- W empik go
Prosta opowieść o niezwykłej sprawie stanowiącej zgubny przykład, a zarazem użalenie się na krzywdy i skarga przeciw Stanisławowi Orzechowskiemu z Rusi - ebook
Prosta opowieść o niezwykłej sprawie stanowiącej zgubny przykład, a zarazem użalenie się na krzywdy i skarga przeciw Stanisławowi Orzechowskiemu z Rusi - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 268 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nie tak dawno, dostojny Pasterzu, wpadł mi w ręce list, który zawiera nie byle jaką pochwałę Stanisława Orzechowskiego. Kiedy – jak to bywa – rozmawiałem o nim z przyjaciółmi, zorientowałem się, że pismo to nie trafia do przekonania wielu osobom, nie dlatego, żeby autorowi jego brakowało cycerońskiej swady, lecz dlatego, że wydaje się posługiwać niezbyt godną pochwały argumentacją. Któż bowiem, mówią, jest tak tępy, żeby nie dostrzegł, iż te pochwały pochodzą od kogoś, kogo albo zaślepiło zbytnie uwielbienie dlatego człowieka, albo – kto bardzo pragnie mu pochlebić? Jednak ani jeden, ani drugi powód nie wydaje mi się słuszny. Bo przecież nie brak autorowi listu rozwagi ani też nie ma powodu, aby miał on pochlebiać Orzechowskiemu, którego los, wie dobrze, jak jest niepewny, i który, zatraciwszy dawną cnotę, nawet pachołkom i ciurom służalczo pochlebia. Uznałem więc, iż jest jakiś trzeci powód, że takie pochwały wypowiedział pod jego adresem. Jeżeli wolno zgadywać, myślę, że ów mąż zacny (którego poważam za jego zamiłowanie do wymowy i filozofii) do tego samego celu zmierzał, co i sam Orzechowski, który niedawno przyrównał wasz stan do bogów nieśmiertelnych. Jeżeli bowiem ten Rusin zyskał sobie jakieś względy u członków stanu kapłańskiego, nie ulega wątpliwości, że i wielbiciele takiego chwalcy będą z nim dzielić te same względy. Nad jednym tylko boleję, że ów autor, zanim w tak obszernej – jak to mówią – oracji pod niebiosa Orzechowskiego wychwalił, nie wybadał uprzednio, co wy o nim myślicie. Chociaż bowiem stan ten cechuje na ogół samolubstwo, to jednak sądzę, że nikt z tych, którzy słyszeli Orzechowskiego, nie jest tak nierozsądny, żeby nie wstydził się tych pochwal wypowiedzianych przez niego i nie rozgniewał się szczerze na tak bezwstydnego pochlebcę. Ale czemu nazywam go pochlebcą? Czy świat cały nie osądzi go raczej jako niebezpiecznego szaleńca, skoro przeczyta tę oto rozprawę naszego Frycza? Albowiem jeżeli chodzi o jego lekkomyślną niestałość, zuchwałość i złośliwość, to te cechy każdy rozsądny człowiek mu przyzna. A są i tacy, którzy uważają, że tak wielką pychę należałoby ukrócić karami i dziwne bardzo będzie, jeżeli mąż ten nie ściągnie wreszcie na siebie jakiegoś wielkiego nieszczęścia. Jakkolwiek bowiem zawsze postępował według swej wrodzonej lekkomyślności, to jednak od czasu zawarcia małżeństwa zabłysnął w sercach wielu ludzi promyk nadziei, że może nareszcie obróci swoje starania i swoją wymowę na pożytek państwa. Ale oto przykre zajścia odebrały nam całkowicie tę nadzieję. Dlatego boleję nad losem i żałosnym upadkiem tak wielkiego męża, chociaż on najmniej ze wszystkich mnie obchodzi, jako że przeszedł na stronę tych, którzy ogniem i mieczem prześladują najświętsze dogmaty Chrystusa. Nie wątpię też, że świadomość tak wielkiego występku wywołała u niego to szaleństwo. Ci bowiem, którzy uznaną prawdę więżą w niesprawiedliwości, albo raczej jak wrogowie ją zwalczają, taką zapłatę otrzymują, że opanowują ich złe myśli i sami na nowo krzyżują Syna bożego. Straszne są dla nich przygotowane męki w przyszłym życiu i o tyle gorsze jest ich położenie, że za zbrodnię tę – jak czytamy w wyrokach boskich – nie można uzyskać przebaczenia; przeto niektórzy na próżno wydają się pokładać jakieś zaufanie we władzy, w tiarach i pastorałach.
Dlatego też bardzo mi przykro, że tak niestosowne pochwały spotkały Orzechowskiego ze strony owego męża. Bo właśnie Orzechowskiego, którego on czyni pogromcą luteran i sakramentarzy (tak bowiem niektórzy obelżywie nazywają chrześcijan), nasz Frycz w tej swojej rozprawie tak gromi, że okryty hańbą w pyle leży i nie może godnie stanąć, dopóki nie odwoła swojego oskarżenia. Nie zabraknie takich (jak przewiduję), którzy podadzą rękę leżącemu i przygotują na Frycza nowe napaści. Ale Frycz już obmyśla sposoby i szykuje się do odparcia wszelkiego rodzaju ataków ze strony wrogów. Jakim zaś orężem będą walczyć stronnicy Orzechowskiego, wie dobrze Frycz. Ale on nie lęka się potwarzy, sofizmatów i pustych błazeństw retorycznych. Wyjdzie na arenę uzbrojony w oręż prawdy, a Minerwa nie będzie mu tak nieprzychylna, aby nie użyczyła słudze swojemu obrotnego języka i zręcznego pióra, iż nawet wątpić nie będzie mógł o chwalebnym sukcesie.
Jeżeli jednak moja rada będzie miała jakąś wagę, radzę jednemu i drugiemu, aby zaprzestali sporów osobistych i nie rozniecali walk wewnętrznych, lecz raczej je tłumili. Nie takimi przecież środkami leczy się rany zadane religii i nie taką bronią szerzy się królestwo Chrystusa. Dosyć jest walk na zewnątrz, a uśmierzyć je można tylko naszą wewnętrzną zgodą. Kto więc pragnie dobra ojczyzny, niech unika walk i okazji do nich. Ci zaś, którzy dzierżą w swych rękach ster władzy, powinni strzec, aby nie wzniecano wewnętrznych pożarów.