- promocja
Przekroczyć granicę - ebook
Przekroczyć granicę - ebook
Ola wydaje się spełnioną trzydziestolatką. Na pozór ma wszystko: dom, dobrą pracę, pieniądze, zdrowie, wspaniałego męża. Do szczęścia brakuje jej jednego ważnego elementu – udanego życia osobistego, które w tym momencie nie jest usłane różami. Kobieta chciałaby mieć wsparcie rodziny, ale najbliżsi nie interesują się jej problemami, nie pomagają jej, a z czasem nawet o nic nie pytają. Kiedy więc na drodze Oli staje ten, o którym nigdy nie zapomniała, i obsypuje ją miłością, której niegdyś potrzebowała, traci głowę. Gdy te cholernie seksowne oczy ponownie spoglądają w głąb niej, ona już wie. Wszystko w niej ożywa – zatracenie, ślepe pożądanie, ale i prawdziwa miłość. Z jak trudną rzeczywistością tak naprawdę przyjdzie jej się zmierzyć, by odzyskać to, co straciła? Zdrada, kłamstwa i nieokiełznana namiętność. Kobieta pragnąca prawdziwego uczucia, którym darzyła tylko jednego mężczyznę. Co się stanie, kiedy przypadkiem ich drogi na nowo się skrzyżują? Zdrada nie zawsze oznacza to, co na pozór wydaje się oczywiste. Kto okaże się tym złym? Przekonajcie się! Wejdźcie do świata intryg i nieposkromionego pożądania. - A.P.Mist Ta historia wciągnie Was już od samego początku. Znajdziecie tutaj momenty zaskoczenia, gorące sceny zbliżeń oraz bohaterów, których da się polubić. Dawna miłość, która wcale niewygasła, pojawia się po latach. Jak mocno można przekroczyć granicę? Tego dowiecie się po przeczytaniu. Gorąco polecam. - Ada Kasprzak, zakazaneksiazki Czytając „Przekroczyć granicę” Anety Sołopy, przewracałam strony w błyskawicznym tempie. Książka chwytająca za serce, dająca nadzieję i wywołująca dreszczyk emocji. Mam nadzieję, że sięgniecie po tę historię i po lekturze będziecie poruszeni tak samo jak ja. Polecam serdecznie wszystkim czytelnikom. - Wasza madziara.malfoy, Magdalena Spirydowicz
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8290-139-9 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Słońce przedziera się przez rolety w sypialni. Okno jest uchylone, a poranny, czerwcowy wiaterek przedostaje się do pokoju. Spoglądam na zegarek, jest chwilę po siódmej. Wkładam moją najlepszą, koronkową koszulkę i króciutki szlafrok. Poprawiam swoje rude włosy. Nie zadaję sobie trudu, żeby włożyć majtki. Mam nadzieję, że tym razem nie będą mi potrzebne.
Jest niedziela.
Jest nasza druga rocznica ślubu.
Ale mojego męża nie ma w sypialni.
Otwieram więc drzwi na korytarz i cichutko przechodzę do salonu połączonego z aneksem kuchennym. Na wyspie stoi wielki bukiet róż, a obok niego pudełeczko.
Zaglądam tam i znajduję przepiękną, złotą bransoletkę z literkami P i A. Wącham kwiaty i wyjmuję liścik.
Wtedy krew odpływa mi z żył, a nerwy biorą górę nad spokojem, z którym się dzisiaj obudziłam.
Kochanie, wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy. Mam nadzieję, że mi wybaczysz, ale wrócę późnym wieczorem. Mam w biurze mnóstwo spraw do nadrobienia. Nie krępuj się i poświętuj z koleżankami. Kocham cię.
Jestem tak wkurwiona, że ze złości wrzucam bukiet do kosza, a bransoletkę wciskam z powrotem do pudełka.
Co on sobie, kurwa, myśli, że drogimi prezentami kupi moją cierpliwość?
Nie ma mowy.
Zbieram się w sobie i wychodzę z domu, po czym wsiadam do auta. Od razu jadę do biura mojego męża i nie dając się zatrzymać ochronie, wparowuję do jego gabinetu. Rozmawia akurat przez telefon. Patrzy na mnie zdziwionym wzrokiem, ale gestem zaprasza mnie do środka, nie kończąc rozmowy. Biurko ma zawalone papierami, drukarka coś drukuje, ale mnie to nie obchodzi. Będzie się kochał ze mną tu i teraz.
Zamiast usiąść naprzeciw niego, siadam mu na kolanach i językiem zaczynam zahaczać o jego ucho i szyję. Próbuję mu rozpiąć koszulę, aż wreszcie mój mąż odkłada telefon i powstrzymuje mnie stanowczym ruchem.
– Nie tutaj, zwariowałaś? – pyta, ale ja nie chcę mu odpowiedzieć.
– Tutaj. Znowu mnie zostawiłeś. Jest nasza rocznica. Jak długo mam jeszcze znosić twój brak zainteresowania mną?
– Przestań. Interesuję się tobą, inaczej nie pamiętałbym o rocznicy naszego ślubu, jak większość mężów na tej planecie.
– Dobrze wiesz, że nie o tym mówię. Chcę się z tobą kochać. Teraz. Natychmiast – żądam, próbując go pocałować w usta, ale się odsuwa, podnosząc nas z fotela.
– W każdej chwili ktoś może tu wejść. Możesz przestać zachowywać się jak dziecko?
Patrzę na niego wzrokiem zbitego psa. Znowu mi odmawia, a ja znowu czuję się jak szmata, naprzykrzając się własnemu mężowi. Gdzie ja miałam oczy, nie widząc tego, zanim go poślubiłam?
– Jesteś beznadziejny – mówię i chwyciwszy za torebkę, wychodzę.
Łzy płyną mi po policzkach, kiedy wsiadam do auta. I nie mam się nawet komu pożalić. Ile już razy było to samo, a ja ciągle i tak czuję ból i płaczę, bo inaczej nie umiem wyrazić tych emocji?
Wyszłam za mąż, zdając sobie sprawę, że nasze pożycie nie wygląda najlepiej. Kochałam jednak mojego męża za to, ile spokoju i stabilizacji wprowadził do mojego burzliwego życia. Kiedy go spotkałam, znajdowałam się na zakręcie życiowym, z którego mnie wydostał, i byłam mu za to wdzięczna. Traktował mnie jak księżniczkę, niczego ode mnie nie chciał, tylko mnie kochać. A to było mi bardzo potrzebne. Poszłam z nim do łóżka i bardzo mi się spodobało, że kocha mnie tak powoli i tak mnie pieści delikatnie, że nawet nie zwróciłam uwagi, jak rzadko to było. Przed ślubem jakoś nie miałam do tego głowy. Choć oczywiście wspominałam mu, że nie mam orgazmu, że chciałabym taką pozycję czy inną. Ale on nie reagował albo prawie wcale nie reagował. Obiecywał, że się postara bardziej i na obietnicach się kończyło.
Kiedy byliśmy razem już dwa lata, oświadczył się, a ja nie wiedziałam, co zrobić ze swoim życiem ani czego pragnę, więc zgodziłam się, mając cichą nadzieję, że po zaręczynach coś się zmieni.
Ale po zaręczynach to ja zmieniłam pracę i naprawdę nie miałam czasu zastanawiać się nad liczbą zbliżeń w tygodniu. Dostałam szansę od losu, jakich mało. Zaaplikowałam do Urzędu Marszałkowskiego w Warszawie i mnie przyjęli. Mój projekt był najlepszy, a prezydent osobiście wręczył mi nominację na głównego architekta i uczynił swoją prawą ręką do spraw przestrzennych. To był cud.
I ten cud sprawił, że zapomniałam o bożym świecie. Poświęciłam się całkowicie, a raczej zatraciłam się całkowicie w pracy. Chciałam się wykazać, zdobyć zaufanie i podpisać swoim nazwiskiem pod największymi warszawskimi projektami. Przez pierwsze pół roku byłam wyłączona z życia. Przestałam jeździć do domu, przestałam się spotykać ze znajomymi, widywałam tylko Przemka i swoich pracowników.
Aż się ocknęłam.
Co ja wyprawiam?
Projekt za projektem, praca i praca, a dom, ślub, Przemek?
Szkoda, że wtedy nie dostrzegłam, jak bardzo jemu to odpowiadało. Kiedy policzyłam tygodnie, które mijały od jednego stosunku do drugiego, byłam przerażona. To ja stałam się taka zimnokrwista czy on tego ode mnie nie wymagał?
Wróciłam kiedyś do domu wcześniej, zrobiłam romantyczną kolację, ubrałam się seksownie, a kiedy Przemek wrócił, ledwo to zauważył. Szepnął, że wyglądam ślicznie, ale jest zbyt zmęczony, aby się mną zająć.
Zrobiło mi się przykro na maksa, ale uznałam, że na to zasługuję. Tyle miesięcy się nim nie interesowałam, to teraz mam, co chciałam.
Następnego dnia spróbowałam znowu i znowu, aż doszło do tego, że zmusiłam go do seksu, ale nawet nie miał porządnego wzwodu, co oboje przyjęliśmy z goryczą. Obserwowałam go kilka następnych tygodni i nic. Nie zdradzał mnie, ale też się mną nie interesował. Od czasu do czasu mnie całował, szepnął jakiś zdawkowy komplement, a poza tym nic.
Byłam zaskoczona i roztrzęsiona. Gdzie się podziała moja miłość z początku naszego związku?
Gdzie się podziało to pożądanie, które było niewielkie, ale przynajmniej było?
Starałam się wtedy, o tym porozmawiać z Przemkiem, ale on mnie nie słuchał, a raczej słuchał, ale nie słyszał. Dla niego to nie było nic dziwnego ani nienormalnego, że jak ludzie się dorabiają, nie mają czasu na to czy tamto.
– Ale my w ogóle nic razem nie robimy, nawet nie chodzimy do łóżka. To też jest normalne? – kwitowałam jego słowa zawsze tak samo.
Tuż przed ślubem trochę się między nami poprawiło. Przemek był bardziej czuły, bardziej skłonny do igraszek i choć nie miałam orgazmu, cieszyłam się, że coś się zmienia.
Która kobieta by w to nie uwierzyła?
Ale moja wiara w niego została zachwiana tuż po ślubie. W czasie nocy poślubnej powiedział mi, że jestem jego na zawsze. I dzięki temu nie musi się już tak bardzo starać, bo przecież nie wezmę z nim rozwodu.
To był dla mnie szok.
Złożyłam to na barki zmęczenia organizacją ślubu i w sumie odebrałam jako żart.
Ale myliłam się bardzo, bo razem z obrączkami na palcach coś między nami bezpowrotnie się skończyło.
Czyli seks.
I nie chodziło o sam seks, ale o tę bliskość, czułość, której między nami nie było. Bóg raczy wiedzieć, ile razy starałam się to naprawić, rozmawiać i jakoś ułożyć, ale to nic nie dawało. Mój mąż był jak z innej planety. Ciągle twierdził, że wszystko jest w porządku, a ja jestem szalona i przewrażliwiona.
Ja?
Pytałam koleżanek, co o tym sądzą, pytałam moich sióstr i nawet mojej mamy, ale nikt mnie do końca nie zrozumiał.
Poszłam nawet do psychologa, który kazał mi przyprowadzić męża, ale mój mąż nie chciał o tym słyszeć. Prosił, żebym nie robiła z niego wariata.
Byłam coraz bardziej załamana.
Próbowałam wszystkiego, ubierałam się seksownie, starałam się przynajmniej dwa razy w tygodniu przygotować coś romantycznego i zaskakującego, zabierałam go na wspólne wyjścia i nic, kurwa, nic.
W ciągu dwóch lat małżeństwa, kochaliśmy się szesnaście razy.
Nie wiem, czy ktokolwiek jest w stanie sobie coś takiego wyobrazić.
Tysiąc razy go pytałam, czy to moja wina, czy powinnam coś zmienić w sobie, może jakiś inny strój, perfumy, jakiś bodziec, który go podnieci, ale ciągle mi powtarzał, że ze mną wszystko w porządku. Że to on tego nie potrzebuje, nie ma ochoty i jest ciągle zmęczony.
W najtrudniejszych chwilach żałowałam, że go poznałam i że na to pozwoliłam. Czułam się jak dziwka, kiedy tak prawie każdego dnia błagałam go o odrobinę uczucia i seksu, a on nic.
Moje poczucie własnej wartości zmalało do zera.
Jedyną satysfakcję jeszcze sprawiały mi moja praca, bo była pracą moich marzeń, i – kiedy mój mąż mi odmawiał – długie wieczory z wibratorem, choć to nigdy nie było to samo, co dzielić bliskość z ukochaną osobą.