Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja

Precedens - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
16 września 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Precedens - ebook

Do Joanny Chyłki z nietypową sprawą zgłasza się jedna z najpopularniejszych polskich aktorek. Twierdzi, że za moment popełni przestępstwo, i chce, by to właśnie prawniczka z Żelaznego & McVaya ją broniła. Zanim Chyłka ma okazję zastanowić się, jak zapobiec tragedii, jest już za późno. Kobieta brutalnie morduje swoją ofiarę, a wszystko to transmituje w mediach społecznościowych.

Śledczy dysponują niepodważalnymi dowodami w postaci nagrania oraz śladów DNA – i nie mają wątpliwości co do winy aktorki. Ta jednak nie przyznaje się do zarzucanego czynu, zapewniając Chyłkę i Kordiana, że w istocie popełniła przestępstwo doskonałe. I że nie zostanie za nie skazana.

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66553-82-8
Rozmiar pliku: 677 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

3

Komenda Stołeczna Policji, ul. Nowolipie

Po opuszczeniu iks piątki pod komendą Chyłka od razu machinalnie sięgnęła do torebki po paczkę fajek i zaklęła siarczyście.

– Co jest? – rzucił Kordian.

– Muszę zajarać.

– Dobry pomysł. Pielęgniarka od chemii się ucieszy, że wrócisz na terapię.

– Zewrzyj narząd gębowy, Zordon.

– Dlaczego? – odparł, zamykając drzwi auta. – Ta kobieta chyba cię polubiła. Wprawdzie w taki sposób, w jaki ofiara lubi swojego oprawcę po wystąpieniu syndromu sztokholmskiego, ale to zawsze coś…

Joanna machnęła ręką z irytacją i ruszyła w stronę okazałego budynku, w którym mieściła się Komenda Stołeczna Policji. Historia Pałacu Mostowskich sięgała osiemnastego wieku i z zewnątrz przywodził on na myśl muzeum lub miejsce kulturalnych uniesień wyjątkowo wyrafinowanych entuzjastów sztuki. W środku było nieco inaczej. Na tyle, że to właśnie w tych wnętrzach kręcono Pitbulla.

Chyłka i Oryński przeszli przez kontrolę bezpieczeństwa, a potem usiedli w korytarzu przypominającym szpitalny, czekając na widzenie z Aliną Karaś. Oboje mogli myśleć tylko o jednym, mimo to żadne z nich nie poruszało tematu.

W końcu zrobił to Kordian.

– Pierwszy raz widziałem Starego w niezbyt żelaznym wydaniu.

– Ja też – przyznała Joanna.

– I tak po prostu to zignorujemy?

– Ba. W końcu jesteśmy arcymistrzami w olewaniu Żelaznego.

– Kiedy jest sobą – przyznał Oryński, nie reagując na funkcjonariusza, który przechodził obok i przyglądał się łysej kobiecie z uwagą, jakby uciekła z celi.

– Daj spokój – powiedziała. – Po prostu wymyślił sobie, że odstawi jakąś hucpę.

– Po co?

– Bo jest ciemnym żłobem.

Chyłka wbiła wzrok w widok za oknem, starając się zignorować skojarzenia, które nasuwały jej tutejsze wnętrza. Miała serdecznie dosyć wszystkiego, co przypominało szpitale.

– Wyglądał na realnie przejętego – uparł się Oryński.

– Tym bardziej nie należy mu wierzyć. Czym miałby się martwić? Naszym dobrem? Nie żartuj.

Kordian westchnął.

– No nie wiem – odparł. – Gdzieś pod całą niechęcią do ciebie chowa pewną sympatię.

Joanna obróciła się do niego i spojrzała mu głęboko w oczy.

– Nie oczerniaj mnie – poradziła.

– Ale tak jest.

– I co w związku z tym?

– To, że najwyraźniej dokopał się do czegoś, co może nam zaszkodzić.

– Więc powinien dać nam konkrety, a nie ochłapy informacji.

Nie miała zamiaru dłużej o tym dyskutować. Żelazny nie chciał powiedzieć, ani z kim rozmawiał, ani na jaki konkretnie temat. Przypuszczała, że musiał wyciągnąć rękę do jednego z podejrzanych typów, z którymi utrzymywał niejasne kontakty, inaczej po prostu zdradziłby, o kogo i o co chodzi.

– To może być grząski grunt – odezwał się po chwili Kordian.

– Przestaniesz?

– Po prostu nie chcę, żebyśmy się znowu w coś władowali.

Chyłka raz jeszcze się do niego obróciła.

– Wiesz, co zaraz się właduje w twój łeb? – spytała.

Nie zdążył odpowiedzieć, bo zjawił się najwyraźniej ten funkcjonariusz, na którego mieli czekać. Stanął przed nimi, popatrzył przelotnie na Kordiana, po czym na dłużej zawiesił wzrok na Chyłce. Dwójka prawników się podniosła, a Joanna przesunęła dłonią po głowie.

– Neonazistki nigdy nie widziałeś? – rzuciła.

– Ja tylko…

– Tylko co? Jeżeli to ty masz nas zaprowadzić do jednego z tych waszych przyjaznych pokojów przesłuchań, to w drogę. Jak nie, to schmetterling stąd i wołaj kogoś, kto ma to zrobić.

Młodszy sierżant niepewnie skinął głową.

– To jak? Idziemy czy budujesz sobie spierdolot i od razu z niego korzystasz?

– Słucham? – spytał chłopak. – Nie, ja…

– Więc w drogę. Byle nie do pokoju dwieście pięćdziesiąt osiem.

Funkcjonariusz się zawahał.

– To ten, w którym okładacie świadków gumowymi pałkami po piętach, żeby wymusić interesujące was zeznania.

Młody chyba nie pamiętał sprawy z dwa tysiące trzynastego roku, pewnie przyuczał się wtedy jeszcze do pełnienia służby. Chyłka jednak o takich wybrykach nie zapominała – i miała świadomość, że w przypadku celebrytki funkcjonariusze też nie będą przebierać w środkach. Do przemocy fizycznej z pewnością nie dojdzie, ale będą chcieli przy tej sprawie wysłać jasny sygnał społeczeństwu, że nikt nie jest ponad prawem. Ani chybi będą uderzać w jej psychikę.

Sierżant zaprowadził ich do jednego z pokojów, a potem inny z funkcjonariuszy przyprowadził Alinę. Wyglądała, jakby przyszła prosto z wybiegu, nie z trzyosobowej celi, w której znajdowały się tylko twarde prycze i stolik.

Usiadła naprzeciwko prawników i się uśmiechnęła. Policjant zostawił ich samych, a potem zamknął za sobą drzwi.

– Miło, że się zgodziłaś – odezwała się Karaś. – Naprawdę mi na tobie zależało.

Kordian cicho kaszlnął.

– Na tobie też – dodała sympatycznym głosem. – Ale to rozumie się samo przez się, bo przychodzicie w pakiecie.

– Polemizowałbym.

Alina zbyła obiekcje wytrenowanym, pełnym gracji ruchem ręki. Chyłka przyglądała się jej, starając się złowić te wszystkie dobrze jej znane oznaki tego, że ma do czynienia z kimś o osobowości psychopatycznej.

Na pierwszy rzut oka Karaś wydawała się normalna, jak oni wszyscy. W jej zachowaniu były jednak nadmierna pewność siebie, głębokie przekonanie o własnej wartości i dość dobrze skrywana arogancja.

Nie należało się dziwić. Taka uroda, kształty i powab raczej nie skłaniały do skromności. W dodatku jej skóra zdawała się mieć naturalną opaleniznę.

Patrzyła na Joannę, ale ta postanowiła się nie odzywać. Zamierzała sprawdzić, jaką reakcję w klientce to wyzwoli.

– Nie zapytasz, dlaczego chcę, żebyś to akurat ty mnie broniła?

Chyłka nonszalancko pokręciła głową.

– Uważam, że jesteś najlepsza – ciągnęła Alina. – Głównie dlatego, że zrobisz wszystko, żeby wygrać. Dasz się wywalić z roboty, jesteś gotowa podpaść wszystkim służbom specjalnym i władujesz się na zbocza jednej z najbardziej zabójczych gór na świecie, byleby postawić na swoim.

Joanna zaśmiała się w duchu. Znała kobiety, które nie potrzebowały żadnej tego typu motywacji, by nie tylko wejść na zbocza, ale wdrapać się nawet na Mount Everest – jak choćby swojego czasu Martyna Wojciechowska. Wówczas dziennikarka telewizyjna, która bez żadnych dodatkowych powodów po prostu postawiła sobie taki cel. I go zrealizowała.

Inną sprawą było, że większość niebezpiecznych rzeczy, których podejmowała się Chyłka, wynikała z konieczności ratowania ludzi, na których jej zależało. Ale o tym nie miała zamiaru wspominać.

– To będzie najgłośniejsza sprawa w historii polskiego prawa karnego – dodała Alina. – Więc chcę, żeby prowadziła ją najlepsza prawniczka.

– I ja – odezwał się Oryński.

Karaś znów przyjaźnie się uśmiechnęła, ale tym razem było w tym też coś zalotnego.

– I ty, Zordon – przyznała.

Przez chwilę żadne z nich się nie odzywało, Chyłka jednak wciąż taksowała rozmówczynię wzrokiem.

– Wiecie już, na jaki kruczek prawny wpadłam? – spytała Alina. – Z pewnością zastanawialiście się nad tym od momentu, kiedy tylko o tym wspomniałam. Ale szczerze mówiąc, wątpię, żebyście do tego doszli.

– Bo tylko ty jesteś tak biegła w niuansach prawa karnego? – odezwał się Kordian.

Karaś niewinnie wzruszyła ramionami.

– Do większości najważniejszych odkryć dochodziło zupełnym przypadkiem – odparła. – Uran odkrył jakiś naukowiec, który chciał po prostu zobaczyć gwiazdy niedostrzegalne gołym okiem. Ser odkryto w starożytności, bo zostawiono mleko w bukłaku z żołądka owiec trochę za długo. I najważniejsze, viagrę wynaleziono tylko dlatego, że miała być lekiem na nadciśnienie. Grupa testerów zgłosiła jednak naukowcom pewne działanie uboczne, dzięki czemu w dzisiejszych czasach początkujące aktorki są w stanie załatwić to i owo u podstarzałych producentów filmowych.

Chyłka położyła ręce na stole i spojrzała na Alinę spode łba.

– Mówię tylko, że takie rzeczy się zdarzają. A ja wpadłam na to, jak przechytrzyć system.

– I? – spytał Oryński. – Jak twoim zdaniem to zrobić?

– Zobaczycie.

– To za mało.

– Na razie musi wystarczyć.

Mówiła do Kordiana, ale wciąż patrzyła na Chyłkę, jakby prowokowała ją do próby sił. Wyzwanie nie dotyczyło jednak fizycznej, ale psychicznej konfrontacji. Zdawała się oczekiwać, że Joanna sama wpadnie na to, o jaki kruczek prawny chodzi.

– Daleko ci do Anthony’ego Hopkinsa – odezwała się w końcu Chyłka. – A polskiemu prawu do tego, co widziałaś w Słabym punkcie.

Alina się rozpromieniła.

– Oglądałaś? – zapytała.

– Kilkanaście lat temu. Jak każdy inny prawnik.

Postać grana przez Hopkinsa zaprojektowała zbrodnię perfekcyjną pod względem proceduralnym, wykorzystując między innymi amerykańskie odmiany zasad ne bis in idem i owoców z zatrutego drzewa.

– To, co w Stanach jest możliwe na gruncie common law, u nas by nie przeszło – odezwała się Chyłka. – Szczególnie po dodaniu artykułu sto sześćdziesiąt osiem a Kodeksu postępowania karnego.

– Czyli?

Oryński nabrał tchu.

– Możliwość użycia w postępowaniu karnym dowodów uzyskanych z naruszeniem przepisów postępowania lub za pomocą czynu zabronionego wypełniającego znamiona przestępstwa – wyrecytował. – Na tym Hopkins grzmotnąłby się u nas już w pierwszym akcie filmu.

– W takim razie dobrze, że na tym nie oparłam mojej linii obrony. Zresztą, jak widzicie, nawet nie znam tego przepisu.

Chyłka uznała, że mimo pozorów przywodzących na myśl normalnego człowieka ta kobieta jest zwyczajną wariatką.

– Nie znasz też innych – zauważyła. – To, że grałaś prawniczkę w jakiejś telenoweli…

– Właściwie to nie była telenowela.

– Więc w sitcomie.

– To też nie.

Chyłka bezradnie rozłożyła ręce.

– Jeden pies – orzekła. – Mogłaś występować nawet w następnym sezonie American Crime Story, ale o prawie wiesz dokładnie tyle, ile ja o pindrzeniu się do kamery.

– Na konferencjach prasowych zawsze wyglądasz całkiem nieźle – zauważyła Alina, a potem odchrząknęła i się rozejrzała. – Macie może papierosa?

– Nie – odparł od razu Oryński.

Chyłka westchnęła.

– Zordon twierdzi, że szkodzą – rzuciła. – Ja stoję na stanowisku, że wpływają korzystnie na środowisko.

– Znowu zaczynasz? – mruknął Kordian.

Karaś przysunęła się do stołu.

– Korzystnie? – spytała.

– Tak. Usuwają jego największy problem…

– Ludzi – dokończył za nią Oryński.

Alina uśmiechnęła się i skinęła głową. Jeśli przejmowała się tym, w jakim miejscu i w jakiej sytuacji się znalazła, to ukrywała to wprost perfekcyjnie. Może nie bez powodu dostała parę TeleKamer i raz nawet Orła za kobiecą rolę pierwszoplanową.

– To samo można by powiedzieć o gorzale – zauważyła.

– Nie bluźnij.

– Ale tak jest. Alkohol zabija całkiem sporo ludzi.

Joanna prychnęła pobłażliwie.

– Zapominasz o tym, ilu się dzięki niemu rodzi – odparowała.

Karaś wyglądała na wyraźnie rozbawioną i trudno było uwierzyć, że w nocy z zimną krwią zarżnęła człowieka na swoim łóżku. Może miała rozdwojenie jaźni? Ale jeśli chciała się bronić w ten sposób, wiele nie ugra. I sprawa nie okaże się dla Joanny zbyt ciekawa, bo już miała z kimś takim do czynienia.

– Dobra, słuchaj – rzuciła.

Alina natychmiast spoważniała, jak małe dziecko, które uświadomiło sobie, że pora żartów się skończyła.

– Nie mam czasu na pierdoły – dodała Chyłka. – I chcę wiedzieć kilka rzeczy.

– Pytaj.

– Jaki kruczek prawny wydaje ci się, że znalazłaś?

Karaś uniosła wzrok, demonstrując bezsilność.

– Przecież już jasno dałam wam do zrozumienia, że albo dojdziecie do tego sami, albo dowiecie się, gdy przyjdzie pora.

– Pora właśnie, kurwa, nadeszła.

Alina wydęła usta i pokręciła głową.

– Nie – odparła. – W tej chwili nie musicie tego wiedzieć, żeby mnie bronić. Jak będzie potrzeba, wszystko wam powiem.

Joanna i Oryński wymienili się krótkimi spojrzeniami.

– Następne pytanie poproszę.

– Kim był ten facet? – odezwał się Kordian, najwyraźniej uznając, że nie ma sensu drążyć skały nie do ruszenia.

Chyłka miała podobne odczucia. Ta kobieta odgrywała rolę nieco bezbronnej, może nawet nieporadnej osoby, ale w rzeczywistości wszystko kontrolowała. Nie tylko przebieg rozmowy, ale też każdy mięsień, ruch i grymas.

– Znajomy z pracy – odpowiedziała. – Znany producent, właściciel wytwórni Wave Image, która zajmuje się głównie fabułami.

– Czym?

– Filmami kinowymi.

Joanna przesunęła ręką po ledwo odrastających włosach.

– Jak ci podpadł? – zapytała.

– Denerwował mnie.

– Czym?

– Tym i owym. Właściwie padło na niego tylko dlatego, że był łatwą ofiarą.

– Znaczy?

– Od lat na mnie leciał i nietrudno było go przekonać, że dam mu się zerżnąć, jak tylko pozwoli się związać na łóżku.

– Więc startował do ciebie wcześniej? – włączył się Kordian.

– Nie. Nigdy nawet nie próbował, bo wiedział, że to nie ta liga.

To tyle, jeśli chodziło o ewentualne wykorzystywanie seksualne jako motyw. Szkoda. Byłoby łatwo obrobić to w sądzie i zbliżyć się do dolnych widełek kary, a Paderborn musiałby się napocić, żeby nie wyjść na seksistę lub nawet mizoginistę.

– Dlaczego go zabiłaś? – odezwała się Joanna.

– Już mówiłam.

– Bo nadarzyła się okazja?

– Zgadza się – przyznała Karaś i nabrała tchu. – Nie powinno cię to dziwić. Zabójcy często wybierają takie ofiary, które najłatwiej im dorwać. Kajetan P. zamordował kobietę, która miała udzielać mu korepetycji, prawda? A wszyscy ci, którzy mordowali prostytutki? Przecież nie robili tego, bo czuli moralny sprzeciw wobec profesji. Po prostu łatwo było zaprowadzić je w ustronne miejsca.

W tym względzie trudno było z Aliną polemizować.

– Dlaczego na wizji? – rzuciła Chyłka.

– Chciałam rozgłosu.

– Po co?

– Bo to w najlepszym wypadku proces wszech czasów. W najgorszym stulecia.

Słysząc to, Joanna utwierdziła się w przekonaniu, że niczego konkretnego z tej kobiety nie wyciągną. Nie teraz i nie w tych okolicznościach. Była zbyt pewna siebie, miała zbyt duże poczucie kontroli.

– Liczysz na orzeczenie o niepoczytalności? – odezwał się Oryński.

– W żadnym wypadku. Poddam się wszelkim testom i dam się przebadać wszystkim psychologom i psychiatrom, których wskaże prokuratura.

– W takim razie stan ograniczonej poczytalności? I złagodzenie kary?

– Nie będzie czego łagodzić, bo nikt nie orzeknie wobec mnie żadnej kary.

Chyłka klepnęła Oryńskiego w plecy, a potem się podniosła. On zrobił to samo.

– Szkoda czasu, Zordon. Tej kukurynie wydaje się, że dalej gra w serialu, i nie pojęła jeszcze, że to prawdziwe życie.

Sądziła, że Karaś będzie starała się ich zatrzymać, ale ta tylko wstała i kiwnęła im głową.

Joanna załomotała do drzwi.

– Pytacie o to, dlaczego zabiłam i czemu na wizji… – odezwała się cicho Alina. – Ale nie dziwi was, skąd ten brutalizm?

– Nie. Dziwi mnie jedzenie sałaty – odparła Chyłka, kiedy drzwi się otworzyły.

Prawnicy opuścili pokój przesłuchań, a potem szybko wyszli z Pałacu Mostowskich. Kiedy zatrzymali się za drzwiami, oboje wciągnęli głęboko powietrze do płuc. Żadne nie musiało się odzywać, by mówić, czego im brakuje.

– Psychopatka? – spytał Kordian.

– Tak, mój drogi?

Oryński spojrzał na Joannę z niedowierzaniem.

– Nie mówię ci czułych słówek – powiedział.

– A…

– Mam na myśli Karaś.

– Psychopatka jak się patrzy – oceniła Chyłka. – I to taka najgorszego rodzaju, która wchodząc do niemal pustego kina na seans, wybierze miejsce tuż obok ciebie.

Kordian zgodził się skinieniem głowy.

– Czyli idziemy w choćby ograniczoną poczytalność?

– Pogadamy z biegłymi, zobaczymy, co da się ugrać. Ale szanse niewielkie, bo wyraźnie wiedziała, co robi, była metodyczna, nie zawładnął nią żaden szał ani demon, który…

Joanna urwała, rozglądając się nerwowo. Obróciła się, omiotła wzrokiem okolicę, a potem wstrzymała oddech.

– Co jest? – spytał Oryński.

– Gdzie jest iks piątka?

– Co?

– Gdzie jest nasze, kurwa, auto?

Kordian natychmiast zaczął spoglądać na wszystkie strony.

– Spokojnie, przecież nikt nie buchnął samochodu spod komendy stołecznej…

– To gdzie jest?

Joanna zacisnęła usta, odnosząc wrażenie, jakby każdy mięsień jej ciała się napinał. Niemożliwe, absolutnie niemożliwe, żeby ktoś ukradł auto w środku dnia na tak ruchliwym placu. W dodatku była przekonana, że je zamknęła.

Niemal podskoczyła, kiedy rozległ się dzwonek telefonu. Natychmiast odebrała, tylko przelotnie odnotowując, że to Żelazny.

Kordian wciąż się rozglądał, jakby nagle znalazł się w zupełnie obcym miejscu.

– Co ty odpierdalasz? – rzucił Artur.

– Nie mam teraz czasu.

– Nasłałaś PIP na kancelarię?

– Co?

Żelazny syknął pod nosem przekleństwo.

– Wjebała nam się tu na kontrolę Państwowa Inspekcja Pracy, przeglądają wszystkie papiery, sprawdzają umowy i gadają z praktykantami – warknął. – A o powód tego cyrku każą pytać Joannę Chyłkę.

Oryński chodził w jedną i drugą stronę po chodniku, drapiąc się po głowie.

– Kompletnie ci odbiło? – dodał Artur.

Chyłka rozłączyła się, uznając, że nie czas teraz przekonywać szefa, iż nie miała z tym nic wspólnego.

Zaraz potem dostała kolejny telefon. Tym razem dzwonił pracownik Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego, by poinformować, że w jej mieszkaniu stwierdzono samowolę zagrażającą konstrukcji budynku oraz niewłaściwie zamontowaną instalację elektryczną.

– Inspektor nadzoru budowlanego wydał decyzję o tymczasowym zamknięciu lokalu, gdyż stwarza on niebezpieczeństwo zarówno dla samej nieruchomości, jak i innych lokatorów – wyrecytował rozmówca. – Proszę zgłosić się do placówki celem podpisania protokołu, który…

Chyłka tym razem także się rozłączyła. Bezsilnie opuściła ręce, wodząc wzrokiem za oddalającym się Kordianem.

– Zordon!

Zatrzymał się jak rażony piorunem, a potem zawrócił.

– Nie ma – powiedział. – Iks piątka wyparowała.

– Nie tylko ona.

– A co jeszcze?

– Najwyraźniej zdrowy rozsądek całego świata – odparła z irytacją. – Bo nagle otaczająca nas rzeczywistość ma w głowie cyrk, a w dupie karuzelę.

Ciąg dalszy w wersji pełnej
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: