- W empik go
Promethidion - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
Wrzesień 2015
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Promethidion - ebook
O sztuko! Człowiek do ciebie powraca / Jak do cierpliwej matki dziecię smutne / Lub marnotrawny syn, gdy życie skraca, / A słyszy Parek śpiew: «Utnę już - utnę!...» / O sztuko, wiecznej tęczo Jeruzalem, / Tyś jest przymierza łukiem po potopach / Historii, tobie gdy ofiary palem, / Wraz się jagnięta pasą na okopach... (fragment)
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7991-254-4 |
Rozmiar pliku: | 431 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Cyprian Kamil Norwid
Promethidion
Rzecz w dwóch dialogach z epilogiem
(Plin: O Gladiatorze konającym)
Tobie, Umarły, te poświęcam pieśni,
Bo cień, gdy schyla się nad pergaminem,
To prawdę czyta, o podstępach nie śni…
Tobie poświęcam, Włodziu!… Słowem, czynem,
Modlitwą… bliskim znajdziesz mnie i wiernym
Na szlaku białych słońc, na tym niezmiernym,
Co się kaskadą stworzenia wytacza
Z ogromnych BOGA piersi, co się rozdziera
W strumienie… potem w krzyż się jasny zbiera,
I wraca — i już nigdy nie rozpacza!….
Tam czekaj, drogi mój! Każdy umiera…
C. K. N.Wstęp
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Więc pożegnałem was, którzyście chcieli,
Bym nie osmucał tych brzegów zielonych,
A przecież żywym!
*
… Witajcie, anieli
Pokornej pracy, w szatach rozświetlonych,
Z zaplątanymi włosami w promienie,
Jak moda świętych uczy: odniechcenie!…
*
O sztuko! Człowiek do ciebie powraca
Jak do cierpliwej matki dziecię smutne
Lub marnotrawny syn, gdy życie skraca,
A słyszy Parek śpiew: «Utnę już — utnę!…»
O sztuko, wiecznej tęczo Jeruzalem,
Tyś jest przymierza łukiem po potopach
Historii, tobie gdy ofiary palem,
Wraz się jagnięta pasą na okopach…
*
Ty wtedy skrzydła roztaczasz, złocone
W świątyni Pańskiej oknach szyb kolorem,
Jakby litanie, cicho skrysztalone,
Co na aniołów czekają wieczorem.
*
Tak jesteś czasu ciszy; czasu burzy
Ty się zamieniasz w ton, czekasz w trybunie,
Aż się sumienie kształtem wymarmurzy,
Podniesie czoło i fałsz w proch aż runie!
*
Tak jesteś czasu burzy; czasu gromu
Tyś bohaterstwa bezwiednym rumieńcem,
Z orłami hufce prowadzisz do domu
I nad grobowcem, biała, stajesz z wieńcem…Do czytelnika
I
Pismo to przyozdobić miałem myśl imieniem, które by je od formalnej książkowej krytyki uchowało. Wszakże ufam do tyla publiczności, że tego sobie wybiegu, lubo arcyprzyjętego i pod pewnym względem wielce mi pochlebnego, nie pozwolę. Zamiast powagi imienia położę raczej powagę rzeczy samej. Forma greckiego dialogu zdała mi się być najkorzystniejszą do zaszczepienia głównych pojęć o powadze sztuki, bez czego niepodobna do rozwinięcia dalszego, w prozie historycznej i w prozie technicznej, przystąpić.
W dialogach podobnych najważniejsze dla ludzkości pytania rozstrzygały się u tych ludów, a mianowicie u Greków, u tych, mówię, bez których, przynajmniej co do znajomości formy, nic jeszcze dotąd uczynić nie jesteśmy w stanie i nic się nie uczyniło stanowczego.
II
W dialogu pierwszym idzie o formę, to jest Piękno.
W drugim o treść, to jest o Dobro i o światłość obu: Prawdę.
III
W obydwóch dialogach o zyskanie uznania potrzeby powagi jak najżywotniejszej i jak najrozciąglejszej dla tego, co Sztuką się nazywa — a to zaś z powodów, których elementarne pojęcia czytelnik znajdzie naprzód w tych dialogach, potem w uszanowaniu pracy ludzkiej, a potem w historii i technice.
Autor, nie mając na celu rozumu, który zaczyna od negacji i kończy na negacji, to jest, kroku nie robi, a któremu drogi są utorowane i niespotykające zawad, owszem, rozprzestrzeniane nawet przez tych, którzy z konsekwencjami rozumu w czynie walczą: ale — mając na celu mądrość, która zaczyna od bojaźni bożej, «bo początkiem mądrości jest bojaźń boża», a która, tak od bojaźni w Bogu zaczynając, kończy na wolności w Bogu — musi sobie krzyżem, to jest bolesnym bojowaniem, drogę pierwej otwierać — i dlatego czytelnik wiele niemiłych rzeczy tam napotka, których smutno było dożyć w sobie, smutniej dowiedzieć się, a jeszcze smutniej wywlekać na forum i pasować się z nimi. Gorzką taką pracę dlaczegożeś przedsięwziął?…Jako forma
--- Nie za sobą z krzyżem Zbawiciela, ale za Zbawicielem z krzyżem swoim, ta jest zasada wszech-harmonii społecznej w chrześcijaństwie — ten jest tego, co zowią materialnie specjalnościami, rytm i akord. Ta to jest nareszcie tajemnica ruchu sprawiedliwego.
Taka rozmowa była o Chopinie,
Który naczelnym u nas jest artystą:
«Co do mnie, polski ja w nim zamach cenię,
Nie melancholię romantyczno-mglistą,
I, chociaż małe mam wyobrażenie
O sztuce, przecież wiem, co jest muzyka;
I może lepiej wiem od grającego,
Jeśli mi serce bierze i odmyka,
Jak ktoś, do domu wchodzący własnego».
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
«Jest to zapewne wiele — rzekł Bogumił —
Lecz ja bym główniej myśl artysty badał,
I czy dosłownie naród on spowiadał,
Czy się nie wstydził prawdy i nie stłumił,
Mogąc łatwiejszy oklask zyskać sobie,
Mogąc być prędzej i szerzej uznanym,
Czy, mówię, prawdę na swym stawiał grobie,
Czy się jej grobem podpierał ciosanym?»
«Cóż te morały do rzeczy należą? —
Konstanty na to ozwał się z młodzieżą —
Albo cóż prawda tam, gdzie jest udanie,
Tam, gdzie jest wszystko przez naśladowanie?
Albo muzyka co by mi znaczyła,
Żebym ją musiał, jak hieroglif, badać,
Lub, wedle onych pojęć Bogumiła,
Żebym się musiał w mazurku spowiadać!
Co pięknem, to się każdemu podoba,
I konfesjonał na to niepotrzebny.
»Ho! hop — koniku mój, rwij się od żłoba…
Ho hop!!«… Cóż na to Bogumił wielebny?»
Tu się rozśmiało wielu, co już znaczy,
Że najzupełniej prawda okazaną,
I, że mówiący pięknie się tłumaczy,
I już o sztuce tu nie rozmawiano.
Tylko grający, stojąc przy pulpicie,
O kompozycji mówili warunkach,
O tym wcieleniu życia w sztuki życie,
Gdzie kałkul w duchu i duch sam w rachunkach.
Więc znów rozmowa własną prawdy wagą
W nieśmiertelniejszej powracała zbroi,
Bo są nieznane siły, które nagą
Myśl, gdy już o nią dumny człek nie stoi,
Na niespodzianym stawiają świeczniku.
Bo jest, powiadam, w słowa określniku
Architektura taka, jak te gmachy,
Gdzie, któryś z mędrców starożytnych mniema,
Że duch się jego mieści, to na dachy
Wstępując płaskie, to pomiędzy dwiema
Kolumny w sieniach stając, to w piwnicy.
Więc i z rozmowy duchem tak się stało.
«Co piękne, nie jest to — mówił Maurycy —
Co się podoba dziś, lub podobało,
Lecz, co się winno podobać; jak, niemniej,
I to, co dobre, nie jest, z czym przyjemniej,
Lecz, co ulepsza».
«Ha!» — Konstanty na to —
«Więc piękne jest to coś dla kasty jednej,
Więc piękne mądrym jest arystokratą?»
«Dla dwóch: dla kasty, bo tak zwiesz ją, wiednej
I dla mającej czystą serca wolę».
«Ho — hop!… bogdaj to piosnki nieuczone,
Ludowe. Ho — hop!»
«A przecież wiedz, że piosnki one,
O których mówim tak, przy pełnym stole,
Herbatę chińską pijąc, niezupełnie
Przez nieuczoność się określać dają,
I, że ich wiele jest o złotej wełnie
Baranka, który za nas wszystkich ma ją,
I, że ich wiele jest z głębszej krainy
Nad to, co o nich mówi się nawiasem».
«Arystokracja jest bo i u gminy,
Jak między szlachtą gmin też bywa czasem»,
Ambroży dodał.
«Co do mnie, jeżeli
Tu o harmonii mówim — hrabia rzeknie —
Ta jest z porządku. Gdzie porządnie — pięknie,
Gdzie bezrząd — chaos, z szatanem anieli!
Więc dyscyplina u mnie, a uczciwa,
Jest tą harmonią, łączącą ogniwa.
Niech zatem każdy rzeczy swej pilnuje,
Ten to generał-bas harmonizuje!»
«Za pozwoleniem — przerwie znów Ambroży —
Przeciw ogniwom, łańcuchom, obroży,
Nikt tu zapewne nie ma nic. My, panie,
O idealnym mówiliśmy kole.
Bez względu, jakie ma zastosowanie,
Czy kto zeń pierścień ślubny lub niewolę,
Czy kto tryumfu ark, kościoła banię,
Lub do zegarka łańcuch zeń utworzy».
Tu zamachowy mąż: «Dzięki ci, panie,
Przecieżeś przy mnie stanął raz, Ambroży!
To też myślałem zawsze, żeś ludowiec».
«Nie wprowadzajże mnie przez dobre chęci
W niewybłąkany frazesów manowiec».
Tu zamachowicz rzekł: «Ambroży kręci!»
Alić Bogumił wezwie: «Rzecz o sztuce,
Elementarna rzecz, jakże daleko
Unosi? Dalej, niźli, mówiąc, rzucę
Słowami, chucią… ducha może całą rzeką,
Jakoby arfą dograć mającą w otchłani…»
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
«Przestańmy! cyt… Uciszcie się, moi kochani! —
Władysław wołał — Wkrótce Bogumił zaśpiewa».
«A cóż mam śpiewać? Nie chcę być od rzeczy.
Każdy o pięknem słowa się spodziewa,
Więc chyba zamknąć przyszłoby rozmowę
Rozmowy hymnem».
«Mów, nikt ci nie przeczy,
I owszem, choćby i to, co nienowe».
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
(...)
Promethidion
Rzecz w dwóch dialogach z epilogiem
(Plin: O Gladiatorze konającym)
Tobie, Umarły, te poświęcam pieśni,
Bo cień, gdy schyla się nad pergaminem,
To prawdę czyta, o podstępach nie śni…
Tobie poświęcam, Włodziu!… Słowem, czynem,
Modlitwą… bliskim znajdziesz mnie i wiernym
Na szlaku białych słońc, na tym niezmiernym,
Co się kaskadą stworzenia wytacza
Z ogromnych BOGA piersi, co się rozdziera
W strumienie… potem w krzyż się jasny zbiera,
I wraca — i już nigdy nie rozpacza!….
Tam czekaj, drogi mój! Każdy umiera…
C. K. N.Wstęp
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Więc pożegnałem was, którzyście chcieli,
Bym nie osmucał tych brzegów zielonych,
A przecież żywym!
*
… Witajcie, anieli
Pokornej pracy, w szatach rozświetlonych,
Z zaplątanymi włosami w promienie,
Jak moda świętych uczy: odniechcenie!…
*
O sztuko! Człowiek do ciebie powraca
Jak do cierpliwej matki dziecię smutne
Lub marnotrawny syn, gdy życie skraca,
A słyszy Parek śpiew: «Utnę już — utnę!…»
O sztuko, wiecznej tęczo Jeruzalem,
Tyś jest przymierza łukiem po potopach
Historii, tobie gdy ofiary palem,
Wraz się jagnięta pasą na okopach…
*
Ty wtedy skrzydła roztaczasz, złocone
W świątyni Pańskiej oknach szyb kolorem,
Jakby litanie, cicho skrysztalone,
Co na aniołów czekają wieczorem.
*
Tak jesteś czasu ciszy; czasu burzy
Ty się zamieniasz w ton, czekasz w trybunie,
Aż się sumienie kształtem wymarmurzy,
Podniesie czoło i fałsz w proch aż runie!
*
Tak jesteś czasu burzy; czasu gromu
Tyś bohaterstwa bezwiednym rumieńcem,
Z orłami hufce prowadzisz do domu
I nad grobowcem, biała, stajesz z wieńcem…Do czytelnika
I
Pismo to przyozdobić miałem myśl imieniem, które by je od formalnej książkowej krytyki uchowało. Wszakże ufam do tyla publiczności, że tego sobie wybiegu, lubo arcyprzyjętego i pod pewnym względem wielce mi pochlebnego, nie pozwolę. Zamiast powagi imienia położę raczej powagę rzeczy samej. Forma greckiego dialogu zdała mi się być najkorzystniejszą do zaszczepienia głównych pojęć o powadze sztuki, bez czego niepodobna do rozwinięcia dalszego, w prozie historycznej i w prozie technicznej, przystąpić.
W dialogach podobnych najważniejsze dla ludzkości pytania rozstrzygały się u tych ludów, a mianowicie u Greków, u tych, mówię, bez których, przynajmniej co do znajomości formy, nic jeszcze dotąd uczynić nie jesteśmy w stanie i nic się nie uczyniło stanowczego.
II
W dialogu pierwszym idzie o formę, to jest Piękno.
W drugim o treść, to jest o Dobro i o światłość obu: Prawdę.
III
W obydwóch dialogach o zyskanie uznania potrzeby powagi jak najżywotniejszej i jak najrozciąglejszej dla tego, co Sztuką się nazywa — a to zaś z powodów, których elementarne pojęcia czytelnik znajdzie naprzód w tych dialogach, potem w uszanowaniu pracy ludzkiej, a potem w historii i technice.
Autor, nie mając na celu rozumu, który zaczyna od negacji i kończy na negacji, to jest, kroku nie robi, a któremu drogi są utorowane i niespotykające zawad, owszem, rozprzestrzeniane nawet przez tych, którzy z konsekwencjami rozumu w czynie walczą: ale — mając na celu mądrość, która zaczyna od bojaźni bożej, «bo początkiem mądrości jest bojaźń boża», a która, tak od bojaźni w Bogu zaczynając, kończy na wolności w Bogu — musi sobie krzyżem, to jest bolesnym bojowaniem, drogę pierwej otwierać — i dlatego czytelnik wiele niemiłych rzeczy tam napotka, których smutno było dożyć w sobie, smutniej dowiedzieć się, a jeszcze smutniej wywlekać na forum i pasować się z nimi. Gorzką taką pracę dlaczegożeś przedsięwziął?…Jako forma
--- Nie za sobą z krzyżem Zbawiciela, ale za Zbawicielem z krzyżem swoim, ta jest zasada wszech-harmonii społecznej w chrześcijaństwie — ten jest tego, co zowią materialnie specjalnościami, rytm i akord. Ta to jest nareszcie tajemnica ruchu sprawiedliwego.
Taka rozmowa była o Chopinie,
Który naczelnym u nas jest artystą:
«Co do mnie, polski ja w nim zamach cenię,
Nie melancholię romantyczno-mglistą,
I, chociaż małe mam wyobrażenie
O sztuce, przecież wiem, co jest muzyka;
I może lepiej wiem od grającego,
Jeśli mi serce bierze i odmyka,
Jak ktoś, do domu wchodzący własnego».
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
«Jest to zapewne wiele — rzekł Bogumił —
Lecz ja bym główniej myśl artysty badał,
I czy dosłownie naród on spowiadał,
Czy się nie wstydził prawdy i nie stłumił,
Mogąc łatwiejszy oklask zyskać sobie,
Mogąc być prędzej i szerzej uznanym,
Czy, mówię, prawdę na swym stawiał grobie,
Czy się jej grobem podpierał ciosanym?»
«Cóż te morały do rzeczy należą? —
Konstanty na to ozwał się z młodzieżą —
Albo cóż prawda tam, gdzie jest udanie,
Tam, gdzie jest wszystko przez naśladowanie?
Albo muzyka co by mi znaczyła,
Żebym ją musiał, jak hieroglif, badać,
Lub, wedle onych pojęć Bogumiła,
Żebym się musiał w mazurku spowiadać!
Co pięknem, to się każdemu podoba,
I konfesjonał na to niepotrzebny.
»Ho! hop — koniku mój, rwij się od żłoba…
Ho hop!!«… Cóż na to Bogumił wielebny?»
Tu się rozśmiało wielu, co już znaczy,
Że najzupełniej prawda okazaną,
I, że mówiący pięknie się tłumaczy,
I już o sztuce tu nie rozmawiano.
Tylko grający, stojąc przy pulpicie,
O kompozycji mówili warunkach,
O tym wcieleniu życia w sztuki życie,
Gdzie kałkul w duchu i duch sam w rachunkach.
Więc znów rozmowa własną prawdy wagą
W nieśmiertelniejszej powracała zbroi,
Bo są nieznane siły, które nagą
Myśl, gdy już o nią dumny człek nie stoi,
Na niespodzianym stawiają świeczniku.
Bo jest, powiadam, w słowa określniku
Architektura taka, jak te gmachy,
Gdzie, któryś z mędrców starożytnych mniema,
Że duch się jego mieści, to na dachy
Wstępując płaskie, to pomiędzy dwiema
Kolumny w sieniach stając, to w piwnicy.
Więc i z rozmowy duchem tak się stało.
«Co piękne, nie jest to — mówił Maurycy —
Co się podoba dziś, lub podobało,
Lecz, co się winno podobać; jak, niemniej,
I to, co dobre, nie jest, z czym przyjemniej,
Lecz, co ulepsza».
«Ha!» — Konstanty na to —
«Więc piękne jest to coś dla kasty jednej,
Więc piękne mądrym jest arystokratą?»
«Dla dwóch: dla kasty, bo tak zwiesz ją, wiednej
I dla mającej czystą serca wolę».
«Ho — hop!… bogdaj to piosnki nieuczone,
Ludowe. Ho — hop!»
«A przecież wiedz, że piosnki one,
O których mówim tak, przy pełnym stole,
Herbatę chińską pijąc, niezupełnie
Przez nieuczoność się określać dają,
I, że ich wiele jest o złotej wełnie
Baranka, który za nas wszystkich ma ją,
I, że ich wiele jest z głębszej krainy
Nad to, co o nich mówi się nawiasem».
«Arystokracja jest bo i u gminy,
Jak między szlachtą gmin też bywa czasem»,
Ambroży dodał.
«Co do mnie, jeżeli
Tu o harmonii mówim — hrabia rzeknie —
Ta jest z porządku. Gdzie porządnie — pięknie,
Gdzie bezrząd — chaos, z szatanem anieli!
Więc dyscyplina u mnie, a uczciwa,
Jest tą harmonią, łączącą ogniwa.
Niech zatem każdy rzeczy swej pilnuje,
Ten to generał-bas harmonizuje!»
«Za pozwoleniem — przerwie znów Ambroży —
Przeciw ogniwom, łańcuchom, obroży,
Nikt tu zapewne nie ma nic. My, panie,
O idealnym mówiliśmy kole.
Bez względu, jakie ma zastosowanie,
Czy kto zeń pierścień ślubny lub niewolę,
Czy kto tryumfu ark, kościoła banię,
Lub do zegarka łańcuch zeń utworzy».
Tu zamachowy mąż: «Dzięki ci, panie,
Przecieżeś przy mnie stanął raz, Ambroży!
To też myślałem zawsze, żeś ludowiec».
«Nie wprowadzajże mnie przez dobre chęci
W niewybłąkany frazesów manowiec».
Tu zamachowicz rzekł: «Ambroży kręci!»
Alić Bogumił wezwie: «Rzecz o sztuce,
Elementarna rzecz, jakże daleko
Unosi? Dalej, niźli, mówiąc, rzucę
Słowami, chucią… ducha może całą rzeką,
Jakoby arfą dograć mającą w otchłani…»
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
«Przestańmy! cyt… Uciszcie się, moi kochani! —
Władysław wołał — Wkrótce Bogumił zaśpiewa».
«A cóż mam śpiewać? Nie chcę być od rzeczy.
Każdy o pięknem słowa się spodziewa,
Więc chyba zamknąć przyszłoby rozmowę
Rozmowy hymnem».
«Mów, nikt ci nie przeczy,
I owszem, choćby i to, co nienowe».
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
(...)
więcej..