Proroctwo - ebook
Proroctwo - ebook
Czy urlop może zmienić się w koszmar? Takiego dylematu nie mieli komisarze Piotr Krzyski i Łukasz Majski, kiedy wraz partnerkami udawali się do ośrodka Raj w malowniczych Będkowicach. Tuż u podnóża majestatycznej Ślęży. Czy jednak pod tą sielanką nie kryją się demony, które tylko czekają na dogodny moment, aby wypełznąć i ukazać prawdziwe oblicze? A może listopad 2010 roku jest szczególnym czasem dla miejscowej społeczności? Czasem legend i historii… Majski i Krzyski trafiają w sam środek szokujących wydarzeń. Brutalne zabójstwo, symboliczna inscenizacja oraz przesłanie mrożące krew w żyłach. Tajemnica goni tajemnicę, a towarzyszy im wszechobecna zmowa milczenia. Zbrodniarz natomiast nie zwalnia tempa. Co rusz pojawiają się nowe tropy i kolejni podejrzani z upodobaniami, od których włos jeży się na głowie. Komisarze borykają się nie tylko z nieuchwytnym zwyrodnialcem, ale również z własną przeszłością… Nie wiedzą, że zaangażowali się w śledztwo, o którym długo nie zapomną. Jak daleko posunie się morderca? Jakie sekrety kryją się w cieniu atrakcji turystycznej Dolnego Śląska? I najważniejsze: dlaczego wszyscy winią za zbrodnie… diabła? Intrygująca, wciągająca, świetnie napisana. Polecam! - Krzysztof Bochus Urlop, który zamienia się w koszmar. Magiczna góra i z pozoru sielska miejscowość, gdzie stare legendy mieszają się z historią. Oto tło tej powieści. Co dalej? Wielowarstwowa zagadka, krwawe zbrodnie i… sam diabeł. A może jednak człowiek o diabelskim umyśle? Niejeden raz zdziwicie się, czytając nowy mroczny thriller Adama Widerskiego. - Anna Klejzerowicz, autorka powieści kryminalnych Tajemnicza i magiczna Ślęża przyciąga zło! Okrutne morderstwo przyprawione lokalnymi wierzeniami i świetnie utkana zagadka kryminalna! - Kinga Wójcik
Kategoria: | Sensacja |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8290-124-5 |
Rozmiar pliku: | 3,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
16/17 listopada 2010 r.
– Kocham cię, Renia – powiedział z czułością między pocałunkami wysoki, szczupły blondyn.
Trzymał w objęciach drobną osiemnastolatkę. Sam miał zaledwie rok więcej. Poznali się niecały miesiąc temu na lokalnej dyskotece. Burza loków. Wyrazisty makijaż. Od razu mu się spodobała. Podobnie jak jej obcisła sukienka, sięgająca ledwie za pupę, oraz kabaretki. Włożyła je mimo kilku stopni. Spotkali się godzinę temu. Większość czasu pochłaniało im okazywanie namiętności poprzez łapczywe pocałunki oraz intymne pieszczoty. W zamierzeniu szli na szczyt Ślęży. Był to pomysł Roberta.
– Ja ciebie też – szepnęła, dotykając chłopaka w okolicy krocza.
Jęknął zadowolony. Jego dłoń powędrowała pod sukienkę. Może spełni swój plan jak najszybciej.
– Chodź. Już niedaleko.
Pociągnął dziewczynę za rękę. Szli około dziesięciu minut, spoglądając wciąż na siebie. Mrok był nieprzenikniony, a cisza wręcz nieziemska. Światło z latarek skakało w rytm kroków. Robert nie bał się, że zgubi drogę. Znał prawie wszystkie szlaki na Ślężę, a ten służący za trasę gospodarczą był najprostszy. Poszczególne trakty często się przenikały. Ścieżka pięła się niezbyt stromo, przez co stanowiła dłuższy odcinek.
Pokonali ostatni zakręt i wyszli wprost na rozległy szczyt góry, tuż obok schodów prowadzących do nieczynnego kościoła. Robert nigdy nie był przesadnie religijny, ale zarys murów i panująca wokół cisza przyprawiały go o gęsią skórkę.
– Upiornie tutaj – wyznała Renia ze strachem, obciągając sukienkę, jakby wstydziła się swojego stroju.
Robert nie chciał pozwolić, aby lęk popsuł jego zamierzenia. Przyciągnął dziewczynę do siebie i pocałował czule, pieszcząc jej piersi.
– Ze mną nic ci się nie stanie – szepnął do ucha. – Przeżyjemy cudowne chwile.
Popchnął ją delikatnie w stronę jamy znajdującej się tuż przy podstawie schodów. Wyglądała jak jaskinia, ale miała około dziesięciu metrów długości. Każdy mieszkaniec Masywu Ślęży wiedział, że jest to krypta, w której mieściły się pozostałości fundamentów po ruinach zamku piastowskiego. Archeolodzy szukali ich intensywnie. Podobno odkryto jakieś fragmenty, ale prace ustały ze względów finansowych. Wnęka była wykorzystywana przez okolicznych mieszkańców w zupełnie odmiennych celach. Wydrążony otwór zawierał liczne kamienie, korzenie drzew i inne podziemne części roślin.
– Do jaskini? – Renia przystanęła niepewnie. – Boję się.
– Nie bój się, będzie cudownie. Ze mną nic ci nie grozi – powtórzył i pocałował ją ponownie.
Uległa, wchodząc do groty. Przywarli do siebie, oddając się namiętności. Żadna część ciała nie była dla nich niedostępna. Robert odwrócił dziewczynę plecami do siebie. Przywarł do niej. Szeptał czułe słówka, pieszcząc dłonią piersi. Druga powędrowała między nogi. Renia oparła się rękoma o wilgotną ścianę. Pochyliła się, a Robert zwinnym ruchem ściągnął jej kabaretki i bieliznę. Kobieta poczuła pod stopami coś miękkiego, gdy wszedł w nią mocno.
– Nadepnęłam na coś dziwnego – jęknęła.
Niczego nie widzieli, ponieważ wyłączone latarki odłożyli na bok.
– Ziemia jest miękka po deszczu – odparł od niechcenia.
Buzował w nim testosteron, któremu dał upust poprzez gwałtowne pchnięcia. Jaskinię przeszyły dźwięk uderzeń ciał oraz jęki dziewczyny, zwielokrotnione echem. Robert wykonywał ruchy frykcyjne tak energicznie, że w pewnej chwili stopa Reni przesunęła się po miękkim podłożu. Oboje stracili równowagę, padając na nieregularny kształt. Ona pierwsza włączyła latarkę, której światło odbiło się od szeroko otwartych oczu pozbawionych życia.
Wydarła się na całe gardło, wybiegając z jaskini. Nie zwracała nawet uwagi na opuszczoną do kolan bieliznę.