- W empik go
Przyjaciele na śmierć i życie - ebook
Przyjaciele na śmierć i życie - ebook
Wszystko może się zmienić, gdy spotka się osobę, przy której można być całkowicie sobą. Dla której nie jest się niewidzialnym…
Francis i Jessica przez długi czas czuli się niewidzialni i samotni, każde z innego powodu. Ich przypadkowe spotkanie na szkolnym boisku zapoczątkuje zaskakujący ciąg zdarzeń, który wywróci codzienność do góry nogami. Razem z Andi i Rolandem stworzą nierozłączną paczkę, a także podejmą się rozwiązania zagadki: jak umarła Jessica i dlaczego jej duch nadal kręci się wśród żywych?
Wzruszająca, pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji opowieść o przygodach grupy nastolatków, o samotności, inności i przyjaźni sprawiającej, że chce się żyć! Książka została wydana w ramach projektu Książki do zadań specjalnych.
Nagrody:
- Bolton Children’s Festiwa; (2017)
- Southwark Book Award (2017)
- Derbyshire Schools’ Book Award 2017
- Leeds Book Award (2016)
- Calderdale Book Award (2017)
- Stockport Book Award (2016) – Best Teen Read
Polecają:
Wydanie książki jest współfinansowane przez Unię Europejską w ramach programu Kreatywna Europa, który powstał między innymi po to, żeby Europejczycy mogli poznawać pisarzy z innych krajów Unii Europejskiej i ich literaturę oraz kulturę.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-962738-2-6 |
Rozmiar pliku: | 1,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Francis potrzebował pobyć sam.
Potrzebował pobyć sam, żeby coś przemyśleć, dlatego wziął plecak i pomimo nieprzyjaznej aury poszedł zjeść lunch na ławce po drugiej stronie boiska.
W gwarnej szkole zwykle niełatwo o chwilę ciszy i samotności, ale ponieważ był luty i temperatura sięgała ledwie powyżej zera, Francis wiedział, że nikomu nie będzie się chciało wystawić nosa na taki ziąb. A gdyby ktoś jednak zdecydował się wyjść na dwór, pewnie i tak ominąłby tę ławkę. Stała naprzeciwko głównego budynku szkoły imienia Johna Feltona, na wprost okien pokoju nauczycielskiego i sekretariatu, więc uczniowie zwykle woleli spędzać przerwy gdzie indziej.
Nie dbał o to, czy ktoś go zobaczy – w każdym razie nie z tej odległości – chciał tylko móc skupić myśli, tak by nikt i nic go nie rozpraszało. Siedział sobie na ławce, w czapce porządnie naciągniętej na uszy i z kubkiem gorącej herbaty w zmarzniętych dłoniach... gdy nagle ktoś zakłócił jego spokój.
Była to dziewczynka, mniej więcej w jego wieku – nie kojarzył jej jednak ze szkoły, a jego uwagę przykuło przede wszystkim to, co miała na sobie.
A raczej – czego nie miała.
Pomimo mroźnej pogody nie włożyła kurtki, jedynie króciutką sukienkę w czarno-białe paski – wprawne oko rozpoznałoby wzór w zebrę z kolekcji Victorii Beckham – odsłaniającą ręce i ramiona. Dokądkolwiek się wybierała, pomyślał Francis, istniało spore ryzyko, że zamarznie na śmierć, zanim dotrze na miejsce.
Nieznajoma podeszła do ławki, na której siedział. Drewniane listwy nadal pokrywał szron, ale w ogóle się tym nie przejęła. Usiadła na drugim końcu i spokojnie patrzyła na gmach po przeciwnej stronie boiska. Zdumiony Francis obserwował to wszystko kątem oka.
Nie pragnął towarzystwa, ale zaciekawił się. Dlaczego przyszła aż tutaj, żeby usiąść obok niego? Dlaczego się nie odezwała? I dlaczego była – najwyraźniej – odporna na mróz?
– Może ci się przyda. – Wyciągnął ku niej kubek. – To tylko herbata, ale przynajmniej ciepła.
Dziewczynka spojrzała na niego, po czym odwróciła głowę w przeciwną stronę, jakby szukała osoby, do której to powiedział. Gdy się przekonała, że są sami i mówił na pewno do niej, na jej twarzy odmalowało się zaskoczenie.
– Do mnie mówisz...? – spytała.
– Wybacz. – Francis cofnął dłoń z kubkiem. – Już się nie odzywam.
– I w dodatku mnie słyszysz?
– No tak – powiedział. – Za to też przepraszam.
Dziewczynka zmarszczyła brwi.
– Ale przecież mnie nikt nie może zobaczyć! Ani usłyszeć!
– Co ty powiesz?
– Chyba że... – przyjrzała mu się uważnie – ...ty też nie żyjesz. Ale ty nie umarłeś, prawda?
– Nie sądzę.
Francis przez cały czas starał się uśmiechać. Wylał resztę herbaty na trawę i zakręcił termos. Czuł, że chyba powinien się już stąd zwinąć.
– Nic z tego nie rozumiem... – Nadal bacznie mu się przyglądała.
– Ty... hm... nie żyjesz, tak? – Francis starał się utrzymać swobodny ton. Schował termos do plecaka.
– Co? Ach... tak. – Dla zilustrowania swoich słów podniosła rękę i przesunęła ją przez listwy oparcia ławki, jakby jej ciało było lekkie niczym dym. – Ale nie rozumiem, dlaczego mnie widzisz. Przecież... jestem niewidzialna!
Chłopiec zastygł z plecakiem na ramieniu, w kółko odtwarzając w myślach scenę, której przed chwilą był świadkiem.
– Przez ten cały czas od mojej śmierci – ciągnęła – nikt, naprawdę nikt mnie nie widział ani nie słyszał. Nigdy.
– Czy mogłabyś – odezwał się w końcu Francis – to powtórzyć? Ten numer z ręką i ławką?
– Chodzi ci o to? – Dziewczynka znów przesunęła dłoń przez drewniane listwy oparcia.
– Tak. Dzięki.
Dziewczynka zrobiła zaskoczoną minę, ale po chwili zrozumiała:
– Och! Chciałeś sprawdzić, czy ci się nie zdawało!
– Tak – odparł.
– Nie zdawało ci się – potwierdziła. – Na pewno nie żyję, ale jak dotąd jeszcze nikt mnie nie widział. To znaczy, czasem stałam przed kimś i krzyczałam, ale nikt nigdy... – Spojrzała na Francisa. – Ale ty widzisz?
Chłopiec zdołał tylko przytaknąć.
– To takie dziwne! – stwierdziła. – No wiesz, przechadzasz się tak przez rok, totalnie niewidzialna, a potem siadasz na jakiejś ławce i... – Zwróciła wzrok w jego kierunku. – Aleś mnie wystraszył! – Zamilkła, a po chwili dodała: – Dla ciebie też to musiał być szok.
– Trochę – przyznał. – W sumie nadal jestem w szoku.
– Nie rozumiem. – Potrząsnęła głową. – Nikt dotąd mnie nie widział. No wiesz... Przecież nie żyję!
– Jak to się stało? – spytał.
– Ale co?
– No, chodzi mi o to, jak umarłaś.
– Ach, jasne. – Dziewczynka lekko wzruszyła ramionami. – Tego nie pamiętam. Pewnie zginęłam w jakimś wypadku czy coś. Wiem tylko, że któregoś dnia znalazłam się w szpitalu i byłam...
– Martwa? – podsunął Francis.
– Tak.
– I nikt cię nie widział ani nie słyszał...
– Nie.
– Rozumiem... To musiało być... No tak.
Nastała długa cisza, którą w końcu przerwał szkolny dzwonek sygnalizujący koniec przerwy obiadowej.
– Musisz wracać na lekcje, prawda? – spytała.
Francis potwierdził. Schował śniadaniówkę do plecaka, ale nie ruszył się z miejsca.
– Chodzi o to... – powiedziała. – Tak się zastanawiam... Nie chciałbyś tu wrócić? Później?
– Po szkole?
– Tak. Mogę poczekać. Chodzi o to, że, jak już mówiłam, nikt dotąd mnie nie widział ani nie słyszał. No a... fajnie jest mieć z kim pogadać.
– Dobra – zgodził się Francis.
– Na pewno by ci się chciało?
– Jasne. – Wstał i zarzucił plecak na ramię. – Nie ma sprawy.
Zrobił kilka kroków w stronę szkoły.
– Nazywam się Jessica! – zawołała za nim dziewczynka. – Jessica Fry.
– Francis – przedstawił się. – Francis Meredith.
W drodze do szkoły przemknęło mu przez myśl, żeby urwać się z lekcji, pójść do sekretariatu i opowiedzieć komuś o tym, co się właśnie wydarzyło. Ciekawe, co by zrobili. Zadzwoniliby do szpitala? Do jego mamy? Do psychiatry?
To i tak nie miało znaczenia, pomyślał, bo nie zamierzał nikomu mówić, że właśnie przy obiedzie spotkał ducha.
Miał już dość kłopotów bez oznajmiania, że widuje zmarłych.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------