Prusy. Pięć wieków - ebook
Prusy. Pięć wieków - ebook
Prusy, które wyrosły z Brandenburgii i ziem Zakonu Krzyżackiego, niegdyś odebranych pogańskiemu ludowi Prusów, w XVIII wieku stały się jednym z najważniejszych państw niemieckich. Umocniły swą potegę dzięki zwycięstwom w wojnach śląskich, udziałowi w rozbiorach Rzeczypospolitej oraz w XIX wieku pokonaniu Austrii i Francji. W 1871 r. pruska dynastia Hohenzollernów objęła tron nowo utworzonego Cesarstwa Niemieckiego. Prusy jako część Niemiec przetrwały do 1945 r., gdy w wyniku drugiej wojny światowej ich terytorium w znacznej części przypadło Polsce i ZSRR.
Prof. dr hab. Grzegorz Kucharczyk z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu podjął się syntetycznego opracowania dziejów państwa Hohenzollernów od XVI do XX wieku, którego losy wielokrotnie dramatycznie wiązały się z historią Polski. To próba nowego spojrzenia na te dzieje. Autor kładzie nacisk na historię polityczną, ale również uwzględnia najważniejsze aspekty dotyczace kultury, społeczeństwa i gospodarki. Tekst jest wzbogacony o ramki prezentujące osoby i ciekawostki zwiazane z tematyką poszczególnych rozdziałów. Książka zawiera liczne ilustracje i mapy.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-11-16127-6 |
Rozmiar pliku: | 4,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
WSTĘP
To, co w historii przyjęło się nazywać „Prusami”, aż do pierwszej połowy XVIII wieku było konglomeratem obszarów ‒ połączonym więzami dynastycznymi i przedzielonym polskim terytorium, rozciągającym się od Renu po Niemen, o odmiennym statusie prawno-ustrojowym, odrębnej strukturze społecznej i związanymi z tym różnorodnymi uwarunkowaniami gospodarczymi. Berlin i Królewiec – dwie stolice państwa pruskiego – były najpierw stolicami (odpowiednio) Marchii Brandenburskiej i Księstwa Pruskiego, dwóch bytów państwowych, z których połączenia wyłoniły się Prusy.
Ernest Lavisse, wybitny historyk francuski przełomu XIX i XX wieku, specjalista od dziejów Niemiec, nad którymi Francuzi dotknięci traumą Sedanu pochylali się wtedy długo i systematycznie, zauważył w 1891 roku, że: „Matka Natura stworzyła wiele krajów i przygotowała kolebki dla nowych narodów. Dla Prus nie zrobiła nic. Nie ma narodu pruskiego, obszaru geograficznego zwanego Prusami. Niemcy są dzieckiem Natury, lecz Prusy stworzone były przez człowieka”¹.
Francuski uczony miał stuprocentową rację. „Czynnik ludzki”, a konkretnie czynnik dynastyczny, był trzecim elementem – obok Marchii Brandenburskiej i Księstwa Pruskiego – który złożył się na Prusy. Przez niemal czterysta lat dzieje tych dwóch bytów państwowych nierozerwalnie związane były z dziejami dynastii Hohenzollernów.
„Prusy są cudem w historii narodów, a ród ich władców jest cudem w historii Domów panujących. Wszystkie narody, wszystkie rodziny dochodziły do wielkości jasno wytyczoną drogą. Tylko Prusy oraz ich władcy szli do niej wszystkimi ścieżkami – poprzez traktaty, podboje, wojny, nabytki, a nawet poprzez klęski. Jeśli nie wznosili się dzięki swoim wielkim cnotom, rośli dzięki wielkim niegodziwościom, jeśli ich wzrost nie był dziełem narodu, przychodził od królów. Aby wznieść się na poziom, na którym ich obecnie widzimy, z równym powodzeniem wspierali się na absolutyzmie, jak i obecnie na rewolucji”.²
Te słowa – jednak pełne niekłamanego podziwu – wyszły w 1849 roku spod pióra hiszpańskiego katolickiego tradycjonalisty Juana Donoso Cortesa, który w 1849 roku pełnił obowiązki posła Królestwa Hiszpanii na berlińskim dworze. Zarówno Francuz, jak i Hiszpan piszący w odstępie kilkudziesięciu lat zwracali uwagę właściwie na to samo – na pewną sztuczność w pruskiej historii; na to, że została ona wytworzona, niejako została zaprojektowana, a nie była owocem organicznego wzrostu za sprawą matki Natury czy Historii.
Wrażenie było ogólnoeuropejskie. Wielki Anglik, lord Acton, pisał: „Państwo pruskie zostało stworzone sztuką jego władców. Nie zostało ukształtowane na naturalnej czy narodowej podstawie. Jednolitość jego historii, podobnie jak przyczyna jego wzrostu, leży w jego polityce”³.
O Prusach jako „państwie sztucznym” (_Kunststaat_), pisano wówczas również nad Renem i Sprewą, niekoniecznie widząc w tym powód do chluby. Sztuczność oznaczała nienaturalność, „nieorganiczność” pruskiego państwa. Jednak niemiecki termin _Kunststaat_ można również tłumaczyć jako „państwo sztuki” _vel_ „państwo–sztuka” – rezultat cierpliwej rozbudowy administracji i armii przez kolejnych Hohenzollernów w siedemnastym i osiemnastym wieku oraz bezwzględnego stosowania „prawa sprzyjających okoliczności” w polityce międzynarodowej.
To wymagało sztuki. Podobnie jak stawianie czoła kolejnym zadaniom integracyjnym, wywoływanym przez kolejne militarne i dyplomatyczne sukcesy monarchii Hohenzollernów na arenie międzynarodowej. Najczęściej integracja szła w parze z modernizacją. Następujące po sobie przedsięwzięcia modernizacyjne miały jednocześnie spoić wewnętrznie i unowocześnić konglomerat terytoriów rozsianych od Renu po Kłajpedę, które składały się na państwo Hohenzollernów.
Integracja i modernizacja – to dwa słowa klucze, bez których nie sposób zrozumieć historii Prus. Jak pokazywał jednak przykład Polaków, którzy pod koniec XVIII wieku nie z własnej woli dostali się w obręb państwa Hohenzollernów, nie zawsze były to procesy wobec siebie komplementarne. Im więcej państwo pruskie wprowadzało na obszary zaboru procesów modernizacyjnych (np. akcję uwłaszczenia chłopów czy Kulturkampf), tym trudniej było Berlinowi na tych ziemiach osiągnąć cel integracyjny.
Należy ponadto zwrócić uwagę, że związek między modernizacją a rozrostem terytorialnym Prus nie przebiegał według _quasi_-imperialnego wzorca: centrum – peryferie. Jeśli przez te ostatnie rozumieć anektowane przez Berlin obszary, to niejednokrotnie dawały one impuls modernizacyjny, a nie odwrotnie. Dość przywołać przykład Śląska przyłączonego _manu militari_ w 1740 roku oraz Nadrenii i Westfalii zajętych przez Prusy w wyniku ustaleń kongresu wiedeńskiego.
Był taki czas, że niemal trzy czwarte dzisiejszego obszaru Polski wchodziło w skład Prus. Monarchia Hohenzollernów należała do inicjatorów rozbiorów Polski, z którymi w sensie geopolitycznym, ale i kulturowym borykać się musimy do dzisiaj. A jednak ciągle panuje u nas dziwna niechęć, swego rodzaju odmowa wiedzy na temat historii Prus. Pamiętam, jak w 2017 roku zaproponowałem jednemu z poczytnych tygodników artykuł związany z 70. rocznicą decyzji Międzysojuszniczej Rady Kontroli Niemiec o likwidacji państwa pruskiego. Uzyskałem odpowiedź, że redakcja nie skorzysta, „bo taka tematyka nie interesuje naszych czytelników”.
A przecież powinna. Podobnie jak poznańskich studentów (znowu wiedza z autopsji) głośno zastanawiających się, dlaczego w centrum stolicy Wielkopolski znajdują się kierunkowskazy informujące o „trakcie cesarsko-królewskim”. Żeby nie popaść w kompleksy, przytoczę relację jednego z moich kolegów historyków, który na początku lat 90. ubiegłego wieku dorabiał sobie jako przewodnik wycieczek z niemieckimi turystami. Jedną z nich zaprowadził pod kamienicę przy ulicy Podgórnej w Poznaniu, gdzie w 1847 roku urodził się Paul von Hindenburg. Wycieczka składała się z niemieckich nauczycieli. Gdy usłyszeli, że „oto jesteśmy przed kamienicą, w której urodził się przyszły feldmarszałek i zwycięzca spod Tannenbergu Paul von Hindenburg”, zaskoczeni szeptali do siebie: „Ty, nie wiedziałem, że Hindenburg też był Polakiem”.
Mam nadzieję, że oddawana do rąk Czytelnikom historia pięciu stuleci dziejów Prus pomoże rozwiać te i inne wątpliwości. Książka opowiada o pięciu wiekach dziejów Prus, przy czym wiek wiekowi nie jest równy. Tak, jak w historii Europy mamy „długie” (np. wiek XX od 1789 do 1914) i „krótkie” (wiek XX od 1914 do 1989) stulecia, również w przypadku Prus pewne procesy ustrojowe i zmiany polityczne, społeczne oraz kulturowe każą odejść od podręcznikowego schematu. Dzięki temu lepiej widać to, co najważniejsze w historii: ciągłość i zmianę.
Rozpoczynam od genezy, czyli zarysowania średniowiecznych dziejów Marchii Brandenburskiej oraz państwa zakonu krzyżackiego. Następuje potem pierwsze „pruskie stulecie”, czyli wiek XV – od objęcia przez Hohenzollernów władzy w Brandenburgii po sekularyzację państwa krzyżackiego (1415–1525). Wiek XVI zaczyna się od hołdu pruskiego w 1525 roku, a kończy przejęciem władzy przez Hohenzollernów brandenburskich w Księstwie Pruskim i początkiem wojny trzydziestoletniej w Rzeszy (1525–1618). Stulecie XVII jest wybitnie „krótkie”. Trwa tylko siedemdziesiąt lat – od 1618 do końca panowania Fryderyka Wilhelma Hohenzollerna, Wielkiego Elektora w 1688 roku. Jednak właśnie w tym „krótkim” stuleciu dochodzi do przełomowego wydarzenia, jakim było zerwanie zależności lennej między Księstwem Pruskim a Koroną Polską (1657).
XVIII wiek w historii Prus to z kolei „długie” stulecie. Trwa od 1688 roku do początku fatalnej dla Prus wojny z napoleońską Francją w 1806 roku. XIX wiek rozpoczął się wraz z klęską pod Jeną, ale i z początkiem dzieła reform Steina-Hardenberga. Zakończył się, jak cały XIX wiek w Europie, wraz z „sierpniowymi salwami” 1914 roku. Ostatnie stulecie w dziejach Prus, wiek XX, było najkrótsze. Zaczęło się wraz z Wielką Wojną (1914), a zakończyło w 1947 roku wraz ze wspomnianą decyzją Międzysojuszniczej Rady Kontroli Niemiec o likwidacji państwa pruskiego.
Po każdym rozdziale staram się rzucić okiem, czyli zatrzymać uwagę Czytelnika na pewnym aspekcie historii Prus, charakterystycznym dla danej epoki lub po prostu w interesującym i ‒ mam nadzieję ‒ ilustrującym dotychczas mniej znane aspekty.Rozdział I. Geneza, czyli Marchia Brandenburska i państwo Zakonu Krzyżackiego w średniowieczu
Rozdział I
Geneza, czyli Marchia Brandenburska i państwo Zakonu Krzyżackiego w średniowieczu
Działająca w warszawskim Generalnym Gubernatorstwie niemiecka cenzura wojenna na swoje listy druków objętych zakazem rozpowszechniania wciągnęła w 1916 roku między innymi książkę Ludwika Stasiaka _Brandenburg: kraina słowiańskich mogił_. Nie pomógł jej fakt, że została ona opublikowana w 1902 roku w Krakowie, a więc pod okiem austriackiej cenzury. W oczach niemieckich cenzorów niedopuszczalne były zawarte w niej opisy efektów podboju przez Niemców ziem należących kiedyś do Słowian Połabskich w rodzaju: „To grobowisko narodów. Całe narody wymarły. Język ich i pieśń ich umarła. Nawet pamięć po nich umarła. Na tym olbrzymim słowiańskim cmentarzysku, w śpiewie słowika dzwoni rzewna nuta smutku, wicher jesienny wyje głosem mordowanych ludzi. Łka wicher i płacze, po raz tysięczny sypie żółte liście na słowiańskie mogiły”.
Niemieccy cenzorzy czasów Wielkiej Wojny troszczyli się również o dobre imię zakonu krzyżackiego. Na listach prohibitów nie brakowało publikacji przypominających krwawy podbój plemion pruskich przez niemieckich rycerzy w habitach oraz prowadzone przez nich wojny z Polską. Zakazano upowszechniania pod koniec 1915 roku w Warszawie pięć lat wcześniej dziełka _Pochód wojsk polskich i bitwa pod Grunwaldem. Opowiadanie historyczne z początków XV wieku dla młodzieży i ludu naszego_. Niemiecka cenzura nie przeoczyła tego, co jej zdaniem uniemożliwiało wydanie zgody na rozpowszechnianie tej książeczki, a mianowicie, że jest to „paszkwil najbrutalniejszego rodzaju wymierzony w zakon niemiecki”, który nie może zostać dopuszczony do rozpowszechniania, „ponieważ może przyczynić się on właśnie obecnie do pobudzenia nienawiści i wrogości narodu polskiego wobec narodu niemieckiego i niemieckiej armii oraz do zatrucia polskiej młodzieży”⁴.
Trudno stwierdzić, czy podejmując takie decyzje, niemieccy cenzorzy działający w Warszawie na początku XX wieku mieli w tyle głowy genealogię państwa pruskiego, ciągle formalnie istniejącego, które w 1871 roku walnie przyczyniło się do powstania Rzeszy Niemieckiej. U podstaw tego drzewa genealogicznego państwa Hohenzollernów były dwa organizmy państwowe: Marchia Brandenburska oraz państwo zakonu krzyżackiego. Inaczej mówiąc, bez zaboru przez Brandenburczyków (przy wydatnym wsparciu innych feudałów niemieckich) ziem słowiańskich między Łabą a Odrą oraz bez podboju plemion pruskich między Wisłą a Niemnem przez Krzyżaków nie byłoby państwa pruskiego.
Ekspansja królestwa niemieckiego na wschód, w kierunku ziem słowiańskich położonych między Łabą a Odrą, datuje się już na początek panowania króla Niemiec i cesarza rzymskiego (od 962 roku) Ottona I. Podboje poczynione przez margrabiów Gerona i Hodona oznaczały, że w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych X wieku granice królestwa niemieckiego faktycznie przesunęły się w kierunku Odry, pod zachodnią granicę tworzącego się właśnie państwa pierwszych Piastów.
Zabiegiem mającym stabilizować nowy porządek polityczny na ziemiach zachodniosłowiańskich było powołanie dzięki staraniom Ottona I regularnej organizacji kościelnej na tych obszarach. Jej zwornikiem miało być utworzone w 968 roku arcybiskupstwo magdeburskie. Metropolia w Magdeburgu, jak doskonale wiemy z naszej historii, miała ambicje rozciągnięcia swojego zwierzchnictwa również nad arcybiskupstwem gnieźnieńskim (ostatecznie plany te zostały zarzucone w pierwszej połowie XII wieku). W epoce średniowiecza, gdy instytucje kościelne i państwowe były ze sobą ściśle splecione (dodatkowo zaś musimy pamiętać, że mówimy o okresie sprzed reform gregoriańskich zmierzających do emancypacji Kościoła spod wpływów państwa), powstanie pod auspicjami króla Niemiec metropolitalnej organizacji kościelnej między Łabą a Odrą miało swoje konkretne znaczenie polityczne.
Na problem podporządkowania feudałom niemieckim ziem między Łabą a Odrą należy spojrzeć również od strony wschodniej, z perspektywy Słowian nadłabskich. Fatalnym zjawiskiem dla nich, a dalekosiężnym dla przyszłości całej Europy Środkowej, była niezdolność wytworzenia przez nich jednolitej organizacji państwowej – na podobieństwo naszej monarchii wczesnopiastowskiej czy czeskiego państwa Przemyślidów. Niejednokrotnie zresztą plemiona zachodniosłowiańskie brały udział wspólnie z Niemcami w wojnach przeciw Piastom. Dość wspomnieć postawę Wieletów walczących wspólnie z Hodonem przeciw Mieszkowi I i później w okresie wojen Bolesława Chrobrego z Henrykiem II wspomagających tego ostatniego (co piętnował św. Brunon z Kwerfurtu, zarzucając władcy niemieckiemu szukanie sojuszy z poganami przeciw chrześcijańskiemu władcy Polski).
Zabrakło więc zmysłu, czy jak kto woli, politycznej wyobraźni, sił bowiem Słowianom nadłabskim nie brakowało. Udowodnili to pod koniec X wieku, podejmując udane powstanie przeciw władzy niemieckich panów feudalnych. Zniszczeniu uległa również powołana do życia przez Ottona I organizacja kościelna, choć sam Magdeburg, położony poza zasięgiem powstania, przetrwał. Było to ostatnie „pięć minut” dla nadłabskich plemion słowiańskich, by stworzyć własne, jednolite (rzecz jasna, na miarę tamtej epoki, a nie współczesnych realiów ustrojowych) państwo. Królestwo Niemieckie, zaangażowane w nasilający się konflikt z papiestwem o inwestyturę, nie miało możliwości podjęcia próby odbudowania stanu swojego posiadania między Łabą a Odrą. Bolesław Śmiały wykorzystał ten okres, by przeprowadzić odnowę gnieźnieńskiej metropolii, a następnie odnowić instytucję Królestwa Polskiego (koronacja w Gnieźnie w 1076 roku). Między Łabą a Odrą nic się pod tym względem nie zmieniło; aż do pierwszej połowy XII wieku.
Jako początek nowej fali ekspansji niemieckiej na te ziemie należy potraktować datę 1125 roku, gdy wywodzący się z rodu Askańczyków (Askanier) Albrecht Niedźwiedź został margrabią Łużyc. Uwieńczeniem jego trwających (z przerwami) trzydziestoletnich podbojów ziem zachodniosłowiańskich było opanowanie przez niego w 1157 roku Brenny/Brandenburga, stolicy słowiańskich Stodoran. W ten sposób _manu militari_ został rozstrzygnięty na korzyść niemiecką spór z Jaksą z Kopanicy o spadek po zmarłym w 1150 roku władcy Stodoran, Przybysławie (Henryku).
Po 1157 roku w źródłach historycznych regularnie pojawia się określenie Albrechta Niedźwiedzia mianem „margrabiego brandenburskiego”. W tym samym roku, w którym skończyła się historia słowiańskiej Brenny, książę Bolesław Kędzierzawy w Krzyszkowie pod Poznaniem został zmuszony złożyć hołd królowi Niemiec i cesarzowi rzymskiemu Fryderykowi I Barbarossie, w którym jako senior wszystkich pozostałych władców piastowskich (zgodnie z tzw. testamentem Krzywoustego z 1138 roku) uznawał nad sobą i nad całym podzielonym państwem piastowskim zwierzchność króla Niemiec i rzymskiego cesarza. Wydawało się, że niemieckie _Drang nach Osten_ w swojej średniowiecznej wersji osiągnęło apogeum.
Nie należy jednak przypisywać temu pojęciu znaczenia, które nadawali mu dziewiętnasto- i dwudziestowieczni niemieccy ideologowie z tytułami profesorów nauk historycznych. Widzieli w tych wydarzeniach zapowiedź „dobroczynnego” działania pruskiej Komisji Kolonizacyjnej i Związku Wszechniemieckiego. O tym, że w Krzyszkowie Bolesław Kędzierzawy składał hołd lenny Barbarossie boso i z mieczem przewieszonym na szyi, wiemy z kroniki czeskiej, ponieważ wyprawa 1157 roku była przedsięwzięciem niemiecko-czeskim, a więc niemiecko-słowiańskim. Królowi Niemiec i cesarzowi rzymskiemu towarzyszył czeski książę Władysław II, który według _Kroniki_ Mistrza Wincentego miał „podżegać nienawiść Rudego Smoka do Bolesława”.
Dziesięć lat wcześniej, gdy w 1147 roku ruszyła tzw. północna krucjata – wyprawa przeciw Słowianom nadłabskim – zorganizowana przez północnoniemieckich feudałów (pierwsze skrzypce grali tutaj Sasi); w jej szeregach znalazł się również książę Mieszko, syn Bolesława Krzywoustego (znany jako Mieszko III Stary). Niektórzy badacze widzieli w tym nie tyle dowód krótkowzroczności Piasta, ile raczej przejaw starania, by zabezpieczyć polskie wpływy na Pomorzu Zachodnim, skoro „krucjata” doszła aż do Szczecina. Może – domniemują inni – chodziło o wzmocnienie pozycji Jaksy z Kopanicy nad Sprewą. Jeśli tak miało być, zamysł – jak widzieliśmy – okazał się zupełnie nieskuteczny.
Następcy Albrechta Niedźwiedzia z dynastii askańskiej potrafili wykorzystać sprzyjające im okoliczności, zarówno zewnętrzne, czyli pogłębiające się w XII i XIII wieku dzielnicowe rozbicie Polski, oraz wewnątrzniemieckie, a więc narastające po śmierci Barbarossy w 1189 roku osłabienie władzy królewskiej związane z zaangażowaniem Hohenstaufów (Henryka VI oraz Fryderyka II) w sprawy Italii (spadek sycylijski) oraz w kolejną fazę sporów z papiestwem. Od połowy XIII wieku Niemcy i instytucja cesarstwa rzymskiego wchodzą w okres tzw. wielkiego bezkrólewia.
Wszystko to sprzyja politycznemu usamodzielnianiu się książąt Rzeszy, którzy korzystając ze słabości, a od połowy XIII wieku z faktycznego zaniku władzy centralnej (brak króla i cesarza) umacniają swoje władztwa terytorialne. Nie inaczej było w przypadku margrabiów brandenburskich, którzy dodatkowo korzystali na całkowitym zaniku władzy centralnej u ich wschodniego sąsiada, piastowskiej Polski. Gdy nie było króla Niemiec i ciągle brakowało (od 1079 roku) króla Polski, brandenburscy margrabiowie rośli w siłę. Nie zawsze działo się to drogą zbrojnych podbojów.
Nie tylko Stany Zjednoczone powiększały się drogą wielkich zakupów (Luizjana w 1803, Alaska w 1867 roku). Ponad pięćset lat wcześniej w podobny sposób rozszerzali swoje posiadłości władcy Marchii Brandenburskiej. Zakup nie był pod względem wielkości terytorium objętego transakcją tak okazały, jak w przypadku ziem w Nowym Świecie, ale strategicznie kluczowy.
Takie znaczenie miała położona w większości po zachodniej stronie Odry ziemia lubuska z jej głównym grodem Lubuszem, nazywanym w trzynastowiecznych źródłach „kluczem Królestwa Polskiego”⁵. W 1248 roku – siedem lat po upadku tzw. monarchii Henryków Śląskich w wyniku najazdu mongolskiego (bitwa pod Legnicą w 1241 roku) – książę śląski Bolesław Rogatka, poszukując pieniędzy na dalszą walkę ze swoimi braćmi i z kuzynami o władzę nad Śląskim i Wielkopolską, sprzedał ziemię lubuską wraz z jej stołecznym grodem arcybiskupowi Magdeburga. Ten zaś po kilku latach odsprzedał ją margrabiom brandenburskim.
Opanowanie przez Brandenburczyków w połowie XIII wieku ziemi lubuskiej, położonej na styku Śląska, Wielkopolski i Pomorza Zachodniego, było wzięciem przez nich w posiadanie obszaru otwierającego dalszą ekspansję w trzech kierunkach: na Pomorze, Wielkopolskę i Śląsk. Z perspektywy wieków bez przesady można powiedzieć, że bez posiadania ziemi Lubuskiej ekspansja Hohenzollernów – następców Askańczyków w Brandenburgii – w kierunku Pomorza, ale i Śląska nie byłaby możliwa.
W krótszej perspektywie czasowej ziemia lubuska stała się podstawą dla utworzenia przez margrabiów brandenburskich w drugiej połowie XIII wieku Nowej Marchii, która klinem wbijała się między Wielkopolskę a Pomorze Zachodnie. Stanowiła również bazę wypadową dla ekspansji Brandenburczyków jeszcze dalej na wschód, w kierunku Pomorza Nadwiślańskiego. Po raz pierwszy swoją władzę nad Pomorzem Gdańskim rozciągnęli przejściowo w 1271 roku. W 1308 roku ponowili próbę, opanowując Gdańsk. Zostali jednak stamtąd wyparci przez nowego silnego konkurenta w postaci zakonu krzyżackiego.
Zakon Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie powstał w Ziemi Świętej w czasie III wyprawy krzyżowej. W 1291 roku rycerze w białych płaszczach z czarnym krzyżem, wraz z templariuszami i joannitami, należeli do obrońców Akki, ostatniego bastionu „łacinników” w Ziemi Świętej. W momencie gdy wojska sułtana Bajbarsa ostatecznie położyły kres istnieniu Królestwa Jerozolimskiego, Krzyżacy mieli już swoje własne państwo nad Bałtykiem.
Podjęte w odstępie niemal dwudziestu lat dwie decyzje książąt piastowskich pośrednio zadecydowały o zaistnieniu okoliczności, bez których nie powstałoby w przyszłości państwo pruskie. O fatalnym kupczeniu ziemią lubuską przez księcia Bolesława Rogatkę była już mowa. Prawie dwie dekady wcześniej książę Konrad Mazowiecki zaprosił na swoje ziemie Krzyżaków i osadził ich w ziemi chełmińskiej, skąd mieli działać na rzecz zabezpieczenia Mazowsza przed niszczącymi najazdami plemion pruskich. Piast zdawał się zupełnie nie przejmować faktem wcześniejszego wygnania niemieckiego zakonu z Siedmiogrodu przez króla Węgier, Andrzeja II, który szybko zorientował się, że Krzyżacy dążą do całkowitego zrzucenia jego zwierzchnictwa.
Takich ambicji Krzyżacy nie wyzbyli się po przybyciu do ziemi chełmińskiej. Ich realizacji sprzyjał brak w Polsce centralnej władzy królewskiej. Kilkanaście lat po ich osadzeniu przez Konrada Mazowieckiego rozbicie dzielnicowe w Polsce tylko się pogłębiło na skutek niszczącego najazdu mongolskiego w 1241 roku, który położył kres jednoczeniu ziem polskich przez śląskich Piastów (w momencie śmierci w bitwie pod Legnicą książę Henryk Pobożny władał zwartym kompleksem terytoriów od ziemi lubuskiej po Sandomierszczyznę, od południowej Wielkopolski po Kraków). W tym czasie Krzyżacy prowadzą już bezwzględny podbój ziem Prusów, który zakończy się na początku lat osiemdziesiątych XIII wieku wraz z podporządkowaniem sobie Jaćwięgów. Równolegle, wykorzystując słabość państwa piastowskiego, Zakon uzyskuje od kolejnych papieży i cesarzy potwierdzenie swojej wyłącznej władzy nad podbijanymi ziemiami. I nie tylko. Dokumenty te mówią również o ich prawowitym zwierzchnictwie nad ziemią chełmińską.
W ten sposób Krzyżacy uznawali nad sobą podwójną zwierzchność – papieża i cesarza, a więc dwóch suwerenów, którzy na początku XIV wieku nie tylko byli daleko, ale na dodatek mocno osłabieni (por. „niewolę awiniońską” papiestwa i zamęt wewnętrzny w Rzeszy) i dodatkowo ciągle ze sobą skonfliktowani. Sytuacja idealna z punktu widzenia „tego trzeciego” (tj. Krzyżaków), który na tym tylko korzystał, umacniając swoją suwerenność.
Czternaste stulecie, które dla całej średniowiecznej _christianitas_ było okresem katastrof naturalnych („czarna śmierć”), politycznych i eklejzalnych (wojna stuletnia między Anglią a Francją, przeniesienie stolicy papiestwa z Rzymu do Awinionu, a w 1378 roku początek „awiniońskiej schizmy”), dla Krzyżaków okazało się złotym wiekiem ich potęgi; z czasem stworzone przez nich państwo stało się pierwszorzędnym graczem politycznym w Europie Północnej i Środkowej.
Podbój w latach 1308–1309 Pomorza Gdańskiego, _de facto_ uznany przez króla Kazimierza Wielkiego na mocy pokoju kaliskiego z 1343 roku (choć polski władca ciągle tytułował się „najwyższym władcą Pomorza”) i wejście w posiadanie Gotlandii w 1398 roku były wydarzeniami wyznaczającymi linię wzrostu państwa krzyżackiego. W ciągu tych dziewięćdziesięciu lat (między 1308–1398) Krzyżacy kontynuują wysiłki na rzecz podbicia Litwy. Celem organizowanych od ostatniej ćwierci XIV wieku „rejz”, w których brało udział również zachodnioeuropejskie rycerstwo, był podbój Żmudzi, a więc zyskanie połączenia terytorialnego z państwem „siostrzanego” Zakonu Kawalerów Mieczowych w Inflantach (dzisiejsza Łotwa i Estonia).W ten sposób władza wielkich mistrzów zakonu krzyżackiego, od 1309 roku rezydujących już nie w Wenecji, ale w nowej stolicy – Malborku, rozciągałaby się nieprzerwanym pasmem terytoriów od Odry po Estonię.
Oto bowiem na początku XV wieku, u szczytu swojej potęgi Krzyżacy dokonali cennego zakupu. W 1402 roku za kwotę 63,2 tys. florenów węgierskich zakupili z rąk Zygmunta Luksemburskiego – od 1387 roku króla węgierskiego, potem zaś króla Niemiec i cesarza rzymskiego – Nową Marchię. W wyniku wewnątrz-dynastycznych porozumień dostała się ona pod zwierzchnictwo ciągle poszukującego gotówki Zygmunta (dość wspomnieć oddanie Koronie Polskiej w zastaw miast spiskich).
Dzięki tej transakcji po raz pierwszy zetknęły się ze sobą dwie części przyszłego państwa pruskiego – Brandenburgia i państwo zakonu krzyżackiego. Na początku XV wieku znajdowały się one jednak w diametralnie odmiennej sytuacji wewnętrznej. Marchia Brandenburska po wygaśnięciu dynastii askańskiej w 1320 roku coraz bardziej pogrążała się w anarchii feudalnej uwarunkowanej postępującą erozją władzy margrabiów. Najpierw, w 1324 roku, przypadła ona w udziale Wittelsbachom za sprawą decyzji cesarza Ludwika Bawarskiego, który przekazał Marchię Brandenburską we władanie swojemu małoletniemu synowi (też Ludwikowi).
Przez kolejne półwiecze Brandenburgia nie tylko doświadczyła faktycznej emancypacji stanu rycerskiego spod władzy margrabiów (których _de facto_ nie było), ale poniosła znaczące straty terytorialne. Odpadły: Łużyce (Górne i Dolne), Krosno Nadodrzańskie i Świebodzin oraz Marchia Wkrzańska. Ostatecznie też Brandenburczycy musieli w tym czasie pożegnać się z aspiracjami do rozciągnięcia zwierzchności lennej nad Pomorzem Gdańskim. W starciu z rosnącymi w siłę Krzyżakami, od 1308 roku panującymi w Gdańsku i Tczewie, nie mieli żadnych szans.
Jedynym wydarzeniem, które w pierwszej połowie XIV wieku odbiegało od ciągu tych fatalnych dla pozycji Marchii Brandenburskiej w Rzeszy i wobec wschodnich sąsiadów wydarzeń, było opublikowanie w 1346 roku _Złotej Bulli_. Formalnie potwierdzała ona status brandenburskich margrabiów jako elektorów przy wyborach cesarza rzymskiego, a z drugiej strony przesądzała o niepodzielności jej terytorium jako władztwa elektoralnego.
Dokument, o którym mowa, został wydany przez cesarza Karola IV z dynastii Luksemburgów. W 1373 roku ród ten przejął władzę nad Marchią Brandenburską. Dynastia ta nie traktowała jednak Brandenburgii jako podstawy swojego znaczenia w obrębie Rzeszy, czy szerzej – w odniesieniu do możliwości realizacji ambitnych planów politycznych dotyczących Europy Środkowej. W ciągu niespełna czterdziestoletniego okresu rządów Luksemburczyków w Brandenburgii jej terytorium ulegało dalszemu uszczupleniu (por. transakcja z Krzyżakami w 1402 roku). Dla Luksemburgów ważniejsze było to, co działo się w Czechach (rewolucja husycka) lub nad Dunajem (perspektywa objęcia władzy nad ziemiami Korony św. Stefana). Po roku 1410 trzeba było – co systematycznie robił Zygmunt Luksemburski – występować jako adwokat Krzyżaków w ich sporze z państwem jagiellońskim, który to spór w sensie militarnym zakończył się dla zakonu katastrofą pod Grunwaldem.
Rzut oka na:
Stosunki prusko-krzyżackie:
Zakon krzyżacki po utracie swojego państwa w 1525 roku w wyniku reformacji przetrwał w katolickich częściach Rzeszy. Gdy w 1701 roku elektor brandenburski Fryderyk III Hohenzollern podjął dyplomatyczne starania u innych władców Rzeszy, by uznali jego tytuł „króla w Prusach”, zakon krzyżacki rozpoczął szeroko zakrojoną kontrakcję przeciw „uzurpatorowi rządzącemu zakonnymi posiadłościami w Prusach”. Dyplomacja Fryderyka I kontratakowała, przypominając w finansowanych przez siebie pamfletach o rozkładzie moralnym elit krzyżackich na początku XVI wieku. Krzyżacy nie uznawali królewskiej tytulatury Hohenzollernów nawet po tym, jak w 1787 roku uczyniła to Stolica Apostolska.
W XIX wieku w Prusach „zapomniano” Krzyżakom te protesty. Sygnał do „krzyżackiego renesansu” dali romantycy i liberałowie reformatorzy. W 1803 roku na łamach „Berlinische Zeitung” ukazał się artykuł dwudziestoletniego Maksa von Schenkendorfa, który po odwiedzinach w popadającym pod pruskimi rządami w ruinę Malborku (Marienburg) wzywał do poszanowania rezydencji wielkich mistrzów. Domagał się „upamiętnienia ojców”, których dzieło „należy czcić, a nie niszczyć”.
Zamek w Malborku, który dostał się po pierwszym rozbiorze Polski w granice Prus, służył po części jako koszary, a po części jako siedziba manufaktury tkackiej. Na początku XIX wieku urządzono w nim wojskowe magazyny. Wielkim zwolennikiem przywrócenia po 1815 roku Malborkowi jego dawnej świetności był nadprezydent prowincji pruskiej Theodor von Schön – należący do obozu pruskich reformatorów po 1806 roku, a w późniejszym okresie jeden z ideologów wschodniopruskiego liberalizmu. Dzięki jego inicjatywie pod kierunkiem Karla Friedricha Schinkla prowadzono w latach 1817–1834 pierwsze prace restauracyjne.
Schön pisał w 1842 roku do króla Prus Fryderyka Wilhelma IV: „W Marienburgu żyje całe Królestwo Prus”. Odnowiony Malbork miał służyć przede wszystkim upamiętnieniu chwały Krzyżaków i kreowanych na ich sukcesorów – Prusaków. To dlatego z serii witraży zaprojektowanych przez Karla Wilhelma Kolbego na wyraźne polecenie Schöna zniknęła bitwa pod Grunwaldem. Pojawiło się natomiast inne wydarzenie z 1410 roku – zwycięska obrona Malborka przed armią króla Władysława Jagiełły. Na witrażu żołnierze polskiego króla mieli bez wyjątku orientalne rysy, jakby kontyngent tatarski stanowił zasadniczą część wojsk polsko-litewskich. Chodziło jednak o zaakcentowanie zasadniczego przekazu ideowego: Krzyżacy i Prusacy są „forpocztą i bastionem zachodniej cywilizacji, szturmowaną przez wschodnie hordy barbarzyńców”.
Do tej poetyki nawiązywała opublikowana w 1862 roku praca Heinricha von Treitschkego _Das deutsche Ordensland Preussen_. Autor – polityk związany z ruchem liberalnym, a jednocześnie historyk, jeden z głównych reprezentantów tzw. pruskiej szkoły historiograficznej – utrzymywał, że sensem istnienia państwa krzyżackiego była obrona „niemieckiej kultury” przed „słowiańskim barbarzyństwem”. W tym przypadku – jak utrzymywał – nie tylko chodziło o „wojnę kulturową”, ale również o „walkę rasową”, bez której „nie można zrozumieć najbardziej wewnętrznej istoty pruskiego państwa”. Krzyżacy przy wszystkich swoich zasługach mieli jednak jeden feler – swój katolicyzm. Był on, jak utrzymywał Treitschke, „najbardziej utajonym zafałszowaniem państwa zakonnego”.
Na początku XX wieku w Malborku uwielbiający wszelkiego typu inscenizacje ostatni król Prus i cesarz niemiecki Wilhelm II urządzał tam „krzyżackie uroczystości”, gdzie wygłaszał płomienne mowy przeciw „polskiej bucie”. Po jednej z takich mów, wygłoszonej 5 czerwca 1902 roku, w której wezwał „do świętej wojny z polską bezczelnością i sarmacką butą”, współpracę z Hohenzollernem jako jego nadworny malarz zerwał Wojciech Kossak.
Według niektórych źródeł zniszczenia spowodowane na skutek szerzącej się w XIV wieku anarchii feudalnej w Brandenburgii były tak wielkie, że w jej niektórych regionach (Marchia Wkrzańska, Nowa Marchia) aż 40% dotychczas uprawianych gruntów leżało odłogiem. Choć nie należy lekceważyć również wpływu „czarnej śmierci”, która co prawda nie uderzyła tu z taką mocą jak w Europie Zachodniej, ale szerzyła się także w naszym regionie Starego Kontynentu.
Groziło to zaprzepaszczeniem dzieła kolonizacji wiejskiej i miejskiej, a ta przecież od drugiej połowy XII wieku – obok podbojów militarnych i stabilizacji organizacji kościelnej – była trzecim filarem, na których wspierała się władza margrabiów brandenburskich nad świeżo podporządkowanymi sobie ziemiami zachodniosłowiańskimi. Kolejni następcy Albrechta Niedźwiedzia aktywnie wspierali akcję kolonizacyjną na wsi i proces lokacji miast.
W jednym i drugim przypadku kolonizacja odbywała się na „prawie niemieckim”, co nie oznaczało na przykład, że wszystkie nowe osady wiejskie powstałe w XII i XIII wieku w Brandenburgii były tworzone tylko i wyłącznie przez etnicznych Niemców. Należy zresztą zauważyć, że w odniesieniu do średniowiecznych realiów to ostatnie określenie jest wysoce nieprecyzyjne, by nie powiedzieć – ahistoryczne. Raczej należy mówić o osadnikach dolnosaksońskich, tj. wywodzących się z Dolnej Saksonii (północne Niemcy), skąd w większości pochodzili uczestnicy trwającej od XII wieku w Brandenburgii akcji kolonizacyjnej.
Jak wskazują badacze tego procesu, wśród mieszkańców nowo lokowanych wsi nie brakowało rodzimych, słowiańskich mieszkańców zasiedlanych ziem. Uczestniczyli również w procesie reorganizacji (scalania) dotychczas istniejących osad⁶. Miało to oczywiście swoje konsekwencje – rozłożone na setki lat – w zakresie przebudowy etnicznej ziem między Łabą a Odrą. Należy się jednak zgodzić, że nie można tutaj mówić o jakieś celowej, świadomie rozłożonej na etapy „czystce etnicznej” _avant la lettre_, czy tym bardziej ludobójczej polityce zmierzającej do uczynienia z tych ziem „wielkiego cmentarzyska Słowian”. W tym ostatnim przypadku potrzebne były totalitarna ideologia i wyposażone w odpowiednie instrumenty (chociażby infrastrukturę komunikacyjną) państwo totalitarne. Tego w średniowieczu, rzecz jasna, nie było.
Akcji kolonizacyjnej pod patronatem brandenburskich margrabiów sprzyjała również słaba gęstość zaludnienia na połabszczyźnie. Ziemie zachodnich Słowian, choć nie były „etnicznie wyczyszczane” przez wszechwładne państwo, to jednak systematycznie stawały się coraz bardziej niemieckie. Jak już zaznaczono, był to proces rozłożony na stulecia i trzeba było impulsu w postaci protestanckiej reformacji, aby uległ on dalszemu przyspieszeniu. Nie do przecenienia był wpływ, jaki odegrało „unarodowienie” Kościoła w Brandenburgii, której władcy ostatecznie przystąpili do obozu protestanckiego.
Częścią procesu kolonizacyjnego były również lokacje miast. W XIII wieku nastąpiło m.in. nadanie praw miejskich Berlinowi–Cölln, usadowionemu między istniejącymi już grodami Spandau i Kopanica (władcą tego ostatniego był wspomniany Jaksa, nieskutecznie walczący z Albrechtem Niedźwiedziem o Brennę). Stolica (a właściwie stolice, jeśli oddzielnie traktować Berlin i Cölln) Brandenburgii, a później Prus i Niemiec, otrzymała prawa miejskie w latach 1237‒1244 r.
W okresie swojej świetności państwo zakonu krzyżackiego było wyjątkiem w feudalnej Europie, która w sensie ustrojowym nie znała scentralizowanej formy administracji państwowej. Pod tym względem organizm państwowy stworzony przez Krzyżaków między Wisłą a Niemnem był przypadkiem szczególnym. Na czele państwa stał wielki mistrz dożywotnio wybierany na ten urząd przez kapitułę generalną zakonu, obradującą w Malborku (składała się z mistrzów krajowych stojących na czele lokalnych odgałęzień zakonu).
Wielki mistrz sprawował władzę, opierając się na grupie najwyższych dostojników zakonu, na czele z wielkim komturem, wielkim marszałkiem, wielkim szatnym, wielkim szpitalnikiem oraz wielkim podskarbim. Dostojnicy ci byli jednocześnie lokalnymi komturami (na przykład wielki marszałek był jednocześnie komturem królewieckim, a wielki szpitalnik był komturem elbląskim). Komturie zarządzane przez podporządkowanych wielkiemu mistrzowi komturów były podstawowymi jednostkami podziału administracyjnego zakonnego państwa. Ponieważ mówimy tutaj o zakonie rycerskim, cała struktura administracyjna tego państwa miała służyć nie tylko zabezpieczeniu władztwa terytorialnego, ale również istnieniu sprawnej struktury wojskowej.
Urzędy w zakonie krzyżackim (podobnie jak w innych rycerskich i nierycerskich zakonach) nie były dziedziczone, tylko obieralne. Państwem zakonnym zarządzała więc grupa ludzi, która nie zawdzięczała swoich stanowisk prostemu dziedziczeniu. Dodatkowo zaś należy pamiętać, że ta elita władzy złożona z zakonnych braci, którzy mogli pełnić wymienione kluczowe urzędy, była bardzo ograniczona liczebnie. Szacuje się, że na początku XV wieku nie przekraczała ona tysiąca osób w całym państwie zakonnym⁷.
Zupełnie wyjątkowa była również struktura własnościowa w tym państwie. Do końca istnienia – tj. do pierwszej połowy XVI wieku – w Prusach największym właścicielem państwa krzyżackiego był zakon, czyli w tamtych realiach państwo. Pokaźne władztwo należało również do lokalnego Kościoła, czyli biskupstw: sambijskiego, pomezańskiego, warmińskiego i chełmińskiego. Posiadłości rycerskie w przeważającej części należały do napływowych (z krajów niemieckich) przedstawicieli tego stanu.
Zorganizowana przez Krzyżaków akcja kolonizacyjna na wsi oraz lokacje miast, podobnie jak w Brandenburgii, miały konsekwencje w postaci stopniowej przebudowy etnicznej ziem zamieszkanych przez rdzennych mieszkańców (w tym przypadku przez plemiona pruskie). Czy ta długa perspektywa czasowa oznaczała, że gdy jest mowa o krwawym podboju ziem Prusów przez zakon, mówimy jedynie o „czarnej legendzie”? Raczej nie, choć trzeba pamiętać, że podbój ten – bezwzględny i brutalny – nie miał charakteru ludobójczego. Z drugiej jednak strony nie można zaprzeczyć, że bez przybycia Krzyżaków i zorganizowania przez nich mocno scentralizowanego państwa, proces niemczenia tych ziem by nie nastąpił. Podobnie jak w Brandenburgii, również tutaj zwycięstwo reformacji znacznie go przyspieszyło.
Przedstawiony tutaj w zarysie model zarządzania państwem zakonnym zdecydowanie odbiegał od tego, co w tym samym czasie (tj. na przełomie XIV i XV wieku) ukształtowało się w Brandenburgii. Upadek władzy centralnej po wymarciu Askańczyków skutkował tam wyemancypowaniem się stanów, przede wszystkim zaś stanu rycerskiego (szlacheckiego). Będzie to miało swoje konsekwencje dla przyszłości państwa pruskiego, zwłaszcza jeśli się zważy, że podobny proces emancypowania się stanów w państwie zakonnym w połowie XV wieku będzie bezpośrednio związany z postępującą erozją pozycji Malborka po grunwaldzkiej katastrofie.XV WIEK – FEUDAŁOWIE I RYCERZE ZAKONNI
XV wiek – feudałowie i rycerze zakonni
Pięćsetlecie objęcia władzy w Brandenburgii przez Hohenzollernów przypadło na drugi rok Wielkiej Wojny. Siłą rzeczy ten okrągły jubileusz, który w warunkach pokojowych z pewnością wypadłby bardziej okazale (uwielbiający pompatyczne uroczystości cesarz niemiecki i król Prus Wilhelm II z pewnością by o to zadbał), przyćmiły wydarzenia wojenne. Ale przecież nie pozostał niezauważony.
Pruski generał piechoty, zdobywca Antwerpii i Modlina Hans von Beseler w październiku 1915 roku – a więc ledwie parę tygodni po objęciu kierownictwa nad warszawskim Generalnym Gubernatorstwem – pisał do żony o dobrodziejstwach, które spłynęły na Brandenburgię z chwilą przybycia nad Sprewę i Hawelę pierwszych Hohenzollernów. Dzięki nim w „tym zaniedbanym kraju , stojącym jeszcze przed swoim rozwojem kulturowym”, doszło do „wspaniałej przemiany”. To Hohenzollernowie sprawili, że z biegiem czasu Brandenburgia – „zaniedbany kraj” – przedzierzgnęła się w „toczące wielkie bitwy dzisiejsze Niemcy”. „Czy byśmy do tego doszli, gdyby przywództwo w Niemczech objęli Wettynowie lub Wittelsbachowie? Nie sądzę! Nawet jeśli dynastyczną legendą jest to, że wszyscy Hohenzollernowie byli wielcy, to możemy im być wdzięczni za to, że ci wielcy pojawili się we właściwym czasie”⁸.
Postawiony na czele niemieckiego sektora okupacyjnego w Kongresówce pruski generał piechoty czuł się zresztą jak pierwsi Hohenzollernowie, którzy przybyli do „zaniedbanej” Brandenburgii. Tak jak oni, musiał „wszystko organizować” i zmagać się z „wieloletnimi zapóźnieniami cywilizacyjnymi”. Pozostawiając na boku osobiste ambicje i idiosynkrazje Beselera, należy przyznać, że objęcie władzy przez Hohenzollernów w Brandenburgii w 1415 roku było trzecim w odstępie trzydziestu lat wydarzeniem, które miały dalekosiężne skutki dla Brandenburgii oraz państwa krzyżackiego. Pierwszym z nich było zawarcie w 1385 roku unii polsko-litewskiej, która zapoczątkowała, używając dwudziestowiecznego języka, geopolityczną rewolucję w Europie Środkowej i Wschodniej. Drugim było zwycięstwo polsko-litewskie pod Grunwaldem, które ostatecznie złamało potęgę Krzyżaków i potwierdziło mocarstwowy status monarchii jagiellońskiej. Trzecim było przybycie Hohenzollernów do Brandenburgii.XVI WIEK – HOHENZOLLERNOWIE IDĄ W ŚLADY LUTRA
XVI wiek – Hohenzollernowie idą w ślady Lutra
Na początku XVI wieku – w 1511 oraz w 1517 roku – doszło do dwóch wydarzeń, które w istotny sposób przyczyniły się do powstania państwa brandenbursko-pruskiego. Pierwsza data nawiązuje do wyboru na urząd wielkiego mistrza zakonu krzyżackiego księcia Albrechta Hohenzollerna z frankońskiej linii tej dynastii (6 lipca 1511 roku). Druga oznacza początek reformacji protestanckiej, zapoczątkowanej ogłoszeniem przez księdza Marcina Lutra z Wittenbergi swoich 95 tez (choć żadna z nich w 1517 roku nie głosiła otwarcie konieczności zerwania z Kościołem rzymskim i nie nazywała papieża „Antychrystem”).XVII WIEK – WSPÓLNY MARSZ BRANDENBURGII I PRUS
XVII wiek – wspólny marsz Brandenburgii i Prus
XVII stulecie należy do najkrótszych w dziejach Prus. Rozpoczęły je dwa wydarzenia, które miały dalekosiężne skutki dla państw rządzonych przez dynastię Hohenzollernów: wybuch wojny trzydziestoletniej w Świętym Cesarstwie Rzymskim Narodu Niemieckiego oraz początek rządów brandenburskiej gałęzi tej dynastii w Księstwie Pruskim. 23 maja 1618 roku tzw. druga praska defenestracja rozpoczęła „wojnę niemiecką”³⁵. Niemal trzy miesiące później, 18 sierpnia 1618 roku, zmarł bezpotomnie książę Albrecht Fryderyk, psychicznie chory jedyny syn pierwszego księcia pruskiego, co zgodnie z wcześniejszymi układami oznaczało przejęcie przez brandenburskich Hohenzollernów władzy także w Królewcu.
Pruski XVII wiek zakończyła śmierć elektora brandenburskiego i księcia pruskiego Fryderyka Wilhelma Hohenzollerna, który potrafił wyciągnąć dla swojego rodu maksimum korzyści z dwóch ciągów wydarzeń, które rozpoczęły się siedemdziesiąt lat wcześniej. Brandenburgia, choć materialnie mocno pokiereszowana, przetrwała wojnę trzydziestoletnią, powiększając nawet nieco swoje terytorium. Natomiast w Księstwie Pruskim Hohenzollern zrzucił lenną zwierzchność Korony Polskiej, wykorzystując dogodną koniunkturę polityczną wytworzoną w latach szwedzkiego „potopu”. Trwające niemal pół wieku panowanie tego Hohenzollerna zapoczątkowało również realną unifikację ziem, które stanowiły rdzeń jego posiadłości: Marchii Brandenburskiej oraz Księstwa Pruskiego. Unifikacja ta następowała w warunkach absolutnej władzy Fryderyka Wilhelma, bezwzględnie łamiącego opór stanów (największy w Księstwie Pruskim).