Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Przypływ - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
20 października 2021
Ebook
33,50 zł
Audiobook
39,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
33,50

Przypływ - ebook

Misterna opowieść o społecznej przestępczości i zbrodniach w wyższych sferach, prowadząca do finału, przy którym obgryzasz paznokcie.

„Publishers Weekly”

W księżycową noc 1987 roku dochodzi do wyjątkowo brutalnego morderstwa młodej ciężarnej kobiety. Tożsamość ofiary: nieznana. Motyw: nieustalony. Sprawcy: nieuchwytni. Śledczy Tom Stilton wie jedynie, że do zbrodni wykorzystano przypływ w zatoce na Nordkoster, a świadkiem był dziesięcioletni chłopiec, który zaalarmował rodziców.

Lata później Olivia Rönning, studentka drugiego roku Wyższej Szkoły Policyjnej i córka zmarłego przedwcześnie detektywa Arnego Rönninga, w ramach pracy zaliczeniowej ma przeprowadzić dochodzenie w jakiejś nierozstrzygniętej sprawie. Jej wybór pada na Nordkoster. Ale dotarcie do prowadzącego wówczas śledztwo Toma Stiltona okazuje się wręcz niemożliwe.

Czy zbrodnia sprzed lat ma związek z brutalnymi napaściami na bezdomnych, do których dochodzi w Sztokholmie? I czy Olivii uda się doprowadzić do przełomu w sprawie, którą kiedyś zajmował się jej ojciec?

Wciągający, filmowy thriller od scenarzystów znanych jako król i królowa skandynawskich kryminałów, wprawnie skonstruowany i pełen zwrotów akcji. GoodReads

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8230-229-5
Rozmiar pliku: 1 000 B

FRAGMENT KSIĄŻKI

KOŃCÓWKA LATA 1987

W rejonie Hasslevikarna, zatoczek na Nordkoster, różnica między przypływem i odpływem wynosi normalnie od pięciu do dziesięciu centymetrów. Chyba że mamy do czynienia z przypływem syzygijnym, zjawiskiem występującym wtedy, gdy Słońce i Księżyc znajdą się w linii prostej z Ziemią. Wówczas różnica wynosi niemal pół metra. Ludzka głowa ma wysokość mniej więcej dwudziestu pięciu centymetrów.

Tej nocy miał właśnie wystąpić przypływ syzygijny.

Teraz akurat był odpływ.

Kilka godzin temu znajdujący się w pełni Księżyc odessał opierające się morze, które odsłoniło rozległy kawał wilgotnego dna. Malutkie błyszczące krabiki kursowały po piasku tam i z powrotem, jak refleksy stalowobłękitnego światła. Rozkolce przywarły mocno do kamieni, aby tak już pozostać. Wszystkie żyjątka miały świadomość, że wkrótce nastąpi cykliczny moment przypływu.

Miały ją również trzy postacie poruszające się na brzegu. Wiedziały nawet dokładnie, kiedy to nastąpi, mianowicie za kwadrans. Pierwsze, łagodne fale zwilżą to, co zdążyło już podeschnąć, potem stłumiony, mroczny grzmot wyprze z oddali jedną falę po drugiej, aż przypływ osiągnie swoją kulminację.

Przypływ syzygijny.

Ale na razie mieli czas. Kopanie było na ukończeniu. Dół miał głębokość przeszło półtora metra, średnicę sześćdziesięciu centymetrów. Ściśle obejmie ciało. Tylko głowa będzie wystawała.

Głowa czwartej postaci.

Stojącej nieopodal ze związanymi rękami.

Łagodny wiatr poruszał jej długimi czarnymi włosami, błyskało nagie ciało, twarz nieumalowana, wyprana z uczuć. Obserwowała kopanie dołu, ale dziwnie nieobecnym wzrokiem. Mężczyzna wyciągnął zakrzywiony koniec łopaty, wysypał piasek na kupkę obok i odwrócił się.

Był gotów.

Chłopcu ukrytemu na skałach, który patrzył na to z pewnej odległości, wydawało się, jakby na plaży oświetlonej przez księżyc zapanował szczególny spokój. Co robią te postacie znajdujące się tam na piasku? Tego nie wiedział, ale słyszał przybliżający się huk morza i widział, jak po mokrym piasku prowadzą nagą, niestawiającą oporu kobietę i spuszczają ją do dołu.

Przygryzł dolną wargę.

Jeden z mężczyzn wsypywał piasek do dołu. Błocko oblepiło ciało kobiety jak mokry cement. Dziura została szybko zasypana. Gdy na plażę wlały się pierwsze fale, z piasku wystawała tylko głowa kobiety. Jej długie włosy zmoczyły się, o ciemny kosmyk zaczepił malutki krab. Kobieta milczała ze wzrokiem utkwionym w księżyc.

Tamci odeszli kawałek dalej między wydmy. Dwie postacie zachowywały się nerwowo, niepewnie, trzecia okazywała spokój. Obserwowali wystającą z piasku głowę oświetloną przez księżyc.

Czekali.

Zaczął się przypływ, poziom wody rósł szybko. Fale, z każdym uderzeniem coraz wyższe, zalewały głowę kobiety, wlewając się do ust i nosa, dostając się do tchawicy. Odwróciła twarz, ale za chwilę spadła na nią kolejna fala.

Jedna z tamtych osób podeszła i kucnęła przy niej. Ich spojrzenia spotkały się.

Chłopiec widział ze swego miejsca, jak woda się podnosi. Głowa to znikała, to się pojawiała, by znów zniknąć. Nagle z dołu, w którym tkwiła, dobiegł straszny, rozdzierający krzyk. Rozszedł się echem po zatoce, odbił o skałkę, na której siedział chłopiec, ale już po chwili został zdławiony przez kolejną falę, która zalała głowę kobiety.

Wtedy chłopiec puścił się biegiem.

A morze podnosiło się i uspokajało, ciemne i gładkie. Kobieta zamknęła oczy pod wodą. Ostatnim jej doznaniem było jeszcze jedno delikatne kopnięcie w brzuchu.LATO 2011

Jednooka Vera mimo przezwiska miała dwoje zdrowych oczu i spojrzenie, które mogłoby porazić sokoła w locie. Wzrok miała doskonały. Za to w dyskusji przypominała pług śnieżny. Na początek wygłaszała swój pogląd i pruła do przodu, odrzucając na boki wszelkie kontrargumenty.

Jednooka Vera.

Uwielbiana.

Stanęła tyłem do słońca schodzącego coraz niżej nad horyzontem. Jego promienie ześlizgnęły się po zatoce Värtan, odbiły od mostu na Lidingön i sięgnęły w górę do parku przy Hjorthagen, w sam raz, by stworzyć piękną aureolę wokół sylwetki Very.

– To mój świat! – Wypowiedziała to z żarem, który urzekłby niejeden klub parlamentarny bez względu na barwy partyjne, choć w sali obrad jej schrypnięty głos pewnie wydałby się trochę nie na miejscu. Podobnie jak ubranie złożone z paru przybrudzonych T-shirtów nałożonych jeden na drugi i znoszonej tiulowej spódniczki. Do tego była boso.

Jednak Vera nie znajdowała się w sali obrad parlamentu, tylko w małym parku na uboczu, niedaleko portu, a klub parlamentarny składał się z czworga bezdomnych osobników w różnej kondycji, którzy rozsiedli się na ławkach pośród dębów, osik i rozmaitych chaszczy. Małomówny, wysoki Jelle siedział sam, pogrążony w myślach. Na drugiej ławce siedział Benseman z Muriel, młodą ćpunką z Bagarmossen, trzymającą w ręku plastikową reklamówkę z Coop.

Na ławce naprzeciwko przysypiał Arvo Pärt.

Na skraju parku, chowając się za gęstymi krzakami, przykucnęło dwóch młodych, ubranych na czarno mężczyzn. Nie odrywali wzroku od ławek.

– Moje życie, nie ich! Może nie?! – Jednooka Vera machnęła ręką w kierunku jakiegoś odległego punktu. – Przychodzą i walą w ściany przyczepy, ledwo zdążyłam włożyć zęby, a ci już stoją przed drzwiami! Trzech! I gapią się?! No to się pytam, co jest?

– Jesteśmy z gminy. Twoja przyczepa musi stąd zniknąć.

– Dlaczego?

– Bo zajmujemy ten teren.

– Na co?

– Na ścieżkę zdrowia.

– Co takiego?

– Trasę biegową, akurat przetnie to miejsce.

– Co ty gadasz? Nie mogę zabrać przyczepy! Nie mam samochodu!

– Trudno, to nie nasz problem. Do przyszłego poniedziałku ma stąd zniknąć.

Jednooka Vera musiała zaczerpnąć powietrza, w tym momencie Jelle ziewnął dyskretnie. Verze nie podobało się, że ktoś ziewa, kiedy ona mówi.

– Kapujecie? Stoją te gryzipiórki i każą mi się wynosić w cholerę, bo jacyś utuczeni idioci będą spalać tłuszcz, biegając po moim domu? Wiecie, jaka byłam wkurzona?

– No – wychrypiała zdartym, skrzeczącym głosem Muriel, która raczej się nie odzywała, dopóki nie wzięła działki.

Vera odgarnęła rudawy kosmyk rzadkich włosów i nabrała powietrza w płuca.

– Tu nie chodzi o żadną ścieżkę zdrowia, tylko o tych, co wyprowadzają te swoje kosmate szczurki. Przeszkadza im, że mieszka tu ktoś taki jak ja, bo nie pasuję do ich ślicznego, ulizanego świata! I taka jest prawda! Mają w dupie takich jak my!

Benseman pochylił się w przód.

– Wiesz co, Vera, przecież mogło być tak, że…

– Idziemy, Jelle! Chodź! – Vera zrobiła kilka wielkich kroków i szturchnęła w ramię Jellego. Nie była ciekawa opinii Bensemana.

Jelle wstał, wzruszył ramionami i poszedł za nią, chociaż nie wiedział dokąd.

Benseman skrzywił się, trzęsącymi dłońmi zapalił zgnieciony niedopałek i otworzył puszkę piwa. Arvo Pärt ożywił się na ten dźwięk.

– Teraz fajno.

Pochodzący z Estonii Pärt miał specyficzny sposób mówienia po szwedzku. Muriel spojrzała na odchodzącą Verę i odwróciła się do Bensemana.

– Uważam, że jest dużo prawdy w tym, co powiedziała. Wystarczy, że człowiek nie pasuje, a już ma się wynosić… nie tak jest?

– Pewnie tak…

Benseman znany był przede wszystkim z tego, że ma niepotrzebnie mocny uścisk dłoni i białka oczu zamarynowane w spirytusie. Zwalisty mężczyzna mówiący wyraźnym dialektem norrlandzkim, o nieświeżym, zjełczałym oddechu wydobywającym się spomiędzy rzadkich zębów. W poprzednim życiu był bibliotekarzem w Boden, gruntownie oczytanym i równie gruntownie zgłębiającym świat alkoholi. Od likieru z maliny nordyckiej aż po bimber. Po dziesięciu latach nałóg zepchnął go na społeczne dno. Skradzioną furgonetką przyjechał do Sztokholmu, gdzie utrzymywał się z żebrania i drobnych kradzieży w sklepach, wiodąc egzystencję ludzkiego wraka.

Ale oczytanego.

– …żyjemy na cudzej łasce – powiedział Benseman.

Pärt przytaknął i sięgnął po piwo. Muriel wyjęła małą torebkę i łyżeczkę. Reakcja Bensemana była natychmiastowa.

– Zdaje się, że miałaś skończyć z tym gównem?

– Wiem. Skończę.

– Kiedy?

– Kończę!

I rzeczywiście. Jednak nie dlatego, że już nie miała ochoty na działkę, ale spostrzegła między drzewami dwóch zbliżających się chłopaków. Jeden w czarnej kurtce z kapturem, drugi w ciemnozielonej. Obaj mieli na sobie szare spodnie dresowe, glany i rękawiczki.

Wybrali się na polowanie.

Trójka bezdomnych zareagowała dość szybko. Muriel chwyciła plastikową torebkę i pobiegła. Za nią, potykając się, Benseman i Pärt. Nagle Bensemanowi przypomniało się, że za koszem na śmieci zachomikował jeszcze jedno piwo, od którego zależało, czy w nocy będzie spał, czy czuwał. Zawrócił i potknął się przed ławką.

Jego zmysł równowagi wyraźnie szwankował.

Szybkość reakcji również. Właśnie wstawał, gdy dostał kopnięcie w twarz i padł na wznak. Tuż obok stał facet w czarnej kurtce. Drugi wyjął komórkę i włączył kamerę.

Był to wstęp do niezwykle brutalnego pobicia sfilmowanego w parku, skąd żadne odgłosy nie wydostawały się na zewnątrz, a jedynymi świadkami było dwoje przerażonych ludzi schowanych w odległych krzakach.

Muriel i Pärt.

Jednak nawet z tej odległości widać było krew lejącą się z ust i ucha Bensemana, słyszeli również stłumione jęki wydawane przy każdym kopniaku w brzuch i w twarz.

Raz za razem.

I znów.

Nie dostrzegli, na swoje szczęście, jak zęby Bensemana przebijają mu policzek. Natomiast widzieli, że próbował zasłonić oczy.

Potrzebne mu do czytania.

Muriel rozpłakała się cicho, chowając usta w zgięciu łokcia. Trzęsła się całym swoim wyniszczonym ciałem. Pärt chwycił w końcu dziewczynę za rękę i odciągnął od koszmarnego widoku. Nic nie mogli poradzić. Chociaż można by wezwać policję. Można, pomyślał Pärt i szybko pociągnął Muriel w kierunku Lidingövägen.

Pierwszy samochód pojawił się dopiero po dłuższej chwili. Pärt i Muriel zaczęli wołać i machać rękami, gdy znalazł się w odległości pięćdziesięciu metrów. Skutek był taki, że samochód przyśpieszył, omijając ich szerokim łukiem.

– Bydlak! – zawołała Muriel.

Następny kierowca jechał z żoną, zadbaną panią w pięknej wiśniowej sukni. Kobieta pokazała na nich palcem.

– Tylko nie potrąć tych narkomanów, pamiętaj, że piłeś.

Szary jaguar również minął ich bez zatrzymania.

Ostatnie promienie słońca gasły nad zatoką Värtan, gdy miażdżyli rękę Bensemana. Facet z komórką wyłączył kamerkę, jego kumpel sięgnął po pozostawione piwo.

Potem pobiegli.

W zapadającym zmroku leżał na ziemi zwalisty mężczyzna. Zmiażdżoną ręką pogrzebał w żwirze, oczy miał zamknięte. Ostatnią myślą było skojarzenie: Mechaniczna pomarańcza. Cholera, kto to napisał? Potem ręka przestała się ruszać.Właśnie zamierzała zjeść następny kawałek tortu śmietanowego. Kobieta miała usta pomalowane jaskrawoczerwoną szminką, kędzierzawe siwe włosy i obfite kształty. Tak się kiedyś wyraził jej mąż: „Moja żona ma obfite kształty”. Co znaczyło, że jest bardzo tęga. Co pewien czas było to dla niej powodem udręki i wtedy próbowała zredukować objętość. Z dość mizernym skutkiem. Potem przychodził okres, gdy cieszyła się, że jest, jaka jest. W takim właśnie okresie podjadała teraz tort w swoim przestronnym gabinecie Biura Kryminalnego w gmachu C Komendy Głównej i jednym uchem słuchała wiadomości w radiu. Spółka MWM, Magnuson World Mining, otrzymała tytuł najlepszej w tym roku firmy szwedzkiej operującej na rynku międzynarodowym.

– Wiadomość spotkała się z gwałtownymi protestami z wielu stron. Firma jest ostro krytykowana za sposób działania w Kongu, gdzie wydobywa koltan. A tak na tę krytykę odpowiada jej dyrektor, Bertil Magnuson.

Wyłączyła radio. Zetknęła się z tym nazwiskiem w latach osiemdziesiątych, w związku z pewnym zaginięciem.

Skierowała wzrok na fotografię stojącą na skraju biurka. Przedstawiała najmłodszą córkę, dziewiętnastoletnią Jolene. Dziewczyna miała niezwykły uśmiech i zagadkowe oczy. Zespół Downa. Kochanie moje, pomyślała, co cię czeka w życiu? Sięgała po ostatni kęs tortu, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Szybko schowała talerzyk za segregatorami piętrzącymi się na biurku i spojrzała w kierunku drzwi.

– Proszę!

Do środka zajrzała młoda kobieta. Lekko zezująca, lewe oko nie patrzyło równolegle do prawego, czarne włosy upięte w poczochrany węzeł.

– Pani Mette Olsäter? – spytała.

– O co chodzi?

– Mogę wejść?

– O co chodzi?

Dziewczyna nie wiedziała, czy może wejść, czy nie. Zatrzymała się w otwartych drzwiach.

– Nazywam się Olivia Rönning, jestem studentką Wyższej Szkoły Policyjnej, szukam Toma Stiltona.

– Po co?

– Dostałam zadanie dotyczące sprawy, którą prowadził, i chciałabym go spytać o kilka rzeczy.

– Co to za sprawa?

– Morderstwa na Nordkoster w tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym siódmym.

– Proszę wejść.

Olivia weszła, zamknęła za sobą drzwi, ale bez zaproszenia nie odważyła się usiąść na krześle stojącym w pewnej odległości od biurka Mette Olsäter. Kobieta za biurkiem była nie tylko potężnych kształtów, bił od niej autorytet.

Pani komisarz.

– Co to za zadanie?

– Mamy się przyjrzeć starym śledztwom, żeby zobaczyć, co można byłoby zrobić inaczej przy użyciu współczesnych metod.

– Jak w Dowodach zbrodni?

– Coś w tym rodzaju.

Zapadło milczenie. Mette zerknęła na resztkę tortu. Zdawała sobie sprawę, że młoda go zobaczy, jeśli usiądzie na krześle, więc specjalnie trzymała ją w pozycji stojącej.

– Stilton odszedł z pracy – odparła krótko.

– Aha. Kiedy?

– A to ma znaczenie?

– Nie, ja… może jednak mógłby odpowiedzieć na moje pytania? Chociaż nie pracuje. Dlaczego odszedł?

– Z powodów osobistych.

– A co teraz robi?

– Nie mam pojęcia.

Jak echo odpowiedzi Åkego Gustafssona, pomyślała Olivia.

– Może pani wie, gdzie mogłabym go znaleźć?

– Nie wiem.

Mette Olsäter wpatrywała się w nią nieruchomym wzrokiem niepozostawiającym wątpliwości. Koniec rozmowy.

– Trudno, dziękuję bardzo – odparła Olivia.

Złapała się na tym, że idąc do drzwi, wykonała coś w rodzaju niewielkiego ukłonu. Odwróciła się jeszcze.

– Ma pani coś na podbródku, jakby śmietanę. – I szybko zamknęła za sobą drzwi.

Mette przesunęła dłonią po podbródku, ścierając biały kleksik.

Głupia rzecz.

Ale zabawna. Mårten, jej mąż, uśmieje się, gdy mu opowie wieczorem. Uwielbiał takie głupie historie.

Jednak to, że ta Rönning szuka Toma, było już mniej zabawne. Raczej go nie znajdzie, ale sam fakt, że wymieniła jego nazwisko, mocno nią zatelepał.

Mette nie lubiła, jak nią telepało.

Miała wielki talent do analizy. Błyskotliwa w pracy dochodzeniowej, o intelekcie jak brzytwa i nadzwyczajnej podzielności uwagi. To nie były żadne przechwałki, tylko fakty, które zaprowadziły ją na obecne stanowisko. Była jednym z najbardziej doświadczonych funkcjonariuszy śledczych w kraju. Potrafiła zachować trzeźwość umysłu w sytuacjach, gdy koledzy wymiękali, nie radząc sobie z emocjami.

Mette się to nie zdarzało.

Natomiast zdarzało się, że czuła w środku telepanie. Nieczęsto, ale prawie zawsze z powodu Toma Stiltona.

Olivia opuściła gabinet Mette z uczuciem… no, czego? Sama nie wiedziała. Jakby tej kobiecie nie podobało się, że pytała o Toma Stiltona. Dlaczego? Przez kilka lat prowadził dochodzenie w sprawie morderstwa na Nordkoster, które potem zostało umorzone. Teraz okazuje się, że odszedł z policji. Big deal. Będzie musiała go odnaleźć. Albo dać sobie spokój z tą sprawą, skoro rzeczywiście jest taka skomplikowana. Chociaż nie. Jeszcze nie. Nie tak szybko. Są jeszcze inne źródła informacji, przecież znajduje się w siedzibie policji.

Jednym ze źródeł był Verner Brost.

Właśnie biegła korytarzem siedem metrów za nim.

– Przepraszam!

Zatrzymał się na chwilę. Miał pod sześćdziesiątkę, w tym momencie szedł na spóźniony lunch i był w nie najlepszym humorze.

– Słucham?

– Nazywam się Olivia Rönning.

Dogoniła go i wyciągnęła rękę. Sama miała mocny uścisk i nie cierpiała ciastowatych dłoni. Verner Brost miał ciastowatą dłoń. Poza tym od niedawna był szefem grupy dochodzeniowej zajmującej się dawnymi, niewyjaśnionymi sprawami. Doświadczony dochodzeniowiec, odpowiednio cyniczny, ale z prawdziwym powołaniem, ogólnie rzecz biorąc, dobry policjant.

– Chciałabym się dowiedzieć, czy zajmujecie się morderstwem na plaży?

– Na plaży?

– Tak, na Nordkoster, tysiąc dziewięćset osiemdziesiąty siódmy rok.

– Nie.

– Zna pan tę sprawę?

Brost przypatrzył się młodej, obcesowej kobiecie.

– Znam – odparł z wyraźną rezerwą, na którą Olivia postanowiła nie zwracać uwagi.

– Dlaczego się nią nie zajmujecie?

– Bo się nie nadaje.

– …nie nadaje? Co pan chce przez to…

– Czy panienka już jadła lunch?

– Nie.

– Ja też nie.

Verner Brost obrócił się na pięcie i ruszył w kierunku policyjnej stołówki zwanej Plommonträdet.

Don’t pull ranks, pomyślała panienka Olivia, która nie bez powodu poczuła się potraktowana z góry.

Nie nadaje się?

– Co pan miał na myśli, mówiąc, że się nie nadaje?

Poszła za Brostem, który nie zwalniając tempa, sunął do stołówki, gdzie wybrał danie i postawił na tacy wraz z puszką niskoalkoholowego piwa. Teraz jadł w skupieniu, siedząc przy jednym z mniejszych stolików. Olivia usiadła naprzeciwko.

Domyśliła się, że facet musi szybko zjeść. Dostarczyć protein, kalorii, podnieść poziom cukru.

Odczekała chwilę.

Niezbyt długą. Brost wchłonął posiłek w imponującym tempie i z ledwo skrywanym beknięciem osunął się na oparcie krzesła.

– Co pan miał na myśli, mówiąc, że się nie nadaje? – powtórzyła.

– Nie spełnia warunków do wznowienia.

– Dlaczego?

– Masz jakie takie pojęcie o pracy policyjnej?

– Jestem studentką trzeciego roku Wyższej Szkoły Policyjnej.

– Czyli nie masz.

Powiedział to jednak z uśmiechem. Zaspokoił głód, teraz mógł sobie pozwolić na krótką rozmowę. Może nawet uda się ją skłonić, by zafundowała mu miętowe ciastko do kawy.

– Warunkiem wznowienia dochodzenia jest to, aby dało się zrobić użytek z posiadanych dowodów lub informacji, co przedtem było niemożliwe.

– DNA? Analiza geograficzna? Nowe zeznania?

Jednak ma jakieś pojęcie, pomyślał Brost.

– Coś w tym rodzaju, albo nowe dowody materialne, albo coś, co zostało pominięte w pierwszym dochodzeniu.

– Ale w tym przypadku tak nie jest?

– Nie jest.

Uśmiechnął się pobłażliwie. Odpowiedziała uśmiechem.

– Napije się pan kawy? – spytała.

– Z przyjemnością.

– Coś do kawy?

– Ciastko miętowe.

Szybko się sprawiła i z kolejnym pytaniem wyskoczyła jeszcze przed kawą.

– Sprawę prowadził Tom Stilton, prawda?

– Tak.

– Może wie pan, gdzie go znaleźć?

– Odszedł z policji dawno temu.

– Wiem, ale czy jest w Sztokholmie?

– Tego nie wiem, mówiono, że wybiera się za granicę.

– Ojej… to raczej go nie znajdę.

– Na pewno.

– Dlaczego odszedł? Chyba nie z powodu wieku?

– Nie.

Brost zamieszał w filiżance, najwyraźniej unikając jej wzroku.

– Więc dlaczego?

– Z powodów osobistych.

Tu należałoby się zatrzymać, pomyślała Olivia. Powody osobiste to nie jej sprawa, nie mają nic wspólnego z jej zadaniem.

Jednak było to silniejsze od niej.

– Jak ciastko?

– Pyszne.

– Co to za osobiste powody?

– Nie rozumiesz, co znaczy „osobiste”?

Czyli nie było aż tak pyszne, pomyślała.

Olivia opuściła gmach policji na Polhemsgatan. Złościło ją, że ciągle trafia na mur. Wsiadła do samochodu, wyciągnęła laptop i do wyszukiwarki wpisała „Tom Stilton”.

Wyskoczyły różne artykuły odnoszące się do policji. Jeden był inny. Reportaż z pożaru na platformie wiertniczej na wodach Norwegii z 1975 roku. Młody Szwed dokonał bohaterskiego czynu, ratując trzech norweskich pracowników. Był nim dwudziestojednoletni Tom Stilton. Olivia zachowała artykuł. Potem zabrała się do wyszukiwania danych osobowych.

Dwadzieścia minut później była niemal gotowa się poddać.

Sprawdziła na Eniro, gdzie nie znalazła żadnego śladu Toma Stiltona. Inne wyszukiwarki to samo, ani jednego trafienia. Nawet na birthday.se. Dla hecy sprawdziła rejestr pojazdów. To samo.

Facet nie istniał.

Może wyniósł się za granicę? Jak zasugerował Brost. Siedzi w Tajlandii i przy drinku z parasolką przechwala się swoimi sukcesami przed jakimiś napranymi laluniami.

A może nie, może ma inne skłonności?

Homoseksualne?

Nie.

Dawniej na pewno nie. Przez dziesięć lat był żonaty z tą samą kobietą. Marianne Boglund, specjalistką w dziedzinie medycyny sądowej. Olivia doszła do tego, gdy w końcu znalazła Stiltona w bazie danych urzędu skarbowego, w rejestrze małżeństw.

Figurował tam.

Pod pewnym adresem, ale bez numeru telefonu.

Zapisała adres.

*

Na drugim końcu świata, w kostarykańskiej wiosce nad brzegiem oceanu, na werandzie przedziwnego domu siedział starszy mężczyzna, lakierując sobie paznokcie bezbarwnym lakierem. Nazywał się Bosques Rodriguez. Po jednej stronie miał majaczący w oddali ocean, po drugiej wspinający się po zboczu góry tropikalny las. Rodriguez mieszkał w tym dziwnym domu od zawsze, całe życie w tym samym miejscu. Dawniej mówili o nim „stary właściciel baru z Cabuya”. Co mówią teraz – nie wiedział. Rzadko bywał w Santa Teresa, gdzie znajdował się jego bar. Uważał, że bar stracił dawny klimat, co zapewne wiązało się z obecnością surferów i napływem turystów, a to z kolei podbijało ceny wszystkiego, co się da.

Nawet wody.

Bosques uśmiechnął się.

Cudzoziemcy zawsze pili wodę w plastikowych butelkach, kupowali po zawrotnych cenach, a potem wyrzucali i rozklejali plakaty wzywające do ochrony środowiska.

Jednak Duży Szwed z Mal Pais nie jest taki, pomyślał Bosques.

Ani trochę.------------------------------------------------------------------------

¹ Sahara Hotnights – szwedzka żeńska grupa rockowa (wszystkie przypisy pochodzą od tłumaczki).

² Jens Lapidus – adwokat i autor powieści o szwedzkim świecie przestępczym.

³ Bo Fast – popularne imię i nazwisko, ale w kontekście bezdomności śmieszne, ponieważ bo znaczy mieszkać, a fast – na stałe.

⁴ Midsommarkransen – dzielnica na południu Sztokholmu.

⁵ Tumba-Tarzan – szwedzki włamywacz działający głównie w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku.

⁶ Komisarz Björk – postać z książki Astrid Lindgren Detektyw Blomkvist.

⁷ Edsviken – wąska i długa zatoka Bałtyku sięgająca trzech podsztokholmskich gmin.

⁸ Sofo – akronim od South of Folkungagatan, ograniczonego kilkoma ulicami rejonu w centrum dzielnicy Söder.

⁹ Dramaten – Królewski Teatr Dramatyczny, szwedzka scena narodowa.

¹⁰ Margaretha Krook – wybitna aktorka o wyrazistym głosie i charakterystycznej aparycji.

¹¹ Bostad Först – Najpierw Mieszkanie.

¹² Rödlöga – wyspa w Archipelagu Sztokholmskim, jedna z położonych najdalej na wschód.

¹³ SVT – Sveriges Television, szwedzka telewizja publiczna.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: