- W empik go
Przyjaciele, kochankowie i sąsiedzi: 10 gorących opowiadań erotycznych - ebook
Przyjaciele, kochankowie i sąsiedzi: 10 gorących opowiadań erotycznych - ebook
„Czerwone wino wypełnia kieliszek. Dolewam sobie i Aleksandrze. Kolacja się skończyła, wszyscy poszli do domów. Mnie się nie spieszy. Mężczyzna Aleksandry jest w Poznaniu. Zamówiłem kolejne wino, siedzimy przy barze. Coraz bardziej szumi mi w głowie. Na jej policzkach pojawia się rumieniec. Może to z gorąca, a może od alkoholu. – Duszno mi – mówi, wachluje się serwetką i w tym samym momencie rozpina drobne guziczki sukienki, tak że odsłania dekolt. Dostrzegam na nim drobne piegi. Siedzimy na wysokich krzesłach, zakłada nogę na nogę i ten gest sprawia, że i mnie robi się gorąco."
Dzień z życia prokuratora, który musi iść na kolację służbową ze swoją asystentką, w domu zostawiając żonę z depresją. Czy tęskniący za bliskością mężczyzna sięgnie po zakazany owoc? Jak skończy się ten wieczór i co to będzie oznaczać dla jego małżeństwa? (Asystentka, Annah Viki M.)
Czasem przypadkowe spotkanie może rozbudzić uśpione zmysły...
Ale co się stanie, gdy przetną się drogi kobiety po przejściach i mężczyzny z przeszłością?
Ewidentnie coś ich do siebie ciągnie, choć nie powinno. W końcu zakazany owoc kusi najbardziej...
Czy będą potrafili oprzeć się rodzącej namiętności?
I wreszcie – czy bohaterowie otworzą się na miłość, gdy odkryją prawdę o sobie?
W skład zbioru wchodzi 10 opowiadań:
Pociąg
Uratuj moje serce
Wspólnicy
W dobrym sąsiedztwie
Słowa nie są potrzebne
Jak uwieść sąsiada
Spotkanie we mgle
Asystentka
Fatalne wesele: Odnaleziona miłość
Na skraju namiętności
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-270-9440-3 |
Rozmiar pliku: | 504 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wbiegłam na peron w ostatnim momencie i dopadłam drzwi pociągu. Rozsunęły się z cichym sykiem, gdy nacisnęłam guzik. Usłyszałam, jak konduktor odgwizduje odjazd, a zaraz po tym pociąg drgnął i ruszył. Złapałam się barierki, ponieważ zachwiałam się na szpilkach, które cisnęły mnie w stopy. Dwanaście godzin w takich butach to jednak za dużo, nawet jak na mnie. Czekało mnie pięć godzin jazdy. Rano będę w Gdańsku. Na szczęście następnego dnia nie miałam zaplanowanych zajęć na swojej macierzystej uczelni. W moim wieku to już naprawdę trudne, takie niedospanie. Powinnam bardziej zadbać o swoje ciało. Odrzuciłam brązowe włosy, które spadały mi na twarz. Najchętniej bym je związała w kucyk, ale nie miałam gumki. Czułam zmęczenie. Moja twarz po nieprzespanej nocy stawała się pognieciona i szara. Życie kobiety po czterdziestce. Nie mogłam jednak odmówić uczestnictwa w konferencji i wykładach na Uniwersytecie Wrocławskim. Sam profesor Majcherczyk pofatygował się i zadzwonił.
– Pani Paulino, będziemy zaszczyceni, mogąc panią gościć. Będzie pani naszą ulubioną gościnią.
Oczywiście zwróciłam uwagę na użycie feminatywu. Zaimponował mi. Konferencja dotyczyła sytuacji Unii Europejskiej w obliczu wojny. Stosunki międzynarodowe to był mój konik, a że chciałam robić karierę naukową, nie mogło mnie tam zabraknąć. Odpowiedziałam, że z wielką przyjemnością się pojawię. I faktycznie miałam z tego przyjemność, ale nie sądziłam, że będzie ona aż tak duża.
W pociągach było albo bardzo zimno, albo bardzo gorąco. Trafiłam opcję numer dwa. Przez chwilę nawet się cieszyłam, bo strasznie zmarzłam w cienkich rajstopach i sukience. W końcu był środek zimy. Przedział okazał się pusty, co mnie uradowało. Nie lubiłam obcych. Pierwsze, co zrobiłam, to ściągnęłam niewygodne buty i położyłam nogi na siedzeniu naprzeciw mnie. Wyjęłam książkę. Potrzebowałam czegoś lekkiego, by oczyścić głowę. Przyjemny obyczaj. Jednak nie mogłam się skupić. Przypomniały mi się wpatrzone we mnie zielone oczy Adama. I jego mocna szczęka z lekkim zarostem. Wygłaszał swój wykład i wpatrywał się we mnie intensywnie. Od jego wzroku robiłam się od razu mokra. Jadąc do Wrocławia, wiedziałam, że go tam spotkam. Nie musieliśmy się umawiać. Wypatrywałam jego sylwetki, gdy tylko pojawiłam się na auli.
– Czekałem na ciebie – moje ucho musnął jego głęboki szept. Odwróciłam się i natrafiłam na uśmiech, który sprawiał, że miękły mi kolana. Ile to już lat się znaliśmy? Cztery? Pięć? Choć może „znaliśmy się” to zbyt duże słowo. Raczej pieprzyliśmy się dziko w pokojach hotelowych przy okazji różnych spotkań naukowych. Lubiłam jego silne dłonie zaciskające się na mojej szyi, gdy dochodziłam. W chwilach podniecenia marzyłam o tym, by klęczeć przed nim i obciągać mu nabrzmiałego fiuta. Wciskał go w moje usta, nie bacząc na moją przyjemność. Po prostu robił ze mną to, na co miał ochotę, przez co moja ochota na niego stawała się większa i większa. Zatracałam się w tym pożądaniu, w nim się zatracałam. Na początku miałam wyrzuty sumienia z tego powodu. Mój mąż zostawał w domu z naszą córką, a ja łajdaczyłam się po Polsce. Ale później odkryłam, że Łukasz też nie jest do końca szczery. Żyliśmy więc w całkiem udanym małżeństwie, ale już bez tych emocji, co kiedyś. Chyba przyjęliśmy niepisaną zasadę, że tak jest okej i przymykamy oko na drobne skoki w bok. Adam był jednak czymś więcej, dziką namiętnością, narkotykiem i uzależnieniem. Płonęłam, myśląc o nim, i spalałam się w ekstazach. Wracałam do domu nieprzytomnie zakochana, z tęsknotą w podbrzuszu. Łukasz udawał, że nie widzi mojego zamglonego spojrzenia i tęsknoty wypisanej na twarzy. To trwało kilka dni, a później wszystko wracało do normy. Świat wskakiwał na swoje miejsce i mogłam żyć spokojnie życiem żony i matki, naukowczyni, wykładowczyni, kobiety spełnionej. Albo dokładnie odwrotnie. Przecież nie chciałam się określać jako żona. Bo kim jest żona? Dodatkiem do męża? A matka? Tę rolę lubiłam, tym bardziej gdy Krysia dorosła i w końcu można z nią było poważnie rozmawiać o życiu. Lubiłam te rozmowy. Jej postrzeganie świata było czasem tak inne i zaskakujące. Nigdy nie chciałabym tego stracić. Nie zaryzykowałabym utraty mojej córki. Najbardziej jednak lubiłam rolę wykładowczyni. Dawała mi sporo satysfakcji. Ale lubiłam też rolę kochanki. Nakręcała mnie, ładowała energią życiową. Dzięki niej zyskiwałam ochotę na inne aktywności. Miałam ochotę codziennie wstawać i uśmiechać się do ludzi. Byłam milsza dla świata, dla córki, dla męża. Same plusy. Ale były też dni tęsknoty, kiedy zastanawiałam się, co robi mój kochanek, czy też czasem o mnie myśli. Jak się czuje, gdy dotyka swojej żony kilka godzin po tym, gdy wkładał we mnie swoje palce? Coś w moim żołądku drżało, markotniałam. Nie pisywaliśmy do siebie, choć czasem miałam ochotę.
Wiedziałam, że tym razem będziemy mieli mało czasu, za mało. Musiałam wrócić. Wprawdzie nie miałam wykładów, ale byłam umówiona z Krysią do stomatologa. Czekałyśmy długo, nie dało się przełożyć tej wizyty. Łukasz musiał w tym czasie pracować. Zresztą chciała, bym to ja przy niej była. A ja chciałam być.
Adam przyciskał mnie do brudnej ściany dworca i wkładał dłoń między moje nogi, jednocześnie wciskając swój język do moich zachłannych ust.
– Chcę cię pieprzyć – wydyszał pomiędzy pocałunkami, a mnie chciało się płakać, że muszę odjechać. Nie wiedziałam, kiedy nadarzy się następna okazja. Mogliśmy wyjść wcześniej z kolacji pokonferencyjnej, ale profesor Majcherczyk koniecznie chciał mnie przedstawić znajomej doktorce. Bawił nas rozmową, a ja zaciskałam uda z pragnienia. Adam patrzył z drugiego końca sali, uśmiechając się zalotnie. Jego wzrok był tak wygłodniały, że miałam ochotę zostawić rozmówców i wpaść w jego ramiona. Wypiąć się, by mnie zerżnął, dobił mocno, do końca. By przygniótł mnie sobą i sprawił, że moje ciało zacznie drżeć w ekstazie. W zamian za to uśmiechałam się przyjaźnie i kiwałam głową. A później już było za późno. Musiałam się spieszyć.
Adam pojechał ze mną na dworzec taksówką. Swój pociąg do Łodzi miał następnego dnia. Wnętrze taksówki wypełniał zapach jego perfum. Najchętniej zrzuciłabym z nas ubrania, by móc poczuć dotyk jego gorącego ciała. Położył moją dłoń na wzwiedzionym penisie. On też tego chciał. Byłam gotowa się rozpłakać.
Nie oglądałam się za siebie, gdy biegłam do pociągu. Został tam, a ja musiałam moje ciało i głowę doprowadzić do porządku. Wyciszyć, ochłodzić. Musiałam zapomnieć, że jeszcze przed chwilą jego dłonie zachłannie błądziły po moich udach i między nimi. Pocierał przez rajstopy moją nabrzmiałą i mokrą cipę. Jej zapach dolatywał do moich nozdrzy. Też musiał to czuć. Gryzł moje wargi i ocierał się o mnie, dysząc. Potrząsnęłam głową, już nie mogłam o tym myśleć, nie w pociągu. Już go nie było. Zniknął. Zacisnęłam dłonie w pięści i wbiłam w nie paznokcie. Skronie pulsowały nieprzyjemnie. Miałam wrażenie, że eksploduję. Przymknęłam oczy. Musiałam zasnąć kołysana do snu równomiernym stukotem kół o szyny. Pociąg bujał delikatnie. Adam był spełnieniem moich marzeń i pragnień. Tych głęboko skrywanych, dzikich fantazji. Dopasowaliśmy się w tym. Pojawił się w moim życiu dokładnie w momencie, gdy czułam, że już nic mnie ciekawego nie czeka. I oto się stał, a ja stałam się ciałem. Do tego się sprowadzałam w relacji z nim i do tego on mnie sprowadzał, gdy byliśmy razem. Pragnące ciało. Cała byłam pragnieniem, które tylko on mógł zaspokoić.
Poczułam na sobie wzrok. Każdy zna to uczucie mrowienia i lekkiego niepokoju. Otworzyłam oczy, zamrugałam. Obraz był lekko zamglony. Wciąż śniłam, lecz mój sen był tak realistyczny, że wyczuwałam zapach perfum, które dobrze znałam. Na początku naszej znajomości Adam pachniał różnymi, ale gdy powiedziałam, że te mi się szczególnie podobają, już zawsze pachniał właśnie tymi. Potrząsnęłam głową, lecz jego obraz nie znikał, wręcz przeciwnie, wyostrzył się.
– Adam? – zapytałam niepewnie. Nie rozumiałam, dlaczego siedzi w moim przedziale. Był prawdziwy czy to jedynie imaginacja spragnionej głowy?
– Myślę, że nie wypełniłaś jeszcze swojego obowiązku – powiedział szorstko. To był on, jego głos, mimika. Nie był snem, był jawą.
– Ale jak to? – Nie rozumiałam.
– No właśnie sam nie wiem jak, ale uznałaś, że możesz sobie ot tak wyjechać, nie robiąc mi dobrze. Nastawiłem się na to, czekałem. Zawsze cię pieprzę, gdy się widzimy, i teraz nie może być inaczej – mówił bez ogródek, a moja kobiecość napełniała się sokami. Czułam lekkie mrowienie skóry. Każde jego słowo podniecało mnie coraz bardziej.
– Jak to się stało, że tu jesteś? – Wciąż nie mogłam uwierzyć.
– Nawet się nie obróciłaś, może wtedy byś widziała, że pobiegłem za tobą i wsiadłem do innego wagonu – przyznał z wyrzutem i satysfakcją. Fakt, że tak bardzo mnie pragnął, sprawił mi ogromną przyjemność. Połechtał moje ego. Adam wstał i przesiadł się obok mnie, a następnie bez skrępowania włożył dłoń między moje uda. Nachylił się do mojego ucha. – Będę cię rżnął tak mocno, że jutro będziesz miała problemy, by usiąść. Twoja cipa będzie obtarta i opuchnięta. Zerżnę też twój ciasny tyłek. Nigdy mi go nie dałaś i właśnie teraz w tym pociągu to się stanie – wypowiadał kolejne słowa, a ja drżałam z podniecenia. Moje ciało wpadło w dygot, chcąc tego wszystkiego, o czym opowiadał.
– Ktoś może nas zobaczyć – zauważyłam resztką świadomości.
– Nie obchodzi mnie to – parsknął. – Niech patrzą, jak posuwam cię we wszystkie otwory. Może nawet powinniśmy innym pokazywać, jak to się robi. Pokazywać twoje gorące ciało rżnięte przeze mnie.
Tak mnie nakręcał, że było mi wszystko obojętne. Byłam gotowa oddać mu się na oczach ludzi, by tylko zaspokoił głód, który mnie trawił. Przy nim stawałam się dziką kotką w rui. Rozkosz, jaką mi dawał, była warta tego, by wystawić się na widok publiczny, była warta oddawania się mu w pociągu relacji Wrocław – Gdańsk. Adam pocierał mnie przez rajstopy, coraz bardziej wilgotne, a ja napierałam na jego dłoń, pragnąc więcej. Przestał na chwilę, włożył drugą dłoń, chwycił za rajstopy i jednym, mocnym pociągnięciem je rozerwał. Westchnęłam, a on zamruczał z zadowolenia. Poczułam na delikatnej skórze uda jego ciepłe palce. Podsunęłam się do przodu. Nie czekał na ponowne zaproszenie, jego palec wsunął się pod koronkowe majtki i odnalazł wejście do pochwy. Wślizgnął się tam i pocierał. Jęknęłam i dokładnie w tym momencie stało się to, czego się obawiałam. Drzwi do przedziału się rozsunęły i wszedł do nich konduktor.
– Dzień dobry, poproszę bilety do kontroli. – Mężczyzna zdawał się nie widzieć dłoni Adama między moimi udami. Ten w tym czasie nie przestawał mnie pocierać. Chciałam go skarcić, odsunąć, ale wezbrała we mnie jakaś niemoc. – Pan u mnie kupował, to pan nie musi – zwrócił się do Adama konduktor – ale od pani poproszę bilecik.
Drżącymi rękoma sięgnęłam po torebkę leżącą obok i zaczęłam szukać portfela, w którym znajdował się bilet. Nie mogłam się skupić, gdyż palce Adama poczynały sobie śmiało w moim wnętrzu. Chciałam rozłożyć nogi i błagać, by zrobił to mocniej, jednocześnie świadoma, że konduktor jest tego świadkiem. Moje policzki płonęły. Byłam pewna, że są purpurowe. Moje serce wyrywało się z piersi. W końcu trafiłam na portfel i pokazałam bilet.
– Dziękuję, udanej podróży.
Konduktor wyszedł, udając, że nic się nie dzieje. Być może nie wiedział, jak się zachować.
– A teraz wstanę i pójdę zamknąć drzwi. Zasłonię też zasłonki, co oczywiście nie daje żadnej ochrony przed wizytą czy ciekawością innych, ale zapewni nam przynajmniej odrobinę prywatności. Za to nie będziemy zasłaniać okna ani gasić światła. Wszyscy, którzy spojrzą z zewnątrz na nasz przedział, będą mogli zobaczyć, jak cię pieprzę.
Adam sprawiał, że moje dzikie pragnienia budziły się do lotu. Rozpościerały skrzydła.
– Kiedy ja będę zamykał przedział, ty zdejmiesz rajstopy, majtki i stanik. Sukienkę zostaw – zarządził, a ja posłusznie wykonałam polecenie, patrząc, jak rygluje drzwi. Palce jego prawej ręki świeciły się od moich soków. Miał długie i zgrabne palce naukowca. Podobały mi się jego wypielęgnowane dłonie, tym bardziej gdy wiedziałam, co jest w stanie nimi zrobić.
Obrócił się w moją stronę i uśmiechnął. Pokiwał głową z aprobatą, a następnie podszedł i wydobył moje piersi na zewnątrz przez dekolt sukienki. Sterczały podtrzymywane materiałem. Złapał moje sutki i ścisnął mocno. Jęknęłam. Pocierał, patrząc mi prosto w oczy.
– A teraz się dla mnie wypniesz. Oprzyj się o siedzenia łokciami i rozszerz nogi – powiedział, nadal łagodnie się uśmiechając. Jego słowa były najlepszym afrodyzjakiem. Właśnie tego chciałam. Wypinać się dla niego i żeby mnie rżnął jak nikt dotąd.
Pokiwałam głową i zrobiłam to, czego chciał. Stanął za mną. Podciągnął moją sukienkę do pasa. Miałam świadomość, że widzi moje pośladki i nabrzmiałą, ociekającą sokami cipkę między nimi. Dotknął jej palcem, przejechał po niej, mrucząc z zadowoleniem, a następnie wtargnął, wcale nie delikatnie, do środka. Chwilę mnie tak pieprzył palcami, podczas gdy ja jęczałam. Było mi wszystko jedno, czy ktoś słyszy, ale zapewne stukot pociągu zagłuszał nasze igraszki. Wypięłam się mocniej, ale on nagle przestał. Pisnęłam, gdy wyjął ze mnie palce, ale za chwilę położył je na moich pośladkach, które ugniatał. Bawił się nimi, rozszerzając mocno, boleśnie. Czułam, jak mój odbyt się rozszerza. W końcu puścił jeden pośladek, zanurzył ponownie palec w mojej mokrej cipie, by następnie bez ostrzeżenia włożyć go w moją drugą dziurkę. Nigdy wcześniej tego nie robiłam. Uczucie było dziwne. Poruszał palcem w środku. Moja pupa go zassała. Świadomość, że robię coś perwersyjnego, jeszcze bardziej mnie podnieciła. Poruszyłam się i naparłam na jego dłoń.
– Mmmm – zamruczał z aprobatą – jak ty kochasz się pieprzyć. Nieważne, w jaką dziurę.
Zaczął ruszać palcem. Ciepło rozchodziło się po moim ciele. Zalewała mnie fala przyjemności. Dołożył drugi palec i kolejny. Czułam się wypełniona. Palcem drugiej ręki drażnił moją łechtaczkę, a jeszcze inny wkładał w moją waginę. Nadział mnie na siebie. Przyszpilił w tej pozycji i bawił się mną, a ja jęczałam coraz bardziej i chciałam tego coraz mocniej. Chciałam się wypinać, chciałam, by mnie posuwał, obojętnie czym, ale po prostu potrzebowałam czuć wypełnienie i chciałam, by inni na to patrzyli. Wyobrażałam sobie, że za oknem jest publiczność, która widzi, jak wypinam dupę i jak on mi w nią wkłada palce, widzi, jak moje wielkie piersi bujają się w rytmie jego nabijania mnie na swoje palce. Widzi, jaką jestem niewyżytą dziwką. Traciłam zmysły.
Aż w końcu wszystko we mnie wybuchło. Przyjemność rozlała się niespodziewaną falą, przynosząc ulgę. I wtedy on, przy kolejnym skurczu, wyjął ze mnie palce i splunął prosto na mój anus, ponownie mnie rozszerzając dłońmi. Poczułam, jak ślina wcieka w głąb mnie i po mnie gorącą strużką, wzdłuż moich ud. A potem wsunął w mój tyłek kutasa. Krzyknęłam. Wrażenie wypełnienia było niesamowite. Wciąż jeszcze drżałam w orgazmie, a tymczasem Adam nie zważał na to. Nie dał mi wytchnienia. Nabił mnie na siebie. Poczułam, jak wchodzi do końca, a jego jaja obijają się o moje pośladki. Sięgnął do przodu i złapał moje piersi. Gniótł je, jednocześnie nabijając mnie mocno na siebie. Chciałam więcej, bardziej, mocniej. Nigdy nie miałam go dość. Od razu znów się nakręciłam. Fala przyjemności zalewała mnie jedna za drugą. Poczułam, jak i on kończy. Nabił mnie na siebie do końca i znieruchomiał. Jego penis pulsował w moim wnętrzu. Wyjął go ze mnie. Obróciłam się i zobaczyłam, jak zdejmuje prezerwatywę, nie wiem, kiedy ją założył. Wyrzucił ją do śmietnika i wrócił do mnie. Dotknął palcami moich ust spragnionych pocałunków. Ust spuchniętych od przygryzania. Zanurzył jeden z nich w mojej buzi. Czułam swój smak. Zaczęłam ssać, jakbym ssała jego penisa. Patrzyliśmy sobie w oczy. Spragnieni, zachłanni, lecz już zaspokojeni. A jednak wciąż lgnęliśmy do siebie. Ja po raz kolejny się w nim zakochiwałam, by ponownie później się odkochać. Nie wiem, co on robił, co czuł. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy. To nie było ważne. Ważne, że gdy był obok, pragnął mnie równie mocno. Pragnął mnie tak bardzo, że wsiadł za mną do pociągu. Nagle zupełnie bezsensownie zapragnęłam zabrać go nad morze i kochać się tam z nim na piasku. Ale była zima, a morze to już był teren, gdzie nie powinno być nas. Tam był inny świat. Oddzielny.
Lizałam jego palce, a on ugniatał moje wargi. Oboje chcieliśmy jeszcze. Tym razem usiadł i pociągnął mnie na siebie. Znów był gotów. Sztywny fiut prężył się dla mnie, bym go dosiadła. Usiadłam na nim okrakiem i wprowadziłam do swojego wnętrza. Przyjemne ciepło ponownie rozchodziło się od mojej cipki do wszystkich członków. Galopowałam, a on ssał moje sutki na zmianę, przygryzając je boleśnie. Moje ciało było teraz tak wrażliwe na każdy dotyk. Boleśnie napęczniałe, jakby opuchnięte. Serce galopowało wraz ze mną. Jego zapach łączył się z moim. Byliśmy przez chwilę jednością. Ja istniałam dzięki niemu i czerpałam od niego energię. On robił to samo. Dopełnialiśmy się. Zwolniłam. Patrząc mu w oczy, poruszałam się powoli. Chłonęliśmy tę chwilę. Cieszyliśmy się sobą. Jeszcze kilka godzin mogłam wdychać jego zapach zmieszany z moim. Przyciągnął mnie do siebie. Objął czule. Koił tym gestem rozedrganie, które mnie trawiło. Poruszałam się niespiesznie w górę i w dół na jego członku. Pochłaniałam go i uwalniałam. Nie potrzebowaliśmy słów. Liczył się dotyk i to, co czuliśmy. Nie musieliśmy o tym rozmawiać. Między nami nie było nic ponad to. Dlatego było piękne, mocne i trwałe. Nie rozbijało się o okruchy codzienności. Nawet jeśli czasem zastanawiałam się, jak to jest pić z nim kawę w niedzielny poranek, to naprawdę tego nie chciałam. Chciałam jedynie tego, co sobie dawaliśmy. Niewyobrażalną rozkosz. Chwilowe drżenie serca i ud. To było nasze, wyjątkowe, jedyne. Nasze chwile i nasz czas. Wyrwany światu.
Moje biodra zaczęły wykonywać kuliste ruchy. Widziałam, jak zieleń jego oczu zachodzi mgłą. Złapał mnie za biodra i trzymał mocno, pomagając mi się pieprzyć. Miałam wrażenie, że wokół nas lecą iskry. Adam jęczał pode mną coraz głośniej i szybciej. Dyszał. Przyspieszyłam. Czułam, jak przyjemność we mnie narasta, aż dopadła mnie eksplozja, która sprawiła, że poszybowałam w górę i spadłam. Spadałam długo. Przywarłam ciałem do Adama, który przygarnął mnie do siebie, wepchnął się we mnie mocniej i wytrysnął w moim wnętrzu. Trwaliśmy jeszcze długo wtuleni w siebie, uspokajając oddechy i wsłuchując się w stukot pociągu.
***
Na plaży nie było wielu ludzi. Za wcześnie jeszcze. Zimą po siódmej dzień dopiero budzi się leniwie. Czułam chłód wiatru na nagich udach. Adam rozerwał moje rajstopy, nie miałam innych. Moje cienkie szpilki zapadały się w piachu i śniegu. Zdecydowanie nie powinnam się wybierać w takim stroju na plażę. A jednak musiałam przewietrzyć głowę, ochłonąć. Czułam go jeszcze w sobie. Czułam, że jeszcze niedawno mnie pieprzył. Miałam obtartą cipkę, duszę i serce. Minie kilka dni, zanim się zagoją, a ja będę ponownie cieszyć się moim życiem. Teraz jeszcze chciałam przez chwilę trwać w tym stanie zakochania, wypieprzenia, rozedrgania i rozmemłania. Dlatego pojechałam na plażę po tym, jak wysiadłam z pociągu, i szłam przez peron odprowadzana wzrokiem Adama, który mnie rozpalał. Wiedziałam, że obserwuje, jak idę, kołysząc biodrami, jak się oddalam i znikam na schodach. Powiedział, że pójdzie coś zjeść i znajdzie pociąg do Łodzi. To już nie było ważne, co zrobi. Już go po prostu nie było. Do następnego razu.
Okryłam się szczelniej płaszczem, ale to nic nie dało, chłód wdzierał się pod ubranie i chłodził rozgrzaną skórę, która wciąż płonęła. Wezwałam ubera. Czas do domu.URATUJ MOJE SERCE – ROMANS EROTYCZNY
Natalia stała przed dużym lustrem w swojej kawalerce. Przyglądała się kobiecie w odbiciu. Ładna, młoda dziewczyna z dużymi, brązowymi oczami wpatrywała się w przestrzeń między własnymi piersiami. Na mostku odznaczała się już lekko poblakła blizna długości około piętnastu centymetrów. Natalia miała na sobie koszulę, którą okryła niewielkie piersi, by skupić wzrok jedynie na tym szczególnym miejscu. Blizna była widoczna, choć już niewyczuwalna pod palcami. Mimo to kobieta z czułością dotykała miejsca, które pozwoliło jej rozpocząć życie na nowo, które było symbolem nowego początku – jej odrodzenia. Na niewielkim stoliku obok lustra leżał list, starannie zapakowany w kopertę. To w nim zawarła całą swoją wdzięczność dla osoby, która zdecydowała się uratować niejedno istnienie. Wdzięczność za możliwość życia i kochania. I mimo że wiedziała, iż serce to mięsień, jego symbolika miała dla niej kluczowe znaczenie. Bo jak można kogokolwiek pokochać, nie mając serca? Albo z zepsutym sercem? Wtedy miłość również będzie zepsuta. Ona miała nowe serce od innej kobiety, która kochała. Odrodziła się. By kochać. By żyć.
*
– Usiądź przy barze. Podać ci coś? – Dagmara jak zwykle nadskakiwała przyjaciółce, jednocześnie robiąc milion rzeczy naraz.
– Nie, dziękuję. Nie przejmuj się mną, jestem już dużą dziewczynką – odpowiedziała Natalia, robiąc naburmuszoną minę.
– No wiem przecież. Miałyśmy pogadać, ale zobacz, jaki młyn. – Daga uwijała się za barem jak w ukropie. Czyściła, przestawiała, układała.
– Widzę właśnie. Jakiś koncert się szykuje? – zapytała, sadowiąc się ostrożnie na krześle barowym, co nie było zbyt łatwe dla niewysokiej kobiety. I ten brak stabilności! Na szczęście krzesła barowe u Dagi miały jeden, podstawowy plus: oparcie. Dzięki niemu Natalia nie bała się, że wywinie orła.
– Tak, koncert. I to właściwie nagły, bo to znajomi. Roboty od groma, bo grają jutro o osiemnastej. Chcesz drinka? – zapytała przyjaciółka.
– Ale takiego jak zawsze, wiesz… – Kobieta spojrzała znacząco w oczy przyjaciółki, uśmiechnęła się i zdjęła ramoneskę. – Czyli grają jutro, tak?
– Tak, ale chcą jeszcze poćwiczyć. Lokal jest do jutra zamknięty, sama zobacz, jaki bajzel! – dodała Daga, stawiając przed Natalią jej ukochane bezalkoholowe mojito. – Przepraszam cię, kochana, ale muszę iść na zaplecze rozpakować kartony i przynieść dodatkowe szkło.
– Może ja ci po prostu pomogę?
– Oszalałaś? Nie ma mowy! – Daga złapała kobietę za ręce i docisnęła je do blatu. – Ani się waż ruszać stąd. Siedź, odpoczywaj, relaksuj się. Ja za chwilę wrócę, to pogadamy.
Natalia złapała dłonie przyjaciółki i ucałowała w szybkim porozumiewawczym geście. Dziewczyna pobiegła na zaplecze.
Kobiety miały tego wieczora wyskoczyć do jakiejś knajpy czy kina. Umawiały się od dłuższego czasu, nie mogąc dograć odpowiedniego terminu. Każda pracowała i studiowała, więc ich czas wolny nie pokrywał się zupełnie. I akurat, gdy udało się im dopasować, wypadł ten nieszczęsny koncert i Daga musiała zostać w pracy, a raczej wziąć dodatkowe godziny. Natalia była rozczarowana i rozżalona, choć wiedziała, że to nie zależało od przyjaciółki. Chwyciła drinka i odwróciła się krzesłem w stronę sceny, która znajdowała się na końcu sporej sali. Kilkoro mężczyzn rozstawiało sprzęt, podłączało niezliczoną liczbę kabli. Coś przestawiali, poprawiali. Sprawdzali dźwięk, głośność. Oświetlenie z jednego reflektora dawało wrażenie łuny światła spadającej z nieba wprost na mężczyzn. Niczym otwarte wrota niebios. Kobieta uśmiechnęła się do własnych myśli odrobinę ironicznie. Popijała drinka przez słomkę i kręciła się na krześle. Słuchała, jak mężczyźni opowiadają sobie jakieś historie i śmieją się do rozpuku. Nie słyszała, o czym dokładnie rozmawiają, ale ich energia i entuzjazm udzieliły się studentce.
Zaczęła się rozluźniać i uśmiechać. Mogła przecież spędzić ten wieczór samotnie w kawalerce, a tak przynajmniej jakaś odmiana! Od jakiegoś czasu jej wieczory były podobne do siebie – samotne. Mariusz, jej ostatni facet, stwierdził, że jest dla niego niewystarczająca. Jak się później okazało, nikt i nic nie było godne jego osoby. Ani praca, ani dziewczyna, ani przyjaciele. Nikt nie był dość dobry, za to on był idealny i bez skazy. Dlatego też musiał szukać innych kobiet, będąc z nią w związku. Wytrzymała pół roku, i to tylko dlatego, że dawała drugie szansy i łudziła się, że cokolwiek się zmieni. O pół roku za długo i o cały tuzin rozczarowania za dużo.
Natalię z zamyślenia wybił męski, szalenie przyjemny głos. Pod wpływem jego dźwięku mimowolnie poczuła zimno w brzuchu, jakby przestrach, ale też dziwny spokój, jakby znała go ze snów. Nie zauważyła, że od jakiegoś czasu jeden z mężczyzn jej się przygląda. Nie nachalnie, ale z zaciekawieniem i rozbawieniem. Dostrzegła go w momencie, gdy podszedł.
– Buja się pani jak mała dziewczynka na karuzeli – powiedział nieznajomy, wpatrując się w nią dwojgiem ciemnych oczu spod okularów. Nie mogła ujrzeć ich właściwego koloru, ponieważ w pubie panował półmrok. Mężczyzna jednak nie ustępował w swoim przyglądaniu się, a uśmiech, który pojawił się na jego twarzy, powodował powstawanie uroczej, pionowej bruzdy w prawym policzku. Zarost sprawiał wrażenie szalenie kłującego, co wywołało w kobiecie chęć sprawdzenia, czy rzeczywiście taki jest. Włosy opadły mu lekko na czoło, co również chciała natychmiast poprawić. Nie dlatego, że przeszkadzała jej ta maniera, ale poczuła irracjonalną ochotę, by go dotknąć. Oczywiście zdusiła w sobie potrzebę, która na moment wybiła ją z racjonalnego myślenia.
– Zamyśliłam się trochę – odparła kobieta odrobinę zawstydzona. Upiła spory łyk napoju, nie odrywając oczu od nieznajomego. Nie zdawała sobie sprawy, że mogło to wyglądać prowokująco. Mężczyzna jednak stał nad nią niewzruszony, nadal się uśmiechając.
– Chciałbym zapytać o te myśli, ale mi nie wypada – wyszeptał, nachylając się w jej kierunku. Włosy jeszcze bardziej mu opadły na twarz. Nie były jakoś bardzo długie, ale takie, by móc ręką przeczesać je do tyłu. Sięgały mężczyźnie mniej więcej do żuchwy, i to z jednej strony. Nie wiedzieć dlaczego, Natalia z zafascynowaniem przyglądała się, jak nieznajomy wplata palce w kosmyki i zaczesuje je do tyłu. – Szukam Dagmary, widziała ją pani?
– Daga jest na zapleczu, zaraz powinna wrócić. Zawołać ją? – Kobieta skinęła głową i mrugnęła kilkukrotnie, jakby odganiała niespokojne myśli i obrazy sprzed oczu.
– Nie, nie, spokojnie. Zaczekam – stwierdził mężczyzna, opierając się wyciągniętymi rękoma o bar.
– Ale z tego, co wiem, to dziś pub jest nieczynny, więc raczej pana nie obsłuży.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.