- W empik go
Próg - ebook
Próg - ebook
Fabularna modlitwa Dedykuję: Prezydenckiej Parze Rzeczypospolitej, Ks. infułatowi Romanowi Indrzejczykowi, Andrzejowi Przewoźnikowi, Stanisławowi Mikkemu i Wszystkim Męczennikom zbrodni Smoleńskiej „On nie zauważył tej swojej fizyczne śmierci, podobnie jak wcześniejszej duchowej. Z tego powodu śmierć fizyczna była dla Niego jak zwykła zmiana pozycji ciała”
Kategoria: | Proza |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8104-258-1 |
Rozmiar pliku: | 1,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Fabularna modlitwa
Dedykuję:
Prezydenckiej Parze Rzeczypospolitej,
Ks. infułatowi Romanowi Indrzejczykowi,
Andrzejowi Przewoźnikowi,
Stanisławowi Mikkemu
i Wszystkim Męczennikom zbrodni Smoleńskiej
“Straszna jest śmierć, chociaż nam daje życie wieczne”
(Św. Faustyna Kowalska, Dz. 321)
“Kto ukradł mi portfel i telefon komórkowy?!”
(cytat)
UWAGA: wizerunek oraz życiorys bohatera opowieści są fikcją literacką i w całości zostały wymyślone przez autora. Wszelka zbieżność z realnymi osobami jest PRZYPADKOWA.1
Śmierci można łatwo nie zauważyć.
Jest bowiem kontynuacją życia.
Kiedyś On nie zauważył, jak zmarł duchowo.
Nie zauważył On także swej fizycznej śmierci. Pocisk termobaryczny, jak się okazało, umieszczony był pod jego fotelem. Dlatego On nic nie usłyszał, nic nie odczuł. Nie usłyszał dźwięku wybuchu, który go zabił, — prędkość śmierci przewyższa prędkość dźwięku. Nie słyszał też nieludzkich kobiecych krzyków, nie odczuł, jak jego własne ciało rozrywało się na kawałki. Nie widział, jak ciała jego sąsiadów z salonki TU154M rwie i rozrzuca krwawe bezkształtne szczątki szatańska moc rosyjskiej termobarycznej bomby. Śmierć była tak nagła i szybka, że nie pozwoliła Mu odczuć żadnego bólu. Tylko w ciągu krótkiej chwili zmienił Mu się widok przed oczyma — zwykły na jakiś dziwny… I tym bardziej dziwny, że po prostu kompletnie nieoczekiwany. To co On nagle zobaczył, przekraczało bowiem wszelkie granice Jego dotychczasowych nie budzących wątpliwości pojęć i przekonań. Był bowiem jak wielu innych normalnym nowoczesnym człowiekiem, pragmatykiem, pozytywistą, któremu obce są pojęcia takie jak idealizm i iluzje, nie wierzący w prezenty świętego Mikołaja i resztę średniowiecznych bredni.
Ku Jego ogromnemu zaskoczeniu, wszystko okazało się nie takie proste. Nie wspominając nawet o racjonalności…
Chociaż zaczynało się tak na zwykle…2
..Oto Jego żona z jakichś powodów uważała inaczej
Zupełnie odwrotnie niż On: tuż po tym, jak się dowiedziała o tym locie, łez i krzyków nie brakowało:
— Zwariowałeś?! Gdzie ty masz głowę, głupcze?! Życie ci się znudziło, nie?!! Lecieć z Kaczorem!!!
On, jak zawsze, rozsądnie i racjonalnie argumentował. Im rozsądniej argumentował, tym szybciej jedna ze zwykłych histerii żony osiągała apogeum:
— Śmierć! Lub życie! Nic nie rozumiesz? — aż dotychczas?! Nie chodzi już o wasze nikczemne igrzyska, o waszą żałosną rzekomo europejską wspólnotę, której nie ma, nie będzie, i nigdy — słyszysz! — nigdy nie było!! Nie ma żadnych waszych tchórzliwych złudzeń, bajek — są życie i śmierć! I nic więcej, nic prócz nich, jełopie ty jeden!!!
Ciekawe że warszawski salon był niezmiennie zachwycony manierami i wyszukanym stylem życia jego żony (a co mówili za Twoimi plecami, no tego i czart nie wie). Lecz w domu arystokratyczne maniery takoż niezmiennie i dość szybko zmieniały się w zwykłą pogardę i wulgarność bazarowej handlary a styl nie odbiegał daleko od drobnej pychy i pożądliwości małomiasteczkowej Żydówki w licznych pokoleniach. Spędziwszy wiele lat z przekonanym euro-socjalistą o poważnym stażu, Jego żona strasznie (choć potajemnie) nienawidziła, podobnie jak byki, wszystkiego co czerwone — nie wykluczając stroju, bielizny i makijażu. Pewnego dnia On jednak nie wytrzymał i zapytał żonę wprost: po co ona już tyle lat z Nim żyje, jednocześnie tak nienawidząc wszystko, co dla Niego stanowi wartość i o czym jest szczerze przekonany. Odpowiedz zabrzmiała, ku Jego wielkiemu zdziwieniu, niemal beznamiętnie:
Darmowy fragment