-
W empik go
Przeciętna trzydziestoletnia - ebook
Przeciętna trzydziestoletnia - ebook
Przeciętna trzydziestoletnia to niezwykle intymny zapis poetyckich myśli autorki. Dojrzałe wiersze oraz wielość przemyśleń, które powstały w wyniku obserwacji składają się na osobisty zbiór pretensji do świata. I jak się okazuje, to dopiero początek. Najwięcej dzieje się między wierszami.
| Kategoria: | Poezja |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8351-753-7 |
| Rozmiar pliku: | 715 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Od autorki
Tyle wie o nas świat, ile napisaliśmy wierszy
Moja szuflada — owszem — pęka w szwach, ale bardzo ją lubię. Jest znacznie starsza ode mnie — odrestaurowana. W jej środku plątają się zapiski i niedokończone wiersze. Jest pełna sekretów, myśli i kolaży. Zawiera w sobie wielki spis codziennych spraw. Podobnie zresztą jak ten zbiór wierszy — zbiór pretensji do świata. Chociaż w głębi serca jestem pogodzona, że trzydzieści lat tego życia już za mną. Kiedy pisałam te wiersze wiedziałam tylko, że maj musi się zmieścić przed październikiem. Niby poezja, a jednak proza życia. Nie ma co ukrywać, że przeciętność wyznacza kierunek naszych dni i w pewnym sensie przynosi spokój nadchodzącym sprawom.
Najwięcej przemyśleń zrodziło się między bocheńskimi uliczkami. To tutaj serce bije spokojniej. Szepcze nieśmiało, że można inaczej. Tutaj przeżywam i kolekcjonuję doświadczenia. Swoje i nie tylko.
Oddaję w Twoje ręce niezwykle intymny zapis świadomości — chociaż nie mam pewności, że wszystkie te myśli wydarzyły się naprawdę. Z całą jednak śmiałością stwierdzam, że są częścią mojego wewnętrznego życia.
Dzięki poezji poznaję świat. Próbuję uchwycić go w słowa, ale tak jak w życiu — najwięcej dzieje się między wierszami. Trzeba tylko (i aż) umieć to wyłapać.
Żeby zachować chociaż namiastkę chronologii to tylko wspomnę, że zanim _Przeciętna trzydziestoletnia_, to był jeszcze postulat: _Zakaz rzucania p(o)etów na trawnik_!Ad personam
Ja jestem prosta poetka
z mniejszego miasta
też nie wysoko jakoś postawiona
bo to zaledwie dwieście szesnaście
metrów nad poziomem morza
więc nie szczyty.
U nas to raczej więcej dzieje się pod ziemią
ale w ludziach zwykłych widzę
od ludzi zwyczajnych słyszę
i do tych ludzi czuję
do nich mnie też ciągnie
z nimi
o nich
przez nich
ale nigdy za nich
jak już to za nimi
i to takie rzeczy
co się nawet poetom nie śniły.Bocheńskość
Na początku była matka
i ojciec
potem uliczki wzdłuż solnego rynku
z kamienicami wciąż do remontu
jakby fasady zbyt długo rzecz jasna
do swej historii żywiły urazę
pierwszy papieros
na szczęście ostatni
letnie koncerty
i pocałunek
bunt młodzieńczości
tak oswojony
dorzućmy jeszcze kilka porażek
potoków łez
i zachwytów
to trochę się jednak powodów uzbiera
by wracać tu zawsze
i wciąż być u siebie
Tyle wie o nas świat, ile napisaliśmy wierszy
Moja szuflada — owszem — pęka w szwach, ale bardzo ją lubię. Jest znacznie starsza ode mnie — odrestaurowana. W jej środku plątają się zapiski i niedokończone wiersze. Jest pełna sekretów, myśli i kolaży. Zawiera w sobie wielki spis codziennych spraw. Podobnie zresztą jak ten zbiór wierszy — zbiór pretensji do świata. Chociaż w głębi serca jestem pogodzona, że trzydzieści lat tego życia już za mną. Kiedy pisałam te wiersze wiedziałam tylko, że maj musi się zmieścić przed październikiem. Niby poezja, a jednak proza życia. Nie ma co ukrywać, że przeciętność wyznacza kierunek naszych dni i w pewnym sensie przynosi spokój nadchodzącym sprawom.
Najwięcej przemyśleń zrodziło się między bocheńskimi uliczkami. To tutaj serce bije spokojniej. Szepcze nieśmiało, że można inaczej. Tutaj przeżywam i kolekcjonuję doświadczenia. Swoje i nie tylko.
Oddaję w Twoje ręce niezwykle intymny zapis świadomości — chociaż nie mam pewności, że wszystkie te myśli wydarzyły się naprawdę. Z całą jednak śmiałością stwierdzam, że są częścią mojego wewnętrznego życia.
Dzięki poezji poznaję świat. Próbuję uchwycić go w słowa, ale tak jak w życiu — najwięcej dzieje się między wierszami. Trzeba tylko (i aż) umieć to wyłapać.
Żeby zachować chociaż namiastkę chronologii to tylko wspomnę, że zanim _Przeciętna trzydziestoletnia_, to był jeszcze postulat: _Zakaz rzucania p(o)etów na trawnik_!Ad personam
Ja jestem prosta poetka
z mniejszego miasta
też nie wysoko jakoś postawiona
bo to zaledwie dwieście szesnaście
metrów nad poziomem morza
więc nie szczyty.
U nas to raczej więcej dzieje się pod ziemią
ale w ludziach zwykłych widzę
od ludzi zwyczajnych słyszę
i do tych ludzi czuję
do nich mnie też ciągnie
z nimi
o nich
przez nich
ale nigdy za nich
jak już to za nimi
i to takie rzeczy
co się nawet poetom nie śniły.Bocheńskość
Na początku była matka
i ojciec
potem uliczki wzdłuż solnego rynku
z kamienicami wciąż do remontu
jakby fasady zbyt długo rzecz jasna
do swej historii żywiły urazę
pierwszy papieros
na szczęście ostatni
letnie koncerty
i pocałunek
bunt młodzieńczości
tak oswojony
dorzućmy jeszcze kilka porażek
potoków łez
i zachwytów
to trochę się jednak powodów uzbiera
by wracać tu zawsze
i wciąż być u siebie
więcej..