Pożar - ebook
Pożar - ebook
NEWCAGO JEST WOLNE. NIEZWYCIĘŻONY
EPIK STALOWE SERCE NIE ŻYJE.
I ZGINĄŁ Z RĘKI CZŁOWIEKA
- DAVIDA CHARLESTONA…
Wyeliminowanie Stalowego Serca miało uczynić życie prostszym i znośniejszym. Zamiast tego David uzmysłowił sobie, że ma coraz więcej pytań. Fundamentalnych. I nie ma nikogo w Newcago, kto mógłby mu udzielić na nie odpowiedzi.
Wraz z grupą innych Mścicieli wyrusza do Babilaru – dawnego Manhattanu. Rządzi nim tajemniczy Epik Regalia, a David jest pewien, że właśnie to miasto umożliwi mu znalezienie odpowiedzi na jego pytania. I choć wizyta w mieście ciemiężonym przez potężnego Epika jest ryzykiem, David zamierza je podjąć. Pragnie tego, bo zgładzenie Stalowego Serca pozostawiło w jego sercu dziurę. Dziurę, którą niegdyś wypełniała żądza zemsty. Teraz jest tam ktoś inny – kolejny Epik, Pożar. A David jest gotów podjąć wyzwanie znacznie mroczniejsze i niebezpieczniejsze nawet od zabicia Stalowego Serca – chce odnaleźć Pożara i uzyskać odpowiedzi na dręczące go pytania…
Kategoria: | Science Fiction |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65521-05-7 |
Rozmiar pliku: | 981 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Widziałem, jak Calamity wschodzi.
Miałem sześć lat, gdy stałem nocą na balkonie naszego mieszkania. Wciąż pamiętam terkotanie starego klimatyzatora, zamontowanego w oknie obok, który zagłuszał płacz mojego ojca. Przeciążona pracą maszyna, zamontowana w szybie wielopiętrowca, ociekała wodą, niczym potem ściekającym z czoła szykującego się do skoku samobójcy. Klimatyzator był zepsuty; wydmuchiwał powietrze, ale go nie chłodził. Moja matka często go wyłączała.
Po jej śmierci ojciec zostawiał urządzenie włączone; mówił, że czuje się lepiej, gdy działało.
Opuściłem moje lody na patyku i mrużąc oczy, zacząłem się przyglądać czerwonemu światłu, które wyłaniało się niczym gwiazda na horyzoncie. Tylko jedna z gwiazd była tak jasna i tak czerwona. Crimson. Wyglądała niczym rana od kuli na kopule niebios.
Tamtej nocy Calamity oblała całe miasto dziwną, ciepłą poświatą. Stałem tam — moje lody na patyku topniały, lepka ciecz spływała mi po palcach — obserwując jej nadejście.
Potem nastąpił krzyk.