Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Prusy. Pięć wieków - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
19 listopada 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
85,00

Prusy. Pięć wieków - ebook

Prusy, które wyrosły z Brandenburgii i ziem Zakonu Krzyżackiego, niegdyś odebranych pogańskiemu ludowi Prusów, w XVIII wieku stały się jednym z najważniejszych państw niemieckich. Umocniły swą potegę dzięki zwycięstwom w wojnach śląskich, udziałowi w rozbiorach Rzeczypospolitej oraz w XIX wieku pokonaniu Austrii i Francji. W 1871 r. pruska dynastia Hohenzollernów objęła tron nowo utworzonego Cesarstwa Niemieckiego. Prusy jako część Niemiec przetrwały do 1945 r., gdy w wyniku drugiej wojny światowej ich terytorium w znacznej części przypadło Polsce i ZSRR.

Prof. dr hab. Grzegorz Kucharczyk z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu podjął się syntetycznego opracowania dziejów państwa Hohenzollernów od XVI do XX wieku, którego losy wielokrotnie dramatycznie wiązały się z historią Polski. To próba nowego spojrzenia na te dzieje. Autor kładzie nacisk na historię polityczną, ale również uwzględnia najważniejsze aspekty dotyczace kultury, społeczeństwa i gospodarki. Tekst jest wzbogacony o ramki prezentujące osoby i ciekawostki zwiazane z tematyką poszczególnych rozdziałów. Książka zawiera liczne ilustracje i mapy.

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-11-16127-6
Rozmiar pliku: 4,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

WSTĘP

To, co w histo­rii przy­jęło się nazy­wać „Pru­sami”, aż do pierw­szej połowy XVIII wieku było kon­glo­me­ra­tem obsza­rów ‒ połą­czo­nym wię­zami dyna­stycz­nymi i prze­dzie­lo­nym pol­skim tery­to­rium, roz­cią­ga­ją­cym się od Renu po Nie­men, o odmien­nym sta­tu­sie prawno-ustro­jo­wym, odręb­nej struk­tu­rze spo­łecz­nej i zwią­za­nymi z tym róż­no­rod­nymi uwa­run­ko­wa­niami gospo­dar­czymi. Ber­lin i Kró­le­wiec – dwie sto­lice pań­stwa pru­skiego – były naj­pierw sto­li­cami (odpo­wied­nio) Mar­chii Bran­den­bur­skiej i Księ­stwa Pru­skiego, dwóch bytów pań­stwo­wych, z któ­rych połą­cze­nia wyło­niły się Prusy.

Ernest Lavisse, wybitny histo­ryk fran­cu­ski prze­łomu XIX i XX wieku, spe­cja­li­sta od dzie­jów Nie­miec, nad któ­rymi Fran­cuzi dotknięci traumą Sedanu pochy­lali się wtedy długo i sys­te­ma­tycz­nie, zauwa­żył w 1891 roku, że: „Matka Natura stwo­rzyła wiele kra­jów i przy­go­to­wała kolebki dla nowych naro­dów. Dla Prus nie zro­biła nic. Nie ma narodu pru­skiego, obszaru geo­gra­ficz­nego zwa­nego Pru­sami. Niemcy są dziec­kiem Natury, lecz Prusy stwo­rzone były przez czło­wieka”¹.

Fran­cu­ski uczony miał stu­pro­cen­tową rację. „Czyn­nik ludzki”, a kon­kret­nie czyn­nik dyna­styczny, był trze­cim ele­men­tem – obok Mar­chii Bran­den­bur­skiej i Księ­stwa Pru­skiego – który zło­żył się na Prusy. Przez nie­mal czte­ry­sta lat dzieje tych dwóch bytów pań­stwo­wych nie­ro­ze­rwal­nie zwią­zane były z dzie­jami dyna­stii Hohen­zol­ler­nów.

„Prusy są cudem w histo­rii naro­dów, a ród ich wład­ców jest cudem w histo­rii Domów panu­ją­cych. Wszyst­kie narody, wszyst­kie rodziny docho­dziły do wiel­ko­ści jasno wyty­czoną drogą. Tylko Prusy oraz ich władcy szli do niej wszyst­kimi ścież­kami – poprzez trak­taty, pod­boje, wojny, nabytki, a nawet poprzez klę­ski. Jeśli nie wzno­sili się dzięki swoim wiel­kim cno­tom, rośli dzięki wiel­kim nie­go­dzi­wo­ściom, jeśli ich wzrost nie był dzie­łem narodu, przy­cho­dził od kró­lów. Aby wznieść się na poziom, na któ­rym ich obec­nie widzimy, z rów­nym powo­dze­niem wspie­rali się na abso­lu­ty­zmie, jak i obec­nie na rewo­lu­cji”.²

Te słowa – jed­nak pełne nie­kła­ma­nego podziwu – wyszły w 1849 roku spod pióra hisz­pań­skiego kato­lic­kiego tra­dy­cjo­na­li­sty Juana Donoso Cor­tesa, który w 1849 roku peł­nił obo­wiązki posła Kró­le­stwa Hisz­pa­nii na ber­liń­skim dwo­rze. Zarówno Fran­cuz, jak i Hisz­pan piszący w odstę­pie kil­ku­dzie­się­ciu lat zwra­cali uwagę wła­ści­wie na to samo – na pewną sztucz­ność w pru­skiej histo­rii; na to, że została ona wytwo­rzona, nie­jako została zapro­jek­to­wana, a nie była owo­cem orga­nicz­nego wzro­stu za sprawą matki Natury czy Histo­rii.

Wra­że­nie było ogól­no­eu­ro­pej­skie. Wielki Anglik, lord Acton, pisał: „Pań­stwo pru­skie zostało stwo­rzone sztuką jego wład­ców. Nie zostało ukształ­to­wane na natu­ral­nej czy naro­do­wej pod­sta­wie. Jed­no­li­tość jego histo­rii, podob­nie jak przy­czyna jego wzro­stu, leży w jego poli­tyce”³.

O Pru­sach jako „pań­stwie sztucz­nym” (_Kun­st­staat_), pisano wów­czas rów­nież nad Renem i Sprewą, nie­ko­niecz­nie widząc w tym powód do chluby. Sztucz­ność ozna­czała nie­na­tu­ral­ność, „nie­orga­nicz­ność” pru­skiego pań­stwa. Jed­nak nie­miecki ter­min _Kun­st­staat_ można rów­nież tłu­ma­czyć jako „pań­stwo sztuki” _vel_ „pań­stwo–sztuka” – rezul­tat cier­pli­wej roz­bu­dowy admi­ni­stra­cji i armii przez kolej­nych Hohen­zol­ler­nów w sie­dem­na­stym i osiem­na­stym wieku oraz bez­względ­nego sto­so­wa­nia „prawa sprzy­ja­ją­cych oko­licz­no­ści” w poli­tyce mię­dzy­na­ro­do­wej.

To wyma­gało sztuki. Podob­nie jak sta­wia­nie czoła kolej­nym zada­niom inte­gra­cyj­nym, wywo­ły­wa­nym przez kolejne mili­tarne i dyplo­ma­tyczne suk­cesy monar­chii Hohen­zol­ler­nów na are­nie mię­dzy­na­ro­do­wej. Naj­czę­ściej inte­gra­cja szła w parze z moder­ni­za­cją. Nastę­pu­jące po sobie przed­się­wzię­cia moder­ni­za­cyjne miały jed­no­cze­śnie spoić wewnętrz­nie i uno­wo­cze­śnić kon­glo­me­rat tery­to­riów roz­sia­nych od Renu po Kłaj­pedę, które skła­dały się na pań­stwo Hohen­zol­ler­nów.

Inte­gra­cja i moder­ni­za­cja – to dwa słowa klu­cze, bez któ­rych nie spo­sób zro­zu­mieć histo­rii Prus. Jak poka­zy­wał jed­nak przy­kład Pola­ków, któ­rzy pod koniec XVIII wieku nie z wła­snej woli dostali się w obręb pań­stwa Hohen­zol­ler­nów, nie zawsze były to pro­cesy wobec sie­bie kom­ple­men­tarne. Im wię­cej pań­stwo pru­skie wpro­wa­dzało na obszary zaboru pro­ce­sów moder­ni­za­cyj­nych (np. akcję uwłasz­cze­nia chło­pów czy Kul­tur­kampf), tym trud­niej było Ber­li­nowi na tych zie­miach osią­gnąć cel inte­gra­cyjny.

Należy ponadto zwró­cić uwagę, że zwią­zek mię­dzy moder­ni­za­cją a roz­ro­stem tery­to­rial­nym Prus nie prze­bie­gał według _quasi_-impe­rial­nego wzorca: cen­trum – pery­fe­rie. Jeśli przez te ostat­nie rozu­mieć anek­to­wane przez Ber­lin obszary, to nie­jed­no­krot­nie dawały one impuls moder­ni­za­cyjny, a nie odwrot­nie. Dość przy­wo­łać przy­kład Ślą­ska przy­łą­czo­nego _manu mili­tari_ w 1740 roku oraz Nad­re­nii i West­fa­lii zaję­tych przez Prusy w wyniku usta­leń kon­gresu wie­deń­skiego.

Był taki czas, że nie­mal trzy czwarte dzi­siej­szego obszaru Pol­ski wcho­dziło w skład Prus. Monar­chia Hohen­zol­ler­nów nale­żała do ini­cja­to­rów roz­bio­rów Pol­ski, z któ­rymi w sen­sie geo­po­li­tycz­nym, ale i kul­tu­ro­wym bory­kać się musimy do dzi­siaj. A jed­nak cią­gle panuje u nas dziwna nie­chęć, swego rodzaju odmowa wie­dzy na temat histo­rii Prus. Pamię­tam, jak w 2017 roku zapro­po­no­wa­łem jed­nemu z poczyt­nych tygo­dni­ków arty­kuł zwią­zany z 70. rocz­nicą decy­zji Mię­dzy­so­jusz­ni­czej Rady Kon­troli Nie­miec o likwi­da­cji pań­stwa pru­skiego. Uzy­ska­łem odpo­wiedź, że redak­cja nie sko­rzy­sta, „bo taka tema­tyka nie inte­re­suje naszych czy­tel­ni­ków”.

A prze­cież powinna. Podob­nie jak poznań­skich stu­den­tów (znowu wie­dza z autop­sji) gło­śno zasta­na­wia­ją­cych się, dla­czego w cen­trum sto­licy Wiel­ko­pol­ski znaj­dują się kie­run­kow­skazy infor­mu­jące o „trak­cie cesar­sko-kró­lew­skim”. Żeby nie popaść w kom­pleksy, przy­to­czę rela­cję jed­nego z moich kole­gów histo­ry­ków, który na początku lat 90. ubie­głego wieku dora­biał sobie jako prze­wod­nik wycie­czek z nie­miec­kimi tury­stami. Jedną z nich zapro­wa­dził pod kamie­nicę przy ulicy Pod­gór­nej w Pozna­niu, gdzie w 1847 roku uro­dził się Paul von Hin­den­burg. Wycieczka skła­dała się z nie­miec­kich nauczy­cieli. Gdy usły­szeli, że „oto jeste­śmy przed kamie­nicą, w któ­rej uro­dził się przy­szły feld­mar­sza­łek i zwy­cięzca spod Tan­nen­bergu Paul von Hin­den­burg”, zasko­czeni szep­tali do sie­bie: „Ty, nie wie­dzia­łem, że Hin­den­burg też był Pola­kiem”.

Mam nadzieję, że odda­wana do rąk Czy­tel­ni­kom histo­ria pię­ciu stu­leci dzie­jów Prus pomoże roz­wiać te i inne wąt­pli­wo­ści. Książka opo­wiada o pię­ciu wie­kach dzie­jów Prus, przy czym wiek wie­kowi nie jest równy. Tak, jak w histo­rii Europy mamy „dłu­gie” (np. wiek XX od 1789 do 1914) i „krót­kie” (wiek XX od 1914 do 1989) stu­lecia, rów­nież w przy­padku Prus pewne pro­cesy ustro­jowe i zmiany poli­tyczne, spo­łeczne oraz kul­tu­rowe każą odejść od pod­ręcz­ni­ko­wego sche­matu. Dzięki temu lepiej widać to, co naj­waż­niej­sze w histo­rii: cią­głość i zmianę.

Roz­po­czy­nam od genezy, czyli zary­so­wa­nia śre­dnio­wiecz­nych dzie­jów Mar­chii Bran­den­bur­skiej oraz pań­stwa zakonu krzy­żac­kiego. Nastę­puje potem pierw­sze „pru­skie stu­le­cie”, czyli wiek XV – od obję­cia przez Hohen­zol­ler­nów wła­dzy w Bran­den­bur­gii po seku­la­ry­za­cję pań­stwa krzy­żac­kiego (1415–1525). Wiek XVI zaczyna się od hołdu pru­skiego w 1525 roku, a koń­czy prze­ję­ciem wła­dzy przez Hohen­zol­ler­nów bran­den­bur­skich w Księ­stwie Pru­skim i począt­kiem wojny trzy­dzie­sto­let­niej w Rze­szy (1525–1618). Stu­le­cie XVII jest wybit­nie „krót­kie”. Trwa tylko sie­dem­dzie­siąt lat – od 1618 do końca pano­wa­nia Fry­de­ryka Wil­helma Hohen­zol­lerna, Wiel­kiego Elek­tora w 1688 roku. Jed­nak wła­śnie w tym „krót­kim” stu­le­ciu docho­dzi do prze­ło­mo­wego wyda­rze­nia, jakim było zerwa­nie zależ­no­ści len­nej mię­dzy Księ­stwem Pru­skim a Koroną Pol­ską (1657).

XVIII wiek w histo­rii Prus to z kolei „dłu­gie” stu­le­cie. Trwa od 1688 roku do początku fatal­nej dla Prus wojny z napo­le­oń­ską Fran­cją w 1806 roku. XIX wiek roz­po­czął się wraz z klę­ską pod Jeną, ale i z począt­kiem dzieła reform Ste­ina-Har­den­berga. Zakoń­czył się, jak cały XIX wiek w Euro­pie, wraz z „sierp­nio­wymi sal­wami” 1914 roku. Ostat­nie stu­le­cie w dzie­jach Prus, wiek XX, było naj­krót­sze. Zaczęło się wraz z Wielką Wojną (1914), a zakoń­czyło w 1947 roku wraz ze wspo­mnianą decy­zją Mię­dzy­so­jusz­ni­czej Rady Kon­troli Nie­miec o likwi­da­cji pań­stwa pru­skiego.

Po każ­dym roz­dziale sta­ram się rzu­cić okiem, czyli zatrzy­mać uwagę Czy­tel­nika na pew­nym aspek­cie histo­rii Prus, cha­rak­te­ry­stycz­nym dla danej epoki lub po pro­stu w inte­re­su­ją­cym i ‒ mam nadzieję ‒ ilu­stru­ją­cym dotych­czas mniej znane aspekty.Roz­dział I. Geneza, czyli Mar­chia Bran­den­bur­ska i pań­stwo Zakonu Krzy­żac­kiego w śre­dnio­wie­czu

Roz­dział I

Geneza, czyli Mar­chia Bran­den­bur­ska i pań­stwo Zakonu Krzy­żac­kiego w śre­dnio­wie­czu

Dzia­ła­jąca w war­szaw­skim Gene­ral­nym Guber­na­tor­stwie nie­miecka cen­zura wojenna na swoje listy dru­ków obję­tych zaka­zem roz­po­wszech­nia­nia wcią­gnęła w 1916 roku mię­dzy innymi książkę Ludwika Sta­siaka _Bran­den­burg: kra­ina sło­wiań­skich mogił_. Nie pomógł jej fakt, że została ona opu­bli­ko­wana w 1902 roku w Kra­ko­wie, a więc pod okiem austriac­kiej cen­zury. W oczach nie­miec­kich cen­zo­rów nie­do­pusz­czalne były zawarte w niej opisy efek­tów pod­boju przez Niem­ców ziem nale­żą­cych kie­dyś do Sło­wian Połab­skich w rodzaju: „To gro­bo­wi­sko naro­dów. Całe narody wymarły. Język ich i pieśń ich umarła. Nawet pamięć po nich umarła. Na tym olbrzy­mim sło­wiań­skim cmen­ta­rzy­sku, w śpie­wie sło­wika dzwoni rzewna nuta smutku, wicher jesienny wyje gło­sem mor­do­wa­nych ludzi. Łka wicher i pła­cze, po raz tysięczny sypie żółte liście na sło­wiań­skie mogiły”.

Nie­mieccy cen­zo­rzy cza­sów Wiel­kiej Wojny trosz­czyli się rów­nież o dobre imię zakonu krzy­żac­kiego. Na listach pro­hi­bi­tów nie bra­ko­wało publi­ka­cji przy­po­mi­na­ją­cych krwawy pod­bój ple­mion pru­skich przez nie­miec­kich ryce­rzy w habi­tach oraz pro­wa­dzone przez nich wojny z Pol­ską. Zaka­zano upo­wszech­nia­nia pod koniec 1915 roku w War­sza­wie pięć lat wcze­śniej dziełka _Pochód wojsk pol­skich i bitwa pod Grun­wal­dem. Opo­wia­da­nie histo­ryczne z począt­ków XV wieku dla mło­dzieży i ludu naszego_. Nie­miecka cen­zura nie prze­oczyła tego, co jej zda­niem unie­moż­li­wiało wyda­nie zgody na roz­po­wszech­nia­nie tej ksią­żeczki, a mia­no­wi­cie, że jest to „pasz­kwil naj­bru­tal­niej­szego rodzaju wymie­rzony w zakon nie­miecki”, który nie może zostać dopusz­czony do roz­po­wszech­nia­nia, „ponie­waż może przy­czy­nić się on wła­śnie obec­nie do pobu­dze­nia nie­na­wi­ści i wro­go­ści narodu pol­skiego wobec narodu nie­mieckiego i nie­mieckiej armii oraz do zatru­cia pol­skiej mło­dzieży”⁴.

Trudno stwier­dzić, czy podej­mu­jąc takie decy­zje, nie­mieccy cen­zo­rzy dzia­ła­jący w War­sza­wie na początku XX wieku mieli w tyle głowy gene­alo­gię pań­stwa pru­skiego, cią­gle for­mal­nie ist­nie­ją­cego, które w 1871 roku wal­nie przy­czy­niło się do powsta­nia Rze­szy Nie­miec­kiej. U pod­staw tego drzewa gene­alo­gicz­nego pań­stwa Hohen­zol­ler­nów były dwa orga­ni­zmy pań­stwowe: Mar­chia Bran­den­bur­ska oraz pań­stwo zakonu krzy­żac­kiego. Ina­czej mówiąc, bez zaboru przez Bran­den­bur­czy­ków (przy wydat­nym wspar­ciu innych feu­da­łów nie­miec­kich) ziem sło­wiań­skich mię­dzy Łabą a Odrą oraz bez pod­boju ple­mion pru­skich mię­dzy Wisłą a Nie­mnem przez Krzy­ża­ków nie byłoby pań­stwa pru­skiego.

Eks­pan­sja kró­le­stwa nie­miec­kiego na wschód, w kie­runku ziem sło­wiań­skich poło­żo­nych mię­dzy Łabą a Odrą, datuje się już na począ­tek pano­wa­nia króla Nie­miec i cesa­rza rzym­skiego (od 962 roku) Ottona I. Pod­boje poczy­nione przez mar­gra­biów Gerona i Hodona ozna­czały, że w latach sześć­dzie­sią­tych i sie­dem­dzie­sią­tych X wieku gra­nice kró­le­stwa nie­miec­kiego fak­tycz­nie prze­su­nęły się w kie­runku Odry, pod zachod­nią gra­nicę two­rzą­cego się wła­śnie pań­stwa pierw­szych Pia­stów.

Zabie­giem mają­cym sta­bi­li­zo­wać nowy porzą­dek poli­tyczny na zie­miach zachod­nio­sło­wiań­skich było powo­ła­nie dzięki sta­ra­niom Ottona I regu­lar­nej orga­ni­za­cji kościel­nej na tych obsza­rach. Jej zwor­ni­kiem miało być utwo­rzone w 968 roku arcy­bi­skup­stwo mag­de­bur­skie. Metro­po­lia w Mag­de­burgu, jak dosko­nale wiemy z naszej histo­rii, miała ambi­cje roz­cią­gnię­cia swo­jego zwierzch­nic­twa rów­nież nad arcy­bi­skup­stwem gnieź­nień­skim (osta­tecz­nie plany te zostały zarzu­cone w pierw­szej poło­wie XII wieku). W epoce śre­dnio­wie­cza, gdy insty­tu­cje kościelne i pań­stwowe były ze sobą ści­śle sple­cione (dodat­kowo zaś musimy pamię­tać, że mówimy o okre­sie sprzed reform gre­go­riań­skich zmie­rza­ją­cych do eman­cy­pa­cji Kościoła spod wpły­wów pań­stwa), powsta­nie pod auspi­cjami króla Nie­miec metro­po­li­tal­nej orga­ni­za­cji kościel­nej mię­dzy Łabą a Odrą miało swoje kon­kretne zna­cze­nie poli­tyczne.

Na pro­blem pod­po­rząd­ko­wa­nia feu­da­łom nie­miec­kim ziem mię­dzy Łabą a Odrą należy spoj­rzeć rów­nież od strony wschod­niej, z per­spek­tywy Sło­wian nad­łab­skich. Fatal­nym zja­wi­skiem dla nich, a dale­ko­sięż­nym dla przy­szło­ści całej Europy Środ­ko­wej, była nie­zdol­ność wytwo­rze­nia przez nich jed­no­li­tej orga­ni­za­cji pań­stwo­wej – na podo­bień­stwo naszej monar­chii wcze­sno­pia­stow­skiej czy cze­skiego pań­stwa Prze­my­śli­dów. Nie­jed­no­krot­nie zresztą ple­miona zachod­nio­sło­wiań­skie brały udział wspól­nie z Niem­cami w woj­nach prze­ciw Pia­stom. Dość wspo­mnieć postawę Wie­le­tów wal­czą­cych wspól­nie z Hodo­nem prze­ciw Miesz­kowi I i póź­niej w okre­sie wojen Bole­sława Chro­brego z Hen­ry­kiem II wspo­ma­ga­ją­cych tego ostat­niego (co pięt­no­wał św. Bru­non z Kwer­furtu, zarzu­ca­jąc władcy nie­miec­kiemu szu­ka­nie soju­szy z poga­nami prze­ciw chrze­ści­jań­skiemu władcy Pol­ski).

Zabra­kło więc zmy­słu, czy jak kto woli, poli­tycz­nej wyobraźni, sił bowiem Sło­wia­nom nad­łab­skim nie bra­ko­wało. Udo­wod­nili to pod koniec X wieku, podej­mu­jąc udane powsta­nie prze­ciw wła­dzy nie­miec­kich panów feu­dal­nych. Znisz­cze­niu ule­gła rów­nież powo­łana do życia przez Ottona I orga­ni­za­cja kościelna, choć sam Mag­de­burg, poło­żony poza zasię­giem powsta­nia, prze­trwał. Było to ostat­nie „pięć minut” dla nad­łab­skich ple­mion sło­wiań­skich, by stwo­rzyć wła­sne, jed­no­lite (rzecz jasna, na miarę tam­tej epoki, a nie współ­cze­snych realiów ustro­jo­wych) pań­stwo. Kró­le­stwo Nie­miec­kie, zaan­ga­żo­wane w nasi­la­jący się kon­flikt z papie­stwem o inwe­sty­turę, nie miało moż­li­wo­ści pod­ję­cia próby odbu­do­wa­nia stanu swo­jego posia­da­nia mię­dzy Łabą a Odrą. Bole­sław Śmiały wyko­rzy­stał ten okres, by prze­pro­wa­dzić odnowę gnieź­nień­skiej metro­po­lii, a następ­nie odno­wić insty­tu­cję Kró­le­stwa Pol­skiego (koro­na­cja w Gnieź­nie w 1076 roku). Mię­dzy Łabą a Odrą nic się pod tym wzglę­dem nie zmie­niło; aż do pierw­szej połowy XII wieku.

Jako począ­tek nowej fali eks­pan­sji nie­miec­kiej na te zie­mie należy potrak­to­wać datę 1125 roku, gdy wywo­dzący się z rodu Askań­czy­ków (Aska­nier) Albrecht Niedź­wiedź został mar­gra­bią Łużyc. Uwień­cze­niem jego trwa­ją­cych (z prze­rwami) trzy­dzie­sto­let­nich pod­bo­jów ziem zachod­nio­sło­wiań­skich było opa­no­wa­nie przez niego w 1157 roku Brenny/Bran­den­burga, sto­licy sło­wiań­skich Sto­do­ran. W ten spo­sób _manu mili­tari_ został roz­strzy­gnięty na korzyść nie­miecką spór z Jaksą z Kopa­nicy o spa­dek po zmar­łym w 1150 roku władcy Sto­do­ran, Przy­by­sła­wie (Hen­ryku).

Po 1157 roku w źró­dłach histo­rycz­nych regu­lar­nie poja­wia się okre­śle­nie Albrechta Niedź­wie­dzia mia­nem „mar­gra­biego bran­den­bur­skiego”. W tym samym roku, w któ­rym skoń­czyła się histo­ria sło­wiań­skiej Brenny, książę Bole­sław Kędzie­rzawy w Krzysz­ko­wie pod Pozna­niem został zmu­szony zło­żyć hołd kró­lowi Nie­miec i cesa­rzowi rzym­skiemu Fry­de­ry­kowi I Bar­ba­ros­sie, w któ­rym jako senior wszyst­kich pozo­sta­łych wład­ców pia­stow­skich (zgod­nie z tzw. testa­men­tem Krzy­wo­ustego z 1138 roku) uzna­wał nad sobą i nad całym podzie­lo­nym pań­stwem pia­stow­skim zwierzch­ność króla Nie­miec i rzym­skiego cesa­rza. Wyda­wało się, że nie­miec­kie _Drang nach Osten_ w swo­jej śre­dnio­wiecz­nej wer­sji osią­gnęło apo­geum.

Nie należy jed­nak przy­pi­sy­wać temu poję­ciu zna­cze­nia, które nada­wali mu dzie­więt­na­sto- i dwu­dzie­sto­wieczni nie­mieccy ide­olo­go­wie z tytu­łami pro­fe­so­rów nauk histo­rycz­nych. Widzieli w tych wyda­rze­niach zapo­wiedź „dobro­czyn­nego” dzia­ła­nia pru­skiej Komi­sji Kolo­ni­za­cyj­nej i Związku Wszech­nie­miec­kiego. O tym, że w Krzysz­ko­wie Bole­sław Kędzie­rzawy skła­dał hołd lenny Bar­ba­ros­sie boso i z mie­czem prze­wie­szo­nym na szyi, wiemy z kro­niki cze­skiej, ponie­waż wyprawa 1157 roku była przed­się­wzię­ciem nie­miecko-cze­skim, a więc nie­miecko-sło­wiań­skim. Kró­lowi Nie­miec i cesa­rzowi rzym­skiemu towa­rzy­szył cze­ski książę Wła­dy­sław II, który według _Kro­niki_ Mistrza Win­cen­tego miał „pod­że­gać nie­na­wiść Rudego Smoka do Bole­sława”.

Dzie­sięć lat wcze­śniej, gdy w 1147 roku ruszyła tzw. pół­nocna kru­cjata – wyprawa prze­ciw Sło­wia­nom nad­łab­skim – zor­ga­ni­zo­wana przez pół­noc­no­nie­miec­kich feu­da­łów (pierw­sze skrzypce grali tutaj Sasi); w jej sze­re­gach zna­lazł się rów­nież książę Mieszko, syn Bole­sława Krzy­wo­ustego (znany jako Mieszko III Stary). Nie­któ­rzy bada­cze widzieli w tym nie tyle dowód krót­ko­wzrocz­no­ści Pia­sta, ile raczej prze­jaw sta­ra­nia, by zabez­pie­czyć pol­skie wpływy na Pomo­rzu Zachod­nim, skoro „kru­cjata” doszła aż do Szcze­cina. Może – domnie­mują inni – cho­dziło o wzmoc­nie­nie pozy­cji Jaksy z Kopa­nicy nad Sprewą. Jeśli tak miało być, zamysł – jak widzie­li­śmy – oka­zał się zupeł­nie nie­sku­teczny.

Następcy Albrechta Niedź­wie­dzia z dyna­stii askań­skiej potra­fili wyko­rzy­stać sprzy­ja­jące im oko­licz­no­ści, zarówno zewnętrzne, czyli pogłę­bia­jące się w XII i XIII wieku dziel­ni­cowe roz­bi­cie Pol­ski, oraz wewnątrz­nie­miec­kie, a więc nara­sta­jące po śmierci Bar­ba­rossy w 1189 roku osła­bie­nie wła­dzy kró­lew­skiej zwią­zane z zaan­ga­żo­wa­niem Hohen­stau­fów (Hen­ryka VI oraz Fry­de­ryka II) w sprawy Ita­lii (spa­dek sycy­lij­ski) oraz w kolejną fazę spo­rów z papie­stwem. Od połowy XIII wieku Niemcy i insty­tu­cja cesar­stwa rzym­skiego wcho­dzą w okres tzw. wiel­kiego bez­kró­le­wia.

Wszystko to sprzyja poli­tycz­nemu usa­mo­dziel­nia­niu się ksią­żąt Rze­szy, któ­rzy korzy­sta­jąc ze sła­bo­ści, a od połowy XIII wieku z fak­tycz­nego zaniku wła­dzy cen­tral­nej (brak króla i cesa­rza) umac­niają swoje władz­twa tery­to­rialne. Nie ina­czej było w przy­padku mar­gra­biów bran­den­bur­skich, któ­rzy dodat­kowo korzy­stali na cał­ko­wi­tym zaniku wła­dzy cen­tral­nej u ich wschod­niego sąsiada, pia­stow­skiej Pol­ski. Gdy nie było króla Nie­miec i cią­gle bra­ko­wało (od 1079 roku) króla Pol­ski, bran­den­bur­scy mar­gra­bio­wie rośli w siłę. Nie zawsze działo się to drogą zbroj­nych pod­bo­jów.

Nie tylko Stany Zjed­no­czone powięk­szały się drogą wiel­kich zaku­pów (Luizjana w 1803, Ala­ska w 1867 roku). Ponad pięć­set lat wcze­śniej w podobny spo­sób roz­sze­rzali swoje posia­dło­ści władcy Mar­chii Bran­den­bur­skiej. Zakup nie był pod wzglę­dem wiel­ko­ści tery­to­rium obję­tego trans­ak­cją tak oka­zały, jak w przy­padku ziem w Nowym Świe­cie, ale stra­te­gicz­nie klu­czowy.

Takie zna­cze­nie miała poło­żona w więk­szo­ści po zachod­niej stro­nie Odry zie­mia lubu­ska z jej głów­nym gro­dem Lubu­szem, nazy­wa­nym w trzy­na­sto­wiecz­nych źró­dłach „klu­czem Kró­le­stwa Pol­skiego”⁵. W 1248 roku – sie­dem lat po upadku tzw. monar­chii Hen­ry­ków Ślą­skich w wyniku najazdu mon­gol­skiego (bitwa pod Legnicą w 1241 roku) – książę ślą­ski Bole­sław Rogatka, poszu­ku­jąc pie­nię­dzy na dal­szą walkę ze swo­imi braćmi i z kuzy­nami o wła­dzę nad Ślą­skim i Wiel­ko­pol­ską, sprze­dał zie­mię lubu­ską wraz z jej sto­łecz­nym gro­dem arcy­bi­sku­powi Mag­de­burga. Ten zaś po kilku latach odsprze­dał ją mar­gra­biom bran­den­bur­skim.

Opa­no­wa­nie przez Bran­den­bur­czy­ków w poło­wie XIII wieku ziemi lubu­skiej, poło­żo­nej na styku Ślą­ska, Wiel­ko­pol­ski i Pomo­rza Zachod­niego, było wzię­ciem przez nich w posia­da­nie obszaru otwie­ra­ją­cego dal­szą eks­pan­sję w trzech kie­run­kach: na Pomo­rze, Wiel­ko­pol­skę i Śląsk. Z per­spek­tywy wie­ków bez prze­sady można powie­dzieć, że bez posia­da­nia ziemi Lubu­skiej eks­pan­sja Hohen­zol­ler­nów – następ­ców Askań­czy­ków w Bran­den­bur­gii – w kie­runku Pomo­rza, ale i Ślą­ska nie byłaby moż­liwa.

W krót­szej per­spek­ty­wie cza­so­wej zie­mia lubu­ska stała się pod­stawą dla utwo­rze­nia przez mar­gra­biów bran­den­bur­skich w dru­giej poło­wie XIII wieku Nowej Mar­chii, która kli­nem wbi­jała się mię­dzy Wiel­ko­pol­skę a Pomo­rze Zachod­nie. Sta­no­wiła rów­nież bazę wypa­dową dla eks­pan­sji Bran­den­bur­czy­ków jesz­cze dalej na wschód, w kie­runku Pomo­rza Nad­wi­ślań­skiego. Po raz pierw­szy swoją wła­dzę nad Pomo­rzem Gdań­skim roz­cią­gnęli przej­ściowo w 1271 roku. W 1308 roku pono­wili próbę, opa­no­wu­jąc Gdańsk. Zostali jed­nak stam­tąd wyparci przez nowego sil­nego kon­ku­renta w postaci zakonu krzy­żac­kiego.

Zakon Naj­święt­szej Maryi Panny Domu Nie­miec­kiego w Jero­zo­li­mie powstał w Ziemi Świę­tej w cza­sie III wyprawy krzy­żo­wej. W 1291 roku ryce­rze w bia­łych płasz­czach z czar­nym krzy­żem, wraz z tem­pla­riu­szami i joan­ni­tami, nale­żeli do obroń­ców Akki, ostat­niego bastionu „łacin­ni­ków” w Ziemi Świę­tej. W momen­cie gdy woj­ska suł­tana Baj­barsa osta­tecz­nie poło­żyły kres ist­nie­niu Kró­le­stwa Jero­zo­lim­skiego, Krzy­żacy mieli już swoje wła­sne pań­stwo nad Bał­ty­kiem.

Pod­jęte w odstę­pie nie­mal dwu­dzie­stu lat dwie decy­zje ksią­żąt pia­stow­skich pośred­nio zade­cy­do­wały o zaist­nie­niu oko­licz­no­ści, bez któ­rych nie powsta­łoby w przy­szło­ści pań­stwo pru­skie. O fatal­nym kup­cze­niu zie­mią lubu­ską przez księ­cia Bole­sława Rogatkę była już mowa. Pra­wie dwie dekady wcze­śniej książę Kon­rad Mazo­wiecki zapro­sił na swoje zie­mie Krzy­ża­ków i osa­dził ich w ziemi cheł­miń­skiej, skąd mieli dzia­łać na rzecz zabez­pie­cze­nia Mazow­sza przed nisz­czą­cymi najaz­dami ple­mion pru­skich. Piast zda­wał się zupeł­nie nie przej­mo­wać fak­tem wcze­śniejszego wygna­nia nie­miec­kiego zakonu z Sied­mio­grodu przez króla Węgier, Andrzeja II, który szybko zorien­to­wał się, że Krzy­żacy dążą do cał­ko­wi­tego zrzu­ce­nia jego zwierzch­nic­twa.

Takich ambi­cji Krzy­żacy nie wyzbyli się po przy­by­ciu do ziemi cheł­miń­skiej. Ich reali­za­cji sprzy­jał brak w Pol­sce cen­tral­nej wła­dzy kró­lew­skiej. Kil­ka­na­ście lat po ich osa­dze­niu przez Kon­rada Mazo­wiec­kiego roz­bi­cie dziel­ni­cowe w Pol­sce tylko się pogłę­biło na sku­tek nisz­czą­cego najazdu mon­gol­skiego w 1241 roku, który poło­żył kres jed­no­cze­niu ziem pol­skich przez ślą­skich Pia­stów (w momen­cie śmierci w bitwie pod Legnicą książę Hen­ryk Pobożny wła­dał zwar­tym kom­plek­sem tery­to­riów od ziemi lubu­skiej po San­do­miersz­czy­znę, od połu­dnio­wej Wiel­ko­pol­ski po Kra­ków). W tym cza­sie Krzy­żacy pro­wa­dzą już bez­względny pod­bój ziem Pru­sów, który zakoń­czy się na początku lat osiem­dzie­sią­tych XIII wieku wraz z pod­po­rząd­ko­wa­niem sobie Jaćwię­gów. Rów­no­le­gle, wyko­rzy­stu­jąc sła­bość pań­stwa pia­stow­skiego, Zakon uzy­skuje od kolej­nych papieży i cesa­rzy potwier­dze­nie swo­jej wyłącz­nej wła­dzy nad pod­bi­ja­nymi zie­miami. I nie tylko. Doku­menty te mówią rów­nież o ich pra­wo­wi­tym zwierzch­nic­twie nad zie­mią cheł­miń­ską.

W ten spo­sób Krzy­żacy uzna­wali nad sobą podwójną zwierzch­ność – papieża i cesa­rza, a więc dwóch suwe­re­nów, któ­rzy na początku XIV wieku nie tylko byli daleko, ale na doda­tek mocno osła­bieni (por. „nie­wolę awi­nioń­ską” papie­stwa i zamęt wewnętrzny w Rze­szy) i dodat­kowo cią­gle ze sobą skon­flik­to­wani. Sytu­acja ide­alna z punktu widze­nia „tego trze­ciego” (tj. Krzy­ża­ków), który na tym tylko korzy­stał, umac­nia­jąc swoją suwe­ren­ność.

Czter­na­ste stu­le­cie, które dla całej śre­dnio­wiecz­nej _chri­stia­ni­tas_ było okre­sem kata­strof natu­ral­nych („czarna śmierć”), poli­tycz­nych i eklej­zal­nych (wojna stu­let­nia mię­dzy Anglią a Fran­cją, prze­nie­sie­nie sto­licy papie­stwa z Rzymu do Awi­nionu, a w 1378 roku począ­tek „awi­nioń­skiej schi­zmy”), dla Krzy­ża­ków oka­zało się zło­tym wie­kiem ich potęgi; z cza­sem stwo­rzone przez nich pań­stwo stało się pierw­szo­rzęd­nym gra­czem poli­tycz­nym w Euro­pie Pół­noc­nej i Środ­ko­wej.

Pod­bój w latach 1308–1309 Pomo­rza Gdań­skiego, _de facto_ uznany przez króla Kazi­mie­rza Wiel­kiego na mocy pokoju kali­skiego z 1343 roku (choć pol­ski władca cią­gle tytu­ło­wał się „naj­wyż­szym władcą Pomo­rza”) i wej­ście w posia­da­nie Gotlan­dii w 1398 roku były wyda­rze­niami wyzna­cza­ją­cymi linię wzro­stu pań­stwa krzy­żac­kiego. W ciągu tych dzie­więć­dzie­się­ciu lat (mię­dzy 1308–1398) Krzy­żacy kon­ty­nu­ują wysiłki na rzecz pod­bi­cia Litwy. Celem orga­ni­zo­wa­nych od ostat­niej ćwierci XIV wieku „rejz”, w któ­rych brało udział rów­nież zachod­nio­eu­ro­pej­skie rycer­stwo, był pod­bój Żmu­dzi, a więc zyska­nie połą­cze­nia tery­to­rial­nego z pań­stwem „sio­strza­nego” Zakonu Kawa­le­rów Mie­czo­wych w Inf­lan­tach (dzi­siej­sza Łotwa i Esto­nia).W ten spo­sób wła­dza wiel­kich mistrzów zakonu krzy­żac­kiego, od 1309 roku rezy­du­ją­cych już nie w Wene­cji, ale w nowej sto­licy – Mal­borku, roz­cią­ga­łaby się nie­prze­rwa­nym pasmem tery­to­riów od Odry po Esto­nię.

Oto bowiem na początku XV wieku, u szczytu swo­jej potęgi Krzy­żacy doko­nali cen­nego zakupu. W 1402 roku za kwotę 63,2 tys. flo­re­nów węgier­skich zaku­pili z rąk Zyg­munta Luk­sem­bur­skiego – od 1387 roku króla węgier­skiego, potem zaś króla Nie­miec i cesa­rza rzym­skiego – Nową Mar­chię. W wyniku wewnątrz-dyna­stycz­nych poro­zu­mień dostała się ona pod zwierzch­nic­two cią­gle poszu­ku­ją­cego gotówki Zyg­munta (dość wspo­mnieć odda­nie Koro­nie Pol­skiej w zastaw miast spi­skich).

Dzięki tej trans­ak­cji po raz pierw­szy zetknęły się ze sobą dwie czę­ści przy­szłego pań­stwa pru­skiego – Bran­den­bur­gia i pań­stwo zakonu krzy­żac­kiego. Na początku XV wieku znaj­do­wały się one jed­nak w dia­me­tral­nie odmien­nej sytu­acji wewnętrz­nej. Mar­chia Bran­den­bur­ska po wyga­śnię­ciu dyna­stii askań­skiej w 1320 roku coraz bar­dziej pogrą­żała się w anar­chii feu­dal­nej uwa­run­ko­wa­nej postę­pu­jącą ero­zją wła­dzy mar­gra­biów. Naj­pierw, w 1324 roku, przy­pa­dła ona w udziale Wit­tels­ba­chom za sprawą decy­zji cesa­rza Ludwika Bawar­skiego, który prze­ka­zał Mar­chię Bran­den­bur­ską we wła­da­nie swo­jemu mało­let­niemu synowi (też Ludwi­kowi).

Przez kolejne pół­wie­cze Bran­den­bur­gia nie tylko doświad­czyła fak­tycz­nej eman­cy­pa­cji stanu rycer­skiego spod wła­dzy mar­gra­biów (któ­rych _de facto_ nie było), ale ponio­sła zna­czące straty tery­to­rialne. Odpa­dły: Łużyce (Górne i Dolne), Kro­sno Nad­odrzań­skie i Świe­bo­dzin oraz Mar­chia Wkrzań­ska. Osta­tecz­nie też Bran­den­bur­czycy musieli w tym cza­sie poże­gnać się z aspi­ra­cjami do roz­cią­gnię­cia zwierzch­no­ści len­nej nad Pomo­rzem Gdań­skim. W star­ciu z rosną­cymi w siłę Krzy­ża­kami, od 1308 roku panu­ją­cymi w Gdań­sku i Tcze­wie, nie mieli żad­nych szans.

Jedy­nym wyda­rze­niem, które w pierw­szej poło­wie XIV wieku odbie­gało od ciągu tych fatal­nych dla pozy­cji Mar­chii Bran­den­bur­skiej w Rze­szy i wobec wschod­nich sąsia­dów wyda­rzeń, było opu­bli­ko­wa­nie w 1346 roku _Zło­tej Bulli_. For­mal­nie potwier­dzała ona sta­tus bran­den­bur­skich mar­gra­biów jako elek­to­rów przy wybo­rach cesa­rza rzym­skiego, a z dru­giej strony prze­są­dzała o nie­po­dziel­no­ści jej tery­to­rium jako władz­twa elek­to­ral­nego.

Doku­ment, o któ­rym mowa, został wydany przez cesa­rza Karola IV z dyna­stii Luk­sem­bur­gów. W 1373 roku ród ten prze­jął wła­dzę nad Mar­chią Bran­den­bur­ską. Dyna­stia ta nie trak­to­wała jed­nak Bran­den­bur­gii jako pod­stawy swo­jego zna­cze­nia w obrę­bie Rze­szy, czy sze­rzej – w odnie­sie­niu do moż­li­wo­ści reali­za­cji ambit­nych pla­nów poli­tycz­nych doty­czą­cych Europy Środ­ko­wej. W ciągu nie­spełna czter­dzie­sto­let­niego okresu rzą­dów Luk­sem­bur­czy­ków w Bran­den­bur­gii jej tery­to­rium ule­gało dal­szemu uszczu­ple­niu (por. trans­ak­cja z Krzy­ża­kami w 1402 roku). Dla Luk­sem­bur­gów waż­niej­sze było to, co działo się w Cze­chach (rewo­lu­cja husycka) lub nad Duna­jem (per­spek­tywa obję­cia wła­dzy nad zie­miami Korony św. Ste­fana). Po roku 1410 trzeba było – co sys­te­ma­tycz­nie robił Zyg­munt Luk­sem­bur­ski – wystę­po­wać jako adwo­kat Krzy­ża­ków w ich spo­rze z pań­stwem jagiel­loń­skim, który to spór w sen­sie mili­tar­nym zakoń­czył się dla zakonu kata­strofą pod Grun­wal­dem.

Rzut oka na:

Sto­sunki pru­sko-krzy­żac­kie:

Zakon krzy­żacki po utra­cie swo­jego pań­stwa w 1525 roku w wyniku refor­ma­cji prze­trwał w kato­lic­kich czę­ściach Rze­szy. Gdy w 1701 roku elek­tor bran­den­bur­ski Fry­de­ryk III Hohen­zol­lern pod­jął dyplo­ma­tyczne sta­ra­nia u innych wład­ców Rze­szy, by uznali jego tytuł „króla w Pru­sach”, zakon krzy­żacki roz­po­czął sze­roko zakro­joną kontr­ak­cję prze­ciw „uzur­pa­to­rowi rzą­dzą­cemu zakon­nymi posia­dło­ściami w Pru­sach”. Dyplo­ma­cja Fry­de­ryka I kontr­ata­ko­wała, przy­po­mi­na­jąc w finan­so­wa­nych przez sie­bie pam­fle­tach o roz­kła­dzie moral­nym elit krzy­żackich na początku XVI wieku. Krzy­żacy nie uzna­wali kró­lew­skiej tytu­la­tury Hohen­zol­lernów nawet po tym, jak w 1787 roku uczy­niła to Sto­lica Apo­stol­ska.

W XIX wieku w Pru­sach „zapo­mniano” Krzy­ża­kom te pro­te­sty. Sygnał do „krzy­żac­kiego rene­sansu” dali roman­tycy i libe­ra­ło­wie refor­ma­to­rzy. W 1803 roku na łamach „Ber­li­ni­sche Zeitung” uka­zał się arty­kuł dwu­dzie­sto­let­niego Maksa von Schen­ken­dorfa, który po odwie­dzi­nach w popa­da­ją­cym pod pru­skimi rzą­dami w ruinę Mal­borku (Marien­burg) wzy­wał do posza­no­wa­nia rezy­den­cji wiel­kich mistrzów. Doma­gał się „upa­mięt­nie­nia ojców”, któ­rych dzieło „należy czcić, a nie nisz­czyć”.

Zamek w Mal­borku, który dostał się po pierw­szym roz­bio­rze Pol­ski w gra­nice Prus, słu­żył po czę­ści jako koszary, a po czę­ści jako sie­dziba manu­fak­tury tkac­kiej. Na początku XIX wieku urzą­dzono w nim woj­skowe maga­zyny. Wiel­kim zwo­len­ni­kiem przy­wró­ce­nia po 1815 roku Mal­bor­kowi jego daw­nej świet­no­ści był nad­pre­zy­dent pro­win­cji pru­skiej The­odor von Schön – nale­żący do obozu pru­skich refor­ma­to­rów po 1806 roku, a w póź­niej­szym okre­sie jeden z ide­olo­gów wschod­nio­pru­skiego libe­ra­li­zmu. Dzięki jego ini­cja­ty­wie pod kie­run­kiem Karla Frie­dri­cha Schin­kla pro­wa­dzono w latach 1817–1834 pierw­sze prace restau­ra­cyjne.

Schön pisał w 1842 roku do króla Prus Fry­de­ryka Wil­helma IV: „W Marien­burgu żyje całe Kró­le­stwo Prus”. Odno­wiony Mal­bork miał słu­żyć przede wszyst­kim upa­mięt­nie­niu chwały Krzy­ża­ków i kre­owa­nych na ich suk­ce­so­rów – Pru­sa­ków. To dla­tego z serii witraży zapro­jek­to­wa­nych przez Karla Wil­helma Kol­bego na wyraźne pole­ce­nie Schöna znik­nęła bitwa pod Grun­wal­dem. Poja­wiło się nato­miast inne wyda­rze­nie z 1410 roku – zwy­cię­ska obrona Mal­borka przed armią króla Wła­dy­sława Jagiełły. Na witrażu żoł­nie­rze pol­skiego króla mieli bez wyjątku orien­talne rysy, jakby kon­tyn­gent tatar­ski sta­no­wił zasad­ni­czą część wojsk pol­sko-litew­skich. Cho­dziło jed­nak o zaak­cen­to­wa­nie zasad­ni­czego prze­kazu ide­owego: Krzy­żacy i Pru­sacy są „for­pocztą i bastio­nem zachod­niej cywi­li­za­cji, sztur­mo­waną przez wschod­nie hordy bar­ba­rzyń­ców”.

Do tej poetyki nawią­zy­wała opu­bli­ko­wana w 1862 roku praca Hein­ri­cha von Tre­it­sch­kego _Das deut­sche Orden­sland Preus­sen_. Autor – poli­tyk zwią­zany z ruchem libe­ral­nym, a jed­no­cze­śnie histo­ryk, jeden z głów­nych repre­zen­tan­tów tzw. pru­skiej szkoły histo­rio­gra­ficz­nej – utrzy­my­wał, że sen­sem ist­nie­nia pań­stwa krzy­żac­kiego była obrona „nie­miec­kiej kul­tury” przed „sło­wiań­skim bar­ba­rzyń­stwem”. W tym przy­padku – jak utrzy­my­wał – nie tylko cho­dziło o „wojnę kul­tu­rową”, ale rów­nież o „walkę rasową”, bez któ­rej „nie można zro­zu­mieć naj­bar­dziej wewnętrz­nej istoty pru­skiego pań­stwa”. Krzy­żacy przy wszyst­kich swo­ich zasłu­gach mieli jed­nak jeden feler – swój kato­li­cyzm. Był on, jak utrzy­my­wał Tre­it­schke, „naj­bar­dziej uta­jo­nym zafał­szo­wa­niem pań­stwa zakon­nego”.

Na początku XX wieku w Mal­borku uwiel­bia­jący wszel­kiego typu insce­ni­za­cje ostatni król Prus i cesarz nie­miecki Wil­helm II urzą­dzał tam „krzy­żac­kie uro­czy­sto­ści”, gdzie wygła­szał pło­mienne mowy prze­ciw „pol­skiej bucie”. Po jed­nej z takich mów, wygło­szo­nej 5 czerwca 1902 roku, w któ­rej wezwał „do świę­tej wojny z pol­ską bez­czel­no­ścią i sar­macką butą”, współ­pracę z Hohen­zol­ler­nem jako jego nadworny malarz zerwał Woj­ciech Kos­sak.

Według nie­któ­rych źró­deł znisz­cze­nia spo­wo­do­wane na sku­tek sze­rzą­cej się w XIV wieku anar­chii feu­dal­nej w Bran­den­bur­gii były tak wiel­kie, że w jej nie­któ­rych regio­nach (Mar­chia Wkrzań­ska, Nowa Mar­chia) aż 40% dotych­czas upra­wia­nych grun­tów leżało odło­giem. Choć nie należy lek­ce­wa­żyć rów­nież wpływu „czar­nej śmierci”, która co prawda nie ude­rzyła tu z taką mocą jak w Euro­pie Zachod­niej, ale sze­rzyła się także w naszym regio­nie Sta­rego Kon­ty­nentu.

Gro­ziło to zaprze­pasz­cze­niem dzieła kolo­ni­za­cji wiej­skiej i miej­skiej, a ta prze­cież od dru­giej połowy XII wieku – obok pod­bo­jów mili­tar­nych i sta­bi­li­za­cji orga­ni­za­cji kościel­nej – była trze­cim fila­rem, na któ­rych wspie­rała się wła­dza mar­gra­biów bran­den­bur­skich nad świeżo pod­po­rząd­ko­wa­nymi sobie zie­miami zachod­nio­sło­wiań­skimi. Kolejni następcy Albrechta Niedź­wie­dzia aktyw­nie wspie­rali akcję kolo­ni­za­cyjną na wsi i pro­ces loka­cji miast.

W jed­nym i dru­gim przy­padku kolo­ni­za­cja odby­wała się na „pra­wie nie­miec­kim”, co nie ozna­czało na przy­kład, że wszyst­kie nowe osady wiej­skie powstałe w XII i XIII wieku w Bran­den­bur­gii były two­rzone tylko i wyłącz­nie przez etnicz­nych Niem­ców. Należy zresztą zauwa­żyć, że w odnie­sie­niu do śre­dnio­wiecz­nych realiów to ostat­nie okre­śle­nie jest wysoce nie­pre­cy­zyjne, by nie powie­dzieć – ahi­sto­ryczne. Raczej należy mówić o osad­ni­kach dol­no­sak­soń­skich, tj. wywo­dzą­cych się z Dol­nej Sak­so­nii (pół­nocne Niemcy), skąd w więk­szo­ści pocho­dzili uczest­nicy trwa­ją­cej od XII wieku w Bran­den­bur­gii akcji kolo­ni­za­cyj­nej.

Jak wska­zują bada­cze tego pro­cesu, wśród miesz­kań­ców nowo loko­wa­nych wsi nie bra­ko­wało rodzi­mych, sło­wiań­skich miesz­kań­ców zasie­dla­nych ziem. Uczest­ni­czyli rów­nież w pro­ce­sie reor­ga­ni­za­cji (sca­la­nia) dotych­czas ist­nie­ją­cych osad⁶. Miało to oczy­wi­ście swoje kon­se­kwen­cje – roz­ło­żone na setki lat – w zakre­sie prze­bu­dowy etnicz­nej ziem mię­dzy Łabą a Odrą. Należy się jed­nak zgo­dzić, że nie można tutaj mówić o jakieś celo­wej, świa­do­mie roz­ło­żonej na etapy „czy­stce etnicz­nej” _avant la let­tre_, czy tym bar­dziej ludo­bój­czej poli­tyce zmie­rza­ją­cej do uczy­nie­nia z tych ziem „wiel­kiego cmen­ta­rzy­ska Sło­wian”. W tym ostat­nim przy­padku potrzebne były tota­li­tarna ide­olo­gia i wypo­sa­żone w odpo­wied­nie instru­menty (cho­ciażby infra­struk­turę komu­ni­ka­cyjną) pań­stwo tota­li­tarne. Tego w śre­dnio­wie­czu, rzecz jasna, nie było.

Akcji kolo­ni­za­cyj­nej pod patro­na­tem bran­den­bur­skich mar­gra­biów sprzy­jała rów­nież słaba gęstość zalud­nie­nia na połabsz­czyź­nie. Zie­mie zachod­nich Sło­wian, choć nie były „etnicz­nie wyczysz­czane” przez wszech­władne pań­stwo, to jed­nak sys­te­ma­tycz­nie sta­wały się coraz bar­dziej nie­miec­kie. Jak już zazna­czono, był to pro­ces roz­ło­żony na stu­le­cia i trzeba było impulsu w postaci pro­te­stanc­kiej refor­ma­cji, aby uległ on dal­szemu przy­spie­sze­niu. Nie do prze­ce­nie­nia był wpływ, jaki ode­grało „una­ro­do­wie­nie” Kościoła w Bran­den­bur­gii, któ­rej władcy osta­tecz­nie przy­stą­pili do obozu pro­te­stanc­kiego.

Czę­ścią pro­cesu kolo­ni­za­cyj­nego były rów­nież loka­cje miast. W XIII wieku nastą­piło m.in. nada­nie praw miej­skich Ber­li­nowi–Cölln, usa­do­wio­nemu mię­dzy ist­nie­ją­cymi już gro­dami Span­dau i Kopa­nica (władcą tego ostat­niego był wspo­mniany Jaksa, nie­sku­tecz­nie wal­czący z Albrech­tem Niedź­wie­dziem o Brennę). Sto­lica (a wła­ści­wie sto­lice, jeśli oddziel­nie trak­to­wać Ber­lin i Cölln) Bran­den­bur­gii, a póź­niej Prus i Nie­miec, otrzy­mała prawa miej­skie w latach 1237‒1244 r.

W okre­sie swo­jej świet­no­ści pań­stwo zakonu krzy­żac­kiego było wyjąt­kiem w feu­dal­nej Euro­pie, która w sen­sie ustro­jo­wym nie znała scen­tra­li­zo­wa­nej formy admi­ni­stra­cji pań­stwowej. Pod tym wzglę­dem orga­nizm pań­stwowy stwo­rzony przez Krzy­ża­ków mię­dzy Wisłą a Nie­mnem był przy­pad­kiem szcze­gól­nym. Na czele pań­stwa stał wielki mistrz doży­wot­nio wybie­rany na ten urząd przez kapi­tułę gene­ralną zakonu, obra­du­jącą w Mal­borku (skła­dała się z mistrzów kra­jo­wych sto­ją­cych na czele lokal­nych odga­łę­zień zakonu).

Wielki mistrz spra­wo­wał wła­dzę, opie­ra­jąc się na gru­pie naj­wyż­szych dostoj­ni­ków zakonu, na czele z wiel­kim kom­tu­rem, wiel­kim mar­szał­kiem, wiel­kim szat­nym, wiel­kim szpi­tal­ni­kiem oraz wiel­kim pod­skar­bim. Dostoj­nicy ci byli jed­no­cze­śnie lokal­nymi kom­tu­rami (na przy­kład wielki mar­sza­łek był jed­no­cze­śnie kom­tu­rem kró­le­wiec­kim, a wielki szpi­tal­nik był kom­tu­rem elblą­skim). Kom­tu­rie zarzą­dzane przez pod­po­rząd­ko­wa­nych wiel­kiemu mistrzowi kom­tu­rów były pod­sta­wo­wymi jed­nost­kami podziału admi­ni­stra­cyj­nego zakon­nego pań­stwa. Ponie­waż mówimy tutaj o zako­nie rycer­skim, cała struk­tura admi­ni­stra­cyjna tego pań­stwa miała słu­żyć nie tylko zabez­pie­cze­niu władz­twa tery­to­rial­nego, ale rów­nież ist­nie­niu spraw­nej struk­tury woj­sko­wej.

Urzędy w zako­nie krzy­żac­kim (podob­nie jak w innych rycer­skich i nierycer­skich zako­nach) nie były dzie­dzi­czone, tylko obie­ralne. Pań­stwem zakon­nym zarzą­dzała więc grupa ludzi, która nie zawdzię­czała swo­ich sta­no­wisk pro­stemu dzie­dzi­cze­niu. Dodat­kowo zaś należy pamię­tać, że ta elita wła­dzy zło­żona z zakon­nych braci, któ­rzy mogli peł­nić wymie­nione klu­czowe urzędy, była bar­dzo ogra­ni­czona liczeb­nie. Sza­cuje się, że na początku XV wieku nie prze­kra­czała ona tysiąca osób w całym pań­stwie zakon­nym⁷.

Zupeł­nie wyjąt­kowa była rów­nież struk­tura wła­sno­ściowa w tym pań­stwie. Do końca ist­nie­nia – tj. do pierw­szej połowy XVI wieku – w Pru­sach naj­więk­szym wła­ści­cie­lem pań­stwa krzy­żac­kiego był zakon, czyli w tam­tych realiach pań­stwo. Pokaźne władz­two nale­żało rów­nież do lokal­nego Kościoła, czyli biskupstw: sam­bij­skiego, pome­zań­skiego, war­miń­skiego i cheł­miń­skiego. Posia­dło­ści rycer­skie w prze­wa­ża­ją­cej czę­ści nale­żały do napły­wo­wych (z kra­jów nie­miec­kich) przed­sta­wi­cieli tego stanu.

Zor­ga­ni­zo­wana przez Krzy­ża­ków akcja kolo­ni­za­cyjna na wsi oraz loka­cje miast, podob­nie jak w Bran­den­bur­gii, miały kon­se­kwen­cje w postaci stop­nio­wej prze­bu­dowy etnicz­nej ziem zamiesz­ka­nych przez rdzen­nych miesz­kań­ców (w tym przy­padku przez ple­miona pru­skie). Czy ta długa per­spek­tywa cza­sowa ozna­czała, że gdy jest mowa o krwa­wym pod­boju ziem Pru­sów przez zakon, mówimy jedy­nie o „czar­nej legen­dzie”? Raczej nie, choć trzeba pamię­tać, że pod­bój ten – bez­względny i bru­talny – nie miał cha­rak­teru ludo­bój­czego. Z dru­giej jed­nak strony nie można zaprze­czyć, że bez przy­by­cia Krzy­ża­ków i zor­ga­ni­zo­wa­nia przez nich mocno scen­tra­li­zo­wa­nego pań­stwa, pro­ces niem­cze­nia tych ziem by nie nastą­pił. Podob­nie jak w Bran­den­bur­gii, rów­nież tutaj zwy­cię­stwo refor­ma­cji znacz­nie go przy­spie­szyło.

Przed­sta­wiony tutaj w zary­sie model zarzą­dza­nia pań­stwem zakon­nym zde­cy­do­wa­nie odbie­gał od tego, co w tym samym cza­sie (tj. na prze­ło­mie XIV i XV wieku) ukształ­to­wało się w Bran­den­bur­gii. Upa­dek wła­dzy cen­tral­nej po wymar­ciu Askań­czy­ków skut­ko­wał tam wyeman­cy­po­wa­niem się sta­nów, przede wszyst­kim zaś stanu rycer­skiego (szla­chec­kiego). Będzie to miało swoje kon­se­kwen­cje dla przy­szło­ści pań­stwa pru­skiego, zwłasz­cza jeśli się zważy, że podobny pro­ces eman­cy­po­wa­nia się sta­nów w pań­stwie zakon­nym w poło­wie XV wieku będzie bez­po­śred­nio zwią­zany z postę­pu­jącą ero­zją pozy­cji Mal­borka po grun­waldz­kiej kata­stro­fie.XV WIEK – FEU­DA­ŁO­WIE I RYCE­RZE ZAKONNI

XV wiek – feu­da­ło­wie i ryce­rze zakonni

Pięć­set­le­cie obję­cia wła­dzy w Bran­den­bur­gii przez Hohen­zol­ler­nów przy­pa­dło na drugi rok Wiel­kiej Wojny. Siłą rze­czy ten okrą­gły jubi­le­usz, który w warun­kach poko­jo­wych z pew­no­ścią wypadłby bar­dziej oka­zale (uwiel­bia­jący pom­pa­tyczne uro­czy­sto­ści cesarz nie­miecki i król Prus Wil­helm II z pew­no­ścią by o to zadbał), przy­ćmiły wyda­rze­nia wojenne. Ale prze­cież nie pozo­stał nie­zau­wa­żony.

Pru­ski gene­rał pie­choty, zdo­bywca Antwer­pii i Modlina Hans von Bese­ler w paź­dzier­niku 1915 roku – a więc led­wie parę tygo­dni po obję­ciu kie­row­nic­twa nad war­szaw­skim Gene­ral­nym Guber­na­tor­stwem – pisał do żony o dobro­dziej­stwach, które spły­nęły na Bran­den­bur­gię z chwilą przy­by­cia nad Sprewę i Hawelę pierw­szych Hohen­zol­ler­nów. Dzięki nim w „tym zanie­dba­nym kraju , sto­ją­cym jesz­cze przed swoim roz­wo­jem kul­tu­ro­wym”, doszło do „wspa­nia­łej prze­miany”. To Hohen­zol­ler­no­wie spra­wili, że z bie­giem czasu Bran­den­bur­gia – „zanie­dbany kraj” – prze­dzierz­gnęła się w „toczące wiel­kie bitwy dzi­siej­sze Niemcy”. „Czy byśmy do tego doszli, gdyby przy­wódz­two w Niem­czech objęli Wet­ty­no­wie lub Wit­tels­ba­cho­wie? Nie sądzę! Nawet jeśli dyna­styczną legendą jest to, że wszy­scy Hohen­zol­ler­no­wie byli wielcy, to możemy im być wdzięczni za to, że ci wielcy poja­wili się we wła­ści­wym cza­sie”⁸.

Posta­wiony na czele nie­miec­kiego sek­tora oku­pa­cyj­nego w Kon­gre­sówce pru­ski gene­rał pie­choty czuł się zresztą jak pierwsi Hohen­zol­ler­no­wie, któ­rzy przy­byli do „zanie­dba­nej” Bran­den­bur­gii. Tak jak oni, musiał „wszystko orga­ni­zo­wać” i zma­gać się z „wie­lo­let­nimi zapóź­nie­niami cywi­li­za­cyj­nymi”. Pozo­sta­wia­jąc na boku oso­bi­ste ambi­cje i idio­syn­kra­zje Bese­lera, należy przy­znać, że obję­cie wła­dzy przez Hohen­zol­ler­nów w Bran­den­bur­gii w 1415 roku było trze­cim w odstę­pie trzy­dzie­stu lat wyda­rze­niem, które miały dale­ko­siężne skutki dla Bran­den­bur­gii oraz pań­stwa krzy­żac­kiego. Pierw­szym z nich było zawar­cie w 1385 roku unii pol­sko-litew­skiej, która zapo­cząt­ko­wała, uży­wa­jąc dwu­dzie­sto­wiecz­nego języka, geo­po­li­tyczną rewo­lu­cję w Euro­pie Środ­ko­wej i Wschod­niej. Dru­gim było zwy­cię­stwo pol­sko-litew­skie pod Grun­wal­dem, które osta­tecz­nie zła­mało potęgę Krzy­ża­ków i potwier­dziło mocar­stwowy sta­tus monar­chii jagiel­loń­skiej. Trze­cim było przy­by­cie Hohen­zol­ler­nów do Bran­den­bur­gii.XVI WIEK – HOHEN­ZOL­LER­NO­WIE IDĄ W ŚLADY LUTRA

XVI wiek – Hohen­zol­ler­no­wie idą w ślady Lutra

Na początku XVI wieku – w 1511 oraz w 1517 roku – doszło do dwóch wyda­rzeń, które w istotny spo­sób przy­czy­niły się do powsta­nia pań­stwa bran­den­bur­sko-pru­skiego. Pierw­sza data nawią­zuje do wyboru na urząd wiel­kiego mistrza zakonu krzy­żac­kiego księ­cia Albrechta Hohen­zol­lerna z fran­koń­skiej linii tej dyna­stii (6 lipca 1511 roku). Druga ozna­cza począ­tek refor­ma­cji pro­te­stanc­kiej, zapo­cząt­ko­wa­nej ogło­sze­niem przez księ­dza Mar­cina Lutra z Wit­ten­bergi swo­ich 95 tez (choć żadna z nich w 1517 roku nie gło­siła otwar­cie koniecz­no­ści zerwa­nia z Kościo­łem rzym­skim i nie nazy­wała papieża „Anty­chry­stem”).XVII WIEK – WSPÓLNY MARSZ BRAN­DEN­BUR­GII I PRUS

XVII wiek – wspólny marsz Bran­den­bur­gii i Prus

XVII stu­le­cie należy do naj­krót­szych w dzie­jach Prus. Roz­po­częły je dwa wyda­rze­nia, które miały dale­ko­siężne skutki dla państw rzą­dzo­nych przez dyna­stię Hohen­zol­ler­nów: wybuch wojny trzy­dzie­sto­let­niej w Świę­tym Cesar­stwie Rzym­skim Narodu Nie­miec­kiego oraz począ­tek rzą­dów bran­den­bur­skiej gałęzi tej dyna­stii w Księ­stwie Pru­skim. 23 maja 1618 roku tzw. druga pra­ska defe­ne­stra­cja roz­po­częła „wojnę nie­miecką”³⁵. Nie­mal trzy mie­siące póź­niej, 18 sierp­nia 1618 roku, zmarł bez­po­tom­nie książę Albrecht Fry­de­ryk, psy­chicz­nie chory jedyny syn pierw­szego księ­cia pru­skiego, co zgod­nie z wcze­śniej­szymi ukła­dami ozna­czało prze­ję­cie przez bran­den­bur­skich Hohen­zol­ler­nów wła­dzy także w Kró­lewcu.

Pru­ski XVII wiek zakoń­czyła śmierć elek­tora bran­den­bur­skiego i księ­cia pru­skiego Fry­de­ryka Wil­helma Hohen­zol­lerna, który potra­fił wycią­gnąć dla swo­jego rodu mak­si­mum korzy­ści z dwóch cią­gów wyda­rzeń, które roz­po­częły się sie­dem­dzie­siąt lat wcze­śniej. Bran­den­bur­gia, choć mate­rial­nie mocno pokie­re­szo­wana, prze­trwała wojnę trzy­dzie­sto­let­nią, powięk­sza­jąc nawet nieco swoje tery­to­rium. Nato­miast w Księ­stwie Pru­skim Hohen­zol­lern zrzu­cił lenną zwierzch­ność Korony Pol­skiej, wyko­rzy­stu­jąc dogodną koniunk­turę poli­tyczną wytwo­rzoną w latach szwedz­kiego „potopu”. Trwa­jące nie­mal pół wieku pano­wa­nie tego Hohen­zol­lerna zapo­cząt­ko­wało rów­nież realną uni­fi­ka­cję ziem, które sta­no­wiły rdzeń jego posia­dło­ści: Mar­chii Bran­den­bur­skiej oraz Księ­stwa Pru­skiego. Uni­fi­ka­cja ta nastę­po­wała w warun­kach abso­lut­nej wła­dzy Fry­de­ryka Wil­helma, bez­względ­nie łamią­cego opór sta­nów (naj­więk­szy w Księ­stwie Pru­skim).
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: