- W empik go
Psiarek - ebook
Psiarek - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 149 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Chodził więc boso, głodny, od wsi do wsi, od chaty do chaty, żyjąc suchym chleba kawałkiem i wodą.
Sypiali latem pod płotem, zimą po szopach, rzadko w ciepłej izbie.
Psom się musiał opędzać, a ojciec znędzniały, zbolały, nie oszczędzał dziecka.
Jednego dnia zaniemógł idąc na gościńcu, położył się w rowie, przykrył siermięgą, otulił jak do snu, stęknął parę razy i nie wstał więcej.
Chłopak siedział przy nim, budził go nazajutrz próżno, płakał, aż urzędnik nadjechał. Starego pochowano, a jego wzięto, aby odstawić do miejsca urodzenia.
Wodzili go długo, nim się tam dostał, i rzucono sierotę na łaskę gromady. Krewnych, takich, co by się do niego przyznali, nie było. Doniesiono do dworu; nie wiadomo, kto się tam zlitował – kazano wziąć go na folwark.
Posługiwali się nim wszyscy, bo nawet psom pańskim on osypkę dawać musiał: stróż, stróżka, a cóż dopiero ekonom, ekonomowa, oficjaliści…
Byle przysiadł, ktoś już wołał i kazał mu gdzieś iść lub coś robić.
Dobrego słowa dać nikt nigdy nie myślał, a strawę i odzież dostawał jakimś zawsze przypadkiem; co drudzy nie pojedli lub nie donosili – ochłapki i łachmany.
O duszyczkę, w tym biednym ciele zamkniętą niewolnicę, któż by się troszczył? Że Iwaś mówić umiał, zawdzięczał to poczciwej naturze człowieka, która naśladować lubi i musi, powtarza i przedrzeźnia jak ptaszki, co się śpiewać uczą. Jednakże w tej życia jego dobie, kto by był sobie zadał pracę policzyć wyrazy, które w skarbcu swoim miał Iwaś – znalazłby ich na podziw mało.
Z tych pewnie trzecia część była dla niego pustym dźwiękiem, bez znaczenia. Wielką rozkoszą był czasem sen – bo jest jakby śmierć chwilowa, i chleb, gdy był głodny.
Przysmaków wonią tylko mógł się napawać. Z przyjaciół miał naówczas jednego starego psa, z którym się czasem suchym chlebem dzielił.
Na folwarku, przy kuchni, potem w stajni, gdzie podściół wymiatał, doszedł lat kilkunastu. Był chudy, osmalony, ale silny i zręczny.
Zabrakło we dworze chłopca przy kredensie, bo ostatni umarł dostawszy ospy. W przewietrzone jego odzienie przyobleczono Iwasia.
Służba była nowa, której uczyć się musiał, ale korzyści jej tak ogromne, że chłopiec miał się za najszczęśliwego z ludzi.