Powrót do Sydney - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
27 czerwca 2019
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Powrót do Sydney - ebook
Alexei Delandros zakochał się w Natalyi Montgomery, córce swojego szefa. Ich związek nie podobał się jednak jej ojcu, który zrobił wszystko, by ich rozdzielić. Po pięciu latach Alexei wraca do Sydney jako milioner i w odwecie kupuje firmę Montgomery’ego. Chce się odegrać również na Natalyi za to, że tak łatwo się go wyrzekła…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-4423-7 |
Rozmiar pliku: | 733 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Przyślij ją tu za kilka minut.
Alexei zakończył rozmowę, schował telefon do kieszeni i przez chwilę kontemplował w milczeniu scenerię za oknem.
Widok na miasto z wysokiego piętra biurowca przypominał barwną pocztówkę – migotliwie niebieska woda wokół portu, w tle ściana skalna, poniżej okazałe rezydencje.
Sydney. Symbol miasta – gmach Opery i szeroki wiadukt prowadzący do portu. Kosmopolityczne miasto, które opuścił w zdecydowanie nieprzyjemnych okolicznościach i do którego obiecał sobie powrócić w całkiem odmiennej atmosferze.
Właśnie tego dokonał i miał mnóstwo planów na przyszłość.
Pięć lat temu stał w tym samym gabinecie, zwolniony przez właściciela Montgomery Electronics, Romana, za potajemny romans z jego córką.
Natalya, bystra i inteligentna absolwentka zarządzania, od dzieciństwa ciesząca się przywilejami i dostatkiem, w firmie pełniła funkcję asystentki ojca.
Trzydziestoletni pół-Grek nie wydawał się dla niej odpowiednim partnerem. Roman wyśmiał jego deklaracje i zwolnił go z firmy ze skutkiem natychmiastowym. Wszelkie próby skontaktowania się z Natalyą okazały się daremne, a mejle i numery kontaktowe zostały zmienione. W holu jej apartamentu stanęli strażnicy, broniący dostępu do niej, a upór Alexeia w tej kwestii doprowadził do wydania sądowego zakazu zbliżania się do dziewczyny. Kiedy go zlekceważył, pojawiło się u niego dwóch funkcjonariuszy z nakazem aresztowania.
Z braku innych możliwości wyładował złe emocje na worku treningowym w miejscowej siłowni, budząc zaniepokojenie współćwiczących. Nie miał więc innego wyjścia, jak po ostatnim, miażdżącym ciosie ściągnąć rękawice i wymaszerować z sali, nie odzywając się do nikogo. Lepiej zmasakrować worek niż szczękę Romana Montgomery, pomyślał, stając pod gorącym prysznicem i stopniowo zmieniając wodę na zimną, by ochłonąć fizycznie, psychicznie i emocjonalnie.
Po kilku dniach był już w Nowym Jorku, gdzie przy wsparciu matki i braci zaczął budować przyszłe imperium elektroniczne. Spektakularny sukces przekroczył jego wszelkie oczekiwania i pozwolił mu uzyskać status miliardera.
W ciągu kolejnych pięciu lat jego stan posiadania znacznie się powiększył, obejmując między innymi apartamenty w Paryżu i Waszyngtonie, winnicę w północnych Włoszech i willę na Santorini, odziedziczoną po dziadku ze strony ojca.
Kobiety? Owszem, miał kilka starannie wybranych kochanek, ale żadnej nie udało się wzbudzić w nim cieplejszych uczuć.
Przez pięć lat planował, negocjował i działał na rzecz przejęcia Montgomery Electronics i w końcu tego dokonał, dzięki bezwzględności i żelaznej konsekwencji. A teraz zamierzał rozliczyć się z Natalyą.
Nie szczędzono pieniędzy na najnowocześniejsze wyposażenie zakładów elektronicznych usytuowanych w przemysłowej części Sydney, równie starannie wyposażono biura wcześniej należące do Montgomery Electronics.
Wydarzenie zostało zauważone przez media, spekulowano na temat tożsamości nowego właściciela, a jako powody klęski Montgomery Electronics podawano kłopoty zdrowotne właściciela, mylne posunięcia biznesowe i globalną recesję.
Przeanalizowano cv i osiągnięcia zawodowe pracowników, podjęto decyzje personalne, przygotowano kontrakty. Za działania te odpowiadał doradca prawny Alexieia, Marc Adamson, a jedna z przygotowanych do podpisu umów była wystawiona na nazwisko Natalyi Montgomery.ROZDZIAŁ DRUGI
Natalya uznała spotkanie z nowym dyrektorem generalnym za czystą formalność. Właśnie opuściła gabinet Marca Adamsona i szła szerokim korytarzem ozdobionym wnękami z kwiatowymi kompozycjami na szklanych postumentach. W zbytkownie urządzonej recepcji wzrok przyciągały kosztowne dywany, eleganckie skórzane sofy i obrazy na ścianach. Wszystko odmienne od staromodnego wystroju, który preferował jej ojciec.
Natalya uśmiechnęła się krzywo. Nowy właściciel, nowe porządki.
Jej samej propozycja nowego szefa sprawiła dużą satysfakcję, a dodatkową zachętą okazała się dobra pensja. No i była bardzo ciekawa, ile osób z dawnego personelu biurowego spotka w nowych okolicznościach.
Na razie tożsamość właściciela pozostawała nieznana, choć krążyły plotki o jakimś bajecznie bogatym Amerykaninie. Wyobrażała sobie pięćdziesięcioletniego, a może starszego dziedzica rodzinnej fortuny. Średniego wzrostu, być może z brzuszkiem, łysiną lub tupecikiem.
Nowy szef, nowe porządki, a może to tylko figurant, miłośnik życia towarzyskiego? Niezależnie od wszystkiego, pierwsze wrażenie było decydujące, więc trochę się denerwowała.
„Proszę po prostu zapukać i wejść”, powiedział jej Marc Adamson.
W porządku, tak właśnie zrobi.
Podpisała umowę, więc posadę już miała. Wystarczy uśmiech, profesjonalizm z odrobiną luzu, a w wszystko pójdzie dobrze.
Zapukała energicznie i weszła do przestronnego, nowocześnie umeblowanego gabinetu, z jedną ścianą całkowicie zabudowaną półkami z książkami.
Jej wzrok przyciągnęło szerokie, wykonane na zamówienie biurko z laptopem i różnymi elektronicznymi urządzeniami. Przed nim stały półkolem cztery wykładane skórą krzesła.
Niezaprzeczalne świadectwo zamożności, władzy i doskonałego smaku.
Przy oknie, tyłem do niej stał wysoki barczysty mężczyzna o zadbanych ciemnych włosach. Korporacyjny wilk po trzydziestce, ubrany w czarne dżinsy, rozpiętą pod szyją białą koszulę i czarną skórzaną kurtkę, bardzo odbiegał od jej wyobrażeń o nowym dyrektorze naczelnym.
Alexei bez skrupułów wykorzystał efekt zaskoczenia i obrócił się powoli, by spojrzeć w twarz kobiety, z którą kiedyś dzielił życie, i czekał, aż go rozpozna.
Nie uszło jego uwadze rozszerzenie źrenic, rozchylenie warg i szybkie przełknięcie, gdy starała się ukryć zaskoczenie pod maską uprzejmej obojętności.
Alexei? Tutaj?
Jak po uderzeniu w splot słoneczny nie mogła wykrztusić słowa. Jakże często i jak daremnie próbowała zapomnieć o ich wspólnych chwilach? Najgorsze były bezsenne noce. Wtedy wspomnienia wprost ją osaczały. Jego uśmiech, dotyk palców na policzku i wargach, obezwładniające rozkoszą pocałunki, płonące namiętnością czarne oczy…
Teraz, pięć lat później, w jego wzroku nie było już ciepła, tylko nieugiętość, która przejęła ją dreszczem. Kiedyś potrafiła w nim czytać jak w książce, teraz jednak wszystko straciło sens. W głowie wirowały jej niewypowiedziane pytania. Przede wszystkim, dlaczego wykupił firmę, która wcześniej stanowiła własność jej ojca? I jakim cudem Alexei Delandros w ciągu pięciu lat zbił tak ogromny majątek?
Pod cieniem zarostu widziała surowość niepasującą do mężczyzny, którego kiedyś znała i kochała.
Starała się jak mogła nie opuścić wzroku. Alexei przyglądał jej się, beznamiętnie taksując smukłą sylwetkę, wąską talię, szczupłe biodra obciągnięte dopasowanym czarnym kostiumem i niebotycznie wysokie obcasy, podkreślające długość opalonych nóg. Delikatny makijaż uwydatniał wysokie kości policzkowe, ekspresyjne ciemne oczy i pełne wargi. Ciemne włosy spięte w elegancki kok prowokowały, by wyciągnąć z nich spinki i zobaczyć, jak znajomymi falami okalają jej twarz.
Profesjonalnie chłodna, zawodowo spełniona… Nie była już tamtą tryskającą energią i radością życia dziewczyną, która pragnęła wziąć w objęcia cały świat i cieszyć się wszystkim, co oferował. Wciąż pamiętał jej słodki uśmiech i błyszczące radością oczy. I pocałunki.
– Nic mi nie powiesz, Natalyo?
Od czego miałaby zacząć? Miała ochotę odpowiedzieć pytaniem, ale zrezygnowała i od razu przeszła do rzeczy.
– Jeżeli to jakaś chora gra – powiedziała, starając się zachować spokój – to ja odmawiam udziału.
Właśnie czegoś takiego oczekiwał, kiedy postanowił do ostatniej chwili zachować w tajemnicy tożsamość nowego właściciela. Teraz tylko uśmiechnął się kpiąco.
– Wolałbym wykalkulowaną strategię.
Jej spokój ulotnił się w jednej chwili, a jego miejsce zajął gniew. Z najwyższym trudem powstrzymywała się przed spoliczkowaniem go.
– Czego innego można by się po tobie spodziewać?
– Chyba nie zdajesz sobie sprawy, kim teraz jestem.
Rzeczywiście, bardzo się różnił od Alexeia, jakiego znała wcześniej. Na moment pozwoliła się ogarnąć wspomnieniom, zaraz jednak postawiła im tamę. Wspominanie było szaleństwem, na które nie mogła sobie pozwolić.
Zupełnie jakby odgadywał tok jej myśli, wskazał krzesło przed biurkiem.
– Usiądź, proszę.
Rzuciła mu mroczne spojrzenie, które jednak nie zrobiło na nim najmniejszego wrażenia.
– Wolę stać.
W odpowiedzi lekko pochylił głowę i czekał w milczeniu.
– W umowie o pracę, którą mi przedstawił twój pachołek, nie ma twojego nazwiska – powiedziała wrogo.
– Pachołek? Marc Adamsom jest doradcą prawnym ADE – Alexei Delandros Electronics. – Wymówił tę nazwę wyjątkowo wyraźnie.
Wyciągnęła dokument ze zwisającej z ramienia torby, przedarła na pół, rzuciła na biurko i z zadowoleniem obserwowała, jak kawałki papieru spadają na dywan.
Chciała go zranić, tak samo jak sama została zraniona jego nagłym zniknięciem przed pięciu laty. Ledwo przetrwała trudne dni i bezsenne noce. I całe tygodnie rozmyślań nad powodem jego odejścia bez słowa wyjaśnienia.
W dodatku, któregoś dnia obudziły ją mdłości. Początkowo podejrzewała zatrucie, a pozytywny wynik testu ciążowego był szokiem, bo przecież zawsze się zabezpieczali. Aż przypomniała sobie pewną noc, kiedy namiętność stłumiła rozsądek. Jeszcze trzy kolejno wykonane testy usunęły wszystkie wątpliwości.
Przypomniała sobie wspólne chwile, długie noce, radość z seksu i leniwe snucie planów na przyszłość. A potem, któregoś dnia Alexei po prostu znikł, rozwiał się jak dym.
Próbowała go odnaleźć, ale bezskutecznie. Dokumenty personalne najwyraźniej zostały zniszczone, nie miała tylko pojęcia przez kogo i dlaczego.
Przeleżała bezsennie wiele godzin, poszukując wyjaśnienia. Wymyśliła kilka scenariuszy, ale żaden nie pasował do mężczyzny, którego podobno znała tak dobrze.
Nie tylko ze względu na dziecko tak bardzo chciała go odnaleźć. A gdyby jej się udało? Czy chciałaby dzielić z nim opiekę? Z czasem dojrzała w niej decyzja, że wychowa maleństwo samodzielnie. Bo tak naprawdę mogła ufać tylko swojej matce…
Niestety wszystko skończyło się poronieniem w zaledwie sześć tygodni później. Dziecku nie było dane zaczerpnąć pierwszego oddechu.
Zdaniem lekarzy kolejna ciąża powinna byś starannie monitorowana, a przez pierwsze trzy miesiące będą konieczne liczne badania. Wyszła z tego tak rozbita emocjonalnie, że matka postanowiła zabrać ją na dziesięciodniowe wakacje na Queensland’s Hamilton Island.
Miały tam uroczy apartament z widokiem na tropikalne otoczenie, restauracje i czas na czerpanie garściami z tego, co w wyspiarski kurort miał do zaoferowania, na przykład relaks w spa.
Słońce, ciepła bryza, idylliczna plaża nie mogły nie zadziałać leczniczo. Poza tym bardzo wzmocniły więź pomiędzy matką i córką.
– Kocham cię, córeczko. – Ivana przytuliła ją czule, kiedy żegnały się na lotnisku. – Na pewno nie chcesz, żebym z tobą pojechała?
– Dam sobie radę – zapewniła ją Natalya.
Była przekonana, że kiedy wróci do pracy jako asystentka ojca, życie wejdzie na dawne tory. I z czasem rzeczywiście tak się stało.
A teraz podarta umowa zaścielała dywan w gabinecie Alexeia.
– Nie pracowałabym u ciebie nawet za milion dolarów.
Nie mogła niczego wyczytać z jego zachowania, wygiętej kpiąco brwi, szyderczego uśmieszku.
– Skończyłaś?
Musiał przyznać, że miała w sobie niemało odwagi. I temperament, który szybko postarała się opanować.
– Tak.
Zwięźle i definitywnie. Odwróciła się do wyjścia, a on czekał i odezwał się, dopiero kiedy dotarła do drzwi.
– Radziłbym ci jeszcze się zastanowić.
Obserwował, jak się usztywnia, bierze głęboki oddech i odwraca się do niego.
Objęła spojrzeniem rzeźbione rysy, ciemne oczy, nie ciepłe jak kiedyś, tylko chłodne i analityczne. Bruzdy na policzkach były teraz trochę głębsze, a wargi, niegdyś tak namiętne, dziś zaciśnięte w linijkę. Szerokie ramiona, jedwabiste włosy, które tak lubiła wichrzyć… mroczny blask w oczach, gardłowy śmiech… Jej życie, jej dusza…
Wtedy. Bo teraz czuła, że już się dla niego nie liczy. I to było bardzo bolesne.
Alexei Delandros to zamknięty rozdział jej życia. Nie zamierzała powtórnie go otwierać. Patrzyła mu w oczy tylko dzięki upartej dumie, bo niczego bardziej nie pragnęła niż odwrócić się i odejść. Czemu więc tego nie zrobiła?
Bo to by było za łatwe, a ona nie zwykła iść na łatwiznę.
Jak by mogła rozważać pracę dla człowieka, który tak bezwzględnie zniszczył biznesowe imperium jej ojca?
Uniosła dumnie głowę i rzuciła mu piorunujące spojrzenie.
– Jak dla mnie możesz sobie zrobić z tą umową, co ci się żywnie podoba.
Albo była znakomitą aktorką, albo rzeczywiście nie miała pojęcia, co zaraz usłyszy.
– Na twoim miejscu nie paliłbym za sobą mostów.
Nie przestawała patrzeć mu w oczy. Powaga i sarkazm nie pasowały do siebie, ale nie przejmowała się tym.
– Bo? Może mnie oświecisz?
Zawsze bardzo sobie ceniła wartości rodzinne i podziwiał to, dopóki nie wejrzał głębiej w interesy jej ojca i nie dostrzegł rozbieżności pomiędzy stworzonym obrazem a rzeczywistością. Czy miała tego świadomość? Może i nie, ale i tak nie widział potrzeby wybielać faktów ani łagodzić swoich słów.
– Moi księgowi odkryli stworzony przez twojego ojca misterny system nielegalnego wyprowadzania firmowych pieniędzy do rajów podatkowych.
Z satysfakcją obserwował zdumienie i niedowierzanie w jej oczach.
– To niemożliwe. Mój ojciec nie jest oszustem.
Brzmiało szczerze, a przecież w przeszłości on także dał się nabrać.
– Na pewno?
– Głowę daję – odparła żarliwie, ignorując wyciągniętą w jej stronę teczkę.
– Przeczytaj, a potem porozmawiamy.
– A jeżeli nie zechcę?
Przesunęła jasno polakierowanym paznokciem po zamknięciu teczki i zarumieniła się, a jej oczy przybrały wyraz defensywny. Przez chwilę prawie jej współczuł.
– Masz tu dokładne daty, numery rachunków, szczegóły transakcji…
– Nie mówisz poważnie.
Cisza stała się niemal namacalna, a przez głowę przelatywały jej tabuny sprzecznych myśli.
A jeżeli… choć to wydawało się całkiem nieprawdopodobne… jeżeli jednak raport zawierał choć ziarnko prawdy… dobrze byłoby wiedzieć, co Alexei zamierzał z tym zrobić.
W najlepszym wypadku mogło się okazać, że ojciec nie wiedział o ewentualnych przekrętach, w najgorszym… Na tę możliwość była kompletnie nieprzygotowana.
– Przeczytaj raport.
Tylko głupiec nie rozpoznałby stalowej woli maskowanej miękkim przeciąganiem, więc rzuciła mu nienawistne spojrzenie i sięgnęła po wzgardzoną teczkę.
Od razu zauważyła, kto opracował dane – jedna z najlepszych firm w tej dziedzinie, znana na całym świecie z doskonałej reputacji.
Nagle okazało się, że reguły gry uległy zmianie, bo przecież początkowo zakładała, że to ona przejmie kontrolę nad tym krótkim spotkaniem.
Wzięła długi, uspokajający oddech i zaczęła przeglądać dokument. Niestety z każdą stroną narastał w niej niepokój, bo przedstawione dane były coraz bardziej alarmujące, a kwoty przelewów sięgały ciężkich milionów.
Gdyby raport trafił w ręce władz, jej ojcu groziłoby zobowiązanie do rekompensaty, kara za uchylanie się od płacenia podatków i prawdopodobnie więzienie.
Nie zdołała ukryć niedowierzania i dopiero po chwili jej twarz zmieniła się w maskę.
– Jest jeszcze coś.
Jeszcze? Jak to możliwe?
Nie odwracając wzroku, sięgnął na biurko po drugą teczkę. Wzięła ją z wyraźną niechęcią, ale zdjęcia i szczegółowe opisy nie kłamały. Roman Montgomery prowadził podwójne życie i to od wielu lat.
Apartament w Paryżu zajmowała kochanka, londyński apartament w modnym Notting Hill zamieszkiwała kolejna kochanka. Roman utrzymywał obie, a odwiedzał je w ramach „służbowych” wyjazdów. Oba mieszkania, pomimo pozorów własności firmy, były jednak zapisane na niego.
Niedowierzanie i emocje, których wolała nie nazywać, skumulowały się w trudny do opanowania gniew, a najbardziej palące stało się pytanie, dlaczego Alexei zlecił profesjonalnym detektywom prześledzenie interesów i życia prywatnego jej ojca. Po co poświęcił temu tak wiele czasu, wysiłku i pieniędzy?
Żeby go szantażować? A może ją?
Pozornie nieprawdopodobne.
– I co zamierzasz z tym zrobić?
Przez chwilę delektował się jej napięciem.
– To zależy od ciebie.
Jedyną zauważalną oznaką zdenerwowania było zwężenie źrenic i przyspieszenie pulsu widocznego u podstawy szyi. Kiedyś, w innym życiu muskał to miejsce wargami, teraz jednak odsunął od siebie wspomnienia i sięgnął na biurko po duplikat podartej umowy i długopis.
– Nie podpiszę żadnego dokumentu, na którym widnieje twoje nazwisko – rzuciła gniewnie.
– To twoja ostateczna decyzja?
– Tak.
– Zanim odmówisz, pomyśl o konsekwencjach przekazania tych informacji odpowiednim służbom i mediom.
Zrobiłby coś takiego? Z pewnością. Wyczytała to w lodowatym spojrzeniu i wyobraziła sobie reakcję matki i reszty rodziny na te rewelacje.
– Łajdak!
– Nie wyrażaj się – upomniał ją łagodnie.
Na długą chwilę w pokoju zapadła złowieszcza cisza.
– Czas na decyzję – przerwał ją w końcu Alexei z cieniem groźby w głosie.
– Muszę się zastanowić – odparła obronnym tonem.
– Masz dwa wyjścia. Podpisać albo nie. – Milczał przez chwilę, a potem dodał nieugięcie: – To chyba nie takie trudne.
Odmowa będzie oznaczała upublicznienie przewin ojca, a, co gorsza, upokorzenie i złamane serce matki. Pomyślała o jej towarzyskim wykluczeniu, o złośliwych plotkach szarpiących jej prywatność na strzępy… I zmełła w ustach przekleństwo. Nie mogła tego zrobić tej oddanej, kochającej istocie, która w żaden sposób sobie na to nie zasłużyła.
Rzuciła mu mordercze spojrzenie, które powinno było zabić go na miejscu, i zgrzytnęła zębami z frustracji, kiedy zupełnie się tym nie przejął.
– Daj mi tę umowę.
Chwilę później prawie wyrwała mu dokument z ręki i zaczęła czytać kolejne paragrafy, sprawdzając, czy nic nie zmieniono w stosunku do umowy, którą podpisała wcześniej.
Wszystko było jasno określone. Jako jego asystentka miała być dostępna przez dwadzieścia cztery godziny na dobę w razie potrzeby i towarzyszyć mu w podróżach po całym świecie. Umowa opiewała na rok i mogła zostać przedłużona za obopólną zgodą.
Okres jednego roku, na oko zupełnie rozsądny, w zaistniałych okolicznościach zdawał się stanowczo zbyt długi.
– Proponuję skrócić czas obowiązywania umowy do trzech miesięcy.
– Nie.
Ta zdecydowana odmowa znów doprowadziła ją do złości.
– To zemsta czy szantaż? – spytała przez zaciśnięte zęby.
– Ani jedno, ani drugie.
– Jaką mam gwarancję, że nie upublicznisz raportu?
Spojrzał na nią wzrokiem twardym jak stal.
– Moje słowo.
– To nie wystarczy.
– Oryginały dokumentów są zamknięte w bankowym sejfie – odparł, hamując gniew.
– A kopie?
– Też tam trafią, jak tylko podpiszesz umowę.
– Chcę dostać potwierdzenie z banku.
Oparł się o biurko, pozornie zrelaksowany, ale tylko głupiec nie dostrzegłby powstrzymywanej siły albo wątpił w możliwość jej użycia.
– Załatwione.
Jeszcze przez chwilę nie odwracała wzroku, usiłując stworzyć choćby pozory kontroli, a zanim wzięła do ręki długopis, powiedziała twardo:
– Nienawidzę cię, nie zapominaj o tym.
– To może uczynić nasza relację jeszcze ciekawszą – odparł gładko, co wcale nie poprawiło jej nastroju.
– Relację wyłącznie biznesową – podkreśliła na wszelki wypadek, zanim złożyła podpis na kopii umowy.
Kiedy zrobił to samo, odwróciła się i wymaszerowała z gabinetu, wsiadła do windy i zjechała do garażu.
– Przyślij ją tu za kilka minut.
Alexei zakończył rozmowę, schował telefon do kieszeni i przez chwilę kontemplował w milczeniu scenerię za oknem.
Widok na miasto z wysokiego piętra biurowca przypominał barwną pocztówkę – migotliwie niebieska woda wokół portu, w tle ściana skalna, poniżej okazałe rezydencje.
Sydney. Symbol miasta – gmach Opery i szeroki wiadukt prowadzący do portu. Kosmopolityczne miasto, które opuścił w zdecydowanie nieprzyjemnych okolicznościach i do którego obiecał sobie powrócić w całkiem odmiennej atmosferze.
Właśnie tego dokonał i miał mnóstwo planów na przyszłość.
Pięć lat temu stał w tym samym gabinecie, zwolniony przez właściciela Montgomery Electronics, Romana, za potajemny romans z jego córką.
Natalya, bystra i inteligentna absolwentka zarządzania, od dzieciństwa ciesząca się przywilejami i dostatkiem, w firmie pełniła funkcję asystentki ojca.
Trzydziestoletni pół-Grek nie wydawał się dla niej odpowiednim partnerem. Roman wyśmiał jego deklaracje i zwolnił go z firmy ze skutkiem natychmiastowym. Wszelkie próby skontaktowania się z Natalyą okazały się daremne, a mejle i numery kontaktowe zostały zmienione. W holu jej apartamentu stanęli strażnicy, broniący dostępu do niej, a upór Alexeia w tej kwestii doprowadził do wydania sądowego zakazu zbliżania się do dziewczyny. Kiedy go zlekceważył, pojawiło się u niego dwóch funkcjonariuszy z nakazem aresztowania.
Z braku innych możliwości wyładował złe emocje na worku treningowym w miejscowej siłowni, budząc zaniepokojenie współćwiczących. Nie miał więc innego wyjścia, jak po ostatnim, miażdżącym ciosie ściągnąć rękawice i wymaszerować z sali, nie odzywając się do nikogo. Lepiej zmasakrować worek niż szczękę Romana Montgomery, pomyślał, stając pod gorącym prysznicem i stopniowo zmieniając wodę na zimną, by ochłonąć fizycznie, psychicznie i emocjonalnie.
Po kilku dniach był już w Nowym Jorku, gdzie przy wsparciu matki i braci zaczął budować przyszłe imperium elektroniczne. Spektakularny sukces przekroczył jego wszelkie oczekiwania i pozwolił mu uzyskać status miliardera.
W ciągu kolejnych pięciu lat jego stan posiadania znacznie się powiększył, obejmując między innymi apartamenty w Paryżu i Waszyngtonie, winnicę w północnych Włoszech i willę na Santorini, odziedziczoną po dziadku ze strony ojca.
Kobiety? Owszem, miał kilka starannie wybranych kochanek, ale żadnej nie udało się wzbudzić w nim cieplejszych uczuć.
Przez pięć lat planował, negocjował i działał na rzecz przejęcia Montgomery Electronics i w końcu tego dokonał, dzięki bezwzględności i żelaznej konsekwencji. A teraz zamierzał rozliczyć się z Natalyą.
Nie szczędzono pieniędzy na najnowocześniejsze wyposażenie zakładów elektronicznych usytuowanych w przemysłowej części Sydney, równie starannie wyposażono biura wcześniej należące do Montgomery Electronics.
Wydarzenie zostało zauważone przez media, spekulowano na temat tożsamości nowego właściciela, a jako powody klęski Montgomery Electronics podawano kłopoty zdrowotne właściciela, mylne posunięcia biznesowe i globalną recesję.
Przeanalizowano cv i osiągnięcia zawodowe pracowników, podjęto decyzje personalne, przygotowano kontrakty. Za działania te odpowiadał doradca prawny Alexieia, Marc Adamson, a jedna z przygotowanych do podpisu umów była wystawiona na nazwisko Natalyi Montgomery.ROZDZIAŁ DRUGI
Natalya uznała spotkanie z nowym dyrektorem generalnym za czystą formalność. Właśnie opuściła gabinet Marca Adamsona i szła szerokim korytarzem ozdobionym wnękami z kwiatowymi kompozycjami na szklanych postumentach. W zbytkownie urządzonej recepcji wzrok przyciągały kosztowne dywany, eleganckie skórzane sofy i obrazy na ścianach. Wszystko odmienne od staromodnego wystroju, który preferował jej ojciec.
Natalya uśmiechnęła się krzywo. Nowy właściciel, nowe porządki.
Jej samej propozycja nowego szefa sprawiła dużą satysfakcję, a dodatkową zachętą okazała się dobra pensja. No i była bardzo ciekawa, ile osób z dawnego personelu biurowego spotka w nowych okolicznościach.
Na razie tożsamość właściciela pozostawała nieznana, choć krążyły plotki o jakimś bajecznie bogatym Amerykaninie. Wyobrażała sobie pięćdziesięcioletniego, a może starszego dziedzica rodzinnej fortuny. Średniego wzrostu, być może z brzuszkiem, łysiną lub tupecikiem.
Nowy szef, nowe porządki, a może to tylko figurant, miłośnik życia towarzyskiego? Niezależnie od wszystkiego, pierwsze wrażenie było decydujące, więc trochę się denerwowała.
„Proszę po prostu zapukać i wejść”, powiedział jej Marc Adamson.
W porządku, tak właśnie zrobi.
Podpisała umowę, więc posadę już miała. Wystarczy uśmiech, profesjonalizm z odrobiną luzu, a w wszystko pójdzie dobrze.
Zapukała energicznie i weszła do przestronnego, nowocześnie umeblowanego gabinetu, z jedną ścianą całkowicie zabudowaną półkami z książkami.
Jej wzrok przyciągnęło szerokie, wykonane na zamówienie biurko z laptopem i różnymi elektronicznymi urządzeniami. Przed nim stały półkolem cztery wykładane skórą krzesła.
Niezaprzeczalne świadectwo zamożności, władzy i doskonałego smaku.
Przy oknie, tyłem do niej stał wysoki barczysty mężczyzna o zadbanych ciemnych włosach. Korporacyjny wilk po trzydziestce, ubrany w czarne dżinsy, rozpiętą pod szyją białą koszulę i czarną skórzaną kurtkę, bardzo odbiegał od jej wyobrażeń o nowym dyrektorze naczelnym.
Alexei bez skrupułów wykorzystał efekt zaskoczenia i obrócił się powoli, by spojrzeć w twarz kobiety, z którą kiedyś dzielił życie, i czekał, aż go rozpozna.
Nie uszło jego uwadze rozszerzenie źrenic, rozchylenie warg i szybkie przełknięcie, gdy starała się ukryć zaskoczenie pod maską uprzejmej obojętności.
Alexei? Tutaj?
Jak po uderzeniu w splot słoneczny nie mogła wykrztusić słowa. Jakże często i jak daremnie próbowała zapomnieć o ich wspólnych chwilach? Najgorsze były bezsenne noce. Wtedy wspomnienia wprost ją osaczały. Jego uśmiech, dotyk palców na policzku i wargach, obezwładniające rozkoszą pocałunki, płonące namiętnością czarne oczy…
Teraz, pięć lat później, w jego wzroku nie było już ciepła, tylko nieugiętość, która przejęła ją dreszczem. Kiedyś potrafiła w nim czytać jak w książce, teraz jednak wszystko straciło sens. W głowie wirowały jej niewypowiedziane pytania. Przede wszystkim, dlaczego wykupił firmę, która wcześniej stanowiła własność jej ojca? I jakim cudem Alexei Delandros w ciągu pięciu lat zbił tak ogromny majątek?
Pod cieniem zarostu widziała surowość niepasującą do mężczyzny, którego kiedyś znała i kochała.
Starała się jak mogła nie opuścić wzroku. Alexei przyglądał jej się, beznamiętnie taksując smukłą sylwetkę, wąską talię, szczupłe biodra obciągnięte dopasowanym czarnym kostiumem i niebotycznie wysokie obcasy, podkreślające długość opalonych nóg. Delikatny makijaż uwydatniał wysokie kości policzkowe, ekspresyjne ciemne oczy i pełne wargi. Ciemne włosy spięte w elegancki kok prowokowały, by wyciągnąć z nich spinki i zobaczyć, jak znajomymi falami okalają jej twarz.
Profesjonalnie chłodna, zawodowo spełniona… Nie była już tamtą tryskającą energią i radością życia dziewczyną, która pragnęła wziąć w objęcia cały świat i cieszyć się wszystkim, co oferował. Wciąż pamiętał jej słodki uśmiech i błyszczące radością oczy. I pocałunki.
– Nic mi nie powiesz, Natalyo?
Od czego miałaby zacząć? Miała ochotę odpowiedzieć pytaniem, ale zrezygnowała i od razu przeszła do rzeczy.
– Jeżeli to jakaś chora gra – powiedziała, starając się zachować spokój – to ja odmawiam udziału.
Właśnie czegoś takiego oczekiwał, kiedy postanowił do ostatniej chwili zachować w tajemnicy tożsamość nowego właściciela. Teraz tylko uśmiechnął się kpiąco.
– Wolałbym wykalkulowaną strategię.
Jej spokój ulotnił się w jednej chwili, a jego miejsce zajął gniew. Z najwyższym trudem powstrzymywała się przed spoliczkowaniem go.
– Czego innego można by się po tobie spodziewać?
– Chyba nie zdajesz sobie sprawy, kim teraz jestem.
Rzeczywiście, bardzo się różnił od Alexeia, jakiego znała wcześniej. Na moment pozwoliła się ogarnąć wspomnieniom, zaraz jednak postawiła im tamę. Wspominanie było szaleństwem, na które nie mogła sobie pozwolić.
Zupełnie jakby odgadywał tok jej myśli, wskazał krzesło przed biurkiem.
– Usiądź, proszę.
Rzuciła mu mroczne spojrzenie, które jednak nie zrobiło na nim najmniejszego wrażenia.
– Wolę stać.
W odpowiedzi lekko pochylił głowę i czekał w milczeniu.
– W umowie o pracę, którą mi przedstawił twój pachołek, nie ma twojego nazwiska – powiedziała wrogo.
– Pachołek? Marc Adamsom jest doradcą prawnym ADE – Alexei Delandros Electronics. – Wymówił tę nazwę wyjątkowo wyraźnie.
Wyciągnęła dokument ze zwisającej z ramienia torby, przedarła na pół, rzuciła na biurko i z zadowoleniem obserwowała, jak kawałki papieru spadają na dywan.
Chciała go zranić, tak samo jak sama została zraniona jego nagłym zniknięciem przed pięciu laty. Ledwo przetrwała trudne dni i bezsenne noce. I całe tygodnie rozmyślań nad powodem jego odejścia bez słowa wyjaśnienia.
W dodatku, któregoś dnia obudziły ją mdłości. Początkowo podejrzewała zatrucie, a pozytywny wynik testu ciążowego był szokiem, bo przecież zawsze się zabezpieczali. Aż przypomniała sobie pewną noc, kiedy namiętność stłumiła rozsądek. Jeszcze trzy kolejno wykonane testy usunęły wszystkie wątpliwości.
Przypomniała sobie wspólne chwile, długie noce, radość z seksu i leniwe snucie planów na przyszłość. A potem, któregoś dnia Alexei po prostu znikł, rozwiał się jak dym.
Próbowała go odnaleźć, ale bezskutecznie. Dokumenty personalne najwyraźniej zostały zniszczone, nie miała tylko pojęcia przez kogo i dlaczego.
Przeleżała bezsennie wiele godzin, poszukując wyjaśnienia. Wymyśliła kilka scenariuszy, ale żaden nie pasował do mężczyzny, którego podobno znała tak dobrze.
Nie tylko ze względu na dziecko tak bardzo chciała go odnaleźć. A gdyby jej się udało? Czy chciałaby dzielić z nim opiekę? Z czasem dojrzała w niej decyzja, że wychowa maleństwo samodzielnie. Bo tak naprawdę mogła ufać tylko swojej matce…
Niestety wszystko skończyło się poronieniem w zaledwie sześć tygodni później. Dziecku nie było dane zaczerpnąć pierwszego oddechu.
Zdaniem lekarzy kolejna ciąża powinna byś starannie monitorowana, a przez pierwsze trzy miesiące będą konieczne liczne badania. Wyszła z tego tak rozbita emocjonalnie, że matka postanowiła zabrać ją na dziesięciodniowe wakacje na Queensland’s Hamilton Island.
Miały tam uroczy apartament z widokiem na tropikalne otoczenie, restauracje i czas na czerpanie garściami z tego, co w wyspiarski kurort miał do zaoferowania, na przykład relaks w spa.
Słońce, ciepła bryza, idylliczna plaża nie mogły nie zadziałać leczniczo. Poza tym bardzo wzmocniły więź pomiędzy matką i córką.
– Kocham cię, córeczko. – Ivana przytuliła ją czule, kiedy żegnały się na lotnisku. – Na pewno nie chcesz, żebym z tobą pojechała?
– Dam sobie radę – zapewniła ją Natalya.
Była przekonana, że kiedy wróci do pracy jako asystentka ojca, życie wejdzie na dawne tory. I z czasem rzeczywiście tak się stało.
A teraz podarta umowa zaścielała dywan w gabinecie Alexeia.
– Nie pracowałabym u ciebie nawet za milion dolarów.
Nie mogła niczego wyczytać z jego zachowania, wygiętej kpiąco brwi, szyderczego uśmieszku.
– Skończyłaś?
Musiał przyznać, że miała w sobie niemało odwagi. I temperament, który szybko postarała się opanować.
– Tak.
Zwięźle i definitywnie. Odwróciła się do wyjścia, a on czekał i odezwał się, dopiero kiedy dotarła do drzwi.
– Radziłbym ci jeszcze się zastanowić.
Obserwował, jak się usztywnia, bierze głęboki oddech i odwraca się do niego.
Objęła spojrzeniem rzeźbione rysy, ciemne oczy, nie ciepłe jak kiedyś, tylko chłodne i analityczne. Bruzdy na policzkach były teraz trochę głębsze, a wargi, niegdyś tak namiętne, dziś zaciśnięte w linijkę. Szerokie ramiona, jedwabiste włosy, które tak lubiła wichrzyć… mroczny blask w oczach, gardłowy śmiech… Jej życie, jej dusza…
Wtedy. Bo teraz czuła, że już się dla niego nie liczy. I to było bardzo bolesne.
Alexei Delandros to zamknięty rozdział jej życia. Nie zamierzała powtórnie go otwierać. Patrzyła mu w oczy tylko dzięki upartej dumie, bo niczego bardziej nie pragnęła niż odwrócić się i odejść. Czemu więc tego nie zrobiła?
Bo to by było za łatwe, a ona nie zwykła iść na łatwiznę.
Jak by mogła rozważać pracę dla człowieka, który tak bezwzględnie zniszczył biznesowe imperium jej ojca?
Uniosła dumnie głowę i rzuciła mu piorunujące spojrzenie.
– Jak dla mnie możesz sobie zrobić z tą umową, co ci się żywnie podoba.
Albo była znakomitą aktorką, albo rzeczywiście nie miała pojęcia, co zaraz usłyszy.
– Na twoim miejscu nie paliłbym za sobą mostów.
Nie przestawała patrzeć mu w oczy. Powaga i sarkazm nie pasowały do siebie, ale nie przejmowała się tym.
– Bo? Może mnie oświecisz?
Zawsze bardzo sobie ceniła wartości rodzinne i podziwiał to, dopóki nie wejrzał głębiej w interesy jej ojca i nie dostrzegł rozbieżności pomiędzy stworzonym obrazem a rzeczywistością. Czy miała tego świadomość? Może i nie, ale i tak nie widział potrzeby wybielać faktów ani łagodzić swoich słów.
– Moi księgowi odkryli stworzony przez twojego ojca misterny system nielegalnego wyprowadzania firmowych pieniędzy do rajów podatkowych.
Z satysfakcją obserwował zdumienie i niedowierzanie w jej oczach.
– To niemożliwe. Mój ojciec nie jest oszustem.
Brzmiało szczerze, a przecież w przeszłości on także dał się nabrać.
– Na pewno?
– Głowę daję – odparła żarliwie, ignorując wyciągniętą w jej stronę teczkę.
– Przeczytaj, a potem porozmawiamy.
– A jeżeli nie zechcę?
Przesunęła jasno polakierowanym paznokciem po zamknięciu teczki i zarumieniła się, a jej oczy przybrały wyraz defensywny. Przez chwilę prawie jej współczuł.
– Masz tu dokładne daty, numery rachunków, szczegóły transakcji…
– Nie mówisz poważnie.
Cisza stała się niemal namacalna, a przez głowę przelatywały jej tabuny sprzecznych myśli.
A jeżeli… choć to wydawało się całkiem nieprawdopodobne… jeżeli jednak raport zawierał choć ziarnko prawdy… dobrze byłoby wiedzieć, co Alexei zamierzał z tym zrobić.
W najlepszym wypadku mogło się okazać, że ojciec nie wiedział o ewentualnych przekrętach, w najgorszym… Na tę możliwość była kompletnie nieprzygotowana.
– Przeczytaj raport.
Tylko głupiec nie rozpoznałby stalowej woli maskowanej miękkim przeciąganiem, więc rzuciła mu nienawistne spojrzenie i sięgnęła po wzgardzoną teczkę.
Od razu zauważyła, kto opracował dane – jedna z najlepszych firm w tej dziedzinie, znana na całym świecie z doskonałej reputacji.
Nagle okazało się, że reguły gry uległy zmianie, bo przecież początkowo zakładała, że to ona przejmie kontrolę nad tym krótkim spotkaniem.
Wzięła długi, uspokajający oddech i zaczęła przeglądać dokument. Niestety z każdą stroną narastał w niej niepokój, bo przedstawione dane były coraz bardziej alarmujące, a kwoty przelewów sięgały ciężkich milionów.
Gdyby raport trafił w ręce władz, jej ojcu groziłoby zobowiązanie do rekompensaty, kara za uchylanie się od płacenia podatków i prawdopodobnie więzienie.
Nie zdołała ukryć niedowierzania i dopiero po chwili jej twarz zmieniła się w maskę.
– Jest jeszcze coś.
Jeszcze? Jak to możliwe?
Nie odwracając wzroku, sięgnął na biurko po drugą teczkę. Wzięła ją z wyraźną niechęcią, ale zdjęcia i szczegółowe opisy nie kłamały. Roman Montgomery prowadził podwójne życie i to od wielu lat.
Apartament w Paryżu zajmowała kochanka, londyński apartament w modnym Notting Hill zamieszkiwała kolejna kochanka. Roman utrzymywał obie, a odwiedzał je w ramach „służbowych” wyjazdów. Oba mieszkania, pomimo pozorów własności firmy, były jednak zapisane na niego.
Niedowierzanie i emocje, których wolała nie nazywać, skumulowały się w trudny do opanowania gniew, a najbardziej palące stało się pytanie, dlaczego Alexei zlecił profesjonalnym detektywom prześledzenie interesów i życia prywatnego jej ojca. Po co poświęcił temu tak wiele czasu, wysiłku i pieniędzy?
Żeby go szantażować? A może ją?
Pozornie nieprawdopodobne.
– I co zamierzasz z tym zrobić?
Przez chwilę delektował się jej napięciem.
– To zależy od ciebie.
Jedyną zauważalną oznaką zdenerwowania było zwężenie źrenic i przyspieszenie pulsu widocznego u podstawy szyi. Kiedyś, w innym życiu muskał to miejsce wargami, teraz jednak odsunął od siebie wspomnienia i sięgnął na biurko po duplikat podartej umowy i długopis.
– Nie podpiszę żadnego dokumentu, na którym widnieje twoje nazwisko – rzuciła gniewnie.
– To twoja ostateczna decyzja?
– Tak.
– Zanim odmówisz, pomyśl o konsekwencjach przekazania tych informacji odpowiednim służbom i mediom.
Zrobiłby coś takiego? Z pewnością. Wyczytała to w lodowatym spojrzeniu i wyobraziła sobie reakcję matki i reszty rodziny na te rewelacje.
– Łajdak!
– Nie wyrażaj się – upomniał ją łagodnie.
Na długą chwilę w pokoju zapadła złowieszcza cisza.
– Czas na decyzję – przerwał ją w końcu Alexei z cieniem groźby w głosie.
– Muszę się zastanowić – odparła obronnym tonem.
– Masz dwa wyjścia. Podpisać albo nie. – Milczał przez chwilę, a potem dodał nieugięcie: – To chyba nie takie trudne.
Odmowa będzie oznaczała upublicznienie przewin ojca, a, co gorsza, upokorzenie i złamane serce matki. Pomyślała o jej towarzyskim wykluczeniu, o złośliwych plotkach szarpiących jej prywatność na strzępy… I zmełła w ustach przekleństwo. Nie mogła tego zrobić tej oddanej, kochającej istocie, która w żaden sposób sobie na to nie zasłużyła.
Rzuciła mu mordercze spojrzenie, które powinno było zabić go na miejscu, i zgrzytnęła zębami z frustracji, kiedy zupełnie się tym nie przejął.
– Daj mi tę umowę.
Chwilę później prawie wyrwała mu dokument z ręki i zaczęła czytać kolejne paragrafy, sprawdzając, czy nic nie zmieniono w stosunku do umowy, którą podpisała wcześniej.
Wszystko było jasno określone. Jako jego asystentka miała być dostępna przez dwadzieścia cztery godziny na dobę w razie potrzeby i towarzyszyć mu w podróżach po całym świecie. Umowa opiewała na rok i mogła zostać przedłużona za obopólną zgodą.
Okres jednego roku, na oko zupełnie rozsądny, w zaistniałych okolicznościach zdawał się stanowczo zbyt długi.
– Proponuję skrócić czas obowiązywania umowy do trzech miesięcy.
– Nie.
Ta zdecydowana odmowa znów doprowadziła ją do złości.
– To zemsta czy szantaż? – spytała przez zaciśnięte zęby.
– Ani jedno, ani drugie.
– Jaką mam gwarancję, że nie upublicznisz raportu?
Spojrzał na nią wzrokiem twardym jak stal.
– Moje słowo.
– To nie wystarczy.
– Oryginały dokumentów są zamknięte w bankowym sejfie – odparł, hamując gniew.
– A kopie?
– Też tam trafią, jak tylko podpiszesz umowę.
– Chcę dostać potwierdzenie z banku.
Oparł się o biurko, pozornie zrelaksowany, ale tylko głupiec nie dostrzegłby powstrzymywanej siły albo wątpił w możliwość jej użycia.
– Załatwione.
Jeszcze przez chwilę nie odwracała wzroku, usiłując stworzyć choćby pozory kontroli, a zanim wzięła do ręki długopis, powiedziała twardo:
– Nienawidzę cię, nie zapominaj o tym.
– To może uczynić nasza relację jeszcze ciekawszą – odparł gładko, co wcale nie poprawiło jej nastroju.
– Relację wyłącznie biznesową – podkreśliła na wszelki wypadek, zanim złożyła podpis na kopii umowy.
Kiedy zrobił to samo, odwróciła się i wymaszerowała z gabinetu, wsiadła do windy i zjechała do garażu.
więcej..