Przyrodolecznictwo - ebook
Przyrodolecznictwo - ebook
Święta Hildegarda była osobą absolutnie wyjątkową, nie tylko na tle swoich czasów. Można ją zaliczyć do największych geniuszy Średniowiecza oraz do elitarnej grupy najwybitniejszych kobiet wszechczasów.
Znała działanie lecznicze wielu roślin, które opisano dopiero wiele wieków później. Uzdrawianie człowieka postrzegała w kontekście całej przyrody. Stworzyła koncepcję integralnego współdziałania wszystkich pierwiastków w człowieku, w którym, jak w zwierciadle, odbija się cały kosmos. Hildegarda, w swoich pismach, ukazuje człowieka jako „mikrokosmos", istniejący w ścisłym oddziaływaniu z czterema żywiołami: ogniem, wodą, powietrzem i ziemią, z których składa się zarówno świat, jak i ludzki organizm. Stosowała proste leki roślinne z pospolitych ziół.
Z tekstów źródłowych przytoczonych w książce, zostały wybrane te fragmenty pism św. Hildegardy, które wydają się dzisiaj mieć znaczenie dla fizjoterapii, a więc obejmujące zagadnienia wodolecznictwa, różnych form ruchu, racjonalnego żywienia, ziołolecznictwa i działania porządkującego sposób życia.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7595-538-5 |
Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wprowadzenie
W
poszukiwaniu źródeł naturalnej medycyny oraz odmiennych od znanych dotychczas sposobów wykorzystania bogactwa przyrody, w szczególności wody i roślin o właściwościach leczniczych, zwracamy się dzisiaj ku niektórym metodom terapeutycznym stosowanym niegdyś w odległych wiekach. Uważa się, że ich działanie praktykowane przez wiele pokoleń i zweryfikowane przez współczesne badania naukowe jest szczególnie godne uwagi.
W pierwszych wiekach chrześcijaństwa istotne miejsce pośród trudniących się leczeniem zajmowali mnisi i pustelnicy, którzy przez wieki pilnie badali i opisywali różne przypadki chorób oraz działanie ówcześnie stosowanych lekarstw. W starożytnym Kościele znamy wielu świętych, którzy zasłynęli ze skutecznego leczenia chorób, należy tu wymienić przede wszystkim Kosmę, Damiana i Pantaleona, sławnych za życia ze swej sztuki lekarskiej, którzy także po śmierci cieszyli się skutecznym wstawiennictwem. Również postać św. Hildegardy z Bingen należy do wybitnych pod względem swoich rozległych zainteresowań botanicznych, fizjologicznych i praktyki lekarskiej.
Św. Hildegarda z Bingen urodziła się w 1098 r. w Bermersheim w dorzeczu Renu. W roku 1106 została umieszczona w benedyktyńskim opactwie Disibodenberg, prawdopodobnie pomiędzy 1112 a 1115 rokiem Hildegarda złożyła profesję zakonną na ręce biskupa Moguncji. W roku 1136 pełniła funkcję wychowawczyni sióstr w tymże opactwie Disibodenberg. W późniejszym okresie, dzięki wizjom, jakich doznawała, jej pozycja w opactwie jeszcze bardziej uległa zmianie. Hildegarda doznawała prywatnych objawień, które charakteryzowały się głębią i dużą ilością ukrytych znaczeń. Najważniejsze spośród pism Hildegardy, powstałe pod wpływem tych wizji, to trzy wielkie dzieła, które napisała pod koniec życia: Scivias (Droga do poznania, od „sci vias lucis”), Liber vitae meritorum (Księga o zasługach życia), Liber divinorum operum albo De operatione Dei (O stworzeniach Bożych).
Pisma teologiczne św. Hildegardy z Bingen osadzone są w duchu nauki chrześcijańskiej i prezentują chrześcijańską wizję świata; są one wyrazem średniowiecznych poglądów na naturę świata jako stworzonego przez Boga. Hildegarda była także autorką krótkich komentarzy do Ewangelii, żywotów świętych, wykładu symbolu wiary św. Atanazego oraz reguły benedyktyńskiej. Zachowała się także spora część jej korespondencji. Ze świadectwa samej Hildegardy, a także jej biografów, wynika, że nie posiadała systematycznego wykształcenia z zakresu sztuk wyzwolonych. W Disibodenbergu Hildegarda zajmowała się pielęgnowaniem chorych. Zmarła 17 września 1179 r. W 1324 r. papież Jan XXII zezwolił na oddawanie publicznego kultu św. Hildegardzie. Wiadomo z różnych źródeł, że Hildegarda była dobrze znana jako „lekarka” i że uzdrawiała świeckich, którzy przybywali w tym celu do klasztoru.
Średniowieczna wiedza lekarska, którą znała Hildegarda, była przede wszystkim tradycją praktyki leczniczej, w pewnej jednak i niemałej mierze także tradycją wiedzy lekarskiej. W czasach św. Hildegardy medycyna miała dwoisty charakter wiedzy i praktyki, który z późniejszego punktu widzenia utrudnia jej ocenę. Początkowo w nielicznych jeszcze szkołach klasztornych, a później na wydziałach lekarskich czytano i objaśniano pisma Hipokratesa, Galena i autorów arabskich, przede wszystkim Awicenny. Wiedza, której udzielano i którą nabywano, miała charakter bardzo szkolny i albo wcale, albo tylko w nieznacznym stopniu wiązała się z bieżącymi doświadczeniami. Praktyka szła swoim torem, tym bardziej że lecznictwem trudnili się niekoniecznie ludzie uczeni, jak to widzimy na przykładzie św. Hildegardy z Bingen. Nie znaczy to oczywiście, by praktyka była i mogła być całkowicie oderwana od wiedzy oficjalnie uznawanej i nauczanej. Wiele zabiegów leczniczych nie ma, w dzisiejszym rozumieniu, podstaw racjonalnych, względnie ma podstawy pseudoracjonalne na takich ogólnych zasadach, jak „similia similibus” lub „contraria contrariis”.
Naturalna medycyna i znajomość leczniczych właściwości roślin stanowiła w czasach Hildegardy z Bingen bardzo ważny składnik leczenia. Ziołowe lecznictwo, bardzo wówczas rozpowszechnione, nie miało jednak wówczas dostatecznych podstaw w teorii, lecz niewątpliwie w dużej mierze oparte było na praktycznych obserwacjach i doświadczeniach. Hildegarda z Bingen dzięki ogromnemu doświadczeniu znała takie działanie poszczególnych roślin leczniczych, które zostało odkryte dopiero wiele wieków po niej. Stosowała proste leki roślinne, i to na ogół z ziół pospolitych, rosnących wszędzie. Sama nowych ziół nie odkryła, wykorzystywała te, które były znane od niepamiętnych czasów.
Nieodgadniony do końca wszechświat legł u podstaw prastarej wiedzy leczniczej, którą posługiwała się św. Hildegarda z Bingen, bowiem widziała leczenie i uzdrawianie człowieka w kontekście całej przyrody, co jest szczególnie trafną intuicją z dzisiejszego punktu widzenia. Stworzyła koncepcję integralnego współdziałania wszystkich pierwiastków w człowieku, w którym jak w zwierciadle odbija się cały kosmos. Człowiek ukazany jest w pismach św. Hildegardy jako „mikrokosmos”, istnieje w ścisłym oddziaływaniu z czterema żywiołami świata: ogniem, wodą, powietrzem i ziemią, z których składa się zarówno świat, jak i ludzki organizm. Swoją wiedzę medyczną zawarła Hildegarda w dwóch dziełach: Physica, składającym się z dziewięciu ksiąg lub części traktujących o roślinach, żywiołach, drzewach, kamieniach i ich medycznym zastosowaniu, oraz w traktacie Causae et curae, znanym jako „Księga złożonej medycyny”, w którym Hildegarda więcej miejsca poświęca rozważaniom teoretycznym na temat medycyny i fizjologii.
Z odpowiednio zaadaptowanych tekstów źródłowych przytoczonych tu pism św. Hildegardy zostały wybrane tylko te fragmenty, które wydają się dzisiaj mieć znaczenie dla fizjoterapii, a więc obejmujące zagadnienia wodolecznictwa, różnych form ruchu, racjonalnego żywienia, ziołolecznictwa i działania porządkującego sposób życia.Rozdział I. Vis naturalis
Rozdział I
Vis naturalis
O przyrodzie jako źródle lekarstw
O przyrodzie jako źródle lekarstw
Jeżeli się zważy wielką liczbę chorób, które trapią człowieka i od których ginie, wówczas mimo woli nasuwa się pytanie: gdzie znajdziemy tyle lekarstw i tak silnych, które by uleczyły wszystkie owe słabości? Jak wszechstronną musiałaby być apteka ze swymi specyfikami, aby mogła wystąpić przeciw niezliczonej liczbie chorób? Woda, którą dał Stwórca ludzkości, i wybrane spośród roślinności zioła potrafią zrobić to, co najważniejszym jest: uleczyć chorobę, a słabemu organizmowi wrócić zdrowie i siłę. Chodzi tylko o to, jak zastosować wodę i które wybrać zioła, a także jak ich używać. Gdy ciało jest chore, na pewno musiały w nim nastąpić zaburzenia, które zniszczyły piękną harmonię, musiały utworzyć się materie chorobotwórcze, które zdrowe ciało uczyniły chorym, albo coś dostało się do wnętrza organizmu, co wywołało zaburzenia w całym ciele i niekorzystnie wpłynęło na zdrowie. Cokolwiek się wydarzyło, zawsze zadaniem środków leczniczych jest materię chorobotwórczą, która albo w organizmie wytworzyła się, albo tamże wcisnęła się, rozpuścić i wydalić. Rozpuszczanie i wydalanie musi trwać tak długo, aż wszystka materia chorobotwórcza zostanie rozpuszczona i wydalona, zaburzenia, które ciało chorym czyniły, usunięte. To wszystko potrafi uczynić woda i odpowiednio dobrane zioła. Do uskutecznienia tej pracy mamy pod ręką wielką liczbę rozmaitych zabiegów, które wspólnie działają w tym kierunku, aby wszystko, co się gdziekolwiek nagromadziło i stwardniało, rozpuścić, gdzie zaburzenia wystąpiły, z wolna je usunąć i cały organizm doprowadzić do dawnego dobrego stanu. Jeżeli się zastanawiamy nad licznymi i rozmaitymi chorobami, toć jasno widzimy, że woda i zioła działać muszą w sposób rozmaity, raz silniej, raz słabiej, raz ogólnie, raz częściowo, albo na całe ciało, albo na pojedyncze jego części. Trudna jest więc sztuka leczenia, aby robić nie za mało, nie za dużo, nie za często, nie za rzadko, a wszystko w miarę i w swoim czasie.
O przyrodzonej zdolności ciała ludzkiego do wyrzucenia choroby
O przyrodzonej zdolności ciała ludzkiego do wyrzucenia choroby
Przez słowo „przyrodzenie” rozumieją lekarze wlaną w ciało od Stwórcy moc, czyli siłę ruchu i odporu, którymi się od wszelkich jątrzących i szkodliwych cieczy uwalnia, które nazywamy wzburzeniem, wzruszeniem, uczuciem i gotującą siłą. Działanie ich zaraz się wszczyna, jak tylko co szkodliwego zdrowiu w ciele się pokaże, i tak długo trwa, aż owo rozjątrzanie ich albo się zmniejszy, albo stłumi, albo całkiem ta zawada z ciała uprzątnięta zostanie. Właśnie tak: przycisnąwszy na skrzypcach palcem nastrojoną strunę, po odjęciu palca struna z powrotem do swego stanu wraca, pociągnijże po niej smyczkiem, to ci głos wyda. Otóż to przyrodzenie struny nie jest niczym innym, tylko ową siłą wracającą z powrotem do swojego stanu, z którego wzruszona została, i dotąd głosu z siebie wydać nie mogła, dopóki w wolnym stanie, w drżące niby poruszenie smyczkiem wprawioną nie została. Pomacajże ją czym mokrym, to ci głosu wcale nie wyda, bo przyrodzenie cierpi przeszkodę.
Tej to siły mocą womitujemy, kaszlemy, kichamy, biegunkę cierpimy, otok się zbiera, osutka ciało obsypuje i inne. Że wymiot jest przeciw przyrodzonym poruszeniom żołądka, to jest prawda, ale by też nie miał być najpotrzebniejszym żołądkowi, temu przeczyć nie można: dla pozbycia się tego wszystkiego, co by się tylko w nim szkodliwego lub całkiem śmiertelnego znajdować mogło.
Wymioty tedy zbawiennymi bywają w przeładowaniu żołądka, w rozlaniu się w nim żółci i we wszelkich truciznach lub zatruciach. Kaszlem stara się przyrodzenie, ostrą lub zbyteczną kleikowatość, czyli flegmę, z wiatrociągu uprzątać. Kichamy zawżdy, ile razy co ostrego i drażniącego nerwy w nos nam wpadnie, kichamy w katarze, dla wyrzucenia ostrej kleikowatości w nosie się gromadzącej, i dla tej to przyczyny tabaczki używać poczęto. Gdy się człowiek zbytecznie czego niestrawnego lub ostrego obje, napada go biegunka, która niemniej z usiłowania przyrodzenia pochodzi, chcącego się tej szkodliwej nieczystości pozbyć, która gdyby w żołądku pozostała, albo w krew przejść miała, tedy by stąd powstała gorączka, zgnilizna i obfite wszystkich w ciele cieczy rozwiązanie. Przypatrzże się, jak jest rzeczą nierozumną biegunkę gorącymi rzeczami wstrzymywać.
Podobnie jątrzenie się, czyli otoku zbieranie, jest zdumienia wartym przyrodzenia skutkowaniem, mocą którego wszelką obcą rzecz, z nieprzezwyciężoną siłą z ciała przy pomocy otoku uprzątać się stara. Jasno to widać w ropieniu się zadanych ran od miecza, od trzasek, od żądeł, od ułomków szkła, żelaza, kości i innych w ciało wbitych i zaognienie sprawujących. Atoli jak wielkie kuracje dzieją się przez wrzody, bolączki lub osutki w czasie pałających gorączek wyrzucane, każdemu jest wiadomo. Do tego należą wszelkie wypróżnienia i opadania przez pot, przez płynięcie krwi, przez biegunkę i przez inne, po których srogość choroby powolnieje i opada. Gorączka wszelka, a podczas niej szybsze bicie serca i żył, jest niemniej pracą przyrodzenia silącego się szkodliwe nieczystości z ciała wypychać, czego na koniec dokonuje przez poty i przez gęsty mocz. Jeżeli zaś choroba przemoże przyrodzenie, to albo żadne wypróżnienie następować nie będzie, albo też niezupełne, i to przerywane, które zaraz poznać można, bo po nim choroba nie opuszcza, ale owszem — wzmaga się. Znakiem zaś dostatecznego wypróżnienia, a stąd i opuszczania choroby bywa, gdy niezbyt wcześnie przypadnie.
Każda choroba miewa swój szczególny gatunek wypróżnienia, którym się najłatwiej i najbezpieczniej nieczystości pozbywać może, niż gdyby to inaczej czynić przymuszoną była. I tak w pałających gorączkach obfite moczu odchodzenie bywa najlepszym opuszczaniem, w zgniłych gorączkach bywa biegunka, w zaognieniu się płuc bywa obfite flegmy plucie. Nim takowe wypróżnienia nastąpią, wprzód je wielkie zamieszania w ciele chorego poprzedzają, które by się komu niebezpieczne wydawać mogły, doświadczonemu atoli lekarzowi bywają pożądanymi i miłymi.
O bojaźni serca
O bojaźni serca
Wiadomo, że każda część ciała może być chorą i niezdolną do spełnienia swego zadania, a więc i serce ulega rozmaitym słabościom. Przede wszystkim powinniśmy mieć na oku dwie główne ułomności, pierwsza, gdy serce nie może spełniać swych czynności tak, jak powinno, drugą jest bicie serca. Ludzie chorzy na serce mają zwykle gorączkę; wyczytać to można z ich twarzy, że w organizmie są zaburzenia. Twarz ma cerę sinoczerwoną, oczy mętne i mdłe, wzrok zdradza usposobienie przygnębione, a chory mało ma dobrego humoru. Nadto czuje ustawiczne ciśnienie i dręczące uczucie w okolicy serca, każda drobnostka wzburza go silnie, napawa bojaźnią, przestrachem, melancholią, rozpaczą, wszystkie możliwe objawy chorobliwie zmienionego organizmu występują na jaw. Zaburzenia mogą posunąć się tak daleko, że życie w najwyższym jest niebezpieczeństwie, a wielu nawet pada ofiarą tego cierpienia. Obawa bywa często tak wielką, że serce, gdy jest w zupełnym spokoju, przez bojaźń bywa nieraz wzburzone aż do ostatecznych granic.
Jakkolwiek główna przyczyna wielkiej bojaźni nie spoczywa w sercu samym, jednak bojaźń ta działa znowu na powiększenie choroby tak, że gdy ktoś nie czuje wcale swego cierpienia sercowego, a opowiada mu się o czymś, co mu sprawia boleść lub radość, wtedy choroba objawić się może w nieprzyjemny sposób. Chory taki ma sen krótki i niespokojny, a często, gdy rozdrażni go nawet drobnostka, zasnąć zupełnie nie może. Znałam osobę, która nigdy nie mogła czytać listu wieczorem, choćby treść jego była najniewinniejsza, bo nawet niewinna nowina odbierała jej sen! Ta łatwa drażliwość dowodzi, że u ludzi tych dusza jest wielce osłabiona. Apetyt ich byłby dobrym, gdyby nie bojaźń. Jeżeli chory nabije sobie głowę obawą, że czegoś nie strawi, wówczas istotnie już nie trawi dobrze. Podobnie rzecz się ma z sercem. Gdy serce spokojne, wtedy chory czuje się dosyć silnym, skoro jednak rozpocznie coś z obawą, że mogłoby mu to zaszkodzić, natychmiast znika duch przedsiębiorczy i siła do wykonania. W jednym kwadransie jest zdrowym i wesołym, a w drugim chorym na śmierć. Że do choroby takiej przyłączają się także inne dolegliwości, rzecz to jasna, i tak np. krótki oddech, ścieśnienie przy oddychaniu, a nawet objawy astmatyczne. O ile wzruszenie jest słabsze lub silniejsze, serce bije silniej lub słabiej, często nawet tak silnie, że na trzy lub cztery kroki widzieć można, jak z powodu uderzenia serca podnoszą się i opadają suknie.
O lęku
O lęku
Gdy napadnie cię, czy to rano, wstając, czy też innego czasu, jakowyś strach, niespokojność, smutek lub niedogodność, co bywa skutkiem hipochondrii, czyli skazą umysłu, tedy udaj się zaraz do swego lekarza po pociechę i rozweselenie się, a jeżeli go nie masz przy sobie, tedy wyjdź na przechadzkę, w miejsca mogące cię rozweselić, aż się ta chmura z umysłu twego rozejdzie i zdanie ci się wypogodzi. Nie życzę ci zaś w razie takowym udawać się do gospodarstwa lub do służących ludzi, bo cię albo ich niedbalstwo, albo twoja szkoda, albo wieści smutne, albo tym co podobnego, jeszcze większego zamieszania twego umysłu i niepokoju nabawić mogło.Rozdział II. Metabolismus
Rozdział II
Metabolismus
O stolcach
O stolcach
Przyrodzenie w człowieku sporządziło, by raz albo dwa każdego dnia na stolec chodził. Jeśli regularność ta będzie opóźniona, znaczy w ciele pacjenta nieporządek, skąd zatwardzenie stolca następuje. Nie każde atoli opóźnienie się stolca ma być za chorobę zatwardzenia uważane, bo bywają tacy, a zwłaszcza kobiety, które aż kilka dni na stolce nie chodzić zwykły, a przecież czerstwo i w dobrym zdrowiu znajdują się. Ludziom starym stolec przytwardszy bywa na zdrowie, także nie szkodzi opóźnienie stolców tym, którzy rzadkimi rzeczami żyją, którzy w łóżku leżą i którzy niedawno brali na laksowanie. Atoli z innych jakowych przyczyn, gdy stolec zatwardniały co kilka dni oporem odchodzi, sprawia wiatry, parcia, rżnięcia, odbijania, odęcia, ociężałość, kolki, niesmak, wymioty, bóle głowy. W gorączkach, gdy zatwardzenie nastąpi, wyrzucają się i inne śmiertelne osoki, różne zaognienia i zapalenia.
U ludzi chuderlawych lub na nerki chorujących, toż na macicę, to na hemoroidy, to w ciąży będących kobiet, to melancholikow i u ludzi siedzeniem swe życie prowadzących, zatwardzenie i opóźnienie stolców ze skąpości żółci do żołądka płynącej pochodzić zwykło, co się dzieje ze skąpości napoju, z wiktu grubego, syrowatego, mączastego, cierpkiego, zbyt przekwaszonego, z obfitości kiszki otaczającej, która przeszkadza przesuwaniu się stolca, a także po zażytych w czasie biegunek wstrzymujących lekarstwach kurcze wnętrzności sprawiających, to z trucizn, z ostrości, z zaognienia się wnętrzności, z węzła we wnętrznościach, ze zgrubienia kiszek lub zrośnienia się onych, z przyciskania kiszek, jak na przykład u kobiet ciężarnych, a u opuchłych od przyciskania wody brzuch napełniającej, u przepukłych od ściskania się paskiem, a u dziewcząt od sznurówek, z naruszenia paraliżowego, z narośnienia otworu stolcowego guzami, ze zbytniej oschłości kiszki, ze zbytecznych potów, ze zbytecznego moczu odchodzenia, i po jakowymkolwiek poprzedzającym wypróżnieniu.
Stolca opieszałość i jego twardość raczej wiktem do tego służącym i dietą oraz lekarstwami rozwalniać i przyspieszać należy.
Którzy tedy zatwardzenie cierpią, niechajże wstaną godzinę wcześniej, niżeli zwykli wstawać, i zimnej się wody napiją, nawet z rannego nóg oziębienia, w najuporczywszym zatwardzeniu widziałam stolce następujące. Od spółkowania małżeńskiego niechaj się takowi wstrzymują, gdyż to stolec zatwardza.
Staraj się zatem o dostateczny stolec. Przyzwyczaj ciało, aby ci w pewnym czasie przypomniało o stolcu, chociaż z początku żadnego nie osiągniesz skutku, natura jednak pozwoli się kierować, jak powolny koń. Gryź dobrze twoje pożywienie i mieszaj ze ślinami, aby się nie tworzyło wiele nieczystości. Wstawaj wcześnie i używaj ruchu lub też każ sobie w kąpieli branej siedząco pocierać plecy. Pamiętaj także, iż nie jesteś drapieżnym zwierzęciem lub wszystko jedzącym stołownikiem, lecz wybieraj pożywienie ze świata roślinnego. Owoc i pszenny chleb śrutowy niech tworzą podstawę. Wydzielaj dobrze nerkami chorobliwe części, żyj suchymi potrawami i nie bądź „rezerwuarem wilgoci”. Wybieraj zawsze takie pożywienie, abyś wiele pić nie potrzebował. Kupując konia dowiadujemy się, czy wiele pije, a jeżeli pije wiele — to nic nie jest wart. Wspieraj nerki, wyciągając części chorobliwe ze skóry za pomocą kąpieli. W ten sposób zapobiegniesz najlepiej wodnej puchlinie nerek.
Za pierwszym odezwaniem się stolca natychmiast potrzeba iść na stolec, bo inaczej czyniąc, sam sobie będzie winien pacjent lub pacjentka. Byś nazajutrz z rana miał stolec, mając iść spać, zjedz parę jabłek, niektórym szklanka wody zimnej krynicznej przed snem wypita stolec nazajutrz sprawia, jadaj wiśnie, śliwy, jabłka i gruszki soczyste, dojrzałe, ze skórki obrane, chleb z masłem młodym, pijaj kawę.
O rozwolnieniu
O rozwolnieniu
Wszelkie wypróżnienia, które ulgę pacjentowi czynią, a nie odbierają mu sił, są dobre, i nie należy ich w swych czynnościach zaniechać. Mało jest chyba ludzi, którzy by nie znali tej choroby z doświadczenia. Zdarza się często rozwolnienie u dzieci, a wiele z nich utraciło przez to życie. Także dorastającą młodzież nawiedza od czasu do czasu ta plaga. Żaden stan, żaden wiek nie jest wolnym od tej choroby, co każdemu wiadomo.
W kiszkach rozpoczyna się ból, ciśnienie, szczypanie i charkotanie, w całym ciele jakaś niedogodność, ckliwość. Trwa to niedługo, aż wreszcie następuje rozwolnienie. Pacjentowi ulżyło, czuje, że mu już dobrze i sądzi, że wszystko minęło. Aliści trwa to niedługo, te same boleści wracają i znowu kończą się rozwolnieniem. Trwać to może dzień, dwa, nawet sześć, osiem albo dłużej.
Rozwolnienie bardzo często nawiedza ludzi wtedy, gdy zimne piją trunki, w czasie upału za dużo zimnej wody lub niewystałego piwa, a najczęściej, gdy piją moszcz lub jedzą niedojrzałe owoce. Wtedy rozpoczyna się w żołądku rewolucja, objawiająca się bólami i zawrotami. Wzburzenie trwa tak długo, aż wszystko, co się zepsuło, zostanie precz wyrzucone. Chętnie zjawia się rozwolnienie, gdy na tłuste potrawy pije się dużo wody. Są i tacy ludzie, którzy tej lub owej nie znoszą potrawy, a gdy ją zjedzą, dostają zaraz rozwolnienia. Inni znowu po mleku mają rozwolnienie.
Gdy rozwolnienie powtórzy się dwa lub trzy razy, nie ma wówczas żadnego znaczenia, owszem, może ono być korzystne ustrojowi, gdy niby domowa policja wyrzuca precz nieużyteczne rzeczy. Gdy jednak rozwolnienie trwa przez kilka dni, wówczas zabiera organizmowi i dobre rzeczy, czyni go wątłym, nieczynnym, zmniejsza apetyt, odejmuje siły, a rozwolnienie takie wyrządza ciału znaczną szkodę.
Zdarza się często, że i bez przyczyny zjawia się rozwolnienie. Znam wielu ludzi, którzy mnie zapewniają, że w jesieni i na wiosnę z wszelką pewnością trapić ich będzie rozwolnienie, jednakowoż gdy minie ono, czują się wtedy dobrze i zupełnie zdrowymi.
U niektórych choroba ta występuje jesienią i na wiosnę, u innych wraca co 3 lub 4 tygodnie. Zapytać można: czy możliwe, aby ustrój ich był zdrowym, gdy tak często nawiedzają ich te napady?
Tym, którzy z wiosną i w jesieni mają biegunkę, radzę, aby nic na wstrzymanie nie robili, gdy jednak częściej występuje rozwolnienie, wówczas jest jakaś wada w żołądku lub w kiszkach, wywołująca chorobę. Tym trzeba pomocy.
Często sam człowiek zawinia i sprowadza tę chorobę, np. gdy jest gwałtownym lub gdy jada raz płynne, raz stałe pokarmy, słodkie rzeczy, a zaraz po nich kwaśne. Taka mieszanina szybko zjedzona sprawia fermentację i wytwarza gazy, gazy wyrzucają szybko potrawy, więc wychodzą one niestrawione.
Wielu ludzi z większego lub mniejszego wzruszenia, z bojaźni lub trwogi dostaje rozwolnienia. Dzieci słabowite dostają tych napadów, gdy się je ukarze, często nawet tylko z obawy przed karą. Wiele znałam osób, zapewniających mnie, że gdy musieli wystąpić publicznie, wówczas z pewnego rodzaju wzruszenia dostawali zawsze rozwolnienia.
Także i podczas leczenia wodą przytrafia się rozwolnienie, ale tylko wtedy, gdy zabiegi nie są robione dokładnie lub gdy z nieostrożności zrobimy zabieg, chociaż organizm nie jest w należytym usposobieniu, albo gdy robimy za wiele zabiegów. Podczas każdego zabiegu ciepłota naturalna występuje do walki z zimnem wody. Gdy ciepło zyska przewagę, wówczas cel zabiegu został osiągnięty, gdy zaś zimno zwycięży, wtedy rozpoczyna się walka, która kończy się rozwolnieniem lub kolką. Takiego rozwolnienia jednak podczas leczenia wodą nie należy się obawiać; owszem, życzyć go sobie można. Niektórzy ludzie często przez 2 lub 3 dni nadzwyczaj wiele moczu oddają, a znowu przez 2, 3 lub więcej dni miewają rozwolnienie. Wtenczas wychodzą zazwyczaj tylko złe, zaległe materie, a rozwolnienie ustaje samo z siebie, skoro domowa policja nicponiów wyrzuciła.
Gdy chcemy wstrzymać niezwykłe i dlatego niebezpieczne rozwolnienie, wtedy, kierując się rozumem i rozsądkiem, wybierzmy takie środki, które ludzkiemu ustrojowi są pożyteczne. A więc najpierw rozsądek w jedzeniu, i nie jadać pospiesznie, w piciu umiarkowanie, w czasie jedzenia nie pijać. Dalej unikać tych potraw i napojów, o których wiemy, że sprawiają rozwolnienie. Gdy rozwolnienie pochodzi ze słabowitego żołądka lub z jakiejś wady w kiszkach, co przypuszczać należy, skoro częściej i bez żadnego powodu występuje, wtedy tak działać potrzeba, aby usunąć chorowite materie z żołądka i kiszek i wzmocnić cały organizm, aby ani w żołądku, ani w kiszkach nic takiego nie cierpiał, co by mogło znowu sprowadzić rozwolnienie. Trzeba więc najpierw zadziałać na ustrój wzmacniająco, aby nie dopuścił do tworzenia się niezdrowych materii, lecz je sam wyrzucał. Do rozpuszczenia chorobliwych materii najlepszym jest okład na brzuch z zaparzonego siana lub z wody i octu. Słabowite organizmy, którym brak ciepłoty i dlatego trawią źle, łatwiej wyleczą się biorąc okłady ciepłe. Ta sztuczna ciepłota ułatwia dalsze zabiegi zimną wodą, gdyż i tu tylko zimna woda rzeczywistą przynosi pomoc.
Szczególniej zdarzają się te choroby w gorącej porze letniej z powodu nieostrożności. Zalecam rozsądny sposób życia w zimie. Unikajcie szybkiej zmiany potraw i napoi i bądźcie ostrożnymi przy zmianie temperatury. Owoce są zdrowe, mogą jednak zaszkodzić, gdy się ich bez wyboru używa. Zdrowy i dojrzały owoc, według moich doświadczeń i obserwacji, zawsze jest dobrym. Na pół dojrzały owoc jest zawsze niebezpiecznym i łatwo wywołuje rozwolnienie. Owoców pestkowych jadać niewiele i z wielką ostrożnością. Szczególną wstrzemięźliwość zalecam względem śliwek i czereśni, nie jadać ich wiele naraz. Także truskawki i wiśnie — używajcie ich rozsądnie, nigdy za wiele naraz. Najlepszą ochroną przeciw rozwolnieniu, i to tak dla ludzi młodych, jak i podeszłych w latach, jest hartowanie ciała, rozsądny wybór pokarmów i napoi. Unikać trzeba słodkich ciast i potraw obficie słodzonych. One sprawiają rozwolnienie.
O wymiotach
O wymiotach
Ledwie kto uwierzy, jak wielkie skutki dają wymioty: bo wyczyszczają najpierw wymiotem najgrubszy fus zasiedziały, niby gniazdo tego zła z żołądka, bo wstrząsają całą osnową całego ciała, do czyszczenia się jej przyczyniając, bo sprawią kilka stolców i wyprowadzą stolcami zaległą w kiszkach nieczystość, bo usiłowaniem i krztuszeniem się na całe ciało pot wolny sprowadzą, którym najgrubsze cząstki tej lepkiej cierpkości wyrzuconymi zostawszy, dalszym już łatwe parowanie z ciała utorują.
Dzieciom służą wymioty, dzieci z łatwością wymiotują i dobrze się po tym miewają. Gdy się skłonność, czyli dobrowolne na wymioty zbieranie u kogo pokaże, letnia woda filiżankami popijana albo też sama ciepła herbata wystarczy, które, gdyby tylko nudziły, a wymioty nie następowały, włożywszy palec w gardło lub piórkiem w gardle czmerając, one przyspieszysz.
W czasie gdy wymioty lub ból wnętrza, lub morzysko i rżnięcie kogo napadnie, nie potrzeba żywota niczym gorącym, żadnymi korzeniami ani wstrzymującymi rzeczami obkładać, bo zatkawszy nieczystość w kiszkach, której się przyrodzenie chciało pozbyć, zaognienie sprawisz i inszej cięższej choroby się nabawisz.
O zgadze
O zgadze
Wielu jest ludzi, którzy od czasu do czasu czują w dołku żołądkowym palący, kłujący ból i uciśnienie ostre, bolesne, twarde. Gdy palenie jest silne, wtedy ból sięga nieraz aż do szyi. Stan taki trwać może niekiedy długo i powtarzać się u organizmów słabowitych często. Jakżeż stan taki wytłumaczyć i co jest jego przyczyną? Gdy ugotowaną potrawę zostawimy dłuższy czas w naczyniu, wówczas tworzy się z wolna pleśń na powierzchni, a potrawa kwaśnieje. Każdy wie, że potrawa skisła, że pleśń i kwas działają szkodliwie. Podobnie dzieje się często w żołądku, gdy używa się tłustych potraw, a popija zimną wodą. W przypadkach takich łatwo występuje kłucie i gniecenie, a to jest dowodem, że żołądek nie może strawić potraw. Wielu ludzi napadają znowu boleści, gdy zjedli mięso nieugotowane na miękko, znak to znowu, że mięso nie jest łatwo strawne.
Może jednak i taki zdarzyć się przypadek, że potrawy, choćby były dobrze strawne, zatrzymują się w żołądku, np. przy rozszerzeniu żołądka, i wtedy dzieje się z nimi tak, jak z potrawami w garnku: u góry żołądka tworzą się kwasy, które sprawiają bolesne palenie i pieczenie.
Kto często trapiony jest podobnymi dolegliwościami, tego organizm jest słaby i nieczynny. Potrawy nie mogą być szybko strawione, a jako źle strawione kisną i sprawiają bóle.
Niczym nie można wyleczyć przypadłości takich tak łatwo, jak wodą. Często wystarczy, gdy przez 3 do 5 dni obmyjesz całe ciało z łóżka wstawszy, potem na powrót wrócisz do łóżka. Obmywanie podwyższa ciepłotę, wzmacnia ustrój i pobudza go do większej czynności. Wtedy nie będzie obawy o to, aby potrawy zalegały, gdyż żołądek prędko je przerobi, a organizm dobrze wyzyska. Jak obmywaniami, podobnie można się leczyć okładami. Przykłada się na brzuch w tygodniu 2 lub 3 razy płótno złożone we czworo, zamaczane we wodzie z octem lub w odwarze z siana, na półtorej godziny, a skutek będzie niezawodny. Gdy prócz tego zrobisz obmywanie całkowite, polepszenie nastąpi prędzej. Gdy trapiony zgagą silnie jest zbudowanym, to może wziąć jeszcze w tygodniu kilka półkąpieli, a choroba wkrótce ustąpi. Wszystkie te zabiegi wzmacniają organizm i pobudzają go do podwyższonej czynności.
Także na wewnątrz można zadziałać skutecznie. Słaba herbata z piołunu, co godzinę łyżka, szybko przynosi pomoc i uśmierzenie. Jeszcze prędzej usunie się zgagę, gdy piołun zmieszasz ze skrzypem i szałwią. Gdy nie możesz brać obmywań i kąpieli, wówczas obmywaj dobrze brzuch każdego rana i wieczora wodą. Także i te obmywania wzmacniają, dodają ciepłoty i pobudzają organizm do czynności.
O otyłości
O otyłości
Nadmierna otyłość polega na niedostatecznym spalaniu tłuszczów w ustroju. Brak ruchu mięśniowego, przebywanie w zamkniętych, źle wietrzonych izbach prowadzą do nadmiernych złogów tłuszczowych. Zastosowanie odpowiedniej diety, obok wszelkich środków przyspieszających spalanie w ustroju, są tu wskazane. W ostatnim względzie prócz ruchu, gimnastyki i diet dobrym środkiem pomocniczym jest leczenie wodą. Otyłość prawie zawsze jest następstwem przekarmienia. Nie ma żadnych cudownych leków ani roślin, które działałyby odchudzająco. Jeżeli chcesz się odchudzić, jedz połowę tego, co zawsze jesz, ale nie ujmuj sobie napoju. Jednak podczas jedzenia pij mało i zachowuj milczenie albo każ sobie czytać wyjątki z reguły św. Benedykta. Drobne kęsy powinno się starannie przeżuć i dopiero po tym je przełknąć. Przy sporządzaniu potraw unikaj tłuszczu i soli. Pamiętaj też o tym, że jeśli otyły, który stracił na wadze, zacznie znowu normalnie jeść — szybko ponownie utyje.
O śnie
O śnie
Dobry sen jest warunkiem utrzymania zdrowia i radości. W spokoju, we śnie organizm wydziela nagromadzone podczas pracy nieczystości, we śnie gromadzi ciało chęć do życia, aby wzmocniwszy się rozpocząć nazajutrz na nowo ruch i czynność. Siedem godzin snu wystarcza dla dorosłego i zdrowego człowieka. Lepiej spać jedną godzinę przed północą, jak dwie po północy. Przez miękkie posłanie leniwieje całe ciało. Unikaj go! Przykrycie nie powinno być ciężkie, gdyż wskutek tego popadasz we śnie w poty, co wielce osłabia całe ciało. W łóżku nie leż skurczony, lecz wyciągnij się swobodnie, aby krew zawsze miała właściwy obieg. Śpiąc nie leż na plecach lub lewym boku, lecz częściej na prawym, aby serce sumiennie swą funkcję spełnić mogło. Podczas snu przykryj dobrze nogi, a piersi miej wolne, przez to utrzymasz krew w regularnym obiegu i jednocześnie zahartujesz się. Nocne czapki, czepki itp. ściągają krew do głowy, wywołują uczucie bojaźni, ciężki oddech i oziębienie nóg. Jeżeliś nieprzyzwyczajony sypiać przy otwartym oknie, to przewietrzaj przed ułożeniem się do snu swą sypialnię, abyś wśród nocy mógł oddychać świeżym powietrzem. Gdy masz przez noc okna otwarte, zawsze wybieraj takie miejsce, gdzie wiatr nie ma dostępu. W sypialni wiatr dla zdrowia jest szkodliwy. Okno nie musi być całkiem otwarte, wystarcza uchylić je na szerokość palca, aby świeże powietrze swobodnie mogło się wcisnąć do mieszkania, zaś zużyte wydzielić na zewnątrz. Staraj się o częste przewlekanie pościeli i wietrzenie jej na wolnym powietrzu. Czystość jest nieocenioną podporą zdrowia.
DALSZY CIĄG DOSTĘPNY W WERSJI PEŁNEJ