Pozwól mi mówić. Zanim zniknę - ebook
Pozwól mi mówić. Zanim zniknę - ebook
Ta książka — to tomik poezji. To szept dziewczyny, której świat nigdy nie usłyszał. Zaginęła — powoli, po cichu. Została odnaleziona dopiero wtedy, gdy zamieniła swój ból w słowa. To książka o dziewczynie, która długo była „tylko ciszą”. I o słowach, które ocaliły ją z popiołów. To nie historia z morałem, tylko otwarta rana opowiedziana szeptem…
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
| Kategoria: | Proza |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8431-122-6 |
| Rozmiar pliku: | 807 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
IMIĘ: _nieznane_
WIEK_: nieokreślony_
STAN: _zawieszona między wczoraj, a nigdy._
OPIS: _Dziewczyna, której głos wyciszono zanim_
_nauczyła się mówić._
_Nosi smutek — jak płaszcz — za duży, ale własny._
_Zgasła w świetle dnia, zniknęła w cieniu nocy._
_Zbyt ciężka na uśmiech, zbyt krucha na walkę._
_Szare oczy, ciężkie od smutku, który nie_
_potrzebuje słów._
_Ubrana na czarno —_
_jakby nosiła żałobę_
_samej siebie._
_Zmęczona twarz —_
_nie zdradza wieku, ale historie,_
_której nikt nie przeczytał do końca._
_Kiedy idzie — milczy._
_Kiedy siedzi — znika._„Gdyby ktoś słuchał,
powiedziałabym, że boli.
Nie ciało. Nie miejsce.
Pustka, którą zostawiam w sobie.
Gdyby ktoś słuchał,
powiedziałabym, że się zgubiłam,
i nie zostałam odnaleziona.
Gdyby ktoś słuchał,
powiedziałabym, że noszę w sobie głód,
którego nie da się nakarmić.
Gdyby ktoś słuchał,
powiedziałabym, że milczę,
bo każde słowo kaleczy gardło.
Gdyby ktoś słuchał,
powiedziałabym, że nie wiem kim jestem
bez cierpienia.
Gdyby ktoś słuchał,
powiedziałabym, że boję się ciszy,
ale jeszcze bardziej dźwięków.
Gdyby ktoś słuchał,
powiedziałabym, że prawda boli mniej
niż nadzieja.
Gdyby ktoś słuchał,
powiedziałabym, że nie chce żeby mnie kochano,
chcę, żeby mnie rozumiano.
Gdyby ktoś słuchał,
powiedziałabym, że krzyczę bezgłośnie od lat,
ale nadal nikt nie słyszy.
Gdyby ktoś słuchał,
powiedziałabym, że nikt nie widzi,
jak tonę.
Gdyby ktoś słuchał,
powiedziałabym, że czasami boli
nawet oddychanie.
Gdyby ktoś słuchał,
powiedziałabym.”„Mija rok odkąd Cię nie ma,
a ja wciąż — tęsknię.
Nieustannie łzy wylewam,
wierząc, że Ci lepiej,
że nie boli,
że już nie czujesz tej doli.
Taka była Twa wola.
Choć wciąż pamiętam,
jak płakałaś w mych ramionach.
Wspominam Twój głos,
choć powoli zapominam — jego ton.
I to jak ładnie do innych mówiłaś.
Gdy otwieram album — witasz mnie na
pierwszej stronie.
Twoje czułe spojrzenie — koi ból,
który zostawiłaś.
Odeszłaś tak młodo,
choć miałaś plany.
Wiem, że tu jesteś.
Wiem, że czuwasz, choć z daleka.
Obyś była szczęśliwa.
Rok mija,
a mnie to nie sprzyja.
Ale wierze, że Ci dobrze,
że sobie poradziłaś…”„Zabierałaś smutek,
dawałaś śmiech,
byłaś jak ogień,
co chronił mnie.
Gdy wiatr huczał,
i wszystko się chwiało,
a Twoje milczenie,
już wtedy bolało.
Wiedziałaś, że świat,
nie jest tylko snem,
że czasem w sercu,
rozkwita cień,
a jednak szłaś,
z podniesioną głową,
choć miałaś w sercu,
burzę różową.
Zabrałaś mi niebo,
i trochę mnie.
Zostawiłaś ciszę,
w najgłośniejszym dniu,
I choć czuję, że
jesteś blisko.
W oczach mam burzę,
a w sercu — ognisko.
Twój śmiech mi się śni,
jak refren co trwa.
Jak cicha modlitwa,
wypowiedziana w łzach.
Na zdjęciach się śmiejesz,
jakbyś wciąż była,
jakbyś po drugiej stronie —
życia się skryła.
Zabrałaś mi niebo,
i trochę mnie.
Z Tobą zgasł sierpień —
nie obudził się wrzesień.
Wiem, że Cię nie ma,
lecz szepcze Twe imię,
czasem mam wrażenie,
że jesteś w tym dymie.
Czy w nowym niebie,
też tańczysz bez strachu?
Czy dalej rysujesz,
gwiazdy na piachu?
Bo ja tu wciąż czekam,
na list lub na znak,
choć wiem, że nie wrócisz,
już nie ten czas…”„Płakałam w poduszkę, żeby nikt nie słyszał.
Boli mnie, że nikt nie zauważył, jak bardzo się sypie.
Byłam grzeczna, żeby mnie nie zostawili.
Nauczyłam się znikać w obecności ludzi.
Mówiłam; „jest okej”, bo nie chciałam tłumaczyć piekła.
Pamiętam każde spojrzenie, które mnie uciszyło.
Chciałam tylko, żeby ktoś powiedział;
„Zostaję, choćby niebo się waliło”
Nie jestem silna, po prostu nie miałam wyboru.
Marzyłam, aby ktoś zapytał mnie drugi raz,
gdy pierwszy raz skłamałam.
Przestałam mówić, bo każde słowo
było krzykiem w próżnię.
Wciąż mam w sobie dziecko,
które czekało, aż ktoś wróci.
Tęsknię za czymś, czego nigdy nie dostałam.
Nie potrafię kochać,
ale nie umiem też znienawidzić.
Boję się.”„Nie byłam do kochania,
bo istniałam nie po jego scenariuszu.
Bo przypominałam mu to, czego nienawidził.
Bo byłam zbyt wrażliwa dla jego twardych rąk
i ostrych słów.
Bo kiedy błagałam spojrzeniem, odwracał wzrok.
Bo jego obecność bolała bardziej niż jego brak.
Bo miłość, którą dawał, nie miała języka,
który rozumiałam.
Bo nie wiedział, jak objąć dziecko, które nie
przestaje płakać w środku.
Nie byłam do kochania,
Bo zamiast mnie słuchać, próbowała mnie naprawić.
Bo obie udawałyśmy, że wszystko jest dobrze
i przez to nigdy nie było.
Bo miała serce pełne strachu, a ja szukałam w nim
bezpieczeństwa.
Nie byłam do kochania,
bo kochać mnie wymagało cierpliwości,
której nikt nie miał”Urodzona w ciszy,
wychowana w krzyku.
Uczyła się życia,
od bólu i wstydu.
Zamiast słów,
miała ściany,
które znały jej łzy,
lepiej niż mama.
Szare oczy,
co wszystko widziały.
Czarne, gdy znów
nie spała nocami.
Chciała być kimś,
ale nikt jej nie słyszał.
Więc milczała,
aż stała się ciszą.
Ogień i cierń,
w jednej duszy.
Nosi w sobie burzę
i spokój równocześnie.
Nie złamało jej to,
co miało zniszczyć.
Ona nie żyje.
Ona przetrwała wszystko.
Szare spojrzenie —
nie pytaj co znaczy.
Każdy kolor w nich
to inny dramat.
Ale patrz-
stoi — choć powinna leżeć,
żyje, a miała zgasnąć przecież.
Gdy mówi; „jest okej”
to znaczy „boli”.
Gdy się uśmiecha,
nikt nie widzi wojny.
Zbudowała siebie z odłamków szkła,
i nauczyła się iść,
nawet gdy nie ma dna.
Nie szuka już zbawców.
Nie wierzy w bajki.
Ale wciąż wierzy w ludzi —
czasami.
Mimo wszystkiego, co ją złamało
zachowała serce.
To najwięcej co miała.”