Pragnąc niemożliwego. Sidła - ebook
Pragnąc niemożliwego. Sidła - ebook
Nowi bohaterowie w kolejnej części namiętnej sagi!
Riley ma dość facetów. Właśnie odkryła, że chłopak, dla którego przeprowadziła się do Stanów, zdradza ją z jej współlokatorką. Nie interesują jej kolejne związki. Nie ulega nawet urokowi największego playboya w Dallas – przystojnego zawodnika futbolu Luke’a Davisa. Ich przypadkowe spotkanie w barze nie kończy się dobrze.
Niestety wkrótce spotyka go znowu… na wspólnej sesji fotograficznej. I to w strojach kąpielowych. A jakby tego było mało, przyjaciółki Riley są przekonane, że randka z Lukiem – choćby zorganizowana za jej plecami – jest właśnie tym, czego dziewczyna potrzebuje.
Czy Riley da szansę Luke’owi?
Czy połączy ich coś więcej niż pożądanie?
I czy Luke naprawdę jest zainteresowany Riley, czy może dziewczyna przypomina mu… Mię?
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788383172422 |
Rozmiar pliku: | 645 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Riley
Nienawidzę wszystkich facetów na świecie. Najlepiej niech przepadną w tej chwili – mówię z wściekłością do mojej koleżanki z pracy.
Przyszłam dziś spóźniona na nocną zmianę. Cała jestem opuchnięta od płaczu. Właśnie odkryłam, że Trevor, mój chłopak, dla którego postanowiłam się przenieść z Londynu do Dallas, zrobił coś niewybaczalnego. Zmieniłam kontynent, abyśmy po liceum nadal mogli być razem, a ten dupek co odwalił? Zdradzał mnie z moją współlokatorką. Pieprzoną współlokatorką! Przez ostatnie pół roku. Nienawidzę jego i gardzę nią. Złożyłam pismo do zarządu z prośbą o przeniesienie do innego pokoju, a najlepiej akademika. Niestety, na razie jestem skazana na towarzystwo Belle. Mam tylko nadzieję, że teraz nie zacznie przyprowadzać do nas Trevora, bo chyba ją rozszarpię.
– Co się stało? – pyta Amelia, podając mi skrzynkę z alkoholem, po który zeszłyśmy do magazynu.
– Zdradzał mnie przez pół roku, z moją współlokatorką, a ja, idiotka, niczego nie zauważyłam. – Prawie znów zaczynam płakać, ledwie panuję nad swoim głosem. Koniec z marnowaniem łez na tego dupka. Nie jest ich wart.
– Co za kutas z niego! Mam nadzieję, że fiut mu zwiędnie. A jej niech zgnije cipka, czy coś – rzuca Amelia, a ja parskam śmiechem. Lepiej bym tego nie podsumowała.
Cieszę się, że mam tutaj taką koleżankę. Cholera, jeszcze nie powiedziałam Darii i Patricii o tym wszystkim. Gdy się dowiedzą, chyba wykastrują Trevora. Odkąd tylko się zaprzyjaźniłyśmy, czyli praktycznie od pierwszego miesiąca, kiedy się tu przeniosłam, ciągle mi powtarzały, że Trevor to dupek, który na mnie nie zasługuje, i że powinnam od razu go zostawić. Nie słuchałam ich, często się o to kłóciłyśmy. Byłam w niego wpatrzona jak w obrazek. Głównie dlatego, że był moim pierwszym chłopakiem i jedyną osobą tutaj, która łączyła mnie z domem. Kurczowo się go trzymałam. Teraz zostałam całkiem sama. Rozważam ponowne przeniesienie się na uniwersytet w Londynie, ale nie wiem, czy ma to jakikolwiek sens. Może jednak lepiej będzie, jak dokończę studia tutaj? Zostało mi półtorej roku, no, nieco więcej, ale mimo wszystko.
Potrząsam głową, to nie czas i miejsce, aby o tym myśleć. Teraz najlepiej będzie, jak skupię się na pracy. Resztę ogarnę później, jutro, jak odeśpię nocną zmianę. Nienawidzę tego. Zwłaszcza w piątki i soboty. Wtedy jest masa ludzi, głównie studentów, ale nie tylko.
Zabieramy skrzynki do głównego baru. Niedługo my przejmiemy dowodzenie, bo wcześniejsza zmiana dobiega końca. Ruch już jest dosyć spory, a to dopiero początek.
Przez następną godzinę przyjmuję zamówienia i robię mnóstwo drinków. Przy barze zaczyna się zbierać mały tłum, ale o tej porze imprezowicze już ruszają w miasto. Podwijam rękawy, bo mi trochę za gorąco w bluzce. Nie zdążyłam wziąć czegoś na przebranie, byłam tak roztrzęsiona, że po prostu wyleciało mi to z głowy. Całe szczęście nie mamy tutaj jakiegoś ścisłego dress code’u i mogę normalnie chodzić w swojej bluzce. Nikt nie urwie mi za to głowy, co jest dużym plusem. Pracuję tu od paru miesięcy. Mimo że to dość męczące i większość weekendów mam wyjętą z życia, to jestem zadowolona, bo wyciągam niezłą sumę na samych napiwkach, a i wypłata jest przyzwoita. Wystarcza na moje wydatki, dzięki czemu pieniądze, które co miesiąc przysyłają mi rodzice, mogę odłożyć na jakieś awaryjne sytuacje. Na przykład w zeszłym miesiącu popsuło mi się auto, a naprawa kosztowała dość sporo, więc kasa się przydała.
– Jezu, co tu się dzisiaj dzieje? – pyta Amelia, ocierając pot z czoła.
Sama chciałabym to wiedzieć. Okej, zawsze mamy dość spory ruch, ale dziś to jakiś armagedon. Co się stało, że nagle ludzie tak licznie do nas przyszli?
– Nie wiem, ale jeśli Leo zaraz kogoś nie ściągnie, to będziemy miały przesrane… – mówię głośniej, niż zamierzałam, bo kilka osób siedzących przy barze zerka na mnie.
Wzruszam ramionami.
– Nie liczyłabym na to dzisiaj. Jest piątek, nikt z własnej woli tu nie przyjdzie. Jeśli Leo sam nie postanowi stanąć za barem, to będziemy mieć przejebane – odpowiada Amelia.
Pracuje tu znacznie dłużej niż ja, więc domyślam się, że ma w tej kwestii rację. Obie wątpimy w to, że menedżer sam stanie za barem, więc jesteśmy w głębokiej dupie. To będzie długa noc.
– Kurwa – wyrywa się nagle Amelii, a ja patrzę na nią zdziwiona tym jej nagłym wybuchem.
– Coś się stało? – pytam. Przypuszczam, że coś stłukła albo wydarzyło się coś podobnego.
– Nie uwierzysz, kto tu właśnie wszedł.
– Po prostu powiedz, nienawidzę bawić się w zgadywanki.
– Pieprzony Luke Davis i reszta zawodników z Dallas Cowboys – mówi wysokim, piskliwym głosem.
Nie wiedziałam, że interesuje się futbolem amerykańskim, chociaż w sumie to chyba nic dziwnego. Prawie cała Ameryka kocha ten sport, a ja wciąż go nie rozumiem. Jestem Brytyjką i dla mnie futbol to piłka nożna, a nie jakieś przepychanki na boisku. Zresztą i tak nie lubię sportu, to nie dla mnie. Wolę raczej książki, jeśli akurat mam wolny czas.
– Kto to jest Luke Davis? – pytam ją, przekrzykując muzykę.
Patrzy się na mnie, jakbym przyleciała z innej planety. Wzruszam ramionami. Naprawdę nie mam pojęcia, kim jest ten gość i dlaczego Amelia jest tak bardzo podniecona jego przyjściem.
– Czy ty sobie robisz ze mnie jaja? – mówi na tyle głośno, że teraz ona przyciąga uwagę klientów przy barze.
– Jezu, po prostu mi powiedz, bo zaczynasz mnie wkurzać.
– Nie wierzę, że go nie znasz. To hit transferowy z zeszłego roku. Wzięty z college’u, ponoć starali się już o niego wcześniej. Jest w tej chwili jednym z naszych najlepszych zawodników. Dzięki niemu mamy realną szansę na mistrzostwo. No i jest nieziemsko przystojny, wszystkie dziewczyny chcą go przelecieć, nawet ja, mimo że jestem lesbijką. Po prostu na niego spójrz. – Dziewczyna rozpływa się z zachwytu, a ja nie rozumiem, o co tyle szumu. Facet jak facet.
– Boże, weź się uspokój i skup na obsługiwaniu, bo zaraz się nie wygrzebiemy z zamówień.
Pracujemy w pełnym skupieniu, już nie rozmawiamy. Amelia tylko co jakiś czas przypomina mi, abym spojrzała na Luke’a. Nie ma mowy. W tej chwili moje zainteresowanie facetami jest poniżej zera. Dopiero dziś zakończyłam sześcioletni związek, więc to chyba zrozumiałe.
– Dwadzieścia szotów.
Podchodzi do mnie grupka napakowanych mężczyzn. Przyglądam im się bacznie, wyglądają na sportowców. Może któryś z nich to właśnie ten cały Luke, ale wisi mi to. Kasuję ich i zabieram się za przygotowywanie zamówienia.
– Mogę ci jednego postawić? – pyta ten, który zamówił wcześniej alkohol.
Kręcę głową. Nie piję w pracy, to po pierwsze, a po drugie, nie zamierzam się z nim spoufalać.
– To chociaż wodę? – nalega.
Znów odmawiam.
– Co mam zrobić, żeby dostać twój numer? – wypala, szeroko się do mnie uśmiechając, a ja mam ochotę wylać mu tequilę na głowę, ale szkoda mi marnować tyle alkoholu.
Odwracam się i zajmuję się obsługą kolejnych klientów.
– Odpowiesz mi? Co mam zrobić?
– Odwalić się – odpowiadam mu, skoro tak tego chce.
Jego koledzy zaczynają się śmiać, a on sam wygląda jakby był w szoku, że ktoś mu odmówił. Z takim wyglądem pewnie nieczęsto mu się to zdarza. Amelia patrzy na mnie zszokowana. Co znowu zrobiłam?
– Czy ty właśnie spławiłaś pieprzonego Luke’a Davisa?! – wykrzykuje, gorączkowo machając rękoma.
– Nie wiem. Możliwe? – Bardziej pytam, niż odpowiadam, bo tak naprawdę nie wiem, kogo spławiłam. Nie obchodzi mnie, czy to był Luke, czy jakiś inny supersportowiec. Facet to facet.
Widzę, jak niemal wszystkie przedstawicielki płci żeńskiej patrzą na niego tęsknym wzrokiem. Okej, teraz już jestem pewna, że spławiłam Luke’a Davisa. Intuicja mi podpowiada, że pierwszy raz coś takiego go spotkało. Przynajmniej zapamięta mnie na długi, długi czas.
– Boże, ty się naprawdę urwałaś z choinki – mówi Amelia z niedowierzaniem w głosie.
– Przepraszam? – Nie kontynuuję rozmowy, bo znów zbiera się spory tłum i skupiam się na pracy.
Kątem oka widzę, że Luke co jakiś czas zerka w moją stronę. Pokazuję mu środkowy palec, żeby się odczepił. Nie chcę przyciągać uwagi, ani jego, ani kogokolwiek innego. Niech wszyscy faceci dadzą mi święty spokój na najbliższe pół roku.
Mijają dwie godziny, a ja już jestem wykończona. Całe szczęście największy tłum chyba już mamy za sobą. I powoli mogę zacząć oddychać z ulgą. Oby. Co jakiś czas widzę też Luke’a. On i jego kumpel z drużyny, jak sądzę, zajmują się jedną dziewczyną. Wydaje się, że ona się cieszy z tego, iż poświęcają jej uwagę. To nie jest tak, że całkowicie nie wiem, kim jest Luke Davis. Słyszałam, że to największy playboy w Dallas.
Przyglądam im się, jak dotykają jej ciała przez skąpe ubranie. Ich dłonie błądzą po jej ciele, jeden całuje ją w szyję, a drugi w usta. Mam wrażenie, że jeśli tego nie przerwę, to zaczną się pieprzyć na parkiecie. Tego wolałabym uniknąć. Dziewczyna otwiera usta w niemym jęku. Ciągle ich obserwuję, nie potrafię stwierdzić, czy to fascynacja, czy może obrzydzenie. Podejrzewam, że wszystkiego po trochu. Luke zamiast patrzeć na dziewczynę, spogląda na mnie, co mnie wkurza do tego stopnia, że odwracam się na pięcie i idę na drugą stronę baru. Zamieniam się z Amelią miejscami. Nie pyta dlaczego, po prostu się zgadza.
Wybija piąta nad ranem, zaczynamy sprzątać, bo większość gości już się rozeszła. Niestety, Luke ciągle tu jest. Siedzi przy barze i przygląda mi się uważnie. Sądziłam, że dawno temu wyszedł z tą panienką.
– Zaraz zamykamy – mówię donośnym głosem, aby usłyszeli mnie wszyscy siedzący w pobliżu, zwłaszcza ten cały Davis. Wkurza mnie.
– Co mam zrobić, żeby dostać twój numer? – pyta ponownie, a ja przewracam oczami. Nie mam czasu ani ochoty z nim rozmawiać.
– Już ci powiedziałam. Odpieprzyć się. Nie dam ci mojego numeru. Zapomnij. Przeliterować ci to? Słyszałam, że sportowcy mają problem z myśleniem, więc mogę to dla ciebie zrobić, jeśli chcesz – mówię ostrym tonem.
Chłopak się krzywi, a mnie dopadają drobne wyrzuty sumienia. Nic mi nie zrobił, a ja się na nim wyżywam za Trevora. Jednak gdy Luke się szeroko uśmiecha, te wyrzuty znikają. Nic sobie nie robi z moich słów.
– Zadziorna jesteś, podoba mi się to – mówi, a ja mam ochotę walnąć go ścierką, którą właśnie wycieram blat.
– Riley, wszystko w porządku? – Podchodzi do nas niby zatroskana Amelia, chociaż dam sobie rękę uciąć, że zjawiła się tu tylko dlatego, że siedzi przy barze nie kto inny, a Luke Davis. Przewracam oczami. Widzę, co zrobiła. Odpięła dwa guziki koszuli, żeby pokazać więcej dekoltu. Nie wierzę. Czemu ona zachowuje się tak desperacko? Naprawdę aż tak zależy jej na uwadze Luke’a?
Chłopak nawet na nią nie patrzy, jego uwaga jest skupiona cały czas na mnie.
– Nie dostaniesz mojego numeru telefonu, a teraz proszę, abyś wyszedł, bo chcemy zamknąć lokal. Nie wiem, czy zauważyłeś, ale zostałeś tu sam – mówię do niego, licząc na to, że tym razem posłucha i odejdzie.
– Przynajmniej zdradź mi swoje imię, a odejdę.
Jak dla mnie, to nieco zbyt melodramatyczne.
– Z pewnością już je słyszałeś, a teraz idź już. – Niemal go stąd wypycham.
Czuję się niezręcznie, gdy tak na mnie patrzy, a obok stoi Amelia z biustem prawie na wierzchu. Ludzie, to tylko facet, a ona postradała rozum.
Ciągle siedzi na swoim miejscu, przysięgam, zaraz go kopnę, jeśli nie odejdzie. Rzucam mu wściekłe spojrzenie, w końcu wstaje i kieruje się do wyjścia, a ja oddycham z ulgą.
– Boże, co za buc – mówię na głos
– Ty chyba zwariowałaś! Gość cały wieczór ci się przyglądał, próbował zagadać, a ty tak go zlałaś? Niefajnie, Riley, niefajnie.
Prycham. Co z nią jest nie tak?
– Słucham? Ach tak, przepraszam, może powinnam zdjąć koszulkę i paradować przed nim w samym staniku i eksponować piersi tak jak ty.
Dziewczyna otwiera szeroko oczy, szczerze zdziwiona moim wybuchem. Co ja na to poradzę? Nie lubię, gdy ktoś zwraca się do mnie w ten sposób, a że dziś mam kiepski dzień to i jej się obrywa.
– Nie musisz być taką suką.
– A ty nie musiałaś świecić przed nim cyckami. To było desperackie, a on nawet na ciebie nie spojrzał. Szanuj się, Amelia – mówię tylko i kończę sprzątać.
Zaraz będę mogła iść do akademika. Położę się do łóżka i w końcu zasnę, a jutro znów to samo.
Amelia nic nie mówi, jest na mnie zła. Trudno, jak się z tym prześpi, to pewnie jej przejdzie.
Trzydzieści minut później w końcu mogę wyjść. Oddycham z ulgą, gdy przekraczam próg drzwi wejściowych.
– Potrzebujesz podwózki?
Podskakuję, gdy słyszę obok siebie czyjś głos. Odwracam się, żeby zaatakować napastnika, a wtedy widzę Luke’a.
– Do reszty cię pogięło?! – drę się na niego, bo śmiertelnie mnie przestraszył. Co on tutaj w ogóle robi?
– Nie, ale pomyślałem, że przyda ci się podwózka do domu po tak ciężkiej nocy – mówi, wzruszając ramionami, jakby to w ogóle nie było dziwne, że proponuje coś takiego obcej dziewczynie. Ledwie poznał moje imię i mam z nim wsiąść do samochodu? Nie ma mowy.
– Niezła próba zaciągnięcia mnie do łóżka, ale mam swój samochód – mówię z szerokim uśmiechem. Mina mu nieco rzednie. No tak, tego na pewno się nie spodziewał. Sądził, że przyszłam tu pieszo? Nie ma mowy, w takich miejscach zawsze kręcą się dziwni ludzie. Nigdy bym się na coś takiego nie odważyła.
– Jak nie chcesz dać mi swojego numeru, to może przynajmniej zdradzisz mi nazwę swojego konta na Instagramie albo coś?
– Żebyś mógł mnie znaleźć? Podziękuję. Słuchaj, poświęć lepiej swoją uwagę jakiejś dziewczynie, która chętnie ci wskoczy do łóżka, bo ja nią nie jestem.
Odchodzę od niego i ruszam do swojego samochodu. W torebce szukam przez chwilę kluczy. Słyszę, że za mną idzie. Przewracam oczami.
– Chyba naprawdę nie przywykłeś do tego, że ktoś ci odmawia, co? – rzucam przez ramię.
Znajduję klucze, otwieram auto i czekam, aż odejdzie, żeby wejść do środka.
– Odmówiła mi tylko jedna dziewczyna i to dlatego, że została moją przyrodnią siostrą – mówi cicho, a ja szerzej otwieram oczy ze zdziwienia.
No dobra, tego się nie spodziewałam. Czuję się teraz niezręcznie, bo nie wiem, co mu odpowiedzieć.
– Przykro mi, ale muszę już jechać. Jestem padnięta, a dzielę pokój z pewną zołzą, więc wolałabym na nią nie wpaść. – Nie wiem, dlaczego mu to mówię, ale teraz głupio mi tak odjechać bez słowa. Chyba zmęczenie przemawia za mnie.
– Spoko, już się z tym pogodziłem. To jak? Dasz mi Insta?
– Jesteś niemożliwy. Nie, nie podam ci swojego nicka. Nie znajdziesz mnie, najlepiej zapomnij, że istnieję. Dobranoc – mówię i wsiadam do auta, po czym od razu ruszam.
Drogę do akademika pokonuję w dwadzieścia minut, bo o tej godzinie ruch na ulicach jest znikomy. Po drodze zastanawiam się, dlaczego Luke tak bardzo chciał kontakt do mnie. Przecież tam była masa panienek gotowa od razu zdjąć dla niego majtki. Ja nie byłam i nie jestem nim w ogóle zainteresowana. Nigdy nie będę. To nie mój typ chłopaka, przede wszystkim. A najważniejsza sprawa, Trevor zranił mnie do tego stopnia, że nie wiem, czy będę w stanie jeszcze komuś zaufać poza moimi przyjaciółkami. Na moje zaufanie trzeba sobie ciężko zapracować. Wciąż nie wiem, jakim cudem nie zauważyłam, że Trevor i Belle ze sobą sypiają. Na Boga, przecież mieszkamy w jednym pokoju. Istnieją dwa wytłumaczenia, albo byłam tak ślepa, że niczego nie zauważałam, albo oni są dobrymi kłamcami i potrafią się nieźle ukrywać. Ależ ja jestem głupia i naiwna. Najchętniej bym się na nich zemściła, ale nie muszę, bo wierzę, że karma to suka i prędzej czy później to do nich wróci.
Parkuję na jednym z niewielu wolnych miejsc i idę do siebie. Wpisuję kod do drzwi, po czym wspinam się na pierwsze piętro. Nie mogę się doczekać, kiedy się położę w swoim łóżku. Otwieram drzwi od pokoju i wchodzę do środka.
– Co jest, do cholery! – wrzeszczę, mając gdzieś, czy obudzę ludzi w akademiku.
Podnoszą się z łóżka zaskoczeni. Do gardła podchodzi mi żółć. Są bezczelni!
– Czego się drzesz? – warczy na mnie Belle, a ja walczę ze sobą, żeby nie wytargać jej za włosy. Chociaż w sumie, pieprzyć to. W końcu zasłużyła na to.
– Ty jebana dziwko! Byłam dla ciebie miła, starałam się zaprzyjaźnić, nie robiłam ci problemów, gdy co chwilę kogoś tu zapraszałaś, żeby się pieprzyć. Cierpliwie wtedy wychodziłam, a ty jak się odwdzięczyłaś? Odbiłaś mi faceta. Jesteś szmatą, nic niewartą szmatą. – Rzucam w nią przypadkowymi rzeczami, które wpadają mi w ręce. Jestem wściekła. W końcu mogę wyładować na nich emocje. Teraz zwracam się do Trevora – A ty? Jesteś jebanym skurwielem! Dla ciebie przeniosłam się tutaj z Londynu, mimo że wcale tego nie chciałam! Poprzestawiałam całe swoje życie dla ciebie! Oddałam ci dziewictwo, na co tak strasznie nalegałeś! I wiesz, co ci powiem? Byłeś chujowy w łóżku. Bierz go sobie, zdziro, tylko pamiętaj, żeby się zabezpieczać, bo ten tutaj ma problem z pamiętaniem o gumkach!
Rzucam w nich ostatnią książką, którą mam pod ręką i wychodzę. W pobliżu akademika mieszka Daria, więc zamierzam u niej przenocować. To nie pierwszy raz. Mam klucze od jej mieszkania, nie muszę jej nawet budzić. Moja obecność wcale jej nie zdziwi. Powiedziała, że jeśli będę chciała, to mogę się do niej wprowadzić, dla niej to żaden problem, bo i tak jest sama. Pochodzi z dość zamożnej rodziny, rodzice kupili jej to lokum, żeby nie musiała się kisić w akademiku, pokrywają wszystkie koszty, więc nie widzi problemu. Ale ja widzę. Sumienie by mi nie pozwoliło mieszkać u niej za darmo, a wiem, że nie przyjmie ode mnie pieniędzy, taka już po prostu jest.
Wchodzę do niej najciszej, jak się da, i idę do pokoju, który żartobliwie nazywa moją sypialnią. Padam na łóżku wykończona, już nawet nie mam siły się rozebrać. Próbuję zasnąć, ale z powodu tych wszystkich targających mną emocji nie potrafię tego zrobić. Chwytam telefon i zaczynam kasować wspólne zdjęcia z Trevorem. W końcu po kilkunastu minutach zasypiam, licząc, że kolejny dzień będzie dla mnie lepszy niż ten, który minął.ROZDZIAŁ 2.
Gdy się budzę, jest godzina trzynasta. Nie tak źle, ale to oznacza, że spałam zaledwie pięć i pół godziny. Coś mi mówi, iż dzisiejszy dzień będzie ciężki, obym jakoś go przetrwała. Wstaję i biorę szybki zimny prysznic na pobudkę. Gdy wychodzę z łazienki, owijam się ręcznikiem i podchodzę do komody w pokoju, gdzie trzymam trochę swoich ubrań. Tak często zostawałam na noc, że zaczęłam przechowywać tu swoje ciuchy, żeby ciągle nie pożyczać czegoś od Darii. Umyta i przebrana idę do kuchni, skąd dociera do mnie zapach świeżo parzonej kawy.
– Dzień dobry. – Moja przyjaciółka, szeroko uśmiechnięta, wita się ze mną i wręcza mi kubek z parującym napojem.
Przyjmuję go z wdzięcznością.
– Jesteś najlepsza – mówię, biorąc mały łyk kawy. Jest jeszcze gorąca, ale taka smakuje mi najbardziej.
– Co się wczoraj stało? – pyta, podsuwając mi pod nos przygotowane śniadanie.
– Nie uwierzysz w to wszystko, jak ci opowiem. Nie masz pojęcia, co się odwaliło… – mówię z pełnymi ustami, bo jestem cholernie głodna. Wczoraj z powodu nerwów nie byłam w stanie nic przełknąć przez większość dnia.
– No nie mam, więc z łaski swojej w końcu mi powiedz. Nie trzymaj mnie dalej w niepewności…
– Trevor przez ostatnie pół roku mnie zdradzał, i to z Belle.
– Co za skurwiel. Osobiście z Pat go wykastrujemy! Jak on mógł? A ta szmata? O nie, pożałują, że w ogóle się urodzili. Już my tego dopilnujemy…
Widzę, że moja przyjaciółka już obmyśla plan zemsty na Trevorze i Belle.
– Dars, zwolnij. Uspokój się. Nie musicie nikogo kastrować. Skoro taką podjął decyzję, to trudno. Jest mi przykro i mnie to boli, jasne, ale kiedyś przejdzie. Spójrzmy na to w ten sposób, przynajmniej w końcu nie będę musiała ciągle udawać orgazmów.
Wybuchamy śmiechem. To prawda, kochałam Trevora i chyba nadal coś do niego czuję – nie da się w ciągu jednej chwili tego zmienić – ale seks z nim nie należał do moich ulubionych czynności, zazwyczaj kończyło się to tak, że udawałam orgazm, aby czuł się spełniony.
– To prawda, w końcu będziesz wolna. Czy wreszcie zamierzasz korzystać z życia i się bzykać?
– Przestań, nie jestem taka wyzwolona jak wy. Wychowałam się w rodzinie, w której seks był raczej tematem tabu, i przez długi czas sama chciałam z tym czekać…
– Tak, tak, pamiętam, ale laska… Jesteś zajebistą partią, masz krągłe cycki, świetny tyłek, no i jesteś piękna. Zaszalej choć raz w życiu. Twoi rodzice są daleko, nikt cię za to nie powiesi, przecież masz dwadzieścia lat. Musisz w końcu przeżyć przygodę życia. Ten fiut wyświadczył ci przysługę. W końcu nie będziesz uwiązana.
Moje przyjaciółki mają dość ambiwalentny stosunek do związków. Obie są wyzwolone i wolą się spotykać z facetami maksymalnie parę razy, a później ich rzucają. Twierdzą, że college to najlepszy czas na zabawę. Wiem, że w Stanach tak ludzie do tego podchodzą, u nas większość też, ale ja mam nieco inne zdanie.
– Możesz przestać planować mi seks? Dopiero wczoraj zakończyłam mój sześcioletni związek, potrzebuję czasu, żeby zaleczyć rany. Kocham cię i doceniam, że chcesz pomóc, ale nie tędy droga. Uwierz mi. Amelia wczoraj próbowała na siłę spiknąć mnie z jakimś Lukiem… Też się na nią wkurzyłam.
– Jakim Lukiem i dlaczego dopiero teraz mi o nim mówisz?
– Nie wiem, czy kojarzysz. Luke Davis, czy jakoś tak, wczoraj przez większość nocy mnie zagadywał i chciał najpierw mój numer, a później Instagrama. Zaczaił się nawet przy wejściu i chciał mnie odwieźć do akademika, wyobrażasz sobie? Spytał też, co ma zrobić, żeby dostać mój numer, a ja powiedziałam, że ma się odpieprzyć.
– Zaraz. Poczekaj, bo chyba mózg mi się przegrzał. Luke Davis? Ten pieprzony Luke Davis z Dallas Cowboys?!
– No, podobno tak, ja tam typa nie znam.
– Ja pierdolę, dziewczyno! Nie wierzę! Koniecznie musimy powiedzieć o tym Pat. Zemdleje, jak się dowie…
– Możesz przestać tak się drzeć?
– Błagam, powiedz, że dałaś mu chociaż tego cholernego Instagrama… – Patrzy na mnie wyczekująco, a ja przygryzam wargę.
– Eee… No, jakby powiedziałam, że ma zapomnieć. Dodałam też coś, że zna moje imię i to wystarczy.
– Czyli chociaż się przedstawiłaś. Tyle dobrego.
Zaciskam usta w cienką linię. Daria na mnie patrzy spod przymrużonych powiek.
– Wcale się nie przedstawiłam. Amelia zawołała mnie po imieniu, więc je usłyszał.
– Jasna cholera! Rils, naprawdę musimy się za ciebie ostro wziąć.
Moje przyjaciółki ciągle tylko chcą się za mnie brać i próbować kierować na właściwe tory. Jestem im wdzięczna, że się tak starają, ale należę raczej do osób, które stronią od ludzi, wolą książki czy dobry serial. To i tak cud, że udało mi się zaprzyjaźnić z nimi dwiema. Uważam to za spory wyczyn z mojej strony.
– Daj spokój, Dars. Nie potrzebuję tego, dobrze mi jest tak, jak jest.
– Nie, potrzebujesz zmiany, oczywiście, że tak. Przede wszystkim najpierw fryzjer, a później zajmiemy się twoją garderobą. Każda kobieta po rozstaniu potrzebuje przemiany. Wiesz, jak to mówią, kiedy kobieta zmienia faceta, to musi też zmienić fryzurę i swoje życie.
Prycham, wcale nikt tak nie mówi, ale się nie odzywam. Czy powinnam jej na to pozwolić? Może faktycznie mała metamorfoza dobrze mi zrobi? Dotykam swojego długiego warkocza. Nie jestem gotowa na drastyczne zmiany w kwestii fryzury, ale na drobne mogę się zgodzić.
– Dobra, niech ci będzie – mówię w końcu, ciężko wzdychając, a moja przyjaciółka klaszcze radośnie w dłonie.
– No i ekstra. Za godzinę mamy fryzjera.
Wybałuszam oczy. Jak to za godzinę? Przecież nawet nie wzięła do ręki telefonu, aby nas umówić. Patrzę na nią podejrzliwie, musiała planować to już wcześniej.
– Gadaj.
– No, z Pat to planowałyśmy od jakiegoś czasu. Jak wyjechałaś do Londynu na wakacje, to obmyśliłyśmy dokładny plan i już wtedy cię umówiłyśmy. Uznałyśmy, że to dobrze ci zrobi, a Trevor wszystkiego ci zabraniał, więc tym bardziej stwierdziłyśmy, że to świetny pomysł. Ostatnio nie było okazji, aby ci o tym powiedzieć, a później doszłyśmy do wniosku, że najlepiej będzie wziąć cię z zaskoczenia.
– Boże, wy jesteście niemożliwe! Nie możecie czegoś takiego robić za moimi plecami… To spory wydatek i powinnam wiedzieć z wyprzedzeniem, żeby się na to przygotować…
– Przestań. My cię wrobiłyśmy, my płacimy. To prezent od nas. No a później, po fryzjerze, jedziesz ze mną na sesję zdjęciową. Moja agentka Kat to załatwiła. Nie chcę słyszeć słowa sprzeciwu, ona coś w tobie widzi i chce, żebyś spróbowała. Nic cię to nie będzie kosztować, a może akurat uda ci się dostać jakiś kontrakt w kampanii reklamowej.
Dlaczego one mi to robią? Metamorfoza to jedno, ale zmuszanie do stania przed aparatem? Zawsze bardzo się wstydziłam i wiem, że ten pomysł jest bardzo zły, ale jak mam im odmówić, skoro włożyły w to wszystko tyle pracy? Nie potrafiłabym. Muszę jakoś się zmusić i przeżyć, zrobić to dla nich.
– Błagam, Dars. Obiecaj mi jedno, to jest pierwszy i ostatni raz, kiedy robicie mi coś takiego.
– Nie mogę ci tego obiecać. Ale wiesz, że to wszystko robimy dlatego, że cię kochamy, prawda?
– Niestety, wiem, ale wy dwie jesteście szalone i kompletnie nie mam pojęcia, czego się po was spodziewać.
– Już nie marudź. Aha, zadzwoniłyśmy do twojego szefa, wie już od jakiegoś czasu, że dzisiaj nie będzie cię w pracy. Więc nie masz żadnej wymówki. A teraz się zbierajmy, bo zaraz się spóźnimy.
– Co? Jak to? Dlaczego to zrobiłyście? Wiecie, że w soboty jest ogromny ruch, on mnie przez to zwolni! – Zaczynam panikować, bo naprawdę boję się utraty tej pracy. Mimo wszystkich jej wad, bardzo ją lubię.
– Przestań dramatyzować. Już dawno ma za ciebie zastępstwo na ten wieczór.
– Nic nie wspominał…
– Bo go o to poprosiłyśmy, a teraz podnieś ten swój tyłek i jedziemy. Pat czeka na miejscu.
Całą drogę do salonu fryzjerskiego milczę. Zastanawiam się, co nimi kierowało. Muszą mieć mnie za niezłą ofiarę losu, skoro to zorganizowały.
– Wcale nie mamy cię za ofiarę losu. Chciałyśmy zrobić dla ciebie coś miłego i trochę zmienić twoje nastawienie do siebie.
Patrzę na nią zdziwiona. Wie, o czym myślałam?
– Myślałaś na głos, więc… – odpowiada na moje niezadane pytanie. No tak, czasami mi się to zdarza, gdy za bardzo się zamyślę.
– Wciąż tego nie rozumiem, ale dobrze się stało, bo akurat po rozstaniu z Trevorem…
– Tak, niech chujek zobaczy, co stracił i czego nie docenił.
Już nic nie mówię. Wychodzimy z auta, witamy się z Pat. Opowiadam jej to samo, co wcześniej Darii. Dziewczyna reaguje podobnie, też chce wykastrować Trevora, najchętniej od razu. Gdy dodaję historię z Lukiem, rzuca we mnie pomadką.
– Za co to? – pytam, zaśmiewając się z tego, jaką wybrała „broń”.
– Durna jesteś! Trzeba było się z nim przespać! Nawet nie wiesz, jaką straciłaś okazję! Luke podobno jest bogiem w łóżku. Kilka dziewczyn z naszego kampusu podobno z nim spało i się zachwycają… No, ale najważniejsze. Jakim cudem nie wiedziałaś, kim on jest?! Wiem, że jesteś Brytyjką, ale mieszkasz tutaj na tyle długo, że już powinnaś chociaż trochę ogarniać się w naszej kulturze sportu i tak dalej…
Wzruszam ramionami.
– Nie wiem, nigdy nie zwracałam uwagi na sport, więc nie interesowało mnie to…
– No, ale plotkarskie portale wiecznie rozpisują się na jego temat.
– Nie czytam tabloidów, przecież wiecie.
– Boże, dziewczyno… My się naprawdę musimy za ciebie ostro wziąć, a teraz kiedy zniknął pan „mam małego kutasa”, wreszcie możemy zrobić to należycie.
– Wcale nie był mały – bronię Trevora.
Może i mnie zdradził, ale nie podoba mi się obrażanie go. To nic nie da, a ja chcę jak najszybciej ruszyć naprzód i po prostu o nim zapomnieć.
– Dobra, dobra. Już nie bądź dla niego taka łaskawa. Lepiej opowiedz Pat, jak dziś nad ranem rzucałaś w nich wszystkim, co wpadło ci w ręce.
Razem się śmiejemy z tego i w końcu wchodzimy do salonu. Siadam od razu na fotelu, a dziewczyny mówią fryzjerowi, co ma ze mną zrobić, to znaczy, oczywiście z moimi włosami, a nie ze mną.
– Na pewno trzeba je skrócić, do tego mocno rozjaśnić, bo wygląda ponuro. Może blond refleksy? – Zastanawiają się na głos, a ja tylko siedzę i słucham.
Dopadają mnie ogromne wątpliwości, czy to aby dobry pomysł, bo nigdy nic nie robiłam z włosami, jedynie co jakiś czas je podcinałam i tyle. Żadnego szalonego cięcia, czy farbowania. Naprawdę jestem nudna.
W końcu podejmują decyzję, zasłaniają lustro, abym nie patrzyła na efekty w trakcie pracy.
*
Pięć godzin później mam obolały tyłek i zupełnie nową fryzurę. Gdy kończymy, wreszcie odsłaniają lustro i pozwalają mi zobaczyć, jak wyglądam. Widok zwala mnie z nóg. Łał. Tego się nie spodziewałam. Włosy mam skrócone nieco poniżej biustu, ale nie to jest największym szokiem. Liczne blond pasma rzeczywiście rozświetlają mi twarz. Przyglądam się sobie w lustrze.
– Podoba ci się? – pyta niemal jednocześnie cała trójka.
Kiwam głową, bo najpierw muszę zebrać myśli do kupy, żeby coś powiedzieć.
– Tak, jest pięknie. Naprawdę nie spodziewałam się takiego efektu. Sądziłam, że będę płakać i wpadnę w histerię pod tytułem „co wy mi zrobiliście”, ale tak nie jest.
– Cieszymy się, że ci się podoba, a teraz czas na kolejny punkt wycieczki – mówi Pat
Daria idzie uregulować rachunek. Wszystko po cichu, abym niczego nie słyszała. Wkurza mnie to i znów czuję się nieswojo, że dla mnie to robią.
– Przestań – strofuje mnie przyjaciółka, a ja od razu zmieniam wyraz twarzy, żeby już nie musiała na mnie warczeć z tego powodu.
Wychodzimy z salonu, a dziewczyny ciągle pieją z zachwytu nad moimi włosami. Uśmiecham się, bo mi też bardzo się podoba nowa fryzura. Bardziej, niż się do tego przyznaję. Wsiadamy do auta mojej przyjaciółki i jedziemy w nieznanym mi kierunku. Zastanawiam się, co jeszcze wymyśliły.
Zaciągnęły mnie na makijaż przed sesją zdjęciową. Okej, to jestem w stanie znieść i nie będę robiła z tego problemów. Kobieta, która się tym zajmuje, stawia na delikatne podkreślenie oczu i mocne usta. Nie wiem, czy będę się w tym dobrze czuła, ale najwidoczniej dzisiaj jest dzień wychodzenia z mojej strefy komfortu.
– Dalej nie wierzę, że spławiłaś Luke’a…
– To uwierz, bo jeśli pojawi się znów w mojej pracy, to spławię go kolejny raz.
– Boże, powinnaś go po prostu przelecieć i zaliczyć fajną przygodę. Nie musisz z nim iść na randkę. Przynajmniej zapewni ci kilka nieziemskich orgazmów.
Makijażystka zerka na mnie i na dziewczyny, nie ogarniając naszej rozmowy. Czuję, że się czerwienię. Dlaczego dziewczyny muszą o tym publicznie mówić? Mogłyby sobie darować przy tej kobiecie. Sprawiają, że czuję się niezręcznie.
– Przestańcie. Dajcie pani pracować w spokoju – mówię do tych dwóch ladacznic, bo inaczej nigdy nie przestaną.
– Ty po prostu nie masz psychy, żeby to zrobić, Riley – mówi Pat, a ja walczę ze sobą, aby nie wybuchnąć śmiechem.
Nawet makijażystka ma problem, aby tego nie zrobić.
– Boże, dlaczego akurat ja musiałam trafić na was dwie – mamroczę, ale one dobrze wiedzą, że żartuję.
Dalsza część malowania mnie mija już bez komentarzy dziewczyn, ale wiem, że jak tylko zostaniemy same, to ponownie zaczną. Jestem tego niemal pewna.
Gdy znów widzę siebie w lustrze, muszę się dokładniej przyjrzeć.
– Łał, to naprawdę ja? Jestem piękna – mówię, oglądając makijaż. Naprawdę się sobie podobam w takim wydaniu.
– Zawsze jesteś piękna, ale dziś wyglądasz zniewalająco.
– To prawda. Na sesji będziesz wymiatać, zobaczysz.
Słowa dziewczyn dodają mi otuchy. Może rzeczywiście kiedyś zacznę wierzyć w to, że jestem ładna. Trevor bardzo rzadko mi to mówił, a jeśli już, to tylko wtedy, gdy miałam pełny makijaż. Na początku mi to nie przeszkadzało, ale z czasem zaczęło mnie mocno uwierać, że mój własny chłopak nie potrafi czasami mnie skomplementować.
Wychodzimy z makijażu i tym razem już wiem, gdzie jedziemy. Do studia, gdzie Daria ma często sesje fotograficzne do różnych kampanii. Im bliżej miejsca docelowego jesteśmy, tym bardziej zaczynam się denerwować.
– Okej, muszę się do czegoś przyznać – mówi Daria, gdy wchodzimy już do środka.
Tylko nie to. Nie znów.
– Co tym razem wymyśliłyście? Mam dość niespodzianek na dziś.
– Powiem ci po sesji. To naprawdę nic wielkiego i nic, czym musiałabyś się martwić. Obiecuję ci. To ci się spodoba.
– Mam ci zaufać? – Patrzę na nią podejrzliwie.
– Nie masz wyjścia, lalunia – odpowiada przyjaciółka i pokazuje mi język.
Jakim cudem te dwie aż tak kochają mnie dręczyć? Skoro zamierza mi powiedzieć po sesji zdjęciowej, to dlaczego wspomniała o tym już teraz? Dobrze wie, że nienawidzę, gdy tak robi. Nie lubię sekretów i tajemnic, to niszczy relacje. Z nimi dwiema zawsze jestem całkowicie szczera, sądziłam, że one ze mną też, ale się myliłam, skoro za moimi plecami zorganizowały to wszystko… Teraz się zastanawiam, czy coś jeszcze przede mną ukrywają.
– Nareszcie jesteście! Jeszcze dziesięć minut, a zaczęłabym świrować. – Kat, agentka mojej przyjaciółki, podchodzi do nas. – Riley, migiem do garderoby, dziewczyny mają mało czasu, żeby cię ubrać. Daria, pokażesz jej drogę? Ja muszę jeszcze omówić pewne kwestie z fotografem.
Daria na prośbę Kat prowadzi mnie do garderoby, gdzie czekają na mnie dwie kobiety i pełen stojak ubrań. Od razu każą mi zdjąć moje rzeczy i podają jeden zestaw. Czuję się skrępowana, gdy się przebieram przy nich wszystkich, ale chyba nie mam wyjścia, bo najwidoczniej one nie zamierzają wychodzić.
Wciskam się w dopasowany kombinezon. Czerwony.
Idziemy na plan i od razu jestem ustawiana w różnych miejscach. Każą mi nawet brać do ręki szminki i tusz do rzęs, żebym udawała, że to sesja reklamowa. Kat chce sprawdzić, jak sobie radzę z takimi rzeczami. O dziwo, nie czuję aż takiego skrępowania przed aparatem, to znaczy czuję, ale nie aż takie, jakiego się spodziewałam.
Pozuję tak przez następną godzinę i co jakiś czas słyszę tylko, jak dziewczyny mówią, że dobrze mi idzie. To podnosi mnie na duchu, zwłaszcza gdy te komplementy padają z ust Darii, która się na tym zna.
W końcu słyszę słowo, które tak bardzo pragnęłam usłyszeć. Koniec. Wreszcie mogę zdjąć te cholernie niewygodne szpilki i włożyć z powrotem swoje sneakersy. No i zamienić ten kombinezon na wygodne ubranie, w którym tu przyszłam.
– Poszło ci naprawdę bardzo dobrze, choć jest kilka rzeczy, nad którymi musiałybyśmy jeszcze popracować. Zdjęcia do kampanii wyszły przyzwoicie, jak na pierwszy raz – chwali mnie Kat, a ja otwieram szerzej oczy.
– Jaka kampania? Myślałam, że to była testowa sesja, czy coś – mówię i zerkam na Darię, aby mi to wyjaśniła.
– No, to jest właśnie ta rzecz, o której miałam ci powiedzieć po sesji – przyznaje cicho, a ja walczę ze sobą, aby się na nią nie rzucić.
– Oszalałyście? Jak mogłyście mi to zrobić? Dlaczego mi nie powiedziałyście? Postarałabym się wtedy bardziej albo…
– Albo zaczęłabyś panikować i w ogóle byś tu nie przyjechała – dodaje Pat.
Zastanawiam się… No, może mają rację. Tak zapewne by było, ale to nie daje im prawa do okłamywania mnie w takiej sprawie. Jestem na nie nieziemsko wściekła. Nie wiem, kiedy mi to przejdzie.
– Pieniądze za kampanię znajdą się na twoim koncie pewnie jutro. Mam wszystkie dane od Darii, więc niczym się nie martw. Tylko musisz jeszcze złożyć tu swój podpis – mówi Kat, wręczając mi dokumenty.
To pewnie umowa. Biorę ją od niej i czytam uważnie. Serio? Trzysta dolarów? Za co? Za to, że chwilę stałam przed aparatem?
– Stawka nie jest najwyższa, ale to przez brak portfolio, doświadczenia i opinii, za następną kampanię dostaniesz więcej. Dopilnuję tego.
Czyli to znaczy, że jeśli będę chciała to kontynuować, to będę dostawała jeszcze większe wynagrodzenie? Muszę to poważnie przemyśleć. Wydaje się to ciekawszym zajęciem niż praca barmanki, no i oczywiście bardziej dochodowym. Jeśli będę miała jakieś zlecenia.
Podpisuję papiery i oddaję je Kat.
– Daj znać, jak będziesz chciała kolejną kampanię. Chyba ci się podobało i naprawdę dobrze sobie tu poradziłaś.
– Jasne, że będę chciała.
– Daria wspominała, że masz wyćwiczone ciało, to prawda? – dopytuje, a ja znów zerkam na przyjaciółkę. Czy jest coś, czego jej nie powiedziała?
– Czasami chodzę na siłownię – bąkam cicho, bo nie wiem, co powinnam odpowiedzieć.
– Sesja w bieliźnie wchodzi w grę?
– Sama nie wiem… – Takie sesje zdjęciowe to jedno, ale bielizna? To już zupełnie inna bajka, raczej nie będę potrafiła tego zrobić.
– Dobrze, czyli na razie to odpada. Nie ma sprawy. Musisz tylko pamiętać, że takie zdjęcia są bardziej opłacalne.
Kobieta zabiera dokumenty i odchodzi. Dziewczyny ciągną mnie w stronę wyjścia, bo wiedzą, co się zbliża. Gdy jesteśmy już na zewnątrz, wybucham.
– Was naprawdę pogięło! Ta cała niespodzianka to jedno, ale to? Komercyjna sesja zdjęciowa i nawet mi o tym nie wspomniałyście? Macie szczęście, że jesteście moimi przyjaciółkami, bo inaczej już bym was znienawidziła! Nie robi się czegoś takiego w tajemnicy. Naprawdę powinnam wiedzieć od początku, że będę brała udział w takiej sesji. Jesteście niepoważne – kontynuuję monolog, aż do chwili, gdy Patricia mi przerywa.
– Uspokój się. Weź głęboki oddech, zanim powiesz coś, czego będziesz później żałować. Sesja wyszła bardzo dobrze i nie masz czym się stresować. Nie przeżywaj, że ci nie powiedziałyśmy. Gdybyśmy to zrobiły, zamknęłabyś się w łazience, byleby tylko tu nie przyjść. Nie lubisz opuszczać swojej strefy komfortu, przez co jesteś jak mysz. Masz charakterek, więc zacznij też do tego dołączać pewność siebie czy seksapil, bo na razie uchodzisz tylko za wyszczekaną gówniarę.
Ałć. Jej słowa zabolały, ale ma trochę racji. Tylko na wszystkich warczę i pyskuję, gdy ktoś coś do mnie powie. Ludzie przestali się do mnie odzywać po pół roku mojego pobytu tutaj. Jedynie dziewczyny zostały, ale wobec nich nie byłam taka opryskliwa jak dla reszty.
– Nie złość się na nas, bo dobrze wiesz, że chciałyśmy dobrze. Zawsze chcemy dla ciebie jak najlepiej. Wiemy też, że praca w klubie cię męczy, jasne, lubisz ją, ale cię męczy, no i masz weekendy i wieczory wyjęte z życia. A pracując w tej branży, mogłabyś zarobić podobne pieniądze mniejszym wysiłkiem i w krótszym czasie. Zwłaszcza z taką agentką jak Kat, która robi to dla nas za darmo.
– Fajnie mieć taką ciocię – mówię, lekko się uśmiechając.
– Co nie? Jest najlepsza. A tak poważnie, nie złość się na nas.
– Nie jestem zła, lecz zaskoczona. A w dodatku zdaje mi się, że coś jeszcze przede mną ukrywacie.
– Czaję, że straciłaś zaufanie do ludzi po tym, co ten dupek ci zrobił i to praktycznie pod twoim nosem, ale my nie jesteśmy, jak oni wszyscy.
– Wiem, że nie jesteście, po prostu…
– Rozumiemy. Nie musisz nic mówić, a teraz jedźmy coś zjeść, bo padam z głodu.
Postanawiamy pojechać na pizzę.
– Daria, nigdy w zasadzie się nad tym nie zastanawiałam, ale powiedz, jak ty to robisz? Lubisz zjeść i często chodzimy na pizzę, czy innego typu fast foody, a ty wciąż wyglądasz super. Nie widuję cię zbyt często na siłowni… Nie odbierz tego źle.
Moja przyjaciółka wybucha śmiechem.
– Nie stresuj się. Wiem, że nie ćwiczę zbyt wiele, sylwetkę zawdzięczam chyba przede wszystkim genom. No i uprawiam dużo seksu, tobie też by się to przydało.
Wiem, że jej ostatnie zdanie to żart, ale i tak odrobinę jej zazdroszczę.
– Też bym chciała tak wyglądać. Na siłowni staram się, jak tylko mogę, ale w życiu nie będę miała tak smukłej sylwetki jak ty – mówię, żując pizzę.
Wiem, że takie jedzenie nie sprzyja budowaniu formy i odpowiedniego wyglądu, ale nie będę sobie odmawiała czegoś, co bardzo lubię. Wszystko ma swoje granice. Nie mogę popadać w paranoję.
– No chyba żartujesz. Ile razy będziemy jeszcze powtarzać dokładnie tę samą rozmowę? Ciągle ci mówimy, że masz niesamowitą figurę, wszystko na swoim miejscu, a do tego płaski brzuch.
Nie wiedzą, że mój wygląd zawdzięczam głównie temu, że jeszcze przed dwoma laty chorowałam na zaburzenia odżywiania. Miałam bulimię. Nic przyjemnego. Spędziłam wiele godzin na terapii, aby w końcu przepracować ten temat. Wciąż mi się to do końca nie udało, ale teraz przynajmniej zamiast wymiotować po posiłku, zajeżdżam się na siłowni. Wiem, że to nie jest idealne rozwiązanie, ale lepsze to, niż rzyganie wszystkim, co się zjadło. Chodzę na terapię, stopniowo odpuszczam ostre treningi, ale jeszcze długa droga przede mną.
Boję się, że jeśli zaangażuję się w te sesje zdjęciowe, to znów wszystko od nowa się zacznie. Muszę to omówić z moją terapeutką.ROZDZIAŁ 3.
Resztę tygodnia spędziłam w mieszkaniu Darii. Ze swojego pokoju w akademiku wzięłam tylko laptop, książki i ubrania. Oczywiście znów musiałam się przy tym natknąć na Trevora. Przysięgam, że Belle i on nie mają za grosz przyzwoitości. Jakim trzeba być człowiekiem, aby odwalić coś takiego. Nie mieści mi się to w głowie. Naprawdę. Chciałam zrobić im kolejną awanturę, ale odpuściłam. Uznałam, że nie warto tracić na nich energii, po prostu niech sobie prowadzą swoje życie, a karma prędzej, czy później i tak ich dopadnie.
– Kat załatwiła ci sesję zdjęciową, jutro. Dzwoniła do ciebie? – Daria dopada mnie, gdy przechodzę przez dziedziniec w kierunku stołówki.
– Nie, jeszcze nie dzwoniła. Jaka sesja? – pytam zaciekawiona.
– Cholera, powinnam była się jej spytać. No trudno. Skoro ci nie powiedziała, to ja ci to przekażę. Załatwiła ci udział w sesji z jakimś znanym sportowcem, więcej nie chciała mi powiedzieć, ale cholera, kasa jest dobra. Sama bym zgarnęła taką ofertę, ale niestety mam już robotę w tym terminie. Zazdroszczę ci.
– Ale tu na miejscu? Czy muszę gdzieś jechać, tak jak ty zazwyczaj?
Daria ma niewiele sesji zdjęciowych tutaj, w Dallas. Ciągle gdzieś podróżuje, ale z nią to w sumie całkiem inna historia, jest modelką i zyskała wielką popularność.
– Nie, tu na miejscu, bo ten sportowiec jest stąd. Firma też jest lokalna.
– Myślisz, że zdążę jutro przed swoją nocną zmianą w klubie? – pytam, bo nie chciałabym się spóźnić do pracy, wciąż jej potrzebuję.
– Tak mi się wydaje. Sesja jest o siedemnastej, więc powinniście zdążyć ze wszystkim, jeśli sportowiec będzie współpracował z aparatem, a nie wszyscy to potrafią, niestety.
– Czyli mówisz, że trafię na ogarniętego gościa i nie będę musiała się męczyć albo na kompletnego gamonia?
– No, mniej więcej. Nie stresuj się. Już niedługo będziesz mogła zrezygnować z pracy w klubie. Zobaczysz. Musimy też popracować nad twoim kontem na Instagramie.
– A co z nim nie tak?
– Masz za mało obserwatorów. Im więcej ich zdobędziesz, tym lepsze kontrakty uda ci się zgarnąć.
– Przecież mam ich prawie dziesięć tysięcy, to całkiem spora liczba.
Jakiś czas temu udało mi się rozwinąć dość mocno moje konto, w sumie nie wiem, jak to się stało. Po prostu nagle wystrzeliło. Pomogło też na pewno to, że Daria wszędzie mnie oznacza, a ona ma ogromną liczbę obserwatorów.
– Jasne, masz, ale to wciąż trochę mało. Musimy się wybrać na sesję zdjęciową z moją fotografką. Wtedy ruszymy, wiesz, im więcej, tym lepiej dla ciebie. Uwierz mi, że wtedy firmy będą cię chętniej brały.
*
Strasznie się stresuję przed…
.
.
.
…(fragment)…
Całość dostępna w wersji pełnej