był zamysł ojca w czasie, gdy dokonywał sprzedaży, i w związku z tym rękopisy będące obecnie w moim posiadaniu zostaną przekazane Uniwersytetowi Marquette.
Większa część tekstów przytoczonych lub opisanych w tej książce pochodzi z materiałów, które nie opuściły Anglii. Opracowanie trzeciej części (nazwanej „Fazą trzecią”) okazało się trudne, ponieważ rękopisy znajdowały się w różnych miejscach. Większość rozdziałów tej „fazy” trafiła do Marquette w 1958 roku, ale istotne części kilku z nich pozostały, ponieważ jedne ojciec odrzucił, a inne wykorzystywał jako elementy składowe w nowych wersjach. Interpretacja tego etapu historii byłaby niemożliwa bez współpracy ze strony Marquette. Mogłem liczyć przede wszystkim na Tauma Santoskiego, który z wielką wprawą i starannością zaangażował się w ten skomplikowany proces, i z którym przez wiele miesięcy wymieniałem opatrzone adnotacjami kopie tekstów. Dzięki temu można było ustalić czas ich powstawania i zrekonstruować oryginalne rękopisy, które ojciec rozebrał na części prawie pół wieku temu. Jestem winien wyrazy głębokiej wdzięczności za pomoc Taumowi Santoskiemu, Charlesowi B. Elstonowi, archiwiście Memorial Library w Marquette, Johnowi D. Rateliffowi oraz pannie Tracy Muench.
Ta próba zrelacjonowania pierwszych etapów tworzenia Władcy Pierścieni była najeżona trudnościami innymi niż te, które wynikały z rozdrobnienia rękopisów. Wiązały się one przede wszystkim z ustaleniem porządku powstawania poszczególnych wersji, a także z przedstawieniem rezultatów w spójnej, gotowej do opublikowania formie.
Krótko mówiąc, proces twórczy przebiegał w serii „fal” lub (jak nazwałem je w tej książce) „faz”. Ojciec trzy razy przepisał pierwszy rozdział, zanim hobbici opuścili Hobbitów , a później opowieść płynnie dotarła do Rivendell, po czym impuls twórczy wygasł. Zaczął wtedy od początku („faza druga”), a potem znowu („faza trzecia”); gdy wymyślał nowe elementy narracyjne, nowe imiona, postacie i relacje między nimi, w różnym czasie wpisywał je we wcześniejsze szkice. Wycinał fragmenty tekstu i wykorzystywał je gdzie indziej. Do jednego rękopisu włączał alternatywne wersje, wskutek czego historia mogła być odczytywana na więcej niż jeden sposób, zgodnie z podanymi wskazówkami. Określenie dokładnej kolejności dokonywania tych niezwykle skomplikowanych posunięć jest praktycznie niemożliwe. Kilka zapisanych przez ojca dat nie wystarczy, aby tego dokonać, a zawarte w jego listach wzmianki o postępach w pracy są niejasne i trudne do zinterpretowania. Różnice w charakterze pisma mogą być bardzo mylące. Z tego względu ustalenie historii powstawania utworu musi w znacznej mierze opierać się na wskazówkach dostarczanych przez ewolucję imion i motywów w samej fabule, ale wiąże się z tym ryzyko popełnienia błędu wskutek pomylenia względnych dat uzupełnień i zmian. Przykłady tych problemów można znaleźć w całej niniejszej książce. Nie daję żadnej gwarancji, że prawidłowo przedstawiłem chronologię: w niektórych przypadkach dowody wydają się sprzeczne i nie potrafię znaleźć żadnego rozwiązania. Rękopisy mają to do siebie, że z reguły pozwalają na różne interpretacje. Mam jednak wrażenie, że zaproponowana przeze mnie kolejność powstawania dzieła, po wielu eksperymentach z alternatywnymi teoriami, najlepiej pasuje do dowodów.
Najwcześniejsze zarysy fabuły i szkice narracyjne często są ledwie czytelne, a wraz z postępem pracy stawały się coraz trudniejsze do odcyfrowania. Podczas wojny ojciec wykorzystywał każdy dostępny skrawek papieru — niekiedy pisał na odwrocie, a nawet w poprzek prac egzaminacyjnych — w oszczędnych słowach notując przemyślenia dotyczące jeszcze nieutrwalonego na papierze dalszego ciągu opowieści i pierwsze sformułowania narracyjne. Pisał w zawrotnym tempie, zamierzając po niedługim czasie wrócić do brudnopisów i nadać im bardziej czytelną postać, czego oczywiście nie robił; litery są tak koślawe, że słowo, którego sensu nie daje się odgadnąć na podstawie kontekstu czy późniejszych wersji, prawdopodobnie na zawsze pozostanie niejasne; często używał miękkiego ołówka, więc znaczne partie tekstu są rozmazane i wyblakłe. Należy o tym pamiętać: najwcześniejsze szkice ojciec pisał pod wpływem chwili, gdy pierwsze słowa przyszły mu do głowy i zanim się rozwiały, natomiast tekst wydrukowany (oprócz kropek i pytajników w niedających się odczytać miejscach), jak można się spodziewać, emanuje atmosferą spokoju i uporządkowania, a sformułowania sprawiają wrażenie przemyślanych i zamierzonych.
Jeśli chodzi o sposób przedstawienia materiału, największy problem polegał na rozwijaniu opowieści na podstawie kolejnych szkiców, ciągle zmieniających się, ale też zawsze ściśle zależnych od tego, co je poprzedzało. W dość skrajnym przypadku, jakim jest rozdział „Długo oczekiwana biesiada”, zawarłem w tej książce sześć głównych tekstów i szereg porzuconych wersji. Z jednej strony prezentacja całego materiału powiązanego z tym jednym rozdziałem, nie wspominając o mnóstwie powtórzeń lub prawie powtórzeń, złożyłaby się niemal na osobną książkę. Z drugiej zaś niełatwo jest prześledzić kolejność serii tekstów sprowadzających się do fragmentów i krótkich cytatów (z wersjami znacznie różniącymi się od swoich poprzedniczek) i jeśli nawet się uda, również ta metoda zajmuje dużo miejsca. Nie ma tu naprawdę zadowalającego rozwiązania. Redaktor musi wziąć odpowiedzialność za dobór i uwypuklenie tych elementów, które uważa za najciekawsze i najbardziej znaczące. Ogólnie rzecz ujmując, w każdym rozdziale przytaczam najwcześniejszą wersję, pełną lub prawie kompletną, jako podstawę, do której można odnieść te późniejsze. Różne formy rękopisów wymagały odmiennego podejścia redakcyjnego: do tekstów przytoczonych mniej więcej w całości dodane są ponumerowane przypisy, które mogą stanowić ważną część prezentacji zawiłego tekstu, a w innym wypadku rozdział ma formę omówienia okraszonego cytatami.
Ojciec nie szczędził starań, tworząc Władcę Pierścieni, i chciałem, aby ten zapis pierwszych lat pracy ilustrował trudy jego procesu twórczego. Pierwsza część opowieści, zanim Pierścień opuścił Rivendell, wymagała zdecydowanie największego wysiłku (stąd objętość tej książki w stosunku do całego dzieła); opisałem wątpliwości, niezdecydowanie, zmiany, odrzucone fragmenty i falstarty. Wynik jest siłą rzeczy niezwykle skomplikowany, ale chociaż można by opowiedzieć historię w znacznie krótszej i zwartej formie, jestem przekonany, że pominięcie trudnych szczegółów lub nadmierne upraszczanie problemów i wyjaśnień pozbawiłoby to opracowanie istotnego znaczenia.
Moim celem było przedstawienie relacji z pisania Władcy Pierścieni, aby pokazać subtelny proces, który może przekształcać znaczenie wydarzeń i tożsamość bohaterów, jednocześnie zachowując odnoszące się do nich sceny i słowa z najwcześniejszych szkiców. Dlatego (na przykład) szczegółowo śledzę dzieje dwóch hobbitów, którzy po wielu niezwykłych zmianach imion, charakteru i ról ostatecznie stali się Peregrinem Tukiem i Fredem Bolgerem, powstrzymuję się natomiast od wzmianek o tym, co nie jest bezpośrednio ważne dla ewolucji fabuły.
Zakładam, że czytelnik zna Bractwo Pierścienia, i oczywiście dokonuję porównań z opublikowanym dziełem. Odsyłacze do stron w Bractwie Pierścienia (w skrócie BP) odnoszą się do trzytomowego wydania Władcy Pierścieni (WP) w twardej oprawie, opublikowanego przez wydawnictwo George Allen and Unwin (obecnie Unwin Hyman) i Houghton Mifflin Company, wspólnego dla Anglii i Ameryki, ale sądzę, że prawie wszystkie odwołania można z łatwością prześledzić w każdym wydaniu, ponieważ dokładny punkt nawiązujący do ostatecznej formy opowieści raczej zawsze jasno wynika z kontekstu.
W „fazie pierwszej”, która doprowadza opowieść do Rivendell, większość rozdziałów nie miała tytułów, a później ojciec wprowadzał wiele zmian w podziale na rozdziały, z różnymi tytułami i numeracją. Dlatego, żeby uniknąć zamieszania, postanowiłem nadać wielu moim rozdziałom proste opisowe tytuły sugerujące ich treść, na przykład „Od Hobbitowa do Leśnego Skraju” , bez odnoszenia się do tytułów rozdziałów w Bractwie Pierścienia. Uznałem za słuszne, aby nadać książce jeden z sugerowanych, ale odrzuconych przez ojca tytułów pierwszego tomu Władcy Pierścieni. W liście do Raynera Unwina z 8 sierpnia 1953 roku (Listy, nr 139, s. 233) ojciec zaproponował Powrót Cienia.
W tej publikacji nie wspominam o historii powstawania Hobbita, który po raz pierwszy ukazał się w 1937 roku, chociaż gdzieniegdzie przywołuję tę książkę z powodu jej związku z Władcą Pierścieni, tym bardziej że ów związek jest ciekawy i złożony. Ojciec kilkakrotnie wypowiadał się na ten temat, ale najpełniej i (jak sądzę) najdokładniej wyraził to w długim liście do Christophera Brethertona z lipca 1964 roku (Listy, nr 257, s. 468):
Wróciłem do Oksfordu w styczniu 1926 roku i kiedy został wydany Hobbit (1937), „sprawa Dawnych Dni” istniała już w spójnej formie. Hobbit nie miał mieć z nimi nic wspólnego. Kiedy moje dzieci były małe, miałem zwyczaj wymyślania i opowiadania im, a czasem zapisywania „bajek” Hobbit był jedną z nich. Nie miał koniecznych związków z „mitologią”, lecz w naturalny sposób zbliżył się do tej głównej sprawy absorbującej moje myśli, co sprawiło, że w miarę pisania opowieść rozrastała się i stawała się bardziej heroiczna. Mimo to mogła istnieć zupełnie oddzielnie, gdyby nie odniesienia (niekonieczne, chociaż dające wrażenie historycznej głębi) do Upadku Gondolinu, szczepów elfów oraz waśni króla Thingola, ojca Lúthien, z krasnoludami .
Magiczny pierścień był jedyną rzeczą w Hobbicie, która łatwo dawała się połączyć z moją mitologią. Aby stać się ośrodkiem obszernej opowieści, musiał mieć niezwykłe znaczenie. Następnie połączyłem go z (początkowo) dosyć niedbałą wzmianką o Czarnoksiężniku, koniec rozdz. 7 i rozdz. 19, którego funkcją było zaledwie dostarczenie Gandalfowi pretekstu do opuszczenia Bilba oraz krasnoludów, by radzili sobie sami, co było konieczne dla opowieści. Z Hobbita wywodzi się także kwestia krasnoludów, ich pierwszy przodek Durin oraz Moria, a także Elrond. Fragment w rozdz. 3 wiążący go z półelfami z mojej mitologii był szczęśliwym przypadkiem wywołanym trudnością stałego wymyślania dobrych imion dla nowych postaci. Nazwałem go Elrondem bez większego zastanowienia, ale ponieważ imię to pochodzi z mitologii (Elros i Elrond są synami Eärendela), uczyniłem go półelfem. Dopiero we Władcy został on utożsamiony z synem Eärendela, a zatem prawnukiem Lúthien i Berena, postacią o wielkiej mocy oraz Powiernikiem Pierścienia.
To, jak ojciec widział Hobbita — szczególnie w odniesieniu do „Silmarillionu” — w momencie jego publikacji, jest wyraźnie pokazane w liście, który napisał do G.E. Selby’ego 14 grudnia 1937 roku:
Sam nie pochwalam Hobbita, moją własną mitologię (która jest ledwie muśnięta) z jej spójnym nazewnictwem — bez Elronda, Gondolinu i Esgaroth — i uporządkowaną historią przedkładam nad tę hałastrę krasnoludów o imionach z Völuspá, nowomodnych hobbitów i gollumów (wymyślonych w wolnej chwili) oraz anglosaskie runy.
Znaczenie Hobbita w historii ewolucji Śródziemia polegało wówczas na tym, że został opublikowany, a czytelnicy domagali się kontynuacji. W rezultacie charakter Władcy Pierścieni sprawił, że Hobbit został wciągnięty do Śródziemia i przekształcił je, ale w 1937 roku nie stanowił jego części. Znaczenie Hobbita dla Śródziemia polega na tym, czego miał dokonać, a nie na tym, czym był.
Później z kolei Władca Pierścieni wywarł wpływ na Hobbita tak w opublikowanych, jak i (o wiele bardziej obszernych) nieopublikowanych wersjach, ale wszystko to leżało oczywiście w dalekiej przyszłości w momencie, do którego dotarła ta Historia.
Rękopisy Władcy Pierścieni cechuje skrajna niekonsekwencja w kwestii stosowania wielkich liter i łączników oraz rozdzielania elementów w nazwach złożonych. Nie ujednoliciłem pod tym względem przytaczanych tekstów, chociaż w omówieniu używam form spójnych.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------
1.
1 H. Carpenter, J.R.R. Tolkien. Biografia, przeł. Agnieszka Sylwanowicz, Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2023 (dalej: Biografia).