Przeznaczenie szejka - ebook
Przeznaczenie szejka - ebook
Dziesięć lat temu rodzina szejka Kadira wybrała mu narzeczoną. Właśnie nadszedł czas, aby ją poślubić. Ale Kadir poznaje Lexi Howard, która uratowała mu życie po wypadku na morzu. Odważna, piękna i niepokorna Lexi robi na nim tak wielkie wrażenie, że Kadir proponuje jej pracę. Im więcej czasu z nią spędza, tym bardziej ciąży mu wybór jego rodziny…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-2849-7 |
Rozmiar pliku: | 782 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Co za wariat postanowił żeglować przy takiej pogodzie?! – mruknęła pod nosem Lexi, kierując helikopter ratowniczy straży przybrzeżnej w stronę cieśniny Solent. Wąski pas wody oddzielający linię brzegową południowej Anglii od wyspy Wight cieszył się ogromną popularnością wśród wielbicieli sportów wodnych. W ciepłe letnie dni spokojna błękitna tafla morska usiana białymi żaglami łódek stanowiła idylliczny widok. Jednak w tym roku październik przyniósł kilka wyjątkowo gwałtownych burz, które przegoniły resztki lata i wzburzyły morskie fale rozbijające się z hukiem o wapienne klify. Spienione grzywy połyskiwały złowrogo w świetle reflektora, ale Lexi wiedziała, że o wiele większe niebezpieczeństwo czaiło się pod powierzchnią wody, gdzie silne morskie prądy opływały ostre skały, gotowe w każdej chwili zatopić nierozważnych żeglarzy. W słuchawkach usłyszała odpowiedź drugiego pilota:
– Jacht wzywający pomoc brał udział w zawodach. Najwyraźniej sternik miał nadzieję, że zdąży przed sztormem, ale zahaczyli o mieliznę i łódź zaczęła nabierać wodę.
Lexi zaklęła pod nosem.
– Sternik ryzykował życie, żeby wygrać zawody? Męskie ego! – parsknęła pod nosem.
– Zdradliwe prądy cieśniny zaskoczyły wielu doświadczonych żeglarzy – zauważył nieśmiało Gavin.
– Ten, którego syn utonął dwa dni temu, nie był doświadczony, ale nie powstrzymało go to przed zabraniem dziecka na jacht – burknęła.
– Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, żeby ich uratować – przypomniał jej Gavin.
– Miał dziesięć lat i całe życie przed sobą. – Lexi starała się trzymać emocje na wodzy i skupić się na pilotowaniu helikoptera smaganego strugami ulewnego deszczu. Szczyciła się swoim profesjonalizmem, jednak śmierć dziecka zawsze pozostawiała ślad na dłużej.
– Na łodzi znajduje się trzech mężczyzn, mają na sobie kapoki, ale długo nie przetrwają w takich warunkach. Sternik podobno jest ranny w głowę, ale upiera się, żeby najpierw ratować członków jego załogi.
– Teraz się o nich troszczy! – Lexi nie potrafiła ukryć irytacji. Nie odrywała wzroku od spienionej topieli w dole. Nagle w sinej masie wody błysnęło coś pomarańczowego.
– Jest! – krzyknęła. – Po naszej prawej!
Trzy sylwetki przyczepione do burty przewróconej łodzi unosiły się na falach. Lexi podleciała bliżej i z trudem utrzymywała helikopter w miejscu, podczas gdy Gavin pomagał sanitariuszowi szykującemu się do akcji. Silny wiatr utrudniał jej zadanie, ale jako doświadczony pilot wiedziała, że posiada wystarczające umiejętności, żeby nie rezygnować. Opanowania i zachowania zimnej krwi nauczyła się służąc w RAF- ie podczas licznych misji w miejscach tak niebezpiecznych jak Afganistan. Przez radio wydała polecenie sanitariuszowi.
– Chris, jeśli uraz sternika okaże się poważny, zajmij się najpierw nim, nawet jeśli będzie protestował. To nie czas na zgrywanie bohatera.ROZDZIAŁ DRUGI
Od uderzenia bomem głowa bolała go tak bardzo, że momentami tracił wzrok. Kadir skrzywił się na myśl, że jego ulubiony „Biały Sokół” spoczywa obecnie na dnie wzburzonej cieśniny, bardziej jednak martwił go stan dwóch członków załogi, których przenoszono właśnie na noszach z helikoptera do szpitala. Dramatyczna akcja ratownicza potoczyła się tak szybko, że nie zdążył nawet poczuć strachu. Kiedy zaczął już tracić nadzieję, a przed oczami przemknęła mu koszmarna wizja jego królestwa pogrążającego się w chaosie po śmierci młodego władcy, spomiędzy czarnych chmur wyłonił się helikopter ratowniczy. Mimo swego żałosnego położenia nie mógł nie docenić odwagi i umiejętności pilota. Mieli wiele szczęścia, ale jego dwóch młodych załogantów wpadło w hipotermię. Sfrustrowany, zmarznięty, obolały, złapał się za głowę i poczuł pod palcami ogromnego, krwawiącego guza. Sanitariusz zerknął na niego zaniepokojony.
– Proszę pana, proszę się położyć na noszach, zaraz pana przeniesiemy na oddział.
– Nie trzeba, mogę pójść sam! – zniecierpliwił się Kadir. – Dlaczego nie posłuchał mnie pan i nie zajął się najpierw członkami mojej załogi? Wyziębili się, czekając na pomoc!
– Decydując się na żeglowanie w takich warunkach, sam naraził pan ich na niebezpieczeństwo – do dyskusji włączył się nowy, kobiecy głos. Kadir podniósł głowę i spojrzał na kobietę wyskakującą z kabiny helikoptera. Kiedy zdjęła kask, zamilkł na chwilę ze zdumienia.
– Kim pani jest? – wykrztusił w końcu.
– Kapitan Lexi Howard. To ja byłam odpowiedzialna za akcję ratunkową.
– Ale pani jest… kobietą! – wyrwało mu się. Natychmiast zdał sobie sprawę, że się wygłupił. Stojący naokoło członkowie ekipy ratunkowej i pielęgniarze zamilkli. Pani kapitan zmroziła go wzrokiem.
– Jeśli to panu przeszkadza, mogę wrzucić pana z powrotem do morza – zaproponowała lodowatym tonem.
Kadir westchnął ciężko. Przyzwyczajony był do przewodzenia i brania na siebie odpowiedzialności, więc oddanie komuś kontroli nad sytuacją frustrowało go niezmiernie. Dodatkowo ból głowy stawał się nieznośny. Zacisnął mocno zęby i powstrzymując mdłości, syknął:
– Wydaje mi się, że potrafiłbym lepiej ocenić sytuację. Moi ludzie byli wyczerpani, a ja nabiłem sobie tylko guza.
– Jakim prawem kwestionuje pan moje decyzje? – przerwała mu bez ceregieli.
Nikt nigdy, a już na pewno nie kobieta, nie odezwał się do Kadira w równie bezczelny sposób! Fakt, że pyskata pani kapitan uratowała mu życie, doprowadzał go do szału. Zwłaszcza że nigdy wcześniej nie widział równie zachwycającej kobiety…
W europejskich i amerykańskich nocnych klubach i kasynach młody arabski król widywał niezliczone rzesze pięknych kobiet. Z niektórymi z nich romansował, żadnej nie zapamiętał na dłużej. W wieku trzydziestu dwóch lat odczuwał już znużenie przewidywalnością swoich kolejnych partnerek, ale pani kapitan zdołała go zaintrygować. Wysoka, smukła blondynka o porcelanowej cerze miała wielkie, niebieskie oczy, zimne niczym alpejskie jeziora. Nie mógł oderwać od niej wzroku. Próbował zrzucić to na karb emocji wywołanych otarciem się o śmierć, ale w głębi duszy czuł, że właśnie spotkał wyjątkową kobietę.
– Nie sprawdził pan prognozy pogody przed rejsem? Typowy błąd niedoświadczonych żeglarzy! – Lexi rzuciła arogantowi pogardliwe spojrzenie. Przypomniała sobie dziesięciolatka, którego nie udało im się uratować, i znów ogarnęła ją złość. Podczas operacji militarnych w Afganistanie widziała wielu umierających młodych ludzi. Nie każdemu mogła pomóc, ale śmierć dzieci przeżywała zawsze najbardziej. Zarówno dwa dni wcześniej, jak i dzisiaj można było uniknąć dramatu, gdyby sternicy zachowywali się bardziej odpowiedzialnie. Korciło ją, żeby powiedzieć stojącemu przed nią mężczyźnie, co o nim myśli, ale coś w jego wyglądzie sprawiło, że się powstrzymała. Pomimo przemoczonych ubrań i opuchlizny na skroni, emanował władczą energią. Patrzył na nią w sposób, który jednocześnie oburzał ją i podniecał. W jego czarnych oczach płonął ogień i Lexi poczuła, jak nagle robi jej się gorąco. Lekkomyślny żeglarz był nieprzyzwoicie wręcz przystojny. Nie mogła oderwać wzroku od jego oliwkowej skóry i czarnych oczu okolonych długimi, gęstymi rzęsami. Co jakiś czas odgarniał do tyłu błyszczące kruczoczarne włosy, odsłaniając dumne czoło ozdobione gęstymi brwiami. Najgorsze były jednak jego usta, wąskie, ale wygięte w kapryśny, zmysłowy łuk. Od razu zaczęła się zastanawiać, jak by smakowały jego wargi…
Potrząsnęła gwałtownie głową, żeby zrzucić niepokojący czar, jaki na nią rzucił nieznajomy. Miała tylko nadzieję, że nic nie zauważył! Nie rozumiała, co się z nią dzieje, od dawna żaden mężczyzna nie przyprawił ją o łaskotanie w żołądku.
Pechowy żeglarz spojrzał na nią z góry.
– Nie jestem głupcem, oczywiście, że sprawdziłem prognozę. Spokojnie zdążylibyśmy przed burzą, gdyby nie złamał nam się miecz. Łódź straciła stabilność i przewróciła się na falach.
Brunet zamilkł nagle. Lexi podążyła wzrokiem za jego spojrzeniem. W ich stronę biegło dwóch mężczyzn. Zdumiona obserwowała, jak cywile, którzy nie mieli przecież prawa wstępu na lądowisko, mijają ją, stają przed sternikiem i… kłaniają mu się w pas! Po krótkiej wymianie zdań w języku arabskim, tajemniczy brunet ruszył przed siebie bez słowa.
– Wypadałoby podziękować – warknęła. Zerknęła na sanitariusza. – Widziałeś to? Ukłonili się przed nim – prychnęła pogardliwie.
– Widzę, że nie rozpoznałaś jego wysokości szejka Zenhabu Kadira Al Sulaimara? Podejrzewam, że jego służba ma obowiązek okazywać mu szacunek. A co do doświadczenia w żeglowaniu, w zeszłym roku szejk wraz z załogą wygrali Puchar Ameryki. – Chris wyszczerzył zęby, widząc zmieszanie Lexi.
– Ale wypłynął, wiedząc, że nadchodzi sztorm – upierała się. – Z drugiej strony, nie mógł przewidzieć, że dojdzie do złamania miecza – przyznała niechętnie.
Z tego co się orientowała, złamanie miecza zdarzało się niezwykle rzadko, ale było katastrofalne w skutkach. Skrzywiła się na wspomnienie ataku, jaki przypuściła na przystojnego sternika. Faktycznie, jego twarz wyglądała znajomo, pomyślała, wskakując z powrotem do helikoptera. Przypomniała sobie relacje telewizyjne z letnich zawodów żeglarskich wygrane przez arabską załogę, która zdystansowała amerykańskich faworytów o głowę. Szejk Kadir Al Sulaimar udzielił kilku wywiadów podekscytowanym jego egzotyczną urodą dziennikarkom sportowych kanałów telewizyjnych.
Po pracy Lexi wróciła do służbowego mieszkania i zamiast szykować się do wyprowadzki, zmarnowała całą godzinę, wyszukując w internecie informacje na temat przystojnego szejka. Na większości zdjęć z przeróżnych imprez towarzyszyła mu jakaś piękność: brunetki, blondynki, rude. Arabski król najwyraźniej uwielbiał różnorodność. Portale plotkarskie rozpisywały się o podbojach młodego miliardera rozbijającego się po całym świecie w poszukiwaniu rozrywki. Władzę w królestwie objął po śmierci ojca, któremu udało się zaprowadzić pokój w rozdartym wojną domową niewielkim, ale bogatym kraju. Kadira częściej widywano w europejskich klubach, na wyścigach konnych i zawodach żeglarskich niż we własnej ojczyźnie.
Rozpieszczony szejk reprezentował wszystko, czym Lexi pogardzała. A mimo to, na wspomnienie jego mrocznego spojrzenia, natychmiast zrobiło jej się gorąco. Najwyraźniej pożądanie rządziło się swoimi prawami, niezależnymi od zdrowego rozsądku. Możliwe też, że po prostu jej ciało przypominało swojej właścicielce o ignorowanych od dłuższego czasu naturalnych dla zdrowej dwudziestodziewięcioletniej kobiety potrzebach.
Minął już ponad rok od czasu rozstania Lexi ze Stevenem. Na dzień przed przyjęciem zaręczynowym narzeczony poinformował ją w esemesie, że niestety nie może się nią ożenić, ponieważ ma już partnerkę i dziecko, o których zapomniał wspomnieć, gdy podczas misji w Camp Bastion zaczęli się do siebie zbliżać. Odrzucenie bolało równie mocno, co w dzieciństwie, zanotowała ze smutkiem. Z rozczarowaniem poradziła sobie tak jak zwykle – dystansując się do wydarzeń i ludzi sprawiających jej ból.
Może kobiety wdające się w niezobowiązujące romanse z arabskim playboyem były mądrzejsze, pomyślała. Nie oczekiwały dozgonnej miłości, jedynie dobrej zabawy i świetnego seksu. Na wspomnienie przystojnej twarzy i hipnotycznego spojrzenia szejka poczuła rozkoszne ciepło rozpływające się po całym ciele. Była jednak pewna, że nie należy do kobiet, które dla kilku minut rozkoszy zrezygnowałyby z godności i niezależności. Nadwyżkę energii postanowiła spożytkować na godzinny trening na bieżni mechanicznej. Jednak kiedy w końcu położyła się spać, obraz gorejących oczu szejka długo nie pozwolił jej zasnąć.
Dwa dni później Lexi po raz ostatni założyła mundur straży przybrzeżnej. Przed wejściem do gabinetu dowódcy poprawiła jeszcze ozdobiony złotymi guzikami galowy żakiet.
– Żałuję, że nie mogę cię zatrzymać na dłużej – wyznał szczerze Roger Norris. – Świetnie się spisałaś.
– Będę za wszystkimi tęsknić.
– Liczba przeprowadzonych przez ciebie akcji dowodzi, że potrzebujemy drugiej ekipy ratunkowej. Niestety obcięto nam fundusze na przyszły rok. – Roger wyglądał na szczerze zmartwionego. – Na szczęście mam też dobre wieści. – Rozchmurzył się. – Zgłosił się do nas prywatny sponsor gotów zainwestować w stworzenie i utrzymanie drugiej załogi. Dopracowanie wszystkich szczegółów zapewne zajmie kilka miesięcy. Gdyby wszystko zakończyło się pomyślnie, wróciłabyś do nas?
– Oczywiście. Kogo stać na taki hojny gest? – zainteresowała się.
– Poznaliście się dwa dni temu. – Dowódca roześmiał się. – Chociaż słyszałem, że nie przypadł ci do gustu… Szejk Kadir Al Sulaimar chciałby osobiście podziękować ci za uratowanie jego załogi. Zaprasza cię do siebie dziś o osiemnastej. Zatrzymał się w Admiralty Hotel w apartamencie królewskim.
Lexi zarumieniła się na wzmiankę o szejku, który od dwóch nocy pojawiał się w jej niepokojąco erotycznych snach. Zachowuję się jak pensjonarka, pomyślała ze złością.
– Obawiam, że nie dam rady się z nim spotkać. Wieczorem w Henley, dwie godziny drogi stąd, odbywa się przyjęcie zaręczynowe mojej siostry. Nie mogę zawieść Atheny. Może Chris albo Gavin pójdą zamiast mnie? – zaproponowała.
Roger pokręcił przecząco głową.
– Chris ma dyżur, a Gavin pojechał z żoną do szpitala. Wygląda na to, że ich córeczka zdecydowała się dziś przyjść na świat. Zresztą szejk wyraźnie poprosił o spotkanie z tobą. Może zadzwonisz do hotelu i zapytasz, czy nie dałoby się przesunąć spotkania na wcześniejszą godzinę? – Roger spojrzał na nią surowo i Lexi zorientowała się, że zbyt otwarcie okazała niechęć do bogatego darczyńcy. – Wypadałoby go też przeprosić za dosyć ostre potraktowanie, nie uważasz? – zapytał raczej retorycznie.
Lexi rzuciła szefowi mroczne spojrzenie, ale w głębi duszy przyznała mu rację. Zachowała się nieprofesjonalnie, naskakując na człowieka, który chwilę wcześniej zajrzał śmierci w oczy.
– W porządku, spróbuję zajechać do hotelu w drodze na przyjęcie. – Lexi podeszła do drzwi.
– Świetnie. I bądź dla niego miła – rzucił.
Lexi zatrzymała się i spojrzała ze zdziwieniem na szefa.
– Przecież ja zawsze jestem miła.
– Oczywiście. – Dowódca uśmiechnął się pobłażliwie. – Ale potrafisz onieśmielić, zwłaszcza mężczyzn.
Lexi spróbowała sobie wyobrazić aroganckiego playboya z wyrazem zakłopotania na twarzy i parsknęła tylko. Onieśmielić szejka? Niemożliwe!
W drodze do domu nie mogła się uwolnić od komentarza rzuconego przez Rogera. Czy faktycznie onieśmielała mężczyzn? Nigdy nie miała problemów z nawiązywaniem ciepłych relacji ze współpracownikami. Koledzy traktowali ją jak dobrego kumpla, ale w ich zachowaniu wyczuwała nutkę rezerwy. Wydawało jej się to naturalne, skoro była zazwyczaj jedyną kobietą pilotem w męskim gronie. Jednak w szkole z internatem funkcjonowała podobnie, przypomniała sobie nagle. Miała wiele dobrych koleżanek, ale nie nawiązała ani jednej prawdziwie głębokiej relacji przyjacielskiej.
Zadzwoniła do hotelu Admiralty, a ponieważ odmówiono jej połączenia z szejkiem, zostawiła dla niego wiadomość, uprzedzając, że pojawi się godzinę wcześniej. Resztę popołudnia spędziła, pakując się. Kiedy przed piątą wyszła z domu, w którym spędziła cały ostatni rok, poczuła ukłucie w sercu. Po latach tułaczki związanej z misjami wojskowymi odkryła uroki spokojniejszego życia i szybko zadomowiła się w nadmorskiej chatce, mimo że zabrakło w niej Stevena. Na pewien czas uwierzyła, że przy nim w końcu znalazła swoje miejsce na świecie. Chciała stworzyć z nim własną rodzinę, taką, o jakiej zawsze marzyła. Powinna była wiedzieć, że malująca się przed nią wizja sielanki rodzinnej nie mogła okazać się prawdziwa. Już w wieku lat ośmiu przekonała się, że nie zasługuje na miłość, gdy jej adopcyjni rodzice dali jej wyraźnie do zrozumienia, że ich rodzona córka, Athena, na zawsze pozostanie dla nich najważniejsza.
Tuż przed siedemnastą Lexi dotarła do hotelu Admiralty. Idąc do recepcji, modliła się w myślach, żeby nie poślizgnąć się na wypolerowanej marmurowej posadzce. Zwykle chodziła w adidasach i dżinsach, jednak z powodu napiętego grafiku ubrała się od razu w czarną sukienkę koktajlową z miękkiego dżerseju i pasujące do niej klasyczne czarne szpilki.
Recepcjonistka uwijała się jak w ukropie, obsługując kilkudziesięcioosobową wycieczkę, więc Lexi sprawdziła w restauracji i barze, a nie znalazłszy szejka, postanowiła nie zawracać głowy oszołomionej recepcjonistce i ruszyła bezpośrednio do apartamentu królewskiego.