- nowość
-
W empik go
Prawo do szczęścia - ebook
Prawo do szczęścia - ebook
Zastanawiasz się, jak odnaleźć miłość w świecie, gdzie jedno przesunięcie palcem może zmienić twoje życie? „Prawo do szczęścia...” to szczera i pełna emocji opowieść o aplikacjach randowych i randkowaniu w XXI wieku – pełnym obietnic, niebezpieczeństw i red flagów. Autorka, bazując na licznych wywiadach i własnych doświadczeniach, odkrywa tajemnice Tindera i innych aplikacji, pokazując, jakie niebezpieczeństwa mogą tam czyhać.
Dowiedz się:
- Jak rozpoznawać toksycznych partnerów i manipulacje na aplikacjach randkowych.
- Jakie sygnały ostrzegawcze powinny wzbudzić twoją czujność.
- Dlaczego miłość w erze swipowania bywa trudniejsza, niż się wydaje.
Autorka demaskuje najczęstsze oszustwa i manipulacje, jednocześnie dając czytelnikom narzędzia, by chronić swoje serce i portfel. To także czuła opowieść o sile kobiet, które mimo złamanych serc odnajdują w sobie odwagę, by iść dalej i budować zdrowe relacje.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-68432-03-9 |
Rozmiar pliku: | 3,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Każda z opisanych historii może mieć różne zakończenia, w zależności, na jakie zmienne trafia oszust. Każda z nas jest inna, więc historia czasem kończy się „tylko” złamanym sercem, a czasem ogromnymi długami i „aż” złamanym sercem. Wiem, że użycie słów „tylko” i „aż” w tym kontekście jest może nie na miejscu, jednak większość kobiet jest naprawdę silna, większość nie pierwszy raz w życiu przeżyła zawód miłosny i się po tym podniesie. Z oszustw finansowych często jednak powrót do formy trwa całe lata lub tkwi się w nich do końca życia pomimo „odchorowania” dużo wcześniej.
Od czego zależy, czy pójdziemy krok dalej? Kiedy o tym myślałam, zdałam sobie sprawę, że ma na to wpływ nie technika manipulacji, bo wszędzie używają takich samych chwytów, ale głównie my same. To nasze historie życiowe powodują, że czasem się zatrzymamy, postawimy granicę, a czasem postanowimy zaryzykować. Czy gdybym nie była matką i nie miała oszczędności mojego dziecka na koncie, tylko swoje zaskórniaki, postąpiłabym inaczej? Być może. Gdybym miała konta w kilku bankach i postanowiła w najgorszym przypadku zaryzykować utratę dostępu tylko na jednym z tych kont, czy bym to zrobiła? Prawdopodobnie tak. Czy gdybym wcześniej sama próbowała inwestować, ale nie miałabym cynków i intuicji, a ktoś by mi je wskazał, czy bym nie poszła o krok dalej? Pewnie bym zaryzykowała. W konsekwencji widać, jak nasza historia i obecna sytuacja, a nie konkretne techniki manipulacji, wpływają na niektóre działania, a przytoczyłam tylko kilka przykładów.
Ben, 42 lata, 186 cm, rozwiedziony,
ojciec dwóch chłopców (15 i 17 lat), Warszawa
Kasia poznała go w pewien jesienny weekend, kiedy będąc w Powsinie pod Warszawą, wyskoczył jej na aplikacji w bliskiej lokalizacji – ok. 4 km. Od razu wpadł jej w oko, siwy, wysoki, szczupły, o pięknych białych zębach. Fajny facet – pomyślała. Jego opis nie wyróżniał się na tle innych: szuka stałego związku, a nie przygód, nie chodzi tylko o seks, ale o zrozumienie. Taaaaaa… każdy tak pisze, a potem po pierwszej nocy znika – skonkludowała.
Ben był bardzo ciekawą osobą. Na co dzień pracował w Warszawie, często wyjeżdżał też do Poznania. W tych dwóch miastach firma, w której zajmował się rozwojem, a może ekspansją na wschodnie rejony Europy, zakładała filię. Z pochodzenia był Hiszpanem. Choć od pół roku nie był w rodzinnym domu, to wcale za nim nie tęsknił. Lubił Polskę.
Od samego początku był ciekaw mojej historii. Dlaczego jestem sama? Jak długo? Pytał o mojego byłego męża, powód rozwodu czy mamy kontakt, czy odwiedza dziecko. Był ciekawy, ale nie przesadzał. Za każdym razem wykazywał się dużą empatią, szczególnie jak opisywałam alkoholizm mojego byłego, jak bardzo mnie ranił i rozczarowywał. Wciąż pytał też o małego, co robi, czym się bawi. Podkreślał, że bardzo lubi dzieci, zwłaszcza chłopców, ponieważ sam jest ojcem dwóch prawie dorosłych facetów. Też sporo o nich opowiadał. Czułam, że mają bardzo dobrą relację. Wysyłał mi ich zdjęcia ze wspólnych wakacji. Z żoną rozszedł się, bo uczucie między nimi wygasło, on ciągle wyjeżdżał, a ona w końcu kogoś poznała. Rozwiedli się po prawie 20 latach małżeństwa. Wciąż jednak podkreślał, że są teraz naprawdę szczęśliwi.
Kiedy przebrnęliśmy przez tematy rodzinno-związkowe, również dobrze nam się pisało o filmach, muzyce, książkach. Były to neutralne rozmowy. Dopiero kiedy wysłałam zdjęcia sterty książek przy łóżku, zauważyłam jego żywsze zainteresowanie. Nie wiedziałam, czy chodziło o to, że nie czytam tylko popularnych romansideł i kryminałów, a poradniki ekonomiczne, książki o inwestycjach w kryptowaluty, ale był ciekawy, co wiem na ten temat. Choć moja wiedza w tym zakresie była niewielka, to dopytywał i drążył. Okazało się, że on też się tym interesuje. Bardzo ciekawiły go krótkie inwestycje. Codziennie pisał, że ogląda informacje na różnych portalach opiniotwórczych, aby wyczuć, jak może zachować się kryptowaluta i jaki będzie trend. Myślę, że to było bardzo trudne, wiele czynników ma wpływ na giełdy światowe. Wysyłał mi screeny z trendów, mówił, co planuje obstawiać i dlaczego akurat te konkretne pozycje. Później wysyłał kolejne zrzuty ekranu, pokazujące, że udało mu się zarobić np. 5 tys. dolarów w minutę. Zaczynał od niewielkiej kwoty, bo bardzo bał się ryzykować, jednak w niedługim czasie udało mu się znacząco pomnożyć majątek. Pewnego dnia zaproponował, że jeżeli tylko będę chciała, to mi to wytłumaczy i pomoże, a potem będę mogła sama bawić się w inwestycje.
Przyznałam, że kiedyś próbowałam się zalogować na najpopularniejszej stronie do inwestycji w kryptowaluty, czyli Binance, jednak nie udało mi się, bo strona wymuszała podpięcie rachunku za telefon stacjonarny lub innego rachunku z pieczęcią. Próbowałam nawet z rachunkami za wodę, czynsz, ale nic nie przechodziło weryfikacji. W końcu się poddałam. Kiedy Ben usłyszał tę historię, namawiał mnie, abym spróbowała pójść do banku, by wystawili mi zaświadczenie o posiadaniu konta. Po wizycie w banku otrzymałam taki druczek, ale również on nie zadziałał. Mężczyzna wytłumaczył mi, że bank musi przybić pieczątkę na zaświadczeniu i wtedy będzie okej. Niestety panie w banku, nie chciały tego zrobić, ponieważ na dokumencie elektronicznym widniał numer, który był sygnaturą zastępującą pieczątkę.
Poddałam się. Ben był trochę rozczarowany. Czułam, że jest jakiś inny. Kiedy dopytywałam, o co chodzi, tłumaczył mi, że tyle czasu mi poświęcił na pomoc w instalowaniu aplikacji i zabezpieczeń, a ja nie mogę przesłać głupiego zaświadczenia i jego czas poszedł na marne. Następnego dnia zaproponował instalację innych aplikacji, które są znacznie łatwiejsze. Choć początkowo się zgodziłam, to byłam sceptycznie nastawiona do tego pomysłu.
Postanowiłam przejrzeć opinie o aplikacji na komputerze, z którego nigdy nigdzie się nie logowałam, aby zmniejszyć ryzyko wirusa i kradzieży danych oraz środków z konta. Pod tym względem jestem bardzo ostrożna. Jak się domyślałam, wszystkie polecane przez niego aplikacje wyświetlały się jako scam, w opiniach stron zaś znaleźć można było same ostrzeżenia. Pisząc do mnie, wciąż podkreślał, że trend, w który zainwestował, nadal jest bardzo stabilny i deklarował pomoc w inwestycji. Choć nie pytał o żadne loginy i hasła, to wciąż byłam czujna i zadawałam sobie pytanie – do czego to wszystko dąży? Napisałam, że dziś mam ważniejsze rzeczy do zrobienia i niestety nie mogę poświęcić tyle czasu na naukę i instalację tych aplikacji, po czym wylogowałam się i poszłam spać. Rano odebrałam długą wiadomość o tym, ile to nie zarobił w kolejnym szorcie, podkreślając kilka razy, ile ja straciłam. Był złośliwy.
W weekend był praktycznie nieobecny. Wysłał zdjęcie, że jedzie z kolegami na rowery, a potem wybiorą się coś zjeść. Na tym zakończyła się rozmowa. Przepadł zupełnie. Pomyślałam, że pewnie z kimś się umówił, nie miałam prawa być o to zła. Ja też mogłam się z kimś spotkać i nie tłumaczyć się z tego. Ciągłe pisanie z nim przyzwyczaiło mnie do niego i trochę uzależniło. Głupio mi było wobec siebie. Znalazłam sobie kilka zajęć w ogrodzie i postanowiłam, że kiedy się odezwie, to ja będę zajęta.
Napisał w poniedziałek rano. Odczytałam, ale byłam twarda i nic nie odpisałam. Nie tłumaczył się, czyli nie uważał, że zrobił coś niewłaściwego. Jak by mi przesłał ukrytą wiadomość, że to będzie się powtarzać. Byłam poirytowana. Zaczęłam go olewać. Widziałam, że go to denerwuje. Z dnia na dzień coraz bardziej intensywnie zaczął opowiadać o swoich planach, marzeniach, dostawałam coraz więcej komplementów. Chyba już wtedy czułam, że coś jest nie tak, ale zabawa trwała. Czekałam, aż znów poruszy temat inwestycji w kryptowaluty. Postanowiłam twardo odmówić i zobaczyć, co się stanie.
Kiedy po paru dniach niby przypadkowo wspomniał, że znów zamierza inwestować, potraktowałam jego słowa zdawkowo. Ponownie po chwili podkreślił, że dziś będzie dobry moment na inwestycje, na co napisałam jedynie „okej”. Nie minął moment, jak zapytał, czy udało się załatwić dostęp do konta. Zaprzeczyłam. I tu zaczęła się manipulacja! „Tak, tobie w ogóle na nas nie zależy! Ja chciałem, żebyś miała więcej pieniędzy. Nic nie ryzykujesz, bo ja się na tym znam. Poświęcam czas, żeby cię pouczyć, a ty go marnujesz. Trzeba było od razu napisać, żebym nie tracił czasu”. Przestraszyłam się tym poziomem zdenerwowania, przecież to moja decyzja. Nikogo nie uszczęśliwimy na siłę. Odpisałam mu prawdę, że się boję, że doceniam czas, który mi poświęcił, ale nie chcę ryzykować i nie pójdę więcej do banku. W wiadomości zwrotnej dostałam długi wywód na temat tego, jaki błąd popełniam i że jestem niemądra. Zablokowałam go.
Jason, 35 lat, Poznań
Nasza znajomość zaczęła się luźno, od rozmów o różnych krajach w Europie, w których mieszkałam. On był obywatelem świata. Miał zdjęcia pochodzące z miejsc, w których mieszkał kilka miesięcy lub kilka lat. Wymienialiśmy się spostrzeżeniami, nie od strony turystycznej, ale bardziej jako stali mieszkańcy konkretnych miast lub państw. Wielokrotnie oferowałam swoją pomoc, jeżeli chodzi o konkretne miejscowości, gdyby coś potrzebował załatwić. Sama niemalże całe życie spędziłam na walizkach, wiedziałam, że pewne miasta i mentalności tubylców są trudniejsze do życia. Połączyła nas miłość do podróży i odkrywania świata.
Od samego początku spędziliśmy wiele czasu na rozmowach i była to bardzo intensywna znajomość. Początek przypadł na czas mojej choroby, stąd miałam bardzo dużo czasu na pisanie z nim. Przez kilka tygodni Jason niezwykle angażował się w poznanie i zrozumienie mnie. Było to coś wyjątkowego. Nie mówił w kółko o sobie, nie nawiązywał po dwóch zdaniach do seksu. Choć zawsze podchodziłam sceptycznie do znajomości z Tindera, to jego zaangażowanie i subtelność działania powodowały, że coraz bardziej brnęłam w tę znajomość. Wielokrotnie podkreślał, że szuka stałego związku, aby moc się zakotwiczyć. Dalej podróżować, ale mieć dom, do którego zawsze będzie wracał. Z jego opowieści wynikało, że szukał prawdziwej miłości, pomimo że w życiu miał wiele problemów, w głębi duszy pozostał romantykiem.
Kiedy powoli się przed sobą otwieraliśmy, usłyszałam tragiczną historię. Pięć lat wcześniej jego narzeczona miała śmiertelny wypadek, zginęła wraz z jego nienarodzonym dzieckiem. Opowiadał o ciężkiej depresji, jaką wówczas przeszedł, i próbie samobójczej, ponieważ nie widział wtedy sensu dalszego życia. Z całego tego koszmaru wyciągnęła go mama, która zawiozła go do szpitala, gdzie uratowano mu życie. To ona również czuwała nad nim, aby chodził na terapię i wyleczył się z tej traumy.
Po niedługim czasie zapaliła mi się pierwsza czerwona lampka, kiedy po raz pierwszy zwrócił się do mnie „honey” i „darling”. Było to dość szybko po naszym poznaniu, jednak wytłumaczyłam to sobie, że to wynika z różnic kulturowych. Nie zawsze zwroty tego typu są tak poważnie traktowane, jak w naszej kulturze. W tym samym czasie, to znaczy po tej sprzeczce, wykorzystał chyba moje poczucie winy za zbyt gwałtowną reakcję na jego słowa i zaczął rozmowę o inwestowaniu w kryptowaluty. Opowiadał mi, że na co dzień zajmuje się inwestycjami, przedstawiał siebie jako specjalistę. W wolnych chwilach przeglądał doniesienia z całego świata, o konfliktach zbrojnych, działaniach rządu USA, wyborach, Strefie Gazy, największych inwestorach, fuzjach największych firm itd. Chciał mi pokazać „kawałek swojego świata”, jak mówił. Sam zapewniał mnie, że podejmuje ryzyko inwestycyjne tylko wtedy, gdy jest całkowicie pewien określonych trendów. Mnie również zaproponował, żebym spróbowała zaryzykować jakąś niewielką kwotę np. tysiąc złotych, aby przekonać się, jakie to łatwe. Choć bardzo się obawiałam, to stwierdziłam, że gdybym straciła tę kwotę, to nie byłoby mi aż tak szkoda. Oczywiście we wszystkim mnie instruował, nie pytał o żadne hasła, nie prosił o żadne dostępy, nie wysyłał linków. Nic nie wzbudzało moich podejrzeń.
Tego wieczoru, gdy miałam już wpłacone pieniądze na konkretną aplikację, wysyłał mi screeny ekranu, co po kolei mam robić i kiedy. Widziałam też wtedy jego portfel walutowy, były tam setki tysięcy dolarów. Z jednej strony czułam lęk, z drugiej podekscytowanie. Po pierwszej transakcji, która trwała minutę, wypłacono mi mój zysk do portfela, a później przelano na moje konto bankowe. W rzeczywistości naprawdę zyskałam. Na ten moment nic nie wzbudzało moich podejrzeń. Mogę stanowczo stwierdzić, że moje zaufanie do niego rosło.
Z dnia na dzień zaczął wysyłać mi więcej informacji o nadchodzących trendach, o swoich planach, kiedy i ile planuje zainwestować. Sam powoli zaczął mnie namawiać, żebym mu zaufała i zainwestowała więcej pieniędzy. Słyszałam wtedy od niego, że inwestycja na taką kwotę według trendów będzie bezpieczna, a on czuje się za mnie i za moje oszczędności w pełni odpowiedzialny. Innym razem usłyszałam, że chce dla mnie lepszego życia. Nawet gdyby mi nie zależało tak bardzo na pieniądzach, to on nie może pozwolić, abym w taki sposób żyła, chce pomóc. Powoli wpłacałam coraz większe kwoty. Za każdym razem wszystko znajdowało się z powrotem w moim portfelu.
W międzyczasie umówiliśmy się na spotkanie, które w ostatniej chwili odwołał, ale wciąż podkreślał, że to chwilowa niedogodność i zdążymy się jeszcze sobą nacieszyć, w końcu jest we mnie zakochany i planuje ze mną spędzić życie. Opowiadał, że niedługo również ma przyjechać jego mama, która chce mnie poznać. Kilka razy dziennie słyszałam wiele wyznań, planów na przyszłość. Zmanipulował mnie totalnie, w doskonały i kunsztowny sposób.
Stopniowo zdobywał moje zaufanie, aż postanowiłam wpłacić na tę platformę całe oszczędności mojego życia. Opowiadał, że szykuje się naprawdę gruby trend i nie powinnam się obawiać. On też przecież wykłada bardzo dużą kwotę, więc mogę my zaufać, że moje pieniądze będą bezpieczne. Po tych transakcjach pojawił się zysk 300 000 USDT. Byłam niesamowicie szczęśliwa. Dostałam wtedy e-maila z powiadomieniem, że platforma kryptowalutowa w ramach zabezpieczenia każe mi wpłacić 20% podatku od zysku w ciągu 72 godzin, czyli około 210 000 złotych. Jeżeli tego nie zrobię, zostanie naliczona kara umowna w wysokości 10% za zwłokę.
Niestety, uległam presji czasu, ale miałam poczucie winy, że jesteśmy w tej sytuacji razem i on zawsze mnie wspiera. Zdecydowałam się na wzięcie kredytu. Na szczęście wpłaciłam tylko część tej kwoty na platformę. Zrządzenie losu chciało, że moje przyjaciółki, widząc, co robię, zainterweniowały i odkryły, że cała platforma jest oszustwem. Wtedy też wyszukały Jasona po zdjęciach na Google. Okazało się, że ukradł komuś tożsamość. Nie miałam nigdy do czynienia z wyszukiwaniem zdjęć, nie przeszło mi przez myśl, że ktoś, kto tak bardzo angażuje się w poznanie kogoś i poświęca tyle czasu, może być oszustem. Chyba łudziłam się, że oni działają bardziej bezpośrednio, że oszustwo jest takie oczywiste. Kolejnym moim złudzeniem było to, że skoro nie podaje mu żadnych haseł i dostępów do kont, to jestem bezpieczna. Przecież te aplikacje ściągnęłam przez Google Play.
Dziś sprawa jest zgłoszona na policji. Choć nie łudzę się, że uda mi się odzyskać pieniądze, to liczę na to, że moja historia będzie przestrogą dla innych kobiet. Postanowiłam zmienić swój profil na Tinderze, opisując tę sytuację, i zwróciłam się bezpośrednio do Tindera, aby udostępniał mój profil. Zamiast tego zostałam zablokowana.
Nie jest istotne, jaką nazwę nosiła aplikacja, bo każda działa na tej samej zasadzie, w momencie instalacji przejmuje twoje dane. Dalszym celem jest włożenie w nią większych środków, niż posiadasz na już przejętym koncie. Oszust, mając pewność, że wyłożyłaś wszystko, co masz, wie, że aby to odzyskać – czyli zapłacić niby podatek – zrobisz wszystko, pożyczysz od rodziny i znajomych lub zaciągniesz kredyt. Presja czasu jest tu istotnym czynnikiem, gdyż nie daje człowiekowi czasu na sprawdzenie czy zastanowienie się. Emocje, które dodatkowo podkręca facet, wysyłając screena z potwierdzeniem, że ona ma już pieniądze na koncie, jeszcze bardziej grają na twoich emocjach. Ty, która jesteś zaangażowania finansowo i emocjonalnie, jesteś łatwym kąskiem. Wie, jakie miałaś oszczędności, więc z rozmów może wywnioskować, jaką zdolność kredytową możesz mieć. Kiedy złożysz dwa do dwóch, niestety rozumiesz, jak to działało. Czy w tym wypadku nie lepiej uczyć się na błędach koleżanki? Pieniądze odłożone na zakup mieszkania są ogromną stratą, jednak to odpracuje, jest silna, a złamane serce się wygoi. Niestety ból i rozczarowanie pozostaną prawdopodobnie do końca życia.
Oszustwo na wyłudzenia z kryptowalutami stanowi blisko 30% przestępstw na aplikacjach randkowych! Jak rozpoznać oszusta? Jest to w tym przypadku dość proste, oto kilka najważniejszych red flag:
– facet długo nie proponuje spotkania,
– nie chce rozmawiać przez telefon i na wideo rozmowie,
– wygląda na nieziemsko przystojnego,
– proponuje naukę inwestowania (początkowo małe kwoty) i nie prosi o linki i hasła.
99,9% profili, które zostały sprawdzone na wyszukiwarkach twarzy (Pimeye), bazuje na kradzionych zdjęciach. Fakt, że rozmawiacie po polsku nie oznacza, że to nie jest oszust. Fake konta zakładane są zarówno przez Polaków, jak i przez osoby pochodzące z zagranicy, posługujące się biegle translatorami. Wielu oszustów dla rzekomego udowodnienia swojej autentyczności wysyła zdjęcie dowodu lub paszportu. Pamiętajmy jednak, że to kolejne narzędzie do manipulacji. Niech zdrowego rozsądku nie przysłonią nam myśli o zbyt łatwych pieniądzach.
Jak cały proceder działa dalej? Otrzymujesz instrukcje w formie screenów, facet nie prosi o hasła i loginy. Pozornie wzbudza twoje zaufanie. Kolejnym krokiem jest instalacja programów „chroniących” cię przed fałszywymi oprogramowaniami, wirusami oraz zabezpieczających twoje konta i hasła przed kradzieżami. Głównym celem faceta jest pomoc zarobienia tobie i ochrona ciebie. Oczywiście pozwalają ci nieraz, nie dwa coś zarobić, abyś zainwestowała większą kwotę. Niekiedy kolejnym etapem jest wysyłanie linka, który zeruje ci konta, i to nie tylko te kryptowalutowe. Bazując na naszej niewiedzy, wykorzystują chęć szybkiego zarobku, podsycając te pragnienia screenami z przeprowadzonych transakcji.
Niestety tego typu oszustwa są niemalże nie do namierzenia przez policję. Lokalizacja oszustów oraz namierzenie adresu IP ludzi odpowiedzialnych za takie przestępstwa są niemożliwe.
To jednak nie jest jeszcze koniec. Kiedy wyszukasz w Google np. „pomoc prawna kryptowaluty”, znajdziesz kolejne osoby, które aby zająć się twoją sprawą (oczywiście z niemalże 100% skutecznością, jak sprawdzisz opinie firmy), proszą o wpłatę – jako zabezpieczenie – 25 tysięcy złotych. Zdesperowane kobiety, które utraciły oszczędności życia, często popadają w jeszcze większe długi, próbując je odzyskać.
Czysto teoretycznie wyobraź sobie scenę jak z filmu o cyberoszustach. Telefon podłączony do sieci, pod ładowarką, w wynajętej skrytce pocztowej lub obskurnej pustej melinie gdzieś na przedmieściach Warszawy. Haker siedzący przed komputerem w Chinach, gdzie adres IP komputera czy telefonu skacze po całym świecie – Hiszpanii, Tajlandii, USA, RPA, a on nawet nie rusza się z miejsca. Lokalizacja pod Warszawą – na Tinderze się zgadza, ale gdzie jest oszust? Gdzie zniknęły pieniądze?
Takie zorganizowane grupy, które rekrutują i szkolą ludzi w celu oszukiwania na aplikacjach randkowych, są nazywane „farmami oszustw” lub „scam farms”. Działają głównie w krajach o luźniejszych regulacjach, takich jak Tajlandia, Kambodża czy Filipiny, choć ich działalność może obejmować cały świat. Te grupy często specjalizują się w oszustwach romantycznych, manipulując ofiarami, aby inwestowały pieniądze w fałszywe przedsięwzięcia, zazwyczaj związane z kryptowalutami.
Oszuści są rekrutowani, a następnie intensywnie szkoleni w technikach manipulacji i zdobywania zaufania. Szkolenia mogą obejmować m.in. kursy psychologii relacji, uczące, jak budować iluzję romantycznego związku online, jak rozpoznać potrzeby i słabości ofiary, a także jak je wykorzystać. Najbardziej zaawansowani oszuści stosują techniki NLP (neurolingwistyczne programowanie) i inne metody wywierania wpływu.
Choć konkretne nazwy firm znaleźć trudniej, ponieważ takie organizacje działają nielegalnie i unikają jawności, to coraz więcej mediów i organizacji zajmujących się cyberprzestępczością zwraca uwagę na ten problem. W przypadku takich działań stosuje się zazwyczaj sieci powiązań, a nie formalne „firmy”, co sprawia, że są one trudne do rozpoznania i ścigania. W ostatnich latach media opisywały historie ludzi zmuszanych do pracy w takich „fabrykach oszustw” lub wręcz oszukiwanych, że podejmują legalne zatrudnienie.
W sieci odnaleźć można doniesienia o firmach oraz grupach, które zatrudniają ludzi do obsługi aplikacji randkowych, takich jak Tinder, w celu manipulowania użytkownikami. Chociaż konkretne nazwy firm mogą się zmieniać, a wiele z nich działa w cieniu, oto kilka ogólnych informacji na ten temat:
1. Firmy rekrutujące dla oszustw
Wiele z tych firm nie jest oficjalnie zarejestrowanych ani nie ma przejrzystej struktury, co utrudnia ich identyfikację. Działają często pod fałszywymi nazwami i mogą zmieniać swoje dane kontaktowe, aby uniknąć wykrycia.
Takie firmy często rekrutują ludzi do tworzenia fałszywych profili na aplikacjach randkowych. Mają nawiązywać kontakty z potencjalnymi ofiarami i manipulować nimi w celu wydobycia pieniędzy na fikcyjne inwestycje, najczęściej związane z kryptowalutami.
2. Manipulacja i szkolenia
Pracownicy tych firm zazwyczaj przechodzą szkolenia z technik manipulacji, psychologii i marketingu. Uczą się, jak skutecznie przyciągać ofiary, zyskiwać ich zaufanie i wpływać na emocje, aby uzyskać pieniądze.
W ramach szkoleń naucza się konkretnych scenariuszy, które mają wzbudzić zaufanie użytkowników, aby ci skuszeni obietnicą wysokich zysków inwestowali w kryptowaluty, w rzeczywistości są to oszustwa.
3. Grupy przestępcze
Niektóre z tych działań są częścią większych, zorganizowanych grup przestępczych, które specjalizują się w oszustwach internetowych. Takie grupy mogą działać w skali międzynarodowej, co utrudnia ich ściganie przez władze.
4. Ofiary i oszustwa
Wiele osób, które padły ofiarą takich oszustw, zgłasza, że były manipulowane emocjonalnie i finansowo przez osoby działające w ramach nielegalnych firm. Ofiary często nie zdają sobie sprawy, że mają do czynienia z oszustami, dopóki nie stracą dużych sum pieniędzy.
Oszustwa te nie tylko prowadzą do strat finansowych, ale także mogą powodować długotrwałe problemy emocjonalne i utratę zaufania do innych ludzi. Oszustwa, zwłaszcza w kontekście inwestycji w kryptowaluty, są poważnym problemem, który dotyka wiele osób na całym świecie. Ludzie zainteresowani randkowaniem przez aplikacje powinni być szczególnie ostrożni i zawsze weryfikować informacje o osobach, z którymi się kontaktują, aby unikać pułapek i manipulacji. Warto też być świadomym, że wiele osób, które tworzą profile na takich aplikacjach, może mieć nieuczciwe intencje.
Namierzanie oszustów kryptowalutowych jest możliwe, ale stanowi wyzwanie z powodu charakterystyki samej technologii blockchain oraz sposobu, w jaki operują ci przestępcy. Oto kilka kluczowych punktów dotyczących możliwości namierzania takich oszustów:
1. Technologia blockchain
Blockchain jest technologią, która przechowuje wszystkie transakcje w sposób publiczny i przejrzysty. Każda transakcja jest zarejestrowana i może być śledzona przez każdego użytkownika. Dzięki temu, choć oszuści mogą ukrywać swoje tożsamości, można śledzić ruchy monet, co daje pewne możliwości identyfikacji.
Oszuści często używają jednorazowych lub tymczasowych portfeli do przeprowadzania transakcji. Zbieranie danych o tych adresach może pomóc w ich namierzaniu, jednak wymaga zaawansowanych technik analizy danych.
2. Analiza danych
Istnieją narzędzia i oprogramowania, które analizują dane z blockchaina i pomagają w identyfikacji podejrzanych wzorców transakcji. Firmy zajmujące się bezpieczeństwem kryptowalutowym, takie jak Chainalysis, Elliptic czy CipherTrace, oferują usługi, które pomagają w wykrywaniu nielegalnych działań.
Agencje ścigania mogą korzystać z tych narzędzi, aby zbierać dowody dotyczące nielegalnych transakcji i ustalać ich źródła.
3. Współpraca z władzami
Oszustwa kryptowalutowe często mają zasięg międzynarodowy, co utrudnia ich ściganie. Władze z różnych krajów muszą współpracować, aby zidentyfikować i ścigać oszustów. Na przykład często w takie sprawy angażują się Interpol i Europol.
Osoby, które padły ofiarą oszustw kryptowalutowych, powinny zgłaszać takie przypadki lokalnym władzom. Wiele krajów ma specjalne jednostki zajmujące się cyberprzestępczością, które mogą prowadzić dochodzenia.
4. Osobiste działania
Osoby poszkodowane mogą zbierać informacje, takie jak adresy e-mail, numery telefonów czy jakiekolwiek inne dane kontaktowe, które mogą pomóc w identyfikacji oszustów. Jeśli oszustwo miało miejsce na konkretnej platformie (np. giełdzie kryptowalut), zgłoszenie sprawy do administracji tej platformy może pomóc w zablokowaniu konta oszusta.
5. Ograniczenia
Wiele kryptowalut, takich jak Monero czy Zcash, oferuje funkcje anonimowości, co utrudnia identyfikację oszustów. W przypadku takich walut trudniej jest śledzić transakcje. Ponadto oszuści często działają szybko, przenosząc swoje fundusze i zmieniając adresy portfeli, co utrudnia ich namierzenie.
Wiele oszustów może działać z krajów, które mają słabe przepisy dotyczące cyberprzestępczości lub w ogóle ich nie mają. Namierzanie oszustów kryptowalutowych jest skomplikowane, ale wykonalne. Wykorzystanie technologii blockchain, analizy danych oraz współpracy z odpowiednimi władzami i platformami może pomóc w identyfikacji i ściganiu przestępców. Osoby poszkodowane powinny być świadome możliwości zgłaszania oszustw i korzystania z narzędzi ochrony. Dobrze jest także dbać o edukację na temat bezpieczeństwa w przestrzeni kryptowalutowej, aby minimalizować ryzyko padnięcia ofiarą.Spis treści
*
Żołnierz
Kryptowaluty
Przedsiębiorca w opałach
Zdradliwy narzeczony
Cudzoziemiec utrzymanek
To ja, Narcyz się nazywam
Znikający prawnik
Narcyz alkoholik
Narcyz manipulator
Chory oszust
Utrzymanek
Kilka żyć
Narcystyczny toksyk psycholog
Narcystyczny sportowiec. Zemsta dla zemsty
Toksyczny ekonomista
Druga strona medalu
Toksyczny tatuś
Chory drań
Tester
Zakończenie
BESTSELLERY
- EBOOK
22,90 zł 34,99
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.
- Wydawnictwo: AgoraFormat: EPUB MOBIZabezpieczenie: Watermark VirtualoKategoria: PoradnikiPenis nie jest obcym ciałem, dzikim zwierzęciem, czempionem, który musi wygrywać seksualne olimpiady, ani nieposłusznym sługą, którego trzeba przywoływać do porządku niebieskimi pigułkami. Jest częścią męskiego ciała, o którą ...EBOOK
18,90 zł 29,99
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.
- EBOOK59,00 zł
- Wydawnictwo: AgoraFormat: EPUB MOBIZabezpieczenie: Watermark VirtualoKategoria: Poradniki„Sztuka kochania” to poradnik dla par. Po raz pierwszy wydany w 1976 roku, osiągnął rekordowe 7 milionów sprzedanych egzemplarzy i miał dziesiątki tysięcy pirackich dodruków. Mimo upływu czasu wciąż zadziwia aktualnością.EBOOK
23,99 zł 29,99
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.
- 7,69 zł