- W empik go
Praktyczny poradnik rozwoju duchowego - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
1 czerwca 2020
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Praktyczny poradnik rozwoju duchowego - ebook
Książka o praktycznym podejściu do rozwoju duchowego. Podstawowe teorie, narzędzia i metody pracy nad sobą. Liczne przykłady, ćwiczenia, porady i wskazówki.
Kategoria: | Psychologia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8221-274-7 |
Rozmiar pliku: | 1,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wstęp
Cały czas, gdzieś na świecie próbuje przebudzić się ludzka świadomość. Spacerując wieczorem po parku, ktoś obserwuje gwiazdy i rozmyśla o powstaniu wszechświata. Komuś innemu wali się całe życie, więc zaczyna analizować swoje przeszłe decyzje, szukając odpowiedzi na pytanie: „Czemu jestem właśnie taką, a nie inną osobą?”. W innym miejscu, znudzony rutyną człowiek, zastanawia się nad sensem całego swojego życia: „Czemu to służy i dokąd zmierza? Jaki jest cel życia? Czy w ogóle jest jakiś?”.
Praktycznie całe społeczeństwo żyje w klatkach własnych emocji i ograniczających myśli, zbudowanych w większości jeszcze w dzieciństwie i wzmacnianych przez całe życie. Większość ludzi ignoruje bądź odrzuca przebłyski świadomości, które próbują im pokazać, że jest coś więcej niż pusta, materialna egzystencja. Coś więcej niż ich własne wyobrażenia o życiu i tkwienie w ograniczających schematach umysłu. Niektórzy jednak przebudzają się, gdy w końcu pozwolą sobie zadać właściwe pytania: „Czy mogę się zmienić? Czy muszę tkwić w tej roli? Czy mogę żyć zupełnie inaczej? Co we mnie sprawia, że czuję i myślę, to co czuję i myślę? Skąd biorą się moje motywacje? Co mną kieruje? Czym są emocje? Czy istnieje coś takiego jak dusza? Jak wygląda życie po śmierci?”. I bardziej zaczniesz zastanawiać się nad sobą i swoim życiem, tym więcej będziesz miał pytań. Większość ludzi poddaje się dość szybko, stwierdzając, że odpowiedzi są kompletnie poza ich zasięgiem. Myślą sobie: „A co taki zwykły szaraczek jak ja może wiedzieć na temat praw rządzących wszechświatem i wszelkim życiem?”. Niektórzy jednak nie chcą sobie odpuścić, więc aktywnie poszukują odpowiedzi. W ten sposób zaczyna się ich przygoda z rozwojem duchowym.
Rozwój duchowy jest niczym innym, jak drogą do poznania siebie i swojego miejsca we wszechświecie, przy jednoczesnym zrozumieniu, jak ten działa i jakimi rządzi się prawami. Jest to ścieżka dla wszystkich tych, którzy stwierdzili, że nie satysfakcjonuje ich bierne podążanie za społecznymi schematami bez pytania o cel i sens tego wszystkiego. Jeśli czujesz, że chcesz zrozumieć siebie, świadomie kształtować swoje życie, czuć się lepiej ze sobą i w tym świecie, odkrywać swój potencjał, uwolnić się od wszelkich ograniczeń i cierpienia oraz realizować szczęście, spełnienie i miłość — rozwój duchowy jest dla ciebie. Dzięki duchowości możesz naprawić wszystko to, co nie działało dobrze w twoim życiu.
Brzmi to tak pięknie, że zapewne zadajesz sobie pytanie: „Gdzie tkwi haczyk?”. Haczyk jest i to dosyć spory. Nie wystarczy, że nauczysz się podstaw medytacji, usiądziesz sobie do praktyki na kilka godzin i od razu poznasz wszelkie tajemnice wszechświata. To jest droga, która wymaga zaangażowania, sporej cierpliwości, elastyczności w czuciu i myśleniu oraz gotowości do licznych konfrontacji ze swoją psychiką i emocjonalnością. To jest to, przed czym ucieka większość ludzi, brnąc w pracoholizm, alkohol, odmóżdżające rozrywki i wszystko to, co pozwala żyć w oderwaniu od siebie. Jeśli myślisz poważnie o rozwoju duchowym, musisz liczyć się z pracą rozłożoną na lata. To nie jest szybka i łatwa droga, szczególnie na samym początku, gdy jeszcze tak wiele musisz nauczyć się i odkryć. Zdecydowanie jest jednak warta czasu i wysiłku, ponieważ może zaoferować coś, czego nie znajdziesz nigdzie indziej — prawdę. Do tej pory mogłeś żyć „prawdami” sprzedawanymi ci przez rodzinę, otoczenie, polityków, święte księgi i wszelkiego rodzaju autorytety. W duchowości odkrywasz zaś swoją własną prawdę, która wypływa z twojego osobistego doświadczenia, czucia i świadomości. To jest prawda w najczystszej postaci, której nie da się zakłamać lub zmanipulować. Mimo że w tej książce będziesz poznawał moją prawdę, wynikającą z mojej własnej praktyki — nie chodzi o to, abyś w nią ślepo uwierzył, ale żebyś zainspirował się i wykorzystał ją do odkrycia swojej własnej. A ta może w wielu punktach diametralnie różnić się od mojej i to też będzie w porządku. W duchowości nie ma czegoś takiego jak jedyna słuszna prawda, którą każdy powinien podążać. Możemy nawzajem inspirować się i wspierać w naszej duchowości, ale każdy musi samodzielnie odkryć najlepszą dla siebie drogę.
Pisząc tą książkę, przyświecał mi jeden cel. Chciałem zaoferować innym zbiór najważniejszych informacji w jednym miejscu, który pozwoli odkrywać duchową prawdę o sobie i świecie na własną rękę. A także pomoże odnaleźć własną ścieżkę, niezależnie od tego, jaka by ona nie była. Słowo „praktyczny” pojawiło się też w tytule nieprzypadkowo. Ezoteryka i szeroko pojęta duchowość są przesiąknięte ogromem przeróżnych teorii, fantastycznych konceptów i innych dziwów, które według mnie przesłaniają sedno rozwoju duchowego. Osobiście zawsze byłem zainteresowany tylko praktyczną stroną duchowości, a więc wszystkim tym, co mogłem przekuć na konkretne i namacalne efekty w moim życiu. Unikam wszelkich konceptów, które są nieweryfikowalne przez własną praktykę czy nie wnoszą do niej żadnej wartości. Wszelkie teorie, które tutaj poznasz, zostały opisane, ponieważ ułatwiają poruszanie się w duchowości i zrozumienie tego, co się robi — a jest to niezwykle ważne, abyś rozumiał sens i cel każdej praktyki, jaką będziesz wykonywał.
Wszystko, o czym piszę, wypływa z mojej własnej świadomości i odczuć — część z tych teorii poznałem dzięki cudzym naukom, gdy sam jeszcze uczyłem się, co i jak działa, a do części wniosków doszedłem samodzielnie. Wszystko jednak zweryfikowałem na sobie przez ponad 11 lat własnej praktyki i starałem opisać się głównie to, co rzeczywiście jest ważne podczas duchowej drogi. Nie chciałem też, aby ta książka była kolejnym, generycznym tytułem, który tylko przedstawia ogólne teorie, opisywane już dziesiątki razy przez innych. Skupiłem się więc przede wszystkim na uwzględnieniu wszelkich niuansów i praktycznych rad, istotnych dla osoby, która jest poważnie zainteresowana swoją własną praktyką. Pracując przez wiele lat ze sobą, a później także wspierając innych na ich drodze, miałem do czynienia z naprawdę wieloma różnymi przypadkami. Widziałem, co potrafi człowieka rozproszyć czy zniechęcić do rozwoju. Spotykałem „trudne przypadki”, rozpracowywałem przeróżne wzorce podświadomego autosabotażu czy pomagałem uzdrowić sprzeczności tak silne, że człowiek kompletnie nie wiedział czego chce i o co mu chodzi. Istnieje naprawdę wiele pułapek na duchowej drodze, a ta wymaga też solidnych podstaw, jeśli mamy działać mądrze i sensownie. Nie wystarczy wiedzieć jak medytować czy pisać afirmacje — powinno jeszcze wiedzieć się, jakie mieć w tym wszystkim nastawienie, jaki jest cel, na co należy uważać, czego nie powinno się robić, itd. itp. Zdaję sobie sprawę, że niektóre rozdziały mogą przytłoczyć cię ilością informacji, szczególnie jeśli są to dla ciebie kompletnie nowe tematy. Nie musisz jednak wszystkiego od razu zrozumieć czy zapamiętać. Celem tej książki jest nie tylko wprowadzenie do rozwoju duchowego, ale również możliwość regularnego wracania do przedstawionych treści, aby na bieżąco weryfikować swoją pracę. Im więcej będziesz miał doświadczenia w pracy nad sobą, tym większe będzie twoje zrozumienie różnych konceptów. Zauważysz też, że wracając do książki na przestrzeni lat, zupełnie inaczej będziesz rozumiał czy interpretował pewne fragmenty — patrząc na te same zagadnienia z innej perspektywy.
Chciałbym żebyś podszedł do wszystkiego, co przeczytasz w tej książce z otwartym umysłem — nie traktuj niczego jak prawdy absolutnej, ale też niczego nie odrzucaj z góry. Jeśli czujesz, że dana treść zgadza się z twoimi uczuciami to świetnie. Jeśli nie, daj sobie szansę to zweryfikować w toku własnej pracy i po prostu potraktuj daną informację jako potencjalnie możliwą prawdę. Jako osoba nieoświecona oczywiście mogę też mylić się w niektórych kwestiach. Najlepiej jest więc podejść do tego, jak do każdej innej duchowej treści — wybrać to, co z nami rezonuje, a resztę zostawić. Jeśli jesteś zaś duchowym sceptykiem, to nawet jeśli bym chciał, nie jestem w stanie udowodnić ci prawdziwości przedstawionych w tej książce duchowych konceptów. Dla mnie dowodem są moje własne doświadczenia, uczucia i świadomość, które pojawiły się w toku praktyki. Mogę je jedynie opisać, ale nie sprawię, że sam to poczujesz — to już zależy tylko od ciebie czy postanowisz wejść na tą drogę i samodzielnie sprawdzić, co cię na niej czeka.
Zdaję sobie sprawę również z faktu, że zanim zdecydujesz się na przeczytanie całej książki opartej na moim własnym doświadczeniu, zapewne chciałbyś wiedzieć cokolwiek na temat tego, kim jestem i na czym opierała się moja praktyka. Chciałbym więc pokrótce opisać ci, jak wyglądało moje przebudzenie i gdzie mnie to zaprowadziło.
Nie byłem żadnym uduchowionym dzieckiem, ani nie miałem żadnych specjalnych przebłysków świadomości w dzieciństwie. Byłem do bólu przeciętnym chłopakiem z licznymi problemami. Cichy, nieśmiały, przestraszony i zamknięty w sobie, miałem tylko jedno małe marzenie — żeby wszyscy dali mi spokój i niczego ode mnie nie chcieli. Mając beznadziejną relację z rodziną i nie potrafiąc odnaleźć się wśród rówieśników, stroniłem od ludzi, a z wiekiem rosły tylko fobie społeczne. Brak miłości, przemoc psychiczna i emocjonalna w domu, później znęcanie się również i w szkole — to wszystko sprawiało, że rosła we mnie niechęć czy wręcz nienawiść do świata, ludzi i siebie samego. Moja samoocena była kompletnie zdeptana, a ja miałem wrażenie, że oddychając, tylko niepotrzebnie zużywam tlen innym. Wśród ludzi przejawiałem się jak niewidzialne dziecko, całą swoją postawą przepraszające za to, że żyje. Mając 15 lat miałem już typowe objawy depresji — niechęć do życia, zobojętnienie, silne wycofanie, zajmowanie się tylko tym, co konieczne, a przez resztę czasu uciekanie w świat książek i gier oraz pojawiające się myśli samobójcze. Na szczęście za bardzo bałem się umierania, żeby cokolwiek sobie zrobić, ale myślenie o tym przewijało się przez jakiś czas. Po kilku latach takiej wegetacji, gdy zaczynałem studia, nastąpił krytyczny moment, który odmienił wszystko. Zawsze brakowało mi czułości, bliskości i miłości, gdyż w domu nie dostawałem tego zbyt wiele. Niestety prowokowałem nieświadomie bardzo mocno do odrzucenia, więc wszelkie szkolne miłostki kończyły się, zanim w ogóle się zaczęły — szczególnie, że nie potrafiłem nawet wydobyć z siebie pełnego zdania, aby porozmawiać z jakąkolwiek dziewczyną. Gdy więc na nowo rozpoczętych studiach znalazłem sobie kolejny obiekt do nieszczęśliwego wzdychania, coś się we mnie poddało. Poczułem tak silną beznadziejność i niemoc, że odpuściłem sobie nawet fantazjowanie o tym, że kiedykolwiek mogłoby cokolwiek z tego być. Z ogromną siłą uderzyła mnie beznadziejność i żałosność całej mojej egzystencji. Miałem wrażenie jakby moje życie od samego początku było odgórnie przegrane. Przez kolejny tydzień czułem się, jakbym dosłownie miał kotwicę w brzuchu. Nie mogłem prawie nic zjeść, ponieważ miałem od razu odruchy wymiotne — tak silna była reakcja organizmu. Czułem się jakbym zapadł się w sobie i umierał za życia. Cierpienie było już tak silne i namacalne, że w końcu coś we mnie pękło i poczułem, że muszę coś zmienić, albo równie dobrze mogę położyć się na podłodze i czekać na śmierć. I wtedy po raz pierwszy w moim życiu zadałem sobie pytanie: „To ja mogę coś zmienić? Da się tak w ogóle?”.
To był moment, w którym rozpoczęło się moje przebudzenie. Momentalnie poczułem w sobie entuzjazm, jakiego jeszcze nigdy we mnie nie było i zacząłem szukać odpowiedzi w Internecie, wpisując nieco na oślep przeróżne hasła. W ten sposób trafiłem na pierwsze informacje o medytacji, chociaż nie było to jeszcze nic konkretnego, co dałoby mi jakieś sensowne odpowiedzi. Następnego dnia, idąc na uczelnię z nieco już innym nastawieniem, zmianę mojego zachowania zauważył jeden z kolegów z grupy. Od słowa do słowa, opowiedziałem mu co nieco o swoich próbach zmienienia czegoś w swoim życiu, a ten momentalnie ucieszył się i podesłał mi link do artykułów, które na zawsze odmieniły moje życie. Dowiedziałem się o pracy z podświadomością, wpływie intencji na nasze życie, formach pracy z własnymi emocjami i psychiką oraz wielu innych rzeczy. Dostałem praktycznie jak na tacy mnóstwo przydatnych informacji, dzięki którym mogłem zacząć odkrywać i realizować swoją własną praktykę — a wszystko to w ciągu doby od wyrażenia szczerej chęci do zmian! To był zaledwie początek cudów i pozytywnych zmian w moim życiu.
Od razu całkowicie zaangażowałem się w temat — byłem tak niesamowicie podekscytowany i zafascynowany tym, że nie tylko mogę rozwiązać swoje problemy, ale wręcz mogę kreować swoim umysłem rzeczywistość wokół mnie. Dużo było w tym jeszcze nieprzytomności i nierozumienia tego, o co naprawdę w tym wszystkim chodzi. Jednak uczyłem się i oczyszczałem swoje intencje wobec siebie i swojego rozwoju, dzięki czemu na przestrzeni czasu zyskiwało to wszystko na jakości. Moim nadrzędnym celem był związek partnerski, ponieważ cały czas tak bardzo pragnąłem bliskości i miłości, ale po drodze czekało mnie mnóstwo pracy z samooceną i innymi podstawami, nim w ogóle stałem się zdolny do tworzenia dojrzałych relacji z ludźmi. Dziś, chociaż dalej pracuję nad sobą i wciąż są przede mną cele czekające na realizację — udało mi się osiągnąć naprawdę dużo i jestem niesamowicie dumny z siebie. Poukładałem przede wszystkim relację ze sobą do tego stopnia, że zamiast nienawiści i niechęci, udało mi się zbudować całkiem sporo miłości, akceptacji i wspierającej życzliwości wobec siebie. Odbudowałem podstawy samooceny, odkrywając swoje liczne zalety i mocne strony. Poradziłem sobie z niemocą, złością, nadmiarem krytyki, lękami, skrajną nieśmiałością i wieloma innymi problemami. Dziś mogę powiedzieć, że szczerze lubię siebie i czuję się naprawdę dobrze ze sobą — uwielbiam wręcz to, że jestem właśnie sobą, a nie kimkolwiek innym. Udało mi się zbudować szczęśliwy i udany związek, w którym naprawdę niczego mi nie brakuje. Polubiłem się ze światem i ludźmi na tyle, że teraz moja praca (którą uwielbiam!) wiąże się z pomaganiem innym — wszystko to, czego nauczyłem się przy okazji ratowania siebie, wdrażam teraz w pracy z cudzymi problemami. Przy okazji wciąż odkrywam jak cudowni i wspaniali potrafią być inni ludzie.
Można więc powiedzieć, że ogólnie żyje mi się całkiem dobrze, lekko i przyjemnie. Nie zrealizowałem jeszcze wszystkich swoich celów i nie uwolniłem się od wszelkich ograniczeń, ale to jest kwestia czasu. Przez lata pracy nad sobą nauczyłem się, że każdy cel jest osiągalny, jeśli tylko podejdzie się do sprawy uczciwie, cierpliwie i wytrwale. Nie piszę tego wszystkiego, aby się chwalić, ale aby pokazać ci, że nawet beznadziejny przypadek (a właśnie takim byłem), może to wszystko przekroczyć i zbudować sobie zupełnie nową jakość życia. Nie będę ukrywał, że dla mnie pierwsze lata były dość trudne i żmudne, ale z czasem było coraz lepiej i coraz łatwiej. Chciałbym tylko, żebyś miał świadomość, że niezależnie od tego jak źle by z tobą nie było — na pewno da się coś z tym zrobić.
Po tym wstępie nie pozostaje nic innego jak zaprosić cię do lektury reszty książki. Dla ułatwienia podzieliłem ją na trzy części. Każda z nich stopniowo będzie wdrażać cię w poszczególne zagadnienia, zaczynając od najbardziej podstawowych kwestii. Najpierw poznasz najważniejsze teorie, dzięki którym będziesz mógł zrozumieć istotę rozwoju duchowego, a także to, co w jego ramach robimy i po co. W drugiej części przedstawię podstawowe, uniwersalne narzędzia, dzięki którym będziesz mógł pracować nad sobą — dowiesz się jak z nich korzystać, na co należy uważać, czy czego nie powinno robić się podczas pracy z nimi. W ostatniej części przejdziemy w końcu do samej praktyki, wykorzystując zdobytą wiedzę o teorii i narzędziach. Odkryjesz strategie i możliwości pracy nad sobą, a także poznasz wiele przydatnych wskazówek, przykładów, ćwiczeń i pomysłów na swoją praktykę.Trzy razy ja
Czy zastanawiałeś się nad tym, czym właściwie jest umysł? Jak jest zbudowany? Skąd biorą się różne, nieraz sprzeczne ze sobą myśli? Czemu Twój umysł reaguje w określony sposób, a u kogoś innego działa już zupełnie inaczej?
Aby odpowiedzieć sobie na te pytania, na dobry początek powinniśmy zauważyć, że nasz umysł składa się z odrębnych, ale współpracujących ze sobą struktur. Klasyczna psychologia wprowadza różne definicje dla poszczególnych elementów jaźni, ale jako że robi to w oderwaniu od duchowości i intuicyjnej świadomości — jest to często przeintelektualizowane. Niektóre modele będą wręcz ograniczające dla duchowych adeptów, gdyż zakładają np. niezmienność pewnych części osobowości. Wnioski takie zostały wyciągnięte na podstawie efektów klasycznych psychoterapii i obserwacji możliwych zmian u różnych ludzi. Osobiście mnie to nie dziwi, ponieważ rozkruszenie fundamentów własnej osobowości, bywa niezwykle trudne nawet dla osób zaawansowanych w praktykach duchowych. I jest praktycznie niemożliwe dla ludzi korzystających jedynie z ograniczonych narzędzi psychoterapeutycznych. Rozwój duchowy i psychologia, w wielu punktach zupełnie inaczej postrzegają człowieka, mają różne cele i inne podejście do niektórych spraw. Czytając więc psychologiczną literaturę (która potrafi być bardzo przydatna w zrozumieniu pewnych mechanizmów ludzkiej psychiki), warto podchodzić z dystansem do nakreślonych tam ograniczeń.
Wracając do struktury umysłu — za najbardziej praktyczny i intuicyjny, uznaję model pochodzący z huny. Wyróżnia on istnienie Niższego Ja (podświadomość), Średniego Ja (świadomość) oraz Wyższego Ja (nadświadomość). Każda z tych części umysłu spełnia określone role i zadania, dzięki czemu możemy sprawnie funkcjonować jako złożone, inteligentne, samoświadome i czujące istoty. Omówimy sobie kolejno poszczególne jaźnie:
Świadomość
Celowo zaczynam od środkowej części umysłu, ponieważ właśnie z nią najbardziej się utożsamiasz i to ona jest swojego rodzaju centrum dowodzenia. To jest ta część umysłu, która myśli, analizuje, podejmuje decyzje. Właśnie tutaj jest centrum twojego „ja”.
Świadomość, którą przejawiamy na tu i teraz, jest niepełna, i tak będzie aż do samego oświecenia, które samo w sobie jest uwieńczeniem procesu jej poszerzania i oczyszczania. Zastanawiasz się teraz pewnie, czym w ogóle jest to poszerzanie świadomości. Można to dosyć łatwo wytłumaczyć, ponieważ przypomina to zjawisko, które doświadczasz każdego dnia, czyli budzenie się. W momencie, gdy śpimy, nasza świadomość jest z reguły mocno zawężona i dopiero w momencie przebudzenia, wraca do poziomu, na jakim przejawia się normalnie w ciągu dnia. Przypomnij sobie różnicę między świadomością, jaką masz we śnie, a jaką masz po całkowitym rozbudzeniu. Przyjmijmy nieco umownie, że sen to przejawianie np. 5% świadomości, twój codzienny stan to 30%, a oświecenie to 100%. Jeśli jest więc tak duża różnica w postrzeganiu rzeczywistości między snem, a przebudzeniem, to wyobraź sobie jak wiele musi się zmienić, gdy rozwiniesz swoją świadomość w pełni! Rozwój duchowy jest niczym innym, jak właśnie stopniowym budzeniem świadomości.
I tak, jak przy pomocy praktyk duchowych możemy tą świadomość poszerzać, tak też możliwe jest jej zawężanie pod wpływem silnych emocji, używek czy uciekania od siebie. Z tego też powodu picie alkoholu, nawet w małych ilościach, gryzie się z praktyką medytacyjną (nieprzytomność po alkoholu utrzymuje się w energiach o wiele dłużej, niż na poziomie fizycznym).
Większość ludzi, szczególnie mocno mentalnych, gdyby miało pokazać miejsce, w którym myślą i są świadomi, wskazałoby na wnętrze swojej głowy. Dzięki duchowym praktykom zauważamy, że świadomość nie jest sztywno przypisana do jednego miejsca w ciele — można ją przenosić z głowy do serca, stopy czy nawet wokół ciała. Może się to wydawać nieco śmieszne i abstrakcyjne, ale jest jak najbardziej możliwe! Z czasem, nasza świadomość naturalnie rozszerza się na całe ciało, nie tylko te fizyczne, ale również duchowe — obejmując całe nasze istnienie jednocześnie.
W świadomości nie przebywamy też cały czas — tracimy kontakt z nią podczas snu (częściowo lub całkowicie), omdlenia czy w momencie śmierci. Wtedy, tymczasowo całkowitą kontrolę nad nami przejmuje podświadomość. Najdłużej to trwa w momencie śmierci, ponieważ nasze świadome ja całkowicie umiera i kształtuje się na nowo dopiero w momencie kolejnej inkarnacji. Cały proces od momentu śmierci do nowego życia, który trwa miesiące bądź nawet lata (podobno zazwyczaj ok 1,5 roku) jest sterowany przez naszą podświadomość i to ona wybiera nam warunki nowego życia. Możliwe jest uzyskanie trwałej ciągłości świadomości, gdzie nawet śmierć fizycznego ciała jej nie przerywa, ale to wiąże się już z bardzo wysokim urzeczywistnieniem.
Na początku świadomość ma bardzo szczątkowy kontakt z podświadomością i nadświadomością — nie wiemy za bardzo, co się dzieje w tamtych jaźniach i dlaczego pewne procesy w nas samych i w naszym życiu zachodzą w taki, a nie inny sposób. Jest w tym wszystkim silne poczucie rozdzielenia, a my mamy wrażenie, że podświadomość i nadświadomość to jakieś zewnętrzne, oderwane od nas twory. Jest to tylko powierzchowne wrażenie, wynikające z braków w świadomości, stłumień i innych ograniczeń umysłu. W miarę duchowych postępów, nasza świadomość będzie poszerzać się, aż do całkowitego zjednoczenia z Wyższym i Niższym Ja. Docelowym stanem naszej świadomości jest czyste, niczym nieograniczone, pełne doświadczanie siebie i swojej Boskiej natury w poczuciu wewnętrznej jedności.
Podświadomość
To jest ta część umysłu, dzięki której jeszcze nie udusiłeś się, mimo że przez większą część czasu nie pamiętasz o wdechach i wydechach. Podświadomość jest swojego rodzaju autopilotem organizmu, który ma za zadanie odciążać twoją świadomość i pozwolić skupić ci się na tym, co jest realnie ważne, a nie na tysiącach prostych, powtarzalnych czynności. Jeśli wydaje ci się, że teraz masz dużo na głowie, to pomyśl, co by było, gdybyś musiał ręcznie sterować pracą wszystkich swoich narządów wewnętrznych. Bez pracy podświadomości, nie byłoby mowy o przeżyciu tak złożonej i skomplikowanej istoty, jaką jest człowiek. Celem podświadomości jest przetrwanie i działanie w zgodzie z nabytymi programami na życie, aby jak najlepiej ci służyć i ułatwiać funkcjonowanie. Niestety te programy czasami wprowadzają więcej zamieszania niż wsparcia, ale nie jest to wina samej podświadomości, a błędnych założeń, wynikających z naszego, niedoskonałego jeszcze funkcjonowania. Podświadomość pracuje dla nas wiernie i najlepiej jak potrafi. Uczy się przede wszystkim poprzez obserwacje i powtarzanie, więc jeśli świadomość robi głupoty, to podświadomość uznaje je za coś ważnego i koduje w sobie, jako programy do odtwarzania teraz i w przyszłości.
Jeśli powtarzasz sobie regularnie, że jesteś beznadziejny, to po pewnym czasie podświadomość zapamięta to i zapisze w sobie program „jestem beznadziejny”. Skoro to ciągle i ciągle powtarzasz, to widocznie jest to ważne i prawdziwe. Podświadomość jest dość prosta w funkcjonowaniu i nie analizuje kontekstu, powodów, ani nawet tego, czy mówisz poważnie. Jeśli powtarzasz sobie, że jesteś głupi lub brzydki, to po prostu przyjmuje to do wiadomości i wprowadza do reszty istniejących już programów. To, na ile nowy program przyjmie się, zależy od tego, co już w tej podświadomości jest. Jeśli czujesz się świetnie ze sobą i masz taką prawdziwą, zdrową samoocenę, to podświadomość będzie bronić się przed negatywnym wzorcem — za bardzo będzie kontrastował z wcześniejszymi programami. Jeśli jednak masz niezbyt dobre mniemanie o sobie, to wyobrażenie o swojej beznadziejności świetnie się wpisze w kontekst i podświadomość bardzo łatwo i chętnie to przyswoi.
Dokładnie z tego powodu, początki pracy nad sobą bywają trudne, ale im dalej w las, tym coraz łatwiej, lżej i przyjemniej. Im więcej dobrych programów wprowadzisz do podświadomości, tym chętniej będzie przyjmować kolejne!
Na uczenie się podświadomości duży wpływ ma też istotność tego, co się dzieje. Jeśli coś jest bardzo, bardzo ważne i cała otoczka wskazuje na to, że tak jest — to podświadomość też traktuje to dużo poważniej. W skrajnych wypadkach silne i trwałe programy mogą zakodować się nawet pod wpływem krótkotrwałego wydarzenia, jeśli będą temu towarzyszyć niezwykle silne emocje i przeżycia. Jeśli np. zdarzyło ci się topić, gdy byłeś dzieckiem i omal nie zginąłeś, to możesz mieć całe życie paniczny lęk przed wodą, ponieważ w chwili topienia się, bardzo silnie odbierałeś wodę jako coś, co cię pochłania, dusi i próbuje zabić. I właśnie ta reakcja odtwarza się w momencie kontaktu z głębinami — „ta woda chce mnie pochłonąć i zabić”. Odczuwasz lęk i niechęć, aby się zanurzyć, ponieważ podświadomość próbuje cię chronić przed ponownym doświadczeniem tego zagrożenia. Robi to jednak z poziomu zawężonego przez stłumione i nieprzepracowane emocje, a więc z reguły nie są to najmądrzejsze i najkorzystniejsze rozwiązania. Aby uwolnić się od tych programów, trzeba skonfrontować się na nowo z emocjami, wejść świadomością w traumę i ją zrozumieć. Zauważyć, że wtedy zaszły specyficzne warunki, które doprowadziły do tego zdarzenia i to nie woda jest zagrożeniem, ale konkretne intencje, które wtedy miałeś. Może się okazać, że tak naprawdę chodziło tylko o zwrócenie na siebie uwagi. Chciałeś w końcu być zauważony przez rodziców i dlatego nieświadomie wykreowałeś to całe „przedstawienie”, które wymknęło się spod kontroli. A może po prostu zabrakło zwykłego rozsądku — objadłeś się przed kąpielą i złapał cię skurcz. Niezależnie od przyczyn, po konfrontacji przychodzi zrozumienie i czujesz ulgę — już wiesz, że nie musisz tego powtarzać, więc woda jest bezpieczna. W efekcie podświadomość odpuszcza sobie zbędny już program. Jak przejść przez taki proces zrozumienia i odpuszczenia, dowiesz się w dalszych częściach tej książki.
Poprzez silne, gwałtowne doświadczenia kodują się przede wszystkim traumy, więc nie jest to dobry sposób na wprowadzenie nowych programów, aczkolwiek czasami warto zbudować otoczkę wyjątkowości, aby coś łatwiej odpuścić. Dobrze działają takie rytuały, gdzie np. symbolicznie palimy coś, co symbolizowało nasz problem, aby pokazać podświadomości, że dzieje się coś ważnego i doniosłego. Jeśli jednak będziemy tego nadużywać, to stanie się to zbyt zwyczajne i przestanie robić na niej wrażenie. Nie ma też sensu bezmyślnie wykonywać wyczytanych gdzieś rytuałów i praktyk, których sami nie czujemy. To uczucia, intencje i nastawienia są kluczowe dla skuteczności wszystkiego co robimy, a nie mechaniczne odtwarzanie pewnych czynności.
Ważne jest też to, że pewna część programów przechodzi z wcielenia na wcielenie — jeśli są wystarczająco silne i dobrze utrwalone. Stąd też ludzie mają tak różny start w życiu i tendencje do zupełnie innych zachowań czy reakcji. Nawet w przypadku wspomnianego wyżej przykładu z topieniem się, może być tak, że jedna osoba zakoduje sobie silną traumę, a druga przeżyje to bez śladu w psychice. Wszystko zależy od naszych struktur poznawczych, wrażliwości i otwartości na różne czynniki, które kształtują się w nas na przestrzeni wcieleń. Jest to też odpowiedź na pytanie, czemu rodzeństwo wychowane w tych samych warunkach i tak samo traktowane przez rodziców, potrafi być tak bardzo różne od siebie.
Nadświadomość
O ile podświadomość i świadomość są jeszcze tematem badań psychologów i klasycznej nauki — tak w przypadku nadświadomości, wchodzimy już całkowicie w sferę duchową. Tym też dla mnie różni się rozwój osobisty od duchowego, że ten pierwszy pomija lub bagatelizuje istnienie Wyższego Ja.
Nadświadomość to nic innego, jak Boska cząsteczka w nas samych. Część naszego umysłu, która jest doskonała, stała i niezmienna. Nasza prawdziwa, Boska natura. W nadświadomości nie trzeba już nic zmieniać ani poprawiać, ponieważ ona od zawsze była doskonała i dokładnie taka, jaka powinna być. Jeśli słyszysz lub czytasz gdzieś, że już jesteś doskonały, to chodzi właśnie o fakt posiadania w sobie takiej doskonałej, Boskiej części własnego istnienia. Samo posiadanie, nie oznacza jednak jeszcze świadomości i korzystania z tego, a to jest tutaj kluczowe. Mogę więc powiedzieć, że moja natura jest doskonała, ale kłamstwem by było, gdybym powiedział, że już tą doskonałość realizuję w pełni. To tak, jakby mieć czek na miliard dolarów i nie wiedzieć jak czeki działają — niby jestem bogaty, ale dopóki nie znajdę banku i czeku nie zrealizuję, to bogaty jestem tylko teoretycznie.
Nadświadomość ma stały dostęp do informacji najwyższej jakości, czyli pochodzących bezpośrednio z Boskiej sfery. To właśnie tutaj przejawia się nasza Intuicja, a Średnie Ja odkrywa i doświadcza swojej Boskiej natury. To tutaj pojawiają się genialne pomysły, inspiracje, Boska mądrość i prowadzenie.
Zadajesz sobie pewnie pytanie: „Skoro jest we mnie doskonała nadświadomość, to skąd te wszystkie błędne programy w podświadomości i cierpienie w moim życiu?” Wynika to z faktu, że świadomość musi najpierw odkryć, objąć swym zasięgiem i zintegrować podświadomość oraz nadświadomość. W dodatku, ta ostatnia działa tylko na tyle, na ile pozwalają jej podświadome programy i świadoma wola. Jeśli mamy w sobie wzorce niedostatku, utożsamiamy się z biedą i brakiem pieniędzy — to nadświadomość nie narusza naszej woli i nie wciska nam bogactwa na siłę. Średnie Ja, które decyduje i posiada wolną wolę, musi podjąć decyzję o wyjściu poza podświadome wzorce (przyzwyczajenia, emocje, nawyki, wyobrażenia, itd.) i pozwolić sobie, na otwarcie się na coś nowego.
A skąd w ogóle w nas pierwsze negatywne programy? Dlaczego od początku nie przejawiamy się doskonale? Powodem jest niepełna świadomość, co skutkuje naiwnością, podejmowaniem błędnych decyzji czy niezrozumieniem przyczyn i skutków naszych działań. My tą świadomość dopiero musimy w sobie rozwinąć i urzeczywistnić, aby móc przejawiać w pełni swoją Boską naturę. Możesz tutaj poczuć bunt — „To czemu Bóg stworzył mnie z niepełną świadomością i muszę się z tym wszystkim użerać?”. To jest kwestia perspektywy. Może cię to nieco zszokować, ale to, co się dzieje od momentu powstania danej duszy, aż do oświecenia, jest pewnego rodzaju procesem narodzin. To jest jak okres prenatalny dla duszy i jej świadomości, gdzie ona dopiero kształtuje się, aż rozwinie się w pełni — z tą różnicą, że to ty sam masz kontrolę nad tym procesem i rozwijasz się we własnym tempie, poprzez doświadczanie rzeczywistości. Możesz więc odpuścić sobie żal do Boga, o to że stworzył cię takiego niedoskonałego, ponieważ cały ten akt tworzenia po prostu jeszcze się nie zakończył. Najzwyczajniej w świecie jeszcze się nie urodziłeś! Taka jest już natura świadomości, że nie powstaje w mgnieniu oka, ale musi ukształtować się we własnym tempie i w zgodzie z swoją wolną wolą. To ty sam musisz do tego dojrzeć i nikt nie może ci tego narzucić. Wynika to z natury Boskich energii, których nieodłączną cechą jest wolność — tam nie ma żadnych przymusów, presji ani narzucania czegokolwiek. Każda istniejąca dusza musi samodzielnie podjąć decyzje o dostrojeniu się do Boga i żadna nie powstaje z odgórnie narzuconym przymusem przejawiania tego. Stąd też konieczność istnienia tych wszystkich procesów, ponieważ bez nich byśmy byli bezwolnymi marionetkami w rękach Boga. Biorąc jednak pod uwagę, że dusza jest nieśmiertelna, to cały ten proces narodzin świadomości, choćby trwał miliony lat, jest wobec wieczności, jak krótki błysk światła.
Właśnie dlatego praca z oczyszczaniem i poszerzaniem świadomości jest istotą rozwoju duchowego. Poprzez osiągnięcie pełnej i czystej świadomości możemy uwolnić się raz na zawsze od wszelkiego cierpienia i faktycznie przejawiać naszą Boską doskonałość, dopełniając proces narodzin naszej duszy.
Podsumowanie
Jeśli porównać nasz umysł do statku, to świadomość będzie kapitanem, podświadomość wierną załogą, a nadświadomość dobrym i wszechwiedzącym przyjacielem. Kapitan decyduje o wszystkim, wydaje rozkazy i zarządza całokształtem morskiej wyprawy, ale bez działań załogi, to nawet nie wypłynie z portu. Kapitan może sobie krzyczeć i grozić, ale jeśli podejmie decyzję kompletnie sprzeczną z interesem załogi, (np. o popłynięciu w środek sztormu), to nie zrealizuje swoich zamiarów. W zależności od jakości wzajemnych relacji i tego, do czego załoga jest przyzwyczajona z poprzednich wypraw — łatwiej bądź trudniej będzie forsować różne pomysły. Kto wie, przy dobrych relacjach, to może i nawet przekonasz swoją załogę do żeglugi przez sztorm, jeśli będzie miało to jakieś sensowne uzasadnienie (np. ucieczka przed piratami). Właśnie dlatego tak ważne jest budowanie dobrej relacji z podświadomością. Życzliwa i przyjacielska współpraca przynosi znacznie lepsze efekty, niż walka i szarpanie się.
No dobrze, a co ze wspaniałym, wszechwiedzącym przyjacielem kapitana, czyli nadświadomością? Przyjaciel ten zna odpowiedzi na wszystkie istotne pytania — wie gdzie, kiedy i jak płynąć, żeby było bezpiecznie i korzystnie. Wie, czego potrzebuje załoga, żeby ją uszczęśliwić. Chętnie wesprze kapitana w jego celach i wskaże mu pozytywne rozwiązania, podpowie, co można by zmienić, zainspiruje do zupełnie nowej, lepszej od poprzednich wyprawy. Absolutnie nigdy się nie wtrąca na siłę i nie ingeruje, gdy nie jest o to proszony, ponieważ szanuje wybory kapitana i jego wolna wola jest tutaj najważniejsza. Kapitan może swobodnie korzystać z tego całego wsparcia, ale może też je całkowicie zignorować i odrzucić, realizując swoje własne pomysły. To drugie rozwiązanie, prędzej czy później — kończy się cierpieniem i nieprzyjemnościami.
Jest wielu ludzi, którzy płaczą i narzekają, jak im się krzywda dzieje, że Bóg ich opuścił i nie słucha ich błagań. A prawda jest taka, że to nie Bóg nie słucha, ale to człowiek we właściwym czasie nie słuchał głosu Boga w sobie. Idealna współpraca trzech jaźni jest wtedy, gdy świadomość wsłuchuje się w mądrość nadświadomości i zgodnie z jej wskazówkami i radami, działa odpowiednio w stosunku do podświadomości. Tylko wtedy mamy gwarancje tego, że nie zrobimy sobie krzywdy, ingerując w strukturę podświadomości np. przy pomocy afirmacji! Nadświadomość zawsze wie, co dla nas najlepsze i najkorzystniejsze, więc po prostu nie opłaca się jej nie słuchać.Wszystko jest energią
Wiesz już z czego składa się umysł i jak funkcjonuje, ale czy zdajesz sobie sprawę do czego jest zdolny? Większość ludzi myśli, że możliwości umysłu kończą się na analizowaniu informacji, kreowaniu idei, rozwiązywaniu krzyżówek i tego typu działaniach. Nieświadomi są jednak niezwykle potężnej i tak naprawdę podstawowej funkcji, jaką jest kreowanie rzeczywistości. Są w nas bowiem tysiące myśli, emocji, wyobrażeń, nawyków i nastawień, które nieustannie kreują nasze własne życie. Jeśli np. czujesz, że na nic nie zasługujesz, to rzadko spotyka cię coś dobrego, a życie wymyśla setki sposobów na to, aby ci dokopać. Tak po prostu.
Jakim cudem, nasze własne emocje i myśli miałyby wpływać na świat zewnętrzny? Wbrew pozorom, jest to stosunkowo proste i intuicyjne do zrozumienia. Musimy jedynie przyjrzeć się temu, jak zbudowana jest wszelka materia. Zanim jednak do tego przejdziemy, chciałbym podkreślić, że poniższe opisy nie są akademickim opracowaniem, a próbą zobrazowania pewnych zależności przy pomocy intuicyjnych odczuć. Musisz mi więc wybaczyć potencjalnie błędy i nieścisłości z naukowego punktu widzenia.
O tym, że wszystko, co istnieje jest zbudowane z atomów, słyszało każde dziecko. Przez długi czas sądzono, że atomy są niepodzielne i jest to najmniejsza cząstka, z jakiej składa się otaczający nas świat. Z czasem jednak atomy podzielono na protony, neutrony i elektrony, a te na jeszcze mniejsze cząsteczki — np. kwarki i leptony. Te cząsteczki oddziałują na siebie wzajemnie, ale co istotne — między nimi są ogromne, puste przestrzenie! Do dziś naukowcy głowią się, jak te cząsteczki dokładnie działają i czy w ogóle są cząstkami czy może strunami o określonej długości. Pojawiają się jednak ciekawe teorie, które pokrywają się z tym, co duchowi nauczyciele wiedzieli już od tysięcy lat (fizyka kwantowa ma tu sporo do powiedzenia). W bardzo dużym uproszczeniu, chodzi o to, że te cząstki czy struny wibrują z określoną częstotliwością, tworząc w efekcie końcowym drzewo, wodę, kamień czy ciebie. Na poziomie fizycznym nie jesteś niczym więcej jak przeogromnym zbiorem wibrujących cząstek/strun.
Zobrazujmy to małym przykładem. Spójrz na dowolny przedmiot, oddalony od ciebie. Ten przedmiot jest zbudowany z jakichś cząsteczek i pustej przestrzeni — tak samo, jak ty. A co jest pomiędzy wami? Nic? Na pewno jest powietrze, czyli zbiór różnych gazów, które tak samo jak ty i ten przedmiot, składają się z wibrujących cząsteczek i pustej przestrzeni między nimi. Gdyby teraz bardzo, bardzo mocno powiększyć obraz, tak aby dostrzec te najmniejsze, wibrujące cząsteczki, to zobaczyłbyś, że nie ma sztywnej granicy między twoim ciałem, a powietrzem. Nie ma granicy między tym przedmiotem, a powietrzem. Jest po prostu dużo pustej przestrzeni i mnóstwo przenikających się cząsteczek o różnych właściwościach. Wszelkie granice między obiektami są iluzoryczne, a w rzeczywistości wszystko jest ze sobą połączone.
Umysł, aby ułatwić sobie poruszanie się w materialnej rzeczywistości, wyodrębnia oddzielne formy na podstawie fizycznych właściwości danych przestrzeni. Ten fragment przestrzeni nazwie drzewem, a tamten kamieniem. Umowność wyodrębniania tych form, można zobaczyć podczas wakacyjnego wyjazdu. Patrząc ze statku na nadmorski brzeg, widzisz przepiękną plażę — dość jednolity twór. Dopiero, gdy na nią dotrzesz i piasek przesypuje się między twoimi palcami, umysł rozbija ten twór na coś bardziej złożonego — ziarenka piasku, połamane patyki, muszelki. Gdy sięgniesz po mikroskop, będziesz mógł to rozbić na jeszcze mniejsze elementy. Plaża sama w sobie nie istnieje — to tylko twój umysł wybiera sobie pewien fragment rzeczywistości i definiuje go w ten sposób. Tak samo opisujemy wszelkie materialne formy, sztucznie nadając im nazwy i granice, aby mieć punkty odniesienia dla umysłu. W rzeczywistości wszystkie te granice są tylko i wyłącznie umowne, oparte na fizycznych zmysłach. Rozdzielenie jest iluzją, wynikającą z ograniczeń naszych zdolności poznawczych. Oczy tego nie zobaczą, a dotyk jest zbyt mało precyzyjny, żeby to zarejestrować w mózgu. To połączenie wszystkiego, co istnieje, wychwycić mogą tylko nasze duchowe zmysły, dlatego też osoby medytujące i poszerzające swoje zrozumienie rzeczywistości, odkryły te zależności już dawno temu. W duchowości te fale czy cząsteczki, z których stworzony jest świat, nazywane są po prostu energią i dla wygody przy tym określeniu zostaniemy.
Energie, z których zbudowany jest świat, oddziałują na siebie wzajemnie w dużo szerszym zakresie, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Cały wszechświat to tak naprawdę jedno, wielkie pole różnorodnych energii, a skoro zawiera się w nim całe istnienie — to nie ma żadnego problemu w tym, aby w tej energetycznej sieci posyłać coś, z jednego jej punktu, w dowolny inny. Z tego powodu, nasze myśli czy emocje, które też są pewnego rodzaju energiami, mogą wpływać na innego człowieka, nawet jeśli znajduje się on na drugim krańcu świata. Te przepływy energii rządzą się swoimi prawami, więc nie ma tutaj mowy o dowolnym kreowaniu rzeczywistości — istotna jest choćby kwestia wolnej woli żyjących istot, do czego jeszcze dojdziemy.
Ważne jest to, aby zrozumieć i zapamiętać, że to, co fizyczne zmysły odbierają jako coś rozdzielonego, niezależnego od siebie — na poziomie energii stanowi jedną, wielką strukturę pozbawioną granic.
Energia ulega również nieustannym przemianom. Zastanów się, co się dzieje ze spalonym drzewem. Czy po spaleniu, znika z tego świata całkowicie, czy po prostu zmienia formę? A obieg wody w przyrodzie? Woda może sobie zamarzać, zmieniając swoją postać — może też odparować, aby przekształcić się w chmury, a potem znów spaść na ziemię w formie deszczu. Wody możesz użyć do reakcji z innymi substancjami, gdzie tą wodę bezpowrotnie stracisz (jako wodę), ale zauważ, że cząsteczki z których się składała, nie znikają z naszego wszechświata, a jedynie łączą się z cząsteczkami innych substancji, aby razem stworzyć coś zupełnie innego.
We wszechświecie nic nie ginie bezpowrotnie — jedynie zmienia swoją formę.
Można więc powiedzieć, że pewne obszary czy fragmenty tej całej energii z której składa się wszechświat, wibrują w określony sposób, aby tworzyć konkretne formy, które ulegają nieustannym przemianom. A skąd ta energia wie jak wibrować i co ma tworzyć? Co nią kieruje? To jest właśnie efekt życia, czyli świadomości (świadomość = życie). To wszelkie życie jakie istnieje, kreuje rzeczywistość wokół siebie. Gdyby energia była pozbawiona życia (czyli świadomości), to byłaby zapewne tylko bezkształtną, jednolitą masą, pozbawioną jakichkolwiek właściwości. Byłaby nicością. Na szczęście jednak życie istnieje i ono „lepi” tą energię niczym plastelinę pod swoje potrzeby. Im większa świadomość danej jednostki, tym większe oddziaływanie na rzeczywistość. Człowiek ze swoją złożonością myśli, emocji i działań kreuje rzeczywistość wokół siebie znacznie intensywniej niż np. zwykła roślinka. Świat wokół nas jest niczym innym jak wypadkową kreacji wszystkich żywych istot, jakie istnieją. W końcu, to całe życie musi się przejawiać gdzieś i jakoś — potrzebne są konkretne formy, które to umożliwią i cały materialny wszechświat jest tylko jedną, z wielu płaszczyzn, która nadaje pewien konkretny kształt życiu.
Każda żywa, świadoma istota wibruje w określony sposób, a to zależy przede wszystkim od tego, do czego dostraja się jej troisty umysł. Negatywne emocje i plugawe myśli wiążą się z niskimi wibracjami. Im bardziej ktoś wibruje na takich częstotliwościach, tym bardziej przejawia choroby, ograniczenia czy stłumienia. Z kolei wysokie, czyli Boskie energie, wiążą się ze zdrowiem, szczęściem, miłością i innymi jednoznacznie pozytywnymi cechami. Jeśli mamy jakąś grupę ludzi, która jest dostrojona w dużym stopniu do niskich energii, to tworzą oni wokół siebie środowisko o równie niskich wibracjach, czyli mało przyjemne miejsce. Wynika to z faktu, że energie którymi emanują, mieszają się z energiami otoczenia i dostrajają je do tych konkretnych wibracji. Można więc powiedzieć, że swoim przejawianiem się, „rzeźbią” świat wokół siebie.
Tutaj działa słynna zasada, mówiąca, że „podobne przyciąga podobne”. Energie o zbyt dużej różnicy w jakości wibracji odpychają się wzajemnie, ze względu na brak dopasowania, natomiast te podobne, wzajemnie wzmacniają się poprzez zjawisko rezonansu. Te zależności są dość złożone i bywa tak, że np. jedna osoba może emanować tak silnym spokojem, że uspokaja samą swoją obecnością całą grupę panikarzy. Z reguły jednak jest tak, że marudy nakręcają się wzajemnie, a szczęśliwi ludzie dzielą się swoim szczęściem i je wzmacniają w sobie nawzajem.
No dobrze, a jak się to ma do nas i naszego życia?
Musisz zwrócić uwagę przede wszystkim na jedną rzecz — masz w sobie mnóstwo wyobrażeń, emocji, myśli i nastawień. Każda z tych rzeczy wiąże się z konkretnymi wibracjami i każda z nich kreuje ci życie. Każda z osobna i wszystkie razem, również te, których nie jesteś świadomy (dla zobrazowania — np. to, że nie czujesz, że palą ci się włosy, nie zmienia faktu, że to realnie się dzieje, wpływając na ciebie). Jako, że zazwyczaj mamy w sobie sporo sprzeczności — to, co realnie kreuje się, jest tylko wypadkową najważniejszych i najsilniejszych energii w nas. Z tego powodu twoja potrzeba miłości nie wykreuje ci jej, jeśli silniejszą energią będzie lęk przed nią i poczucie niezasługiwania.
Właśnie dlatego, tak ważna jest praca z podświadomością, ponieważ od zawartości jej programów zależy to, co ona kreuje na co dzień i na co pozwala Średniemu Ja. Nie zamienisz od tak wody w wino, mimo że jest to technicznie możliwe. Tak, choć może się to wydawać nierealistyczną bajką, teoretycznie podświadomość może ci pozwolić nawet na realizację tego, co inni uznaliby za cud — jasnowidzenie, wychodzenie z ciała czy materializację przedmiotów. Zanim jednak zaczniesz o tym myśleć, proponuję, abyś najpierw uwierzył w to, że możesz żyć szczęśliwie, bogato, w spełnieniu i miłości. Jeśli do tego nie będziesz w stanie przekonać swojej podświadomości, to tym bardziej do możliwości naginania praw rządzących materią, uznanych za jedne słuszne przez naukę i społeczeństwo.
Istotne jest również to, że skoro wszyscy razem kreujemy rzeczywistość wokół siebie, to granicą mojej kreacji jest miejsce, w którym zaczyna się twoja wolna wola. Skoro zbiorową intencją ludzi na tej planecie jest jeszcze żyć tutaj, to jedna osoba nie wykreuje końca świata. Nie będzie to technicznie w ogóle wykonalne. Tak samo, moce duchowe mogą nie działać w obecności osoby, która ma bardzo silną intencje, aby nie wierzyć, że coś takiego jest możliwe. To nie powinno jednak być dla Ciebie problemem, ponieważ istotą rozwoju duchowego jest skupienie się na sobie, własnej przestrzeni i świadomości. Inni niech żyją sobie jak chcą, a my możemy tworzyć w sobie i wokół siebie rzeczywistość najwyższej jakości, niezależnie od tego, co inni wybierają i kreują swoją energią. Tym łatwiej będzie nam to przychodzić, im bardziej będziemy otaczać się ludźmi, którym jest po drodze z tym, co wybieramy.
Cały czas, gdzieś na świecie próbuje przebudzić się ludzka świadomość. Spacerując wieczorem po parku, ktoś obserwuje gwiazdy i rozmyśla o powstaniu wszechświata. Komuś innemu wali się całe życie, więc zaczyna analizować swoje przeszłe decyzje, szukając odpowiedzi na pytanie: „Czemu jestem właśnie taką, a nie inną osobą?”. W innym miejscu, znudzony rutyną człowiek, zastanawia się nad sensem całego swojego życia: „Czemu to służy i dokąd zmierza? Jaki jest cel życia? Czy w ogóle jest jakiś?”.
Praktycznie całe społeczeństwo żyje w klatkach własnych emocji i ograniczających myśli, zbudowanych w większości jeszcze w dzieciństwie i wzmacnianych przez całe życie. Większość ludzi ignoruje bądź odrzuca przebłyski świadomości, które próbują im pokazać, że jest coś więcej niż pusta, materialna egzystencja. Coś więcej niż ich własne wyobrażenia o życiu i tkwienie w ograniczających schematach umysłu. Niektórzy jednak przebudzają się, gdy w końcu pozwolą sobie zadać właściwe pytania: „Czy mogę się zmienić? Czy muszę tkwić w tej roli? Czy mogę żyć zupełnie inaczej? Co we mnie sprawia, że czuję i myślę, to co czuję i myślę? Skąd biorą się moje motywacje? Co mną kieruje? Czym są emocje? Czy istnieje coś takiego jak dusza? Jak wygląda życie po śmierci?”. I bardziej zaczniesz zastanawiać się nad sobą i swoim życiem, tym więcej będziesz miał pytań. Większość ludzi poddaje się dość szybko, stwierdzając, że odpowiedzi są kompletnie poza ich zasięgiem. Myślą sobie: „A co taki zwykły szaraczek jak ja może wiedzieć na temat praw rządzących wszechświatem i wszelkim życiem?”. Niektórzy jednak nie chcą sobie odpuścić, więc aktywnie poszukują odpowiedzi. W ten sposób zaczyna się ich przygoda z rozwojem duchowym.
Rozwój duchowy jest niczym innym, jak drogą do poznania siebie i swojego miejsca we wszechświecie, przy jednoczesnym zrozumieniu, jak ten działa i jakimi rządzi się prawami. Jest to ścieżka dla wszystkich tych, którzy stwierdzili, że nie satysfakcjonuje ich bierne podążanie za społecznymi schematami bez pytania o cel i sens tego wszystkiego. Jeśli czujesz, że chcesz zrozumieć siebie, świadomie kształtować swoje życie, czuć się lepiej ze sobą i w tym świecie, odkrywać swój potencjał, uwolnić się od wszelkich ograniczeń i cierpienia oraz realizować szczęście, spełnienie i miłość — rozwój duchowy jest dla ciebie. Dzięki duchowości możesz naprawić wszystko to, co nie działało dobrze w twoim życiu.
Brzmi to tak pięknie, że zapewne zadajesz sobie pytanie: „Gdzie tkwi haczyk?”. Haczyk jest i to dosyć spory. Nie wystarczy, że nauczysz się podstaw medytacji, usiądziesz sobie do praktyki na kilka godzin i od razu poznasz wszelkie tajemnice wszechświata. To jest droga, która wymaga zaangażowania, sporej cierpliwości, elastyczności w czuciu i myśleniu oraz gotowości do licznych konfrontacji ze swoją psychiką i emocjonalnością. To jest to, przed czym ucieka większość ludzi, brnąc w pracoholizm, alkohol, odmóżdżające rozrywki i wszystko to, co pozwala żyć w oderwaniu od siebie. Jeśli myślisz poważnie o rozwoju duchowym, musisz liczyć się z pracą rozłożoną na lata. To nie jest szybka i łatwa droga, szczególnie na samym początku, gdy jeszcze tak wiele musisz nauczyć się i odkryć. Zdecydowanie jest jednak warta czasu i wysiłku, ponieważ może zaoferować coś, czego nie znajdziesz nigdzie indziej — prawdę. Do tej pory mogłeś żyć „prawdami” sprzedawanymi ci przez rodzinę, otoczenie, polityków, święte księgi i wszelkiego rodzaju autorytety. W duchowości odkrywasz zaś swoją własną prawdę, która wypływa z twojego osobistego doświadczenia, czucia i świadomości. To jest prawda w najczystszej postaci, której nie da się zakłamać lub zmanipulować. Mimo że w tej książce będziesz poznawał moją prawdę, wynikającą z mojej własnej praktyki — nie chodzi o to, abyś w nią ślepo uwierzył, ale żebyś zainspirował się i wykorzystał ją do odkrycia swojej własnej. A ta może w wielu punktach diametralnie różnić się od mojej i to też będzie w porządku. W duchowości nie ma czegoś takiego jak jedyna słuszna prawda, którą każdy powinien podążać. Możemy nawzajem inspirować się i wspierać w naszej duchowości, ale każdy musi samodzielnie odkryć najlepszą dla siebie drogę.
Pisząc tą książkę, przyświecał mi jeden cel. Chciałem zaoferować innym zbiór najważniejszych informacji w jednym miejscu, który pozwoli odkrywać duchową prawdę o sobie i świecie na własną rękę. A także pomoże odnaleźć własną ścieżkę, niezależnie od tego, jaka by ona nie była. Słowo „praktyczny” pojawiło się też w tytule nieprzypadkowo. Ezoteryka i szeroko pojęta duchowość są przesiąknięte ogromem przeróżnych teorii, fantastycznych konceptów i innych dziwów, które według mnie przesłaniają sedno rozwoju duchowego. Osobiście zawsze byłem zainteresowany tylko praktyczną stroną duchowości, a więc wszystkim tym, co mogłem przekuć na konkretne i namacalne efekty w moim życiu. Unikam wszelkich konceptów, które są nieweryfikowalne przez własną praktykę czy nie wnoszą do niej żadnej wartości. Wszelkie teorie, które tutaj poznasz, zostały opisane, ponieważ ułatwiają poruszanie się w duchowości i zrozumienie tego, co się robi — a jest to niezwykle ważne, abyś rozumiał sens i cel każdej praktyki, jaką będziesz wykonywał.
Wszystko, o czym piszę, wypływa z mojej własnej świadomości i odczuć — część z tych teorii poznałem dzięki cudzym naukom, gdy sam jeszcze uczyłem się, co i jak działa, a do części wniosków doszedłem samodzielnie. Wszystko jednak zweryfikowałem na sobie przez ponad 11 lat własnej praktyki i starałem opisać się głównie to, co rzeczywiście jest ważne podczas duchowej drogi. Nie chciałem też, aby ta książka była kolejnym, generycznym tytułem, który tylko przedstawia ogólne teorie, opisywane już dziesiątki razy przez innych. Skupiłem się więc przede wszystkim na uwzględnieniu wszelkich niuansów i praktycznych rad, istotnych dla osoby, która jest poważnie zainteresowana swoją własną praktyką. Pracując przez wiele lat ze sobą, a później także wspierając innych na ich drodze, miałem do czynienia z naprawdę wieloma różnymi przypadkami. Widziałem, co potrafi człowieka rozproszyć czy zniechęcić do rozwoju. Spotykałem „trudne przypadki”, rozpracowywałem przeróżne wzorce podświadomego autosabotażu czy pomagałem uzdrowić sprzeczności tak silne, że człowiek kompletnie nie wiedział czego chce i o co mu chodzi. Istnieje naprawdę wiele pułapek na duchowej drodze, a ta wymaga też solidnych podstaw, jeśli mamy działać mądrze i sensownie. Nie wystarczy wiedzieć jak medytować czy pisać afirmacje — powinno jeszcze wiedzieć się, jakie mieć w tym wszystkim nastawienie, jaki jest cel, na co należy uważać, czego nie powinno się robić, itd. itp. Zdaję sobie sprawę, że niektóre rozdziały mogą przytłoczyć cię ilością informacji, szczególnie jeśli są to dla ciebie kompletnie nowe tematy. Nie musisz jednak wszystkiego od razu zrozumieć czy zapamiętać. Celem tej książki jest nie tylko wprowadzenie do rozwoju duchowego, ale również możliwość regularnego wracania do przedstawionych treści, aby na bieżąco weryfikować swoją pracę. Im więcej będziesz miał doświadczenia w pracy nad sobą, tym większe będzie twoje zrozumienie różnych konceptów. Zauważysz też, że wracając do książki na przestrzeni lat, zupełnie inaczej będziesz rozumiał czy interpretował pewne fragmenty — patrząc na te same zagadnienia z innej perspektywy.
Chciałbym żebyś podszedł do wszystkiego, co przeczytasz w tej książce z otwartym umysłem — nie traktuj niczego jak prawdy absolutnej, ale też niczego nie odrzucaj z góry. Jeśli czujesz, że dana treść zgadza się z twoimi uczuciami to świetnie. Jeśli nie, daj sobie szansę to zweryfikować w toku własnej pracy i po prostu potraktuj daną informację jako potencjalnie możliwą prawdę. Jako osoba nieoświecona oczywiście mogę też mylić się w niektórych kwestiach. Najlepiej jest więc podejść do tego, jak do każdej innej duchowej treści — wybrać to, co z nami rezonuje, a resztę zostawić. Jeśli jesteś zaś duchowym sceptykiem, to nawet jeśli bym chciał, nie jestem w stanie udowodnić ci prawdziwości przedstawionych w tej książce duchowych konceptów. Dla mnie dowodem są moje własne doświadczenia, uczucia i świadomość, które pojawiły się w toku praktyki. Mogę je jedynie opisać, ale nie sprawię, że sam to poczujesz — to już zależy tylko od ciebie czy postanowisz wejść na tą drogę i samodzielnie sprawdzić, co cię na niej czeka.
Zdaję sobie sprawę również z faktu, że zanim zdecydujesz się na przeczytanie całej książki opartej na moim własnym doświadczeniu, zapewne chciałbyś wiedzieć cokolwiek na temat tego, kim jestem i na czym opierała się moja praktyka. Chciałbym więc pokrótce opisać ci, jak wyglądało moje przebudzenie i gdzie mnie to zaprowadziło.
Nie byłem żadnym uduchowionym dzieckiem, ani nie miałem żadnych specjalnych przebłysków świadomości w dzieciństwie. Byłem do bólu przeciętnym chłopakiem z licznymi problemami. Cichy, nieśmiały, przestraszony i zamknięty w sobie, miałem tylko jedno małe marzenie — żeby wszyscy dali mi spokój i niczego ode mnie nie chcieli. Mając beznadziejną relację z rodziną i nie potrafiąc odnaleźć się wśród rówieśników, stroniłem od ludzi, a z wiekiem rosły tylko fobie społeczne. Brak miłości, przemoc psychiczna i emocjonalna w domu, później znęcanie się również i w szkole — to wszystko sprawiało, że rosła we mnie niechęć czy wręcz nienawiść do świata, ludzi i siebie samego. Moja samoocena była kompletnie zdeptana, a ja miałem wrażenie, że oddychając, tylko niepotrzebnie zużywam tlen innym. Wśród ludzi przejawiałem się jak niewidzialne dziecko, całą swoją postawą przepraszające za to, że żyje. Mając 15 lat miałem już typowe objawy depresji — niechęć do życia, zobojętnienie, silne wycofanie, zajmowanie się tylko tym, co konieczne, a przez resztę czasu uciekanie w świat książek i gier oraz pojawiające się myśli samobójcze. Na szczęście za bardzo bałem się umierania, żeby cokolwiek sobie zrobić, ale myślenie o tym przewijało się przez jakiś czas. Po kilku latach takiej wegetacji, gdy zaczynałem studia, nastąpił krytyczny moment, który odmienił wszystko. Zawsze brakowało mi czułości, bliskości i miłości, gdyż w domu nie dostawałem tego zbyt wiele. Niestety prowokowałem nieświadomie bardzo mocno do odrzucenia, więc wszelkie szkolne miłostki kończyły się, zanim w ogóle się zaczęły — szczególnie, że nie potrafiłem nawet wydobyć z siebie pełnego zdania, aby porozmawiać z jakąkolwiek dziewczyną. Gdy więc na nowo rozpoczętych studiach znalazłem sobie kolejny obiekt do nieszczęśliwego wzdychania, coś się we mnie poddało. Poczułem tak silną beznadziejność i niemoc, że odpuściłem sobie nawet fantazjowanie o tym, że kiedykolwiek mogłoby cokolwiek z tego być. Z ogromną siłą uderzyła mnie beznadziejność i żałosność całej mojej egzystencji. Miałem wrażenie jakby moje życie od samego początku było odgórnie przegrane. Przez kolejny tydzień czułem się, jakbym dosłownie miał kotwicę w brzuchu. Nie mogłem prawie nic zjeść, ponieważ miałem od razu odruchy wymiotne — tak silna była reakcja organizmu. Czułem się jakbym zapadł się w sobie i umierał za życia. Cierpienie było już tak silne i namacalne, że w końcu coś we mnie pękło i poczułem, że muszę coś zmienić, albo równie dobrze mogę położyć się na podłodze i czekać na śmierć. I wtedy po raz pierwszy w moim życiu zadałem sobie pytanie: „To ja mogę coś zmienić? Da się tak w ogóle?”.
To był moment, w którym rozpoczęło się moje przebudzenie. Momentalnie poczułem w sobie entuzjazm, jakiego jeszcze nigdy we mnie nie było i zacząłem szukać odpowiedzi w Internecie, wpisując nieco na oślep przeróżne hasła. W ten sposób trafiłem na pierwsze informacje o medytacji, chociaż nie było to jeszcze nic konkretnego, co dałoby mi jakieś sensowne odpowiedzi. Następnego dnia, idąc na uczelnię z nieco już innym nastawieniem, zmianę mojego zachowania zauważył jeden z kolegów z grupy. Od słowa do słowa, opowiedziałem mu co nieco o swoich próbach zmienienia czegoś w swoim życiu, a ten momentalnie ucieszył się i podesłał mi link do artykułów, które na zawsze odmieniły moje życie. Dowiedziałem się o pracy z podświadomością, wpływie intencji na nasze życie, formach pracy z własnymi emocjami i psychiką oraz wielu innych rzeczy. Dostałem praktycznie jak na tacy mnóstwo przydatnych informacji, dzięki którym mogłem zacząć odkrywać i realizować swoją własną praktykę — a wszystko to w ciągu doby od wyrażenia szczerej chęci do zmian! To był zaledwie początek cudów i pozytywnych zmian w moim życiu.
Od razu całkowicie zaangażowałem się w temat — byłem tak niesamowicie podekscytowany i zafascynowany tym, że nie tylko mogę rozwiązać swoje problemy, ale wręcz mogę kreować swoim umysłem rzeczywistość wokół mnie. Dużo było w tym jeszcze nieprzytomności i nierozumienia tego, o co naprawdę w tym wszystkim chodzi. Jednak uczyłem się i oczyszczałem swoje intencje wobec siebie i swojego rozwoju, dzięki czemu na przestrzeni czasu zyskiwało to wszystko na jakości. Moim nadrzędnym celem był związek partnerski, ponieważ cały czas tak bardzo pragnąłem bliskości i miłości, ale po drodze czekało mnie mnóstwo pracy z samooceną i innymi podstawami, nim w ogóle stałem się zdolny do tworzenia dojrzałych relacji z ludźmi. Dziś, chociaż dalej pracuję nad sobą i wciąż są przede mną cele czekające na realizację — udało mi się osiągnąć naprawdę dużo i jestem niesamowicie dumny z siebie. Poukładałem przede wszystkim relację ze sobą do tego stopnia, że zamiast nienawiści i niechęci, udało mi się zbudować całkiem sporo miłości, akceptacji i wspierającej życzliwości wobec siebie. Odbudowałem podstawy samooceny, odkrywając swoje liczne zalety i mocne strony. Poradziłem sobie z niemocą, złością, nadmiarem krytyki, lękami, skrajną nieśmiałością i wieloma innymi problemami. Dziś mogę powiedzieć, że szczerze lubię siebie i czuję się naprawdę dobrze ze sobą — uwielbiam wręcz to, że jestem właśnie sobą, a nie kimkolwiek innym. Udało mi się zbudować szczęśliwy i udany związek, w którym naprawdę niczego mi nie brakuje. Polubiłem się ze światem i ludźmi na tyle, że teraz moja praca (którą uwielbiam!) wiąże się z pomaganiem innym — wszystko to, czego nauczyłem się przy okazji ratowania siebie, wdrażam teraz w pracy z cudzymi problemami. Przy okazji wciąż odkrywam jak cudowni i wspaniali potrafią być inni ludzie.
Można więc powiedzieć, że ogólnie żyje mi się całkiem dobrze, lekko i przyjemnie. Nie zrealizowałem jeszcze wszystkich swoich celów i nie uwolniłem się od wszelkich ograniczeń, ale to jest kwestia czasu. Przez lata pracy nad sobą nauczyłem się, że każdy cel jest osiągalny, jeśli tylko podejdzie się do sprawy uczciwie, cierpliwie i wytrwale. Nie piszę tego wszystkiego, aby się chwalić, ale aby pokazać ci, że nawet beznadziejny przypadek (a właśnie takim byłem), może to wszystko przekroczyć i zbudować sobie zupełnie nową jakość życia. Nie będę ukrywał, że dla mnie pierwsze lata były dość trudne i żmudne, ale z czasem było coraz lepiej i coraz łatwiej. Chciałbym tylko, żebyś miał świadomość, że niezależnie od tego jak źle by z tobą nie było — na pewno da się coś z tym zrobić.
Po tym wstępie nie pozostaje nic innego jak zaprosić cię do lektury reszty książki. Dla ułatwienia podzieliłem ją na trzy części. Każda z nich stopniowo będzie wdrażać cię w poszczególne zagadnienia, zaczynając od najbardziej podstawowych kwestii. Najpierw poznasz najważniejsze teorie, dzięki którym będziesz mógł zrozumieć istotę rozwoju duchowego, a także to, co w jego ramach robimy i po co. W drugiej części przedstawię podstawowe, uniwersalne narzędzia, dzięki którym będziesz mógł pracować nad sobą — dowiesz się jak z nich korzystać, na co należy uważać, czy czego nie powinno robić się podczas pracy z nimi. W ostatniej części przejdziemy w końcu do samej praktyki, wykorzystując zdobytą wiedzę o teorii i narzędziach. Odkryjesz strategie i możliwości pracy nad sobą, a także poznasz wiele przydatnych wskazówek, przykładów, ćwiczeń i pomysłów na swoją praktykę.Trzy razy ja
Czy zastanawiałeś się nad tym, czym właściwie jest umysł? Jak jest zbudowany? Skąd biorą się różne, nieraz sprzeczne ze sobą myśli? Czemu Twój umysł reaguje w określony sposób, a u kogoś innego działa już zupełnie inaczej?
Aby odpowiedzieć sobie na te pytania, na dobry początek powinniśmy zauważyć, że nasz umysł składa się z odrębnych, ale współpracujących ze sobą struktur. Klasyczna psychologia wprowadza różne definicje dla poszczególnych elementów jaźni, ale jako że robi to w oderwaniu od duchowości i intuicyjnej świadomości — jest to często przeintelektualizowane. Niektóre modele będą wręcz ograniczające dla duchowych adeptów, gdyż zakładają np. niezmienność pewnych części osobowości. Wnioski takie zostały wyciągnięte na podstawie efektów klasycznych psychoterapii i obserwacji możliwych zmian u różnych ludzi. Osobiście mnie to nie dziwi, ponieważ rozkruszenie fundamentów własnej osobowości, bywa niezwykle trudne nawet dla osób zaawansowanych w praktykach duchowych. I jest praktycznie niemożliwe dla ludzi korzystających jedynie z ograniczonych narzędzi psychoterapeutycznych. Rozwój duchowy i psychologia, w wielu punktach zupełnie inaczej postrzegają człowieka, mają różne cele i inne podejście do niektórych spraw. Czytając więc psychologiczną literaturę (która potrafi być bardzo przydatna w zrozumieniu pewnych mechanizmów ludzkiej psychiki), warto podchodzić z dystansem do nakreślonych tam ograniczeń.
Wracając do struktury umysłu — za najbardziej praktyczny i intuicyjny, uznaję model pochodzący z huny. Wyróżnia on istnienie Niższego Ja (podświadomość), Średniego Ja (świadomość) oraz Wyższego Ja (nadświadomość). Każda z tych części umysłu spełnia określone role i zadania, dzięki czemu możemy sprawnie funkcjonować jako złożone, inteligentne, samoświadome i czujące istoty. Omówimy sobie kolejno poszczególne jaźnie:
Świadomość
Celowo zaczynam od środkowej części umysłu, ponieważ właśnie z nią najbardziej się utożsamiasz i to ona jest swojego rodzaju centrum dowodzenia. To jest ta część umysłu, która myśli, analizuje, podejmuje decyzje. Właśnie tutaj jest centrum twojego „ja”.
Świadomość, którą przejawiamy na tu i teraz, jest niepełna, i tak będzie aż do samego oświecenia, które samo w sobie jest uwieńczeniem procesu jej poszerzania i oczyszczania. Zastanawiasz się teraz pewnie, czym w ogóle jest to poszerzanie świadomości. Można to dosyć łatwo wytłumaczyć, ponieważ przypomina to zjawisko, które doświadczasz każdego dnia, czyli budzenie się. W momencie, gdy śpimy, nasza świadomość jest z reguły mocno zawężona i dopiero w momencie przebudzenia, wraca do poziomu, na jakim przejawia się normalnie w ciągu dnia. Przypomnij sobie różnicę między świadomością, jaką masz we śnie, a jaką masz po całkowitym rozbudzeniu. Przyjmijmy nieco umownie, że sen to przejawianie np. 5% świadomości, twój codzienny stan to 30%, a oświecenie to 100%. Jeśli jest więc tak duża różnica w postrzeganiu rzeczywistości między snem, a przebudzeniem, to wyobraź sobie jak wiele musi się zmienić, gdy rozwiniesz swoją świadomość w pełni! Rozwój duchowy jest niczym innym, jak właśnie stopniowym budzeniem świadomości.
I tak, jak przy pomocy praktyk duchowych możemy tą świadomość poszerzać, tak też możliwe jest jej zawężanie pod wpływem silnych emocji, używek czy uciekania od siebie. Z tego też powodu picie alkoholu, nawet w małych ilościach, gryzie się z praktyką medytacyjną (nieprzytomność po alkoholu utrzymuje się w energiach o wiele dłużej, niż na poziomie fizycznym).
Większość ludzi, szczególnie mocno mentalnych, gdyby miało pokazać miejsce, w którym myślą i są świadomi, wskazałoby na wnętrze swojej głowy. Dzięki duchowym praktykom zauważamy, że świadomość nie jest sztywno przypisana do jednego miejsca w ciele — można ją przenosić z głowy do serca, stopy czy nawet wokół ciała. Może się to wydawać nieco śmieszne i abstrakcyjne, ale jest jak najbardziej możliwe! Z czasem, nasza świadomość naturalnie rozszerza się na całe ciało, nie tylko te fizyczne, ale również duchowe — obejmując całe nasze istnienie jednocześnie.
W świadomości nie przebywamy też cały czas — tracimy kontakt z nią podczas snu (częściowo lub całkowicie), omdlenia czy w momencie śmierci. Wtedy, tymczasowo całkowitą kontrolę nad nami przejmuje podświadomość. Najdłużej to trwa w momencie śmierci, ponieważ nasze świadome ja całkowicie umiera i kształtuje się na nowo dopiero w momencie kolejnej inkarnacji. Cały proces od momentu śmierci do nowego życia, który trwa miesiące bądź nawet lata (podobno zazwyczaj ok 1,5 roku) jest sterowany przez naszą podświadomość i to ona wybiera nam warunki nowego życia. Możliwe jest uzyskanie trwałej ciągłości świadomości, gdzie nawet śmierć fizycznego ciała jej nie przerywa, ale to wiąże się już z bardzo wysokim urzeczywistnieniem.
Na początku świadomość ma bardzo szczątkowy kontakt z podświadomością i nadświadomością — nie wiemy za bardzo, co się dzieje w tamtych jaźniach i dlaczego pewne procesy w nas samych i w naszym życiu zachodzą w taki, a nie inny sposób. Jest w tym wszystkim silne poczucie rozdzielenia, a my mamy wrażenie, że podświadomość i nadświadomość to jakieś zewnętrzne, oderwane od nas twory. Jest to tylko powierzchowne wrażenie, wynikające z braków w świadomości, stłumień i innych ograniczeń umysłu. W miarę duchowych postępów, nasza świadomość będzie poszerzać się, aż do całkowitego zjednoczenia z Wyższym i Niższym Ja. Docelowym stanem naszej świadomości jest czyste, niczym nieograniczone, pełne doświadczanie siebie i swojej Boskiej natury w poczuciu wewnętrznej jedności.
Podświadomość
To jest ta część umysłu, dzięki której jeszcze nie udusiłeś się, mimo że przez większą część czasu nie pamiętasz o wdechach i wydechach. Podświadomość jest swojego rodzaju autopilotem organizmu, który ma za zadanie odciążać twoją świadomość i pozwolić skupić ci się na tym, co jest realnie ważne, a nie na tysiącach prostych, powtarzalnych czynności. Jeśli wydaje ci się, że teraz masz dużo na głowie, to pomyśl, co by było, gdybyś musiał ręcznie sterować pracą wszystkich swoich narządów wewnętrznych. Bez pracy podświadomości, nie byłoby mowy o przeżyciu tak złożonej i skomplikowanej istoty, jaką jest człowiek. Celem podświadomości jest przetrwanie i działanie w zgodzie z nabytymi programami na życie, aby jak najlepiej ci służyć i ułatwiać funkcjonowanie. Niestety te programy czasami wprowadzają więcej zamieszania niż wsparcia, ale nie jest to wina samej podświadomości, a błędnych założeń, wynikających z naszego, niedoskonałego jeszcze funkcjonowania. Podświadomość pracuje dla nas wiernie i najlepiej jak potrafi. Uczy się przede wszystkim poprzez obserwacje i powtarzanie, więc jeśli świadomość robi głupoty, to podświadomość uznaje je za coś ważnego i koduje w sobie, jako programy do odtwarzania teraz i w przyszłości.
Jeśli powtarzasz sobie regularnie, że jesteś beznadziejny, to po pewnym czasie podświadomość zapamięta to i zapisze w sobie program „jestem beznadziejny”. Skoro to ciągle i ciągle powtarzasz, to widocznie jest to ważne i prawdziwe. Podświadomość jest dość prosta w funkcjonowaniu i nie analizuje kontekstu, powodów, ani nawet tego, czy mówisz poważnie. Jeśli powtarzasz sobie, że jesteś głupi lub brzydki, to po prostu przyjmuje to do wiadomości i wprowadza do reszty istniejących już programów. To, na ile nowy program przyjmie się, zależy od tego, co już w tej podświadomości jest. Jeśli czujesz się świetnie ze sobą i masz taką prawdziwą, zdrową samoocenę, to podświadomość będzie bronić się przed negatywnym wzorcem — za bardzo będzie kontrastował z wcześniejszymi programami. Jeśli jednak masz niezbyt dobre mniemanie o sobie, to wyobrażenie o swojej beznadziejności świetnie się wpisze w kontekst i podświadomość bardzo łatwo i chętnie to przyswoi.
Dokładnie z tego powodu, początki pracy nad sobą bywają trudne, ale im dalej w las, tym coraz łatwiej, lżej i przyjemniej. Im więcej dobrych programów wprowadzisz do podświadomości, tym chętniej będzie przyjmować kolejne!
Na uczenie się podświadomości duży wpływ ma też istotność tego, co się dzieje. Jeśli coś jest bardzo, bardzo ważne i cała otoczka wskazuje na to, że tak jest — to podświadomość też traktuje to dużo poważniej. W skrajnych wypadkach silne i trwałe programy mogą zakodować się nawet pod wpływem krótkotrwałego wydarzenia, jeśli będą temu towarzyszyć niezwykle silne emocje i przeżycia. Jeśli np. zdarzyło ci się topić, gdy byłeś dzieckiem i omal nie zginąłeś, to możesz mieć całe życie paniczny lęk przed wodą, ponieważ w chwili topienia się, bardzo silnie odbierałeś wodę jako coś, co cię pochłania, dusi i próbuje zabić. I właśnie ta reakcja odtwarza się w momencie kontaktu z głębinami — „ta woda chce mnie pochłonąć i zabić”. Odczuwasz lęk i niechęć, aby się zanurzyć, ponieważ podświadomość próbuje cię chronić przed ponownym doświadczeniem tego zagrożenia. Robi to jednak z poziomu zawężonego przez stłumione i nieprzepracowane emocje, a więc z reguły nie są to najmądrzejsze i najkorzystniejsze rozwiązania. Aby uwolnić się od tych programów, trzeba skonfrontować się na nowo z emocjami, wejść świadomością w traumę i ją zrozumieć. Zauważyć, że wtedy zaszły specyficzne warunki, które doprowadziły do tego zdarzenia i to nie woda jest zagrożeniem, ale konkretne intencje, które wtedy miałeś. Może się okazać, że tak naprawdę chodziło tylko o zwrócenie na siebie uwagi. Chciałeś w końcu być zauważony przez rodziców i dlatego nieświadomie wykreowałeś to całe „przedstawienie”, które wymknęło się spod kontroli. A może po prostu zabrakło zwykłego rozsądku — objadłeś się przed kąpielą i złapał cię skurcz. Niezależnie od przyczyn, po konfrontacji przychodzi zrozumienie i czujesz ulgę — już wiesz, że nie musisz tego powtarzać, więc woda jest bezpieczna. W efekcie podświadomość odpuszcza sobie zbędny już program. Jak przejść przez taki proces zrozumienia i odpuszczenia, dowiesz się w dalszych częściach tej książki.
Poprzez silne, gwałtowne doświadczenia kodują się przede wszystkim traumy, więc nie jest to dobry sposób na wprowadzenie nowych programów, aczkolwiek czasami warto zbudować otoczkę wyjątkowości, aby coś łatwiej odpuścić. Dobrze działają takie rytuały, gdzie np. symbolicznie palimy coś, co symbolizowało nasz problem, aby pokazać podświadomości, że dzieje się coś ważnego i doniosłego. Jeśli jednak będziemy tego nadużywać, to stanie się to zbyt zwyczajne i przestanie robić na niej wrażenie. Nie ma też sensu bezmyślnie wykonywać wyczytanych gdzieś rytuałów i praktyk, których sami nie czujemy. To uczucia, intencje i nastawienia są kluczowe dla skuteczności wszystkiego co robimy, a nie mechaniczne odtwarzanie pewnych czynności.
Ważne jest też to, że pewna część programów przechodzi z wcielenia na wcielenie — jeśli są wystarczająco silne i dobrze utrwalone. Stąd też ludzie mają tak różny start w życiu i tendencje do zupełnie innych zachowań czy reakcji. Nawet w przypadku wspomnianego wyżej przykładu z topieniem się, może być tak, że jedna osoba zakoduje sobie silną traumę, a druga przeżyje to bez śladu w psychice. Wszystko zależy od naszych struktur poznawczych, wrażliwości i otwartości na różne czynniki, które kształtują się w nas na przestrzeni wcieleń. Jest to też odpowiedź na pytanie, czemu rodzeństwo wychowane w tych samych warunkach i tak samo traktowane przez rodziców, potrafi być tak bardzo różne od siebie.
Nadświadomość
O ile podświadomość i świadomość są jeszcze tematem badań psychologów i klasycznej nauki — tak w przypadku nadświadomości, wchodzimy już całkowicie w sferę duchową. Tym też dla mnie różni się rozwój osobisty od duchowego, że ten pierwszy pomija lub bagatelizuje istnienie Wyższego Ja.
Nadświadomość to nic innego, jak Boska cząsteczka w nas samych. Część naszego umysłu, która jest doskonała, stała i niezmienna. Nasza prawdziwa, Boska natura. W nadświadomości nie trzeba już nic zmieniać ani poprawiać, ponieważ ona od zawsze była doskonała i dokładnie taka, jaka powinna być. Jeśli słyszysz lub czytasz gdzieś, że już jesteś doskonały, to chodzi właśnie o fakt posiadania w sobie takiej doskonałej, Boskiej części własnego istnienia. Samo posiadanie, nie oznacza jednak jeszcze świadomości i korzystania z tego, a to jest tutaj kluczowe. Mogę więc powiedzieć, że moja natura jest doskonała, ale kłamstwem by było, gdybym powiedział, że już tą doskonałość realizuję w pełni. To tak, jakby mieć czek na miliard dolarów i nie wiedzieć jak czeki działają — niby jestem bogaty, ale dopóki nie znajdę banku i czeku nie zrealizuję, to bogaty jestem tylko teoretycznie.
Nadświadomość ma stały dostęp do informacji najwyższej jakości, czyli pochodzących bezpośrednio z Boskiej sfery. To właśnie tutaj przejawia się nasza Intuicja, a Średnie Ja odkrywa i doświadcza swojej Boskiej natury. To tutaj pojawiają się genialne pomysły, inspiracje, Boska mądrość i prowadzenie.
Zadajesz sobie pewnie pytanie: „Skoro jest we mnie doskonała nadświadomość, to skąd te wszystkie błędne programy w podświadomości i cierpienie w moim życiu?” Wynika to z faktu, że świadomość musi najpierw odkryć, objąć swym zasięgiem i zintegrować podświadomość oraz nadświadomość. W dodatku, ta ostatnia działa tylko na tyle, na ile pozwalają jej podświadome programy i świadoma wola. Jeśli mamy w sobie wzorce niedostatku, utożsamiamy się z biedą i brakiem pieniędzy — to nadświadomość nie narusza naszej woli i nie wciska nam bogactwa na siłę. Średnie Ja, które decyduje i posiada wolną wolę, musi podjąć decyzję o wyjściu poza podświadome wzorce (przyzwyczajenia, emocje, nawyki, wyobrażenia, itd.) i pozwolić sobie, na otwarcie się na coś nowego.
A skąd w ogóle w nas pierwsze negatywne programy? Dlaczego od początku nie przejawiamy się doskonale? Powodem jest niepełna świadomość, co skutkuje naiwnością, podejmowaniem błędnych decyzji czy niezrozumieniem przyczyn i skutków naszych działań. My tą świadomość dopiero musimy w sobie rozwinąć i urzeczywistnić, aby móc przejawiać w pełni swoją Boską naturę. Możesz tutaj poczuć bunt — „To czemu Bóg stworzył mnie z niepełną świadomością i muszę się z tym wszystkim użerać?”. To jest kwestia perspektywy. Może cię to nieco zszokować, ale to, co się dzieje od momentu powstania danej duszy, aż do oświecenia, jest pewnego rodzaju procesem narodzin. To jest jak okres prenatalny dla duszy i jej świadomości, gdzie ona dopiero kształtuje się, aż rozwinie się w pełni — z tą różnicą, że to ty sam masz kontrolę nad tym procesem i rozwijasz się we własnym tempie, poprzez doświadczanie rzeczywistości. Możesz więc odpuścić sobie żal do Boga, o to że stworzył cię takiego niedoskonałego, ponieważ cały ten akt tworzenia po prostu jeszcze się nie zakończył. Najzwyczajniej w świecie jeszcze się nie urodziłeś! Taka jest już natura świadomości, że nie powstaje w mgnieniu oka, ale musi ukształtować się we własnym tempie i w zgodzie z swoją wolną wolą. To ty sam musisz do tego dojrzeć i nikt nie może ci tego narzucić. Wynika to z natury Boskich energii, których nieodłączną cechą jest wolność — tam nie ma żadnych przymusów, presji ani narzucania czegokolwiek. Każda istniejąca dusza musi samodzielnie podjąć decyzje o dostrojeniu się do Boga i żadna nie powstaje z odgórnie narzuconym przymusem przejawiania tego. Stąd też konieczność istnienia tych wszystkich procesów, ponieważ bez nich byśmy byli bezwolnymi marionetkami w rękach Boga. Biorąc jednak pod uwagę, że dusza jest nieśmiertelna, to cały ten proces narodzin świadomości, choćby trwał miliony lat, jest wobec wieczności, jak krótki błysk światła.
Właśnie dlatego praca z oczyszczaniem i poszerzaniem świadomości jest istotą rozwoju duchowego. Poprzez osiągnięcie pełnej i czystej świadomości możemy uwolnić się raz na zawsze od wszelkiego cierpienia i faktycznie przejawiać naszą Boską doskonałość, dopełniając proces narodzin naszej duszy.
Podsumowanie
Jeśli porównać nasz umysł do statku, to świadomość będzie kapitanem, podświadomość wierną załogą, a nadświadomość dobrym i wszechwiedzącym przyjacielem. Kapitan decyduje o wszystkim, wydaje rozkazy i zarządza całokształtem morskiej wyprawy, ale bez działań załogi, to nawet nie wypłynie z portu. Kapitan może sobie krzyczeć i grozić, ale jeśli podejmie decyzję kompletnie sprzeczną z interesem załogi, (np. o popłynięciu w środek sztormu), to nie zrealizuje swoich zamiarów. W zależności od jakości wzajemnych relacji i tego, do czego załoga jest przyzwyczajona z poprzednich wypraw — łatwiej bądź trudniej będzie forsować różne pomysły. Kto wie, przy dobrych relacjach, to może i nawet przekonasz swoją załogę do żeglugi przez sztorm, jeśli będzie miało to jakieś sensowne uzasadnienie (np. ucieczka przed piratami). Właśnie dlatego tak ważne jest budowanie dobrej relacji z podświadomością. Życzliwa i przyjacielska współpraca przynosi znacznie lepsze efekty, niż walka i szarpanie się.
No dobrze, a co ze wspaniałym, wszechwiedzącym przyjacielem kapitana, czyli nadświadomością? Przyjaciel ten zna odpowiedzi na wszystkie istotne pytania — wie gdzie, kiedy i jak płynąć, żeby było bezpiecznie i korzystnie. Wie, czego potrzebuje załoga, żeby ją uszczęśliwić. Chętnie wesprze kapitana w jego celach i wskaże mu pozytywne rozwiązania, podpowie, co można by zmienić, zainspiruje do zupełnie nowej, lepszej od poprzednich wyprawy. Absolutnie nigdy się nie wtrąca na siłę i nie ingeruje, gdy nie jest o to proszony, ponieważ szanuje wybory kapitana i jego wolna wola jest tutaj najważniejsza. Kapitan może swobodnie korzystać z tego całego wsparcia, ale może też je całkowicie zignorować i odrzucić, realizując swoje własne pomysły. To drugie rozwiązanie, prędzej czy później — kończy się cierpieniem i nieprzyjemnościami.
Jest wielu ludzi, którzy płaczą i narzekają, jak im się krzywda dzieje, że Bóg ich opuścił i nie słucha ich błagań. A prawda jest taka, że to nie Bóg nie słucha, ale to człowiek we właściwym czasie nie słuchał głosu Boga w sobie. Idealna współpraca trzech jaźni jest wtedy, gdy świadomość wsłuchuje się w mądrość nadświadomości i zgodnie z jej wskazówkami i radami, działa odpowiednio w stosunku do podświadomości. Tylko wtedy mamy gwarancje tego, że nie zrobimy sobie krzywdy, ingerując w strukturę podświadomości np. przy pomocy afirmacji! Nadświadomość zawsze wie, co dla nas najlepsze i najkorzystniejsze, więc po prostu nie opłaca się jej nie słuchać.Wszystko jest energią
Wiesz już z czego składa się umysł i jak funkcjonuje, ale czy zdajesz sobie sprawę do czego jest zdolny? Większość ludzi myśli, że możliwości umysłu kończą się na analizowaniu informacji, kreowaniu idei, rozwiązywaniu krzyżówek i tego typu działaniach. Nieświadomi są jednak niezwykle potężnej i tak naprawdę podstawowej funkcji, jaką jest kreowanie rzeczywistości. Są w nas bowiem tysiące myśli, emocji, wyobrażeń, nawyków i nastawień, które nieustannie kreują nasze własne życie. Jeśli np. czujesz, że na nic nie zasługujesz, to rzadko spotyka cię coś dobrego, a życie wymyśla setki sposobów na to, aby ci dokopać. Tak po prostu.
Jakim cudem, nasze własne emocje i myśli miałyby wpływać na świat zewnętrzny? Wbrew pozorom, jest to stosunkowo proste i intuicyjne do zrozumienia. Musimy jedynie przyjrzeć się temu, jak zbudowana jest wszelka materia. Zanim jednak do tego przejdziemy, chciałbym podkreślić, że poniższe opisy nie są akademickim opracowaniem, a próbą zobrazowania pewnych zależności przy pomocy intuicyjnych odczuć. Musisz mi więc wybaczyć potencjalnie błędy i nieścisłości z naukowego punktu widzenia.
O tym, że wszystko, co istnieje jest zbudowane z atomów, słyszało każde dziecko. Przez długi czas sądzono, że atomy są niepodzielne i jest to najmniejsza cząstka, z jakiej składa się otaczający nas świat. Z czasem jednak atomy podzielono na protony, neutrony i elektrony, a te na jeszcze mniejsze cząsteczki — np. kwarki i leptony. Te cząsteczki oddziałują na siebie wzajemnie, ale co istotne — między nimi są ogromne, puste przestrzenie! Do dziś naukowcy głowią się, jak te cząsteczki dokładnie działają i czy w ogóle są cząstkami czy może strunami o określonej długości. Pojawiają się jednak ciekawe teorie, które pokrywają się z tym, co duchowi nauczyciele wiedzieli już od tysięcy lat (fizyka kwantowa ma tu sporo do powiedzenia). W bardzo dużym uproszczeniu, chodzi o to, że te cząstki czy struny wibrują z określoną częstotliwością, tworząc w efekcie końcowym drzewo, wodę, kamień czy ciebie. Na poziomie fizycznym nie jesteś niczym więcej jak przeogromnym zbiorem wibrujących cząstek/strun.
Zobrazujmy to małym przykładem. Spójrz na dowolny przedmiot, oddalony od ciebie. Ten przedmiot jest zbudowany z jakichś cząsteczek i pustej przestrzeni — tak samo, jak ty. A co jest pomiędzy wami? Nic? Na pewno jest powietrze, czyli zbiór różnych gazów, które tak samo jak ty i ten przedmiot, składają się z wibrujących cząsteczek i pustej przestrzeni między nimi. Gdyby teraz bardzo, bardzo mocno powiększyć obraz, tak aby dostrzec te najmniejsze, wibrujące cząsteczki, to zobaczyłbyś, że nie ma sztywnej granicy między twoim ciałem, a powietrzem. Nie ma granicy między tym przedmiotem, a powietrzem. Jest po prostu dużo pustej przestrzeni i mnóstwo przenikających się cząsteczek o różnych właściwościach. Wszelkie granice między obiektami są iluzoryczne, a w rzeczywistości wszystko jest ze sobą połączone.
Umysł, aby ułatwić sobie poruszanie się w materialnej rzeczywistości, wyodrębnia oddzielne formy na podstawie fizycznych właściwości danych przestrzeni. Ten fragment przestrzeni nazwie drzewem, a tamten kamieniem. Umowność wyodrębniania tych form, można zobaczyć podczas wakacyjnego wyjazdu. Patrząc ze statku na nadmorski brzeg, widzisz przepiękną plażę — dość jednolity twór. Dopiero, gdy na nią dotrzesz i piasek przesypuje się między twoimi palcami, umysł rozbija ten twór na coś bardziej złożonego — ziarenka piasku, połamane patyki, muszelki. Gdy sięgniesz po mikroskop, będziesz mógł to rozbić na jeszcze mniejsze elementy. Plaża sama w sobie nie istnieje — to tylko twój umysł wybiera sobie pewien fragment rzeczywistości i definiuje go w ten sposób. Tak samo opisujemy wszelkie materialne formy, sztucznie nadając im nazwy i granice, aby mieć punkty odniesienia dla umysłu. W rzeczywistości wszystkie te granice są tylko i wyłącznie umowne, oparte na fizycznych zmysłach. Rozdzielenie jest iluzją, wynikającą z ograniczeń naszych zdolności poznawczych. Oczy tego nie zobaczą, a dotyk jest zbyt mało precyzyjny, żeby to zarejestrować w mózgu. To połączenie wszystkiego, co istnieje, wychwycić mogą tylko nasze duchowe zmysły, dlatego też osoby medytujące i poszerzające swoje zrozumienie rzeczywistości, odkryły te zależności już dawno temu. W duchowości te fale czy cząsteczki, z których stworzony jest świat, nazywane są po prostu energią i dla wygody przy tym określeniu zostaniemy.
Energie, z których zbudowany jest świat, oddziałują na siebie wzajemnie w dużo szerszym zakresie, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Cały wszechświat to tak naprawdę jedno, wielkie pole różnorodnych energii, a skoro zawiera się w nim całe istnienie — to nie ma żadnego problemu w tym, aby w tej energetycznej sieci posyłać coś, z jednego jej punktu, w dowolny inny. Z tego powodu, nasze myśli czy emocje, które też są pewnego rodzaju energiami, mogą wpływać na innego człowieka, nawet jeśli znajduje się on na drugim krańcu świata. Te przepływy energii rządzą się swoimi prawami, więc nie ma tutaj mowy o dowolnym kreowaniu rzeczywistości — istotna jest choćby kwestia wolnej woli żyjących istot, do czego jeszcze dojdziemy.
Ważne jest to, aby zrozumieć i zapamiętać, że to, co fizyczne zmysły odbierają jako coś rozdzielonego, niezależnego od siebie — na poziomie energii stanowi jedną, wielką strukturę pozbawioną granic.
Energia ulega również nieustannym przemianom. Zastanów się, co się dzieje ze spalonym drzewem. Czy po spaleniu, znika z tego świata całkowicie, czy po prostu zmienia formę? A obieg wody w przyrodzie? Woda może sobie zamarzać, zmieniając swoją postać — może też odparować, aby przekształcić się w chmury, a potem znów spaść na ziemię w formie deszczu. Wody możesz użyć do reakcji z innymi substancjami, gdzie tą wodę bezpowrotnie stracisz (jako wodę), ale zauważ, że cząsteczki z których się składała, nie znikają z naszego wszechświata, a jedynie łączą się z cząsteczkami innych substancji, aby razem stworzyć coś zupełnie innego.
We wszechświecie nic nie ginie bezpowrotnie — jedynie zmienia swoją formę.
Można więc powiedzieć, że pewne obszary czy fragmenty tej całej energii z której składa się wszechświat, wibrują w określony sposób, aby tworzyć konkretne formy, które ulegają nieustannym przemianom. A skąd ta energia wie jak wibrować i co ma tworzyć? Co nią kieruje? To jest właśnie efekt życia, czyli świadomości (świadomość = życie). To wszelkie życie jakie istnieje, kreuje rzeczywistość wokół siebie. Gdyby energia była pozbawiona życia (czyli świadomości), to byłaby zapewne tylko bezkształtną, jednolitą masą, pozbawioną jakichkolwiek właściwości. Byłaby nicością. Na szczęście jednak życie istnieje i ono „lepi” tą energię niczym plastelinę pod swoje potrzeby. Im większa świadomość danej jednostki, tym większe oddziaływanie na rzeczywistość. Człowiek ze swoją złożonością myśli, emocji i działań kreuje rzeczywistość wokół siebie znacznie intensywniej niż np. zwykła roślinka. Świat wokół nas jest niczym innym jak wypadkową kreacji wszystkich żywych istot, jakie istnieją. W końcu, to całe życie musi się przejawiać gdzieś i jakoś — potrzebne są konkretne formy, które to umożliwią i cały materialny wszechświat jest tylko jedną, z wielu płaszczyzn, która nadaje pewien konkretny kształt życiu.
Każda żywa, świadoma istota wibruje w określony sposób, a to zależy przede wszystkim od tego, do czego dostraja się jej troisty umysł. Negatywne emocje i plugawe myśli wiążą się z niskimi wibracjami. Im bardziej ktoś wibruje na takich częstotliwościach, tym bardziej przejawia choroby, ograniczenia czy stłumienia. Z kolei wysokie, czyli Boskie energie, wiążą się ze zdrowiem, szczęściem, miłością i innymi jednoznacznie pozytywnymi cechami. Jeśli mamy jakąś grupę ludzi, która jest dostrojona w dużym stopniu do niskich energii, to tworzą oni wokół siebie środowisko o równie niskich wibracjach, czyli mało przyjemne miejsce. Wynika to z faktu, że energie którymi emanują, mieszają się z energiami otoczenia i dostrajają je do tych konkretnych wibracji. Można więc powiedzieć, że swoim przejawianiem się, „rzeźbią” świat wokół siebie.
Tutaj działa słynna zasada, mówiąca, że „podobne przyciąga podobne”. Energie o zbyt dużej różnicy w jakości wibracji odpychają się wzajemnie, ze względu na brak dopasowania, natomiast te podobne, wzajemnie wzmacniają się poprzez zjawisko rezonansu. Te zależności są dość złożone i bywa tak, że np. jedna osoba może emanować tak silnym spokojem, że uspokaja samą swoją obecnością całą grupę panikarzy. Z reguły jednak jest tak, że marudy nakręcają się wzajemnie, a szczęśliwi ludzie dzielą się swoim szczęściem i je wzmacniają w sobie nawzajem.
No dobrze, a jak się to ma do nas i naszego życia?
Musisz zwrócić uwagę przede wszystkim na jedną rzecz — masz w sobie mnóstwo wyobrażeń, emocji, myśli i nastawień. Każda z tych rzeczy wiąże się z konkretnymi wibracjami i każda z nich kreuje ci życie. Każda z osobna i wszystkie razem, również te, których nie jesteś świadomy (dla zobrazowania — np. to, że nie czujesz, że palą ci się włosy, nie zmienia faktu, że to realnie się dzieje, wpływając na ciebie). Jako, że zazwyczaj mamy w sobie sporo sprzeczności — to, co realnie kreuje się, jest tylko wypadkową najważniejszych i najsilniejszych energii w nas. Z tego powodu twoja potrzeba miłości nie wykreuje ci jej, jeśli silniejszą energią będzie lęk przed nią i poczucie niezasługiwania.
Właśnie dlatego, tak ważna jest praca z podświadomością, ponieważ od zawartości jej programów zależy to, co ona kreuje na co dzień i na co pozwala Średniemu Ja. Nie zamienisz od tak wody w wino, mimo że jest to technicznie możliwe. Tak, choć może się to wydawać nierealistyczną bajką, teoretycznie podświadomość może ci pozwolić nawet na realizację tego, co inni uznaliby za cud — jasnowidzenie, wychodzenie z ciała czy materializację przedmiotów. Zanim jednak zaczniesz o tym myśleć, proponuję, abyś najpierw uwierzył w to, że możesz żyć szczęśliwie, bogato, w spełnieniu i miłości. Jeśli do tego nie będziesz w stanie przekonać swojej podświadomości, to tym bardziej do możliwości naginania praw rządzących materią, uznanych za jedne słuszne przez naukę i społeczeństwo.
Istotne jest również to, że skoro wszyscy razem kreujemy rzeczywistość wokół siebie, to granicą mojej kreacji jest miejsce, w którym zaczyna się twoja wolna wola. Skoro zbiorową intencją ludzi na tej planecie jest jeszcze żyć tutaj, to jedna osoba nie wykreuje końca świata. Nie będzie to technicznie w ogóle wykonalne. Tak samo, moce duchowe mogą nie działać w obecności osoby, która ma bardzo silną intencje, aby nie wierzyć, że coś takiego jest możliwe. To nie powinno jednak być dla Ciebie problemem, ponieważ istotą rozwoju duchowego jest skupienie się na sobie, własnej przestrzeni i świadomości. Inni niech żyją sobie jak chcą, a my możemy tworzyć w sobie i wokół siebie rzeczywistość najwyższej jakości, niezależnie od tego, co inni wybierają i kreują swoją energią. Tym łatwiej będzie nam to przychodzić, im bardziej będziemy otaczać się ludźmi, którym jest po drodze z tym, co wybieramy.
więcej..