- W empik go
Projekt "Odrodzenie" - ebook
Projekt "Odrodzenie" - ebook
Isaac Sokolov. Bohater wielkiej wojny domowej pomiędzy Świętym Imperium a Federacją Planet. Owdowiały generał zapijający smutki w kantynie. Spokojne życie zmienia się w piekło, gdy pewnego dnia w pobliskich układach planet pojawiają się dawni wrogowie, aby znów siać śmierć. Isaac ponownie musi założyć splamiony krwią mundur i stanąć do walki. Tym razem stawką jest przetrwanie ludzkości.
Kategoria: | Fantasy |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8104-878-1 |
Rozmiar pliku: | 1,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Generał Hammer wpisał kod dostępu na holograficznym wyświetlaczu, po czym przyłożył dłoń, aby potwierdzić swoją tożsamość. Potężne metalowe drzwi rozsunęły się, a stojący za nimi dwaj wartownicy stanęli na baczność i zasalutowali generałowi. Spieszący się Hammer niedbale przyłożył dłoń do głowy i ruszył dalej. Stanął przed kolejnymi drzwiami, machnął kartą przed czytnikiem i wszedł do środka.
— Dobrze, że jesteś — powiedział człowiek przeglądający dane na pulpicie konsoli.
— Jaka sytuacja?
— Straciliśmy kontakt z kolejną placówką obserwacyjną. To już siódma planeta.
— Co z sondami i oddziałami zwiadowczymi?
— Gdy tylko docierają do tamtego układu, natychmiast tracą połączenie z nami, ale jednej z załóg udało się przesłać bardzo krótką wiadomość.
— Włącz.
Generał po kilku sekundach pobladł, przyłożył głowę do pulpitu i przyglądał się obrazowi, który odtwarzał się na nowo co kilkanaście sekund.
— Kiedy ta transmisja dotarła? — zapytał nerwowo.
— Jakieś dziesięć minut temu.
— Działają jeszcze szybciej niż wtedy.
— Nie wiemy, co tam się dzieje naprawdę. Z tej transmisji wynika niewiele. Może to być przecież anomalia, która blokuje łączność.
— Nie. To Oni. Jestem tego pewny.
— Nawet jeśli to wróg, to nie jesteśmy w stanie określić, kiedy dotrze. Traciliśmy kontakt z placówkami w różnych odstępach czasu. Nadal mamy za mało danych. Proponuję wstrzymać się z podejmowaniem decyzji i poczekać trochę.
Generał odpiął guzik pod szyją, przetarł twarz i zaczął głęboko oddychać.
— Na ile jest ukończony projekt „Odrodzenie”?
Człowiek wykonał szereg czynności na konsoli, po czym wyświetliły się pożądane dane.
— Sześćdziesiąt pięć procent. Brakuje kluczowego podsystemu, mianowicie uzbrojenia, oraz są znaczne problemy z utrzymaniem stałego poziomu energii zasilającej. Przewidywany czas ukończenia to jakieś siedem lat.
— Przekaż inżynierom, że mają zaledwie tydzień. Jednocześnie postaw flotę w pełnej gotowości bojowej. Mamy jakiegoś kapitana?
— Uważam, że działamy zbyt impulsywnie.
— Nie obchodzi mnie twoje zdanie! Mamy kapitana czy nie?
— Dwóch potencjalnie. Młodzi, bardzo dobre wyniki, świeżo po akademii.
— Potrzebujemy bezwzględnego, zimnokrwistego człowieka, który utrzyma ich przy życiu.
— Nie mamy nikogo takiego. Wszyscy kapitanowie, którzy służyli podczas wielkiej wojny domowej, albo nie żyją, albo są schorowani.
— Nie. Jeden przeżył i ma się całkiem dobrze. Będzie w stanie udźwignąć taki ciężar, ale przekonanie go nie będzie proste.
— Kto?
— Kapitan Isaac Sokolov.
— Nie kojarzę nikogo takiego. W bazie także go nie ma.
— Wpisz: Ciemiężyciel, dowiesz się wszystkiego. Zwołaj radę wojskową na jutro rano.
— Tak jest!
Generał wszedł do kantyny. Duszny zapach alkoholu uderzył go gwałtownie. Ludzie siedzący przy stolikach spojrzeli na niego niepewnie i kilku nawet położyło dłonie na kaburach. Hammer zdjął ciemny płaszcz. Oczom ukazały się pagony i odznaczenia, między innymi: order Imperium, medal bohatera wielkiej wojny. Wszyscy odwrócili wzrok i wrócili do swoich spraw. Generał podszedł do baru i usiadł obok wysokiego i barczystego mężczyzny o bujnej brodzie.
— Widzę, że nadal lubisz tę kantynę — powiedział Hammer.
— Tutaj poznałem Katię. Nie ma żadnego innego miejsca, do którego mógłbym chodzić.
— Nie chciałaby, abyś co dzień upijał się do nieprzytomności.
— Zamknij się! — krzyknął brodacz. — Nie masz pojęcia, czego by chciała.
— Masz rację. Przepraszam.
— Czego tym razem chcesz?
— Potrzebujemy cię, Isaac.
— Ha. Poszukujecie ludzi od czarnej roboty. Będziecie siedzieć w przytulnych gabinetach, popijać drogą kawę, odbierać medale, a my będziemy posyłać na śmierć miliony. Nigdy więcej! — Wstał, splunął mu pod nogi i wyszedł.
Isaac wciągnął chłodne, nocne powietrze i spojrzał w gwieździste niebo.
— Oni powrócili.
— Pieprzenie. Osobiście zniszczyłem ich ostatni statek. Pamiętasz to? Dwa lata trzymali mnie w hibernacji, aby moje rany się zagoiły.
— Wiem, co czujesz.
— Gówno wiesz! Znajdź sobie innego samobójcę do swojej misji. Jak chcesz się bawić w Boga, to beze mnie.
— Nie będzie ani chwały, ani zwycięstwa.
— Co?
— Nie wygramy. Piętnaście lat temu wygraliśmy dzięki świetnym kapitanom, takim jak ty, oraz ogromnemu zapleczu gospodarczemu. Teraz nie mamy ani jednego, ani drugiego. To jest koniec i wszyscy o tym wiedzą.
— To co chcesz zrobić? Ostateczny marsz na śmierć?
— Chcę ocalić ludzkość. Nie po to ginęły miliony, abyśmy teraz odeszli i zostali zapomniani.
— Wyślesz tysiące statków kolonizacyjnych i będziesz liczył, że nas nie namierzą?
— Nie. Wyślę jeden najlepszy statek, jaki dotąd zbudowaliśmy, z najwybitniejszym kapitanem, jakiego zna Imperium.
— Po co mi to mówisz? Nie pomogę ci.
— Bo wiem, że postąpisz jak trzeba. Jeśli zmienisz zdanie, to jutro o ósmej jest rada wojskowa. Natomiast gdy postanowisz tu zostać, to więcej nie będę ci zawracał głowy.
Hammer dopiął ostatni guzik od munduru, wziął głęboki oddech i wszedł do sali obrad. Wzrok wielu generałów, inżynierów i kilku dowódców cywilnych zatrzymał się na nim. Przeszedł kilka kroków, włożył dysk do komputera i wyświetlił hologram na środku okrągłego stołu.
— Sytuacja jest bardzo zła, a wręcz tragiczna. Siły nieprzyjaciela zbliżają się w zastraszającym tempie. Obawiam się, że nie będziemy w stanie ich zatrzymać. Przyspieszyłem projekt „Odrodzenie”. W ciągu pięciu dni, mam nadzieję, uda się ukończyć statek.
— Jakimi siłami dysponuje wróg? Kiedy dotrze?
— Nie wiemy. Gdy się pojawi, to będzie nasz koniec. Wszystko, co teraz musimy zrobić, to dopilnować, aby projekt „Odrodzenie” powiódł się.
— Zbieramy ludzi, sprzęt i zaopatrzenie. W ciągu tygodnia powinniśmy wszystko zgromadzić.
— Mamy pięć dni zaledwie.
— Skąd taka dokładna data, generale?
— Przeczucie.
— Na statek załadujemy pięćdziesiąt tysięcy ludzi. Wyselekcjonowanych i przygotowanych, ale co z resztą? Pozostawimy miliony na ich pastwę?
— Z orbity zrzucimy bomby atomowe. Planeta stanie się martwa w ciągu kilku godzin.
— Zrzucać bomby na cywili?
— Jeśli macie inne pomysły, to słucham.
— Może powinniśmy przygotować ludzi na to wszystko?
— To już zostawiam wam. Mój zastępca przekaże wam resztę informacji. Ja muszę doglądać projektu.
Każdy ze zgromadzonych doskonale wiedział, że Imperium nie ma szans wygrać jakiejkolwiek wojny. Wszyscy umilkli.
Hammer wyszedł w pośpiechu. Całą twarz miał czerwoną, a ręce zlane zimnym potem. Usiadł na podłodze i oparł się o ścianę. Schował twarz w dłoniach. Po kilku minutach i głębokich oddechach uspokoił się. Wstał i ruszył do swojego gabinetu.
Przy drzwiach, na krześle siedział generał Isaac i wpatrywał się w pogniecione zdjęcie ukochanej.
Darmowy fragment