- W empik go
Pridyna - ebook
Pridyna - ebook
Z bladych rąk sylfidy wypłynęła eterowa materia. Autumn wiedziała, że jest obserwowana i że nie powinna pozwalać Mu aż na tak wiele. Ale nie mogła go powstrzymać.
Eter zawisł przed nią, sycząc, burząc się, wyciągając swoje macki wokół siebie, chcąc pochłonąć wszystko. Autumn patrzyła na niego. Tak niszczycielski, lecz tak twórczy, tak straszny…
Tak piękny.
– Wiesz, że On tak naprawdę ciebie chce, prawda? – zapytała go, lecz w odpowiedzi materia tylko sflaczała i powróciła natychmiast pod jej skórę. Jej umysł rozjaśnił się na chwilę. Autumn patrzyła, jak Eter wchłania się w ciało, a jego energia zaczyna wibrować w każdej jej komórce.
W świecie przepełnionym kłamstwem rozpoczyna się walka serca i rozumu. Magia, baśniowość, niebanalna fabuła oraz panująca w tej książce atmosfera tajemniczości sprawiają, że od lektury Pridyny nie sposób się oderwać. - Patrycja Stolarz, zaczytanapatka.blogspot.com
Agata Julia Prosińska pokazuje, że polskie fantasy też może być na bardzo wysokim poziomie. Szkockie legendy, mnóstwo tajemnic i przygód, to idealny przepis na fascynującą historię, od której nie da się oderwać. Wkroczysz ze mną w świat Duchów Żywiołów? - Irena Bujak, zapatrzonawksiazki.pl
Świat, który już wcześniej uchylił swe wrota i pozwolił zerknąć czytelnikowi w głąb, odkryje przed tobą kolejne tajemnice. Daj się porwać żywiołom! Pridyna to emocje i tak dobrze znana magia skryta wśród legend i wierzeń, a ty w co uwierzysz tym razem? Polecam. - Marta Daft, Martawsrodksiazek.pl
Agata Julia Prosińska – urodzona 15.02.1999 roku w Gołdapi, dumna mieszkanka Mazur Garbatych. Pierwsze próby literackie podjęła już jako pięciolatka. W 2009 roku wygrała konkurs plastyczno-literacki zorganizowany przez Miejsko-Powiatową Bibliotekę Publiczną oraz Warmińsko-Mazurską Bibliotekę Pedagogiczną w Olecku pod nazwą Moja pierwsza książka (napisała opowiadanie pod tytułem Elly McDonald).
Oprócz powieści pisze także wiersze i sztuki teatralne (Cień [2016], Studium w pluszowym misiu [2017]). Interesuje się filozofią, nauką oraz sportami motorowymi. Rysuje portrety, czyta książki, ogląda filmy i seriale oraz lepi figurki z plasteliny. Prowadzi stronę internetową (www.agprosinska.com) w języku polskim i angielskim, Zamieszcza tam swoją twórczość oraz recenzuje filmy i książki. Jest też jedną z autorów internetowego miesięcznika MUUTUS.
Pridynę, trzeci tom Duchów Żywiołów, napisała w wieku 17 lat.
Kategoria: | Fantasy |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8147-221-0 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
PANI ZOFII SZCZUBEŁEK
ORAZ
PANU MARIUSZOWI BARTNICKIEMU
WIELU JEST NAUCZYCIELI, KTÓRZY UCZĄ, LECZ NIEWIELU, KTÓRZY PRZEKAZUJĄ UCZNIOM PRAWDZIWĄ WIEDZĘ. BYLIŚCIE ZE MNĄ, KIEDY PRZECHODZIŁAM NAJTRUDNIEJSZE LEKCJE ŻYCIA I TO DZIĘKI WAM JESTEM OSOBĄ, KTÓRĄ TERAZ JESTEM.
Dotychczas w serii Duchy Żywiołów ukazały się:
SYLFIDA
NIMFA
PRIDYNA
W przygotowaniu:
SALAMANDRA
Prawa i zasady nie są stworzone na okresy wolne od pokus, ale na takie właśnie chwile jak obecna, gdy ciało i dusza buntują się przeciw ich surowości; są surowe, lecz nie będą pogwałcone. Gdybym dla osobistych względów mogła je złamać, jakaż byłaby ich wartość? Mają wartość – zawsze w to wierzyłam. A jeżeli nie mogę uwierzyć w to teraz, to dlatego, że jestem chora, zupełnie chora; w żyłach moich płynie ogień, serce bije tak szybko, że nie zliczę jego uderzeń. Dawno powzięte przekonania, postanowienia to jedyne, przy czym w tej godzinie stać mogę; na nich się opieram.
Charlotte Brontë, Jane Eyre. Autobiografia1
------------------------------------------------------------------------
1 Charlotte Brontë, Jane Eyre. Autobiografia, tłum. Teresa Świderska, Wydawnictwo Mag, Kraków 2013, s. 425.Teraz Zapomnienie
Pech. Jak zwykle powinienem zacząć od niego, prawda? Zacznijmy więc od tego cudownego zjawiska.
Na świecie istnieją różne ofiary losu. Sam, nudząc się któregoś deszczowego dnia (a wierzcie mi, w Anglii na serio jest ich bardzo dużo), podzieliłem ich na trzy kategorie, a następnie podgrupy. Nie będę przedstawiał tutaj oczywiście całej swojej grafomanii dotyczącej „pechologii” i skupię się tylko na najważniejszych przedstawicielach tego dziwnego gatunku.
Oto pierwsi z nich: niezdary. Ci, niezdolni przeżyć jakiegokolwiek dnia bez upuszczenia, przewrócenia czegoś lub kogoś (włączając w to samych siebie) i stanowienia małego zagrożenia dla w miarę normalnego funkcjonowania społeczeństwa (wiadomo przecież, iż nasze społeczeństwo nie funkcjonuje normalnie), dzielą się z kolei na urodzonych i wyhodowanych. Napisałem „wyhodowanych”, gdyż najczęściej to właśnie nadopiekuńczy rodziciele i ich fobie związane z „nieprzystosowaniem” dziecka do życia sprawiają, że staje się ono niemalże niezdolne do życia.
Uprzedzając pytanie: nie. Nie należę do tej kategorii. Moi rodzice, Robert Oaken i Clarice Meadow-Oaken, profesorowie geologii na uniwersytecie w Cambridge, specjalizujący się w wulkanologii, byli bardziej opiekuńczy w stosunku do wulkanów niż do mnie i pewnie bardziej cieszyli się na erupcje Soufrière Hills1 niż na moje przyjście na świat.
Druga grupa pechowców: wściekli niepechowcy. Nazywają się realistami, lecz naprawdę są pesymistami. Najczęściej są spotykani w takich miejscach jak szkoła, biznes ekonomiczny, rząd, gdzie oczywiście zajmują najwyższe stanowiska (badania nad powiązaniem pecha i byciem dupkiem w toku). Niebezpieczni psychicznie dla społeczeństwa. Przegrane (czytajmy: ataki pecha) najczęściej odreagowują na niewinnych uczniach oraz pracownikach. W przeciwieństwie do niezdar, nie są ani wyhodowani, ani urodzeni, lecz stworzeni przez pracę.
OSTRZEŻENIE: pech objawia się rzadko (dwa do pięciu razy w tygodniu), jednakże bywa zaraźliwy.
UNIKAĆ.
Trzecia i ostatnia grupa, najmniej liczna, to frajerzy.
Nazwałem ją tak, gdyż na pewno zaliczam się do niej i to określenie idealnie do nas pasuje. Osoby te często są nieświadome przyczajonego w ich życiu pecha. Myślą, że to tylko przejściowe okresy, przecież każdy może mieć gorsze dni. Nie wiedzą, jak bardzo się mylą. Frajer to najgorszy rodzaj pechowca, jaki może się przytrafić człowiekowi. Musisz cały czas mieć się na baczności. Inaczej…
Po tobie.
Najgorsze jest to, że po fakcie możesz być nawet wdzięczny pechowi za to, co ci zafundował. Po prostu istne szaleństwo, nieprawdaż? Być wdzięcznym, też coś.
Byłem kiedyś wdzięczny tej cholerze. Moja lista naprawdę nie byłaby długa, gdybym spisał rzeczy i osoby, za które mógłbym mu podziękować, jednak były one dla mnie BARDZO ważne.
Autty zaś była dla mnie najważniejsza.
Myślenie o niej naprawdę sprawiało mi ból. Każde wspomnienie, widok jej spojrzenia, gdy uświadomiła sobie, co zrobiła… Odczuwałem to tak silnie, ponieważ wiedziałem, co akurat wtedy czuła.
Ale wszystko od początku, prawda? To śmieszne, że nie potrafię zebrać myśli. Ręce mi się trzęsą, gdy piszę te słowa. Chyba po raz pierwszy w życiu brakuje mi tych odpowiednich. Przyzwyczaiłem się do tego, że nie potrafię odnaleźć właściwych, gdy mówię, ale w trakcie pisania?
Nie.
Widzicie, w tegoroczne wakacje moi rodzice wysłali mnie do nigdy wcześniej niepoznanej przeze mnie babki Violet, mamy mojej mamy. Mieszkała ona w Shieldaig, w małej wsi w Wester Ross w północno-wschodniej Szkocji nad Morzem Szkockim. Cała miejscowość uważała babcię Violet za oschłą, eksecntryczną wdowę. Babcia twierdziła, że jej męża, Johna Meadowa, niegdysiejszego pastora, siedemnaście lat temu porwały syreny. Nadal nie wiem, czy miała rację, czy był to tylko zwykły zbieg okoliczności, jednak do dzisiaj nie odnaleziono ciała dziadka Johna – widocznie Loch Shieldaig zabrało je na wieczność.
To właśnie babcia Violet opowiedziała mi o Duchach Żywiołów, mitycznych istotach opiekujących się naszym światem. Babcia była również chiromantką (czytała przeszłość ludzi z rąk) i od urodzenia posiadała Wzrok, dzięki któremu mogła widzieć Duchy Żywiołów nawet wtedy, gdy przebywały w niewidzialnej dla ludzi astralnej postaci.
Nasze pierwsze spotkania… no, nie należały do najprzyjemniejszych. Jednakże, po kłótni z babcią, na kamienistym brzegu Loch Shieldaig, odnalazłem Ją.
Autumn Lily Hawthorne.
Fómhar.
Lilidh Elise Maclean.
Kwiat Lilii, którego byłem Strażnikiem.
Dziewczynę moich marzeń. Osobę, przy której czułem się… sobą. Dla której chciałem stawać się lepszy. Delikatną, a zarazem niezłomną niczym stal. Skomplikowaną tak bardzo, że nawet posiadając telepatyczną więź z nią, nie mogłem być pewny, co naprawdę myśli.
Oraz nieśmiertelną, blisko czterystuletnią sylfidę, Ducha Powietrza, władającą Eterem, piątym najpotężniejszym Żywiołem, połączeniem pozostałych czterech.
Po prostu osobę, którą będę kochał do końca swoich dni i jeśli moja babcia mówiła mi prawdę, nawet po śmierci.
Autty była kiedyś człowiekiem i pochodziła ze starego szkockiego klanu Macleanów. Jednak po napaści wrogiego im klanu Campbellów na Zamek Duart w 1647 roku została przemieniona przez Paraldę (Opiekuna i Archanioła Żywiołu Powietrza) w Ducha Powietrza, czyli w sylfidę.
Moja babcia odeszła do Zaświatów, krainy zmarłych, kiedy ja powstrzymałem Autumn przed otworzeniem Bramy, pewnego rodzaju przejścia i tunelu czasoprzestrzennego. Jednak babcia odwiedzała mnie parokrotnie po swojej śmierci jako zjawa, błąkająca się dusza, próbując mnie ostrzec przez Zakonem Edynburskim.
Jednak wszystko powinienem opowiedzieć od początku. Autumn przyjechała na początku roku szkolnego wraz ze mną do Cambridge i zamieszkała ze starym przyjacielem mojej babki, Hamishem, i jego gosposią, Rían. Zaczęła także uczęszczać do mojej szkoły, Akademii Jamesa Clerka Maxwella w Newnham. Nie stała się człowiekiem, jak pragnęła jednak Danugaia, zapomniana już dziś Bogini-Matka, Twórczyni Wszechświata, tak samo jak Autumn władająca Eterem, pozwoliła jej żyć na Ziemi.
Ta decyzja nie przysporzyła przyjaciół ani Danugai, ani nam. Wraz z Autumn wiedzieliśmy, że jesteśmy obserwowani przez wszystkich: od rodziców, Hamisha, panią Evans, Duchów, na Władcach Żywiołów i Danugai kończąc. Nie sądziliśmy jednak, że dojdą do tego jeszcze dwie grupy.
Zakon Edynburski oraz Upadli.
Zaufania do pierwszych z nich mało nie przypłaciłem życiem. Organizacja ta miała nam pomóc w odkryciu prawdy kryjącej się za byciem Kwiatem i Strażnikiem. Jednakże Wielki Mistrz Zakonu, Thain Elderwood, miał zupełnie inne plany w stosunku do Autumn i mnie.
W dniu prób, które musieliśmy przejść, by udowodnić, że ja jestem Strażnikiem, a Autumn Kwiatem Lilii, podano nam piołun, który odpowiednio przyrządzony przez tych starych druidowych tetryków sprawił, że moja telepatyczna więź miała „zakłócenia odbioru”. Zakonnicy tak sprytnie zmanipulowali moją próbę, że jej nie przeszedłem, i ogólnie rzecz biorąc, dostałem kopa w tyłek.
To nie koniec notatki o Zakonie Edynburskim.
Prócz usilnego rozdzielania mnie i Autumn, Zakon Edynburski już po jakimś czasie odkrył swoje karty i torturował psychicznie sylfidę, aby zgodziła się na jakąś ich propozycję. Najgorsze jest to, że nie mam zielonego pojęcia, co to była za propozycja. W każdym razie nasza znajomość z Zakonem Edynburskim nie skończyła się za dobrze ani dla nich, ani dla nas.
By uratować Autumn z rąk Zakonu Edynburskiego, sprzymierzyłem się z Upadłymi Duchami Fidelis, które odeszły od opieki nad ludźmi dawno, dawno temu, przed ustanowieniem Praw oraz Przysięgi, i w zamian za to odebrano im władzę nad Żywiołami. Przywódczyni Fidelis, Bedelia, wraz z Ondyną (Duchem Wody), Ofelią, byłą najlepszą przyjaciółką Autumn, uczestniczyły ze mną w misji ratunkowej. Jednak Zakonnicy tylko na to czekali i kiedy znalazłem się w środku ich kwatery, wszystko się rypło.
Elderwood próbował grozić Autumn zabiciem mnie, i kiedy zaczął opowiadać mi historię Kręgu Dwanaściogra Kwiatów, Autumnn uczyniła wszystko, by go powstrzymać.
Zakonnicy obecni w pomieszczeniu zostali przeżarci przez Eter, a Thain Elderwood… też podzielił ich los.
Autumn dopuściła się już wcześniej łamania Praw Duchów Żywiołów. Uciekła z Królestwa Powietrza przez Bramę w pełnię Księżyca. Powiedziała człowiekowi, kim naprawdę jest.
I… zakochała się we mnie.
Jednak nigdy wcześniej, na przestrzeni tych wszystkich wieków, tysiącleci, od samego początku świata, żaden Duch Żywiołu nie skrzywdził człowieka.
Nie zabił człowieka.
Takie zachowanie i uczucia były sprzeczne z naturą Duchów, z Prawami i Przysięgą. Sytuacja, w której się znaleźliśmy, była tak anormalna, że wcześniejsza ucieczka Autumn z Królestwa Natury wydawała się przy tym zaledwie dziecinną igraszką.
Jeden z Władców Żywiołów, Król Powietrza Boreasz, który już wcześniej chciał usunąć Autumn, zyskał teraz doskonały pretekst do zeeteryzacji sylfidy, czyli swoistej kary śmierci dla Duchów. Wedle jakiejś legendy, Autty jako Kwiat Lilii, ostatnia z Kręgu Dwanaściorga Kwiatów, mogła kiedyś zastąpić Danugaię na tronie jako jej prawowita następczyni, nie on, jej pierworodny syn.
A Autty sama oddała się w ręce Boreasza, kiedy uświadomiła sobie, jaką popełnia zbrodnię. Otworzyła Bramę, mimo iż nie było wówczas pełni Księżyca, i przeniosła się do Avalonu. Nie mogłem sobie wyobrazić, co sobie pomyślała, kiedy uświadomiła sobie, że wraz z nią do Dworu Danugai przeniosła się również Ofelia – jej była najlepsza przyjaciółka Ondyna, która sama jakiś czas temu uciekła ze świata Duchów i dołączyła do Fidelis. Teraz obydwie były zdrajczyniami.
A zdrajców Duchów Żywiołów czekał tylko jeden los.
Tuż po tym, ledwo przytomny, zostałem zabrany przez Bedelię do domu mojego niegdysiejszego szkolnego wroga, Ethana Tatrowskiego. Okazało się, że Tatrowski był Nefilim – potomkiem Ducha i człowieka, a Upadli od dziecka mieli mnie na oku i pilnowali, wiedząc, że jestem Strażnikiem Lilii.
W celu zapewnienia mi bezpieczeństwa miałem być oddelegowany do ośrodka prowadzonego przez Bedelię, Autten Hall, sekretnej szkoły Nefilim położonej w hrabstwie North Yorkshire. Miałem pozostać tam do dnia (mam nadzieję, że niedoszłej) zeeteryzacji Autumn i Ofelii.
Ciekawe, co powiedzieli na to moi rodzice, prawda? W końcu, nie zjawiłem się w domu od co najmniej dwóch dni. Moja mama była czasami dość opiekuńcza w stosunku do mnie, o ile nie zajmowała się akurat ruchem płyt tektonicznych albo badaniem swoich granitów, diorytów albo tonalitów2. Tacie było chyba wszystko jedno, dopóki byłem żywy.
No cóż, moi rodzice nic na to nie powiedzieli.
Sylfy, gnomy, płomieniaki i inne Duchy Żywiołów posiadają dar, moc wpływu na ludzi i wymazywania nam pamięci. Nie potrzebowałem teraz więzi, by wiedzieć, co takiego czuła Autumn. Świadomość tego, że jesteś… sam, a osoby, które kochasz, nie wiedzą w ogóle, że istniejesz…
Myślałem, że mam dziurę zamiast serca. Kogo miałem obwiniać? Siebie? Hamisha? Autumn? Zakon Edynburski?
Może Bedelię, która nakazała wymazać moim rodzicom pamięć?
Nie wiedziałem.
Kończę już tę grafomanię, spokojnie. Została już tylko jedna sprawa do wyjaśnienia.
Danugaia.
Jeśli była Matką, Twórczynią Wszechświata, jak mogła pozwoliła na takie… coś? Dlaczego nie powstrzymała Zakonu Edynburskiego, Władców Żywiołów, Autumn?
Widzicie, podobno Danugaia zachorowała tuż po tym, jak ułaskawiła Autty w sierpniu. Dzięki informacjom Ofelii wiedziałem, że zapadła w sen, co Duchy Żywiołów nazywały „chorobą Morfeusza”. Danugaia chyba już wcześniej zasypiała, ale nie na aż tak długo i chyba teraz w ogóle nie zamierzała się obudzić. Zatem dlatego Boreaszowi tak bardzo zależało na usunięciu Autty – jedynej osoby, która mogłaby ubiegać się o tron.
Jednak czemu Autumn dobrowolnie poddała się karze śmierci? Czy rozmawiała z Ofelią? Czy miała jakiś plan?
Nie miałem pojęcia. Od tego czasu, mimo swojej telepatycznej więzi, która pozwalała mi czasami czuć jej emocje, między nami istniał mur, którego nie potrafiłem zniszczyć.
Do czasu następnej pełni Księżyca przebywałem w Autten Hall, w miejscu, w którym nawet nie powinienem być i o nim wiedzieć. Miałem tylko dwa tygodnie, aby móc wypełnić swoje obowiązki Strażnika i uratować Autumn.
Jednak co robić, jeśli ktoś wcale nie chce być uratowany?
DWANAŚCIE WIELKICH SABATÓW OŚWIECONYCH
+-----------------------------------+-----------------------------------+
| Aleksiejew | Blackthorn |
+-----------------------------------+-----------------------------------+
| Wielki Sabat Rosyjski | Wielki Sabat Angielski |
+-----------------------------------+-----------------------------------+
| Założycielel: | Założyciel: |
| | |
| Lew Aleksiejew | Andrew Blackthorn |
+-----------------------------------+-----------------------------------+
| Obecna Seniorka: | Obecna Seniorka: |
| | |
| Nina Borysowna Aleksiejew | Holly Etana |
| | |
| | Blackthorn-Rey |
+-----------------------------------+-----------------------------------+
| Symbol: Sokół | Symbol: Łabędź |
+-----------------------------------+-----------------------------------+
+-----------------------------------+-----------------------------------+
| Collins | Duerre |
+-----------------------------------+-----------------------------------+
| Wielki Sabat Amerykański | Wielki Sabat Francuski |
+-----------------------------------+-----------------------------------+
| Założycielka: | Założyciel: |
| | |
| Agatha Sophia Collins | Damien Duerre |
+-----------------------------------+-----------------------------------+
| Obecna Seniorka: | Obecny Senior: |
| | |
| Agatha Jillian Collins | Andre Duerre |
+-----------------------------------+-----------------------------------+
| Symbol: Sowa | Symbol: Gołąb |
+-----------------------------------+-----------------------------------+
+-----------------------------------+-----------------------------------+
| Fereji | Hornroth |
+-----------------------------------+-----------------------------------+
| Wielki Sabat Tanzański | Wielki Sabat Szwedzki |
+-----------------------------------+-----------------------------------+
| Założyciel: Fereji | Założycielka: Freya Hornroth |
+-----------------------------------+-----------------------------------+
| Obecna Seniorka: | Obecny Senior: |
| | |
| Fadhili Fereji | Thor Hornroth |
+-----------------------------------+-----------------------------------+
| Symbol: Toko żółtodzioby | Symbol: Kruk |
+-----------------------------------+-----------------------------------+
+-----------------------------------+-----------------------------------+
| Klonowski | Lavea |
+-----------------------------------+-----------------------------------+
| Wielki Sabat Polski | Wielki Sabat Samoański |
+-----------------------------------+-----------------------------------+
| Założyciel: | Założyciel: Lavea |
| | |
| Zbigniew Klonowski | |
+-----------------------------------+-----------------------------------+
| Obecna Seniorka: | Obecny Senior: |
| | |
| Helena Klonowska | Mareko Lavea |
+-----------------------------------+-----------------------------------+
| Symbol: Orzeł | Symbol: Zębacz |
+-----------------------------------+-----------------------------------+
+-----------------------------------+-----------------------------------+
| MacBuchanan | Otsu |
+-----------------------------------+-----------------------------------+
| Wielki Sabat Szkocki | Wielki Sabat Japoński |
+-----------------------------------+-----------------------------------+
| Założycielka: | Założyciel: Osamu Otsu |
| | |
| Sileas MacBuchanan | |
+-----------------------------------+-----------------------------------+
| Obecny Senior: | Obecna Seniorka: Sara Otsu |
| | |
| Nilidh MacBuchanan | |
+-----------------------------------+-----------------------------------+
| Symbol: Krzyżodziób szkocki | Symbol: Paw |
+-----------------------------------+-----------------------------------+
+-----------------------------------+-----------------------------------+
| Ramon | Zimmermann |
+-----------------------------------+-----------------------------------+
| Wielki Sabat Meksykański | Wielki Sabat Liechtensteinu |
+-----------------------------------+-----------------------------------+
| Założyciel: Fernandez Ramon | Założyciel: Otto Zimmermann |
+-----------------------------------+-----------------------------------+
| Obecna Seniorka: | Obecny Senior: |
| | |
| Elizabeth Reyes Ramon | Gerald Zimmermann |
+-----------------------------------+-----------------------------------+
| Symbol: Koliber | Symbol: Szczygieł |
+-----------------------------------+-----------------------------------+
------------------------------------------------------------------------
1 Soufrière Hills – typowy starowulkan na wyspie Montserrat na Morzu Karaibskim. Do największej erupcji doszło w 1997, roku urodzin bohatera.
2 Granit, dioryt, tonalit – rodzaje skał głębinowych (plutonicznych); skały magmowe, których stygnięcie i krystalizacja odbywały się na dużych głębokościach. Ich powstałe kryształki są wykształcone i dobrze widoczne.DZIENNIK |Bernard Oaken Autten Hall, Anglia, 4–18 października 2013
4 października Przeszłość 15 dni
Devilish pochyla się nad notatkami Auburna. Pomiędzy jego gęstymi ciemnymi brwiami pojawia się zmarszczka.
– Wiesz, jestem trochę zawiedziony tym, co mamy na twoją… na Wiatr Północy – mówi.
Ed bierze głęboki oddech i przewraca kartkę w folderze.
– Wszystko, co dotyczy tej sprawy, jest w tym pudle. – Parę razy stuka w karton, stojący na jego biurku. – Profil psychologiczny, model pistoletu… Nic nie pasuje do naszej bazy danych. To ktoś nowy, Devilish, i dobrze o tym wiemy.
Inspektor prostuje się i składa ręce za plecami.
– Ładnie to ująłeś. Ktoś nowy.
– Przepraszam, czy przeszkadzam?
Auburn i Devilish podnoszą głowy w tym samym momencie. Do gabinetu zagląda młoda jasnowłosa kobieta.
– Mistral! Co ty tu robisz? – pyta zaskoczony Auburn. Młodsza siostra detektywa uśmiecha się do niego promiennie. – Nie jesteś w pracy?
– Mam przerwę obiadową – tłumaczy Mistral. – Pracujecie tak ciężko, pomyślałam, że zajdę do cukierni na dole i przyniosę wam to. – Młoda kobieta wyciąga przed siebie paczkę z donutami oblanymi czekoladą.
– To miło z twojej strony – mówi niespodziewanie chłodno Devilish.
Mistral mruży oczy i kładzie na stole pączki.
– Nad czym pracujecie?
– To nie…
– Wiatr Północy. – Kręci głową Auburn. – Zabójstwo na Moście Willamsburskim.
– Czytałam o tym. – Dziewczyna siada. – Nie schwytano go?
– To profesjonalista – zaczyna Auburn, a w tym samym czasie Devilish chrząka.
– To sprawa policji, panno Auburn – mówi inspektor. – Nie pani. – Zabiera folder od detektywa i otwiera drzwi. – Dziękujemy pani za pączki i troskliwość. Jednak ja i pani brat potrzebujemy spokoju do pracy. Wydział zabójstw będzie wdzięczny, że podwyższa pani i tak już wysoką zawartość tłuszczu w naszych organizmach.
Mistral wstaje, po czym przytula swojego brata.
– Pójdę już. Spotkamy się w domu. – Rodzeństwo mieszkało razem w kamienicy na Brooklynie.
– Dobrze, Mis. Uważaj na siebie.
Kobieta odwraca się do inspektora Devilisha i ostentacyjnie rusza w stronę drzwi. Gdy już wychodzi, mężczyzna łapie ją za rękę.
– Czyżby coś się stało pani dłoniom, panno Auburn?
Mistral zatrzymuje się i z kamiennym wyrazem twarzy zwraca się do inspektora. Jej szare oczy, zwykle łagodne i miłe, są chłodne i drwiące.
– Jestem kobietą, panie Devilish. Mam uczulenie na rękawice kuchenne – mówi. – W końcu ktoś musi zajmować się domem, gdy Ed jest w pracy. Nie jestem zabójcą. Chyba że mówi pan o pająkach. Wtedy nie mam litości.
– Nikt pani nie oskarża o morderstwo. – Usta inspektora zmieniają się w cienką linię. Mistral wyswobadza swoją rękę z jego uścisku.
– Złapcie go szybko – mówi głośniej niż wcześniej. Delikatnie masuje swoją dłoń i ją opuszcza. – Wiatr Północy jest niebezpieczny. Chcę spać spokojnie.
– Wiatr Północy zabija morderców, nie zwykłych obywateli. – Devilish patrzy na Auburna, który mierzy go spojrzeniem spod zmarszcznych brwi. – Więc… chyba pani nie ma powodu do obaw.
– Ma pan rację, nie mam – Mistral mówi chłodno. – Do zobaczenia, Ed.
– Do zobaczenia, Mis. – Auburn wstaje. Jego siostra kiwa mu głową i wychodzi. Mężczyzna odczekuje, aż Mistral zniknie za rogiem, i atakuje Devilisha.
– Co to miało znaczyć?! – pyta ostro. – Dlaczego to zrobiłeś?
Devilish wzdycha i kręci głową.
– A ty? – prycha. – Jesteś ode mnie lepszy, Auburn? Rozpowiadasz swojej małej siostrzyczce, co tu się wyrabia. To są utajnione akta! Wiatr może nas infiltrować. Skąd wiesz, kim naprawdę jest?
Auburn się śmieje.
– Sugerujesz, że może nim być Mistral. Oczywiście. Ty i twoje teorie rodem z „Archiwum X”. Mulder, daj na luz.
– Niektóre z tych teorii się sprawdzały, Scully – syczy Devilish. – Pomyśl. Dlaczego wszyscy są przekonani, że to ON? A nie ONA? To by pozwoliło odpowiedzieć na parę pytań. Wtapia się w tłum, używa zawsze broni dalekiego zasięgu. Czemu nazywa się akurat Wiatrem Północy? A Mistral? Wiesz, że to nazwa wiatru?
– Oczywiście, że wiem! – Matka rodzeństwa, Gabrielle Romilly, była Francuzką ze Sierre nad Rodanem. To ona nadała im te imiona. – Ona nie jest związana z tym całym chłamem, Devil. Jest jedyną rodziną, jaka mi pozostała. Daj nam spokój i lepiej skup się na robocie. Nie wmówisz mi, że Mistral jest zabójcą.
– Jakby rodzina nie mogła być zła! Wiatr Północy ma doskonały wgląd w nasze wszystkie akcje! Zna nasz system. Mistral, odkąd zacząłeś tu pracować…
Devilish wziął głęboki oddech.
– Auburn, ona została praktycznie wychowana przez wydział. Ma wszędzie wstęp, wszędzie ją wpuszczamy – jego głos się załamał.
– Tak i farby na ścianach przykrywają teraz jej rysunki, które narysowała, mając jakieś siedem lat! – Auburn podnosi głos. – Myślisz, że nie zauważyłbym, że coś jest nie tak? Mistral nie umie prowadzić samochodu i ma jeszcze większą awersję do zabijania. Nie ma nawet własnego pistoletu, co dopiero mówić o strzelaniu. Zajmij się robotą.
– Czasami nie dostrzegamy czegoś, co jest oczywiste, Ed – szepcze Devilish.
– Ty na przykład nie dostrzegasz, jakim jesteś debilem – syczy Auburn.
Przepycha się obok Devilisha i zaczyna iść korytarzem. Też mi, pomyślał. Mistral zabójcą… Devilish naprawdę zwariował, lecz jeśli…
– Nie gadaj, że znowu piszesz, Oakey.
Ołówek wypadł mi z dłoni i podniosłem głowę.
– A co, zabronisz mi? – spytałem Tatrowskiego, wyłączając Wrapped Around Your Finger The Police na swoim iPodzie.
Zamknąłem swój sfatygowany dziennik i rzuciłem go na łóżko, w którym miałem spać przez następne dwa tygodnie. Mój nastrój nie był za dobry (mało powiedziane) i rozmowa z moim dawnym dręczycielem znajdowała się na samym końcu listy rzeczy, na jakie miałem teraz ochotę.
– Autten Hall – powiedział Ethan. – Masz szansę zwiedzić jeden z najstarszych i najbardziej interesujących dworów w całej Anglii Północnej oraz pierwszą w historii koedukacyjną szkołę Istot na świecie, a odkąd przyjechaliśmy, tkwisz tylko jak kołek na tym głupim parapecie i gapisz się w okno.
– Nie mam ochoty z tobą gadać – burknąłem, lecz zszedłem stamtąd. Trochę zesztywniałem po długim siedzeniu na twardym drewnie, a moje plecy nadal lekko dokuczały po wczorajszym bolesnym zderzeniu ze ścianą.
Tatrowski westchnął i usiadł na swoim łóżku w drugim końcu pomieszczenia. Jedną z kolejnych rzeczy, która doprowadzała mnie do szału, było to, że musiałem dzielić z nim pokój. Miałem szczerą ochotę kopnąć wszystkich w tyłek i pokazać język. Niestety, i tak bym nic nie osiągnął. Wszystko powróciłoby do mnie ze zdwojoną mocą. Przecież tak działał mój pech.
Tuż po tym, jak Bedelia oznajmiła mi, że już nie „istnieję” w świecie ludzi, okazało się, że moja „nauka” w Autten Hall rozpocznie się szybciej, niż przypuszczałem. Wszystkie rzeczy z mojego domu z Newnham w Cambridge znalazły się u Ethana niecałe dwie godziny po mojej pobudce, lecz nie pozwolono mi ich zabrać. Skończyłem więc tutaj, w tej głupiej szkole Nefilim, tylko ze swoim dziennikiem, iPodem, kolekcją własnej bielizny (matce niech będą dzięki chociaż za to), stertą ubrań, paroma komiksami z Thorem i X-Menami, Psem Baskerville’ów oraz Przygodami Sherlocka Holmesa Sir Arthura Conana Doyle’a.
Bez rodziców.
Bez Autty.
– Wierz mi, ja także ciebie tu nie chcę. Ale muszę cię znosić – odpowiedział Ethan. Zerknąłem jeszcze przez zamglone okno, poprzecinane smugami deszczu, z widokiem na ciemnozielone lasy otaczające dwór.
Autten Hall, położone na północny zachód od Scarborougha wśród wrzosowisk North Yorkshire, było sekretną szkołą dla Istot, czyli dzieci Upadłych, Nefilim, Oświeconych oraz Filidów (tak przynajmniej powiedział mi Hamish). Jedynym miejscem, według Bedelii, gdzie mogłem być teraz bezpieczny i chroniony przed Duchami i pozostałymi członkami Zakonu Edynburskiego. Do dnia zeeteryzacji Autumn i Ofelii miałem być zamknięty w szkole i nie wyściubiać nosa poza teren posiadłości. Już sama myśl o tym doprowadzała mnie do szału.
Właściwie… wszystko doprowadzało mnie do szału.
Nawet ja.
Po spakowaniu „najważniejszych” rzeczy, wraz z profesorem Angusem oraz panią Evans zostaliśmy przeniesieni z Cambridge przez przejście do Hackness, skąd później dowieziono nas do Autten Hall.
Zapadał zmrok, gdy wjeżdżaliśmy na teren posiadłości, jednak czułem wibrujące wokół niego zaklęcia ochronne. Autten Hall, zbudowane z szarego kamienia, otoczone zewsząd ciemną ścianą lasu, sprawiało upiorne wrażenie.
Nawet dom rodziny Addamsów1 wydawał się przy nim przytulną chałupką z tęczą unoszącą się nad dachem i jednorożcami pasącymi się na trawniku.
Spojrzałem na ściany pokoju w kolorze morskiego błękitu i potarłem bliznę przy ustach, którą rok wcześniej zafundował mi właśnie Ethan.
– Daj mi spokój – burknąłem.
– Boże, Oaken! – Niemalże słyszałem jak Tatrowski wywraca oczami. – Jesteś teraz naprawdę irytujący, bardziej niż zazwyczaj. Zamierzasz zagłodzić się na śmierć? Nie byłeś na śniadaniu, a teraz zamierzasz opuścić obiad?
– Nie jestem głodny – mruknąłem.
Wsadziłem ręce do kieszeni bluzy. Nienawidziłem tego miejsca. Myślałem tylko o Autumn.
– Myślisz o niej? – spytał nagle Ethan.
Teraz to ja przewróciłem oczami.
– Widać to po tobie, chłopie. – Tatrowski wzruszył ramionami. – Nie chcę ci nic pieprzyć, ale twoja dziewczyna ma duże skłonności samobójcze.
– Odwal się – syknąłem.
Ethan wstał, podszedł do jednej z dwóch szaf, wyjął z niej kłębek ubrań i rzucił na moje łóżko.
– W końcu będziesz musiał wyjść z pokoju, Oakey – oznajmił. – Jesteś teraz jednym z nas, więc nie zgrywaj fujary i się przebierz.
Popatrzyłem z niesmakiem na mundurek Autten Hall.
– Nie. Nigdy nie będę jednym z was – odpowiedziałem. Uniosłem podbródek i nałożyłem sobie ostentacyjnie kaptur na głowę. Tatrowski zamrugał parokrotnie.
– Kompletne emo – mruknął. – Okej, wiesz? Po przerwie obiadowej idę na psionikologię. Ty w tym czasie możesz iść na chemię dla pierwszoklasistów, jest akurat obok, chociaż i tak wątpię, czy złapiesz cokolwiek z tego, co będą tam gadali. Mnie to nie obchodzi, co poprzewracało ci się pod sufitem, jednak ciocia będzie wściekła, że się tak… zachowujesz.
Odwróciłem głowę i usłyszałem, jak Tatrowski zatrzaskuje drzwi. Usiadłem natychmiast na brzegu skrzypiącego łóżka i wziąłem do ręki ciemnoniebieską marynarkę z emblematem Autten Hall. Przejechałem palcem po wszywanej czerwonej róży, symbolu Danugai, oraz łacińskiej dewizie.
Semper Fidelis.
– Zawsze wierny – mruknąłem.
Upadli byli Duchami, które złamały jako pierwsze Prawa i Przysięgę, związując się z ludźmi. Odebrano im Żywioły, a potem wygnano z Avalonu i od tamtego czasu byli i są potępieni przez inne Duchy Żywiołów. Mimo to Fidelis nadal pozostało wierne Danugai, wierząc, że ich decyzja była słuszna.
Ale czy na pewno?
Odłożyłem marynarkę na bok i schowałem twarz w dłoniach.
***
Zamknąłem pokój i ruszyłem długim, ciemnym korytarzem w kierunku wyjścia ze skrzydła chłopaków. Autten Hall nie wyglądało mi na supernowoczesną szkołę, o której opowiadał mi Hamish.
Było ciemne i stare, pachniało kurzem i naftaliną. Niekiedy na kamiennych ścianach wisiały gobeliny, a niekiedy sczerniała ze starości boazeria. Trzeba było uważać również na schody.
Jednak nawet pomijając tę całą otoczkę nienawiedzonego gotyckiego dworu, musiałem przyznać, że podjęto kroki, by Autten Hall przypominało bardziej szkołę niż zabytek architektury. Pod zdobionymi sufitami zawieszono długie, jarzeniowe lampy, a w niektórych, nielicznych zresztą oknach, zamontowano uchylające się szyby.
Zszedłem ze schodów i zatrzymałem się w dziwnym pokoju z kominkiem. Przyzwyczajony do zimnej magii Duchów, w Autten Hall stykałem się z ciągłymi podmuchami ciepłego powietrza niosącego za sobą różnorakie, dość często nieprzyjemne zapachy.
Było pusto. Zapewne wszyscy byli w jadalni mieszczącej się na parterze obok kuchni. Wyjąłem z kieszeni spodni mapkę daną mi przez Bedelię. Pomyślałem, że Autty spodobałoby się tutaj. Zawsze na historii w Maxwellu lubiła słuchać o architekturze.
– Na prawo – powiedziałem pod nosem. Ruszyłem, czując unoszące się w powietrzu zapachy. Minąłem galerię olejnych obrazów i usłyszałem pierwsze, przyciszone głosy.
Wczoraj nie przyjechałem za późno, aby móc spotkać się z uczniami Autten Hall, jednak nie byłem głodny i nie uczestniczyłem w kolacji.
Okej, prawda była taka, że nie chciałem nikogo widzieć.
Nie byłem przygotowany na widok uczniów szkoły. Myślałem, że Autten Hall to elitarna placówka, no nie wiem, może jak Hogwart z Harry’ego Pottera? Jednakże przy trzech długich stołach siedziało ogółem może ze stu uczniów, może stu dwudziestu? Było to dla mnie zadziwiające.
Rozmowy ucichły i wszystkie głowy zwróciły się w moją stronę. Wziąłem głęboki oddech.
Oczywiście wiedziano, kim jestem.
– Bernard! – Bedelia wstała od stołu nauczycielskiego. Jej wzrok zatrzymał się na mnie.
Nie wiem czemu, ale Upadła zawsze budziła we mnie niezrozumiały niepokój. Jak wszystkie Duchy Żywiołów była bardzo wysoka (na moje oko miała z sześć przecinek jeden stopy wzrostu), o wiele wyższa niż ludzie. Miała nieskazitelną białą cerę, długie ciemnobrązowe włosy oraz jasne, niebieskie oczy. Bedelia wyglądała młodo, zbyt młodo. Przyjęcie do wiadomości, że ma grubo ponad parę tysięcy lat (cholera), było trudne i najlepiej po prostu o tym nie myśleć.
– Dzień dobry – rzuciłem wściekle, podchodząc do stołów.
Uczniowie Autten Hall patrzyli na mnie z rosnącym zaciekawieniem.
– Moi drodzy! – Upadła wskazała na mnie, chcąc mnie chyba jeszcze bardziej pogrążyć. – Chcę przedstawić wam Bernarda Charlesa Oakena.
Jeszcze bardziej się zirytowałem. Nienawidziłem swojego drugiego imienia. Tylko moi rodzice oraz babcia Violet zawsze tak się do mnie zwracali.
– Przez następne dwa tygodnie będzie uczestniczyć w życiu szkoły. Proszę o miłe przyjęcie waszego nowego kolegi.
Cisza.
– Usiądź z Nefilim – dodała Bedelia, wskazując mi dłonią miejsce obok Ethana. Zachwiałem się lekko, czując znajome mrowienie w lewej dłoni. W końcu przemogłem się i usiadłem.
– Masz Charles na drugie… – powiedział czymś strapiony Tatrowski. – Staromodnie – stwierdził i wpakował sobie do ust ziemniaki.
Potarłem bezwiednie podłużną, białą bliznę przy prawej krawędzi ust i spojrzałem na stół nauczycielski. Przyglądałem się przez chwilę Bedelii, jednak wśród grona nauczycieli dostrzegłem również panią Raquel Blackthorn, matkę Ethana, która była czarownicą.
Kolokwializm, poprawiłem się w myślach. Oświecona. Matka Ethana była Oświeconą. Bedelia, oprócz wręczenia mi mapki szkoły i rozkładu zajęć (miałem uczęszczać na to samo, co Ethan, no po prostu super), powiedziała mi, że uczniowie Autten Hall to nie tylko potomkowie Upadłych, lecz także Oświeceni oraz Filidowie.
O ile o Oświeconych coś jeszcze wiedziałem, to o Filidach (tak to się odmienia?) nie słyszałem kompletnie nic. Ale cóż, w końcu nie oszukujmy się – o istnieniu Duchów dowiedziałem się niecałe trzy miesiące temu.
Upadła wyjaśniła mi, że Filidowie to potomkowie irlandzkich wróżbitów i druidów o zdolnościach, które w ludzkim świecie nazwałoby się paranormalnymi. Ale przecież Nefilim ze swoim widzeniem zagubionych dusz, a Oświeceni z nekromancją, zaklęciami i zapewne innymi „harrypoterrowymi” rzeczami byli również paranormalni.
Zapewne między tymi grupami istniały bardziej subtelne, niedostrzegalne teraz dla mnie różnice.
Jednakże, jakby nie patrzeć, pasowałem do tej zgrai. Czułem emocje Autumn, mogłem podróżować astralnie i w tej formie nawiedzać inne ciała, otworzyłem także raz przejście i miewałem porąbane sny.
Mój wzrok zatrzymał się na Hamishu i Rían, którzy również otrzymali miejsce przy stole nauczycielskim.
– Au!
– Mówiłem, ludzie są nudni – mruknął Tatrowski. To on dał mi bolesną sójkę. Rozmasowywałem sobie bok, czując na sobie wzrok wszystkich siedzących przy stole.
– Śmiertelnik – usłyszałem. – Co w naszej budzie robi… Ślepiec?
– To Strażnik – powiedziała teatralnym szeptem jedna dziewczyna z długimi, jasnymi włosami.
– Strażnik? Taki Kwiatu? Żartujesz?
Szepty przeszły przez stół, a wszystkie głowy znów zwróciły się w moją stronę. Zauważyłem, że inni siedzący przy sąsiednich stołach odwracają się, aby mi się przyjrzeć.
– Nefilim, tak? – spytałem drwiąco, nawet nie próbując hamować swojego sarkazmu. – Myślałem, że jest was trochę więcej. No to kto z nich jest jednym z waszych starych? – Kiwnąłem w stronę stołu nauczycielskiego.
Moje słowa sprawiły, że cały stół przestał jeść. Wszyscy wpatrywali się we mnie oszołomieni. No tak, właśnie obraziłem ponad trzydziestkę ludzi na raz. Jakaś dziewczyna prychnęła z pogardą.
– Pendejo – usłyszałem. Ethan przewrócił oczami i ciężko westchnął.
Wzruszyłem ramionami i przysunąłem do siebie talerz z jedzeniem. Nie ma to jak pozytywnie nastrajać do siebie nowe osoby, pomyślałem. Sfrustrowany wypuściłem z siebie powietrze i zacząłem jeść, jakby nigdy nic, w otaczającej mnie ciszy.
------------------------------------------------------------------------
1 Addamsowie to rodzina masochistów, sadystów, sadomasochistów i potworów. Mieszkają na bagnach w ogromnym, zapuszczonym dworze. Ich dom jest pełen narzędzi tortur, ukrytych przejść i pułapek.