Przepis na sukces - ebook
Przepis na sukces - ebook
Właściciel firmy motoryzacyjnej Rafael Falcone zawsze stawia sobie ambitne cele i realizuje je bez względu na wszystko. Ponieważ Samantha Rourke jest najlepszym fachowcem, o jakim słyszał, postanawia ją zatrudnić. Nieważne, że kiedyś była jego kochanką, którą porzucił. Nie przyjmuje odmowy. Nie spodziewa się, że ta decyzja odmieni jego życie…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-1447-6 |
Rozmiar pliku: | 686 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Rafael Falcone spojrzał na złożoną w grobie trumnę. Na jej wieku leżało kilka kwiatów i rzucona przez najbliższych ziemia. Większość z nich stanowili mężczyźni, co mogło potwierdzać plotki, że Esperanza Christakos miała wielu kochanków.
Rafaelem miotały sprzeczne uczucia. Oczywiście dominował żal z powodu straty matki, choć nigdy nie był z nią mocno związany. Była piękną, ale trudną we współżyciu kobietą. Odeszła od jego ojca, pozostawiając go w rozpaczy.
Była kobietą, które potrafiła sprawić, że mężczyzna całkowicie zapominał o swojej godności i o sobie samym. Na szczęście on do takich mężczyzn nie należał. Doskonale wiedział, czego pragnie, i potrafił konsekwentnie do tego dążyć. Jego głównym życiowym celem było budowanie imperium motoryzacyjnego rodziny Falcone. Piękne kobiety były jedynie miłym przerywnikiem, nic ponadto. Nigdy z żadną nie związał się na dłużej i żadnej nie pokochał.
W przeszłości poznał tylko jedną, która była bliska tego, by go w sobie rozkochać, ale to był zamknięty rozdział i nie zamierzał do tego wracać.
Jego przyrodni brat, Alexio Christakos, popatrzył na niego z lekkim uśmiechem. Rafael poczuł w piersi znajomy ucisk. Kochał brata, ale ich związek trudno byłoby nazwać łatwym. Zazdrościł mu ojca, który zawsze był dla niego wsparciem, czego zupełnie nie dało się powiedzieć o jego własnym. Ojczym także nie darzył go sympatią.
Odwrócili się i odeszli od grobu, pogrążeni we własnych myślach. Obaj odziedziczyli po matce zielone oczy, choć oczy Alexia miały złotawe błyski, których brak było oczom Rafaela. Ten ostatni miał także ciemniejsze i grubsze włosy niż brat.
Obaj byli potężnie zbudowani, choć Alexio był szczuplejszy. Na policzkach Rafaela widniał jednodniowy zarost i kiedy zatrzymali się przy samochodach, brat spojrzał na niego z wyrzutem.
– Nie mogłeś się przynajmniej ogolić?
Rafael spojrzał na brata z błyskiem w oku.
– Za późno wstałem.
Wolał nie tłumaczyć mu, dlaczego spędził tę noc z kobietą. Szukał w jej ramionach zapomnienia, w nadziei, że to pozwoli mu nie myśleć o śmierci matki i o tym, jak odeszła od jego ojca, czyniąc z niego wrak człowieka. Ojciec nie przyszedł nawet na jej pogrzeb, pomimo że Rafael bardzo go namawiał.
Alexio, najwyraźniej nieświadomy wewnętrznych niepokojów brata, potrząsnął głową i uśmiechnął się kpiąco.
– To niewiarygodne. Jesteś w Atenach dopiero dwa dni. Nic dziwnego, że nie chciałeś się u mnie zatrzymać, tylko wolałeś hotel.
Rafael odsunął od siebie ponure wspomnienia i otworzył usta, żeby odpowiedzieć, kiedy ujrzał spóźnionego gościa wysiadającego z samochodu. Na jego widok odebrało mu mowę. Alexio podążył spojrzeniem za jego wzrokiem.
Mężczyzna był wysoki i patrzył na nich nieustępliwie. Wydał mu się dziwnie znajomy. Patrząc na niego, miał wrażenie, że ogląda samego siebie albo Alexia. Jego oczy były podobne do oczu matki, choć znacznie ciemniejsze niż jego czy Alexia. Czy to możliwe, żeby był…?
– W czym możemy pomóc? – spytał zimno.
Mężczyzna przeniósł wzrok z jednego na drugiego, po czym uśmiechnął się kpiąco.
– Czyżby było nas jeszcze więcej?
Rafael spojrzał na brata, który zmarszczył brwi.
– Nas? O czym pan mówi?
Mężczyzna przeniósł wzrok na Rafaela.
– Nie pamiętasz mnie, prawda?
W głowie Rafaela pojawiło się blade wspomnienie. Stoi z matką na schodach. Otwierają się drzwi i wybiega z nich chłopiec, kilka lat starszy od niego. Ma jasne włosy i ogromne oczy.
– Przywiozła cię do mojego domu. Miałeś jakieś trzy lata, a ja siedem. Przyjechała, żeby mnie ze sobą zabrać, ale ja nie chciałem. Nie po tym, jak mnie zostawiła.
Rafael poczuł, że oblewa go zimny pot.
– Kim jesteś?
Mężczyzna uśmiechnął się, ale jego oczy pozostały zimne.
– Jestem twoim przyrodnim bratem. Nazywam się Cesar Da Silva. Przyjechałem, żeby pożegnać kobietę, która wydała mnie na świat, choć wcale na to nie zasłużyła. Byłem ciekaw, ilu ma synów. Chyba jesteśmy tylko my trzej.
– Co, do diabła…? – Alexio stanął obok brata ze zdezorientowaną miną.
Rafael nie był w stanie się poruszyć. Znał nazwisko Da Silva. Kojarzył je z firmą Da Silva Global Corporation. Być może nawet spotkał tego mężczyznę w przeszłości, nie wiedząc o tym, że to jego brat. Wszyscy trzej byli do siebie tak podobni, że mogliby uchodzić za trojaczki.
Kiedy pytał matkę o chłopca, którego zapamiętał z dzieciństwa, zawsze zmieniała temat. Podobnie jak nigdy nie chciała mówić o swojej przeszłości z czasów, kiedy była modelką w Paryżu.
Rafael wskazał ręką Alexia.
– To jest Alexio Christakos, twój młodszy brat.
Cesar Da Silva popatrzył na Alexia lodowatym wzrokiem.
– Trzech braci, trzech różnych ojców. Tyle tylko, że was nie zostawiła.
Obaj bracia przez dłuższą chwilę mierzyli się wzrokiem.
– Nie przyjechałem tu, żeby z tobą walczyć, bracie. Nie mam nic do żadnego z was.
– Jedynie do naszej matki, jeśli prawdą jest to, co mówisz.
Cesar uśmiechnął się gorzko.
– Och, zapewniam cię, że to prawda, choć wolałbym, żeby było inaczej.
Podszedł do grobu, wyjął coś z kieszeni i rzucił na trumnę. Przez dłuższą chwilę stał nieruchomo, po czym odwrócił się do nich. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Skinął głową braciom, wsiadł do srebrnej limuzyny i odjechał.
Rafael spojrzał na brata, który sprawiał wrażenie zupełnie zdezorientowanego.
– Co, do diabła…
– Nie mam pojęcia.
Popatrzył w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stał samochód Cesara, i pokręcił głową.