- W empik go
Przygody Ashley: DUO - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
1 sierpnia 2017
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Przygody Ashley: DUO - ebook
„Ashley i Księga Ciemności” oraz „Ashley i zemsta Antryda” w jednym miejscu! Dołącz do Akarta i Ashley i przeżyj swoją przygodę.
Opowiadanie przygodowe z nutką fantastyki dla dzieci i młodzieży.
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8126-119-7 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Prolog
Przeciętna dziewczyna, niezwykłe przygody, można rzec. A cała historia zaczęła się przeszło kilka lat temu… Kim więc była Ashley Bloomer? Jej matka była niezwykle urodziwą kobietą oraz obiektem pożądania niejednego mężczyzny. Wkrótce związała się z pewnym archeologiem i zarazem botanikiem pochodzenia brytyjskiego. Po niedługim czasie świeżo zaręczona para zamieszkała w małej mieścinie w Ameryce Południowej i urodziła im się córka. Niedługo po tym wydarzeniu narzeczona mężczyzny zmarła. Od tej pory dziewczynkę wychowywał jej ojciec, aż do tego jednego, feralnego dnia.
Zbliżał się wieczór i zapadał zmrok. Ashley wtedy siedziała na podłodze pogrążona we własnych myślach rysując jakieś nieporadne szlaczki na kartce. Nagle rozległ się dźwięk pukania do drzwi. Dziewczynka zdezorientowana podniosła głowę i rozejrzała się wokoło.
„Nie, to nie mógł być tata” — pomyślała. — „Gdyby tak było sam by sobie otworzył, w końcu ma klucze”.
Wtedy drzwi otworzyły się na oścież, a u wejścia stał zgrzany policjant. Czteroletnia wówczas Ashley przestraszyła się i podniosła się natychmiast, gotowa do ucieczki.
— Poczekaj — nieznajomy mężczyzna przemówił.
— N-na co mam czekać? — odpowiedział cichutki, cieniutki głosik.
— Muszę Ci coś ważnego przekazać — zaczął. — Chodzi o twojego ojca…
„Tata!” — dziecko stanęło jak wryte. Podniosło przerażony wzrok na funkcjonariusza. — Co-co z nim?
— Właśnie dlatego tu jestem. Twój ojciec zginął na ostatniej misji.
Dziewczynka nie mogła wydać z siebie żadnego słowa. Mężczyzna spodziewał się jakiejś gwałtownej reakcji, że wybuchnie szlochem i płaczem. Ona jednak wzięła głęboki oddech, rozłożyła szeroko ręce i odparła tylko:
— Nie mnie przeszło o tym decydować.
Mężczyzna jeszcze przez chwilę stał zdumiony, jakby jego nogi ugrzęzły w gruncie.
— A więc wiesz co to oznacza, prawda? Zostaniesz przekazana pod opiekę dyrektorce z sie…
I nie zdążył dokończyć, bo dziecko wykorzystawszy sytuację wymknęło się przez drzwi.
— Hej! Wracaj! — krzyczał funkcjonariusz podążając za śladami małych stópek.
„Teraz mam szansę” — pomyślała Ashley, chowając się pod konarem pobliskiego, spróchniałego dębu.
Wiedziała, że ma tylko jedną okazję. Nie mogła jej zmarnować. Puściła się pędem wzdłóż ścieżki wpadając na jednego z przechodniów.
— Ostrożnie! — pisnął nieznajomy.
— Oczywiście — odpowiedziała Ashley z dziarskim uśmieszkiem.
Jej małe serce podeszło jej do krtani, dziewczynka przełknęła ślinę. Jak na swój wiek była nadzwyczaj dojrzała, co momentami mogło wydawać się bardzo dziwaczne. Za żadne skarby nie chciała trafić do sierocińca, nie…
Od tamtej pory wciąż uciekała, wyrosła na silną i niezależną dziewczynę. Pewna siebie i nieufna, w starym stroju archeologa, który ukradła podczas jednej z przechadzek na jednym z miejskich bazarów. U boku zawsze zwisała jej długa maczeta, a na szyi na sznurku sztylet. Jej długie, jedwabiste włosy o barwie węgla zwisały do pasa, a głowę ozdabiał kapelusz z daszkiem. Jednak żeby przeżyć musiała posunąć się do strasznych czynów — rabowała, a nawet zamachnęła się na jednego sprzedawcę. Policja wciąż jej szukała, ale bezskutecznie. Trafiła na listę poszukiwanych i została najmłodszym przestępcą w historii kraju, gdyż skończyła zaledwie 10 lat.
Tego dnia maszerowała po piaszczystym terenie dzielnie znosząc ból i spiekotę. Nagle poczuła zapach dymu i spalenizny. Nie widziała jeszcze, że to początek przygody, która odmieni jej życie.Rozdział 1
Ashley otarła ręką pot z czoła, wzięła głęboki wdech i zaczęła bacznie obserwować teren swoim przenikliwym wzrokiem.
„Cholera, skąd dobiega ten smród?” — pomyślała rozglądając się wokoło. Wszędzie unosił się zapach spalenizny, gdy nagle dziewczyna zauważyła kłębki dymu w oddali. Jej wrodzona ciekawość nie dała się dłużej prosić, by sprawdzić co się tam stało mimo, że rozum zielonookiej podpowiadał inaczej.
Przez chwilę stała, wpatrzona w swoje buty jakby prowadziła walkę wewnętrzną ze swymi myślami.
— Będzie co będzie, mówi się trudno! — krzyknęła Ashley puszczając się pędem w kierunku tajemniczego zjawiska.
— Co do… — pisnęła, próbując gwałtownie zahamować.
Fragment kadłubu wciąż płonął, między zniszczonymi blachami walały się ludzkie szczątki. Wyglądało na to, że to pozostałości po jakiejś katastrofie lotniczej. Czy to możliwe, by rozbił się tutaj samolot? Gdyby tak było telewizja już pewnie dawno trąbiłaby o wypadku…
„Podejrzane” — pomyślała Ashley przyglądając się z bliska znalezisku. Nagle coś świsnęło jej koło ucha. Zdezorientowana natychmiast pochwyciła broń, gotowa do ataku. Wtem zza rogu ujrzała tajemniczą postać. Nie widziała dokładnie twarzy, jedynie ciemną, zamazaną plamę. Dziesięciolatka przetarła oczy, mając wrażenie że ma jakieś zwidy.
„Czy z tego gorąca widzę fatamorganę?” — coś jednak było tu nie w porządku.
„Skup się, skup się” — powtarzała sobie w duchu dziewczyna.
Tajemniczy kształt zaczął się przemieszczać, młoda poszukiwaczka przygód ani przez chwilę nie spuściła go z oczu.
— Kimkolwiek jesteś, wyłaź! — krzyknęła. — Koniec tej maskarady!
Ashley stanęła jak wryta, nie mogła wydobyć z siebie żadnego dźwięku. „To coś” właśnie zbliżało się w jej stronę z niesamowitą prędkością!
„Może to i lepiej” — pomyślała ze swoim wścibskim uśmieszkiem. — Oho, nadchodzi!
Stała teraz oko w oko ze swoim tajemniczym prześladowcą. Mimo, że widziała tego człowieka pierwszy raz na oczy miała wrażenie, że zna go od zawsze. Coś jednak było w nim niepokojącego. Prawdopodobnie pochodził z jakiś ciemnoskórych plemion.
„To tłumaczyłoby pióropusz i te dziwne malowidła na twarzy” — Ashley próbowała zebrać do kupy zdobyte informacje.
— Znowu się spotykamy, panienko — zdało się słychać dziwny, zachrypnięty głos. Nie minęła nawet sekunda, a owa postać już stała za plecami dziewczyny.
Ta bez wahania sięgnęła po swój sztylet, jakby chciała wyzwać przeciwnika na pojedynek. Mężczyzna uczynił to samo.
— Nie masz ze mną żadnych szans, skarbie — warknął odskakując. Wykonywał teraz dziwne znaki, wypowiadając przy tym jakieś łacińskie słowa. Zamachnął się swoim drewnianym kijem, a różnobarwny dym otoczył dłonie tajemniczego przybysza.
— Co to do diabła jest?
— Duchy moich przodków — wyjaśnił. — Od stuleci nade mną czuwali, jestem wybrańcem. Podobnie jak… Ty — szepnął jej do ucha.
Ashley miała wrażenie że słabnie, chciała iść walczyć, ale kończyny odmówiły jej posłuszeństwa — nie mogła się ruszyć.
— Co ty pieprzysz! — wrzasnęła, widocznie już poirytowana. — Skończ lepiej tę dziecinadę i stań do walki!
Próbowała złapać równowagę, ale czuła że grunt przesuwa jej się pod stopami.
„Mam tylko jedną szansę, jedyną!” — pomyślała. Wszystko zależało od tego jednego ruchu! Pochwyciwszy swój sztylet obwiązała go sznurkiem. Wzięła głęboki oddech.
„Teraz… Teraz!” — zamachnęła się i zarzuciła broń na pobliskie głazy. Wyglądało na to, że całość tworzyła stabilną konstrukcję. — Adios! — wrzasnęła, gotowa do skoku.
Nie przewidziała jednak, że przeciwnik rzuci się w jej stronę. Wykonała salto wprost nad jego głową, lądując bezpiecznie po drugiej stronie.
— Myślisz, że pozwolę Ci zwiać, panienko? — szaman uśmiechnął się szyderczo. — Duchy moich przodków zadecydowały, że stoczymy tu wojnę. To twoje przeznaczenie.
Powietrze wokół nich tworzyło gęstą atmosferę. Nikt nie wykonał pierwszego ruchu.
„Co powinnam teraz uczynić?” — zamartwiła się dziewczyna. — „Gość wygląda na całkiem silnego.”
— Moje przeznaczenie? O czym ty gadasz?
— Bo widzisz panienko, nasze spotkanie wcale nie jest przypadkowe. Nasz los zadecydował, że to już TA chwila.
— Skończ! Posmakuj lepiej pół kilograma czystej stali! — wrzasnęła Ashley wyciągając broń przed siebie. — Zabiję cię, nieważne kim jesteś. Tu i teraz!
* * *
Tajemniczy człowiek wziął się pod boki i przyglądał się uważnie dziesięciolatce. Nie wiedział dokładnie co powinien teraz uczynić.
„Zupełnie jak tatuś w przeszłości” — pomyślał. Ashley od razu zauważyła jego rozmarzoną minę i zmarszczyła brwi. Jeszcze przez chwilę miała wrażenie, że to wszystko to jeden dziwaczny sen i że to spotkanie nigdy nie miało miejsca. Jednak dziewczyna zdawała sobie sprawę, że to nie była iluzja — taka była rzeczywistość. Młoda podróżniczka wciąż nie zdawała sobie sprawy z zagrożenia w jakim się znalazła. Wokół panowała grobowa cisza.
— Muszę ci powiedzieć, panienko, że bardzo łudząco mi kogoś przypominasz — odezwał się wreszcie szaman.
— Co? Kogo? — Ashley próbowała rozwiązać tę zadaną jej zagadkę, lecz nie miała pojęcia co wróg miał na myśli.
Mężczyzna pstryknął palcami i w ciągu zaledwie paru sekund znalazł się przed obliczem córki archeologa, którego, jak widać, zapewne znał osobiście.
— Twojego ojca — szepnął jej do ucha.
Przerażona dziewczyna wpatrywała się teraz w niebo, wypuszczając z ręki broń, która z łoskotem uderzyła o ziemię.
„Nie.. To niemożliwe. Skąd on niby miałby znać tatę…” — tysiące myśli kłębiło się w głowie Ashley. Obciążona bagażem własnych wspomnień traciła czucie w nogach, czuła, że słabnie. Emocje zaczęły brać nad nią górę — zachwiała się lekko i… upadła.
— Jaja sobie robisz?! — warknęła, wstając z ziemi. — Mówiłam ci już żebyś zakończył tę durną gadkę!
— I również nadpobudliwa jak Luke.
Czarnoskóry przybysz w przeciwieństwie do Ashley przyglądał się wszystkiemu z ogromnym spokojem.
— Nigdy… — dziewczyna z całej siły starała się powstrzymać łzy, które cisnęły jej się do oczu. — Nigdy… Nie wymawiaj imienia ojca w mojej obecności!
Otrzepała ubranie z piasku i sięgnęła po swoją maczetę. Nic już nie miało znaczenia. Jedynie pokonanie tego, jej zdaniem, szaleńca.
„To chore” — pomyślała.
Zamachnęła się ostrzem, ale przeciwnik sprawnie wykonał szybki unik.
„To nie będzie takie proste” — Ashley starała się wymyślić jakiś sensowny plan. — „A może atak z zaskoczenia?”
Puściła się pędem w kółko, tworząc piaskową zamieć. W ostatniej chwili skoczyła na wysoką skałę, korzystając ze wcześniej zarzuconej liny. Zadowolona zastanawiała się nad swoim kolejnym ruchem. Nagle usłyszała kaszel dochodzący tuż zza jej pleców. Obróciła się i ujrzała za sobą szamana.
„Co!? Jak to możliwe, że przejrzał moje ruchy!” — nic z tego nie rozumiała.
— Wiem o czym teraz myślisz, panienko. Duchy moich przodków potrafią czytać z twego umysłu niczym z książki. Dostarczają mi wszystkie informacje.
— W takim razie rozkaż nieboszczykom zamilknąć! — wrzasnęła dziewczyna, zeskakując ze skały. — Kim ty w ogóle do stu piorunów jesteś!
— O, przepraszam — ukłonił się szaman. — Nie przedstawiłem się. Cóż ze mnie za ciamajda. O dobrym wychowaniu zapomnieć?
— Gadaj! — Ashley wymierzyła sztylet wprost pod jego gardło. Pot zaczął zalewać mężczyźnie czoło.
— Ale po co te nerwy, spokojnie. Nazywam się Safron, wódz plemion Czarnych Jastrzębi, do twoich usług. Przyszedłem tu po coś, co należy do mnie. A może raczej po dwie rzeczy. Widzisz panienko, ta katastrofa lotnicza wcale nie była przypadkowa. Moi przodkowie sprawili to byśmy odzyskali to, co straciliśmy.
— A mianowicie…? — Ashley nie ukrywała swojego braku zainteresowania. Zależało jej jedynie na tym by zakończyć ten koszmar. Odwróciła się, ale Safrona już tam nie było. Wodziła wzrokiem teren w poszukiwaniu przybysza.
— Tam jest! — rzeczywiście, u stóp kamiennej góry stał szaman.
— Księgę Ciemności… — nagle głos ucichł. Przez chwilę rozglądała się jeszcze, ale na pustyni nie było ani śladu żywej duszy.
Postać jakby rozpłynęła się w powietrzu, zapadła się pod ziemię.
— Ale co ja mam z tym wspólnego? — dziewczyna odgarnęła z oczu kosmyk włosów i usiadła na kamieniu, który znajdował się nieopodal spróchniałych drzew. Ashley nic z tego nie rozumiała.
— Tatku, daj mi jakiś znak! — krzyknęła zapłakana.
Jedyne co przyszło jej do głowy to przyjaciel nieżyjącego już ojca. W dniu w którym zginął Luke, Albert widział się z nim po raz ostatni. Również był archeologiem a w dodatku badał sprawę tajemniczej śmierci brytyjczyka. Brunetka zarzuciła kapelusz na głowę i pognała przed siebie.
Ashley wzięła głęboki oddech ocierając ręką pot z czoła. Miała wrażenie, że kolana ma jakby z waty. Nie miała już siły biec, ale wiedziała, że nie może robić sobie postojów. Rozglądając się dookoła, zastanawiała się nad tym co będzie dalej. Upewniwszy się, że nikogo nie ma w pobliżu postanowiła chwilę odpocząć.
„Jedynie pięć minut, ani sekundy dłużej” — mówiła sobie w duchu.
Teraz miała czas aby poukładać w głowie wszystko to co wydarzyło się do tej pory. W dalszym ciągu nie miała pojęcia czego może chcieć od niej ten tajemniczy człowiek. Lecz na pewno miało to coś wspólnego z jej nieżyjącym ojcem. To ją bolało najbardziej…Rozdział 2
Nagle usłyszała dochodzące skądś kroki. Zdezorientowana pochwyciła swój sztylet i zmarszczyła czoło.
„Safron mógł powrócić tu w każdej chwili” — pomyślała dziewczyna.
— Ashley! — młoda poszukiwaczka przygód poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Zamrugała powiekami i odwróciła głowę.
— Pan Albert! — pisnęła.
Spodziewała się wszystkiego, ale nie przyjaciela jej ojca. Zdobyła się na blady uśmiech, w duchu uradowana, że to koniec jej poszukiwań.
Albert Mafray po śmierci współpracownika często pomagał Ashley i przyjmował ją u siebie w domu. Mimo iż wiedział, że powinien powiadomić policję, że zbiegła dziewczyna jest u niego nigdy nie zdobył się na taki gest. Nie miał serca tego uczynić. Mężczyzna wyjął z podręcznej torby butelkę wody i podał ją czarnowłosej.
— Proszę, napij się — powiedział z promiennym uśmiechem. Ta zaczęła łapczywie pić jak gdyby nie miała nic w ustach od przynajmniej kilku dni. Wytarła rękawem twarz i głęboko westchnęła.
Darmowy fragment
Przeciętna dziewczyna, niezwykłe przygody, można rzec. A cała historia zaczęła się przeszło kilka lat temu… Kim więc była Ashley Bloomer? Jej matka była niezwykle urodziwą kobietą oraz obiektem pożądania niejednego mężczyzny. Wkrótce związała się z pewnym archeologiem i zarazem botanikiem pochodzenia brytyjskiego. Po niedługim czasie świeżo zaręczona para zamieszkała w małej mieścinie w Ameryce Południowej i urodziła im się córka. Niedługo po tym wydarzeniu narzeczona mężczyzny zmarła. Od tej pory dziewczynkę wychowywał jej ojciec, aż do tego jednego, feralnego dnia.
Zbliżał się wieczór i zapadał zmrok. Ashley wtedy siedziała na podłodze pogrążona we własnych myślach rysując jakieś nieporadne szlaczki na kartce. Nagle rozległ się dźwięk pukania do drzwi. Dziewczynka zdezorientowana podniosła głowę i rozejrzała się wokoło.
„Nie, to nie mógł być tata” — pomyślała. — „Gdyby tak było sam by sobie otworzył, w końcu ma klucze”.
Wtedy drzwi otworzyły się na oścież, a u wejścia stał zgrzany policjant. Czteroletnia wówczas Ashley przestraszyła się i podniosła się natychmiast, gotowa do ucieczki.
— Poczekaj — nieznajomy mężczyzna przemówił.
— N-na co mam czekać? — odpowiedział cichutki, cieniutki głosik.
— Muszę Ci coś ważnego przekazać — zaczął. — Chodzi o twojego ojca…
„Tata!” — dziecko stanęło jak wryte. Podniosło przerażony wzrok na funkcjonariusza. — Co-co z nim?
— Właśnie dlatego tu jestem. Twój ojciec zginął na ostatniej misji.
Dziewczynka nie mogła wydać z siebie żadnego słowa. Mężczyzna spodziewał się jakiejś gwałtownej reakcji, że wybuchnie szlochem i płaczem. Ona jednak wzięła głęboki oddech, rozłożyła szeroko ręce i odparła tylko:
— Nie mnie przeszło o tym decydować.
Mężczyzna jeszcze przez chwilę stał zdumiony, jakby jego nogi ugrzęzły w gruncie.
— A więc wiesz co to oznacza, prawda? Zostaniesz przekazana pod opiekę dyrektorce z sie…
I nie zdążył dokończyć, bo dziecko wykorzystawszy sytuację wymknęło się przez drzwi.
— Hej! Wracaj! — krzyczał funkcjonariusz podążając za śladami małych stópek.
„Teraz mam szansę” — pomyślała Ashley, chowając się pod konarem pobliskiego, spróchniałego dębu.
Wiedziała, że ma tylko jedną okazję. Nie mogła jej zmarnować. Puściła się pędem wzdłóż ścieżki wpadając na jednego z przechodniów.
— Ostrożnie! — pisnął nieznajomy.
— Oczywiście — odpowiedziała Ashley z dziarskim uśmieszkiem.
Jej małe serce podeszło jej do krtani, dziewczynka przełknęła ślinę. Jak na swój wiek była nadzwyczaj dojrzała, co momentami mogło wydawać się bardzo dziwaczne. Za żadne skarby nie chciała trafić do sierocińca, nie…
Od tamtej pory wciąż uciekała, wyrosła na silną i niezależną dziewczynę. Pewna siebie i nieufna, w starym stroju archeologa, który ukradła podczas jednej z przechadzek na jednym z miejskich bazarów. U boku zawsze zwisała jej długa maczeta, a na szyi na sznurku sztylet. Jej długie, jedwabiste włosy o barwie węgla zwisały do pasa, a głowę ozdabiał kapelusz z daszkiem. Jednak żeby przeżyć musiała posunąć się do strasznych czynów — rabowała, a nawet zamachnęła się na jednego sprzedawcę. Policja wciąż jej szukała, ale bezskutecznie. Trafiła na listę poszukiwanych i została najmłodszym przestępcą w historii kraju, gdyż skończyła zaledwie 10 lat.
Tego dnia maszerowała po piaszczystym terenie dzielnie znosząc ból i spiekotę. Nagle poczuła zapach dymu i spalenizny. Nie widziała jeszcze, że to początek przygody, która odmieni jej życie.Rozdział 1
Ashley otarła ręką pot z czoła, wzięła głęboki wdech i zaczęła bacznie obserwować teren swoim przenikliwym wzrokiem.
„Cholera, skąd dobiega ten smród?” — pomyślała rozglądając się wokoło. Wszędzie unosił się zapach spalenizny, gdy nagle dziewczyna zauważyła kłębki dymu w oddali. Jej wrodzona ciekawość nie dała się dłużej prosić, by sprawdzić co się tam stało mimo, że rozum zielonookiej podpowiadał inaczej.
Przez chwilę stała, wpatrzona w swoje buty jakby prowadziła walkę wewnętrzną ze swymi myślami.
— Będzie co będzie, mówi się trudno! — krzyknęła Ashley puszczając się pędem w kierunku tajemniczego zjawiska.
— Co do… — pisnęła, próbując gwałtownie zahamować.
Fragment kadłubu wciąż płonął, między zniszczonymi blachami walały się ludzkie szczątki. Wyglądało na to, że to pozostałości po jakiejś katastrofie lotniczej. Czy to możliwe, by rozbił się tutaj samolot? Gdyby tak było telewizja już pewnie dawno trąbiłaby o wypadku…
„Podejrzane” — pomyślała Ashley przyglądając się z bliska znalezisku. Nagle coś świsnęło jej koło ucha. Zdezorientowana natychmiast pochwyciła broń, gotowa do ataku. Wtem zza rogu ujrzała tajemniczą postać. Nie widziała dokładnie twarzy, jedynie ciemną, zamazaną plamę. Dziesięciolatka przetarła oczy, mając wrażenie że ma jakieś zwidy.
„Czy z tego gorąca widzę fatamorganę?” — coś jednak było tu nie w porządku.
„Skup się, skup się” — powtarzała sobie w duchu dziewczyna.
Tajemniczy kształt zaczął się przemieszczać, młoda poszukiwaczka przygód ani przez chwilę nie spuściła go z oczu.
— Kimkolwiek jesteś, wyłaź! — krzyknęła. — Koniec tej maskarady!
Ashley stanęła jak wryta, nie mogła wydobyć z siebie żadnego dźwięku. „To coś” właśnie zbliżało się w jej stronę z niesamowitą prędkością!
„Może to i lepiej” — pomyślała ze swoim wścibskim uśmieszkiem. — Oho, nadchodzi!
Stała teraz oko w oko ze swoim tajemniczym prześladowcą. Mimo, że widziała tego człowieka pierwszy raz na oczy miała wrażenie, że zna go od zawsze. Coś jednak było w nim niepokojącego. Prawdopodobnie pochodził z jakiś ciemnoskórych plemion.
„To tłumaczyłoby pióropusz i te dziwne malowidła na twarzy” — Ashley próbowała zebrać do kupy zdobyte informacje.
— Znowu się spotykamy, panienko — zdało się słychać dziwny, zachrypnięty głos. Nie minęła nawet sekunda, a owa postać już stała za plecami dziewczyny.
Ta bez wahania sięgnęła po swój sztylet, jakby chciała wyzwać przeciwnika na pojedynek. Mężczyzna uczynił to samo.
— Nie masz ze mną żadnych szans, skarbie — warknął odskakując. Wykonywał teraz dziwne znaki, wypowiadając przy tym jakieś łacińskie słowa. Zamachnął się swoim drewnianym kijem, a różnobarwny dym otoczył dłonie tajemniczego przybysza.
— Co to do diabła jest?
— Duchy moich przodków — wyjaśnił. — Od stuleci nade mną czuwali, jestem wybrańcem. Podobnie jak… Ty — szepnął jej do ucha.
Ashley miała wrażenie że słabnie, chciała iść walczyć, ale kończyny odmówiły jej posłuszeństwa — nie mogła się ruszyć.
— Co ty pieprzysz! — wrzasnęła, widocznie już poirytowana. — Skończ lepiej tę dziecinadę i stań do walki!
Próbowała złapać równowagę, ale czuła że grunt przesuwa jej się pod stopami.
„Mam tylko jedną szansę, jedyną!” — pomyślała. Wszystko zależało od tego jednego ruchu! Pochwyciwszy swój sztylet obwiązała go sznurkiem. Wzięła głęboki oddech.
„Teraz… Teraz!” — zamachnęła się i zarzuciła broń na pobliskie głazy. Wyglądało na to, że całość tworzyła stabilną konstrukcję. — Adios! — wrzasnęła, gotowa do skoku.
Nie przewidziała jednak, że przeciwnik rzuci się w jej stronę. Wykonała salto wprost nad jego głową, lądując bezpiecznie po drugiej stronie.
— Myślisz, że pozwolę Ci zwiać, panienko? — szaman uśmiechnął się szyderczo. — Duchy moich przodków zadecydowały, że stoczymy tu wojnę. To twoje przeznaczenie.
Powietrze wokół nich tworzyło gęstą atmosferę. Nikt nie wykonał pierwszego ruchu.
„Co powinnam teraz uczynić?” — zamartwiła się dziewczyna. — „Gość wygląda na całkiem silnego.”
— Moje przeznaczenie? O czym ty gadasz?
— Bo widzisz panienko, nasze spotkanie wcale nie jest przypadkowe. Nasz los zadecydował, że to już TA chwila.
— Skończ! Posmakuj lepiej pół kilograma czystej stali! — wrzasnęła Ashley wyciągając broń przed siebie. — Zabiję cię, nieważne kim jesteś. Tu i teraz!
* * *
Tajemniczy człowiek wziął się pod boki i przyglądał się uważnie dziesięciolatce. Nie wiedział dokładnie co powinien teraz uczynić.
„Zupełnie jak tatuś w przeszłości” — pomyślał. Ashley od razu zauważyła jego rozmarzoną minę i zmarszczyła brwi. Jeszcze przez chwilę miała wrażenie, że to wszystko to jeden dziwaczny sen i że to spotkanie nigdy nie miało miejsca. Jednak dziewczyna zdawała sobie sprawę, że to nie była iluzja — taka była rzeczywistość. Młoda podróżniczka wciąż nie zdawała sobie sprawy z zagrożenia w jakim się znalazła. Wokół panowała grobowa cisza.
— Muszę ci powiedzieć, panienko, że bardzo łudząco mi kogoś przypominasz — odezwał się wreszcie szaman.
— Co? Kogo? — Ashley próbowała rozwiązać tę zadaną jej zagadkę, lecz nie miała pojęcia co wróg miał na myśli.
Mężczyzna pstryknął palcami i w ciągu zaledwie paru sekund znalazł się przed obliczem córki archeologa, którego, jak widać, zapewne znał osobiście.
— Twojego ojca — szepnął jej do ucha.
Przerażona dziewczyna wpatrywała się teraz w niebo, wypuszczając z ręki broń, która z łoskotem uderzyła o ziemię.
„Nie.. To niemożliwe. Skąd on niby miałby znać tatę…” — tysiące myśli kłębiło się w głowie Ashley. Obciążona bagażem własnych wspomnień traciła czucie w nogach, czuła, że słabnie. Emocje zaczęły brać nad nią górę — zachwiała się lekko i… upadła.
— Jaja sobie robisz?! — warknęła, wstając z ziemi. — Mówiłam ci już żebyś zakończył tę durną gadkę!
— I również nadpobudliwa jak Luke.
Czarnoskóry przybysz w przeciwieństwie do Ashley przyglądał się wszystkiemu z ogromnym spokojem.
— Nigdy… — dziewczyna z całej siły starała się powstrzymać łzy, które cisnęły jej się do oczu. — Nigdy… Nie wymawiaj imienia ojca w mojej obecności!
Otrzepała ubranie z piasku i sięgnęła po swoją maczetę. Nic już nie miało znaczenia. Jedynie pokonanie tego, jej zdaniem, szaleńca.
„To chore” — pomyślała.
Zamachnęła się ostrzem, ale przeciwnik sprawnie wykonał szybki unik.
„To nie będzie takie proste” — Ashley starała się wymyślić jakiś sensowny plan. — „A może atak z zaskoczenia?”
Puściła się pędem w kółko, tworząc piaskową zamieć. W ostatniej chwili skoczyła na wysoką skałę, korzystając ze wcześniej zarzuconej liny. Zadowolona zastanawiała się nad swoim kolejnym ruchem. Nagle usłyszała kaszel dochodzący tuż zza jej pleców. Obróciła się i ujrzała za sobą szamana.
„Co!? Jak to możliwe, że przejrzał moje ruchy!” — nic z tego nie rozumiała.
— Wiem o czym teraz myślisz, panienko. Duchy moich przodków potrafią czytać z twego umysłu niczym z książki. Dostarczają mi wszystkie informacje.
— W takim razie rozkaż nieboszczykom zamilknąć! — wrzasnęła dziewczyna, zeskakując ze skały. — Kim ty w ogóle do stu piorunów jesteś!
— O, przepraszam — ukłonił się szaman. — Nie przedstawiłem się. Cóż ze mnie za ciamajda. O dobrym wychowaniu zapomnieć?
— Gadaj! — Ashley wymierzyła sztylet wprost pod jego gardło. Pot zaczął zalewać mężczyźnie czoło.
— Ale po co te nerwy, spokojnie. Nazywam się Safron, wódz plemion Czarnych Jastrzębi, do twoich usług. Przyszedłem tu po coś, co należy do mnie. A może raczej po dwie rzeczy. Widzisz panienko, ta katastrofa lotnicza wcale nie była przypadkowa. Moi przodkowie sprawili to byśmy odzyskali to, co straciliśmy.
— A mianowicie…? — Ashley nie ukrywała swojego braku zainteresowania. Zależało jej jedynie na tym by zakończyć ten koszmar. Odwróciła się, ale Safrona już tam nie było. Wodziła wzrokiem teren w poszukiwaniu przybysza.
— Tam jest! — rzeczywiście, u stóp kamiennej góry stał szaman.
— Księgę Ciemności… — nagle głos ucichł. Przez chwilę rozglądała się jeszcze, ale na pustyni nie było ani śladu żywej duszy.
Postać jakby rozpłynęła się w powietrzu, zapadła się pod ziemię.
— Ale co ja mam z tym wspólnego? — dziewczyna odgarnęła z oczu kosmyk włosów i usiadła na kamieniu, który znajdował się nieopodal spróchniałych drzew. Ashley nic z tego nie rozumiała.
— Tatku, daj mi jakiś znak! — krzyknęła zapłakana.
Jedyne co przyszło jej do głowy to przyjaciel nieżyjącego już ojca. W dniu w którym zginął Luke, Albert widział się z nim po raz ostatni. Również był archeologiem a w dodatku badał sprawę tajemniczej śmierci brytyjczyka. Brunetka zarzuciła kapelusz na głowę i pognała przed siebie.
Ashley wzięła głęboki oddech ocierając ręką pot z czoła. Miała wrażenie, że kolana ma jakby z waty. Nie miała już siły biec, ale wiedziała, że nie może robić sobie postojów. Rozglądając się dookoła, zastanawiała się nad tym co będzie dalej. Upewniwszy się, że nikogo nie ma w pobliżu postanowiła chwilę odpocząć.
„Jedynie pięć minut, ani sekundy dłużej” — mówiła sobie w duchu.
Teraz miała czas aby poukładać w głowie wszystko to co wydarzyło się do tej pory. W dalszym ciągu nie miała pojęcia czego może chcieć od niej ten tajemniczy człowiek. Lecz na pewno miało to coś wspólnego z jej nieżyjącym ojcem. To ją bolało najbardziej…Rozdział 2
Nagle usłyszała dochodzące skądś kroki. Zdezorientowana pochwyciła swój sztylet i zmarszczyła czoło.
„Safron mógł powrócić tu w każdej chwili” — pomyślała dziewczyna.
— Ashley! — młoda poszukiwaczka przygód poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Zamrugała powiekami i odwróciła głowę.
— Pan Albert! — pisnęła.
Spodziewała się wszystkiego, ale nie przyjaciela jej ojca. Zdobyła się na blady uśmiech, w duchu uradowana, że to koniec jej poszukiwań.
Albert Mafray po śmierci współpracownika często pomagał Ashley i przyjmował ją u siebie w domu. Mimo iż wiedział, że powinien powiadomić policję, że zbiegła dziewczyna jest u niego nigdy nie zdobył się na taki gest. Nie miał serca tego uczynić. Mężczyzna wyjął z podręcznej torby butelkę wody i podał ją czarnowłosej.
— Proszę, napij się — powiedział z promiennym uśmiechem. Ta zaczęła łapczywie pić jak gdyby nie miała nic w ustach od przynajmniej kilku dni. Wytarła rękawem twarz i głęboko westchnęła.
Darmowy fragment
więcej..