Przyszłość zależy od nas - ebook
Przyszłość zależy od nas - ebook
Stoimy dziś przed wyjątkową szansą stworzenia przyszłości, która będzie nie tylko bardziej zrównoważona, ale zwyczajnie lepsza.
· Możemy mieć dostęp do wydajniejszych i tańszych środków transportu, co doprowadzi do ograniczenia nadmiernego ruchu na ulicach.
· Możemy cieszyć się czystym powietrzem, które pozytywnie wpłynie na nasz stan zdrowia i sprawi, że życie w miastach będzie o wiele przyjemniejsze.
· Możemy też rozsądniej korzystać z zasobów naturalnych przez ograniczenie zanieczyszczania terenów lądowych i wód.
Jeśli zdołamy zmienić podejście na takie, które sprzyja środowisku naturalnemu, będzie to znak, że jako ludzkość dojrzeliśmy i zmądrzeliśmy. Nie umniejszając powagi sytuacji, z jaką przyszło nam się zmagać w obliczu zmian klimatu, wciąż jesteśmy w stanie zmienić bieg wydarzeń i nie ma żadnych obiektywnych dowodów na to, że to nie może się udać.
Niezależnie od tego, czy na zmiany klimatu reagujecie z lekceważeniem, lękiem czy złością, potraktujcie tę książkę jako zaproszenie do udziału w tworzeniu przyszłości. I choć może nas zniechęcać to, jak trudne jest to wyzwanie, uwierzcie – wspólnie możemy mu podołać, bo mamy wszystkie narzędzia, by zatrzymać zmiany klimatu.
Christiana Figueres i Tom Rivett-Carnac, twórcy porozumienia paryskiego, przedstawiają możliwe scenariusze i wskazują, co rządy, korporacje i każdy z nas może i musi zrobić, abyśmy mogli powstrzymać katastrofę klimatyczną. Lepsza przyszłość jest możliwa.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66586-65-9 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi i współmieszkańcami tej samej planety, jednak pod wieloma względami bardzo się od siebie różnimy. Przyszliśmy na świat w dwóch różnych epokach geologicznych. Christiana urodziła się w 1956 roku, pod koniec trwającego 12 tysięcy lat holocenu, kiedy zrównoważony klimat pozwalał ludzkości rozkwitać. Tom urodził się w 1977 roku, u zarania antropocenu, epoki charakteryzującej się niszczeniem przez człowieka tego samego środowiska, które wcześniej zapewniało mu dobrobyt i rozwój.
Pochodzimy z przeciwnych krańców geopolitycznych map; Christiana – z Kostaryki, małego, rozwijającego się kraju, który przez lata stanowił modelowy przykład zrównoważonego rozwoju gospodarczego dokonującego się z poszanowaniem dla środowiska naturalnego. Tom pochodzi z Wielkiej Brytanii, piątej największej gospodarki świata, kolebki rewolucji przemysłowej i kraju zależnego od wydobycia węgla.
Christiana wychowała się w bardzo zaangażowanej politycznie rodzinie emigrantów. Jej ojciec trzykrotnie sprawował urząd prezydenta kraju i uznawany jest za ojca współczesnej Kostaryki. Nie tylko zainicjował niektóre z długoterminowych działań politycznych na rzecz ochrony środowiska na świecie, ale jest też jedynym przywódcą, który zlikwidował armię państwową. Tom pochodzi z rodziny po uszy unurzanej w brytyjskiej historii, o korzeniach głęboko tkwiących w sektorze prywatnym. Jest potomkiem w prostej linii prezesa Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej z okresu, kiedy była ona jedyną korporacją mającą własną armię. Najwcześniejsze wspomnienia z życia Toma dotyczą okresu, kiedy szukał złóż ropy ze swoim ojcem pracującym jako geolog naftowy.
Christiana jest matką dwóch dorosłych córek, Tom zaś ojcem córki i syna w wieku poniżej dziesięciu lat.
Moglibyśmy nie mieć ze sobą nic wspólnego, jednak łączy nas coś, co oboje uznajemy za najważniejsze: troska o przyszłość naszych dzieci. I waszych również. W 2013 roku zdecydowaliśmy się na współpracę, by stworzyć lepsze warunki życia dla wszystkich dzieci na świecie.
W latach 2010–2016 Christiana pełniła funkcję Sekretarz Wykonawczej Konwencji Ramowej Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu, organizacji odpowiadającej za doradztwo w obszarze polityk wszystkich krajów w odpowiedzi na zmiany klimatyczne. Po wzięciu na siebie ogromnej odpowiedzialności za negocjacje tuż po zakończonej fiaskiem konferencji w sprawie zmian klimatu w Kopenhadze w 2009 roku odmówiła pogodzenia się z powszechną konstatacją, że ogólnoświatowe porozumienie jest niemożliwe.
W 2013 roku usłyszała o Tomie, byłym mnichu buddyjskim, który wówczas pracował jako prezes i dyrektor zarządzający amerykańskiej filii organizacji Carbon Disclosure Project. Zaintrygowana nietypowym spektrum jego doświadczeń, zaprosiła go do Nowego Jorku na spotkanie, podczas którego mieli omówić pomysł obsadzenia Toma na stanowisku starszego doradcy do spraw polityki w jej zespole.
Pod koniec kilkugodzinnego spaceru po Manhattanie Christiana spojrzała na Toma i powiedziała: „To dla mnie oczywiste, że nie masz nawet krzty doświadczenia wymaganego na tym stanowisku. Ale masz coś, co jest znacznie ważniejsze – pokorę, by rozwijać zbiorową mądrość i odwagę, by pracować nad zagadnieniami o złożoności, która wymyka się jakimkolwiek schematom”.
Następnie zaprosiła go, by jako główny strateg polityczny w jej zespole dołączył do starań ONZ, by posunąć naprzód negocjacje porozumienia paryskiego. Tom był pomysłodawcą, twórcą i szefem w dużej mierze niejawnej Groundswell Initiative, która zrzeszyła wielkie grono zwolenników rozwiązań proponowanych w porozumieniu, reprezentujących różne środowiska niezwiązane z rządami krajów. Kilka lat później najambitniejsze międzynarodowe porozumienie w sprawie zmian klimatycznych w historii zostało wreszcie podpisane.
Kiedy 12 grudnia 2015 roku o godzinie 19.25 opadł zielony kurz i przyjęto porozumienie paryskie, 5 tysięcy delegatów i delegatek, którzy od kilku godzin wstrzymywali oddech, wystrzeliło ze swoich miejsc w ekstatycznej radości, świętując ten historyczny przełom. Sto dziewięćdziesiąt pięć krajów jednomyślnie przyjęło porozumienie dotyczące nadania konkretnego kierunku gospodarkom przez kolejne cztery dekady. Oto wytyczono nową drogę na poziomie ogólnoświatowym.
Drogi mają jednak wartość tylko wtedy, gdy się z nich korzysta. Ludzkość zdecydowanie zbyt długo zwlekała z reakcją na zmiany klimatu – teraz musimy wkroczyć na tę ścieżkę, a raczej błyskawicznie na nią wbiec. Książka ta wyznacza trasę biegu, my zaś mamy nadzieję, że pobiegniecie razem z nami.
Przyłączcie się do nas na: www.GlobalOptimism.comWprowadzenie
Krytyczna dekada
Świat płonie. Od lasów Amazonii po Kalifornię, od Australii po Syberię. Już zrobiło się późno, a odwlekany zbyt długo moment, w którym zaczniemy ponosić realne konsekwencje tego stanu rzeczy, właśnie nadchodzi. Będziemy się biernie przyglądać, jak ogień trawi Ziemię czy dokonamy lepszego wyboru i podejmiemy niezbędne kroki, by nasza przyszłość wyglądała inaczej?
To, jak szybko zdołamy zrozumieć, w jakim położeniu zaraz się znajdziemy, wpłynie na naszą decyzję. Decyzja ta zaś wpłynie na to, co się z nami stanie. Wybór jest jednocześnie prosty i skomplikowany, przede wszystkim jednak wymaga od nas szybkich reakcji.
W piątek w Waszyngtonie, o godzinie dziesiątej rano dwunastoletnia dziewczynka maszeruje w towarzystwie przyjaciół, trzyma ręcznie namalowany baner przedstawiający Ziemię trawioną przez czerwone płomienie. W Londynie ubrani na czarno dorośli demonstranci, uzbrojeni w hełmy ochronne przypominające te noszone przez tłumiącą zamieszki policję, tworzą ludzki łańcuch, który za chwilę zablokuje ruch na Piccadilly Circus, podczas gdy inni protestujący okupują chodnik przed siedzibą koncernu BP. W stolicy Korei Południowej, Seulu, ulice zapełniają się tłumem dzieci w wieku wczesnoszkolnym. Paradują z kolorowymi plecakami i dzierżą transparenty z napisem: „STRAJK KLIMATYCZNY” – po angielsku, by zyskiwał widoczność w mediach. W Bangkoku setki nastolatek i nastolatków szturmują ulice miasta. Zdeterminowani i rozżaleni, maszerują za swoją buntowniczą przywódczynią, jedenastolatką trzymającą plakat z hasłem: „POZIOM OCEANÓW SIĘ PODNOSI, MY PODNOSIMY ALARM!”.
Na całym świecie miliony młodych ludzi – zainspirowanych postawą Grety Thunberg, nastolatki, która rozpoczęła swój samotny protest przed budynkiem szwedzkiego parlamentu – wykazuje się obywatelskim nieposłuszeństwem, by zwrócić uwagę na zmiany klimatyczne. Uczniowie i uczennice znają naukowe prognozy i przeraża ich perspektywa majaczącego na horyzoncie życia o znacznie niższej jakości niż teraz. Żądają podjęcia zdecydowanych kroków już w tej chwili. Pomagają wywołać powszechne oburzenie nieproporcjonalnym poziomem naszych wysiłków w obliczu kryzysu. Przyłączają się do nich naukowcy i naukowczynie, rodzice, nauczyciele i nauczycielki. Czy to podczas walki o niepodległość Indii, czy to w czasie zmagań ruchu na rzecz praw obywatelskich w Stanach Zjednoczonych, do masowych aktów obywatelskiego nieposłuszeństwa dochodziło wówczas, gdy wszechobecnej niesprawiedliwości nie dawało się już dłużej tolerować; dziś obserwujemy podobne zjawisko w kontekście zmian klimatycznych. Karygodna niesprawiedliwość pokoleniowa i oburzający brak solidarności z najbardziej narażonymi wywołały fale protestów. Ci, którzy postępujące zmiany klimatyczne odczują najbardziej, wyszli na ulice. Ich gniew jest energią, której rozpaczliwie potrzebujemy. Może wprawić w ruch machinę buntu wobec przyjętego status quo i wzmóc pomysłowość niezbędną do realizacji nowych założeń.
Protesty nie powinny nikogo dziwić. Wiedza na temat prawdopodobnych zmian klimatycznych sięga lat 30. ubiegłego wieku, a w latach 60., kiedy to geochemik Charles Keeling zmierzył stężenie dwutlenku węgla w atmosferze i odkrył jego coroczny przyrost, stanowiła już pewnik.
Od tamtej pory niewiele zrobiliśmy, by powtrzymać postępujące zmiany klimatyczne; w rezultacie emisja odpowiedzialnych za globalne ocieplenie gazów cieplarnianych ciągle wzrasta. Wciąż też dążymy do rozwoju gospodarczego za sprawą nieograniczonego wydobycia i spalania paliw kopalnych, nie zważamy przy tym na fatalny wpływ naszych działań na lasy, morza, oceany, rzeki, glebę i powietrze. Ponieśliśmy sromotną klęskę z powodu niemądrego gospodarowania zasobami ekosystemów, które utrzymują nas przy życiu. Latami sialiśmy spustoszenie, prawdopodobnie nieintencjonalnie, na pewno jednak bezwzględnie i nieodwracalnie.
Nasze zaniedbania katapultowały zmiany klimatyczne z poziomu wyzwania egzystencjalnego do obserwowanego dziś potężnego kryzysu. W zastraszającym tempie docieramy do granic, po których przekroczeniu Ziemia taka, jaką znamy, przestanie istnieć. Tymczasem wielu nadal nie dostrzega skutków tej grabieży. Pomimo wzrastającej częstotliwości i skali klęsk żywiołowych wciąż nie potrafimy połączyć faktów i dostrzec korelacji między trwającą dewastacją środowiska naturalnego a naszą przyszłą zdolnością do zapewnienia kolejnym pokoleniom bezpieczeństwa, dostępu do żywności, możliwości zamieszkania w rejonach przybrzeżnych czy też podtrzymania integralności miejsc, które są dla nas domem.
Rządy państw podejmują stopniowe wysiłki, by zniwelować problem. Najdalej idącą inicjatywą stało się porozumienie paryskie, które wytyczyło spójną strategię przeciwdziałania zmianom klimatycznym. Jednogłośnie przyjęte przez wszystkie rządy na świecie w 2015 roku, przez większość krajów zostało ratyfikowane w rekordowym czasie. Od tamtej pory wiele korporacji, tych ogromnych i tych mniejszych, wyznaczyło sobie godny pochwały cel ograniczenia emisji gazów cieplarnianych, gros rządów wprowadziło skuteczne rozwiązania prawne na poziomie lokalnym, a liczne instytucje finansowe przekierowały istotną część kapitału z rynku paliw kopalnych na rynek czystej energii z odnawialnych źródeł. Niemniej jednak niektóre rządy zaczęły ogłaszać klimatyczny stan wyjątkowy, ponieważ niezależnie od wagi podejmowanych obecnie działań naprawczych kroki te okazują się dalece niewystarczające, by zatrzymać wzrost emisji gazów cieplarnianych na świecie, o jej ograniczaniu nie wspominając. Każdy kolejny dzień to dla nas o jeden dzień mniej, by zaprowadzić równowagę na naszej kruchej planecie. Na razie skutecznie dążymy do tego, by życie ludzkie nie było na niej możliwe. Zegar tyka. Kiedy dotrzemy do punktu krytycznego, szkody wyrządzone środowisku, a co za tym idzie – naszej przyszłości – będą nie do naprawienia.
Na przestrzeni lat obserwowaliśmy całe spektrum reakcji opinii publicznej na zmiany klimatu. Na jednym krańcu osi są negacjoniści klimatyczni, którzy twierdzą, że „nie wierzą” w zmiany klimatyczne. Do najbardziej rozpoznawalnych negacjonistów należy prezydent Donald Trump. Zaprzeczanie zmianom klimatu jest tak samo zasadne jak twierdzenie, że nie wierzy się w grawitację. Nauka o zmianach klimatycznych to nie kwestia wiary, religii czy ideologii politycznych. Prezentuje mierzalne i weryfikowalne fakty. Podobnie jak grawitacja dotyczy nas wszystkich, niezależnie od tego, czy w nią wierzymy, czy nie, tak zmiany klimatyczne również mają na nas wpływ, niezależnie od miejsca naszego urodzenia czy części świata, w której żyjemy. Lekkomyślność kryjąca się za stwierdzeniem: „Nie wierzę w zmiany klimatyczne” staje się jeszcze bardziej ewidentna w obliczu kolejnych, nowych kataklizmów. Negacjoniści klimatyczni bezwstydnie i krótkowzrocznie przedkładają ochronę intratnych interesów przemysłu opartego na paliwach kopalnych nad interes własnych dzieci i ignorują szkody, które to one odczują w dłuższej perspektywie.
Na drugim krańcu osi są ci, którzy uznają argumenty wysuwane przez naukę, ale powoli tracą wiarę, że możemy jakkolwiek zapobiec zmianom klimatycznym. Ludzie ci odczuwają głęboką rozpacz na myśl o niewyobrażalnym zaniku ekosystemów i bioróżnorodności, o tym, ile jeszcze zdołamy zaprzepaścić, włączając w to przyszłe warunki życia, które w niczym nie będą przypominały tych, które znamy. Pogrążeni w żałobie, być może już zwątpili w naszą kolektywną sprawczość i siłę napędową, która potrafi zmienić bieg historii ludzkości. Każdy nowy film dokumentalny, każde nowe badanie naukowe, każde doniesienie o kataklizmie jeszcze pogłębia ich ból. Dla niektórych smutek może być poznawczym i wzmacniającym doświadczeniem. Prawdopodobnie też głównym powodem postępujących tak długo i w żaden sposób niekontrolowanych zmian klimatycznych była nasza niezdolność do odczuwania, co one rzeczywiście oznaczają. Dlatego to ważne, byśmy dali sobie czas i przestrzeń, by dogłębnie poczuć ten smutek i w pełni go wyrazić. W procesie dostrajania się do czystej, surowej emocji wielu z nas doświadczy mrocznych okresów rozpaczy, nie możemy jednak pozwolić, by podkopała ona naszą odwagę i zdolność mobilizacji do działania.
Gniew, który tonie w rozpaczy, nigdy nie doprowadzi do zmiany. Gniew zamieniony w silne przekonanie jest nie do zatrzymania.
Największa grupa ludzi, ta znajdująca się między dwoma krańcami osi, rozumie i rozpoznaje fakty, ale nic z nimi nie robi, ponieważ nie wie, co mogłaby zrobić, lub też dlatego, że o wiele łatwiej jest nie zastanawiać się nad zmianami klimatycznymi w ogóle. Bo to przerażające i przytłaczające. Wielu z nas chowa głowę w piasek. Za każdym razem, gdy oglądamy doniesienia o ekstremalnych zjawiskach pogodowych – huraganach, które kiedyś występowały w danym regionie raz na pięćset lat, a teraz zdarzają się dwukrotnie w jednym miesiącu, suszach, które sprawiają, że z powierzchni ziemi znikają całe wsie, falach upałów o rekordowych, coraz to wyższych temperaturach, klęskach żywiołowych pokazujących jak na dłoni to, z czym się mierzymy – reagujemy skurczem żołądka. Ale zaraz potem wyłączamy wiadomości i rzucamy się w wir czegoś, przez co poczujemy się choć odrobinę mniej obłudni. Przecież lepiej udawać, że nic się nie stało, albo uznać, że i tak nie dało się tego powstrzymać. W ten sposób nadal możemy sobie wmawiać, że naszego życia nic nie zakłóci. I choć to zrozumiała reakcja, jest ona gigantycznym błędem. Iluzoryczne poczucie bezpieczeństwa dziś skaże nas bowiem na przyszłość naznaczoną niedoborami, destabilizacją i licznymi konfliktami.
Zniszczyliśmy już zbyt wiele, by móc tak po prostu „rozwiązać” problem zmian klimatycznych. Do atmosfery przedostało się tyle gazów cieplarnianych, a ingerencja w biosferę jest tak daleko idąca, że nie zdołamy już cofnąć czasu i zatrzymać globalnego ocieplenia i jego efektów. Zarówno nas, nasze dzieci, jak i przyszłe pokolenia czeka życie w świecie, którego warunki przyrodnicze zmieniły się na zawsze. Nie przywrócimy do życia wymarłych gatunków, nie zregenerujemy roztopionych lodowców, zdewastowanych raf koralowych czy lasów pierwotnych. Jedyne, co możemy zrobić, to utrzymać zachodzące zmiany w ryzach, oddalić perspektywę totalnej klęski żywiołowej i próbować zapobiec katastrofie będącej skutkiem niekontrolowanego wzrostu emisji gazów. Działania te przynajmniej wyprowadzą nas ze stanu kryzysu. A to zaledwie niezbędne minimum.
Jesteśmy w stanie zrobić o wiele więcej.
Jeśli zaczniemy przeciwdziałać przyczynom zmian klimatu już teraz, będziemy mogli jednocześnie zminimalizować ryzyko i wyjść z tej próby silniejsi. Stoimy dziś bowiem przed wyjątkową szansą stworzenia przyszłości, która będzie nie tylko bardziej zrównoważona, ale zwyczajnie lepsza. Możemy mieć dostęp do wydajniejszych i tańszych środków transportu, co doprowadzi do ograniczenia nadmiernego ruchu na ulicach. Możemy cieszyć się czystym powietrzem, które pozytywnie wpłynie na nasz stan zdrowia i sprawi, że życie w miastach będzie o wiele przyjemniejsze. Możemy też rozsądniej korzystać z zasobów naturalnych przez ograniczenie zanieczyszczania terenów lądowych i wód. Jeśli zdołamy zmienić podejście na takie, które sprzyja środowisku naturalnemu, będzie to znak, że jako ludzkość dojrzeliśmy i zmądrzeliśmy.
Nie umniejszając powagi sytuacji, z jaką przyszło nam się zmagać w obliczu zmian klimatu, wciąż jesteśmy w stanie zmienić bieg wydarzeń i nie ma żadnych obiektywnych dowodów na to, że to nie może się udać. Nasze społeczeństwa mierzyły się już z innymi onieśmielającymi wręcz wyzwaniami – zinstytucjonalizowanym niewolnictwem i rasizmem, opresją i przemocą wobec kobiet oraz ich systemowym wykluczeniem czy pojawieniem się faszyzmu. Żeby było jasne, żaden z tych problemów nie został jeszcze definitywnie rozwiązany, ale kiedy przeciwdziałamy im wspólnie, okazują się nieco łatwiejsze do przezwyciężenia. Zmiany klimatu stanowią jeszcze bardziej skomplikowane wyzwanie ze względu na ostateczność ich skutków dla gatunku ludzkiego, ale jesteśmy do tej walki dobrze przygotowani. Osiągnęliśmy już sukces w wielu obszarach społecznych i politycznych, mamy na podorędziu większość, jeśli nie wszystkie, technologie, których możemy potrzebować, dysponujemy niezbędnym kapitałem i wiemy już także, które działania polityczne są najskuteczniejsze. Nic zatem nie stoi na przeszkodzie.
A jednak dalecy jesteśmy od robienia tego, co konieczne.
Niezależnie od tego, czy na zmiany klimatu reagujecie z beztroską, bólem czy złością, potraktujcie tę książkę jako zaproszenie do udziału w tworzeniu przyszłości leżącej w rękach nas wszystkich. I choć może nas zniechęcać to, jak trudne jest to wyzwanie, uwierzcie – wspólnie możemy mu podołać, bo mamy wszystkie narzędzia, by przeciwdziałać zmianom klimatu już dziś.
Co więcej, jest to zaproszenie niecierpiące zwłoki.
Zakodujcie sobie dwie ważne daty: rok 2030 i 2050.
Najpóźniej do 2050 roku, a najlepiej do roku 2040 musimy przestać emitować do atmosfery więcej gazów cieplarnianych, niż Ziemia jest w stanie naturalnie wchłonąć i zneutralizować za pomocą swoich ekosystemów (równowaga ta nazywana jest zerową emisją lub neutralnością węglową). By osiągnąć ten naukowo wypracowany cel, ogólnoświatowe emisje gazów cieplarnianych muszą być znacznie obniżane już teraz, by w 2030 roku ograniczyć je o przynajmniej 50 procent.
Redukcja światowych emisji o połowę do roku 2030 stanowi bezwzględne minimum, które musimy osiągnąć, jeśli chcemy, by nasze szanse na uchronienie ludzkości przed najbardziej katastrofalnymi skutkami zmian klimatu wyniosły przynajmniej 50 procent. Żyjemy w krytycznej dekadzie. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że działania, które podejmiemy na rzecz ograniczenia emisji od chwili obecnej do 2030 roku, zdefiniują jakość życia człowieka na Ziemi na następne sto lat albo i więcej. Jeśli nie obniżymy emisji zanieczyszczeń do 2030 roku, z dużym prawdopodobieństwem nie uda nam się konsekwentnie redukować ich o połowę z każdą kolejną dekadą – aż do osiągnięcia neutralności węglowej w 2050 roku.
To nasz punkt graniczny. Nie wolno nam go przekroczyć.
Dlaczego?
Skutki zmian klimatu nie postępują linearnie. „Odrobinę więcej” nie przekłada się na „tylko trochę gorzej”. Wiele obszarów na naszej planecie ma newralgiczne znaczenie – letni lód morski Arktyki, pokrywa lodowa Grenlandii, tajgi w Kanadzie i Rosji czy lasy tropikalne Amazonii. Przez wieki dzięki nim temperatury na Ziemi utrzymywały się na stabilnym poziomie. Jeśli te ekosystemy spłoną lub zostaną zniszczone w inny sposób, temperatury na świecie poszybują, co doprowadzi do nieodwracalnej ogólnoświatowej katastrofy. Zwizualizujcie to sobie jako pozostający poza naszą kontrolą, siejący zniszczenie efekt domina.
Decyzje związane z energią, transportem i użytkowaniem gruntów, które dziś podejmujemy, będą miały bezpośredni i długofalowy wpływ na zmiany klimatu, utrwalą bowiem poziomy emisji na dekady, skumulowane emisje mogą zaś doprowadzić do nieodwracalnego i katastrofalnego przekroczenia punktów krytycznych (zobacz: infografika w Aneksie, s. 193). Nie będzie już mowy o zamknięciu dżinna z powrotem w lampie. Cele do 2030 i 2050 roku zostały opracowane na podstawie najnowszych badań naukowych, których wyniki pokazują, jak długo jeszcze możemy robić w sprawie klimatu niewiele lub nic, zanim dojdzie do katastrofy.
Ale mamy też dobre wieści.
Choć ledwie mieścimy się w dopuszczalnych normach, to wciąż możemy powstrzymać niebezpieczeństwo i zacząć zarządzać długofalowymi skutkami zmian. Jednak będzie to możliwe tylko wówczas, gdy krótkoterminowo będziemy robili to, co konieczne. I jest to dla nas ostatni dzwonek.
Niebawem będzie za późno.
Wiemy, co należy zrobić i mamy wszystkie potrzebne narzędzia. Poziom obaw związanych ze zmianami klimatu różni się w zależności od kraju, ale większość ludzi na świecie coraz częściej opowiada się za tym, żeby rządy zajęły konkretne stanowisko w tej sprawie. Jeśli nie chcemy narażać przyszłości naszych dzieci na niebezpieczeństwo, musimy powiązać palące potrzeby teraźniejszości z wciąż możliwą perspektywą lepszej przyszłości.
*
Zwykle kojarzymy „ratowanie planety” z działaniami na rzecz ocalenia konkretnych, ikonicznych gatunków lub miejsc stereotypowo wiązanych z ekologią: niedźwiedzi polarnych, długopłetwców oceanicznych czy też górskich lodowców. Dominująca narracja opiera się na logice, według której przyroda cierpi, winny temu jest człowiek, dlatego musimy zareagować. Choć ten sposób myślenia jest na wielu płaszczyznach wartościowy, może również wywołać w nas poczucie, że zagadnienie to nas nie dotyczy, bo nie ma przełożenia na nasze codzienne życie.
Zmiany klimatu od dawna mylnie traktuje się jako problem związany ze środowiskiem naturalnym, od którego zależy to, czy nasza planeta przetrwa. Prawda jest taka, że Ziemia będzie się rozwijać i przeobrażać. Robi to już od 4,5 miliarda lat, wychodząc cało z dramatycznych przemian, które w większości przypadków nie były korzystne dla gatunku ludzkiego. Obecnie możemy się cieszyć unikalnymi w dziejach warunkami przyrody, które sprzyjają życiu ludzi na Ziemi, zapominamy jednak, że cywilizacje, które znamy, liczą sobie zaledwie 6 tysięcy lat.
Planeta przetrwa. W zmienionej formie, co do tego nie ma wątpliwości, ale przetrwa.
Pytanie tylko, czy my będziemy tego świadkami.
Dlatego też zmiany klimatyczne są matką wszystkich zmian.
Dzisiejszy kryzys zarówno przyćmiewa wszystkie inne zajmujące nas problemy, jak i zawiera je w sobie. Zmianami klimatu powinni martwić się wszyscy ci, którzy dbają o sprawiedliwość społeczną. Uderzają one bowiem z nieproporcjonalnie wielką siłą w ubogich w każdym kraju na świecie – nie tylko dlatego, że są oni często bardziej wystawieni i w zdecydowanie większym stopniu narażeni na wstrząsy związane z warunkami pogodowymi, ale też dlatego, że posiadają mniej zasobów, które umożliwiłyby im skuteczną reakcję na klęski żywiołowe.
Zmianami klimatu powinni martwić się ci, którym zależy na zdrowiu. Owszem, spalanie paliw kopalnych uwalnia emisje gazów cieplarnianych, które odpowiadają za zmieniające się warunki pogodowe. Ale to samo spalanie węgla w celu pozyskania ciepła przemysłowego, energii elektrycznej czy też benzyny wykorzystywanej w transporcie zanieczyszcza pyłem zawieszonym również powietrze w najbliższym otoczeniu. Mikroskopijne substancje zanieczyszczające znajdujące się w powietrzu nieuchronnie wnikają do naszych organizmów, dostają się głęboko do układów oddechowych i krwionośnych, niszczą nasze płuca, serca i mózgi. Są tak szkodliwe dla zdrowia człowieka, że każdego roku z powodu zanieczyszczenia powietrza umiera około 7 milionów ludzi.
Zmiany klimatu powinny niepokoić też wszystkich tych, którym zależy na stabilności gospodarek i wartości inwestycyjnych. Nie jest żadną wiedzą tajemną to, że wydobycie węgla stało się nierentowne w większości miejsc na świecie, gdyż nie jest on już w stanie konkurować z tańszymi i czystszymi źródłami energii odnawialnej, takimi jak choćby słońce. Kopalnie i elektrownie węglowe upadają i powoli zbliżamy się do przełomu w obszarze dezinwestycji w węgiel, co prawdopodobnie pociągnie za sobą wycofywanie środków z gałęzi przemysłu opartych na innych paliwach kopalnych. Banki centralne na całym świecie oceniają ryzyka makroekonomiczne na tryliony dolarów zainwestowanych w wysokowęglowe aktywa. Panuje coraz większa zgoda co do tego, że należy płynnie, lecz zdecydowanie przejść na aktywa wykorzystujące energię odnawialną, które w dłuższej perspektywie będą zachowywały stabilną wartość.
I wreszcie – zmiany klimatu powinny zajmować przede wszystkim tych, którym zależy na sprawiedliwości międzypokoleniowej, a ta powinna być priorytetem dla nas wszystkich. Jeśli nie zdołamy zareagować tak, jak powinniśmy, przyszłe pokolenia będą bezsilne wobec nieubłaganych konsekwencji naszej porażki. To zatem nasza wielka moralna odpowiedzialność. Jeśli nie uda się nam podjąć trudnych, ale niezbędnych decyzji już dziś, okradniemy nasze dzieci i wnuki z przyszłości, do której mają prawo i której byśmy wszyscy dla nich chcieli.
Niektórzy wierzą, że zostaliśmy zaprogramowani tak, by reagować na zagrożenia tylko wtedy, gdy są one nagłe i bezpośrednie. Dziś zagrożenia, jakie niosą za sobą zmiany klimatu, stały się właśnie takie. Huragany, cyklony, pożary, susze i powodzie na całym świecie stanowią dostateczny dowód na to, że zmiany klimatyczne to nie wymysł. Co więcej, kataklizmy te będą przybierały na częstotliwości i sile, będzie też do nich dochodzić w miejscach, w których do tej pory nie występowały. Nie możemy już dłużej negować zmian klimatu ani ich bagatelizować. Czas zrezygnować z doraźnych działań na pół gwizdka i odpowiedzieć proporcjonalnie do skali i powagi wyzwania.Przypisy końcowe
Wprowadzenie. Krytyczna dekada
Charles D. Keeling, _The Concentration and Isotopic Abundances of Carbon Dioxide in the Atmosphere_, „Tellus 12” 1960, nr 2, s. 200–203, abstrakt dostępny na: www.onlinelibrary.wiley.com/doi/epdf/10.1111/j.2153-3490.1960.tb01300.x . Instytut Oceanografii im. Scripp przy Uniwersytecie Kalifornijskim w Davis monitoruje ogólnoświatowe stężenia dwutlenku węgla w atmosferze od 1958 roku i wciąż aktualizuje krzywą Keelinga: www.scripps.ucsd.edu/programs/keelingcurve/ .
David Neild, _This Map Shows Where in the World Is Most Vulnerable to Climate Change_, ScienceAlert, 19.02.2016, zob.: www.sciencealert.com/this-map-shows-the-parts-of-the-world-most-vulnerable-to-climate-change .
Dwa następujące artykuły przystępnie objaśniają badania naukowe oraz zawierają pomocny materiał wizualny. Zob.: D. Piepgrass, _How Could Global Warming Accelerate If CO2 Is ‘Logarithmic’?_, Skeptical Science, 28.03.2018, www.skepticalscience.com/why-global-warming-can-accelerate.html oraz Aarne Granlund, _Three Things We Must Understand about Climate Breakdown_, Medium, 30.08.2017, www.medium.com/@aarnegranlund/three-things-we-dont-understand-about-climate-changec59338a1c435 .
David Neild, dz. cyt.
W tym w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych, zob.: Sandra Laville, _Two-thirds of Britons Want Faster Action on Climate, Poll Finds_, „Guardian” (wydanie amerykańskie), 19.06.2019, www.theguardian.com/environment/2019/jun/19/britons-want-faster-action-climate-poll oraz Valerie Volcovici, _Americans Demand Climate Action (As Long As It Doesn’t Cost Much): Reuters Poll_, Reuters, 26.06.2019, www.reuters.com/article/us-usa-election-climatechange/americans-demand-climateaction-reuters-poll-idUSKCN1TR15W .
E. Howell, _How Long Have Humans Been on Earth?_, Universe Today, 19.01.2015, www.universetoday.com/38125/how-long-have-humans-been-on-earth/ ; Chelsea Harvey, _Scientists Say That 6,000 Years Ago, Humans Dramatically Changed How Nature Works_, „Washington Post”, 16.12.2015, www.washingtonpost.com/news/energy-environment/wp/2015/12/16/humans-dramatically-changed-how-nature-works-6000-years-ago/ .
_Climate Change and Financial Stability_, ed. Marghertia Giuzio, Dejan Krusec, Anouk Levels, Ana Sofia Melo, „Financial Stability Review”, maj 2019, www.ecb.europa.eu/pub/financial-stability/fsr/special/html/ecb.fsrart201905_1~47cf778cc1.en.html .
Megan Mahajan, _Plunging Prices Mean Building New Renewable Energy Is Cheaper Than Running Existing Coal_, „Forbes”, 3.12.2018 (aktualizacja: 6.05.2019), www.forbes.com/sites/energyinnovation/2018/12/03/plunging-prices-mean-building-new-renewable-energy-is-cheaper-than-running-existing-coal/#61a0db2631f3 .
Fossil Free, _What Is Fossil Fuel Divestment?_, www.gofossilfree.org/divestment/what-is-fossil-fuel-divestment/ .
Chris Flood, _Climate Change Poses Challenge to Long-Term Investors_, „Financial Times”, 22.04.2019, https://www.ft.com/content/992ba12a-c02a-3bca-b947-0e2fbc5e91b7 .