- promocja
- W empik go
Przygody Luny - czyli jak zostałam siatkarką - ebook
Przygody Luny - czyli jak zostałam siatkarką - ebook
Książka opowiada o kózce, która, jak każdy z nas, chce spełnić swoje marzenia, jednym z nich jest bycie siatkarką. Nasza mała bohaterka wierzy, że gdy się czegoś bardzo chce, można to osiągnąć. Warto się nie poddawać i ufać w swoje siły. Marzenia są wyznacznikiem naszej przyszłości. W bajce znajdziecie również mini słowniczek siatkarski dla tych, którzy nigdy nie mieli za wiele do czynienia z tym fascynującym sportem.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
Rozmiar pliku: | 22 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dawno temu na pewnej małej farmie mieszkała kózka o imieniu Luna. Jej marzeniem było grać w lokalnej drużynie siatkarskiej. Mama Lula zawsze jej powtarzała: „Spokojnie, córeczko, jeszcze się doczekasz, nie martw się, już niedługo, ja to wiem”. Mała kózka czekała wciąż na odzew trenera – pana Kuny.
Czekała i czekała, aż wreszcie się doczekała. Trener Kuna zadzwonił z pytaniem, czy zechciałaby przyjść na trening. Radość Lunki była nie do opisania. Skakała po całym pokoju, machała kopytkami i piszczała ze szczęścia jak małe dziecko. Jej mama, widząc to, powiedziała:
– No, córeczko, masz szansę zostać małą siatkarką. Tylko jak ty dasz radę swoimi kopytkami odbijać piłkę?
– Mamo, dam radę! Trener Kuna powiedział, że oprócz mnie będą też kózki Lola i Mola, tak że na pewno damy radę. Teraz pozostaje tylko kupić strój. Gdzie ja go znajdę? Mama koza to wiedziała, bo sama kiedyś grała w siatkę.
– Pomyślałam, że może ci się przydać. – Mówiąc to, wręczyła córeczce ślicznie ozdobione zawiniątko. – W końcu ty też jesteś małą zawodniczką. Wiem, że dasz radę. – Dziękuję, kochana mamo! – wykrzyknęła Luna.
Mała kózka była ciekawa, jak przebiega trening. Strasznie chciała się przekonać, czy jest tak ciężki, jak widziała w telewizji. Była przeszczęśliwa, kiedy dowiedziała się od swojej przyjaciółki Loli, że trener jest zadowolony, że to właśnie ona będzie jego nową zawodniczką.
Na drugi dzień kózka Luna wstała punkt siódma, zjadła pyszne śniadanie i popędziła do swojego pokoju przebrać się w strój i przygotować sobie wodę. Trener Kuna już liczył zawodniczki i zdziwił się, gdy zauważył brak Luny. Kiedy po chwili się pojawiła, zaczął liczyć od początku.
– W pierwszym dniu będziecie się ze sobą zapoznawać, ale nie tylko. Dowiecie się też, jak trenować i kto kim jest, jeśli chodzi o sztab – oznajmił trener.
Luna dała radę. Trening się udał i Kuna był z niej zadowolony. Cieszył się, że ma taką zawodniczkę, bo dzięki niej wygrali sparingi z drużyną królików z sąsiedniego lasu. Potem mała kózka poszła do szkoły. Kolejne ćwiczenia zaplanowano dopiero na wieczór.
„Szkoła jak to szkoła, trzy lekcje i na trening. Jedyne, czym się mogę pochwalić, to to, że dostałam trzy piątki i dwie szóstki, a co najważniejsze, wydra Mola znowu się na
mnie denerwowała i mówiła, że to ona będzie panią kapitan. Ech, byleby dotrwać do treningu” – pomyślała Luna.
Niestety jedna z zawodniczek nie była zadowolona. To wydra Mosia, czyli druga przyjmująca , która rzadko pojawiała się na boisku, bo Luna grała już jako szóstkowa zawodniczka .
Trener Kuna musiał się poważnie zastanowić, na kogo postawić.
– Jestem zawiedziona, trenerze. Czemu tylko ona jest na boisku, a ja muszę być w kwadracie ? – Mosia podeszła do trenera. – Ja nie chcę. Albo trener wystawi mnie chociaż raz na boisko, albo idę do innej drużyny. To jak, trenerze? Da się coś zrobić? Przecież trener wie, że ja też dobrze gram.
– Tak, wiem, ale Luna jest debiutantką, a ty grasz w naszej drużynie razem z wydrą Malcolmem nieprzerwanie już od trzech lat. Luna występuje dopiero drugi dzień, dlatego uszanuj moją decyzję, proszę.
W tym czasie kózka Luna rozgrzewała się przed treningiem, mając nadzieję na kolejny dobry dzień. Bała się co prawda, że zostanie jej tylko patrzenie z kwadratu , bo przecież na tej samej pozycji co ona grała też wydra Mola, uznała jednak, że nie ma co się przejmować. Trener na razie nic nie powiedział.