Prometeusz skowany - ebook
Prometeusz skowany - ebook
Prometeusz skowany, zwany także jako Prometeusz w okowach, jest klasykiem tragedii greckiej i literatury światowej. Autor utworu, Ajschylos, jeden z najwybitniejszych obok Sofoklesa i Eurypidesa tragików ateńskich, uważany jest za ojca gatunku. Tragedia inspirowana jest mitem o tytanie Prometeuszu, który wykradł bogom olimpijskim ogień, by podarować go ludziom. Akcja rozpoczyna się w momencie, kiedy ogarnięty żądzą zemsty Zeus przykuwa Prometeusza do skały i wydaje na wieczne potępienie. Czy tę boską karę da się odwrócić? Czy Prometeusz zmieni los ludzi, choć działa wbrew boskiej woli? Czy władza największego z bogów jest nieograniczona, czy i ona może ulec nieprzewidywalnym zrządzeniom losu? Dzieło Ajschylosa dotyka odwiecznych problemów ludzkiej egzystencji.
Lektura w szkole średniej.
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66837-22-5 |
Rozmiar pliku: | 758 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Od Wydawcy
Wstęp
I. Różnica między dramatem strożytnym a nowożytnym
II. Początki dramatu greckiego
III. Poeci tragiczni przed Ajschylosem
IV. Ajschylos
V. Prometeusz
1. Treść sztuki
2. Stosunek do Hezjoda i charaktery osób
3. Trylogia o Prometeuszu
4. Problem religijny
VI. Wsazówki bibliograficzne
1. Przekłady Prometeusza na język polski
2. Wybór opracowań i zagadnień związanych z tragedią antyczną
PROMETEUSZ SKOWANY
Prolog
Parodos
Epeisodion 1
Stasimon 1
Epeisodion 2
Stasimon 2
Epeisodion 3
Stasimon 3
Exodos
Objaśnienia do utworuPROMETEUSZ SKOWANY
PROLOG
SCENA 1
KRATOS i BIA, HEFAJSTOS, (PROMETEUSZ)
Spadziste góry w Scytii, przerwane doliną. W dolinie sterczy skała. W oddali szumi morze. KRATOS (Gwałt) i BIA (Przemoc) pojawiają się, wlokąc olbrzymiego PROMETEUSZA. Towarzyszy im HEFAJSTOS z narzędziami do przykucia Prometeusza do skały.
KRATOS
I oto stanęliśmy na okrajach ziemi,
Pomiędzy skityjskiego brzegu bezludnemi
Skałami. Hefajstosie! niech twój umysł zważa
Na rozkaz, dan od ojca, byś tego zbrodniarza,
5 W żelazne, niezerwalne wziąwszy go kajdany,
Co tchu do tej opoki przykował krzesanej.
Albowiem płomień ognia, twoją chwałę drogą,
Ukradłszy, dał go ludziom... Winien ci jest bogom
Pokutę: niech ma karę za swój czyn zbrodniczy,
10 Z Zeusa niech się władzą nieuchronną liczy
I zrzeknie się miłości, którą ma dla człeka.
HEFAJSTOS
Kratosie i ty, Bio! Żadne z was nie zwleka
Wypełnić woli Boga, lecz mnie brak odwagi,
Ażebym mógł przemocą do tej turni nagiej,
15 Na wichrów tych igrzysko, krewne przybić plemię.
Lecz muszę to uczynić, ciężkie bowiem brzemię
Na barki swoje ściąga, kto się, nieposłuszny,
Sprzeciwia woli Ojca. O ty, wielkoduszny
Temidy prawej synu, patrzaj, co się święci;
20 Z niechęcią mam cię dzisiaj, na przekór twej chęci
Skutego w te spiżowe, niezłomne łańcuchy,
Do skał odludnych przybić, w tej pustyni głuchej,
Gdzie głosu nie dosłyszysz, nie ujrzysz postaci
Człowieczej! Za to ciało twoje kwiat swój straci
25 W niesytym ogniu dziennym; noc się utęskniona
Pojawi, zgasi żar ten, a potem znów skona
Poranny chłód pod tchnieniem miłosnego słońca:
I tak cię twa niedola żreć będzie bez końca,
Bo ten, co by cię zbawił, dotąd nie poczęty!
30 Za miłość swą do ludzi takie zbierasz sprzęty!
Sam bóg, wbrew woli bogów w ponadmiar wysokiej
Dla człeka żyłeś cześci, przeto tej opoki
Strzec będziesz beznadziejnej, wyprężon, kolana
Nie mogąc zgiąć; pierś twoja, snem nie uciszana,
35 Jękami nie rozwieje zaciekłości Boga.
Tak! każda nowa władza twarda jest i sroga.
KRATOS
Przecz zwlekasz, przecz w daremnem zawodzisz mi słowie?
Czyż bogiem, którym inni wzgardzili bogowie,
Nie gardzisz, chociaż skarb twój ludzkiej wydał rzeszy?
HEFAJSTOS
40 Zbyt silnym jest krwi związek i wspólność pieleszy.
KRATOS
Rozumiem, lecz czyż myśl cię nie ogarnia trwożna,
Iż słowa rodzicielskie tak podeptać można?
HEFAJSTOS
Zbyt twardy byłeś zawsze i nazbyt zuchwały.
KRATOS
Daremnie łzy tu ronić. Na cóż się przydały
45 Twe trudy, gdy z nich żadna korzyść nie wyrosła?
HEFAJSTOS
O, jakiż wstręt uczuwam do swego rzemiosła!
KRATOS
Nie! Po co masz złorzeczyć? Niech cię to nie boli,
Nie twoja przecież sztuka winna jego doli.
HEFAJSTOS
A jednak przecz kto inny nie ma mej sprawności?
KRATOS
50 Prócz w rządach nad bogami, trud we wszystkiem gości
I tylko Zeus jest wolny, zresztą nikt na świecie.
HEFAJSTOS
Nie myślę się sprzeciwiać, wiem ja o tem przecie.
KRATOS
Więc pęta mu zarzucić przecz się dłoń twa wzbrania?
Ma Ojciec nasz być świadom twojego wahania?
HEFAJSTOS
55 Wszak widzisz, że pod ręką łańcuch mam gotowy.
KRATOS
Nie zwlekaj, skuj mu ręce w żelazne okowy,
Do ściany przybij skalnej, nie żałując młota.
HEFAJSTOS
Zabieram się do dzieła, wraz pójdzie robota.
KRATOS
Wal silniej, nie ustawaj, zacieśnij kajdany,
60 Bo może się wywinąć z ogniw lis ten szczwany.
HEFAJSTOS
Przybite jedno ramię, uwięzione do cna.
KRATOS
I drugie niech przykuje twoja ręka mocna,
Ażeby się przekonał, iż Zeus jest chytrzejszy.
HEFAJSTOS
Prócz niego nikt mi za to sławy nie umniejszy.
KRATOS
65 A teraz żelaznego klinu straszne ostrze
Niech, piersi mu przeszywszy, na głaz go rozpostrze.
HEFAJSTOS
O biada! Prometeju! Twa boleść mnie wzrusza!
KRATOS
Co? Jęczeć masz odwagę nad wrogiem Zeusa?
Bodajbyś tak nie płakał nad swą dolą własną!
HEFAJSTOS
70 A tobie, gdy to widzisz, czyż oczy nie gasną?
KRATOS
Ja widzę, że nań kara spadła sprawiedliwa.
Hej! Jeszcze jego boki zawrzyj w swe ogniwa!
HEFAJSTOS
Uczynić wszak to muszę! Po cóż te rozkazy?
KRATOS
Tak! będę rozkazywał, krzyczał po sto razy!
75 Zejdź na dół i potężnie skrępuj mu i uda.
HEFAJSTOS
Dokonam tego łatwo, nie żadne to cuda.
KRATOS
A teraz gwoździe kajdan silnie wbić mu trzeba:
Pamiętaj: twardy na cię patrzy sędzia z nieba.
HEFAJSTOS
Twój język jakżeż twojej dorównał postaci!
KRATOS
80 Pozostań niewieściuchem! Lecz się nie opłaci
Przyganiać mojej złości i mojej tężyźnie.
HEFAJSTOS
Uchodźmy! Z tych on więzów już się nie wyśliźnie.
Hefajstos odchodzi
Kratos zwrócony do Prometeusza
A ty się tu przechwalaj! Własność kradnij bożą
Dla tworów, co się tylko na dzień jeden mnożą!
85 Czyż zwolnią cię śmiertelni z tych pęt? niech odpowie
Twój przemysł! Przemyślnikiem zwali cię bogowie –
Fałszywie! Baczże teraz, by przez twe przemysły
Żelazne się łańcuchy na tobie rozprysły.
Kratos i Bia odchodzą