Protokół Oriona - ebook
Protokół Oriona - ebook
Czytelników wydanej w 2018 roku powieści „Krawędź otchłani” z pewnością zainteresują dalsze losy jej bohaterów. Czy Agnieszka i Thomas stworzą w końcu trwały związek? Czy plany modulatora fal grawitacyjnych uda się jeszcze odzyskać? Czy odnajdzie się zaginiony dziadek Agnieszki? Czy jesteśmy jedynymi gospodarzami naszej planety, czy też może od dawna towarzyszą nam emisariusze obcych cywilizacji? Jakie siły rządzą naprawdę naszym światem? Czy może zagrażać nam kosmiczna katastrofa? Odpowiedzi na te pytania szukajcie w nowej powieści Paula Martina „Protokół Oriona”.
Autor, rocznik 1958, już w czasach licealnych tworzył opowiadania i uczestniczył w olimpiadach z języka i literatury, w głębi ducha marząc o reżyserii filmowej. Krótko przed maturą nieoczekiwanie zmienił zainteresowania i jako kierunek studiów wybrał architekturę. Jeszcze przed dyplomem zaliczył praktykę w Stanach Zjednoczonych, zostawiając na amerykańskiej ziemi swój ślad w postaci pierwszego zrealizowanego projektu. Potem przyszły następne. Zawód architekta otworzył mu wiele drzwi i umożliwił poznanie różnych krajów i kultur. I choć nadal aktywnie uprawia ten zawód, od swojej karmy całkiem uwolnić się nie zdołał. Przez większość życia pisał i pod własnym nazwiskiem publikował felietony i artykuły, zazwyczaj na tematy powiązane z architekturą. W roku 2018 – już pod pseudonimem – opublikował swoją pierwszą powieść sensacyjną „Krawędź otchłani”. Książka zebrała ogólnie dobre recenzje ze strony czytelników. „Protokół Oriona” jest opowieścią o dalszych losach jej bohaterów i ukłonem w stronę czytelników, którzy po lekturze „Krawędzi otchłani” odczuwali niedosyt.
Kategoria: | Sensacja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8308-555-5 |
Rozmiar pliku: | 958 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
GRAND PRIX MONTE CARLO, MONACO; 43°44′23″N, 7°25′38″E
ZAIMPROWIZOWANY ULICZNY TOR FORMUŁY 1
NIEDZIELA, 27 MAJA 2021, GODZINA 15.16 CZASU CET
Lee Hammond, ciemnoskóry Brytyjczyk i pięciokrotny zdobywca tytułu mistrza świata kierowców Formuły 1, zajmujący na polu startowym wywalczoną z trudem _pole position_ spojrzał kątem oka w prawe lusterko swojego czarno-srebrnego bolidu. Ostatnio widywał tam zazwyczaj czerwony nos samochodu Belga, Clementa Lemarque’a, „cudownego dziecka” podkupionego w tym sezonie do zespołu Ferrari albo dyfuzor auta flegmatycznego Fina Kenzo Ahola, swojego młodszego kolegi z zespołu Mercedesa. Dzisiaj było jednak inaczej. Pozycje drugą i trzecią na polach startowych, ku jego zdumieniu, okupowały bolidy zespołu „Bharat Power” pomalowane na kolor, który Hammondowi co najwyżej kojarzył się z plastikowym samochodzikiem lalki Barbie, jakim bawiła się przed laty jego młodsza siostra, Fiona.
– „Trzeba będzie szybko zrobić z tym porządek i zaraz po starcie zostawić te pedalskie rydwany daleko, daleko z tyłu.” – postanowił – „a potem jak zawsze, niech Kenzo je wyprzedzi i skutecznie zablokuje, podobnie jak chłopców z Ferrari i Red Bulla.”
„Perła w koronie” wyścigów Formuły Pierwszej uliczny tor w Monako, z uwagi na liczne zakręty i panującą tu ciasnotę uważany jest za największe w całym sezonie wyzwanie zarówno dla kierowców, jak i dla samochodów. To również najkrótsza pętla w całym kalendarzu F1, zaledwie 3337 metrów. Zawodnicy podczas wyścigu muszą ją okrążyć siedemdziesiąt osiem razy, nie popełniając przy tym najmniejszego błędu. W realnym świecie kolejność na starcie, ustalana na podstawie czasów wywalczonych w kwalifikacjach z reguły przesądza o końcowym wyniku. Chyba, że dojdzie do wypadku jak w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym drugim, gdy zginął Luigi Fagioli albo w tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym ósmym, kiedy trzykrotny mistrz świata Ayrton Senna da Silva doszczętnie rozbił swojego McLarrena, samemu cudem uchodząc z życiem. Prędkości bolidów na torze Monte Carlo wahają się od pięćdziesięciu kilometrów na godzinę na najciaśniejszym zakręcie _Fairmont,_ do prawie trzystu na zaledwie trzystudwudziestometrowej prostej za tunelem. To zresztą jedyne miejsce, w którym co odważniejsi z kierowców podejmują niekiedy desperackie próby wyprzedzania. Może dlatego właśnie plan Hammonda nie wypalił. Od dziewięćdziesięciu pięciu minut jego kolega ze stajni Mercedesa bezskutecznie atakował bolid zespołu Bharat Power utrzymujący trzecią pozycję. Co gorsza, drugi różowy samochód znajdował się przed nim, siedząc twardo na ogonie mistrza świata.
_Siedemdziesiąte siódme okrążenie. Prosta startowa na alei Boulevard. Gaz do dechy i_ _290 kilometrów na godzinę. Gwałtowne dohamowanie przed zakrętem Sainte-Dévote, miejscem wielu pamiętnych wypadków. Znów pełen gaz aleją Ostende pod górę, do lewego łuku Massenet. W_ _rozedrganym lusterku Mercedesa przez cały czas uparcie tkwi_ różowa plama_... Casino Square i_ _najwyżej położona sekcja toru. Uwaga na muldę po lewej stronie, już niejeden tutaj zakończył wyścig! Znów ostre hamowanie na spadku przed wirażem Mirabeau. Po ciasnym prawym krótki zjazd do cholernego Fairmont. Redukcja do pierwszego biegu. 52 kilometry na godzinę, kierownica w_ _lewo do oporu. Znowu w_ _dół do podwójnego prawego łuku Portier i_ _wlot do tunelu z_ _gazem w_ _podłodze. Powietrze w_ _tunelu jest rozrzedzone. Słaby docisk do asfaltu…_
Przy dojeździe do szykany ustawionej na wyjściu z tunelu obydwa różowe bolidy, jak gdyby przyklejone do siebie, z dziecinną łatwością wyprzedziły Mercedesa.
– „To się kurwa nie dzieje” pomyślał Anglik, próbując za wszelką cenę dotrzymać im kroku. Odrobinę zbyt późno użył hamulca.
Przytomność odzyskał dopiero na pokładzie śmigłowca ratunkowego w drodze do szpitala po tym, jak lekarz zatopił igłę wenflonu w jego lewym przedramieniu. Lee Hammond od małego nienawidził zastrzyków.