Prowokator - ebook
Prowokator - ebook
Hate love – love hate. Burzliwa historia miłosna dwojga młodych ludzi, którzy znają się od zawsze i szczerze nienawidzą. Do czasu! Kaira – piękna, delikatna, wrażliwa. William – arogancki, zły, pewny siebie. Kiedyś najlepsi przyjaciele. Obecnie najwięksi wrogowie. Ona… w głębi duszy pragnąca zgody. On… pragnący zemsty. Piękna opowieść o bólu, stracie, miłości i cierpieniu z lekką nutą mafii w tle. Historia Kairy i Williama chwyta za serce i pokazuje, że nie wszystko jest takim, jakim się wydaje. Nienawiść przeplata się z pożądaniem, a pożądanie z miłością. Zawsze razem, dwie rodziny w potężnym biznesie… Posiadłość koło posiadłości, brama w bramę, drzwi w drzwi… I oni skazani na wieczną nienawiść. Nagle on wyjeżdża… Co się stanie, kiedy wróci po roku? Jak bardzo oboje z Kairą doprowadzą się do ostateczności? Cytat: „Pojawił się jeszcze silniejszy i potężniejszy. Gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, wiedziałam, że moje życie kończy się właśnie teraz…”
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8290-276-1 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kaira
Prowokował mnie, odkąd pamiętałam. Nigdy nie czułam się bezpieczna. Dniami i nocami wymyślał, co zrobić, aby mnie zniszczyć. Kiedy cierpiałam, czuł satysfakcję, a kiedy płakałam, uśmiech nie schodził mu z twarzy. Prowokator. Tak go nazywałam. Nie zasługiwał, aby wypowiadać jego imię. Cały czas dążył do tego, abym oszalała. Chciał doprowadzić mnie do ostateczności.
Nasze rodziny zawsze trzymały się razem. Podążały za sobą krok w krok w potężnym biznesie, o którym bałam się nawet myśleć. Posiadłość koło posiadłości, brama w bramę, drzwi w drzwi… A my skazani na wieczną nienawiść.
Nikt nigdy nie dowiedział się, co przez niego przechodziłam. To nie miało najmniejszego sensu. On miał przejąć interesy po ojcu, a ja miałam siedzieć cicho i czekać na księcia z bajki. Przynajmniej tak mówiła matka.
W dzieciństwie próbowałam zrozumieć jego zachowanie. Był młody i niedojrzały, ale kiedy skończyliśmy piętnaście lat, to przestawało być śmieszne. Miał wszystko, tak samo jak ja. Mógł robić, co tylko chciał, ale on wciąż skupiał się na mnie. Wbijał we mnie te swoje czarne oczy i patrzył z taką pogardą, jakiej w życiu nie doświadczyłam.
Na samą myśl o tym, co mógłby mi zrobić, miałam gęsią skórkę. Prosiłam Boga, aby odszedł i nigdy nie wracał. Chciałam wreszcie poczuć się wolna i bezpieczna. Pragnęłam, aby przestał mnie prowokować. Wiele lat siedziałam cicho, chciałam zrozumieć. Próbowałam z nim rozmawiać, nawet przeprosić za coś, co może zrobiłam, a o czym nie wiedziałam.
Nic z tego.
Upadlał mnie, sprowadzał do parteru i poniżał. Byłam nic nieznaczącą suką. Zwykłą szmatą, której nikt nigdy nie zechce. Tak mówił. Codziennie czułam jego oddech na plecach. Każdego dnia widziałam cień diabła. Te lata sprawiły, że non stop odwracałam się za siebie. Strach zamykał mi oczy. Bałam się. To, co robił… Nigdy bym nie pomyślała, że ktokolwiek na świecie jest do tego zdolny. Zawsze on, wszędzie, w każdym miejscu i w mojej głowie. Największe nieszczęście, mój wróg. Osoba podła i okrutna. Człowiek bez zasad, bez uczuć i bez serca.
Kiedy w wieku dwudziestu jeden lat niespodziewanie wyjechał, poczułam ulgę. Byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie, ale nie na długo. Mój prowokator wrócił po roku nieobecności. Myślałam, że coś się zmieni, że to wszystko to jedna, wielka pomyłka. Myliłam się…
Pojawił się jeszcze silniejszy i potężniejszy. Gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, wiedziałam, że moje życie kończy się właśnie teraz…Rozdział 1
Kaira
Dni mijały, a ja nie wychodziłam z pokoju. Bałam się. Wiedziałam, że on przyjdzie i zacznie swój parszywy teatrzyk. Codziennie biłam się z myślami. Serce waliło mi jak oszalałe, a oddech przyspieszał. Prowokator… mój kat i największe zło tego świata. To było dziwne, ale często mi się śnił. Przerażało mnie, że zawładnął moim umysłem. Próbowałam wymazać go z głowy, ale nie potrafiłam. Raz śniło mi się, że uprawiamy seks, i to był przełom. Zaczęłam inaczej na niego patrzeć… jak na mężczyznę.
Prowokator był bardzo przystojny i doskonale o tym wiedział. Niejednokrotnie widziałam kobiety, które pożerały go wzrokiem. Sama zastanawiałam się, jak to robił. Czy podczas seksu był brutalny, a może delikatny? Nie… nie było mowy. Nie mógł być delikatny. Pewnie zaliczał dziewczyny jedną po drugiej, a później wywalał z domu. Taki człowiek nie mógł postępować inaczej. Był złem wcielonym. Przez całe życie wszyscy narzucali mi, co powinnam robić, z kim rozmawiać, gdzie siadać i jak się ubierać. Nawet on w pewnym stopniu mi rozkazywał. Od najmłodszych lat próbował mnie złamać. Wywierał na mnie presję, straszył, wyzywał, gnębił i traktował jak najgorszą osobę na świecie. I wszystko byłoby po staremu, gdyby nie pewna sytuacja, która sprawiła, że zobaczyłam w nim człowieka… Pół człowieka, pół diabła. Wtedy coś we mnie pękło… nastały zmiany. Zmiany w mojej głowie, które sprawiły, że w końcu przemówiłam.
Nie mieszkaliśmy w centrum Londynu, tylko kilkanaście kilometrów dalej. Była to bogata dzielnica dla dupków takich jak mój ojciec. Niedaleko znajdował się piękny, ogromny staw. Często tam spacerowałam i dużo rozmyślałam.
Pewnej nocy go zauważyłam. Szedł wprost na mnie. Ledwo trzymał się na nogach, był pijany. Gadał sam do siebie, a w zasadzie bełkotał. Serce stanęło mi w gardle, byłam przerażona. Schowałam się za drzewo, ponieważ wiedziałam, że w takim stanie mógłby zrobić mi krzywdę. Nagle zachwiał się i z hukiem wpadł do wody. Wyszłam zza drzewa i stanęłam jak wryta. Miałam tysiące myśli na minutę.
Wreszcie szlag cię trafi, karma wraca, zdychaj gnoju, umieraj, gardzę tobą…
Ale nagle rozumiałam, że ja taka nie jestem. Nie potrafiłabym stać i patrzeć, jak ktoś się topi. Nawet on…
Podbiegłam i wskoczywszy do wody, starałam się go ratować. Był bez sił, nie opierał się. W końcu udało mi się dociągnąć go bliżej brzegu. Głośno kaszlał, próbując złapać oddech. Wyszedł z wody o własnych siłach, ja nie dałabym już rady go wydostać. Był za duży, za ciężki.
– W porządku? – zapytałam, siadając mokrym tyłkiem na trawie.
Spojrzał na mnie i zrobił zdziwioną minę. Siedział obok z twarzą skierowaną ku dołowi. Opierał się na rękach i głośno oddychał.
– Tak – odpowiedział zupełnie normalnie.
– To alkohol. Umiem pływać – dodał.
– Rozumiem. – Wstałam i pomału zrobiłam krok w tył.
– Dlaczego to zrobiłaś?
Zatrzymał mnie słowami.
– Bo nie jestem taka jak ty – odparłam i odwróciłam wzrok.
– Nigdy nie wiesz, jakbyś się zachowała w danej sytuacji. Ja musiałem… muszę…
– Nie możesz po prostu zostawić mnie w spokoju? Chyba to mi się należy po dzisiejszej nocy!? Wcale nie musiałam cię ratować! Doskonale o tym wiesz! Powinnam była cię zostawić, ale nie potrafiłam! Chociaż wiem, że w końcu żyłabym bez strachu. Ty zapewne pozwoliłbyś mi zginąć…
– Nieprawda! – ryknął i znowu zauważyłam te piekielnie czarne oczy.
Wstał i zrobił krok w moją stronę. Zlustrował mnie z góry do dołu. Miałam na sobie jedynie fioletową, delikatną sukienkę, która przykleiła się do mojego ciała niczym znaczek do koperty. Przeraziłam się.
Stanął blisko. O głowę wyższy wydawał się potężniejszy i silniejszy.
– Swoją drogą… nie jesteś tak miękka, jak myślałem. Całe życie nie powiedziałaś nikomu o tym, co ci robię. Nie wiem, czy to oznaka inteligencji, czy głupoty.
– Sama się zastanawiam. Zresztą… nikt by nie zrozumiał. Tak to już jest, jak człowiek całe życie otacza się ludźmi, a i tak jest samotny. Przez ciebie nie mam nikogo… nawet jednego przyjaciela.
– To prawda – odburknął. – Jesteś sama i już niedługo się o tym przekonasz.
– Co masz na myśli?
– Tylko tyle, że pożałujesz… pożałujesz, że nie pozwoliłaś mi się utopić, a teraz spieprzaj.
– Co? – Przeraziłam się i zrobiłam kilka kroków w tył. Drżałam z zimna i jednocześnie ze strachu.
– Doskonale wiesz, kim jestem i jaki jestem. Nie wchodź mi w drogę.
– Bełkoczesz i sam nie wiesz co! To ty mnie prześladujesz, a nie ja ciebie!
– Zamknij się! Nic już nie mów! – Złapał mnie za szyję i przycisnął do drzewa.
– Puść! To boli! Duszę się! – wycedziłam ledwo.
– Całe życie się tak czujesz, prawda? Jakbyś się dusiła. Twoje życie to jedno wielkie nieporozumienie i uwierz mi, że gra dopiero się zaczyna.
– Jak to? Myślałam, że to trwa od dawna, latami, i co ty masz z tego, że tak mnie traktujesz?
– Co ja mam? Satysfakcję, że cię złamałem. Stałaś się cicha, mała i bezbronna. Przestraszona, mała myszka. Bez prawa do czegokolwiek.
– Kto ci kazał mnie niszczyć i po co? – Do oczu napłynęły mi łzy.
– Po to, abyś była słaba w dorosłym życiu. Teraz, kiedy wróciłem, zabawa zacznie się na całego.
– Co masz na myśli?
– Zapytaj ojca. Chętnie ci opowie.
Po chwili puścił moją szyję i zbliżywszy się do ucha, wyszeptał słowa, po których mnie zamurowało.
– Coś czuję, że od teraz będziemy spędzali razem dużo czasu. Jesteś na to gotowa? – Musnął językiem mój policzek, a mnie przeszły dreszcze.
– Co robisz? – wyszeptałam.
– Sprawdzam, ile jest jeszcze w tobie strachu. Boisz się? Boisz się mnie? Jak bardzo? Kiedy stoisz przede mną taka niewinna i spłoszona, mam ochotę wpić się w twoje usta i… pieprzyć całą noc. – Mocniej przycisnął mnie do drzewa i naparł całym ciałem.
Spięłam się, ale to było przyjemne uczucie. Byłam coraz bardziej podniecona.
– Powiedz mi…
– Ale co? Przestań, proszę…
– Powiedz, czy chciałabyś w sobie mojego kutasa. Taka ciasna i wilgotna… Jesteś już mokra? Wiem, że tak… Oj, gdybym tylko mógł…
– A co, nie możesz? Kolejny rozkaz względem mnie? Szok – wypaliłam i spojrzałam mu w oczy.
Uśmiechał się głupkowato, a ja czułam, jak cała pulsuję. W tym momencie chciałam go. Miałam ochotę, aby wziął mnie tu i teraz.
– Jesteś napalona, co? Obiecuję, że jeszcze nie raz będziesz w takim stanie, a gdy cię w końcu zaliczę, będziesz błagała o więcej.
– Nigdy! Po moim trupie! – Udawałam, że mam go gdzieś.
– Tak? – Szybkim ruchem włożył palce w moje majtki.
Nie wiedziałam, jak to się stało, ale nie zareagowałam. Kiedy mnie dotknął i starł ze mnie wilgoć, już wszystko było jasne.
– Nie pogrywaj ze mną. Pamiętaj, że znam cię na wylot. Wiem o tobie wszystko. Wiem też, że na mnie lecisz. Jedno słowo i miałbym cię tutaj, zaraz, pod tym drzewem, ale tego nie zrobię, a wiesz dlaczego? Bo lubię dobrą zabawę, a z tobą w szczególności. Do tego taka pyszna… – Oblizał palce i odszedł ode mnie.
Poczułam rozczarowanie i gniew.
– Kiedyś byłeś inny. Pamiętam dobro w twoich oczach. Co oni ci zrobili?
Spojrzał na mnie i widziałam, jak bardzo się zdziwił.
– Dobro jest dla mięczaków. Dla słabych frajerów. Ja taki nie jestem. To, co widziałaś, to zapewne urojenia małej, słodkiej dziewczynki.
– Nie! Wiem, co widziałam. Jesteś zły, zniszczony, a teraz robisz to samo ze mną. To nie jest normalne…
– Nie mów mi, co jest normalne, a co nie.
– Po prostu mnie zostaw! Zostaw, jeśli nie potrafisz mi tego wytłumaczyć!
– Nie mogę!
– Dlaczego?!
– Bo, kurwa, nie!
– Nie widzisz, że już bardziej nie możesz mnie zniszczyć?! Zrobiłeś to, co chciałeś, a mimo wszystko nadal w tym tkwisz! Dlaczego!?
– Chyba zbyt dużo czasu minęło… Nie możesz sprawić, abym zapomniał i odszedł. Poza tym ja nie zniszczyłem cię do końca. Ja dopiero zacząłem grę wstępną i uwierz mi, że w tej chwili nie chcesz wiedzieć, jakie są jej zasady. – Poza tym… przyzwyczajenie, kotku. Całe życie jestem przy tobie. Powinnaś się cieszyć.
– Nie cieszę się. Zniszczyłeś mi życie i nadal to robisz.
– Do usług.
Odwrócił się i odszedł. Stałam zszokowana w mokrych ubraniach i cała drżałam. Z oczu popłynęły mi łzy. Po chwili ruszyłam do domu.
To było takie dziwne. To nasze spotkanie i fakt, że mu pomogłam. Rozmawialiśmy. Nie była to najprzyjemniejsza rozmowa, ale… najdłuższa od lat.
Wtedy też nastąpił przełom. Przestałam się go bać. Może nie do końca, lecz to już było coś. Całe moje życie sądziłam, że mną gardzi. Chciał, abym cierpiała. Chciał mojej zguby. Kiedy jednak się postawiłam, był lekko zdezorientowany. Nic mi nie zrobił i tak było od zawsze. Po prostu mnie prowokował. Chciał, abym była posłuszna i grzeczna, ale po co? On miał w sobie uśpioną bestię, a ja byłam jego cholernym radarem. Gdy pojawiałam się w pobliżu, nagle budził się do życia i działał w taki sposób, abym cierpiała.
– Kaira, przyjdź do mojego gabinetu! – zawołał ojciec, a ja od razu wiedziałam, że stanie się coś złego.
Pomału rozchyliłam drzwi i wtedy go zobaczyłam. Prowokator siedział w fotelu i patrzył na mnie z głupkowatym uśmieszkiem na ustach. Podeszłam i usiadłam centralnie naprzeciwko chłopaka.
– Jak wiesz… – zaczął ojciec, a moje ciśnienie momentalnie poszło w górę.
– Czekaliśmy tyle lat, aby w końcu wydać cię za mąż. Zanim coś powiesz… takie są zasady i proszę, pamiętaj o tym. W Rosji był ktoś, kto kocha skromne i uległe kobiety. Do tego też byłaś przygotowywana. William przez te wszystkie lata próbował cię złamać i w jakimś stopniu mu się to udało.
– Co? Ty chyba żartujesz! Pozwoliłeś, aby tak mnie traktował?! O wszystkim wiedziałeś? Nie wierzę! A matka… czy ona wiedziała?
– Nie. Nie wiedziała. Nie przerywaj mi, jak mówię!
– To było dla twojego dobra. Miałaś zostać wydana za mężczyznę, który jest bezwzględnym człowiekiem i nie toleruje nieposłuszeństwa! Zrozum! Zresztą… to już nieważne. Wszystko się zmieniło. Dziś pojawił się u mnie William i poprosił o ciebie. Zgodziłem się.
– Nie! Nie! Nie! Nie chcę go! Błagam, nie! Wolę już jechać do Rosji! Proszę!
– To nie podlega dyskusji! Jeszcze bardziej zjednoczymy nasze rodziny. Będziemy wspaniałym imperium. Byłaś obiecana innemu, ale między nami jest konflikt. Rosjanie nie wywiązali się z umowy. To nie skończy się dobrze.
– Czy ty siebie słyszysz?! Robiłeś mi krzywdę przez te wszystkie lata! Tak samo on. Jak mogliście?!
– Nie panikuj! Nic takiego się nie działo. Zobacz, jaka silna teraz jesteś!
– Silna? To jaka miałam być? Uległa czy silna? Na razie jestem wykończona przez tego padalca! I nie wymawiaj przy mnie jego imienia! Nigdy! Nienawidzę go!
– Uważaj na słowa, Kaira! – odezwał się gniewnie mój prowokator.
– Nie będziesz mi rozkazywał! Po moim trupie! Nie będę twoją żoną. – Wybuchnęłam płaczem i wybiegłam z pokoju.
– Kaira poczekaj! – zawołał największy palant na tej planecie.
– Będziesz nią, czy tego chcesz, czy nie! Zaciągnę cię przed ołtarz nawet ze spluwą przy skroni, a jeśli to nie pomoże, przyłożę broń twojej matce, ojcu albo zabiję twoje ulubione zwierzątko. Lepiej to przemyśl. Radzę ci nigdy więcej nie mówić do mnie takim tonem, bo pożałujesz!
– Nie obchodzi mnie to! W takim razie możesz mnie zabić! Nie chcę być z kimś, kto całe życie mnie nie szanował. Chcesz posłuszeństwa? Wobec tego powiedz mi, gdzie jest twoja kultura osobista? Całe życie mnie poniżałeś! Dzień w dzień pokazywałeś, jak bardzo mnie nienawidzisz, i teraz żądasz ślubu? Pieprz się!
– Będziesz posłuszna i będziesz siedziała cicho! Nie interesuje mnie, co uroiłaś sobie w tej chorej głowie. Od teraz jesteś moja, czy ci się to podoba, czy nie!
– Nigdy nie będę twoja, prędzej…
– Zamknij się! Widzę, że język ci się wyostrzył! Pyskata mała suka!
– Nie nazywaj mnie tak!
Stałam jak wryta i patrzyłam, jak prowokator zamienia się w bestię. Widziałam w jego oczach, że chce mnie zniszczyć. Tym razem ja doprowadziłam go do ostateczności. Gdyby nie fakt, że był w moim rodzinnym domu, na pewno rzuciłby się na mnie. Nie wyobrażałam sobie, jak mogłabym żyć z takim człowiekiem pod jednym dachem. Do końca życia upadlana i znienawidzona.
– Nie chcę ciebie! Nigdy nie będę chciała! Nie wiesz, co to miłość i nigdy się nie dowiesz, a ja właśnie tego szukam. Proszę cię… – szepnęłam ze łzami w oczach. – Daj mi święty spokój. Znajdź sobie inną ofiarę…
– Jesteś moja i to się już nigdy nie zmieni. Twoje puste łzy na mnie nie działają. Twój ból i smutek też nie. Nie próbuj tych sztuczek. Taki człowiek jak ja nic sobie z tego nie robi. Jestem twoim bogiem. Będziesz robiła to, co powiem, albo poniesiesz konsekwencje.
– Jesteś podły! Nienawidzę cię!
– Do usług, kotku… – odparł i odszedł.
Z płaczem pobiegłam do swojego pokoju. Upadłam na podłogę i nie mogłam się podnieść. Byłam zupełnie sama i skazana na tego diabła. Kiedyś myślałam, że już gorzej być nie może, a jednak się myliłam. Zło wkroczyło do mojego życia z podwójną siłą. Niszczyło moją duszę i moje ciało. Przegrałam… już nie było odwrotu.