Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Przygody prof. Wojnara. Tom II - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
Listopad 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Przygody prof. Wojnara. Tom II - ebook

Jeżeli interesują Cię media głównego ścieku, nie bierz książki. Ale jeżeli wiesz, że informacja i wiedza jest siłą, to książka dla Ciebie. Autor jest naukowcem w dziedzinie Hi-Tech, dzięki studiowaniu w USA i pracy w kompaniach elektronicznych daje rzeczywisty obraz NWO,  który działa poprzez nowe technologie: elektronikę, GMO, Mind Control.
Obecny świat trzeba oglądać przez pryzmat Cyber Security i Psychological Operation. Do historii odchodzi hymn UE głoszący:
Wszyscy ludzie będą braćmi,  tam gdzie twój przemówi głos.
Aktualnie nasze życie toczy się na jednej płaszczyźnie, a obok na innej, ortogonalnej rogrywają się zdarzenia przesycone wyższą technologią i zdominowane wyżej stojącą cywilizacją. Nie musisz wybiegać w przyszłość, by badać, co może się stać, wystarczy byś poznał o co idzie gra na tej niewidzialnej planszy. Gdy to pojmiesz, to już znasz przyszłość. Profani cały czas będą cię odwodzić, byś nie poznawał dziedziny NWO. Co oznaczają te enigmatyczne słowa NWO, odpowie Ci książka.

Kategoria: Sensacja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-62674-70-1
Rozmiar pliku: 1,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Przedmowa

Dzisiejszy świat może się wydawać pełen chaosu. Nieuporządkowany strumień zdarzeń dociera do Ciebie i atakuje umysł. W książce znajdziesz klucz rozwiązujący zagadkę Mediów Głównego Ścieku. Wybacz mi Drogi Czytelniku, że wplotłem na kanwę książki tematy z elektroniki. Musiałem to zrobić, bo pracowałem w kompaniach USA jako elektronik i obecny świat trzeba oglądać przez pryzmat Cyber Security¹ i Psychological Operation². Do historii odchodzi hymn UE głoszący:

Wszyscy ludzie będą braćmi,
tam gdzie twój przemówi głos.

Aktualnie nasze życie toczy się na jednej płaszczyźnie, a obok na innej,, ortogonalnej rogrzywają się zdarzenia przesycone wyższą technologią i zdominowane wyżej stojącą cywilizacją. Nie musisz wybiegać w przyszłość, by badać, co może się stać, wystarczy byś poznał o co idzie gra na tej niewidzialnej planszy. Gdy to pojmiesz, to już znasz przyszłość. Profani cały czas będą cię odwodzić, byś nie poznawał dziedziny NWO. Co oznaczają te enigmatyczne słowa NWO, odpowie Ci książka. Układając w całość teorię spiskową nie zrażaj się, musisz szukać prawdy. Twoim narzędziem będzie wiedza ścisła: fizyka, matematyka, czy elektronika. W książce jest spojrzenie z długiej perspektywy, właśnie przez pryzmat tej wiedzy. Kiedy już Szanowny Czytelniku złożą ci się znaki Jana Gutenberga w myśli, pojmiesz, że tu nie ma żadnego chaosu. W tym jest system. Może jest przyjazny, a może jest złowrogi, ale już wiesz że jest -a to już dużo.1. Wet Willi

Strużka światła przecinała ciemność, rysując ostre kontury porozrzucanych tobołów i otwartą samarę Willa. Obraz nie był na tyle jasny, także Willy, który właśnie się przebudził nie musiał długo łączyć zdarzeń z poprzedniej nocy i dociekać, dlaczego właśnie jest w tej niedostępnej komorze węzła ciepłowniczego. Dwudziestocalowa rura, na której miał ułożone misterne posłanie ze starych ciuchów, wydawała ciągły jednostajny pomruk. Był to dźwięk przemieszczającej się wewnątrz wody, doprowadzanej do kaloryferów w mieszkaniach miasta Alte Bilitz. Dźwięk nie był tak dokuczliwy by mógł zakłócić sen Willa. Bardziej doskwierało gorąco bijące z rur, szczególnie w miejscach gdzie gruba izolacja z waty szklanej została nadszarpnięta. Na mezzosopran szumu w rurach dodawało się równe, basowe chrapanie, wydobywające się z płuc Balbiny, który spał obok na rurze z ogromnym zaworem. Stare ciuchy raz służyły za kołdrę, a innym razem za prześcieradło. Komfortowo także było rozwiązane zagadnienie ubrania do spania: piżamy shlafenanzug³, shlafmytzy⁴ i nocnych kapci. Willy, jak i każdy z lokatorów węzła ciepłowniczego, od razu po wstaniu z pościeli był gotowy do wymarszu. Musiał tylko jeszcze narzucić na ramiona, zwykłą na styczniowa pogodę, kufaję.

Teraz jeszcze wspiąć się po żelaznych stopniach i otworzyć brechą szyberklapę. Wionęło mroźnym, styczniowym powietrzem. Lubił te upojne jak łyk Smirnoff’a, zimowe klimaty. Noc rozpięła ogromną czaszę granatowego nieba. Ogromna gwiazda Belize zaglądała mu w oczy. Miał ją przed sobą dokładnie na wprost. Podniósł rękę tak, że palec wskazujący celował na Belize. Zawieszony tak na ułamku czasoprzestrzeni składał hołd stwórcy, że żyje, że nie jest zakluczony w solitary cofinement⁵ Guantanamo czy CIA- Prison Kiejkuty Poland. Gwiazdy uciekały z celującej w nią dłoni. Miały swoją trajektorię na galaktyce zwaną przez babilońskich astrologów Asma.

– Ale i ja przy węźle ciepłowniczym też realizuję swoją Asmę. – Pomyślał Will.

Zaciągnął suwklapę i rzucił brechę w krzaki. Za tablicą „Węzeł Ciepłowniczy-Zakaz Wstępu!”. Zastał swego gokarta, czterokołowy model z TESCO. Ostatnio trochę nienasmarowane koła piszczały, więc nie przekraczał prędkości by nie pobudzić mieszkańców Alte Bilitz.

Po upadku największego zakładu produkcyjnego, Afama, który był chlubą Bilitz pracownicy siedzieli w domach, bo pracy już nie było. Z czasem pensje i zasiłki się skończyły i nie było już środków na życie, więc gromadzili się na poczekalniach stacji a zimą w podziemnych tunelach gdzie przechodziły miejskie rury ciepłownicze. Z upływem czasu zaczęli się organizować i choć już nie istniał faktycznie zakład Afama to byli dalej załogą, łączyła ich solidarnie więź długoletniej współpracy. Wszyscy posiadali początkowo wysoki status społeczny i chodzili cały czas na kursy kwalifikacyjne. Kursy organizowała ta sama rządowa siatka, która doprowadziła zakład do bankructwa. Willy pracował poprzednio w Afamie jako inżynier elektronik i został zawezwany do rządowego biura pracy, gdzie otrzymał skierowanie na kurs „czesalnictwo psów”. Po ukończeniu kursu miały się otwierać przed nim szerokie perspektywy. Oczywiste było, że zarobki w salonie pudli Foxterierów miały poszybować na kosmiczne apogeum. Niezadługo Willy miast pracy w salonie zaczął włóczyć się, jako bezdomny i można go był spotkać na miejskich plantach Alte Bilitz.

Miał już utarczki ze strażą miejską, która z ciekawością indagowała go, z którego supermarketu pochodzi wózek, zapakowany jego dobytkiem. Nie za długo całe planty obsiedli byli pracownicy zakładu Afama, stanowiąc zgraną, wspólną familię.

Na powierzchni zakładu powstawał sklep wielkoformatowy, ale równocześnie rozwijała się podziemna część zatrudniająca operatorów dokonujących screen klientów. Operator bazy danych posiadał apendowaną⁶ listę klientów do anihilacji. Specjalny oddział przygotowywał promocyjne bonusy, wręczane klientom z selekcji, po procesowaniu na bazie danych. Rozdawane hojnie sample na pozór nie różniły się od normalnych produktów na półkach. Może tym tylko, że zawierały ściśle dozowaną w laboratorium domieszkę depleted uranium⁷. W ten sposób eliminowano szkodliwe niedające się reedukować jednostki od pozostałej wartościowej części społeczeństwa.

Śniegowe płatki lepiły się dookoła. Wózek z Tesco zaznaczał ciemną smużką linię na śniegu. Gdzieś przejechał tramwaj i miasto powoli budziło się do życia. Ostre mroźne powietrze przyjemnie orzeźwiało płuca i Will raźno robił za perszerona⁸. Może tak dzielnie jak dzielne silne rumaki ciągnęły wyładowane wozy za jedyną zapłatę, którą był nie zawsze pełny żłób. Tak on robi teraz nie za pieniądze ani honory, ale tylko za miskę zupy. Przecina na skróty kilka ulic i zmierza do pasażu, gdzie znał wszystkie kąty i zakamarki. Księżyc oświetlał srebrzystą aureolą znane okolice, gdzie spędził chwile i dobre i złe. Te dobre momenty pielęgnował w swej pamięci i przywodziły czas, gdy dostał pierwszą pracę w największej firmie miasta - Fama. Jako elektronik miał niezłe zarobki i kupił dom, który teraz odwiedził, jako intruz? Nie zapuka do drzwi, a co najwyżej przetrząśnie zawartość śmieci w Garbage.

Grzebał w niepotrzebnych komuś przedmiotach, co chwilę wyrzucając na wózek, a to nadgryzione bułki to sery i konserwy nie całkiem już świeże. Stale to samo menu niewiele się zmieniło, skonstatował, że jego była żona wyrzuca te same sorty śmieci, jak ongiś on wywalał, jako pan domu i przykładny małżonek.

Nagle jego palce namacały w kupie śmieci coś twardego. Sięgnął głębiej i pod opuszkami palców jakiś siódmy zmysł skierował uwagę na coś znajomo bliskiego. Jeszcze nie widział co to jest, ale wrażliwe palce jak czułe detektory odkrywały znaną rzeźbę. Widział, tak jak niewidomy widzi z pomocą wykształconych sensorów w dłoniach. Rozpoznał znane reliefy⁹, które sam projektował. Sam go wyrzeźbił. Zwieńczył on jego dębowe biurko, przy którym łatwo mógł się skoncentrować i zawsze stworzyć jakiś nowy innowacyjny projekt. Ostatnio pracował nad układem sterowania procesorowego dla grawitonów¹⁰. Projekt był wykonywany dla specjalnego oddziału wojskowego, który był częścią zakładu FENA. wykonującego normalną produkcję maszyn i automatów. Wszystko skończyło się gdy Polska zmieniła sojusz wojskowy z Układu Warszawskiego na NATO. Nagle wszystkie kontrakty dla Sovietów zostały zatrzymane. Na naradach w zakładzie informowano, że przyjdzie inwestor strategiczny, który poprowadzi od nowa produkcję. Czas pokazał, że chodziło tylko o kupienie czasu i majaczenie o inwestorach strategicznych. Skończyło się likwidacją projektów i bankructwem wspaniałego zakładu. Bank Światowy i Paul Wolfowitz mieli inne plany i ostatnią po ważności rzeczą był dla nich jakiś zakład w Alte Bilitz. Poza tym nie będą lokować sensitive technology Hi-Tech¹¹ jak to określano, w kraju z byłej strefy Układu Warszawskiego. Willy wraz inżynierami, jako bezrobotne bomy na zasiłku, wspominali tę podstępną pułapkę na ławeczkach w parku, który stał się teraz ich domem i zakładem pracy. Borys, który był starym inżynierem i był na froncie wschodnim opowiadał ze takie same tricki były pod Stalingradem w trzaskającej mrozami zimie. Przy temperaturze -30 stopni, gdy armia niemiecka marzła w okopach, Wermacht nadawał przez megafony komunikaty po rosyjsku –„U nas ciepło. Przybywajcie do nas. Mamy technikę piece uranowe”. Zdarzało się ze przybywało dziennie po kilkudziesięciu dezerterów, którzy od razu byli wcielani na pierwszą linię frontu. Inżynierowie z Feny siedzieli smutni. Nic ich już nie cieszyło stracili wszystko tak samo jak ci dezerterzy na mroźnej zimie pod Stalingradem. Tu we własnym zakładzie byli bardziej bezpieczni niż sołdaci na froncie wschodnim, którzy mając wokół lodowy horyzont nie łatwo mogli znaleźć miejsce by przycupnąć i trochę się ogrzać. Tak się stało, że podobnie jak sołdaci frazesom megafonów mainstreamów, tu we własnym zakładzie poddali się śpiewowi syren. Nie byli tak przebiegli jak Ulisses w wyprawie po Złote Runo. Tak jak legendarni żeglarze wsłuchani w śpiew syren rozbijali swe statki na skałach i stawali się potem igraszką losu rabowani i zdani na łaskę syren ginęli. Tak oni wielcy inżynierowie wydali się na poniewierkę, oddając zakład Fama,` wsłuchani w cuda opowieści Arona Bucholtza¹² z Polski. Oto Willy siedzi teraz na śmietniku, i nawet te śmiecie nie należą do niego. Tego co wykrył jednak nie odda już nikomu. Rozłożył palce i całą otwartą dłonią przyległ do mosiężnej grawerowanej klamki od biurka. Szarpnął i srebrzysta iluminacja księżyca prześwitująca przez szpary śmietnika wyczarowały szufladę jego biurka. Jego była żona już jej nie potrzebuje, bo przecież nie zarabia pieniędzy. Nie ma projektów – biurko won. Zresztą takich biurek może sobie nakupować w Tesco. Willa wezbrała fala desperacji. Toż to całe jego pasje naukowe. Rozejrzał się dookoła. Zabierze je. Ale gdzie? Do węzła ciepłowniczego? Czy może postawi je na rurze pełnej starych betów obok swojego legowiska ze szmat? Może otworzy sobie biuro, gdzie klienci będą schodzić w dół 15 stóp po żelaznych szczeblach przez metalową zasuwę kanalizacyjna akurat na skrzyżowaniu ulic. Może jeszcze do dziury w zasuwie kanalizacyjnej wstawi tabliczkę „Biuro projektowe systemów procesorowych Ing. William Ph.D. „ Dłoń jakoś pasowała do pięknie lśniącego okucia szuflady biurka. Może tysiąc razy chwytał ten mosiężny uchwyt i wyciągał szufladę schylony nad projektem. Nie obchodziły go ani telewizory, których plazmy mogły się powypalać bez przełączania kanałów. Był to jego projekt, który przemieszczał artefakty na ekranie tak by obraz nie był statyczny. Jak go tworzył, to naiwnie myślał, że wystarczy dobrze pracować i wszystko Pan Bóg da. Nieodparcie wracało do niego, jak złe przeczucie, spotkanie na międzynarodowej konferencji w Seulu. Jeden z projektantów Samsunga ocenił jego projekt bardzo wysoko i skwitował, że pomimo to i tak praca w całym globalnym bilansie zajmuje 24%. A co to jest te 76 % koniecznie chciał wiedzieć Will. Te pozostałe 76% to schwindel i spekulacja na Fiat Currency, otrzymał odpowiedź. Nigdy jeszcze tak jasno nie ukazał mu się drogowskaz życia, gdzie i jak iść by mieć karierę. Myślał o tym w samolocie wracając z Konferencji w Seulu ale gdy tylko wrócili do domu zaczął od nowa mozolnie robić schematy i prototypy elektroniczne. Nie potrafił nic innego. Nie nadawał się do spekulacji. Może to zaważyło, że stoi teraz, jako bezdomny bom nad swoimi projektami i tylko księżyc prześwietlający przez otwory w śmietnika jest świadkiem jego kolejnej porażki. Głęboko za pazuchą łaskotały na piersi małe paciorki. W chwilach takich jak ta nie miał innej pomocy ani broni. Ujął zimną od rozgarniania śniegu ręką paciorki różańca – „Wiem, że jestem Boże ciężkim wyrobnikiem. Nie potrafiłem uchwycić szans podsyłanych tak delikatnie. Daj mi jeszcze dobrą kartę do ręki, tak bym mógł się odegrać. Chociaż ten jeden raz.”

Na dalekich przestworzach miasta działo się wiele spraw odlatywały samoloty przejeżdżały expresy o północy a tu na małym śmietniku zaczynała się dla Willa może jeszcze większa sprawa. Na mgnienie oka meteor przeciął elipsę północnego nieba by utonąć w Drodze Mlecznej na galaktyce. Ta sekunda jednak przecięła świetlistą smużką po stercie papierów na wydobytej ze śmieci szufladzie. Uwagę Willa skupił list zaadresowany na niego. Złapał kopertę i szybko otworzył. Oferta pracy dla niego. Datowany10 dni temu. Park przemysłowy Millom.

Zbliżył list do wyjścia śmietnika i przy jaśniejszym księżycowym blasku odczytał Prof. Wojnar park przemysłowy Millom 21’st flor. Szybko połknął wzrokiem całą treść. Jest, na kiedy? Jutro o 11. Złapał wózek, nie ma za dużo czasu już po północy i jutro zrobiło się już dzisiaj. Spadające płatki śniegu, jak ogromne łzy, szybowały na rozgrzebane papiery z projektami, które stanowiły cel jego życia a teraz legły w śmieciach.

Ślad do szybu ciepłowniczego już zdążyło przysypać świeżym śniegiem i koła zbudowane dla wożenia zakupów po sklepie Tesco nie bardzo dobrze wytrzymywały dwu-calowy śnieg. Sprawdzał za pazuchą list od Wojnara, który jak jedna wyrwana klatka z filmu ukazywał finał jego kariery i obiecywał nieznane nowe challanges. Inne klatki z tego filmu jak restrukturyzacja zakładu FAMA zakończona bezrobociem. Zasiłek zamiast pensji i wreszcie zamiana lokum z willi podmiejskiej na centrum miasta, ale już nie do willi, lecz do szybu ciepłowniczego. W nowym lokum jest ten luksus, że nie wchodzi się przez drzwi, ale najpierw przez żelazną suw klapę i dalej po żelaznym włazie na ogromne izolowane rury, gdzie zawsze czeka rozmemłane legowisko.

Stara kufaja zamiast kołdry i ogromne koło zaworu ciepłowniczego służące za poręcz łóżka. Śnieg zachrzęścił pod stopami gdy zbliżał się do włazu. Dniało. Mrok odchodził i jeszcze ostatnia gwiazda jutrzenka błyszczała na nieboskłonie. Wózek prawidłowo zaparkowany - zepchnięty w krzaki na skwerku. Willy z samarą wypełnioną pokiereszowaną kaszanką schodził włazem na swe legowisko. Daleko zostawiał za sobą śmietnik oraz dom pełen niesmacznych wspomnień.

Zbudził swego druha Balbinę, śpiącego na rurze obok. On jeden miał jeszcze garnitur, który teraz służył za podgłówek.

– Balbi pożycz mi ancug¹³, bym mógł się zaprezentować na apointment’cie¹⁴ u Vojnara.

Balbina aż podniósł się z posłania zalegającego pomiędzy ścianą a rurą ciepłowniczą. W szparach miał poutykane buty i butelki po pepsi, tak by kołdra nie zsuwała się i nie leżał jak święty turecki bez okrycia.

– Fenomenalnie. Jak Vojnar Ci załatwi robotę to pamiętaj zawsze o starym druhu.

O tej wczesnej porze ludzie spieszący do pracy omijali szerokim łukiem właz, który miał do połowy odsuniętą żelazną zasuwę. Willy zawsze ustawiał przed schodzącym w dół kanałem barierkę, którą zwędził na budowie z napisem: MAN WORKING! Gdyby tego nie zrobił zaparkowaliby na klapie samochód i nie wydostaliby się z Balbiną głębokiego na 4 metry włazu. Dotychczas przechodnie brali ich za techników ciepłownictwa obsługujących pracowicie zawory węzła ciepłowniczego. Do Balbiny nawet zgłosiła się rodzina z znajdujących się nieopodal bloków prosząc by otworzyli bardziej zawory, bo ciepło im nie dochodzi do kaloryferów na 3 piętro.

Teraz już mieszkańcy Bilitz przekonali się, że prezydent miał rację. Państwo rzeczywiście rosło w siłę, a ludzie żyją dostatniej. Oto z włazu odwala klapę nie jakiś boom, ale Will w eleganckim garniturze i wali prosto do hotelu Vienna. Musiało tak rzeczywiście być i prezydent miał rację oto wielkoformatowe sklepy toną w bakłażanach półki sklepowe gną się od pepsi. Z tej astronomicznej ilości flaszek coli1 sam kwas fosforowy wystarczyłby do odrdzewienia wszystkich taksówek w mieście. Kiełbasy poukładane misternie przyciągają wzrok kolorami i sama farba odrektyfikowana od treści białkowej była by dla Picassa wspaniałym medium do tworzenia obrazów i zamiast w przełyk mieszkańców Bilitz trafiłaby z pomocą pędzla na płótno. Władze jednak przeczuwały takie zastosowanie państwowych, uświęconych produktów, bo wydane były specjalne przepisy i każdy krajowiec używający produktów niezgodnie z przeznaczenie mógł wylądować w pudle. Były przypadki, że zamykali producentów fluoru, którzy skupowali pastę do zębów w państwowych sklepach i tubki sprzedawali, jako złom aluminiowy a z pasty otrzymywali szereg poszukiwanych pierwiastków.

Ogromne marmurowe foir pięcio-gwiazdkowego Hotelu Casino–Vienna rozbrzmiewało gwarem, w którym można było rozpoznać anglosaski flamboyant-tongh¹⁵ i melodyjny, przyjaźnie głaskający słuch, rosyjski. Willy nie musiał się specjalnie skrywać ze swoim nieco przystarym garniturem, gdyż poniektórzy z oligarchów i magnatów Gazpromu specjalnie właśnie ubierali się skromnie, rzekłbyś przypominali uczciwych wyrobników. Ich prepietety¹⁶ można było dopiero ocenić, gdy wysiadali z Maybacha.

– Hi where I can meet, prof. Vojnar? –Spytał Will. Ostatnia część pytania zabrzmiała jakoś swojsko dla recepcjonistki. Uśmiechnęła się przyjaźnie do Willa i wskazała szerokim gestem na Casino. Grający przy automatach wpatrywali się hipnotycznie w ekrany Hot– Spotów i American’s Poker. Automaty przykuwały uwagę graczy. Górny ekran monitorował wyniki i zliczał Last Score. Dolny ekran, stosowany jako Touch Panel, oferował menu dziesięciu gier. W górnym ekranie na tle mrugających światełkami wyników odbijała się mgliście fizjonomia gracza. Stawka była obstawiona na wysoki bet 25¹⁷. Bębny jak zaczarowane obracały się ukazując raz to wisienki, innym razem pomarańczki i ikonki, które dzieci tak chętnie malują w przedszkolu. Jednak dziecięca trywialność tej symboliki kontrastowała z powagą i skupieniem graczy, którzy zasilali slot maszyn studolarówkami a hopper¹⁸ tylko z rzadka wyrzucał bonus na kilka dolarów. Hot–Spoty wyświetlały kolejne pozycje i wygrana zależała od takiego ułożenia artefaktów, by w jednej linii występowały jednakowe ikony. Samo ułożenie tych figur na pozór mogło się wydawać przypadkowe. Ponieważ automaty Apex były sterowane procesorowo, musiały mieć zaszyty w pamięci flash program z algorytmem całej gry. Vojnar rozszyfrował ten algorytm i praktycznie mógł wygrywać każdą grę, ale dla stworzenia pozorów losowego rozgrywania Hot–Spot’a udawał, że czasem przegrywa.

Willy nie miał trudności w wyłowieniu wśród tłumu grających Vojnara. Rozpoznałby tę fizjonomię na końcu świata. Był jak zaczarowany z jedną ręką spoczywającą na dźwigni jednorękiego bandyty, a drugą na pulpicie wybierał najkorzystniejsze bety do gry. W końcu wyselekcjonował na touch panelu kolejną grę Hot–Spot i szarpnął dźwignią jednorękiego bandyty. Na dolnym ekranie zamigotały przesuwające się vertikalnie¹⁹ artefakty. Vojnar był całkiem zrelaksowany i nie próbował jak inni gracze czarować rzeczywistość i spowodować jakąś wewnętrzną charyzmą takie ustawienia Hot Spota, żeby zebrać kasę. Przystępując do gry miał wpiętą do butonierki miniaturową kamerę połączoną z rejestratorem schowanym w klapie marynarki. Potrzebował tylko rozegrać koło tuzina dummy games²⁰ tak by rejestrator mógł znaleźć treshold²¹. Punkt ten był niezbędny gdyż automat powtarzał całą sekwencje gier po według realizowanej macierzy adresów tworzonych przez Pseudo Random Number Generator²². Rozegranie dumy games, w których oczywiście Vojnar przegrywał, było potrzebne dla Smart Game by odnaleźć patern w algorytmie. Vojnar, który wynalazł Smart Game system, myślał pierwotnie, iż będzie to maszyna do wygrywania tylko i wyłącznie dla niego. Sam ulepszał Smart Game tak, że potrzebował każdorazowo przed grą znać wersje programu Hot–Spota, czy Apexa. Zależnie od danej wersji programował swój Smart Game System. Teraz, gdy w pamięci systemu Smart rezydował dokładny algorytm maszyny, na której rozgrywał właśnie grę, rejestrator sprawdzał tylko wyniki z ekranu i system sam podawał Informacje jak grać na maszynie by za każdym razem gra kończyła się wygraną. Wszystkie maszyny, które przerabiano w Alte Bilitz na symulatory były zakodowane i Vojnar potrzebował programistów od gier, szczególnie znających encoding²³. Jednym z nich miał być Willy. Coraz częściej pojawiały się nowe modele maszyn. Wprowadzane w Las Vegas nowe automaty z systemem Ebedded mogły mieć immiunity²⁴ na jego Smart Game. Dlatego też Vojnar musiał rozwinąć nowy rejestrator opary na sieciach neuronowych, zdolny do opanowania Embeded Gamming na wypadek, gdy grzebanie w całym hardware²⁵ automatu byłoby niemożliwe. Tu w kasynie w AllteBillitz znał wszystkie maszyny i grając niby przypadkowo na Apexie jego Smart Game system od razu wyliczał mu ilość permutacji generowanych podczas gry. Ilość ta zależała tylko od przestrzeni adresowej procesora.

Nagle z automatu Vojara odezwały się klangi i hopper zaczął wysypywać monety. Gracze na sąsiednich automatach na chwilę odwrócili swą uwagę od ekranów, gapiąc się na maszynę Vojnara. Apex zamigotał i na górnym ekranie Last Score został zmieniony na najlepszy wynik Best Score. Vojnar widział kątem oka ten screen, który dawał jeszcze lustrzane odbicie wszystkiego, co się działo za nim. Widział jakby w szarej poświacie zainteresowane twarze graczy. Z pewnością już go podejrzewają o jakieś sztuczki. W końcu stanie się zakałą kasyna i przestaną go wpuszczać, bo rozwala banki w automatach. Byli mu znani z autopsji, ale nieco dalej w zwieńczeniu niknącej w szerokiej perspektywie hali kasyna zauważył zbliżającą się postać. Nie rozróżnił jeszcze rysów twarzy, ale zamaszysty krok, jakaś jakby lekko odchylona od pionu fizjonomia wydała mu się skądś znajoma. Vojnar już nie patrzył na znamionującą wygraną kupę monet, ale skupił całą uwagę na kroczącej postaci, której odbicie wkrótce wypełniło większą część ekranu i teraz spoglądała mu przez ramię na wygraną.

– Dobry wynik profesorze.

Vojnar teraz dopiero skojarzył postać Willa, znajomą z konferencji informatyki w Moskwie.

– Miło, że zechciał się pan zgodzić się na współpracę inżynierze.

Will uścisnął dłoń profesora, który lewą rękę trzymał jeszcze na touch panelu Apexa. Wybrał funkcję Pay Off i hopper zazgrzytał wysypując na kieszeń maszyny cały bank monet.

Dotychczas biernie przyglądający się goście oblegli Vojnara.

– Great Job. – Wszyscy chcieli go uścisnąć.

– Jeżeli mam być szczery to uściskam Willa. On mi przyniósł mi szczęście. –Vojnar uśmiechnął się i poprowadził Willa pośród szeregu automatów do następnej sali. Przybliżyli się do baru ze świecącym kontuarem i długim rzędem trunków mogących zaspokoić najwybitniejsze gardziołka.

– You mean I’m wet Willy, – rzucił Will. Vojnarowi widocznie nie w smak były dyskursy o Wet Willy, bo wyjął pilota i po chwili półki z trunkami rozsunęły się bezszelestnie. Tu już nie było tego glantzu z salonu casina. Wokół stały rozbebeszone automaty, jedne miały zdemontowane hoppery, inne były właśnie przeprogramowywane. Will ścigał wzrokiem elektroników wgrywających system do Apex’a z dwoma monitorami i touch-panelem²⁶. Przystanął i z zainteresowaniem odczytał na wymontowanej mainboard numer seryjny Apexa’a:SKIL0.08,01PL.

Jeszcze nie upłynęły nawet trzy mgnienia wiosny, może nie więcej jak trzy zimy szukał szacunku po wysypiskach i spędzał noce na rurze węzła ciepłowniczego, jak biblijny Hiob z nieodłącznym wózkiem. Najpierw miał dobrze płatną pracę elektronika, własny dom, pracował tu w Alte Bilitz. Tak samo jak Hiob stracił wszystko. Zakład w którym pracował jako projektant nagle musiał przejść restrukturyzację. Tak zadecydował Bank Światowy. Teraz już Wolfowitz i Aron Bucholtz zmieniają tętniące życiem hale produkcyjne na ziejące powyłamywanymi oknami rumowiska pełne ekskrementów i wałęsających się tu i ówdzie szczurów. Jak shoot klatka nowy film – tak realizuje się jeszcze jeden etap NWO. Otóż na tym etapie nie ma już socjalizmu i nie dąży się do komunizmu. Nie ma też klas. Nie ma klasy robotniczej ani przewodniej siły narodu Partii PZPR. Najszybciej wylatują z obiegu goje. Zupełnie nie czują nowej fali NWO. Tak jak Willy, tracą wszystko. Ale oni muszą stracić by ktoś inny zyskał. To, że byli tak zacofani, to szkoda. Teraz wraca nowe.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: