- promocja
- W empik go
Przewodnik po emocjach - ebook
Przewodnik po emocjach - ebook
Pionierski na polskim rynku poradnik psychologiczny, będący przewodnikiem po dwudziestu podstawowych emocjach, których doświadczamy w swoim życiu. Autorka nie tylko tłumaczy, czym są emocje i dlaczego są ważne, ale przede wszystkim pokazuje, co się dzieje, kiedy ich nie rozumiemy, nie wyrażamy lub tłumimy. Książce towarzyszy też część ćwiczeniowa, między innymi pozawalają zrozumieć, jak nie tłumić emocji, jak zauważać emocje w ciele, jak praktykować uważność i pracować nad słownikiem emocji.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8318-220-9 |
Rozmiar pliku: | 5,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Moja przygoda z rozważaniami o emocjach rozpoczęła się oczywiście na studiach psychologicznych. Wszelkie moje myślenie na temat emocji jeszcze do niedawna ograniczało się do teorii emocji podstawowych i rozpoznawania ich znaków szczególnych. Dopiero w ostatnim czasie dotarłam do nowego podejścia, opisującego powstawanie i przeżywanie emocji, które od razu mnie zachwyciło.
Dzięki tej książce nie dowiesz się, jak rozpoznawać emocje na twarzach innych osób, ani nie nauczysz się, jakie sygnały pochodzące z ciała wiążą się z konkretnymi uczuciami. Postaram się za to udowodnić, że emocje są czymś raczej relatywnym, indywidualnym i osadzonym w konkretnym kontekście. Zorientujesz się, jak ważne jest holistyczne spojrzenie na regulowanie emocji – wymaga ono nie tylko konkretnych umiejętności, lecz także zadbania całościowo o twój dobrostan. Pokażę ci, jak umiejętne i precyzyjne nazywanie emocji może przyczyniać się do okiełznania ich.
Na kartach książki kilkukrotnie przypominam, że to, jak przeżywamy emocje, jest indywidualne. Takie podejście jest bliskie teorii konstruowanych emocji, o której więcej dowiesz się w kolejnych rozdziałach. Zakłada ona, że każdy przypadek emocji jest inny, a także że konstruujemy je na bazie własnych doświadczeń. Kiedy pierwszy raz o niej czytałam, pojawiła się we mnie myśl: czy zatem ma w ogóle sens opisywanie poszczególnych uczuć, skoro każda osoba tworzy je na swój sposób? Uznałam jednak, że wielu ludziom brakuje narzędzi do nawigowania po emocjach i odkrywania ich w sobie.
Książka jest podzielona na trzy części. Pierwsza z nich to teoretyczny wstęp do emocji, dający podstawę do rozumienia nowatorskiego sposobu podania tematu. W drugiej części znajdziesz opisy poszczególnych stanów emocjonalnych. To rozdziały, do których możesz sięgać w każdym momencie. Chciałabym podkreślić, że mają one subiektywny charakter, choć nie znaczy to, że wyssałam je z palca – wręcz przeciwnie. Dołożyłam starań, by znalazły się w nich głosy badaczy emocji i by bazowały na teoriach psychologicznych lub obserwacjach filozofów. To jednak ja te głosy zebrałam i przepuściłam przez swój filtr, stąd mowa o subiektywnym charakterze wypowiedzi. W trzeciej części podchodzę do tematu emocji z raczej psychoterapeutycznej strony. Opisuję w rozdziałach tej części strategie regulacji emocji, które pomogą ci radzić sobie na co dzień.
Pisząc tę książkę, starałam się, by była ona przystępna dla każdej osoby, bez względu na wiek, tożsamość płciową czy stopień zainteresowania tematem emocji. Niech ta lektura będzie dla ciebie drogowskazem, kompasem lub mapą w twojej indywidualnej podróży emocjonalnej.CZĘŚĆ I. WSTĘP DO EMOCJI
Czym są emocje?
Przez setki lat powstało niezliczenie wiele teorii dotyczących emocji i ich definicji. Czym są emocje, ile ich jest, skąd się biorą, jak powstają – to pytania, na które nadal nie mamy jednoznacznej odpowiedzi. Podczas pisania tej książki przez moje ręce przewinęło się wiele treści dotyczących emocji, w różnych formach. Wśród nich znalazłam bardzo liczne ujęcia tego, jak emocje definiować.
Gdybym miała przedstawić tu najważniejsze teorie i definicje, zajęłoby mi to kilkadziesiąt stron, a i tak nie udałoby mi się obiektywnie odpowiedzieć na wszystkie pytania skoncentrowane wokół tego głównego: czym są emocje. Poza tym wyszedłby z tego podręcznik, a nie przewodnik. Problem zaś w tym, że emocje są subiektywne, indywidualne, do tego rozmaicie rozumiane w różnych kulturach. Zagadnieniem tym zajmują się psychologowie, psychoterapeuci i psychiatrzy, neuronaukowcy, socjologowie, a nawet historycy – stąd tak wiele spojrzeń na jedną kwestię.
Emocje towarzyszą nam niemal od początku życia. Jako dzieci nie mamy zielonego pojęcia o tym, co się dzieje w świecie zewnętrznym. Wszystkie potrzeby komunikujemy płaczem i czekamy, aż dorośli domyślą się, o co chodzi. Zwykle – o nakarmienie, przewinięcie lub utulenie. Jeśli emocje i potrzeby dziecka są zaniedbane, jego rozwój nie może przebiegać prawidłowo. To mit, że dziecko nie pamięta tego, jak pozostawiono je samemu sobie, płaczące, zaniepokojone. Co prawda pamięć nie jest jeszcze wówczas rozwinięta tak, by zapamiętać obrazowo, jak płakaliśmy samotnie w łóżeczku, natomiast nasz mózg odnotowuje te momenty na swój sposób – poprzez struktury związane z emocjami.
W dzieciństwie kształtuje się podstawowa rola emocji – komunikowanie się i wyrażanie potrzeb, aby uzyskać to, czego potrzebujemy. To wówczas tworzą się style więzi, które będą wpływać na relacje, jakie będziemy tworzyć w dorosłym życiu. Na dalszych etapach życia, w wieku nastoletnim i w okresie dorastania, dzięki emocjom uczymy się nawiązywać relacje, a także przewidywać zachowania innych i określać dynamikę otaczającego nas świata.
W badaniach naukowych czasem ciężko uchwycić emocje i zmierzyć ich natężenie, choć nie jest to niemożliwe. Mogą one dawać różne sygnały i „objawy” – wyrażają się w naszych myślach, zachowaniu, fizjologii. Możemy je komunikować, tworzyć poświęcone im dzieła plastyczne, muzykę, opisywać je w długich poematach lub nazywać pojedynczymi słowami.
Nie jest również do końca jasne, czym różnią się uczucia od emocji. Z perspektywy neuronauki emocje są stanami wewnątrz mózgu – aktywnością neuronalną powodującą obserwowalne zmiany w zachowaniu, ciele lub innych stanach umysłowych. To psychologiczne konstrukty, które powstają, gdy schematy przechowywane w naszej pamięci łączą się ze wskazówkami otrzymanymi w danej chwili – odczuwanymi jako pobudzenie nerwowe, odpowiedź fizjologiczna z ciała, wspomnienia.
Uczucia (ang. feelings) są natomiast świadomymi stanami i mogą być zwerbalizowane. W tej książce używam słów „uczucia” i „emocje” zamiennie. Przyjmuję, że jeśli ją czytasz, to zależy ci na zrozumieniu własnych emocji, a nie zbadaniu ich wewnątrz swojego mózgu lub rozstrzyganiu dyskusji akademickich na temat poszczególnych definicji.
Inne wciąż budzące wątpliwości pytanie brzmi: czy emocje mogą być nieświadome, czy też wymagają naszej świadomości, abyśmy mogli je odczuwać? Pojawia się też kwestia z gatunku „jajko czy kura” – czy najpierw odczuwamy emocje, czy też najpierw myślimy na temat sytuacji, która wywołuje w nas reakcję emocjonalną? Ponieważ jestem psycholożką, mogę bez wahania odpowiedzieć na oba te pytania: to zależy.
Z teorii poznawczo-behawioralnej wynika, że to nasze myśli wywołują w nas uczucia. Jeśli jednak przypomnisz sobie jakąś nagłą sytuację, na przykład gdy samochód w ostatniej chwili zatrzymał się przed tobą na przejściu dla pieszych, to z pewnością twoja reakcja emocjonalna – pobudzenie, przyspieszenie bicia serca czy odskoczenie – nastąpiła, zanim naszła cię myśl „co za nieostrożny kierowca!”.
Skąd nasz organizm wie, kiedy i w jaki sposób reagować emocjonalnie? Do czego jest nam to potrzebne?
Źródła emocji
Istnieją liczne koncepcje tłumaczące powstawanie emocji. Wiele z nich ma charakter czysto teoretyczny – nie zostały nigdy potwierdzone w badaniach naukowych, a i tak bezustannie się o nich mówi i pisze. Funkcjonuje na przykład powszechny pogląd, że emocje powstają w mózgu i by odegrać swoją rolę, muszą być uwolnione. Jeśli pozostają niewyrażone, blokują się, „odkładają w ciele”, aby później wybuchnąć, co niekiedy ma rozmaite negatywne konsekwencje. Jest to pogląd zaczerpnięty z dawnej hipotezy hydraulicznej, obrazującej „przelewanie się” emocji niewyrażonych. Jej fanem był między innymi Zygmunt Freud, niezbyt przeze mnie lubiany prekursor psychoterapii.
Emocje tak trudno badać, ponieważ to nie cząsteczki, hormony ani nic, co możemy obiektywnie zmierzyć. Są subiektywne, zmienne, zależne od naszego samopoczucia, również tego fizycznego. A jednak nadal jednym z najczęściej powielanych mitów na ich temat jest to, że istnieje sześć uniwersalnych emocji, wyrażanych w charakterystyczny sposób i wspólnych we wszystkich kulturach. Tymi emocjami miałyby być złość, smutek, strach, wstręt, zaskoczenie i radość. Oczywiście trudno się nie zgodzić, że są one szeroko znane w naszej europocentrycznej kulturze.
Badacze starali się tymczasem udowodnić, że emocje te odczuwane są przez przedstawicieli każdej, nawet najbardziej odległej od naszej, cywilizacji. Kluczem do ich rozumienia miały być specyficzne wyrazy twarzy, tworzone przez grymasy, zmarszczki i skurcze jej mięśni. Pogląd o uniwersalnym charakterze emocji ma korzenie w książce Karola Darwina O wyrazie uczuć u człowieka i zwierząt, w której stwierdził on, że emocje i ich ekspresje są pradawną częścią ludzkiej natury. Darwin, choć oczywiście nie odwiedził każdego zakątka świata, postawił dalej tezę, że wszyscy ludzie, a nawet niektóre zwierzęta, okazują emocje poprzez niezwykle podobne zachowania. Co ciekawe, porównywał również posługiwanie się mimiką – uśmiechy, marszczenie brwi i inne znaki szczególne emocji – do istnienia szczątkowej kości ogonowej, która pozostała w organizmie człowieka mimo swojej bezużyteczności. Idąc tym tokiem myślenia, ekspresje twarzy byłyby produktami ewolucji, które nie pełnią już żadnej funkcji, niczym skrzydła u strusia.
Czy istnieją emocje podstawowe?
To właśnie koncepcja Darwina pochodząca z 1872 roku zainspirowała w latach 60. XX wieku grupę badaczy do zbadania sześciu emocji podstawowych. Silvan Tomkins, Carroll Izard i Paul Ekman postanowili zweryfikować założenie, że wszystkie emocje mają swoje znaki szczególne. Przygotowano wówczas zdjęcia profesjonalnych aktorów prezentujących wyrazy poszczególnych emocji.
Stereotypowo złość utożsamiano ze zmarszczonymi brwiami i czołem, zaciśniętymi ustami, napiętą twarzą. Smutek miał powodować opadanie kącików ust, ściągnięcie brwi do środka, zmarszczenie brody. Zaskoczenie charakteryzowało się szeroko otwartymi oczami i ustami, opadniętą szczęką, uniesionymi brwiami. Z pozoru podobnie wyglądał strach – również duże oczy, z widocznymi białkami, ale towarzyszyły im bardziej ściągnięte brwi i węższe usta. Wstręt, emocja o jednej z najbardziej charakterystycznych ekspresji, to zmarszczone nos i usta, przymknięte oczy. Radość cechowała się szerokim uśmiechem lub uniesionymi kącikami ust, zmarszczkami wokół oczu, uwypuklonymi policzkami.
Nie były to jednak naturalnie uchwycone ekspresje, ale sceny zapozowane, zaprojektowane celowo wizerunki, które według jednego z badaczy miały najbardziej wyraziście pokazywać poszczególne emocje. Kiedy czytasz powyższy opis sześciu podstawowych emocji, prawdopodobnie możesz z łatwością naśladować przypisane im ekspresje, napinając poszczególne mięśnie twarzy. Pomyśl jednak: jak często faktycznie robisz takie miny? Jak często widzisz tak przesadnie ściągnięte brwi lub tak opadnięte kąciki ust?
Z pewnością znane są ci sytuacje, w których nie wypada okazywać jawnie emocji i trzeba się zmuszać, by je zatuszować: na przykład kiedy odczuwamy rozbawienie podczas szkolnego apelu lub mszy w kościele. A może kojarzysz takie uczucie przygnębienia: wszyscy dookoła są w radosnym nastroju, a ty nie chcesz po sobie pokazać, że jest ci smutno? A może zdenerwowanie, którego nie chcesz ujawnić w miejscu publicznym? Jeśli w tym momencie zapala ci się czerwona lampka i myślisz, że przecież emocje nie zawsze muszą ujawniać się na twarzach – masz słuszność.
Zespół Tomkinsa fotografował mimikę ludzką w celu zbadania, jak trafnie rozpoznajemy emocje na twarzach innych. Miało to potwierdzić również tezę o istnieniu emocji podstawowych, wyrażanych w ekspresjach mimicznych i obecnych ponadkulturowo. W różnych wariantach eksperymentu przedstawianym zdjęciom towarzyszyły nazwy uczuć. Na przykład osoby badane miały określić słowo najlepiej ich zdaniem pasujące do danej miny. W innym przypadku uczestnik eksperymentu miał wybrać zdjęcie twarzy, która najbardziej pasuje do przykładowego zdania, takiego jak: „On_ spogląda na coś nowego i niespodziewanego” lub „Je_ przyjaciele j_ odwiedzili i jest zadowolon_”.
Jeśli znasz doświadczenie sprawdzianu lub egzaminu, na pewno wiesz, co sprawia większą trudność: pytania otwarte czy test jednokrotnego wyboru. Oczywiście łatwiejszy jest test – drogą eliminacji różnych odpowiedzi prościej wybrać tę właściwą. Co więcej, podawanie poszczególnych nazw emocji odgrywa w tym eksperymencie rolę wskazówki, która naprowadza badanych na dany tok myślenia. Tak, to kolejny sygnał podający w wątpliwość teorię emocji podstawowych.
Temat emocji nierozerwalnie łączy się z językiem. To nazywaniem komunikujemy, kategoryzujemy uczucia swoje i innych. Problem w tym, że języki różnią się między sobą. Istnieją takie, w których brakuje słów dla konkretnych emocji lub w których rozróżnia się je bardziej szczegółowo niż w innych językach. Na przykład w języku rosyjskim istnieje słowo „toska” oznaczające głęboki, dojmujący smutek, którego ponoć nie oddaje żadne tłumaczenie.
Słowa wyrażające emocje różnią się znaczeniem między językami, mimo że często są one utożsamiane ze słownikami tłumaczeniowymi, co udowadniają badania semantyczne. Na przykład „niepokój” był blisko związany ze „strachem” wśród języków Tai-Kadai (obejmujących rejon południowo-wschodniej Azji lądowej, południowych Chin i północnych Indii), ale bardziej z „żałobą” i „żalem” wśród języków austronezyjskich (obejmujących mieszkańców wysp Oceanii i Azji Południowo-Wschodniej, Tajwanu oraz Madagaskaru). „Gniew” był powiązany z „zazdrością” wśród języków kaukaskich, z kolei wśród języków austronezyjskich z „nienawiścią”, „złem” i „dumą”.
Przyjęta przez eksperymentatorów technika badania ekspresji emocji przyniosła jednak spektakularne wyniki nawet w najdalszych zakątkach świata… lub przynajmniej tak to wyglądało na pierwszy rzut oka.
W ramach realizacji jednego z badań Paul Ekman i jego współpracownicy pojechali do Papui-Nowej Gwinei, aby przeprowadzić eksperyment wśród przedstawicieli plemienia Fore, odizolowanego od cywilizacji. Zbadano również mieszkańców Korei i Japonii – narody te postrzegane są jako takie, które silnie skrywają swoje głębsze emocje. W każdym przypadku osobom badanym udawało się przyporządkowywać zdjęcia przedstawiające twarze do nazw emocji lub sytuacji. Interpretacja wyników była jednoznaczna – ekspresje emocji są uniwersalnie rozpoznawalne, ponad granicami kultur, a co za tym idzie, są znakami szczególnymi emocji podstawowych.
Przyglądając się szczegółowym wynikom badania z Papui-Nowej Gwinei, można jednak zauważyć, że tylko 28 procent badanych, mając do wyboru obrazki wyrażające strach, smutek i zaskoczenie, wybierało właściwą odpowiedź do danej sytuacji, czyli strach.
Skoro to ekspresje mimiczne wyrażają emocje, to ruchy mięśni twarzy powinny być zauważalne przez pomiar elektromiografii (EMG) – tak pomyślała inna grupa naukowców. Aby sprawdzić to założenie, postanowiono wykorzystać technikę, w której na powierzchni twarzy badanej osoby umieszcza się elektrody wykrywające sygnały elektryczne powodujące ruch jej mięśni. Osobom badanym pokazywano filmy, zdjęcia lub zachęcano je do przywoływania wspomnień prowokujących emocje, aby spowodować u nich naturalny grymas. Nie udało się jednak rzetelnie wskazać, kiedy ktoś jest zły, smutny, radosny czy przestraszony, można było to jedynie wyczytywać ze zmian jego ekspresji mimicznych. Co więcej, porównano ruchy mięśni twarzy zaobserwowane w tych badaniach z fotografiami aktorów z badań Tomkinsa. Okazały się wcale nie tak podobne do siebie, jak oczekiwano. Jak możesz zauważyć, teoria emocji podstawowych okazuje się coraz trudniejsza do udowodnienia.
Inni badacze sprawdzili, czy emocje mają swoje znaki szczególne, badając niemowlęta urodzone w różnych krajach i ręcznie kodując ich ruchy mimiczne za pomocą metodologii FACS (facial action coding system). Może wydawać się to drastyczne, ale w celu wzbudzenia u małych dzieci reakcji strachu pokazywano im zabawkowego goryla, natomiast uczucie złości wywoływano, krępując im ręce. Autorzy eksperymentu stwierdzili, że ekspresje twarzy dzieci w tych dwóch sytuacjach są nie do rozróżnienia. Udawało się jednak odgadnąć, na którą z nich reagują, gdy obserwowali zachowanie niemowląt – i to nawet wtedy, gdy nie widzieli ich twarzy! Do odczytywania emocji posłużyli się zatem nie obserwacją mimiki, lecz mową ciała i kontekstem, w jakim funkcjonowali mali uczestnicy badania.
W innym eksperymencie postanowiono sprawdzić, jak osoby badane będą rozpoznawać emocje na twarzach innych, ale tym razem wykorzystano fotografie przedstawiające spontaniczne ekspresje emocji. Okazało się, że w porównaniu do zdjęć aktorów prezentujących sześć podstawowych emocji te naturalne reakcje emocjonalne były mniej oczywiste i dużo trudniejsze do odgadnięcia dla badanych.
Badania prowadzone w obszarze istnienia znaków szczególnych emocji dawało coraz więcej sprzecznych wyników. Sceptyczna była między innymi badaczka Lisa Feldman Barret, która wraz ze swoim zespołem postanowiła zweryfikować koncepcję uniwersalności emocji podstawowych, opierając się na podobnym schemacie badań co wcześniej Tomkins i Ekman. W jednym z nich osoby pochodzące z grupy etnicznej Himba, żyjącej na terenie Namibii, miały podzielić zdjęcia reakcji emocjonalnych uchwyconych na twarzach modeli na odpowiednie stosiki – radość, smutek, złość, strach, wstręt oraz neutralna twarz. Okazało się jednak, że zadanie nie jest proste, kiedy w badaniu nie podaje się wskazówek w postaci nazw poszczególnych emocji.
Osoby niepochodzące z zachodniego kręgu kulturowego nie potrafiły przyporządkować twarzy na zdjęciu do odpowiednich grup tak precyzyjnie, jak zrobili to w grupie kontrolnej Amerykanie (choć również oni nie byli nieomylni).
Od ogółu do szczegółu
Z mojej perspektywy, jako psycholożki i psychoterapeutki, wnioski z powyższych badań wydają się bardzo trafne – niektórzy ludzie po prostu nie rozróżniają nazw i ekspresji emocji. Różnimy się pod tym względem nie tylko między kulturami, ale również między jednostkami. To dlatego tak wiele badań w tym obszarze dostarcza sprzecznych ze sobą dowodów.
Trudno tego nie zauważyć, pracując w gabinecie czy na oddziałach psychiatrycznych. Wiele osób używa zamiennie sformułowań takich jak „smutek”, „złość”, „lęk”, aby wyrazić nieprzyjemne uczucia. Po prostu wszystkie te emocje są dla nich synonimem odpowiedzi „źle”, gdy muszą odpowiedzieć na moje pytanie „jak się dziś czujesz?”. Nierozróżnianie uczuć może wynikać z różnych powodów. Od razu jednak jako jeden z nich nasuwa mi się coś, co często słyszę: „W moim domu nie rozmawiało się o emocjach”. Osoby, które nie miały okazji rozmawiać ze swoimi rodzicami o uczuciach od najmłodszych lat, zyskały uboższy „słownik emocjonalny”, czyli zasób słownictwa używanego do opisu własnych emocji.
Istnieje jednocześnie grupa ludzi, którzy potrafią rozróżniać stany emocjonalne. Umiejętność tę nazwano „szczegółowością emocjonalną”. Polega ona na zauważaniu, dokładnym odczytywaniu i interpretowaniu wewnętrznych stanów emocjonalnych – zarówno własnych, jak i cudzych. Co więcej, umiejętności tej można się nauczyć, a efekty badań naukowych pokazują, że osoby używające większej liczby nazw emocji mają zarazem większe umiejętności regulacji emocji.
Skoro niektórzy ludzie przejawiają trudności w rozróżnianiu stanów emocjonalnych, to ta umiejętność nie może być wrodzona i taka sama u wszystkich. Nie da się również jednoznacznie i obiektywnie sprawdzić, co odczuwa dana osoba – powtórzę: emocje są czymś subiektywnym. Zależą od kontekstu, nastroju, stanu zdrowia czy potrzeb fizjologicznych.
Teoria emocji podstawowych ugruntowała się przez dziesiątki lat. W naszym dyskursie to z niej biorą się najczęściej używane nazwy emocji. Teoria ta zyskała także miejsce w popkulturze, między innymi pojawiła się w nagrodzonej Oscarem animacji studia Pixar W głowie się nie mieści (Inside Out). Co ciekawe, twórcy filmu konsultowali się podczas realizacji z Paulem Ekmanem, współautorem koncepcji podstawowych emocji. W fabule spotykamy pięć postaci reprezentujących każdą z emocji podstawowych (z wyjątkiem zaskoczenia, które zostało pominięte). Żeby było jeszcze bardziej stereotypowo, do każdej z nich dopasowano kolor: Gniew płonie czerwonym ogniem, Smutek zalewa się błękitnymi łzami, Radość tańczy w promieniach żółtego słońca, Odraza zielenieje z obrzydzenia, a Strach przybiera sinofioletowy odcień skóry.
Sama byłam zachwycona tą animacją po pierwszym seansie i nadal doceniam koncept umieszczenia psychoedukacji w tak mainstreamowej produkcji. Na warsztat wzięto najbardziej przystępną i znaną koncepcję emocji, przez co odbiorcom najłatwiej zrozumieć przesłanie filmu. Kiedy jednak temu filmowi przyglądają się neuronaukowcy, entuzjazm jest już mniejszy. Na przykład Ralph Adolphs i David J. Anderson zebrali w książce The Neuroscience of Emotion swoje przemyślenia na temat W głowie się nie mieści i obalili kilka mitów, które powiela ten film.
Przede wszystkim postaci w animacji wzmacniają pogląd, że emocje podstawowe są monolitami – nie ma miejsca na niuanse ani na współwystępowanie różnych uczuć w tym samym czasie. Film Pixara utwierdza nas także w przekonaniu, że każda z emocji podstawowych ma swoje znaki szczególne, które objawiają się zawsze w podobny sposób. Dzięki badaniom naukowym tymczasem wiemy już, że każdy przypadek pojawienia się emocji jest unikatowy i mogą one składać się z bardziej szczegółowych komponentów, wspólnych dla więcej niż jednego uczucia. Z dalszych części tej książki dowiesz się na przykład, że strach i radość, choć wydają się rozbieżnymi emocjami, dzielą wspólne cechy i mogą się nawzajem uzupełniać.
Dobór emocji przedstawionych w tym filmie umacnia również stereotyp, że w każdej kulturze, języku i kraju przejawiamy te same uczucia. Tymczasem słowniki emocjonalne potrafią ogromnie się różnić w rozmaitych kulturach! Na przykład w języku polskim odpowiedniki anger to złość i gniew – choć tak naprawdę brak jednoznacznego rozróżnienia znaczeń tych słów, a ich rozumienie może być indywidualne. Istnieje również mnóstwo nazw emocji, których nie sposób przetłumaczyć jednym słowem na angielski – może dlatego, że nie jest to uniwersalny język. W niemieckim istnieją słowa Schadenfreude i Reisefieber, czyli zadowolenie z czyjejś porażki i stres przed podróżą, w portugalskim zaś saudade – uczucie tęsknoty, nostalgii i przemijania.
W tej książce również idę tropem koncepcji emocji podstawowych. Będę jednak starała się pokazać, że nie są one tak łatwe do zrozumienia i jednoznaczne, a także że jest w nich mnóstwo miejsca na niuanse. Nie istnieje też jedna, uniwersalna typologia emocji, spisana lista, która ma stanowić odpowiednik wzorca z Sèvres. Warto wobec tego eksplorować to, co bliskie różnym kulturom i podejściom, przez styczność ze sztuką, literaturą czy filmem, nie tylko tym hollywoodzkim.
Kolejny mit podtrzymywany przez produkcję Pixara to ten, że emocje są wyzwalane przez czynniki zewnętrzne. Pięcioro bohaterów fabuły reprezentujących poszczególne emocje siedzi za panelem kontrolnym i włącza odpowiednie reakcje, kiedy na horyzoncie pojawia się jakiś bodziec lub zdarzenie. Takie przedstawienie sugeruje, że emocje są jak odruchy, nad którymi nie mamy kontroli i że to one kontrolują nasze zachowanie. Jak się jednak przekonasz, emocje są konstruowane na podstawie różnych aspektów doświadczenia i nie zawsze pojawiają się automatycznie.
Film Pixara utrwala też mit, że poszczególne emocje powstają w konkretnych miejscach w mózgu – jest to pokazane w ten sposób, że postaci pociągają po prostu za odpowiednie wajchy. Tymczasem emocji nie da się zlokalizować, wziąć pod mikroskop lub skaner i zbadać. To całościowe procesy obejmujące różne sieci neuronalne, hormony, neuroprzekaźniki i sygnały wysyłane przez całe ciało.
Skąd się biorą emocje?
Emocje to skomplikowane procesy, które nie przebiegają w żadnym konkretnym miejscu. Według neurobiologa Josepha LeDoux powstawanie uczuć, czyli świadomych stanów emocjonalnych, można porównać do mieszania w zupie składników, które zanim je połączymy, zupą nie są. Tak jak na niedzielny rosół składają się marchewki, pietruszki, seler, por, liście laurowe, ziele angielskie, sól i pieprz – tak wszystkie uczucia są wywoływane przez procesy psychologiczne: przetwarzanie zmysłowe, pobudzenie mózgu, funkcje wykonawcze (czyli uwagę, kategoryzację, monitorowanie), zachowanie, odczucia z ciała czy pamięć.
Ponieważ poszczególne stany emocjonalne różnią się u poszczególnych osób, niektóre składniki tych stanów mogą być opcjonalne. Tak jak mięsożercy do rosołu lubią dodać kurczaka, tak też niektóre emocje wymagają pobudzenia układu autonomicznego, odczuwanego na przykład przez szybsze bicie serca. Nie zawsze jednak porcja mięsa jest niezbędna, żeby ugotować bulion. Jeśli eksperymentujesz ze składnikami zupy, smak może się zmienić – subtelnie lub drastycznie. Zależy, czy odejmiesz jedną marchewkę czy dużą szczyptę soli.
Emocjonalną zupę gotujemy w garnku, jakim jest pamięć robocza – umożliwiająca nam świadome doświadczanie stanów emocjonalnych. Gdyby nie ona, nie moglibyśmy stwierdzić, czy świadomie odczuwamy poszczególne emocje.
Emocje, mózg i układ nerwowy
Nie ma opowieści o mózgu i emocjach bez zaznaczenia roli dwóch opozycyjnych części autonomicznego układu nerwowego – współczulnego i przywspółczulnego. Składają się one z neuronów rozsianych po całym ciele – od kręgosłupa po organy wewnętrzne. Ich nazwy, tłumaczone również jako sympatyczny i parasympatyczny, mogą wprowadzać w błąd, bo ich działanie jest przeciwne, niż można by się domyślać.
Układ współczulny nie ma nic związanego ze współczuciem, ale ze słynną reakcją „walcz, uciekaj lub zastygnij” (fight, flight or freeze), czyli odpowiedzią na stresor lub zagrożenie. Układ przywspółczulny znajduje się w opozycji do pobudzenia. Jest kojarzony ze stanem spokoju, regeneracji. To wówczas spowalniają tętno i oddech, a procesy trawienne mogą swobodnie działać.
W powstawaniu emocji bierze również udział szereg struktur mózgowych, które komunikują się ze sobą, tworząc wyspecjalizowane osie. Jedną z najważniejszych dla emocji części mózgu jest ciało migdałowate, które ma za zadanie nadawać znaczenie docierającym do niego bodźcom. To struktura pełniąca ważną funkcję podczas doznawania emocji strachu i lęku, przesyłająca dalej informację „należy się bać” lub „nie wykazano zagrożenia”. Ciało migdałowate współpracuje również z korą przedczołową, która jest częścią mózgu odpowiedzialną za funkcje wykonawcze, analizowanie, świadome i racjonalne przetwarzanie emocji.
Ważnymi dla emocji strukturami mózgowymi są również pień mózgu, część u jego podstawy utrzymująca wiele funkcji życiowych, a także hipokamp związany z pamięcią oraz podwzgórze biorące udział w produkcji neuroprzekaźników i przetwarzaniu reakcji stresowej. Jeśli bardziej interesuje cię temat emocji w mózgu, więcej możesz doczytać w dodatku A znajdującym się na końcu książki.
Wbrew obiegowej opinii mózg nie służy głównie do myślenia. To organ, który stara się ogarnąć otaczającą nas rzeczywistość, zaplanować działania tak, aby jak najdłużej utrzymywać nas w jak najlepszej kondycji. W jaki sposób to robi?
Mózg nie myśli, mózg prognozuje
Aby lepiej objaśnić powstawanie emocji, warto wytłumaczyć, jak w ogóle funkcjonuje mózg. Trafną metaforą tego, jaką funkcję pełni on w naszym organizmie, jest porównanie do komputera czy maszyny obliczeniowej. Na podstawie wcześniejszych doświadczeń, obejmujących doznania ze wszystkich zmysłów, mózg stara się dostosować zachowanie i funkcje życiowe do bieżącej sytuacji. Wytłumaczę to na podstawie kilku przykładów.
Zachęcam cię teraz do wykonania ćwiczenia, które zajmie dosłownie kilka sekund. Spójrz ponad książkę, tak jak spoglądał_byś na bezkresny krajobraz, nie wpatrując się w nic szczególnego. Następnie zamknij oczy i bez ich otwierania spróbuj przywołać widok, który przed chwilą miałeś w świadomości. A teraz przywołaj twarz bliskiej osoby. Wnętrze swojej dawnej szkoły, twój pokój z dzieciństwa, przystanek autobusowy w rodzinnej miejscowości. Zakładam, że udało ci się zobaczyć minimum jeden z tych obrazów.
Czy świadczy to o tym, że masz niesamowite zdolności do przemieszczania się w czasie i przestrzeni? Niestety nie (choć również chciałabym mieć taką zdolność). To, czego doświadczyłeś, to prognozowanie – naturalna cecha twojego umysłu. Twój mózg wydobywa z pamięci wspomnienia z przeszłości, które dotyczą tych osób lub miejsc, i konstruuje je w postaci obrazów lub innych doznań sensorycznych. Żeby jeszcze lepiej zrozumieć tę właściwość mózgu, przeprowadzimy kolejny eksperyment. Spójrz na poniższe obrazki.
Ilustracja 1. Zastanów się, co mogą przedstawiać te rysunki.
Prawdopodobnie widzisz jedynie kropki i kreski, ale być może coś ci przypominają. Jeśli jednak porównasz te rysunki z obrazkami na końcu książki (dodatek B), bazgroły nabiorą dla ciebie większego sensu. Efekt ten znany jest jako ślepota percepcyjna (experiential blindness) i udowadnia, że nasz mózg konstruuje rzeczywistość na podstawie wcześniejszych doświadczeń. Patrząc teraz na powyższe rysunki, doświadczasz swego rodzaju halucynacji. Mówiąc wprost, twój umysł symuluje obraz na podstawie tego, czego się nauczył. Widzisz konkretne kształty, choć na pierwszy rzut oka obrazki ich nie przypominały. Neurony w twojej korze wzrokowej łączą kreski i kropki w szerszy obraz za sprawą skomplikowanego mechanizmu połączeń neuronalnych.
Podobne prognozy mózg może tworzyć na podstawie informacji z pozostałych zmysłów. Może też zacząć produkować w ustach ślinę, kiedy myślisz o swoim ulubionym deserze, mimo, że nie ma go w pobliżu (czy są to jagodzianki?). Doświadczasz również takich symulacji, kiedy w głowie utyka ci jakaś przypadkowa piosenka. Wówczas, mimo że wokół panuje cisza, w twojej głowie może grać muzyka.
Choć efekt ten z perspektywy neuronauki został opisany dopiero w latach 90., to jednak znany jest od lat. Tak opisywał go Marcel Proust we W poszukiwaniu straconego czasu, powieści z 1913 roku:
matka, widząc, że mi jest zimno, namówiła mnie, abym się napił wbrew zwyczajowi trochę herbaty. Odmówiłem zrazu; potem, nie wiem czemu, namyśliłem się. Posłała po owe krótkie i pulchne ciasteczka zwane magdalenkami, które wyglądają jak odlane w prążkowanej skorupie muszli. I niebawem machinalnie podniosłem do ust łyżeczkę herbaty, w której rozmoczyłem kawałek magdalenki. Ale w tej samej chwili, kiedy łyk pomieszany z okruchami ciasta dotknął mego podniebienia, zadrżałem, czując, że się we mnie dzieje coś niezwykłego. Owładnęła mną rozkoszna słodycz . Sprawiła, że w jednej chwili koleje życia stały mi się obojętne, klęski jako błahe, krótkość złudna . Cofam się myślą do chwili, w której wypiłem pierwszą łyżeczkę herbaty. I nagle wspomnienie zjawiło mi się. Ten smak to była magdalenka cioci Leonii. W niedzielę rano w Combray , kiedy szedłem do pokoju cioci Leonii powiedzieć jej dzień dobry, dawała mi kawałek ciasta, zmoczywszy je w herbacie lub w naparze kwiatu lipowego. teraz wszystkie kwiaty z naszego ogrodu i z parku pana Swann i lilie z Vivonne, i prości ludzie ze wsi, i ich domki, i kościół, i całe Combray, i jego okolice, wszystko to, przybrawszy kształt i trwałość, wyszło – miasto i ogrody – z mojej filiżanki herbaty.1
Zdolność przywoływania wspomnień za pomocą smaku i węchu znana jest właśnie jako efekt Prousta. Sama doświadczyłam tego zjawiska kilka lat temu, kiedy na chwilę popularne stało się sprzedawanie surowego ciasta cookie dough na gałki, niczym lodów. Smak surowej mąki połączonej z masłem i cukrem przeniósł mnie do kuchni mojej babci, gdzie w trakcie pieczenia uwielbiałam (no dobra, nadal uwielbiam) podjadać surową słodką masę. Od razu zalała mnie fala nostalgii, wspomnienia domowego ciepła i radości, jaką przynosiło mi przygotowywanie ciast.
Nie zawsze jednak konstruowanie doświadczeń z przeszłości rodzi przyjemne emocje. Mózg może łączyć niektóre doznania wizualne, dźwiękowe lub czuciowe z doświadczeniami, które wywołały w tobie kiedyś bardzo nieprzyjemne uczucia, i tym samym przywoływać przykre wspomnienia. To efekt szczególnie istotny dla zaburzeń potraumatycznych, o którym opowiem w osobnym rozdziale.
Wszelkiego rodzaju fobie, czyli irracjonalny strach, przed na przykład owadami lub innymi zwierzętami, otwartymi przestrzeniami, mostami, dentystą, krwią lub wysokością, również działają w ten sposób, że nasz mózg konstruuje poczucie zagrożenia na podstawie wcześniejszych doświadczeń. U osoby, która wykształciła silną reakcję lękową na jeden z powyższych bodźców, ciężko będzie włączyć inną narrację, a decyzja dotycząca unikania tych przedmiotów lub miejsc będzie opierała się na instynktownej reakcji emocjonalnej.
To dlatego, że mózg dokonuje również wewnętrznych przewidywań dotyczących tego, jak człowiek poczułby się w mającej nastąpić sytuacji. Osoba z wykształconym lękiem społecznym będzie przywoływała emocjonalne wspomnienia tego, jak czuła się w analogicznym momencie w przeszłości: „Czy mam pójść na imprezę ze znajomą? To wiąże się z rozmowami, a ja w takich momentach zamieram, nie wiem, co powiedzieć. Może jednak zostanę w domu”.
To, jak postrzegamy przyszłą sytuację, również może pobudzić współczulny układ nerwowy, a zatem wywołać reakcję stresową organizmu (o czym więcej przeczytasz w rozdziałach Strach i Lęk). W przypadku lęku o podłożu społecznym odpowiedź na potencjalne zagrożenie będzie wiązała się z opcją ucieczki, czyli unikania wyjść, spotkań towarzyskich czy przemówień publicznych.
Nie musisz jednak cierpieć na żadnego rodzaju fobie, aby doświadczać zjawiska, w którym twój mózg próbuje przewidzieć, co czeka cię w przyszłości. Co więcej, on nieustannie tworzy prognozy dotyczące otaczającego cię świata. Wyobraź sobie, że idziesz ulicą i widzisz znajomą twarz. Możesz mieć niemal pewność, że to twój znajomy, i pewnie niekiedy tak jest. Jeśli jednak jesteś na zagranicznych wakacjach, to prawdopodobieństwo spotkania znajomego jest mniejsze. Twój mózg szybko wówczas koryguje opinię „widzę kumpla” i odnotowuje dużo bardziej wiarygodną – „ten koleś jest zaskakująco podobny do mojego kumpla”.
Prognozowanie i korygowanie to procesy zachodzące w mózgu niemal nieustannie. Badaczka Lisa Feldman Barrett tłumaczy, że są jak dialog pomiędzy milionami neuronów, które próbują ocenić, co odbierają twoje zmysły, czego doświadczasz, jakie czynności wykonujesz. Na podobnej zasadzie działa wydobywanie rzeczy z pamięci, dlatego czasami niektóre wspomnienia zlewają się w jedną opowieść i trudno je rozróżnić. Pamiętaj, że symulacje prowadzone przez twój mózg są najlepszymi przypuszczeniami na temat tego, co dzieje się na świecie wokół ciebie, i wskazówkami, jak sobie z tym poradzić, żeby utrzymać cię przy życiu i zdrowiu.