Przyjemne z pożytecznym - ebook
Przyjemne z pożytecznym - ebook
Cass prowadzi świetnie prosperującą firmę kosmetyczną. Pewnego dnia odwiedza ją Gage, konkurent w branży, a przed laty chłopak, który odrzucił jej miłość. Proponuje on Cass fortunę za sprzedaż tajnej receptury na kosmetyk, który ma wkrótce ukazać się na rynku. Cass podejrzewa, że Gage zdobył poufne informacje od kogoś z jej laboratorium. Podczas gdy ona usiłuje zidentyfikować autora przecieku, Gage namawia ją na ubicie interesu, nie przestając jej przy tym uwodzić...
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-2981-4 |
Rozmiar pliku: | 895 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dojeżdżał do Dallas, gdy Arwen zaczęła cicho skowyczeć, wtórując grającemu radiu. Kolejny raz od wyjazdu z Austin Gage Branson miał wątpliwości, czy dobrze zrobił, zabierając psa na służbowy wyjazd.
Wyjazd służbowy, ale bardzo szczególny – chyba że niezapowiedzianą wizytę w siedzibie firmy byłej dziewczyny można uznać za coś zwyczajnego. Arwen, węgierska wyżlica, też nie była zwyczajnym psem, lecz jego najlepszym przyjacielem. Gdy jeden jedyny raz zostawił ją w hotelu dla psów, suczka przez tydzień go ignorowała.
Arwen, podobnie jak on, uwielbiała jazdę i otwarte przestrzenie. Przyjemnie było mieć ją przy sobie, jadąc do Dallas po odbiór zadawnionego długu od pani prezes Fyra Cosmetics.
Jego firma, GB Skin for Men, przeskoczyła do grupy przedsiębiorstw o rocznym obrocie przekraczającym miliard dolarów i odniosła spektakularny sukces w produkcji pierwszorzędnych kosmetyków dla mężczyzn, zwłaszcza tych spędzających dużo czasu na świeżym powietrzu, zawodowych sportowców, a nawet okazjonalnych drwali.
Wydał miliony dolarów na stworzenie nowego produktu gojącego blizny. Miesiąc temu wprowadził go na rynek, co poprzedził starannie opracowaną kampanią reklamową, i natychmiast przebił ofertę konkurentów. Teraz okazuje się, że firma dawnej kochanki może zagrozić jego pozycji, wypuszczając własny produkt. Wykluczone, by do tego dopuścił.
Zaczął się rockowy utwór i Arwen zaskowyczała jeszcze głośniej.
– Arwen! Spokój!
Suczka przechyliła na bok jasnobrązowy łeb i popatrzyła na Gage’a.
– No już dobrze – zamruczał pobłażliwie i wyłączył radio.
Zjechał z autostrady i skierował się na północ. Po kilku kilometrach wjechał na parking przed siedzibą Fyra Cosmetics.
Całkiem nieźle, pomyślał. Oczywiście przed wyjazdem z Austin poszperał w internecie, szukając informacji o firmie stworzonej przez Cassandrę Claremont. Założyła ją z trzema przyjaciółkami zaraz po ukończeniu studiów.
Popatrzył na nowoczesny budynek ze szkła i stali, ogromne logo w odcieniu głębokiego fioletu. Fyra Cosmetics. Firma warta miliony.
– Zostań i siedź spokojnie – przykazał Arwen.
Suczka popatrzyła na niego pogodnie. Dzień był chłodny, więc mógł zostawić ją w samochodzie. Zaparkował hummera w cieniu i lekko uchylił okna.
Cass osiągnęła sukces dzięki niemu. Przez osiem miesięcy był jej mentorem i to jemu wiele zawdzięczała. Gdy zaczynała, nie miała pojęcia o czyhających na nią zagrożeniach i pułapkach, nie wiedziała, jak się poruszać w tej branży. To on pomógł jej zrobić pierwsze kroki.
Kto wie, może chciałaby się z nim spotkać, jednak wolał działać z zaskoczenia. To mu dawało przewagę.
A stawka była wysoka – tajemnicza nowa receptura. Musi ją zdobyć.
Teoretycznie nie miał prawa o niej wiedzieć, bo nowy produkt jeszcze nie wszedł na rynek. Zaufany informator twierdził, że w laboratorium Fyra Cosmetics stworzono prawdziwy cud – kosmetyk, który likwiduje zmarszczki i blizny, wykorzystując naturalne zdolności organizmu. Podobno o niebo lepszy niż produkt Gage’a. Dlatego musi mieć tę recepturę.
Rzecz jasna, to nie jest coś, o co się prosi przez telefon. Nawet byłą dziewczynę. Nie rozmawiali z sobą osiem czy dziewięć lat. Dziewięć. Może nawet dziesięć.
– Gage. Czemu zawdzięczam tę przyjemność?
Nie zrobił jeszcze dziesięciu kroków, gdy dobiegł go z tyłu kobiecy głos.
Odwrócił się i niemal zaniemówił.
– Cass?
– Chyba się nie zmieniłam? – Zza ciemnych okularów nie widział jej oczu. W głosie zabrzmiała nuta chłodnego rozbawienia.
– Nie, wcale. – Piękna i kobieca.
Niebotyczne obcasy i seksowna garsonka z rozcięciami po bokach nie kojarzyły mu się z Cassandrą, jaką pamiętał. Nawet głos miała jakby zmieniony, choć w sposobie bycia było coś bardzo znajomego. Pewność siebie i wyczuwalny dystans, co zawsze go w niej pociągało.
Najwyraźniej sam wiele się nie zmienił, skoro poznała go z tyłu.
– Przestawiłeś się na przewóz psów? – zagadnęła.
Popatrzył na terenówkę.
– Pytasz o Arwen? Nie, wziąłem ją do towarzystwa. Przyjechałem z Austin, żeby się z tobą spotkać. Niespodzianka.
– Jesteś umówiony?
Jej ton jasno świadczył, że zna odpowiedź. I nie zamierza korygować swojego planu zajęć. Nawet dla dawnego chłopaka. Już niedługo to się zmieni.
– Miałem nadzieję, że znajdziesz dla mnie chwilę – rzekł przyjaźnie. – Ze względu na dawne dzieje.
Uśmiechnął się mimowolnie, przypominając sobie tamte lata. Przeciągające się do późnej nocy dyskusje przy kawie. Pomysłowe akcje, by nakłonić Cass do zrzucenia ciuszków. Gorący i niesamowity seks, gdy wreszcie uległa i stało się to, co było nieuniknione.
Cass zacisnęła usta.
– Co możemy mieć sobie do powiedzenia?
Bardzo wiele. Może nawet więcej, niż zakładał. Ta odmieniona dorosła Cass naprawdę na niego działa. Kolacja, a potem kilka drinków z dawną kochanką – to coraz bardziej do niego przemawiało. Idealny plan na wieczór.
Oboje są dorośli. Nie ma powodu, żeby nie łączyć przyjemnego z pożytecznym.
– Przede wszystkim chciałem ci pogratulować. Trochę to spóźnione, wiem – dodał gładko. – Obserwowałem cię z daleka i muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem twoich dokonań.
Zainteresował się nią, gdy stała się potencjalnym zagrożeniem dla jego firmy. Przeszukał internet, wyczytał wiele informacji na jej temat. Cass świetnie wykorzystała jego rady, rozwijając biznes. Zaintrygowała go. Dziwne, ale z przyjemnością patrzył na jej zdjęcie, z sentymentem przypomniał sobie ich dawny układ. Niewiele było kobiet, które dobrze zapisały się w jego pamięci. Z Cass łączyły się miłe wspomnienia, a to już coś.
– Dziękuję. – Uprzejmie skinęła głową. – To zasługa całego zespołu.
Spodziewał się, że odwzajemni mu się podobnym stwierdzeniem, powie, że śledziła jego zawodowe osiągnięcia, może z jej ust padnie jakaś pochwała. W końcu został uznany za Przedsiębiorcę Roku, a to znaczące wyróżnienie. Jako prezes Fyra Cosmetics powinna interesować się nim, nawet jeśli nie ze względów osobistych, to zawodowych.
Nadzieje okazały się płonne. Nie była ciekawa, co się z nim działo? Czy to znaczy, że ich związek nic dla niej nie znaczył?
Cóż, od razu było jasne, że to układ tymczasowy. Gage był chowany pod kloszem i gdy wyrwał się spod skrzydeł nadopiekuńczych rodziców, poprzysiągł sobie, że już nigdy nie da się stłamsić. Chciał żyć pełnią życia, bez żadnych ograniczeń. Doświadczyć tego, czego nie doświadczy już jego brat, Nicolas, któremu pijany kierowca odebrał wszystko. Czyli z założenia nie chciał poprzestać na jednej kobiecie.
Kochał wolność, a jeszcze bardziej kobiety, więc z góry było wiadomo, że związek z Cass będzie przelotny. Prędzej czy później rozstaną się w przyjaźni i bez żalu.
– Daj spokój. To ty kierujesz firmą. Oboje wiemy, że to ty dyktujesz warunki.
Cass skrzyżowała ramiona, seksowny kostium jeszcze mocnej uwydatnił kuszący dekolt. Mimo chłodu temperatura od razu podniosła się o kilka stopni.
– Owszem, bo ktoś musi to robić. Jednak firmę prowadzimy razem: Trinity, Harper, Alex i ja. Na równych prawach.
Tego się spodziewał. Już na studiach były nierozłączne. Nic dziwnego, że potem wspólnie stworzyły firmę. Ze wszystkimi był w dobrej komitywie, ale od początku stawiał na Cass. To ona miała moc sprawczą.
– Może pogadamy w środku? – Miał nadzieję, że ona też woli rozmawiać za zamkniętymi drzwiami. Podszedł bliżej. – Chętnie dowiem się czegoś więcej.
– Gage…
Zrobiła krok w jego stronę, pochyliła głowę. Poczuł leciutki jaśminowy zapach. Zmysły natychmiast zareagowały.
– Tak, Cass?
– Daruj sobie. Przyjechałeś, bo dowiedziałeś się o naszej rewolucyjnej recepturze i chcesz ją zdobyć.
Czyli wracają do interesów.
Uśmiechnął się, próbując zapanować nad przyśpieszonym pulsem. Konfrontacja z Cass podziałała na niego pobudzająco. Cass była bystra, seksowna, rozsądna – to zawsze mu się w niej podobało.
– Tak łatwo mnie rozszyfrować?
Roześmiała się gardłowo. Z miejsca zapragnął, żeby to powtórzyła.
– Niestety na to wygląda. Przykro mi, że straciłeś czas. Ta receptura nie jest na sprzedaż.
W porządku. Czyli musi otworzyć jej oczy, uzmysłowić, jak wiele mu zawdzięcza.
– Oczywiście, że nie. Nie dla wszystkich innych. Ale ja do nich nie należę – przypomniał. – Nie urwałem się z choinki. Zapłacę uczciwą cenę rynkową.
Pochylił głowę. Niewiele brakowało, a ich usta by się zetknęły. Niesamowity jest ten magnetyzm. Na mgnienie prawie zapomniał, po co tu przyjechał.
Cass nawet nie drgnęła.
– Uważasz, że masz specjalne prawa ze względu na nasz dawny związek? Przemyśl to sobie jeszcze raz.
Nie dała się zaskoczyć, wciąż była czujna, czym jeszcze bardziej go ujęła. A może sprawił to fakt, że teraz byli sobie równi? Ich relacja nabrała nowej, zaskakującej dynamiki. I to na niego działało.
Chętnie podejmie wyzwanie. Jeszcze nie spotkał kobiety, która by mu nie uległa.
– Tak się nie mówi do starego przyjaciela.
Jeśli poruszy się odrobinę, dotknie jej ust. Już niemal to zrobił, ciekaw, czy Cass nadal czuje to samo. Choć miał przeczucie, że dla tej nowej Cass bardziej liczy się biznes niż przyjemność. I że nie chce ich mieszać.
– A jesteśmy starymi przyjaciółmi?
Znów ten seksowny śmiech. Nadzwyczaj podniecający. Nie powinna być taka intrygująca, zwłaszcza że nie po to przyjechał. Choć nie mógł się oprzeć jej czarowi. I pokusie, żeby ją omotać jak ona jego.
– Jesteśmy przyjaciółmi. Byłymi kochankami. A wcześniej byliśmy uczennicą i nauczycielem.
– Hm. Tak. – Pochyliła głowę. – Wiele mnie nauczyłeś. Tak wiele, że teraz kieruję świetną firmą. Czas na mnie. Wybacz, ale musisz umówić termin spotkania. Jak wszyscy inni, którzy mają do mnie interes.
Wyprostowała się i ruszyła w stronę wejścia. Zastukały obcasy. No nie, potraktowała go jak „wszystkich innych”.
Nie próbował jej zatrzymać. Na razie.
Nie ma szans, by dawna uczennica odebrała mu choćby ułamek rynku. Był gotów szczodrze zapłacić, by do tego nie doszło. Ale musi działać bardzo finezyjnie.
„Przypomnij Cass, co dla niej zrobiłeś. Jak wtedy było”. Może to podszepty podświadomości, a może głos Nicolasa dochodzący z zaświatów. Starszy brat często udzielał mu rad, namawiał do czerpania z życia garściami. Bo sam nie mógł tego zakosztować.
Nigdy nie wyszedł źle na tych radach.
Teraz też go usłucha. Cass należy się porządne przypomnienie, jak bardzo byli sobie bliscy. Tak bardzo, że znał każdy centymetr jej ciała.
„Połącz przyjemność z pożytecznym, to optymalna strategia”.
Nicolas znowu się odezwał, wspierając jego plany. Czyli sprawa jest jasna. Chce zdobyć Cass. I jej recepturę. Jeśli to dobrze rozegra, osiągnie cel.
Dał jej pięć minut i ruszył do wejścia.
Ręce jej się trzęsły, gdy szła do gabinetu. Ledwie się powstrzymała, by nie trzasnąć drzwiami; to niepotrzebnie wzbudziłoby zdziwienie. Nie wiedziała, dlaczego jest tak wzburzona. Zresztą wolała się nad tym nie zastanawiać.
Sama się oszukuje. To przez Bransona. Dlaczego jego widok aż tak ją poruszył? Na to nie miała odpowiedzi.
Ten jego uśmiech. Nawet po latach na nią działał. Wspaniałe ciało ukryte pod swobodnym strojem, przydługie potargane włosy, w których zawsze było mu tak bardzo do twarzy. I to się nie zmieniło. Nadal jest seksowny i charyzmatyczny. Była zła na siebie, że to zauważyła. I że znów budził w niej dreszcze emocji. Zwłaszcza po tym, co jej zrobił.
Oddychaj. Powtarzaj sobie, że Gage to tylko znajomy sprzed lat, i może w końcu w to uwierzysz. Rzecz w tym, że to nie do końca prawda.
Gage złamał jej serce, umysł i duszę. Tak mocno się w nim zakochała, że nawet nie zdawała sobie z tego sprawy. Póki nie stwierdził, że ich układ się wypalił, i spokojnie spytał, czy zamierza zabrać od niego swoje rzeczy.
Minęło dziewięć lat, a ona nadal nie była w stanie pójść do przodu, zakochać się, zapomnieć i wybaczyć. To dlatego tak drżą jej ręce. Jakże to żałosne.
Jedyne pocieszenie, że Gage nie spostrzegł jej zmieszania. Za nic nie chciała, by zorientował się, jak to spotkanie ją poruszyło. Żadnych emocji, ani w pracy, ani w życiu osobistym. Tu nie ma miejsca na uczucia. To najważniejsza rzecz, jakiej ją niegdyś nauczył. Całe szczęście, że nie protestował, gdy kazała mu umówić spotkanie. Zdąży się otrząsnąć.
Zapiszczał telefon, przypominając, że do zwołanej przez nią narady zostało pięć minut. Musi zebrać myśli, zastanowić się nad strategią. Na razie wiadomo, że doszło do przecieku i informacje na temat ich cudownej receptury zostały opublikowane, choć kosmetyk jeszcze nie przeszedł rejestracji i nie został opatentowany. Liczyła, że będzie miała więcej czasu, ale na drodze był korek, a potem niespodziewanie zjawił się Gage. Człowiek, który od prawie dziesięciu lat nawiedzał ją we śnie.
Gage nie musi o tym wiedzieć.
Spotkanie z przyjaciółkami dobrze jej zrobi, oderwie myśli od Gage’a. Musi tylko ostudzić emocje. I to zaraz. Była wściekła i pobudzona. I zrobi wszystko, by wykryć źródło przecieku. Póki to się nie stanie, przyszłość firmy stoi pod znakiem zapytania.
Konkurencja nie śpi, a tajna receptura może zostać upubliczniona, a nawet skradziona.
Zmusiła się do zachowania spokoju. W sali konferencyjnej czekają przyjaciółki. Wiedziała, że od razu się czegoś domyślą. Za dobrze się znają, za wiele ich łączy, by mogła coś przed nimi ukryć. Co dzisiaj nie było jej na rękę.
Weszła do łazienki, poprawiła makijaż. Z jej twarzy nie da się niczego wyczytać, od dawna to doskonaliła i dzięki temu odniosła sukces. Nauczyła się tego po rozstaniu z Gage’em. Uśmiechnęła się chłodno.
Na progu łazienki wpadła na recepcjonistkę. Melinda była czymś mocno zaniepokojona.
– Jakiś pan upiera się, że jest z tobą umówiony.
Gage. Kazała mu się umówić, lecz przecież nie teraz, a dużo później.
– Niemożliwe. Mam za chwilę zebranie.
– Powiedziałam mu. Powtarza, że wyznaczyłaś termin, a on przyjechał aż z Austin. – Melinda zniżyła głos. – Jest bardzo uprzejmy. Zasugerował, że może przypadkowo zaplanowałaś dwa spotkania na tę samą porę.
Co za tupet.
Oczarował Melindę, widziała to po jej oczach. Na szczęście sama jest na niego uodporniona.
– Czy kiedyś coś takiego zrobiłam?
– Nigdy, przecież wiem. – Melinda zwiesiła ramiona. – Ale prosił, żebym cię zapytała i wydawał się taki szczery…
– Co Gage Branson robi w naszej recepcji? – gniewnym tonem zapytała Trinity Forrester, szefowa marketingu.
To jej Cass wypłakiwała się przed laty po rozstaniu z Gage’em. Nic dziwnego, że jego widok obudził w Trinity mordercze instynkty.
Cass zdusiła westchnienie. Za późno, by Melinda wyrzuciła Gage’a, nim ktoś go zobaczy.
– Ma dla nas propozycję biznesową. Sama to załatwię.
Powinna była zrobić to od razu na parkingu, gdy tylko wyszło na jaw, że chce ich recepturę. Tylko że Gage był taki… I ten jego psotny uśmiech. Otumanił ją.
Teraz chodzi o interesy. Za nic się nie przyzna, że nie umie poradzić sobie z konkurentem węszącym na ich terenie.
– Bardzo dobrze. – Trinity z krzywym uśmieszkiem skrzyżowała ramiona. – Załatw go. Wyrzuć na zbity pysk. Szkoda, że taki przystojny facet ma problemy zdrowotne.
Melinda z fascynacją śledziła tę wymianę zdań.
– Naprawdę? Co mu dolega? – wyszeptała scenicznym szeptem.
– Dostaje strasznej alergii, kiedy trzeba podjąć zobowiązanie i wykazać się przyzwoitością – wyjaśniła Trinity. – Cass pożegna go z klasą. Mogę popatrzeć?
Cass z jękiem pokręciła głową. Nie chciała żadnych świadków.
– Lepiej będzie, jeśli pogadam z nim w gabinecie. Trinity, uprzedzisz Alex i Harper, że spóźnię się kilka minut?
Trinity odchrząknęła, ale pod stanowczym spojrzeniem Cass milczała.
– Dobrze. Ale skoro żałujesz nam pokazu, to bądź gotowa na dokładną relację.
Cass ruszyła do recepcji, Melinda tuż za nią.
Gage swobodnie opierał się biodrem o biurko. Na widok Cass oczy mu się rozpromieniły. Ten uśmiech natychmiast na nią podziałał. Niepotrzebnie.
– Pięć minut, panie Branson. Śpieszę się na zebranie zarządu.
– Panie Branson. To mi się podoba – rzucił, puszczając do niej oko. – Z należnym szacunkiem.
Flirtowanie przychodziło mu tak naturalnie, że może sam tego nie zauważał. Cass przewróciła oczami, odwróciła się i szybko ruszyła do gabinetu.
Zrównał się z nią. Mimo jej obcasów był od niej wyższy.
– Sądzisz, że mnie wyprzedzisz? Nawet boso by ci się to nie udało, co dopiero na tych szpilach. – Popatrzył na jej buty z aprobatą. – Chociaż muszę przyznać, że bardzo mi się podobają.
Mimowolnie skuliła palce stóp. Ogarnęła ją fala gorąca.
– Nie włożyłam ich dla ciebie.
Dlaczego uważała, że łatwiej rozmówi się z nim w gabinecie? Powinna pójść na zebranie i kazać Melindzie, żeby go spławiła.
Tylko to niczego by nie załatwiło. Znów by się tu pojawił. I przychodził aż do skutku.
Czyli musi wyrzucić go zaraz. I to definitywnie.