Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Pozory mylą - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
4 września 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pozory mylą - ebook

Clary jest silną, niezależną dziewczyną. Trenuje boks i niełatwo ją przestraszyć. By pozostać w ukochanym mieście, musi zamieszkać z siostrą, co wiąże się ze zmianą szkoły, ale to przecież nie problem, prawda? Prawda???

Jeśli Clary myślała, że w nowej szkole życie będzie toczyło się bez większych emocji, to była w błędzie. Na jej drodze staje przystojny szatyn, który wywróci wszystko do górny nogami. Już w dniu, w którym się poznają, wie, że Zayn jest kimś, do kogo nie będzie pałać sympatią. On też nie zachowuje się wobec niej jak sympatyczny kolega z klasy. Ale jak to mówią? Od miłości do nienawiści droga krótka?

#badboy #girlpower #fromenemiestolovers

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-272-8893-6
Rozmiar pliku: 1,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

Głośny dźwięk budzika wyrwał mnie z mocnego snu. Z ociąganiem wygramoliłam się spod ciepłej kołdry i wyłączyłam ustrojstwo, przez które nie mogłam spać dalej. Musiałam wstać i przygotować się na rozpoczęcie roku w nowej szkole. Pierwsze, co zrobiłam, to skorzystałam z toalety, następnie umyłam twarz i zrobiłam delikatny makijaż. Zdecydowałam się na czarne rurki i luźną granatową koszulkę, która odsłaniała mi jedno ramię. Kiedy byłam gotowa, zeszłam na dół do kuchni. Przy wyspie siedziała moja starsza siostra – Kalie. Dałam jej na przywitanie całusa w policzek i usiadłam na wolnym krześle.

– Wyspana? – spytała, podnosząc się z krzesła.

– Jasne, jak nigdy. Za to ty, widzę, że miałaś ciężką noc – odparłam z uśmiechem na ustach.

Przewróciła oczami i westchnęła głośno.

– Nawet mi nie mów. Wróciłam późno, musiałam jeszcze popracować, w dodatku nie mogłam zasnąć. – Przeciągnęła się i ziewnęła.

– Współczuję… Masz dzisiaj wolne?

– Niestety nie, o dwunastej muszę być w kancelarii. Pewnie wrócę wieczorem. Czy mogłabyś skoczyć do sklepu po szkole i zrobić jakieś zakupy?

– Okej. Idę na siłownię o osiemnastej, nie wiem, kiedy wrócę. Jak coś, dzwoń. – Podniosłam się z krzesła.

– A śniadanie? – zapytała oburzona, patrząc na mnie z uniesionymi brwiami, aż na jej czole pojawiły się nierówności.

– Wezmę jabłko, nawet dwa – odpowiedziałam, po czym zgarnęłam z koszyczka dwa owoce, na co Kalie tylko pokręciła głową.

Zatrzymałam się przy drzwiach, aby zabrać skórzaną kurtkę oraz kluczyki do samochodu.

– Do wieczora! – krzyknęłam na pożegnanie.

– Pa – rzuciła, kiedy otwierałam drzwi.

Otworzyłam samochód, torbę wrzuciłam na miejsce dla pasażera, po czym usiadłam za kółkiem.

Jechałam ulicą, która, o dziwo, była w miarę pusta jak na poranne godziny. Zatrzymałam się kilka przecznic dalej, wzdłuż krawędzi chodnika, tuż przy niewielkiej kawiarni, w której zamówiłam kawę.

Po drodze zastanawiałam się, jacy ludzie uczą się w tej szkole. Z opowiadań siostry wywnioskowałam, że chodzą tam przede wszystkim „bogacze”.

W mojej rodzinie nie było problemów z pieniędzmi. Mama była architektką, a tata prawnikiem. Zarabiali dobrze, mieszkaliśmy w ładnym, dużym domu. Niestety tata musiał wyprowadzić się do Nowego Jorku w sprawach służbowych, a mama wyjechała z nim. Namawiali mnie, abym też wyjechała, jednak nie chciałam zostawiać swojego życia w Miami. Miałam tu swoich przyjaciół i uwielbiałam ciepły klimat. Zajęło mi wiele czasu, aby przekonać ich, żeby pozwolili mi zostać u Kalie. Niestety minusem było to, że Kalie mieszkała na samych obrzeżach i dojazd na drugą stronę miasta zajmowałby mi zdecydowanie zbyt wiele czasu, więc zmuszona byłam zmienić szkołę.

Nim się obejrzałam, już byłam na miejscu. Zatrzymałam auto jak najbliżej budynku, na pierwszym wolnym miejscu parkingowym. Wzięłam jedno z jabłek, które zabrałam ze sobą, i zaczęłam je jeść. Wyciągnęłam telefon i sprawdziłam godzinę. Do ósmej zostało mi jakieś piętnaście minut, więc się nie śpieszyłam. Zauważyłam jedną nieprzeczytaną wiadomość od Jace’a, który był zarówno moim dobrym przyjacielem, jak i trenerem.

Jace: Niestety dzisiaj nie dam rady być na treningu. Możesz iść sama i ogólnie popracować nad kondycją ;)

Wypuściłam głośno powietrze ustami. Oparłam głowę o zagłówek i wzięłam kolejny kęs jabłka.

Clary: Jasne, pójdę pobiegać itp. Daj znać, kiedy będziesz miał czas ;) A tak w ogóle to jest jakiś powód?

Odpisałam i wygramoliłam się z samochodu. Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości, więc sięgnęłam do tylnej kieszeni spodni i wyciągnęłam urządzenie, aby zobaczyć, co mi odpisał.

Jace: Jazz źle się czuła przez całą noc. Jesteśmy właśnie u lekarza i muszą zrobić jej wszystkie badania, aby sprawdzić, czy wszystko w porządku z dzieckiem.

Clary: Jasne, bądź przy niej. Mam nadzieję, że to nic poważnego.

Usłyszałam chrząknięcie, więc odwróciłam się w stronę, z której dochodziło. Obok mnie stał chłopak w czarnych dżinsach i T-shircie, który opinał jego naprężone przedramiona, skrzyżowane na klatce piersiowej. Miał ciemne włosy, które wydawały się wręcz czarne, ostre rysy twarzy i mocno zarysowaną szczękę, którą pokrywał niewielki zarost. Jego ciemne oczy mogłyby hipnotyzować, gdyby nie spojrzenie, jakie mi posyłał. Był przystojny, owszem, nie powiem, że nie, jednak patrzył na mnie bardzo wrogo.

Wyglądał na niezadowolonego, wręcz wkurzonego, kiedy na mnie patrzył, co trochę mnie zdezorientowało. Zerknęłam za siebie, ale nikogo nie zauważyłam. Obróciłam się więc z powrotem w jego stronę.

– O co chodzi? – zapytałam, ciekawa, czego może ode mnie chcieć.

Chłopak dalej patrzył na mnie tym samym wzrokiem, co tylko sprawiło, że mój niepokój wzrastał. Kiedy postawił jeden krok w moją stronę, nie zmieniając przy tym wyrazu twarzy, sprawił, że zaczęłam być czujna. Kątem oka dostrzegłam, że ludzie na parkingu przed szkołą zaczęli się nam przyglądać. Zrobił kolejny krok w moją stronę i chociaż miałam ochotę się cofnąć, dalej stałam w tym samym miejscu.

Ewidentnie chciał mnie onieśmielić i czułam, że jeśli się cofnę, będzie myślał, że nade mną góruje. „Nie boję się” – pomyślałam, a on zatrzymał się zaledwie krok przede mną.

– Chyba pomyliłaś miejsca, dziewczynko – oznajmił protekcjonalnie. – Znajdź sobie jakieś inne.

Może i bym przeparkowała samochód, gdyby nie ten pewny wyraz twarzy, który wskazywał, że chłopak uważa, że nie mam nic do gadania w tym temacie.

Nie poruszyłam się i patrzyłam na niego tępym wzrokiem, próbując zachować powagę, ponieważ jego zachowanie było żałosne. W końcu nie wytrzymałam i parsknęłam. Nie byłam w stanie opanować twarzy i głośno się zaśmiałam.

Jego szczęki zacisnęły się, spiorunował mnie spojrzeniem. Nadal się chichrając, uniosłam rękę, chcąc zasłonić usta i opanować śmiech. Jego dłoń chwyciła moje przedramię i pchnął mnie na stojący za mną samochód.

Nim się zorientowałam, przycisnął mnie do samochodu, wciąż trzymając palce zaciśnięte na moim przedramieniu.

Nie lubiłam, kiedy obcy ludzie myśleli, że mogą robić, co im się żywnie podoba.

Patrzył na mnie z furią w oczach, jakbym coś mu zrobiła. Jeśli myślał, że ten pokaz siły mnie wystraszy, był w błędzie. Przyniósł odwrotny skutek. Nie byłam pierwszą lepszą dziewczyną, którą siłą można zmusić do uległości.

Spiorunowałam go spojrzeniem.

Przysunął twarz do mojej, po czym wysyczał z nutą rozbawienia w głosie:

– Teraz nie jest ci tak do śmiechu, co?

– Puść mnie – oznajmiłam chłodno. Po wcześniejszym rozbawieniu nie został nawet ślad.

– Bo co? – prychnął.

– Bo tego pożałujesz – odpowiedziałam.

Tym razem to on się roześmiał.

– Nic mi nie możesz zrobić. – Oparł drugą dłoń o dach samochodu, zaraz obok mojej głowy. – Ale ja tobie owszem – oznajmił ze złośliwym uśmiechem, przysuwając się jeszcze bliżej.

„No chyba, kurwa, nie” – pomyślałam.

Odepchnęłam się jedną nogą od swojego samochodu tak, że chłopak uderzył plecami o sąsiednie auto, przez co odruchowo wypuścił moje ramię z uścisku. W ułamku sekundy odsunęłam się na odległość, która pozwalała mi wykonać cios. Nim się zorientował, moja prawa dłoń spotkała się z jego szczęką, sprawiając, że jego głowa odskoczyła na bok.

Usłyszałam, jak niektórym gapiom wyrywają się słowa: „o kurwa!”, „ja pierdolę!”, „widziałeś to?!” i inne przekleństwa albo okrzyki zdziwienia. Chłopak oparł jedną dłoń na lusterku, a drugą dociskał do twarzy, patrząc na mnie wytrzeszczonymi oczami.

– Mówiłam, żebyś mnie puścił. Teraz masz za swoje – oznajmiłam.

Widząc krew, która pojawiła się na jego dłoni, sięgnęłam do torebki i wyciągnęłam paczkę chusteczek, którą rzuciłam w jego stronę.

Jego reakcja tym razem była szybsza, ponieważ zdążył je złapać, zanim upadły na ziemię. Nie czekając ani chwili dłużej, ruszyłam w kierunku wejścia do budynku.

Gdy szłam w kierunku szkoły, usłyszałam tylko jego głos:

– Jeszcze tego pożałujesz!

Brzmiał poważnie i trochę się wystraszyłam, ale co on mógł mi zrobić? Umiałam się bić, w końcu od dwóch lat ćwiczyłam boks, a niedawno dodatkowo zaczęłam kick-boxing. „Nie mam się czego bać” – pomyślałam, jednak mimo tego czułam obawę. Brzmiał, jakby miał mi tego nie odpuścić.

Wchodząc do szkoły, nie mogłam opanować lekkiego uśmiechu. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i nim się obejrzałam, wysłałam wiadomość do Jace’a.

Clary: Dobrze nauczyłeś mnie prawego sierpowego lol

Byłam zadowolona, że treningi nie poszły na marne i że mam szanse w prawdziwych walkach, poza ringiem, nawet jeśli nie zamierzałam brać w nich udziału.

Z uśmiechem od ucha do ucha szłam w kierunku sekretariatu, gdzie miałam odebrać resztę dokumentów. Wszyscy spoglądali na mnie z zaciekawieniem i pewnego rodzaju współczuciem.

Pokręciłam głową i głośno westchnęłam, idąc przed siebie, nie myśląc nawet o potencjalnych konsekwencjach, które miały nastąpić później.ROZDZIAŁ 2

Idąc korytarzem, czułam na sobie spojrzenie praktycznie każdej mijanej osoby. Zignorowałam szepty na swój temat, chciałam tylko dostać się do sekretariatu.

W końcu po poszukiwaniach dotarłam pod odpowiednie drzwi i zapukałam.

– Proszę.

Słysząc stłumiony, kobiecy głos, nacisnęłam klamkę. Za niewielkim biurkiem siedziała starsza kobieta o siwych włosach, ubrana w szarą sukienkę, na nosie miała okulary. Jej spojrzenie było łagodne.

– Słucham? – zapytała przyjaźnie, patrząc na mnie z zaciekawieniem. Wydawała się miłą kobietą.

– Dzień dobry, jestem nową uczennicą. Nazywam się Clary Wells, przyszłam odebrać plan zajęć.

– Oczywiście.

Kobieta zaczęła grzebać w papierach na biurku. Uniosła kartkę, którą szybko obrzuciła wzrokiem, aby kilka sekund później wystawić ją w moim kierunku.

– To twój rozkład zajęć, teraz masz okienko. Poniżej planu lekcji jest też numer twojej szafki i kod do niej. Poradzisz sobie? – Uśmiechnęła się przyjaźnie, czekając na moją odpowiedź.

– Oczywiście, w razie czego będę improwizować. Do widzenia!

Kiedy wyszłam z pomieszczenia, na korytarzu panowała pustka. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że zajęcia już się rozpoczęły. W planie miałam rozpisane, że następną lekcją będzie historia, którą tolerowałam. W zależności od tematu lekcji zmieniało się moje nastawienie.

Uważając, że to idealny moment, postanowiłam się rozejrzeć po szkole, a przy okazji znaleźć salę, w której miałam mieć zajęcia. Gdy zlokalizowałam właściwe miejsce, postanowiłam iść przed szkołę na ławki, które zobaczyłam przez okno, i zaczerpnąć świeżego powietrza.

Gdy siedziałam na ławce i bazgrałam w notatniku, ktoś przysiadł się obok mnie.

Była to dziewczyna o kręconych blond włosach, które sięgały jej do ramion. Miała na sobie biały tank top i niebieskie szorty, a do tego białe converse’y za kostkę. Uśmiechnęła się do mnie, kiedy zauważyła, że jej się przyglądam.

– Jestem Samantha Parker, a ty to ta nowa?

Wyciągnęła do mnie dłoń, którą uścisnęłam.

– Taaa, Clary Wells. – Odwzajemniłam uścisk i uśmiechnęłam się do dziewczyny. Jej twarz była drobna i bardzo dziewczęca, jednak to jej zielone oczy przyciągały największą uwagę.

– Jak pierwszy dzień? – zapytała, zerkając na moje bazgroły.

– Nie najgorzej, powiedzmy: intensywnie.

– No słyszałam coś o pobiciu.

Wydawała się rozbawiona.

– Widzę, że plotki szybko się rozeszły – rzuciłam sarkastycznie.

– Nie wkurzaj się, ale sama nabroiłaś. Swoją drogą, ja nie umiałabym uderzyć Kade’a. On jest taki przystojny… – Rozmarzyła się.

– Dupek jak każdy inny, zasłużył sobie – odpowiedziałam zirytowana.

– Może i dupek, ale jaki przystojny, każda laska na niego leci – oznajmiła z szerokim uśmiechem.

– Ha, nie każda. Na pewno nie ja – parsknęłam, kręcąc głową.

– No nie powiesz, że nie jest przystojny? – Spojrzała na mnie wytrzeszczonymi oczami.

– Co z tego, że jest przystojny? To tylko wygląd. A charakter? Szczerze? Beznadziejny – rzuciłam z kpiną w głosie.

– Może tu masz rację. A tak w ogóle, jak ty mu to zrobiłaś? Podobno dobre pół godziny nie mógł opanować krwawienia z nosa. – Wzdrygnęła się, gdy mówiła o krwawieniu, więc zapewne tego nie lubiła. Ja nie mam nic do krwi.

– Wkurzył mnie. Mówiłam mu, żeby mnie nie dotykał, nie posłuchał, więc oberwał. Zmieńmy temat – poprosiłam, nudząc się już tą paplaniną na temat jakiegoś chłopaka, który myśli, że jest pępkiem świata.

Nie było mi to jednak pisane, ponieważ dziewczyna musiała oczywiście uświadomić mnie, kim jest, jak się dowiedziałam, Kade Warren. Jak mi powiedziała, pochodził z zamożnej rodziny i był dość rozpieszczony. Kto, chodząc jeszcze do szkoły średniej, mieszkał już w swoim własnym domu? Najwyraźniej on, a że był już pełnoletni, nikt nie mógł się tego czepiać z prawnego punktu widzenia.

Jak wspomniała Samantha, był on w St. Joseph najpopularniejszym chłopakiem i każdy wiedział, że lepiej z nim nie zadzierać. Na to było jednak za późno.

Po historii miałam matematykę w tej samej grupie co Sami, którą zaczęłam tak nazywać w myślach. Dziewczyna była specyficzna i bardzo dużo gadała. Miała też cięty język, co, o dziwo, mi nie przeszkadzało. Od razu przypadła mi do gustu.

Rozmowę przerwał nam dzwonek. Poszłam pod odpowiednią salę, przy okazji chciałam odłożyć niepotrzebne rzeczy do szafki.

Gdy zamknęłam metalowe drzwiczki, ujrzałam grupkę dziewczyn, jeśli można było je w ogóle tak nazwać, bo według mnie przypominały lalki Barbie. Były tak wymalowane, że zastanawiałam się, ile każda z nich zużyła podkładu tego ranka. „Okropność” – pomyślałam, ciesząc się, że nigdy nie zrobiłam sobie tej krzywdy, nakładając maskę na twarz. Wolałam produktywnie wykorzystać swoje poranki, chociażby na dłuższy sen.

Obok nich stali jacyś chłopacy, którzy byli skupieni na sobie – nie rozmawiali z dziewczynami i wręcz je ignorowali. Lalki Barbie co chwilę posyłały mi krzywe spojrzenia. Ich towarzysze byli przystojni, wysocy i umięśnieni. Nagle obok nich pojawił się ten chłopak z rana. Spojrzał w moją stronę, przez co nasze spojrzenia się skrzyżowały.

Czułam emanującą od niego wściekłość. „Lepiej unikać typa” – pomyślałam, wiedząc już, że nie jest on zbyt przyjazny i wszyscy traktują go jak królewicza. W jakimś stopniu też mnie to bawiło, ponieważ ludzie naprawdę nie potrafili myśleć i podążali ślepo za tłumem, robiąc to, co inni.

Ignorując jego spojrzenie, odwróciłam się i ruszyłam w kierunku sali, w której miałam mieć zajęcia. Czekając oparta o ścianę, wyciągnęłam telefon z kieszeni, aby zabić czas, i odczytałam wiadomość od Jace’a.

Jace: Chciałbym to zobaczyć. Komu przetrzepałaś dupę?

Rozbawił mnie swoją wiadomością. Chodziłam do niego na zajęcia przez ostatnie sześć miesięcy, w tym czasie zdążyłam już poznać jego narzeczoną. Zaprzyjaźniliśmy się bardzo szybko, połączyła nas wspólna pasja do boksu, z tym że on bił się zawodowo, a ja dla rozrywki i własnej przyjemności. Mimo że byłam od niego młodsza o prawie cztery lata, dogadywaliśmy się całkiem dobrze.

Clary: Takiemu pajacowi, wkurzył się na maksa tylko o to, że zajęłam mu miejsce na parkingu.

Kiedy odczytał wiadomość w ułamku sekundy, a na ekranie pojawiły się trzy kropeczki, postanowiłam poczekać, aż odpisze.

Jace: Zuch dziewczyna, mówiłem, że masz talent, ale nie chcesz go wykorzystać…

Clary: Właśnie go wykorzystałam we własnej obronie! Nie dramatyzuj. Mam zajęcia, zgadamy się później.

Jace: Jasna sprawa, tylko nikogo nie zabij.

Clary: Postaram się.

Weszłam do sali i udałam się do ostatniego rzędu, gdzie zajęłam miejsce.

Wysłałam jeszcze wiadomość do Grega, jednego z moich najlepszych przyjaciół, który był odpowiedzialny za to, że w ogóle zainteresowałam się sztukami walki.

Clary: Siema kruszynko :D Powiedz, że masz dziś czas. Potrzebuję towarzystwa. Jace mnie olał :(

Odpisał niemal od razu, zapewne miał przerwę w treningu.

Greg: Miałaś skończyć z tą kruszynką. Nie jestem żadną kruszynką!

Uśmiechnęłam się pod nosem. Naprawdę uwielbiałam się z nim drażnić, sugerując, że jest mały, a jego reakcje tylko mnie do tego zachęcały.

Greg: Wieczorem? Pewnie ma jakieś ważniejsze sprawy.

Trzymając urządzenie pod ławką, odpisałam.

Clary: Coś z bąbelkiem. O 18? Mam ciekawe ploteczki.

Greg: Zapomniałaś, że jestem facetem i nie żyję ploteczkami?

Clary: Dalej się oszukuj, kruszynko ;)

Greg: Skończ z tą kruszynką! Widzimy się tam, gdzie zawsze?

Clary: A czy my chodzimy w jakieś inne miejsca?

Greg: Fakt :-D

Clary: Ogranicz sterydy, bo szwankuje Ci pamięć.

Greg: …

Clary: 18?

Greg: A myślałem, że 20.

Clary: …

Kręcąc głową, schowałam telefon do kieszeni i spojrzałam przed siebie. Nauczyciel zaczął prowadzić lekcję, która była w miarę ciekawa, więc, o dziwo, z zainteresowaniem słuchałam jego opowieści o drugiej wojnie światowej.

Miałam dziwne wrażenie, że ktoś mi się przygląda, więc rozejrzałam się po sali, tylko po to, aby napotkać spojrzenie Kade’a Warrena, który nawet się nie krył z tym, że się na mnie gapi.

Nie spodziewałam się mieć z nim zajęć, co chyba było widać po mojej minie, ponieważ na jego ustach pojawił się złośliwy uśmiech. Odwróciłam się z powrotem i starałam się skupić na lekcji, jednak dalej czułam na sobie jego świdrujące spojrzenie, które mnie rozpraszało.

Gdy tylko zadzwonił dzwonek, bez pośpiechu opuściłam salę. Miałam wrażenie, że poczułby satysfakcję, gdybym zerwała się i uciekła z klasy.

Na szczęście nie miałam z nim dzisiejszego dnia żadnej innej lekcji. Praktycznie za każdym razem, gdy tylko gdzieś go mijałam, spoglądał na mnie wrogo, jakbym zabiła mu psa czy zepsuła ulubioną zabawkę.

Po skończonych zajęciach poszłam na parking. Stanęłam jak wryta, kiedy zobaczyłam swoje srebrne audi.

Na boku drzwi widniała długa szrama na lakierze, jakby ktoś przeciągnął po nim kluczem.

Miałam ochotę kogoś zabić gołymi rękoma. Obejrzałam się za siebie, dosłownie kipiąc ze złości. Namierzenie idioty, który musiał być za to odpowiedzialny, nie zajęło mi więcej niż kilka sekund. Chłopak stał oparty o czarne bmw w towarzystwie swoich kumpli. Wszyscy wydawali się rozbawieni, a że patrzyli w moim kierunku, było raczej oczywiste, kto za to odpowiada.

„Nie dam się sprowokować” – pomyślałam, odblokowując samochód. Otworzyłam drzwi i miałam wsiąść, kiedy zauważyłam, jak Kade przybija żółwika z jednym chłopaków i śmieje się jeszcze bardziej. Zadziałało to na mnie jak płachta na byka i chociaż nie uważałam się za osobę, która ma wybuchy agresji, w tamtym momencie nie wytrzymałam.

Wrzuciłam torbę do samochodu i z trzaskiem zamknęłam drzwi, aby szybkim krokiem ruszyć w ich kierunku. Idąc, obrzuciłam go wściekłym spojrzeniem, a pięści zaciskałam tak mocno, że czułam, jak paznokcie wbijają mi się w wewnętrzną część dłoni.

Chłopak rzucił coś do swoich przyjaciół, którzy w ułamku sekundy odwrócili się, aby na mnie spojrzeć. Zatrzymałam się przed nim, przeklinając go w myślach. „Chciał mieć wydatki? To będzie miał wydatki” – pomyślałam. Byłam autentycznie wkurwiona, patrząc prosto w jego ciemne oczy. On wydawał się jednocześnie rozbawiony sytuacją, jak i zirytowany tym, że ośmieliłam się podejść.

Miałam ochotę obić jego twarz, tak aby każda dziewczyna przestała uważać, że jest taki przystojny. „Szkoda takiej twarzy” – wypaliła moja podświadomość. Nie chciałam, aby było mi jej szkoda, więc ta niespodziewana myśl jeszcze bardziej podsyciła moje wkurzenie.

– Coś ty, kurwa, zrobił? – wysyczałam przez zaciśnięte zęby. Ledwo powstrzymywałam się przed przyłożeniem mu w pysk, aby zmyć jego parszywy uśmieszek.

– Ja? Co niby takiego zrobiłem? – Zaśmiał się, spoglądając na swoich kumpli, którzy też parsknęli śmiechem.

– Z chęcią zmyłabym ci ten uśmieszek z twojej parszywej mordy – oznajmiłam, co ślina przyniosła mi na język.

– Chciałabyś – prychnął.

Wygodniej oparł się o samochód i skrzyżował ramiona na klatce piersiowej, patrząc na mnie z góry.

– Już to raz zrobiłam. Zapomniałeś?

Jego rozbawienie zniknęło.

Postanowiłam przejść do innej taktyki. „Opanuj się” – pomyślałam. Wdech, wydech… Tak lepiej. Dlaczego jednak dalej chciałam go uderzyć?

– Dlaczego mam porysowany samochód? – zapytałam pozornie spokojnym głosem.

– Hm. Niech się zastanowię. – Uniósł jedną rękę i podrapał się po brodzie, udając, że się zastanawia.

Jego ulubioną rozrywką zdecydowanie musiało być wkurwianie ludzi.

– A, no tak – oznajmił, jakby w końcu go olśniło. – Mówiłem, że pożałujesz.

– Ty też tego pożałujesz – wysyczałam, na co tylko się roześmiał.

– Co ty mi możesz zrobić, co?! Może znowu będziesz chciała mi przywalić? – Pokręcił głową. – Następnym razem nie zdążysz się nawet zamachnąć – prychnął, na co jego kumple się roześmiali.

– Pieprz się, dupku! Myślisz, że jesteś jakimś pierdolonym królem i będziesz robić, co ci się żywnie podoba? – Parsknęłam. – Zabierz swoje zoo do cyrku, tam gdzie jego miejsce.

Jego twarz wykrzywiła się w furii i ruszył w moim kierunku.

Zanim zdążył mnie dotknąć, wymierzyłam mu drugi tego samego dnia cios, którego również nie udało mu się zablokować.

Zatoczył się w kompletnym szoku, przyciskając rękę do twarzy.

Niewiele myśląc i działając na autopilocie, rzuciłam się do maski jego samochodu i kluczykiem, który dalej trzymałam w dłoni, przejechałam po masce, tworząc równie widoczną szramę. Skrzywiłam się w duchu, słysząc skrzypienie, jakie wydawał metal trący o metal.

– Wet za wet – rzuciłam pośpiesznie, idąc w kierunku swojego samochodu.

Gdy byłam w połowie drogi do swojego samochodu, usłyszałam ciężkie kroki za sobą. „O kurwa, mam przejebane” – pomyślałam, przyśpieszając.

W ułamku sekundy otworzyłam drzwi i znalazłam się w środku samochodu. Upewniłam się, że zamknęłam je na blokadę, gdyby próbował je otworzyć.

Kade momentalnie pojawił się przy oknie. Szarpnął za klamkę, jednak drzwi się nie otworzyły.

Ignorując jego rękę uderzającą w szybę, zapięłam pasy i włożyłam kluczyk do stacyjki, momentalnie go przekręcając i odpalając samochód.

– Już nie masz tu życia! – krzyknął, gdy wrzuciłam wsteczny i zaczęłam wycofywać.

Gwałtownie pojechałam do tyłu, uważając, aby dodatkowo nie uderzyć w inny samochód.

Ciągle stał w tym samym miejscu, wlepiając we mnie swoje wkurzone spojrzenie. Miałam ochotę wystawić mu środkowy palec, ale darowałam sobie. Już i tak za bardzo go wkurzyłam.

Szybko wyjechałam z parkingu, widząc w lusterku, że śledzi mnie spojrzeniem, które nie zwiastowało niczego dobrego.

Do domu dotarłam kilkanaście minut później. Nie pamiętałam za bardzo drogi, jakbym jechała w amoku.ROZDZIAŁ 3

Kiedy tylko zaparkowałam, wysiadłam i od razu skierowałam się do wejścia. Nadal było wcześnie, a ja nie miałam niczego specjalnego do roboty, więc usiadłam przy biurku w swoim pokoju i otworzyłam laptopa z zamiarem obejrzenia jakiegoś filmu. Po kilku minutach sfrustrowana zamknęłam pokrywę.

Byłam głodna, więc zeszłam z zamiarem zrobienia jakiegoś obiadu, jednak lodówka świeciła pustkami. Przypomniałam sobie wtedy, że miałam zrobić zakupy, o które prosiła mnie Kalie.

Do pobliskiego sklepu miałam zaledwie trzy minuty samochodem, więc zdecydowałam się mieć to z głowy.

Kiedy wróciłam, przygotowałam szybki obiad.

Po posiłku przebrałam się w strój do ćwiczeń, a włosy spięłam w koński ogon, tak aby mi nie przeszkadzały. Makijażem się nie przejmowałam, i tak nie wyglądał już tak dobrze jak rano, a po ćwiczeniach wyglądałby jeszcze gorzej.

Po drodze do drzwi zgarnęłam butelkę z wodą i dodatkowo wyciągałam z łazienki na dole świeży, nie za wielki ręcznik. Gdy wszystko miałam, wyszłam z domu, upewniając się, że zamknęłam za sobą drzwi.

Dojazd na salę treningową, na której byłam umówiona z Gregiem, zajął mi ponad pół godziny – tak bywa w godzinach szczytu. W pewnym momencie miałam już do niego pisać, ponieważ myślałam, że się spóźnię, jednak dotarłam na czas.

W lepszym humorze niż wcześniej weszłam na halę z torbą przewieszoną na ramieniu i udałam się do szatni, aby odłożyć rzeczy do szafki. Hala nie była miejscem, o którym każdy wiedział. Tutaj trenowali głównie ci, którzy poważnie myśleli o karierze bokserskiej.

– O, kogo ja tu widzę!

Odwróciłam się w kierunku Toma, właściciela tego miejsca, który z szerokim uśmiechem na twarzy szedł w moim kierunku.

– Tom, nic się nie zmieniłeś… Chociaż przypakowałeś czy mi się wydaje? – Uścisnęłam go na przywitanie.

Facet roześmiał się radośnie, odsuwając się na wyciągnięcie ramion. Miał już prawie pół wieku na karku, jednak na pierwszy rzut oka można było tego nie zauważyć. Jego krótkie blond włosy, przyprószone siwizną, były dłuższe niż zwykle, a mocno zarysowana szczęka pokryta jednodniowym zarostem. Spoglądał na mnie z rozbawieniem.

Uwielbiam go, zawsze umiał mnie zmotywować, kiedy miałam gorsze dni, i służył dobrą radą. Był dla mnie jak drugi ojciec, zwłaszcza że widywałam go częściej niż własnego.

– Dawno cię u mnie nie było – zauważył, kręcąc głową.

Nie widziałam go prawie od dwóch tygodni.

– Urwanie głowy. Jestem za to dzisiaj i mam zamiar wyżyć się na Gregu – odpowiedziałam z uśmiechem.

Naprawdę miałam taki zamiar.

– Już to widzę.

Obydwoje obróciliśmy się, słysząc głos należący do mojego partnera treningowego.

– O wilku mowa – odparł Tom.

– Raczej o kruszynce – prychnęłam.

– Dobra, zobaczysz, jak dam ci wycisk – oznajmił Greg, podchodząc do nas, po czym objął mnie jednym ramieniem i poczochrał moje włosy, wkurzając mnie.

Trzepnęłam go w rękę.

– Odwal się – powiedziałam z nutką rozbawienia w głosie.

Mimo tego, że nie byłam najniższa, Greg i tak nade mną górował. Mój metr sześćdziesiąt pięć przy jego metrze dziewięćdziesiąt był niczym.

Chłopak chciał walczyć zawodowo i szło mu nie najgorzej. W tym sezonie odbył już kilka walk, w których przegrał tylko jedną, ktoś się nim zainteresował i była szansa, że będzie mógł przejść na zawodowstwo.

Odkąd go poznałam, starałam się chodzić na wszystkie jego walki. Chociaż mu dokuczałam, że był kruszynką, to wcale nią nie był – miał naprawdę porządnie rozbudowaną sylwetkę, umięśnioną i atletyczną. Był dobrze zbudowany i przystojny ze swoimi blond włosami i niebieskimi oczami. Gdyby nie to, że kiedy się poznaliśmy, nie miałam w głowie kolejnych romansów, zapewne byłabym nim bardziej zauroczona.

– To co? Idziemy coś robić czy będziemy tak stać i gadać o niczym? – zapytał, wyrywając mnie z zamyślenia.

– Oczywiście, że idziemy – potwierdziłam, rzucając uśmiech Tomowi, zanim ruszyłam w kierunku końca sali, gdzie zwykle zajmowaliśmy miejsce.

Obydwoje skrupulatnie poświęciliśmy kilkanaście minut na porządną rozgrzewkę, skupiając się na tym, aby przygotować się odpowiednio.

Kiedy byliśmy gotowi, weszliśmy na matę, która była otoczona liną, aby imitować prawdziwy ring. Kiedyś nie byłam w stanie w ciszy przygotować się do sparingów, lecz teraz milczenie było wręcz czymś, czego potrzebowałam i nie przeszkadzało to żadnemu z nas.

Zawzięcie uderzałam w dłonie Grega, na których miał ochraniacze, i unikałam wymachów. Pozwalałam ujść złości i frustracji, która zebrała się we mnie w ciągu całego dnia.

Po jakimś czasie dosłownie padłam na matę, głośno oddychając. Czułam, jak koszulka przykleiła się do mojego ciała.

Uniosłam głowę z podłogi i spojrzałam na Grega, który usiadł przede mną z butelką wody w dłoni.

– Kto cię tak wkurzył? – zapytał, przyglądając mi się z zaciekawieniem.

– Taki palant, porysował mi auto – oznajmiłam, podpierając się na dłoni i wyciągając rękę po wodę, której potrzebowałam znacznie bardziej niż on.

– Co? – Zmarszczył brwi, jakby nie dowierzał w to, co usłyszał. – Pozwoliłaś mu na to?

W końcu podał mi butelkę, którą wręcz wyrwałam z jego dłoni.

– Nie było mnie przy tym – mruknęłam, wypijając praktycznie wszystko, co pozostało w butelce. – A on chciał się zemścić.

Usiadłam, wyciągając nogi przed siebie.

– Za co się „zemścił”?

Zrobił palcami cudzysłów w powietrzu i uniósł butelkę do ust, aby dopić resztę.

– Za to, że zajęłam miejsce na parkingu, które rzekomo było jego. Pewnie też za prawego sierpowego, którego mu sprzedałam.

Greg w szoku wypluł wodę, kiedy usłyszał moje słowa.

– Kurwa, zaskoczyłaś mnie – oznajmił, kasłając.

– Najlepsze jest to, że był z siebie dumny, dopóki nie zmazałam mu jego uśmieszku z twarzy. Też poharatałam mu samochód. Wtedy to był taki wkurwiony, że nie mógł się opanować – oznajmiłam, podpierając się, aby wstać.

– Nie wiem, jak to jest, że ty zawsze musisz się wplątać w takie chore akcje i narobić sobie wrogów – stwierdził, idąc w moje ślady i również się podnosząc.

– To pewnie ta moja pewność siebie i nieziemski magnetyzm działają na tych wszystkich tępych idiotów, którzy zawsze muszą się do mnie dowalić. Sam dobrze wiesz – oświadczyłam poniekąd zgodnie z prawdą.

– No dobra, jest w tym trochę prawdy – potwierdził niechętnie. – Ale jak będziesz potrzebowała pomocy, to daj znać. Wiesz, że ci pomogę – zapewnił mnie, a ja kiwnęłam głową. – No chodź tu – dodał, wyciągając ramiona w moim kierunku, na co przewróciłam oczami.

Wytrwale ich nie opuszczał, więc westchnęłam i dałam się mu objąć, jakbym potrzebowała pocieszenia.

Zawsze miło jest mieć kogoś, kto mnie wysłucha, i móc na niego liczyć. Greg był właśnie taką osobą. Mogłam zadzwonić do niego w środku nocy, prosząc go o ukrycie zwłok, a on zapytałby tylko, czy mam łopatę.

Po treningu udaliśmy się do ogólnej szatni, gdzie mogliśmy się odświeżyć. Od kiedy zaczęłam tam uczęszczać, Tom oddzielił jedną część pryszniców różową zasłoną, abym również mogła z nich spokojnie korzystać, co było całkiem miłe. Kiedy to zrobił, inni faceci czasami zaczęli przyprowadzać również swoje dziewczyny.

Kiedy wyszłam na zewnątrz, już się ściemniało. Greg czekał na mnie oparty o swój samochód, który stał zaparkowany obok mojego.

– Nie musiałeś na mnie czekać – oznajmiłam, zatrzymując się obok niego.

– Nigdzie mi się nie śpieszy. Chciałem mieć pewność, że bezpiecznie dotrzesz do samochodu.

– Jakiś ty miły – mruknęłam.

Przewrócił oczami.

– Jedź bezpiecznie – powiedział, odsuwając się od samochodu. – Napisz mi, kiedy dojedziesz do domu.

– Ty też. Tylko nie zapomnij. Daj mi znać, kiedy będziesz miał czas się spotkać.

Kiedy potwierdził kiwnięciem głowy, otworzyłam drzwi i wsiadłam do środka.

Greg poczekał, aż wyjechałam z miejsca parkingowego, i ruszył w kierunku swojego samochodu.

W domu panowały egipskie ciemności. Udałam się prosto na górę, do łazienki, napuściłam gorącej wody do wanny i zanurzyłam się cała aż do szyi. Była to kolejna kąpiel tego dnia, jednak zdecydowanie potrzebowałam się zrelaksować. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w piosenki, które leciały z telefonu.

W pewnej chwili w mojej głowie pojawił się obraz ciemnych oczu, od których emanowała wrogość i pogarda. Od razu się ocknęłam i wyszłam z wanny, czując, że mój relaks się skończył.

Dokładnie osuszyłam ciało i spięłam włosy w kok. Założyłam top i męskie bokserki, których używałam jako piżamy, po czym wgramoliłam się do łóżka. Gdy leżałam i powoli odpływałam w sen, usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.

Jęcząc rozbudzona, sięgnęłam po urządzenie leżące pod poduszką.

Nieznany numer: Miej się lepiej na baczności. Trzeciego razu nie będzie.

Otworzyłam szerzej oczy, od razu domyślając się, od kogo była ta wiadomość. Jeszcze raz ją przeczytałam, aż dotarł do mnie sens tych słów. „Czy on mi grozi?” – pomyślałam, wzdychając głośno kiedy z powrotem wcisnęłam telefon pod poduszkę. Zastanawiałam się, jak on zdobył mój numer. Były tylko dwie możliwości… Albo dostał go od Samanthy, której go podałam, albo wykradł go z sekretariatu.

Nie mogłam pozwolić, aby miał ostatnie słowo, i nim się opanowałam, wystukiwałam odpowiedź.

Clary: Pieprz się, dupku!

Nacisnęłam „wyślij”, po czym wyciszyłam telefon i odłożyłam go z powrotem pod poduszkę.

Odwróciłam się na drugi bok i ułożyłam się wygodnie. Było mi trudno zasnąć, gdyż moje myśli wracały do Kade’a. Widziałam jego twarz wykrzywioną w grymasie złości, ale w końcu zmorzył mnie sen, który był ciężki i nie dawał żadnego ukojenia.ROZDZIAŁ 4

Rano przyjechałem pod budynek szkoły w paskudnym nastroju. Nie miałem ochoty tu być i miałem potwornego kaca.

Chciałem zaparkować samochód na moim miejscu. Każdy w tej budzie wiedział, że to moje miejsce. Każdy z wyjątkiem osoby, która postanowiła tam dzisiaj zaparkować. Wkurzyłem się. Jak można było nie wiedzieć, że to moja miejscówka? Parkowałem w tym miejscu, od kiedy tylko zacząłem jeździć samochodem.

Zatrzymałem się naprzeciwko i z hukiem zamknąłem drzwi. Ruszyłem w kierunku samochodu, obok którego stała jakaś dziewczyna.

Laska miała długie nogi, chociaż była zdecydowanie niższa ode mnie. Miała długie, ciemne włosy, które, mimo tego że były spięte, sięgały do połowy jej pleców. Nie zwróciła na mnie uwagi, skupiona na telefonie, który trzymała w dłoni.

Chrząknąłem, dzięki czemu w końcu zauważyła moją obecność. Była znacznie niższa, dosłownie jak skrzat. Zapewne mógłbym przenieść ją jedną ręką. Nie była przesadnie wystrojona i wyglądała raczej zwyczajnie, jednak było to coś innego, zwłaszcza że praktycznie każda dziewczyna w tej szkole ubierała się jak na pokaz mody. „Ma najładniejsze niebieskie oczy, jakie kiedykolwiek widziałem” – pomyślałem, kiedy uniosła je znad telefonu na mnie.

Patrzyłem na nią wkurzony, co nie robiło na niej żadnego wrażenia. Jej duże niebieskie oczy, które wydawały się żółte przy źrenicy, wpatrywały się we mnie pytająco. Miała lekko rozchylone, pełne wargi, które wyglądały ponętnie, nie pokrywała ich żadna szminka, którą musiałbym później zmazywać.

Nie byłem do końca świadomy tego, co do niej mówiłem, ponieważ rozpraszała mnie, ale w pewnym momencie jej odpowiedź mnie wkurzyła i chwyciłem jej ramię.

– Puść mnie – wysyczała przez zaciśnięte zęby. Patrzyła na mnie z gniewem w oczach. Jej ciało całe się napięło.

Oczywiście, że musiałem zadać to pytanie.

– Bo co?

– Bo tego pożałujesz – oznajmiła poważnym głosem.

– Nic mi nie możesz zrobić. – Oparłem ramię zaraz nad jej głową i pochyliłem się bliżej, sądząc, że ostudzi to jej temperament. – Ale ja tobie, owszem. – Uśmiechnąłem się złośliwie.

W ułamku sekundy odepchnęła mnie od siebie, a jej pięść wystrzeliła w kierunku mojej twarzy. Kurwa, uderzyła mnie, wprawiając w otumanienie. Taka drobna, dosłownie, a tak mi przywaliła.

Wkurwiłem się, ponieważ wszyscy to widzieli. Świetnie, powaliła mnie jakaś laska. Chciałem coś zrobić z tym fantem, ale nie byłem w stanie, miałem mroczki przed oczami. Czułem, jak z nosa sączy mi się krew, którą próbowałem zatamować, przyciskając dłoń do twarzy.

Dziewczyna wyciągnęła chusteczki i rzuciła je w moim kierunku. Ale miała tupet. Chociaż nie chciałem ich brać, nie miałem zamiaru skończyć z poplamionymi ubraniami.

Jak gdyby nigdy nic zaczęła się oddalać, co zirytowało mnie jeszcze bardziej.

– Jeszcze tego pożałujesz! – krzyknąłem w jej kierunku.

Miałem wrażenie, że zwolniła, lecz nie odwróciła się, jakby nie brała mnie na poważnie.

Przez dobre pół godziny usiłowałem powstrzymać krwawienie z nosa, a ból, który czułem za każdym razem, gdy tylko go dotykałem, przypominał mi o tym, co zrobiła i czego nie powinienem puścić jej płazem.

Żaden facet w tej szkole nigdy mnie nie uderzył, a tym bardziej żadna dziewczyna, chociaż zapewne znalazłoby się kilka, które z chęcią by to zrobiły.

Gdy tylko zauważyłem ją na korytarzu, posyłałem jej wrogie spojrzenia, co nie robiło na niej wrażenia, a to jeszcze bardziej wzmagało moją frustrację.

Jessi, „królowa” dziewczyn, stale kręciła się wokół mnie, narzekając na nową, o której gadała już cała szkoła. Składała mi również sugestywne propozycje, ale gdybym ponownie popełnił ten błąd i zgodził się na numerek w szkolnym kiblu, jak na początku roku szkolnego, nie miałbym życia, przyczepiłaby się do mnie na dobre.

Humor poprawił mi się dopiero, kiedy wypaliłem kilka papierosów przed historią. Nie trwało to długo – spotkałem ponownie, jak się okazało, Clary Wells, dziewczynkę z mocną rączką, która miała historię razem ze mną.

Stale się na nią gapiłem, więc nic dziwnego, że w końcu wyczuła mój wzrok. Odwróciła się i spojrzała na mnie. Mimo tego, że posyłałem jej gniewne spojrzenia, miałem wrażenie, że jej to nie ruszało. Zaciekawiła mnie swoim zachowaniem. Podczas lekcji spojrzała na mnie tylko raz, mimo tego, że ciągle się na nią gapiłem. Byłem pewien, że od razu po dzwonku wybiegnie z klasy, ale ona po prostu, nie zwracając na mnie uwagi, bez żadnego pośpiechu spakowała swoje rzeczy i wyszła.

Nie mieliśmy już razem lekcji, więc nie mogłem jej prowokować, a przyznam, że mi się to podobało. Chciałem zobaczyć, czy wybuchnie, czy odpuści i ucieknie.

Na koniec zajęć z Jaxonem oraz Axelem poszliśmy na parking.

– Chyba straciłeś miejsce na zawsze – oznajmił ze śmiechem Jaxon, patrząc w kierunku zaparkowanego samochodu.

– Spierdalaj – warknąłem wkurzony, ponieważ przez większość dnia dokuczał mi z powodu tego, co stało się rano.

Kiedy spojrzałem na Axela, ten wzruszył tylko ramionami i wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów.

– Nie powinno jej to ujść na sucho – dodał Jaxon, uśmiechając się dziwnie, co nie uszło naszej uwadze.

– Co ty chcesz zrobić? – Axel wyprzedził mnie z pytaniem, które zaczęło mi chodzić po głowie.

– Zobaczycie sami – oznajmił Jaxon, ruszając biegiem w kierunku zaparkowanego samochodu.

– To na bank nie skończy się dobrze – mruknął Axel, zaciągając się papierosem.

Obydwaj staliśmy w miejscu i obserwowaliśmy go.

– Jaxon! – krzyknąłem, kiedy on po prostu wyciągnął klucze z kieszeni i przejechał nimi po lakierze. – Pojebało cię!

Zrobiłem krok w jego kierunku, jednak on już skończył i zadowolony szybko dołączył do nas z powrotem.

Rozejrzałem się po parkingu, jednak urwaliśmy się z ostatniej lekcji i na zewnątrz jeszcze nikogo nie było.

– Ty idioto, musiałeś to robić? – Axel uderzył go w ramię.

– Ciekawe, jak zareaguje – powiedział Jaxon, ignorując jego przytyk, jakby zupełnie go nie obchodziło to, że właśnie zniszczył cudzą własność. Było tak przez większość czasu. Nie dbał o to, jak się zachowuje, i myślał, że może robić, co mu się żywnie podoba, bez żadnych konsekwencji.

– Idzie twoja dziewczyna – oznajmił rozbawiony Jaxon, na co prychnąłem.

– Nie sądzę – odparłem.

Clary podeszła do samochodu i patrzyła na dzieło, jakie na nim powstało.

– Twardy orzech do zgryzienia – dodał Jaxon i poklepał mnie po ramieniu.

– Zamknij pizdę – rzuciłem, rozbawiając Axela.

To, co zrobił Jaxon, było złe, ale chciałem zobaczyć jej reakcję.

Dziewczyna odwróciła głowę i zerknęła na nas, po czym otworzyła drzwi i wrzuciła do auta swoje rzeczy. Myślałem, że odjedzie, ale nie, zamknęła drzwi z hukiem i ruszyła pewnym krokiem w naszą stronę. Miała zaciśnięte pięści, utkwiła we mnie wzrok, a jej usta były ściągnięte. Była wkurwiona na maksa i uważała, że to była moja sprawka.

Zatrzymała się przede mną i spiorunowała mnie spojrzeniem. Oczywiście, że chciała wiedzieć, dlaczego jej samochód jest zniszczony, i założyła, że ja to zrobiłem.

Nasza mała pyskówka nie powinna być taka zabawna, ale bawiła mnie do pewnego momentu. Jednak ona przegięła i ruszyłem w jej kierunku z zamiarem wyjaśnienia, że ma uważać, co mówi, kiedy nagle jej ręka znowu wylądowała na mojej twarzy. Już drugi raz w tym dniu dała mi po mordzie.

Zaaferowany tym, że ponownie dostałem oklep, usłyszałem skrzypienie i zorientowałem się, co się stało.

– Wet za wet – rzuciła pośpiesznie, oddalając się w stronę swojego samochodu.

Gdy spojrzałem na mój samochód, miałem ochotę coś rozwalić. „Ja pierdolę, zabiję ją za to” – pomyślałem.

Ruszyłem w jej kierunku, a gdy dobiegłem do samochodu, ona już w nim siedziała. Chciałem otworzyć drzwi, ale były zablokowane. Uderzyłem pięścią o dach, sądząc, że to coś da. Całkiem mnie ignorując, odpaliła samochód i z wycofała z piskiem opon. Widziałem przez szybę, że się uśmiechnęła, przez co jeszcze bardziej się wkurwiłem.

– Nie masz tu życia! – krzyknąłem jak najgłośniej, a ona po prostu odjechała, nic sobie nie robiąc z moich słów.

Byłem wkurwiony, kiedy wróciłem do swojego wozu.

– Z bliska wyglądało to jeszcze lepiej – zaśmiał się Jaxon, podsycając tylko bardziej mój gniew. Spiorunowałem go spojrzeniem, aż przestał się śmiać.

– Zamknij się. Skoro tak bardzo lubisz odwalać dziwne akcje, to nie wiem jak, ale masz mi załatwić jej numer – rzuciłem, wsiadając do wozu i nie dając mu szansy na odpowiedź.

Wyjechałem z parkingu z piskiem opon. Nie oszczędzałem gazu, aż po kilku przecznicach zauważyłem znajomy samochód. Czy w tamtym momencie zachowałem się jak stalker? Owszem. Czy czułem się z tego powodu głupio? Ani trochę.

Jechałem za nią tak, aby mnie nie zauważyła. Po kilkunastu minutach zatrzymała się pod średniej wielkości domem. Weszła do środka, nawet nie oglądając się za siebie.

Nie miałem żadnego konkretnego powodu, aby dalej czaić się na poboczu drogi. Nie tak, że planowałem się włamać i coś jej zrobić, ale z dziwnego powodu chciałem wiedzieć, gdzie mieszka.

W drodze do domu zajechałem do lakiernika, aby zerknął na szkody, jakie wyrządziła w moim aucie. Na szczęście dzięki okleinie, którą nałożyłem na samochód, uszkodziła tylko wierzchnią część, co dało się dość łatwo naprawić, wyrównując ślad i nakładając nową okleinę na zarysowany fragment karoserii. Niestety to również kosztowało i miałem zamiar pociągnąć za to Jaxona do odpowiedzialności, skoro się do tego przyczynił i była to dla niego taka świetna rozrywka. O dziwo, lakiernik nie miał problemu z tym, abym zostawił samochód, i kazał mi wrócić po niego następnego dnia.

Na chatę dostałem się uberem. Gdy przeszedłem przez próg swojego domu, który rodzice kupili mi na osiemnaste urodziny, w mojej kieszeni zaczął dzwonić telefon.

– Co? – rzuciłem sucho, nie zwracając uwagi, kto dzwoni.

– Mam jej numer – oznajmił Jaxon.

– Dobra, wyślij mi go, wpadasz?

Miałem ochotę się zrelaksować przy piwie i jakichś grach.

– Jasne, będę za dwadzieścia minut.

Tak jak powiedział, był o czasie, przyprowadzając ze sobą Axela i jakieś dwie dziewczyny, które pierwszy raz widziałem na oczy. Nie to miałem na myśli, ale nie byłem również takim złamasem, aby kogoś bezczelnie wyprosić, jak już do mnie przyszedł. No, chyba że ktoś mnie wkurzył.

Jedna z nich nazywała się Emma, a druga Maggie. Obydwie wydawały się w porządku, z tym że ta druga zdecydowanie okazywała zbyt wielkie zainteresowanie mną. Była ładna, bo tylko z takimi dziewczynami zadawał się Jaxon. Przez cały wieczór się do mnie przystawiała, proponując mi coraz więcej alkoholu, którego nie odmawiałem.

W pewnym momencie, kiedy grałem z Axelem w „Call of Duty”, poczułem na swoim udzie jej rękę, co wybiło mnie z rytmu, przez co udało mu się mnie załatwić. Kurwa, poważnie?

– Całkiem dobrze ci poszło – oznajmiła Maggie, przysuwając się jeszcze bliżej i dając mi do zrozumienia, że liczy na coś więcej.

Jej wzrok obniżył się na moje usta, po czym z powrotem spojrzała w moje oczy i przechyliła lekko głowę, aby mnie pocałować.

– Sorry, musisz już iść – oznajmiłem prosto z mostu, odsuwając się od niej.

Szerzej otworzyła oczy, jakby się nie spodziewała tych słów.

– A może jednak zostanę… – Przesunęła dłonią po moim udzie, patrząc na mnie sarnim wzrokiem, który nie robił na mnie wrażenia.

To było takie nudne, a poza tym byłem już zirytowany jej ciągłymi zalotami. Wychodziła na desperatkę, a ja nie przepadałem za takimi dziewczynami.

– Nie – odparłem sucho.

Dalej patrzyła na mnie maślanymi oczami, ale bez efektu.

– Idź już – ponagliłem ją.

Dziewczyna była wyraźnie zszokowana, że ją wypraszam. Jeśli liczyła na łatwy kąsek, to się przeliczyła, a ja nie miałem ochoty na to, aby kręcić z jakąś laską, która próbowała zaciągnąć mnie do łóżka ładnymi oczami. Nie gustowałem w przylepach.

– A co z Emmą?

Zerknęła na siedzącego obok Axela, który udawał, że wcale go nie interesuje, co się dzieje.

– Jestem pewny, że Jaxon o nią zadba. Zamówić ci ubera? – zapytałem poważnie, dając do zrozumienia, że za niego zapłacę, ale musiałem ją tym urazić.

– Sama mogę sobie zamówić – odpowiedziała, wstając z kanapy.

– Jesteś pewna?

– Tak – fuknęła, ruszając w kierunku wyjścia.

Ruszyłem za nią, a kiedy wychodziła, jeszcze raz rzuciła mi zawiedzione spojrzenie.

– Nawet tego nie komentuj – mruknąłem do Axela, kiedy wróciłem do pokoju. Chłopak się uśmiechał.

– Nawet nie miałem takiego zamiaru – oznajmił, kręcąc głową.

Dobrze wiedziałem, że chciał coś powiedzieć, ale przynajmniej on umiał trzymać język za zębami, kiedy był o to proszony.

– Zobaczymy, czy teraz dasz mi radę – powiedziałem, siadając na kanapie, aby pokazać mu, kto jest lepszy.

W trakcie naszej gry Jaxon wraz z Emmą wyszli, niespecjalnie przejmując się, że wyprosiłem Maggie. Dziewczyna była zbyt zaaferowana tym, że Jaxon się do niej kleił, i było wiadome, jak zakończy się ich wieczór.

Axel ponownie mi pokazał, że przy nim gram jak siedmioletnie dziecko, które dopiero opanowało sztukę używania pada.

Kiedy i on kilka godzin później zebrał się do siebie, wziąłem szybki prysznic, rozmyślając o Clary. „Ogarnij się – skarciłem się w myślach – dlaczego o niej myślisz? Koleś, dwa razy ci przywaliła i porysowała samochód”. W sumie miała powód, a ja jej nawet tego nie wyjaśniłem.

Dlaczego jej broniłem? Nie miałem pojęcia. Ale ta gra mi się podobała.

Leżąc już w łóżku, chwyciłem telefon i wysłałem SMS-a na numer, który dostałem od Jaxona. Chciałem trzymać ją w niepewności co do tego, w jaki sposób się zemszczę.

Odpisała niemal od razu.

Clary: Pieprz się, dupku!

Wstawiony roześmiałem się, widząc jej odpowiedź. Miała cięty język i podobało mi się to.

Kade: Z tobą chętnie.

Odpisałem, jednak przez kolejne minuty nie nadeszła odpowiedź, co mnie zirytowało.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: