Pragnienie wolności - ebook
Pragnienie wolności - ebook
Thea Lambros zostaje zmuszona przez ojca do poślubienia Christa Callasa. Wie, że dla męża jest tylko środkiem do osiągnięcia celów finansowych i nie zamierza ani chwili tkwić w tym małżeństwie. Christo jednak domyśla się jej zamiarów i udaremnia próbę ucieczki zaraz po ślubie. Zabiera ją do swojego domu. Jest dla niej dobry i troszczy się o nią. Thea zaczyna się w nim zakochiwać. Ale to małżeństwo nie może trwać – to tylko układ, a Thea zawsze marzyła o wolności…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-7637-5 |
Rozmiar pliku: | 590 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Thea szamotała się w półmroku, próbując się wydostać z sukni ślubnej. Przeklęte sznurówki gorsetu ściskały ją jak nić spinająca nafaszerowanego kurczaka. Szarpnęła kokardę na plecach i na chwilę znieruchomiała, żeby uspokoić drżenie palców. Oddychała szybko i nierówno, w głowie kręciło jej się od zapachu kwiatów pomarańczy ze ślubnego bukietu, ale musiała się pośpieszyć.
– To się nie może udać – westchnęła jej przyjaciółka, przycupnięta w mrocznym kącie. Szerokie rondo kapelusza ukrywało jej twarz.
– Eleno, już o tym rozmawiałyśmy. Uda się.
Nie było innej możliwości. Na zewnątrz czekał już cały tłum gości i jej mąż, człowiek, który teraz miał do niej wszelkie prawa. Thea wzdrygnęła się. Nie, nie dostanie jej ciała, duszy ani umysłu. Ucieknie na wolność i pokaże im wszystkim.
– Jak wyglądam?
Elena stanęła w bladym świetle, które sączyło się przez firanki z ponurej alejki na tyłach, i przygładziła przód eleganckiej sukienki sięgającej jej zaledwie za kolana – tej, którą Thea miała założyć zaraz po ślubie.
– Bardziej wyglądasz na pannę młodą niż ja. Nikt niczego nie zauważy.
A kiedy już zauważą, będzie za późno.
Wszyscy zawsze powtarzali, że Thea i Elena mogłyby być siostrami. Często zamieniały się rolami i dzięki temu Thei czasami udawało się wyrwać na wolność.
Podeszła do przyjaciółki i uścisnęła ją mocno.
– Dziękuję ci za wszystko.
Elena odwzajemniła jej uścisk i otarła oczy.
– Zdejmij wreszcie tę suknię i uciekaj – powiedziała, rozluźniając sznurówki na jej plecach. – Może zapalimy światło? – szepnęła. – Będzie łatwiej.
– A jeśli ktoś tu wejdzie? W półmroku trudno nas odróżnić. Pamiętasz, co ci mówiłam?
Elena zaśmiała się bez radości.
– Mam przemykać pod ścianami i nisko opuścić rondo kapelusza. A jeśli ktoś zechce ze mną porozmawiać, to mam udawać, że płaczę ze szczęścia, i zakrywać twarz chusteczką. Nic trudnego.
Suknia wreszcie zsunęła się z jej ciała. Został jeszcze gorset. Elena sięgnęła do sznurówek.
– Wszystko się uda – zapewniła ją Thea. – Wszyscy wiedzą, w co mam być ubrana, i będą wypatrywać kapelusza, a nie mnie.
Nikt jej nigdy nie zauważał. Oczywiście zauważano jej suknie, klejnoty, wszystko, co świadczyło o majątku jej ojca, który chlubił się nią jak medalowym koniem. Dlatego tak łatwo było zamieniać się ubraniami z Eleną. Dla przyjaciół ojca Thea była nikim, cieniem, który mógł się wymknąć niespostrzeżenie. Ale Christo… Serce na moment przestało jej bić, na górną wargę wystąpiły kropelki potu. Christo Callas. Jej mąż, który tuż po ceremonii uniósł jej welon i spojrzał jej głęboko w oczy.
Thea została zmuszona do tego małżeństwa, żeby ocalić przyrodniego brata, Alexisa. Wezbrały w niej potężne emocje i miała ochotę wyrzucić je z siebie prosto na mężczyznę, który, praktycznie rzecz biorąc, kupił ją. A on zawahał się, jakby o tym wiedział. Zmusiła się więc do łagodnego uśmiechu i czekała na pocałunek, który miał ją zmienić z Thei Lambros w Theę Callas. O dziwo, usta Christa były ciepłe i miękkie i wydawało jej się, że wyczuwa w nim pewne zrozumienie.
Nie! Przetarła usta, rozmazując różową szminkę. Na pewno jej nie rozumiał, nawet nie próbował. Wrzuciła w ręce Eleny ślubny bukiet.
– Christo też nie zauważy różnicy. Ja go nie interesuję. Interesują go wyłącznie korzyści z tego małżeństwa. Dla takich mężczyzn jedna kobieta niczym się nie różni od innej.
Christo kupował ją jak mebel do domu. Podobnie traktował ją własny ojciec, który jasno powiedział, że jeśli się nie zgodzi na to małżeństwo, Alexis trafi do więzienia. Ale teraz, gdy już kupiła wolność Alexisa, mogła się wyplątać z tej podejrzanej intrygi ojca. Od samego początku właśnie to zamierzała zrobić.
– Mam nadzieję, że się nie mylisz – westchnęła Elena.
Nie było już czasu na wątpliwości. Thea zrzuciła gorset i wepchnęła go w ciemny kąt. Nałożyła praktyczny czarny sweter i ciężką skórzaną kurtkę. Dżinsy i buty miała na sobie już wcześniej, ukryte pod idiotyczną suknią.
Podeszła do Eleny i wzięła ją za ręce. Były lodowato zimne.
– Jesteś pewna, że nie proszę cię o zbyt wiele?
Przyjaciółka w odpowiedzi uścisnęła jej palce.
– Jesteś dla mnie jak siostra. Zrobiłabym dla ciebie wszystko. I potrafię o siebie zadbać. Najwyższy czas, żebyś zaczęła żyć własnym życiem. Zbyt długo siedziałaś w tej klatce.
Tą klatką była rodzina Lambrosów. Przez wiele lat Thea znała tylko jednego brata – Demetriego, okrutnego osiłka w drogich ubraniach. Demetri zawsze był wykonawcą woli ojca, a Thea jego pierwszą ofiarą. Ojca nic to nie obchodziło. Thea nie miała ochoty nigdy więcej oglądać żadnego z nich. Ale Alexis to była inna sprawa.
Wyjęła telefon z kieszeni dżinsów. Alexis pojawił się w domu przed dwoma laty jako jej ochroniarz i od tamtej pory życie stało się niemal znośne. Tylko dzięki niemu jakoś udawało jej się przetrwać. Ale dzisiaj od rana nie odpowiadał na jej wiadomości.
Elena zmarszczyła brwi.
– Nadal ani słowa?
– Nic. Ale na pewno wszystko będzie w porządku.
Jednak przygryzła usta aż do krwi. Chyba udało mu się wyjechać z Aten?
– A co będzie, kiedy odkryją, że to nie ja? Pamiętasz, co masz im powiedzieć?
Bo była to tylko kwestia czasu. Wszyscy jednak mieli uwierzyć w to, co Elena im powie, i szukać Thei w niewłaściwym miejscu.
– Wynajęłaś samochód. – Usta Eleny zadrżały, w oczach błysnęły łzy. Odgrywała swoją rolę z doskonałą niewinnością. – Jedziesz w stronę Karpathos, żeby odwiedzić grób matki.
Thea chciała tam pojechać przed ślubem, ale ojciec jej nie pozwolił. Bardzo się starał wymazać wspomnienie matki z jej umysłu. Wiedziała, że ojciec uwierzy w tę wersję; mimo wszystko nie czuła się z tym dobrze.
– Wolałabym nie wykorzystywać w ten sposób pamięci mamy.
Elena potrząsnęła głową.
– Maria nie miałaby nic przeciwko temu. Zrobiłaby wszystko, żeby pomóc ci się uwolnić. Ale mniejsza o to. Czy byłam wiarygodna?
– Powinnaś zostać aktorką. Christo z pewnością pośle za mną kogoś na południe.
– A ty w tym czasie będziesz zaczynać nowe życie. – Elena uśmiechnęła się po raz pierwszy tego dnia. – Mnie też nie powiesz, dokąd jedziesz?
– Nie. Tak będzie bezpieczniej.
Thea wzięła do ręki kask motocyklowy i zawahała się.
– Jak ja mam to, do diabła, założyć?
Elena wyciągnęła kilka pasm ze skomplikowanej fryzury. Tworzenie jej zajęło fryzjerce pół dnia.
– Powyciąganie tych wszystkich szpilek trwałoby chyba z godzinę.
– Nie mam na to czasu. Jakoś wcisnę kask. Ile mamy jeszcze czasu?
Elena spojrzała na zegarek.
– To nie trwało długo. Tak czy owak, wszyscy goście siedzą nad ouzo twojego ojca i nic ich więcej nie obchodzi. Pomyślą, że starannie się przygotowujesz, żeby pięknie wyglądać dla Christa.
To była smutna prawda. Thea nie znała większości gości na ślubie. Byli to partnerzy w interesach ojca, którzy przyjechali tu, by zawierać kolejne sojusze i omawiać kontrakty nad trupem jej małżeństwa. Sępy. Interesowało ich tylko jedzenie, alkohol i spektakl.
– Nigdy nie zapomnę, co dla mnie zrobiłaś. Kiedy już będę bezpieczna, jakoś cię zawiadomię…
Przełknęła gulę w gardle. Było bardzo niewiele osób, które kochała. Elena. Alexis.
Elena machnęła ręką.
– Trzymam cię za słowo. Któregoś dnia pójdziemy na kawę i będziemy się z tego wszystkiego śmiały. – Otworzyła torebkę i podała Thei kopertę. – Nie zapomnij tego. Paszport, pieniądze, numer konta w banku. A teraz już jedź i bądź szczęśliwa.
Thea zawahała się. Wsunęła rękę do kieszeni kurtki i znalazła znoszony medalik ze Świętym Krzysztofem na cienkim łańcuszku. Zabrała grube rękawice i plecak i podeszła do tylnych drzwi wychodzących na alejkę, gdzie ukryty był jej motocykl. Te drzwi zwykle były zamknięte, ale udało jej się oczarować menedżera lokalu, by zostawił je otwarte. Powiedziała mu, że ma tu podjechać dostawca z niespodzianką dla pana młodego.
– Zaczekaj – pisnęła Elena.
Thea obróciła się na pięcie.
– Co takiego?
– Obrączki!
Jak mogła zapomnieć o pierścionku zaręczynowym? Ciężki brylant, którego nie sposób było nie zauważyć, oraz obrączka, o wiele mniejsza, inkrustowana białymi kamyczkami. Znak męża. Zdjęła jedno i drugie i podała przyjaciółce. Teraz była naprawdę wolna.
– I w tym momencie kończy się ta głupia intryga.
Głęboki, niski głos zabrzmiał jak grom i z półmroku wyłonił się cień.
Christo.
Christo podszedł do bocznego stolika i zapalił lampkę. Pokój wypełnił się miękkim światłem. Obydwie kobiety patrzyły na niego jak sparaliżowane.
Przez cały czas spokojnie czekał na rozwój wypadków. Nie było żadnej możliwości, by jego świeżo poślubiona żona mogła uciec. Jeden z jego ludzi stał za drzwiami. Wyszłaby prosto na niego.
Zazgrzytał zębami. Pierścionki. Wyciągnął rękę i kiwnął głową do Eleny Drakos. Odłożyła bukiet na krzesło i wrzuciła pierścionki w jego dłoń. Zacisnął na nich palce. Zdawały się przepalać mu skórę. Setki tysięcy euro porzucone bez chwili wahania. Wsunął je do kieszeni spodni.
– Zostaw nas – powiedział spokojnie.
– Nie zmusisz mnie do tego. Zostaję tutaj.
To było bardzo odważne stwierdzenie. Christo z westchnieniem sięgnął do kieszeni spodni po telefon.
– Potrzebuję cię tutaj. Panna Drakos chciałaby zatańczyć.
Kątem oka spojrzał na Theę. Stała sztywno wyprostowana i patrzyła na drzwi. Czy będzie próbowała uciekać, czy też przeciwstawi mu się z całą mocą? Podejrzewał to pierwsze, ale miał nadzieję na drugie. Dlaczego? Trudno powiedzieć. Przywykł do tego, że kobiety uciekają, kiedy życie nie spełnia ich oczekiwań. Najlepszym przykładem takiej strategii była jego matka.
Raul, szef jego ochroniarzy i świadek na ślubie, stanął w drzwiach. Obowiązkiem Eleny, jako pierwszej druhny, było z nim zatańczyć.
– Elena tu zostaje.
Głos Thei brzmiał jak syk. Po plecach Christa przebiegł zimny dreszcz.
– Eleno, masz zatańczyć z Raulem. Teraz.
Nie miał wątpliwości, że dziewczyna wyjdzie. Jego rozkazów zawsze słuchano. Raul wyciągnął rękę i dziewczyna ją przyjęła. Zdjęła idiotyczny kapelusz, położyła go na krześle i wyszła z pokoju, szepcząc przez łzy przeprosiny do przyjaciółki. Cóż za wzruszający moment, pomyślał Christo i spojrzał na Theę.
Nie chowała się po kątach. Wciąż stała wyprostowana, z wysoko uniesioną głową, dumna i nieprzejednana, w dżinsach, skórzanej kurtce i z nieskazitelną fryzurą. Same sprzeczności, ale jakże pociągające.
– Jak długo się tu ukrywałeś? – zapytała.
– Wystarczająco długo.
– Patrzyłeś, jak się przebierałyśmy?
Wzruszył ramionami.
– Nie było czego oglądać.
Właściwie była ubrana już wcześniej. Ale nawet w mrocznym pokoju oszołomił go widok jej łagodnych wypukłości, szczupłej talii i tego gorsetu w połączeniu z ciężkimi buciorami. Z chwili na chwilę wydawała się coraz bardziej interesująca.
– Nie zdawałam sobie sprawy, że mój mąż będzie się czaił po kątach. Gdybym o tym wiedziała, nigdy bym za ciebie nie wyszła. Takim podglądaczom nie można ufać.
Roześmiał się. Robił to rzadko i śmiech zabrzmiał jak szczeknięcie. Thea jednak nawet nie mrugnęła.
– O coś takiego jeszcze nigdy mnie nie oskarżono. Dopiszę to do listy moich udokumentowanych osiągnięć.
Posunęła się jeszcze o krok do przodu, wciąż ściskając w ręku rękawice, kask i białą kopertę. Chciał dostać tę kopertę. Ale nie zabrał jej od razu, pozwolił jej zadać następne pytanie, na które czekał.
– Jak się dowiedziałeś?
Głos miała miękki, wyciszony, nieco uwodzicielski, rzęsy spuszczone na policzki. Gdyby stał bliżej, z całą pewnością położyłaby dłoń na jego dłoni i zajrzała mu w oczy. Może nawet uroniłaby fałszywą łzę. Znał to wszystko i pogardzał takim zachowaniem.
– Uważaj, Theo. Nie cierpię teatralności.
Odrzuciła głowę do tyłu.
– Nie jestem tresowaną foką.
– To dlaczego odstawiłaś dzisiaj ten spektakl?
Wiedział, że ta dziewczyna ma charakter. Dało się to zauważyć, kiedy odwiedzał jej luksusowy dom. Ojciec za każdym razem zmuszał ją, by mu się pokazywała. Widział jej urodę, ale inteligencję dostrzegł w pełni dopiero dzisiaj, kiedy podniósł jej welon. Zobaczył płonącą w jej oczach nienawiść i cofnął się o krok. A potem naraz jej twarz się wypogodziła jak piasek omyty falą.
Obserwował ją podczas przyjęcia. Obydwie z przyjaciółką często zaglądały do tego pokoju, szepcząc coś między sobą. Za którymś razem, gdy Thea wróciła, jej spódnica wydawała się luźniejsza, po następnym zniknięciu skraj sukni ciągnął się po podłodze. Christo wydał zatem instrukcje Raulowi. Kazał pilnować drzwi wychodzących na alejkę i po cichu zniweczył jej plan. Może czekanie tu w mroku było poniżej jego godności, ale musiał zobaczyć zdradę na własne oczy, żeby pamiętać, dlaczego nie można jej ufać.
Thea szybko ujawniła swój prawdziwy charakter.
– Dzisiaj? Chodziło o to, żeby od ciebie uciec.
Te słowa były bolesne, ale Christo przyzwyczajony był do odrzucenia. W dzieciństwie rodzice używali go, by ranić się nawzajem; już wtedy uodpornił się na ten ból i postanowił, że nigdy więcej nie będzie błagał o nędzne okruchy uczucia z czyjegoś stołu. Teraz interesowała go tylko zimna prawda i twarda gotówka. Firma, którą założył jego dziadek, była jedyną rekompensatą za to, że urodził się w takiej rodzinie.
Podszedł do Thei. Był wyższy niż większość ludzi i znacznie nad nią górował. Poruszył napiętymi ramionami i przełknął złość. W zamian spróbował uśmiechnąć się ze współczuciem. A nuż to zadziała?
Thea podniosła na niego twarz bladą jak papier.
– Chciałaś uciec, ale i tak jesteś moja.
Wyjął z jej ręki kopertę i wsunął do wewnętrznej kieszeni smokingu. Thea nie spodziewała się tego. Jej ramiona bezradnie opadły. Ukradł jej wolność. Jemu też skradziono wolność, ale czy ona potrafiłaby to zrozumieć? Niemal zrobiło mu się jej żal, ale nie było teraz czasu na takie sentymenty. Może później pożałuje tego, co zrobiła, ale nie dziś.
– Zaczekaj. Nie mogę…
Głos jej się załamał, ale to również nie poruszyło Christa. Nie miał wyboru. Dziewczyna wkrótce zrozumie i wtedy zawrą układ na jego warunkach.
– Czy naprawdę myślałaś, że ten dziecinny plan się powiedzie? – zapytał niskim, przenikliwie ostrym głosem. Gdy używał takiego tonu w biurze, jego podwładni zwykle kurczyli się i starali się wtopić w ścianę. – Że nie zauważę natychmiast odmiany tylko za sprawą tego idiotycznego kapelusza? – Wskazał na kapelusz porzucony na krześle.
Rzuciła obok kask i rękawice.
– Chodziło o stworzenie zasłony dymnej. Powinnam być szczęśliwą, zarumienioną panną młodą, a nie planować ucieczkę. Ludzie widzą to, co chcą zobaczyć.
Ujął ją pod brodę. Zacisnęła usta, ale nie poruszyła się.
– Widzę twoje oczy w kolorze koniaku, skórę jak górski miód, włosy jak gorzką czekoladę – powiedział miękkim, pieszczotliwym tonem. – Widzę, z jakim wdziękiem się poruszasz. Widzę ogień w twoim spojrzeniu i widzę, co próbujesz ukryć. Widzę ciebie.
Na jej twarzy pojawił się wyraz, który Christo rozumiał. W oczach błysnęły iskry. Miał ochotę je rozpalić i patrzeć, jak Thea płonie, ale wiedział, że tego nie zrobi. Nie był słaby jak jego ojciec. Nie miał zamiaru nabrać się na kłamstwa miłości, pozwolić, by kobieta usidliła go w małżeństwie. Miłość była dla chłopców, a on był dorosłym mężczyzną i potrafił się bronić.
Ale gdy tak na nią patrzył, rozchyliła usta i zauważył zwężenie jej źrenic. Pochylił głowę i na próbę musnął jej usta swoimi. Westchnęła głęboko.
– Elena jest ładną dziewczyną, ma brązowe oczy i ciemne włosy, ale nie sposób jej wziąć za ciebie. Byłaś głupia, jeśli tak sądziłaś.
Puścił ją. Podniosła drżące palce do ust. Ujął jej drugą rękę i wsunął pierścionki na palce. Wyrwała mu dłoń i spojrzała na niego gniewnie. Teraz już nie ukrywała uczuć tak dobrze. Usta miała rozchylone, skórę bladą. Ten wyraz również znał. To było przerażenie.
Żołądek podszedł mu do gardła. On czuł się podobnie, kiedy zrozumiał, że musi się ożenić. To była okrutna sztuczka jego ojca. Christo był wcześniej zaprzysięgłym kawalerem, ale Hector potajemnie zadłużył się u ojca Thei i nie spłacał ogromnych odsetek. Sytuacja zmusiła Christa do małżeństwa, by zapobiec utracie firmy. Nie chciał tego związku tak samo jak Thea, ale gotów był na wszystko, by ocalić Atlas Shipping. To było jego dziedzictwo.
– To mogło się udać – szepnęła teraz. – Naprawdę mogło.
– Może, gdybyś wyszła za kogoś innego. Ale niestety poślubiłaś mnie.
Zacisnęła palce na pierścionkach.
– A w czym ty jesteś taki wyjątkowy?
– Potrafię przejrzeć ludzi. – Nauczył się tego już w dzieciństwie. Dzięki temu wiedział, kiedy należy się ukryć przed wrogością matki, i potrafił unikać ojca. Dla Christa ludzie byli przejrzyści jak szkło. Dlatego tak doskonale radził sobie w interesach.
– Powiedziałabym raczej, że masz niezrównane ego.
Wyminął ją i otworzył tylne drzwi. Do pokoju wdarł się zapach prawdziwego życia. Powiedział kilka słów do stojącego w alejce mężczyzny i wprowadził go do środka.
– Ego jest coś warte tylko wtedy, gdy towarzyszą mu umiejętności. Widzisz, Theo, twój plan nie mógł się powieść.
Odsunął się, żeby mogła zobaczyć ochroniarza.
– Nie miałaś szans uciec. Wszystkie wyjścia było obstawione. Twój motocykl stoi bezpiecznie w moim garażu. Poniosłaś porażkę, zanim jeszcze zaczęłaś. Pogódź się z tym.
Skinął głową ochroniarzowi i ten wyszedł. Thea patrzyła za nim z narastającą zgrozą.
– Nie jestem niewolnicą, którą można kupić. Nie zostanę z tobą. To małżeństwo to tylko kontrakt.
Pod pewnymi względami zgadzał się z nią, jednak wciąż stał tu ze złotą obrączką na palcu. Thea również miała obrączkę. Chciał ją zmusić, żeby ją założyła. Jeśli mu się uda, to uzna, że odniósł pierwsze zwycięstwo.
– Wolisz, żebym cię odstawił pod czułą opiekę ojca? – Christo przypuszczał, że ten człowiek nie ma w sobie ani krzty uczuć.
Thea zacisnęła palce na oparciu krzesła.
– Proszę, żebyś mnie uwolnił.
– Nie.
Słyszał, że Tito Lambros jest okrutny i mściwy, a w jego żyłach krąży czysta nienawiść. Wiele jeszcze musiał się dowiedzieć o rodzinie Thei. Być może będzie potrafił skorzystać z tej wiedzy, ale to mogło poczekać. Teraz należało dać jej coś, czego mogłaby się trzymać – nadzieję.
– Wyjdziesz stąd jako moja żona. Obiecuję ci, że potem porozmawiamy o sytuacji, w której się znaleźliśmy, ale teraz wyjeżdżamy.
Spojrzała na swój strój, a potem znów na niego i jej oczy błysnęły.
– Nie mogę stąd wyjść tak ubrana!
– Wyglądasz doskonale. – Machnął ręką. – W każdym razie nasze wyjście będzie niezapomniane.
– Ale kapelusz! Wszystkim o nim opowiadałam. Nie mogę ich rozczarować!
– Życie jest pełne rozczarowań. Powiedz wszystkim, że nie mogłaś go wcisnąć na tę wspaniałą fryzurę.
Spojrzenie, które mu rzuciła, mogło zabić.
– Pierścionki – podpowiedział.
Obojętnie wsunęła je na palec. Zwycięstwo. Podał jej ramię. Zawahała się, ale je przyjęła i stanęła u jego boku sztywna i surowa. Mimo wszystko działała na niego w dziwny, niepokojący sposób.
– Teraz się uśmiechnij.
Przykleiła do twarzy drwiący grymas.
Pochylił się i szepnął jej do ucha:
– Masz się uśmiechnąć tak, żeby to wyglądało na szczery uśmiech, _kukla mou_.
– Uśmiechnę się tak, Christo, kiedy te słowa w twoich ustach będą brzmiały szczerze.
Roześmiał się i tym razem jego śmiech nie brzmiał już tak zgrzytliwie. Poczuł rozpełzające się w piersi ciepło. O dziwo, zaczął lubić tę dziewczynę. Może nawet za bardzo.