Pragnęłam tylko ciebie - ebook
Pragnęłam tylko ciebie - ebook
Emma Carmichael samotnie wychowuje syna. Książę Konstantin Merikov, z którym mieszkała przez rok podczas studiów, zostawił ją, by dotrzymać obietnicy i ożenić się z księżniczką. Nie udało jej się nawet powiadomić go, że mają dziecko. Po pięciu latach niespodziewanie spotyka Konstantina. Książę, widząc syna Emmy, Mikhaila, domyśla się, że to on jest ojcem. Chce, by z nim zamieszkali. Emma jest rozdarta pomiędzy pragnieniem tego, co najlepsze dla dziecka, swoim żalem do Konstantina i wciąż niewygasłym pożądaniem…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-8881-1 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Mocno trzymając syna za rękę, Emma weszła do banku w centrum Santa Fe, by odebrać swoją wypłatę. Załatwianie spraw na mieście z ruchliwym prawie pięciolatkiem nie należało do jej ulubionych zadań. Poza tym teraz, gdy Emma pracowała na pełny etat jako księgowa, wolała spędzać czas z Mickeyem na zabawie. Nie mogła już mieć go zawsze przy sobie, jak wtedy, kiedy pracowała jako opiekunka i jednocześnie studiowała online. Ukończenie studiów oznaczało, że wreszcie miała porządną pracę, ale też miała mniej czasu dla syna.
– Mamo, długo jeszcze? – jęknął Mickey. Nie lubił, kiedy coś szło nie po jego myśli, dokładnie tak, jak jego ojciec. Czasem Emmę drażniło to, jak bardzo Mickey przypomina Konstantina, chociaż nigdy nawet się nie spotkali.
Uśmiechnęła się do syna, w duszy modląc się o spokój.
– Jeszcze tylko chwila. Widzisz? Przed nami są jeszcze tylko trzy osoby.
– A pójdziemy potem na lody? – Jej syn uwielbiał lody, ale zawsze udawało mu się nimi upaćkać.
Emma westchnęła w duchu na myśl o nieuchronnym myciu i przebieraniu, ale skinęła głową.
– Tak! – ucieszył się Mickey.
Emma zaśmiała się cicho.
– Trochę ciszej, dobrze?
– Dobrze, mamo. – Czy głos jej syna mógł być bardziej cierpiący?
Uwagę Emmy zwróciła grupa biznesmenów w drogich garniturach, którzy właśnie przechodzili przez lobby, roztaczając wokół siebie namacalną aurę władzy. Jeden z ochroniarzy, którzy dyskretnie towarzyszyli grupie, wydawał się Emmie dziwnie znajomy. Obrócił głowę i rozpoznała go na kilka sekund przed tym, jak jej spojrzenie napotkało czekoladowe oczy mężczyzny, którego nie spodziewała się nigdy więcej zobaczyć.
Księcia Konstantina z Mirrus.
Mężczyznę, który nie tylko złamał jej serce, ale też opuścił ich syna.
Wspomnienia ich ostatniego spotkania stanęły Emmie przed oczami niczym zły sen.
Kiedy się poznali, oboje byli na studiach. On miał dwadzieścia trzy lata i był na ostatnim roku, a ona była dziewiętnastolatką na pierwszym roku ekonomii. Wpadli na siebie na dziedzińcu. Jej wypadły książki, a on je pozbierał. Ich oczy się spotkały i Emma odniosła wrażenie, jakby uderzył w nią rozpędzony pociąg. Nie wiedziała, że ten przystojny starszy chłopak jest księciem, ale i tak odebrało jej mowę.
– To chyba twoje. – Podał jej książki.
Emma kiwnęła głową w milczącym podziękowaniu.
– Nowa?
Kolejne kiwnięcie.
– Chciałabyś gdzieś ze mną wyskoczyć?
Emma wreszcie odzyskała zdolność mówienia.
– Tak.
Randkowali przez prawie rok, po czym zamieszkali razem, wbrew woli jej rodziców. Wprawdzie Konstantin uprzedził ją, że na mocy jakiegoś średniowiecznego kontraktu pewnego dnia będzie musiał poślubić siostrzenicę króla innego państwa, ale zawsze zachowywał się tak, jakby nie mógł żyć bez Emmy. Był czuły, opiekuńczy i namiętny. I z czasem Emma zaczęła wierzyć, że zawsze tak będzie.
A potem wszystko się posypało.
– Co ty właśnie powiedziałeś? – Emma nie wierzyła własnym uszom.
– Mój ojciec chce, żebym ożenił się z Nataliyą. Musimy ze sobą zerwać. Musisz zamieszkać gdzie indziej.
– Nie. Nie możesz mówić poważnie.
Kon patrzył na nią udręczonym wzrokiem.
– Emmo, wiedziałaś, że ten dzień kiedyś nadejdzie.
– Nie. – Emma kręciła głową. Chciało jej się krzyczeć z bólu. – Nie. Codziennie się ze mną kochasz. Nawet kiedy wyjeżdżasz, to do mnie dzwonisz. Nie chcesz być z inną kobietą.
– Nie chcę, ale złożyłem przysięgę. Muszę jej dotrzymać.
– Co? Podpisałeś ten kontrakt pięć lat temu. Byłeś jeszcze dzieckiem.
– Mam nadzieję, że nie, bo też miałaś dziewiętnaście lat, kiedy zaczęliśmy się umawiać.
Teraz miała dwadzieścia, ale wyglądało na to, że wcale nie była mądrzejsza. A on dwadzieścia cztery i również nie był zbyt mądry, jeśli zamierzał poślubić kobietę, której nie kochał, dla dobra królestwa.
Rozpętała się kłótnia. Emma się rozpłakała i błagała go, żeby jeszcze raz się zastanowił. Ale Kon był nieugięty. Zaproponował jej, że może przez rok mieszkać w jego apartamencie, nie płacąc czynszu. To zabrzmiało, jakby chciał jej zapłacić, żeby od niego odeszła, i wtedy zrozumiała, że między nimi naprawdę koniec.
Jej serce pękło w eksplozji bólu. Tej nocy z podkulonym ogonem wróciła do rodziców. To też okazało się złą decyzją, ale Emma nie mogła dopuścić do siebie tamtych wspomnień. Tamtych emocji. Nie teraz.
Zmusiła się, żeby wrócić do rzeczywistości i do wpatrzonego w nią Konstantina. Próbowała oderwać wzrok, ale na próżno. Nawet po ponad pięciu latach jej serce tłukło się jak szalone na jego widok, a jej oczy chłonęły go tak, jak spragniona roślina chłonie wodę. Ale nie mogła sobie pozwolić, żeby go pragnąć. Pogodziła się z odejściem Konstantina. Nauczyła się nic do niego nie czuć, nawet nienawiści.
Uprawiała jogę. Medytowała. Nie nienawidziła.
– Mamo.
Głos jej syna dokonał tego, czego jej siła woli nie była w stanie – sprawił, że odwróciła wzrok od królewskiego łajdaka. Emma spojrzała w dół i zmusiła się, żeby się uśmiechnąć.
– Tak, pączuszku?
– Nie jestem pączuszkiem. – Jej syn skrzywił się z irytacją. – Jestem chłopcem.
Mickey właśnie przechodził fazę buntowania się przeciw zdrobnieniom. Ledwo tolerował, że mówiła do niego Mickey, zamiast pełnym imieniem, które brzmiało Mikhail.
– Tak, jesteś cudownym małym chłopcem.
– Mam prawie pięć lat! – oburzył się głośno.
Emma uśmiechnęła się uspokajająco mimo nerwowego napięcia, w które wprawiała ją obecność jego ojca.
– Masz cztery… i trzy czwarte – odparła pojednawczo. – I chociaż jesteś duży na swój wiek, wciąż jesteś moim małym chłopcem.
– I moim, prawda? – odezwał się Konstantin, który niespodziewanie znalazł się tuż przy nich.
Emma nie miała pojęcia, dlaczego postanowił do nich podejść. To on nałożył na nią zakaz zbliżania się, a nie odwrotnie. A potem doszło do niej, co właśnie powiedział, i ogarnęła ją przemożna chęć, żeby go uderzyć.
Co za łajdak!
Oczywiście, że Mickey był jego. Milion razy próbowała mu to powiedzieć, ale on wolał trzymać ją na dystans. Zupełnie nie przejmując się tym, że środki, których użył, niepotrzebnie utrudniły jej życie.
Spiorunowała go wzrokiem.
– Odejdź, Konstantinie.
– Nigdzie się nie ruszę. – Konstantin wskazał Mickeya, który obserwował ich szeroko otwartymi oczami. – To mój syn, a ty ukrywałaś go przede mną. Przez lata.
Emmie robiło się na przemian zimno i gorąco.
– To mój tatuś? Ten pan jest moim tatusiem? – Mickey gorączkowo szarpał Emmę za rękaw. Jego głos niósł się po monumentalnym lobby. Dookoła słychać było szepty, ale Emma zignorowała je.
– Czy wygląda tak, jak na zdjęciach? – zapytała syna.
Mickey popatrzył niepewnie na księcia.
– Na zdjęciach nie był taki zły. – Jego głos, zwykle pewny siebie, drżał lekko. – Nie lubi mnie?
– Oczywiście, że cię lubię. Jesteś moim synem.– W głosie Konstantina nie było śladu po jego zwykłej arogancji. Właściwie to brzmiał, jakby był chory. – Pokazywałaś mu moje zdjęcia? – zapytał Emmę.
Emma krótko skinęła głową.
– Ale nie powiedziałaś mi o nim – powtórzył.
– Musimy o tym rozmawiać tutaj? – zapytała, żałując, że w ogóle muszą to robić. Zdążyła się pogodzić z myślą, że jej syn nie pozna ojca, dopóki nie będzie na tyle duży, żeby osobiście skontaktować się z rodziną królewską Mirrus.
– Masz rację. Powinniśmy pojechać do mojego hotelu.
Emma stanowczo pokręciła głową.
– Nie. Ty możesz przyjść do naszego domu – oświadczyła. – Za godzinę. Muszę skończyć załatwiać sprawy na mieście.
– Nie ma mowy. Muszę mieć was na oku.
– A ja muszę odebrać wypłatę, a potem zrobić zakupy.
– Moi ludzie mogą się zająć jednym i drugim.
– Naprawdę myślisz, że pozwoliłabym twoim ludziom odebrać za mnie wypłatę? – parsknęła Emma.
Konstantin drgnął, jakby go uderzyła.
– Dlaczego nie?
Emma z najwyższym wysiłkiem zmusiła się, żeby uśmiechnąć się do syna.
– Mickey, możesz być dużym chłopcem i popilnować mi miejsca w kolejce? Będę tuż obok. – Wskazała miejsce około pięciu metrów dalej, gdzie zamierzała rozmówić się z Konstantinem poza zasięgiem uszu Mickeya.
– Oboje tam będziecie? – upewnił się jej syn.
Emma skinęła głową.
– Dobrze, mamo. Nigdzie się nie ruszę. – Mickey stanął na baczność.
Nie spuszczając wzroku z syna, Emma wycofała się do miejsca, które wskazała.
– Bo ci nie ufam – wyszeptała do Konstantina, nie przestając uśmiechać się do syna. – Nie ufam, że nie zabierzesz mojej wypłaty. Nie ufam ci, że nie wykorzystasz informacji o moim pracodawcy, żebym nie została zwolniona. Nie ufam, że…
– Już rozumiem. Uważasz, że jestem jakimś potworem.
– Nie, po prostu łajdakiem, który skrzywdził mnie w każdy możliwy sposób. Nigdy więcej nie założę, że nie byłbyś w stanie się do czegoś posunąć.
Konstantin odwrócił się i podszedł do mężczyzn, z którymi przyszedł. Po krótkiej rozmowie Emma została zaprowadzona do okienka i podała czek, który zrealizowano z należytym pośpiechem.
– Jeśli dasz listę Siergiejowi, to zrobi dla ciebie zakupy – oznajmił Konstantin. Jeden z jego ochroniarzy skinął głową na potwierdzenie.
Emma westchnęła.
– No dobrze, ale mam na to tylko siedemdziesiąt pięć dolarów, więc ma się zmieścić w tej kwocie. I wszystkie warzywa, mięso i nabiał muszą być organiczne.
– Zajmę się tym – obiecał Siergiej.
– Daj mi swój numer, wyślę ci listę zakupów.
Kiedy ta kwestia została załatwiona, Emma ruszyła w stronę wyjścia z banku, na zalaną słońcem ulicę Santa Fe.
– Co robisz w Nowym Meksyku? – zapytała. Nigdy by nie przypuszczała, że wpadnie na księcia w miejscu, w którym postanowiła zacząć nowe życie.
– Inwestuję w kopalnię.
– Ale dlaczego tutaj?
– Ponieważ Nowy Meksyk jest bogaty w złoża minerałów. Nie wiedziałaś?
– Teraz już wiem. – Emmę interesowały tylko te branże, w których mogła znaleźć pracę. Wybrała Santa Fe spośród innych miast w Nowym Meksyku ze względu na liczne galerie sztuki i kwitnącą społeczność artystyczną. Od czasu do czasu malowała na zamówienie, a przedtem pracowała jako opiekunka, ale nigdy nie przeszło jej przez myśl, żeby szukać pracy w kopalni.
Zbudowanie tu życia dla siebie i syna zajęło jej cztery lata. Zdobyła wykształcenie – tylko licencjat, ale jednak wykształcenie. Żeby uciec przed piętnem zakazu zbliżania się i dostać jakąkolwiek pracę, musiała zmienić nazwisko. Zrezygnowanie z nazwiska, które nadali jej przybrani rodzice, bolało. Ale oni i tak się jej wyrzekli, więc zmieniła nazwisko i swoje, i Mickeya na to, z którym się urodziła: Carmichael.
Kiedy ona i Konstantin chcieli wsiąść do samochodów – ona do swojego, on do swojego – Mickey niespodziewanie zaczął płakać. Emma próbowała mu tłumaczyć, że zaraz znowu się spotkają, ale czuła, że pod naporem tych wszystkich emocji sama zaczyna się rozklejać. Niespodziewanie do akcji wkroczył Konstantin.
– Pojadę z wami – oświadczył i jakby nigdy nic okrążył samochód, żeby wsiąść po stronie pasażera.
Emma patrzyła to na niego, to na swoje zdezelowane auto, i usiłowała przetrawić to, co właśnie usłyszała. Konstantin pojedzie z nią i Mickeyem?
Ochroniarz Konstantina zaczął protestować, ale ten zignorował go, otworzył drzwi z tyłu dla Mickeya i pomógł mu usiąść w foteliku. Następnie zamknął drzwi samochodu, obszedł go i spojrzał z góry na Emmę.
– Ukryłaś przede mną, że mam syna. – Oskarżenie w jego głosie może i by zabolało, gdyby było prawdą.
– Wyrzuciłeś mnie ze swojego życia, żeby wziąć ślub z inną kobietą! – odparła Emma gniewnym szeptem, pamiętając, że samochód nie jest całkowicie dźwiękoszczelny.
– A ty się na mnie zemściłaś, tak?
– Zemściłam? Masz urojenia? Próbowałam do ciebie dzwonić, ale nie odbierałeś. Próbowałam się z tobą zobaczyć, ale nałożyłeś na mnie zakaz zbliżania się!
– To nie ja mam urojenia. Nic nie wiem o żadnym zakazie zbliżania się. I nigdy nie chciałbym, żeby mój syn wychowywał się bez ojca!
– Po tym, jak mnie potraktowałeś, trudno było to stwierdzić. – Jasno dał do zrozumienia, że nie chce być częścią życia Emmy.
– Powinnaś była bardziej się postarać.
– Co to znaczy „bardziej się postarać”? Dzwoniłam i wysyłałam esemesy, ale zablokowałeś mój numer. Wyprowadziłeś się z naszego mieszkania, a zarządca nie chciał mi dać twojego nowego adresu. Pisałam listy i mejle, ale nigdy nie dostałam odpowiedzi.
A kiedy wreszcie udało jej się skontaktować z kimś z jego rodziny, to tylko bardziej pogorszyło sprawę.
Coś na kształt poczucia winy przemknęło przez twarz Konstantina. Spojrzał przez szybę na syna i zobaczył, że chłopiec obserwuje ich z wystraszoną miną.
– Dokończymy tę dyskusję później – stwierdził.
Przez całą drogę Mickey rozmawiał z ojcem, co kilka zdań prosząc Emmę o potwierdzenie swoich słów. Zawsze tak robił, kiedy czuł się niepewnie i potrzebował jej wsparcia. To, ile razy powtórzył „prawda, mamo” w czasie krótkiej jazdy do ich domu na przedmieściach, świadczyło o jego zdenerwowaniu.
Kiedy stanęli przed starym parterowym domem z suszonej cegły, który Emmie udało się kupić ledwie miesiąc wcześniej, Konstantin nie wyglądał na zachwyconego.
– To twój dom? – zapytał.
Emma nie wiedziała, czy mówi do niej, czy do ich syna, ale to Mickey postanowił odpowiedzieć.
– Właśnie go kupiliśmy – powiedział z dumą. – Mam teraz własny pokój, a mama zbuduje z tyłu plac zabaw, kiedy będziemy mieli na to pieniądze.
Konstantin wydał dźwięk, jakby się krztusił, ale uśmiechnął się z wysiłkiem do syna.
– Chciałbym zobaczyć twój pokój.
– Dobrze. Tata może zobaczyć mój pokój, prawda, mamo? – upewnił się Mickey.
– Oczywiście. – Emma wyłączyła silnik. – Wejdźmy do środka.
Kiedy znaleźli się w salonie, Konstantin przystanął i rozejrzał się wokół siebie.
– Tu mieszkacie ty i mój syn? – zapytał z czymś, co dla Emmy zabrzmiało jak pogarda.
– Tak. To jest dom, który nasz syn kocha i który z dumą nazywa swoim – odparła przez zaciśnięte zęby. – Pomyśl, zanim coś powiesz, Konstantinie.
Konstantin zmarszczył brwi.
– Kiedyś mówiłaś mi Kon.
– Kiedyś byliśmy przyjaciółmi. – Byli kochankami, ale Emma nie chciała mówić tego głośno przy synu.
Następne dwie godziny były dla Emmy całkowitym zaskoczeniem. Konstantin nie powinien tak dobrze sobie radzić z Mickeyem. Nie zirytował się nawet, kiedy chłopiec zaczął marudzić.
– Chyba czas na obiad. – Emma uśmiechnęła się do syna. – Jesteś głodny, Mickey?
– Nazywał się Mikhail! – krzyknął jej syn.
Jego niespodziewany wybuch sprawił, że Emma się skrzywiła, ale jej reakcja była niczym w porównaniu z reakcją Konstantina.
– Nazwałaś go po mnie? Ale dlaczego?
Emma nie zamierzała przyznawać, dlaczego to zrobiła. Nie po to, żeby uhonorować Konstantina, ale dlatego, że uważała, że jej syn zasługuje, żeby cokolwiek go z nim łączyło.
– Bo jesteś moim ojcem – pospieszył z wyjaśnieniem Mikhail. – Mama mówi, że jestem taki jak ty.
– Naprawdę? – Konstantin przeniósł wzrok na Emmę, a potem z powrotem na Mickeya.
Mickey skinął głową.
– Głównie, kiedy jestem uparty.
– Na przykład wtedy, kiedy jesteś głodny?
– Nie chcę, żebyś sobie poszedł – wypalił niespodziewanie Mickey.
Emma nigdy nie wątpiła, że Mickey potrzebuje ojca w swoim życiu, ale nie miała żadnego sposobu, żeby mu go zapewnić. Teraz Konstantin był tutaj, a Mickey nie chciał go stracić. Emma poczuła, jak narasta w niej silne postanowienie. Cokolwiek Konstantin sobie myślał, od tej pory będzie grał główną rolę w życiu ich syna.
Królowa Tiana, która niegdyś groziła Emmie, że odbierze jej dziecko, nie żyła. Najwyższy czas, żeby Emma przestała się bać rodziny Konstantina.
– Nigdzie się nie wybieram – obiecał Konstantin.
Emma miała nadzieję, że mówi poważnie.
– Chciałbyś zjeść z nami lunch? – zaproponowała, bardzo dumna z opanowania, którego nabrała dzięki jodze i medytacji.
– Tak, dziękuję. – Konstantin wydawał się zaskoczony propozycją. – Na co macie ochotę? Wyślę po to Siergieja.
Siergiej przez cały czas był w pobliżu, ale jednocześnie starał się przebywać w innym pomieszczeniu niż ona, Mickey i Konstantin. Reszta ochrony była na zewnątrz.
– Dziękuję za propozycję, ale Mickey musi zjeść teraz albo zrobi się złodny.
– Złodny? Nie znam takiego słowa.
– Zły i głodny jednocześnie. Złodny.
Konstantin uśmiechnął się.
– Ja też bywam złodny – powiedział do Mickeya. – Obaj powinniśmy zjeść obiad.
– Zjemy razem przy stole, jak prawdziwa rodzina. Dobrze, mamo? – zapytał nerwowo Mickey.
– Tak, oczywiście. Zjemy razem. Chcesz mi pomóc robić kanapki?
– A czy tata… – Mickey spojrzał na Konstantina, jakby pytał, czy może go tak nazywać.
Książę skinął głową, przełykając ślinę, jakby coś ścisnęło go za gardło.
– Czy… tata też pomoże nam je robić? – dokończył Mickey.
Łzy zapiekły Emmę w oczy. W tej chwili nienawidziła Konstantina bardziej niż kiedykolwiek. Za wszystko, co ukradł Mickeyowi. Za strach przed stratą, którego jej syn nie był w stanie ukryć.
Konstantin napotkał jej wzrok. Musiał odczytać, o czym myśli, bo wzdrygnął się, jakby go uderzyła.
Emma opanowała swój gniew i obdarzyła syna uspokajającym uśmiechem.
– Jestem pewna, że Konstantin nigdy wcześniej nie zrobił kanapki. Możesz mu pokazać, jak się smaruje chleb majonezem.
Emma uparła się, żeby zrobić też kanapki dla jego ochroniarzy. Konstantin próbował się kłócić, że jego ludzie nie potrzebują karmienia, ale zignorowała go. Co on wiedział o tym, czego potrzebują zwykli ludzie?
Przygotowanie posiłku z byłym kochankiem w maleńkiej kuchni okazało się trudniejsze, niż się spodziewała. Konstantin bez przerwy się o nią ocierał, sprawiając, że była coraz bardziej podniecona. Miała nadzieję, że nie daje tego po sobie poznać.
Wyjęła z lodówki pudełko z gazpacho, które zrobiła poprzedniego dnia, i wyłożyła je na talerze razem z kanapkami. Miało starczyć jej i Mickeyowi na kolejne dwa dni, ale są rzeczy ważne i ważniejsze.
– Będzie ci smakować, tato – zapewnił Mickey. – Mama super gotuje!
– Pamiętam czasy, kiedy ledwo potrafiła zagotować wodę. – Konstantin uśmiechnął się do Emmy.
Kuchnia w domu Emmy była prywatnym królestwem jej matki, do którego nigdy nikogo nie wpuszczała. Wyjeżdżając na studia, Emma nie miała pojęcia, jak się gotuje. Czasem tęskniła za rodzicami tak bardzo, że to aż bolało. Ale oni tak samo jak Konstantin postanowili wyrzucić ją ze swojego życia, kiedy okazała się nie pasować do ich światopoglądu.
– Wyglądasz na smutną – zauważył Konstantin. – Coś jest nie tak?
Naprawdę ją o to pytał? I skąd pomysł, że ma prawo zadawać jej osobiste pytania?
Emma odetchnęła głęboko. Cierpliwość. Empatia. Tolerancja.
– Mama tak ma – powiedział rzeczowo Mickey. – Mówi, że wspomnienia nie zawsze są szczęśliwe, ale są częścią nas. To w porządku, że płaczę, jak sobie przypomnę, że Snoopy umarł.
– Kim jest Snoopy?
– Był psem rodziny, dla której pracowałam – wyjaśniła Emma.
– Pracowałaś? – Konstantin spojrzał na nią, oczekując, że rozwinie wypowiedź. Ale Emma zignorowała go i zaczęła rozdawać talerze.
Atmosfera podczas obiadu była zadziwiająco dobra, ale wkrótce Mickey zaczął zjeżdżać z krzesła.
– Czas na drzemkę – stwierdziła Emma.
– Będę tu, kiedy się obudzisz – obiecał Konstantin Mickeyowi, uprzedzając kolejny wybuch. Mickey był zmęczony, zdenerwowany i przerażony, że nigdy więcej nie zobaczy osoby, do której po raz pierwszy w życiu powiedział „tato”.
Emma miała nadzieję, że książę dotrzyma obietnicy.